Witajcie kochani!
Wyrobiłam
się z notką na dzisiaj. W ogóle mam straszne problemy z internetem
więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Obawiam się, że
będziecie musieli poczekać nawet tydzień za co strasznie
przepraszam, ale jeszcze nie wszystko przesądzone :) Na pewno
zauważyliście nowy wygląd bloga. Nie to nie ja zrobiłam to cudo
na górze, wiem jestem skromna, ale nie moja wina, że to wygląda
zajebiście. Chciałabym serdecznie podziękować Patrycji. Kochanie
dziękuję , że zmarnowałaś na mnie swój cenny studencki czas,
który mogłabyś wykorzystać na imprezę XDD
Przez
te wszystkie różowe elementy czuję się jak Legalna Blondynka
normalne xD
Nie
uważacie, że jest tu trochę za różowo? Nie przedłużam już.
Zapraszam
na upragnioną notkę!
******
Wszedłem do salonu i
usiadłem na przeciwko mojego małego przyjaciela, który zawzięcie
przeglądał jakąś gazetę i szczerzył się głupio.
-Mac
dzisiaj przyjeżdża Victoria, znaczy jadę po nią do pracy i mam do
Ciebie prośbę...słuchasz mnie?- nawet na mnie nie spojrzał.
-Taaa...
Chwila,
chwila. Przyjrzałem się tej gazecie, a raczej okładce, na której
lepiej nie powiem co było.
-Niezła ta Brooke Shields
co nie?- poruszył zabawnie brwiami.
-Skąd
to masz?! Oddawaj, ale już!- próbowałem mu zabrać kolorowe
pisemko. Co nie było łatwe, bo chłopak zwinnie przede mną
uciekał. Goniłem go po całym pokoju potykając się o wszystko co
możliwe. Co za gówniarz!
-Oj
Mike nie przesadzaj tak poza tym nie wiem po co trzymasz jej gołe
zdjęcia skoro była Twoją dziewczyną.- pokręcił głową.
-Po
pierwsze to nie moje...-zrobiłem się czerwony- A po drugie co z
tego, że z nią byłem?- już go prawie miałem, ale zdążył mi
zwiać.
-Po
pierwsze wiem, że to TWOJE, bo było w TWOIM studiu pod stertą
papierów. No chyba nie wmówisz mi, że Jessica takie rzeczy ogląda.
A po drugie jak była Twoją dziewczyną to na pewno widziałeś ją
nago więc oglądanie ciągle tego samego jest nudne nie
sądzisz?-zaśmiał się.
-Byłeś
w moim studiu?! Zabiję Cię!- wreszcie udało się go złapać.
Chwyciłem go jakby ważył 2 kg i obrałem kierunek basenu. Musiałem
tylko wyjść na taras. Mac zaczął się śmiać i wierzgać nogami.
-Śmiej
się, śmiej.- wrzuciłem go z impetem do wody.
-Applehead
nie żyjesz! Zobaczysz powiem Victorii o tych Twoich gazetkach.- to
były jego pierwsze słowa po wynurzeniu się. Zawróciłem i
wymierzyłem w niego palec.
-Tylko
spróbuj mała gnido. Jak powiesz jej cokolwiek głupiego na mój
temat to będziesz spał na wycieraczce, albo w zoo. Możesz sobie
wybrać A teraz po nią jadę i masz się zachowywać.
-Baran.-mruknął
pod nosem. Odwróciłem się napięcie i zostawiłem go samego.
******
Siedziałam
w swoim gabinecie i kręciłam się na obrotowym krześle czekając
na Michaela. Strasznie mi się nudziło, bo wszystko co miałam do
zrobienia już dawno zrobiłam, a nawet więcej. Miałam zamknięte
oczy, a gdy usłyszałam, że ktoś z hukiem zamknął drzwi aż
podskoczyłam.
-Co
jest Sydney?- dziewczyna trzęsła się jakby miała padaczkę.
-Tam
jest...Mi...Miii....Mich...M...
-Mi..?
-No
Mi...Miii...
-Minionki?-zaczęłam
się śmiać. Pokręciła głową.
-To
pokaż.- powiedziałam zniecierpliwiona. Zaczęła robić moonwalk'a.
-Aaaaa
trzeba było tak od razu.- zaczęłam się zbierać.
-Ale...jak
to? Przecież tam jest...
-Michael
Jackson tak wiem, przyjechał po mnie. Tak na marginesie świetny
moonwalk, gdzie się nauczyłaś?- Sydney stała tyłem do drzwi więc
nie widziała, że tuż za nią stoi Michael z ogromnym bananem na
twarzy.
-Dzięki,
jestem jego fanką od dziecka...-jak wszystkie dziewczyny w naszej
firmie, wywróciłam oczami- Czyż on nie jest boski?- rozmarzyła
się. Postanowiłam jeszcze bardziej pociągnąć ją za język.
-Czy
ja wiem facet jak facet. Nic nadzwyczajnego.- Michael zrobił
naburmuszoną minę.
-Co?!-aż
wstała, odsunęłam się od niej- Ty go widziałaś?! Jest taki
przystojny i seksowny. Ma słodki uśmiech...śliczne loczki...
-A co z jego muzyką?
-No
to też, ale wiesz te jego ruchy...
-Z
tym się zgodzę ruchy ma niezłe. Ja już będę lecieć.
-Tak,
tak.- nie wiem o czym ona myślała, że nawet na mnie nie spojrzała.
Zaśmiałam się w duchu. Pociągnęłam Michaela za rękę i jak
najszybciej ze spuszczonymi głowami wyszliśmy z firmy, żeby nikt
nas nie widział. Dopiero na parkingu wybuchnęliśmy
niekontrolowanym śmiechem.
-O
Boże co to było? Michael jest taki przystojny i seksowny.- udawałam
głos sekretarki.
-No
właśnie. Powinienem się na Ciebie obrazić.- otworzył mi drzwi do
auta. Spojrzałam na niego zdziwiona po czym wsiadłam i zapięłam
pas.
-Dlaczego?-spytałam
kiedy siedział już za kierownicą.
-Co
to były za teksty : Facet jak facet, nic nadzwyczajnego? Czuję się
niedoceniony.- ruszyliśmy w stronę Neverlandu.
-Ale
dodałam, że masz niezłe ruchy.
-Tylko
tyle?
-No
dobra fajnie śpiewasz, pasuje?- prychnął.
-Tyle
to i ja wiem.
-Aleś
Ty skromny, nie ma co.
-Oczywiście,
a więc?- spojrzał na mnie wyczekująco.
-Niech
będzie...seksiak z Ciebie Jackson. Może być?
-Teraz
tak.- strzelił mi uśmiech XXL i skupił się na drodze.
Po
godzinie staniu w korkach wjechaliśmy na podjazd posiadłości,
ujrzałam złotą bramę z napisem Neverland. Michael zatrzymał
samochód.
-Wiesz chciałbym Cię
ostrzec.- powiedział niepewnie.
-Przed
sobą?- zaśmialiśmy się.
-Też,
ale bardziej chodzi mi o Mac'a. On jest trochę jakby to
powiedzieć...gada co mu ślina na język przyniesie i jak palnie coś
głupiego zwłaszcza na mój temat to go nie słuchaj, a najlepiej
ignoruj.
-Chyba
trochę przesadzasz to tylko dziecko.
-Ja
Cię ostrzegałem jak coś i uwierz, że nie jest takim aniołkiem
jakim go w filmach pokazują. To zło wcielone.- najlepsze było to,
że Michael chyba nie mówił tego w żartach, bo miał poważny
wyraz twarzy z czego chciało mi się śmiać.
-Spokojnie
dam sobie radę.- pokiwał głową i nacisnął jakiś guziczek na
drzwiach samochodu. A po chwili brama zaczęła się otwierać.
-Witam
w moim królestwie.- usłyszałam, ale byłam tak zajęta
podziwianiem wszystkiego, że nie byłam w stanie powiedzieć
czegokolwiek. Ile fanek dałoby się zabić, żeby choć na chwilę
być na moim miejscu. Sama nie mogłam uwierzyć, że znajduję się
w tej cudownej krainie.
-Wow...-tylko
tyle zdołałam z siebie wydusić kiedy zobaczyłam ogromny,
przepiękny dom. Michael widząc moją reakcję zachichotał,
szturchnęłam go łokciem. Po chwili wysiedliśmy z samochodu.
-Jestem
w bajce...
-Nie,
w moim domu. To jeszcze nie wszystko.-powiedział uśmiechnięty.
Podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Aż
boję się pomyśleć co Ty tu jeszcze masz.
-Wszystko
Ci pokaże.
-Zdążysz
jeszcze w tym tygodniu?
-Oj
nie doceniasz moich możliwości Victorio.- zaśmiałam się.
Pociągnął mnie za rękę w stronę głównego wejścia. Po
pokonaniu wielu schodków znaleźliśmy się w środku. Rozejrzałam
się po holu, który był rozmiarów mojej sypialni, w dodatku
ozdobiony wieloma pięknymi obrazami, lecz moją szczególną uwagę
przykuły marmurowe schody, które zdawały się nie mieć końca.
-Jessica,
Mac! Chodźcie tutaj muszę wam kogoś przedstawić!
Mike
zaprowadził mnie do salonu, który był bardzo przestronny i
urządzony w takim stylu, że czułam się jak księżniczka w zamku.
Od progu zauważyłam rzeźby i figury woskowe przedstawiające
najczęściej postaci z bajek. Na ścianach było wiele zabytkowych
obrazów w złotych ramach. Bałam się dotknąć czegokolwiek, żeby
tego nie popsuć.
-Pięknie
tu.- odezwałam się w końcu.
-Nie
widziałaś jeszcze wszystkiego, ale dziękuję.- puścił mi oczko.
Spojrzałam na widok za oknem, z którego świetnie było widać całe
ranczo.
-Victorio
poznaj mojego przyjaciela Mac'a.- odwróciłam się w stronę
uroczego chłopca. Zaczął mnie oglądać z każdej strony jak jakąś
wystawę w muzeum. Stanął naprzeciwko mnie z chytrym uśmieszkiem
po czym zwrócił się do Michaela.
-No
brachu.-poklepał go po plecach- Niezła laska.- zawstydziłam się i
spuściłam wzrok.
-Mac!-warknął
Mike.
-Wybacz
gdzie moje maniery Macaulay Culkin, ale mów mi Mac.- wyciągnął do
mnie dłoń, którą uścisnęłam.
-Victoria
Lancaster, mów mi Vicki. Michael wiele mi o Tobie opowiadał.
-A
nie słuchaj tego pajaca.- machnął ręką, a Mike spiorunował go
wzrokiem.- Pewnie samych pierdół Ci na mnie nagadał.
-Same
dobre rzeczy.
-No
to ma szczęście.
-Jessica!
Możesz tu na chwilę przyjść?!
-Idę
już! Czego się tak drzesz? Księżna Diana przyjechała czy co?- do
salonu weszła kobieta o czarnych włosach i ciemnej karnacji. Kiedy
mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się na
szyję.
-Victoria!-stałam
przez chwilę nieruchomo zdziwiona wylewnością kucharki.
-Mi też miło panią
poznać.- powiedziałam speszona, a ona oderwała się ode mnie.
-Jaka
pani? Jestem Jess.- uśmiechnęła się. Biło od niej przyjemne
ciepło. Odwzajemniłam uśmiech.
-No
Mike wreszcie znalazłeś jakąś NORMALNĄ dziewczynę i to jaką
ładną.- spojrzałam na Michaela, który nie miał zamiaru odzywać
się w tek kwestii.
-Dziękuję,
ale my nie jesteśmy razem, tylko się przyjaźnimy.- przygryzłam
wargę.
-Na
razie.- mruknęła pod nosem.
-Słucham?
-Nic,
nic. Usiądź kochanie, pewnie jesteś głodna. Napijesz się
czegoś?-usiadłam na kanapie, a obok mnie Michael i Mac.
-Nie
dziękuję, nie jestem głodna, ale chętnie napiję się soku
pomarańczowego jeśli można.
-Jesteś
zupełnie jak Michael. Najchętniej nic by nie jadł tylko wlewał w
siebie litry tego soku.
-Jak
zwykle przesadzasz po prostu dbam o linię.- powiedział niczym
rasowy plastik, a dla lepszego efektu zatrzepotał rzęsami i
odgarnął włosy do tyłu. Parsknęliśmy śmiechem.
-Michael
ja myślę, że ty minąłeś się z powołaniem. Nie powinieneś
pracować w cyrku? Nawet małpę masz więc świetnie nadajesz się
do tej roboty.- puścił mu oczko Mac.
-Ty
będziesz moją małpą, rola po warunkach.- odgryzł się.
-Nie
przejmuj się Vicki jak te dzieci się dopadną to potrafią tak cały
dzień się kłócić. Zaraz wrócę.- powiedziała Jessica i odeszła
w stronę kuchni, tak myślę.
*****
Siedzieliśmy
chwilę w ciszy.
-Mac
nie masz czasami czegoś do zrobienia?- spojrzałem na niego
dwuznacznie.
-Nie
wiesz, ale wpadłem na świetny pomysł.- zaczynam się bać, on jak
wymyśli coś durnego.
-Pogramy
w butelkę.- wyszczerzył się. Boże tylko nie to...
-Dobry
pomysł.- przytaknęła Vicki. No jasne może od razu w pokera
rozbieranego?
-Okej
idź po butelkę.
-Dlaczego
ja?- oburzył się.
-Dlaczego
ja to jest taki program, a Ty jak chcesz grać to nie marudź tylko
idź.
-No
dobraaa.- wstał niechętnie i wyszedł z salonu, ale po chwili
wrócił.
-Tylko
grzecznie mi tu.-pogroził palcem.
-Sio.-rzuciłem
w niego poduszką.
******
Po
wmuszonym obiedzie Jess w trójkę siedzimy w salonie i od godziny
gramy w butelkę. Tym razem padło na mnie.
-Wyzwanie...-powiedziałam
niepewnie bojąc się tego co zaraz usłyszę. Chłopiec z
bajeranckim uśmiechem zatarł ręce. Przełknęłam ślinę.
-Pocałuj
Michaela.- rzucił zadowolony.
-...w
usta.
Myślałam,
że się przesłyszałam. Jeżeli można zachłysnąć się
powietrzem to ja właśnie to zrobiłam. Spojrzałam błagalnie na
Michaela, który był zadowolony z takiego zadania patrząc na jego
wyraz twarzy.
-Może
coś zrobisz?- zwróciłam się do niego.
-A
co ja mogę? Wyzwanie to wyzwanie trzeba było wziąć
prawdę.-wzruszył ramionami.
-Naprawdę
muszę?
-Tak.-odezwali
się oboje. Zrobiłam naburmuszoną minę.
-A
gdybym...
-Nie.-
znów oboje zabrali głos.
-Zemszczę
się zobaczysz!- rzuciłam do Michaela.
-Czekam
z niecierpliwością na tą zemstę.
-No
to chodź tu.- syknęłam. Przysunął się bliżej mnie. Zmierzył
moją twarz wzrokiem. Złapałam go za kołnierz koszuli i szybko
cmoknęłam w usta. Jak się później wydawało za szybko...
-Ej
no co to miało być? Co wy całować się nie umiecie? Dziecko ma
was uczyć?- spojrzeliśmy na Mac'a.
-Dobra
już się nie odzywam, ale Vicki bardzo mi przykro musisz to zrobić
jeszcze raz. Wiesz tak jakby w zwolnionym tempie, rozumiesz?
-Jeszcze
czego! Wykonałam zadanie i nie mam...- nie było mi dane dokończyć,
bo poczułam nagle ciepłe wargi Michaela na swoich. Objął mnie
delikatnie w talii, a ja nie wiedząc co zrobić z dłońmi ułożyłam
je na jego torsie. Ten pocałunek trwał krótko, ale dla mnie tak
jakby czas się zatrzymał.
-Uuuuuuu
widzę, że moje lekcje nie poszły na marne.- po tych słowach
odsunęłam się od Michaela, ale nadal byliśmy blisko siebie.
Oblizał wargę i spojrzał na mnie zalotnie na co spuściłam wzrok.
-Gratuluję
i co tak trudno było?- siedzieliśmy cicho. Ja musiałam ochłonąć
więc nie miałam zamiaru się odzywać. To miał być zwykły
pocałunek, ale chyba za daleko to zaszło. Nie obwiniam Michaela, bo
rozumiem, że dał się ponieść chwili. Ale czułam się...dziwnie?
Kiedy już w miarę się ogarnęłam chwyciłam butelkę i zakręciłam
nią. Padło na Michaela.
-Prawda
czy wyzwanie?- spojrzałam mu głęboko w oczy. Odpowiedział bez
zastanowienia.
-Wyzwanie.-
zemsta jest słodka.
-Staniesz
na środku pokoju i krzykniesz : Jestem gejem, spotykam się z
Prince'em i lubimy pozycję na pieska!!!- mina mu zrzedła, a ja
uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Ty
chyba nie mówisz serio?- patrzył na mnie przerażony.
-Bardzo
serio.
-Ale
my nie lubimy się z Prince'em. Każdy to wie.
-A
co mnie to obchodzi?
-Vickuś...a
może chcesz cukierka?- uśmiechnął się z nadzieją.
-Wsadź
sobie tego cukierka w...nie przekupisz mnie cukierkiem. No dawaj!
Przecież to nic takiego. Tchórzysz?
-Nigdy.
-Tak
więc scena należy do Ciebie, zapraszam.- wskazałam ręką na
środek salonu. Zaśmiał się i wstał. Patrzył na mnie cały czas,
chyba myślał, że go oszczędzę.
-No
na co czekasz? Dawaj.- ponaglił go Mac, z którym przybiłam piątkę.
Michael był odwrócony tyłem do korytarza i nie zauważył czterech
ochroniarzy, którzy akurat przechodzili i zatrzymali się, żeby
obejrzeć występ swojego pracodawcy.
-JESTEM
GEJEM, SPOTYKAM SIĘ Z PRINCE'EM I LUBIMY POZYCJĘ NA PIESKA!-
wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać.
-No
no szefie, nie wiedziałem.- odezwał się któryś z "goryli",
a Michael automatycznie spalił buraka.
-Nie
macie nic ciekawszego do roboty?- warknął.
-Już
nas nie ma.- zniknęli tak szybko jak się pojawili. Zaczęliśmy bić
brawo i gwizdać.
-Ha
ha ha.- zaśmiał się sarkastycznie i usiadł obok nas.
-Wspaniały
występ naprawdę, jestem z Ciebie dumna.- parsknęłam śmiechem.
-Zemsta
jest słodka co?
-Nawet
nie wiesz jak bardzo.
-Mac!-
krzyknęła Jess z kuchni- Twoja mama dzwoni!- chłopak wybiegł z
pokoju, a my zostaliśmy sami. Mike poderwał się szybko z miejsca i
pociągnął mnie za rękę.
-Chodź.
-Gdzie
mnie tak ciągniesz? Chcesz się zemścić?
-Akurat
nie tym razem, ale pomyślę o tym później. Obiecałem, że
oprowadzę Cię po ranczu, a poza tym odpoczniemy trochę od Mac'a.-
zaśmiałam się.
-Wy
to się kochacie.
-Zwłaszcza
jak się nie widzimy.- powiedział w żartach. Jak obiecał tak
zrobił. Byliśmy w każdym zakątku Neverlandu w zoo, kinie, salonie
gier, ogrodzie. Pokazał mi nawet swoje
magiczne
drzewo, na którym napisał największe swoje hity. Właśnie na nim
spędziliśmy najwięcej czasu. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie,
którego tak naprawdę nie miał. Siedziałam i słuchałam uważnie
każdej historii z jego okresu młodości.
-To
ja zawsze obrywałem najbardziej, za każdą błahostkę. Za pomylony
tekst, złe kroki w tańcu, spóźnienie, za długą przerwę.- miał
łzy w oczach tak samo jak ja- Pewnego dnia kiedy nie przyszedłem na
próbę, bo razem z kolegą po szkole poszliśmy grać w kosza Joseph
tak mnie pobił, że przez dwa tygodnie nie wychodziłem z domu.
Pamiętam to jak dziś- patrzył pustym wzrokiem w jeden punkt-
Pamiętam słowa mamy : "Joseph przestań, bo go zabijesz".
A on nic...dalej katował mnie kablem od żelazka dopóki nie
straciłem przytomności. Na następny dzień nawet nie przeprosił.-
zaśmiał się ironicznie- Nigdy nie usłyszałem od niego : "Kocham
Cię, jestem z Ciebie dumny Michael". Nigdy...a tak bardzo tego
potrzebowałem. Zawsze byłem posłuszny, robiłem co mi kazał,
starałem się być najlepszym synem, a on...- załamał mu się
głos, spuścił głowę, a po jego policzkach zaczęły płynąć
pojedyncze łzy. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Przytuliłam go
najmocniej jak tylko potrafiłam i zaczęłam głaskać po puszystych
lokach. Zaciskał usta tylko, żeby bardziej się nie rozpłakać.
Schował twarz w moje włosy. Nie rozumiem jak można tak traktować
własne dziecko. Czy ten człowiek nie ma serca? Dziwię się
Michaelowi, że jest w stanie normalnie z nim rozmawiać po tym co mu
zrobił. A już tym bardziej nie mieści mi się w głowie, że był
w stanie wybaczyć swojemu ojcu. Gdy wyobrażałam sobie to wszystko
chciało mi się płakać z Michaelem, ale nie mogłam musiałam go
wspierać. Siedzieliśmy wtuleni w siebie bardzo długo, ale nie
przeszkadzało mi to wcale wiedziałam, że jest to mu teraz bardzo
potrzebne. W pewnym momencie odsunął się delikatnie i spojrzał na
mnie tak smutno, że aż serce mi pękało. Wycałowałam wszystkie
jego łzy, na co się zaśmiał.
-Za
co? Przestań. Jak dalej będziesz płakać to ja się rozryczę, a
wtedy masz przechlapane.
-Przepraszam
już nie będę.
-I
przestań mnie przepraszać!
-Przepra...dobrze
już nie będę.- zaśmialiśmy się. Przytulił mnie znowu.
-Lubisz
się przytulać co?
-Do
Ciebie zawsze.
-Widzę,
że humor Ci się poprawił.- spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dziękuję,
że mnie wysłuchałaś. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię
i nie żałuję.
-Pamiętaj
na mnie zawsze możesz liczyć bez względu na wszystko.- uśmiechnął
się.
-Dobra
koniec tego mazania obiecałeś mi wesołe miasteczko. Prowadź
Królu.- zaszliśmy z drzewa.
-Oczywiście
co tylko sobie życzysz.- objął mnie ramieniem. Udaliśmy się w
kierunku wesołego miasteczka. Zaczęliśmy od kolejki górskiej.
-Na pewno? Nie boisz się?-
zapytał gdy wsiedliśmy do wagoniku.
-Ja
niczego się nie boję.- skwitowałam na co się zaśmiał.
-Zobaczymy.
15minut
później....
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA....BOŻE...PRZECIEŻ
MY SIĘ ZABIJEMY!-
darłam
się najgłośniej jak się dało. Cały czas byłam przytulona do
Michaela, a oczy miałam zamknięte. A co robił szanowny pan
Jackson? Oczywiście, że się ze mnie śmiał.
-Nie
ciesz się tak tylko wyłącz to coś!!!
-Przecież
mówiłaś, że się nie boisz.
-Ale
już się boję. Zmieniłam zdaniek okej? Kobiety zmienne są nie
wiedziałeś?!
-No
to aż za dobrze wiem.- kopnęłam go „delikatnie" w nogę.
-Ałaaaa!
Dobra już mnie nie bij.- nacisnął jakiś guzik, a kolejka
natychmiast się zatrzymała.
-Nigdy
więcej nie namawiaj mnie na to coś!
-Ja
cię namówiłem? Sama chciałaś.- wstałam gwałtownie co było
błędem, bo się zachwiałam i wylądowałam na kolanach Michaela.
-Mogłaś
tak od początku siedzieć.- uśmiechnął się i objął mnie w
talii.
-Spadaj
na drzewo.- strzepnęłam jego ręce i wstałam zostawiając go za
sobą. Szłam przed siebie, gdy nagle poczułam, że się unoszę.
Tak....ten głupek zaczął mnie nieść na rękach. Wierciłam się,
ale był silniejszy więc nie miałam za dużych szans.
-Za
to, że znowu się obraziłaś i za to głupie zadanie, które
musiałem wykonać spotka Cię wielka kara tak jak obiecałem.- nic
nie odpowiedziałam dopóki nie zobaczyłam gdzie mnie niesie, a
raczej do czego. Basen. Houston mamy problem...automatycznie
zmieniłam pozycję. Oplotłam go nogami w pasie i złapałam się
kurczowo jego szyi.
-To
Ci nie pomoże.- stanął na krawędzi basenu- Puść się.
-Nie!
-Puść.
-Nie
będziesz mi mówił kiedy mam się puścić okej?- zaczął się
śmiać. Boże temu tylko jedno w tym kudłatym łbie.
-Och
nie o to mi chodziło.
-I
kto tu ciągle gada tylko o jednym. I tak wylądujesz w wodzie.
-Pffff
już to widzę.
-Proszę
bardzo.- ściągnął swoje buty, a potem moje.
-Co
ty wyprawiasz?!
-Gotowa?
-Nie,
nie, nie!
-Tak,
tak, tak!- wskoczył do wody. Zdążyłam tylko nabrać powietrza w
usta i poczułam wszędzie wodę...dosłownie. Szybko się
wynurzyłam, całe szczęście, że nie dawno nauczyłam się pływać.
Spojrzałam na Michaela, który był oparty krawędź basenu i
przyglądał mi się z uśmiechem. Miałam ochotę go uderzyć.
-Jak
ja teraz wyglądam co?!
-Bardzo
seksownie.- podpłynął do mnie i przyciągnął do siebie.
-Nie
podrywaj mnie.
-Ale
ja lubię Cię podrywać, bo jesteś strasznie słodka jak się
wkurzasz, a poza tym musiałem się zemścić.
-Wcale
nie musiałeś, a teraz wynieś mnie stąd.- westchnął
niezadowolony. Wziął mnie na ręce i po chwili byłam po raz
kolejny niesiona przez Michaela, co bardzo mi się spodobało.
-Nie
ma to jak być niesioną przez samego Króla.- uśmiechnęłam się
do niego wzdychając teatralnie.
-Bo
zaraz Cię puszczę.
-Nie
puścisz mnie.
-Nie,
bo sama się puścisz.- zaczął się chichrać.
-Bardzo
śmieszne.- powiedziałam sarkastycznie. Weszliśmy do domu, a Mike
postawił mnie na ziemi. Ze schodów zbiegł Mac.
-A
wy co po ślubie, że ją przez próg przenosisz?
-Jak
nie chcesz wyglądać tak jak my to lepiej idź spać.
-Ale
jest dopiero 22:00.
-22?!Tak
późno, przecież ja muszę jechać i..
-Poczekaj.-
złapał mnie za rękę- Chcesz jechać w takim stanie?- spojrzałam
na swoje przemoczone ubrania.
-Sam
mnie do takiego stanu doprowadziłeś.
-Wiem,
ale nie wypuszczę Cię teraz.
-Więc
co proponujesz?
-Zostań
u mnie na noc.- przyjrzałam mu się, a jak rano obudzę się w
basenie?
-Cóż
za niemoralne propozycje panie Jackson.- zaśmiał się.
-Pani
Lancaster akurat nie to miałem na myśli, ale jeśli pani chce...
-...dobra
nie kończ. Zostanę, ale tylko ze względu na wygląd.- uśmiechnął
się triumfalnie. Do holu weszła Jessica.
-Boże!
Michael co Ty jej zrobiłeś?!- złapała się za głowę.
-Ten
baran brutalnie wrzucił mnie do basenu.- poskarżyłam się niczym
mała dziewczynka na starszego brata.
-Ej
ja też jestem poszkodowany.
-Na
górę, przebrać się, ale już!- Jess zdzieliła go ścierką po
głowie.
-Druga
mnie bije...
-Mówiłeś
coś?
-Nieeee,
już idziemy.- złapał mnie za rękę i poszliśmy krętymi schodami
na górę.
Weszliśmy
do jakiegoś pokoju, jak się okazało sypialni Michaela. Kazał mi
zaczekać chwilę po czym zniknął za jakimiś drzwiami. Zaczęłam
się rozglądać. Moją uwagę przykuło ogromne łóżko z
baldachimem.
-Jaki
lubisz kolor?!- usłyszałam głos zza ściany.
-A
co?
-Powiedz
jaki.
-Niebieski.
-Ale
konkretnie granatowy, błękitny...
-...granatowy.-po
chwili wrócił ze swoją koszulą w ręku, którą mi podał.
-Przebierz
się, tam jest łazienka.- wskazał ręką na białe drzwi- A mokre
rzeczy wsadź do suszarki. Jak chcesz wziąć prysznic nie krępuj
się, pod zlewem w szafce są czyste ręczniki.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam
się i poszłam do łazienki. Najpierw wzięłam gorący prysznic, a
ubrania wsadziłam do suszarki i ubrałam koszulę, która sięgała
mi do połowy ud. Czułam się trochę dziwnie, tak nago, no ale
lepsze to niż nic. Wyszłam z toalety, a w pokoju było zupełnie
ciemno, jedyne światło dawał telewizor. Na podłodze był
rozłożony duży koc i poduszki. Do sypialni wszedł Mike z dwoma
parującymi kubkami.
-Ładnie
wyglądasz.- podał mi kubek z gorącą czekoladą.
-Taaa
jasne...- zawstydzona spuściłam wzrok.
-Do
twarzy Ci z rumieńcami.- puścił mi oczko uśmiechając się
słodko.
-Przestań,
gdzie się podział ten nieśmiały Michael Jackson co?
-Kto
Ci powiedział, że jestem nieśmiały?- zaśmiał się.
-Jak
to kto? Sam w wywiadach tak mówisz.
-Aaaaa.-
machnął ręką- To specjalnie.
-Niezły
aktor z Ciebie.
-I
nie tylko, ale dziękuję za komplement. A tak w ogóle oglądasz
wywiady ze mną?- usiedliśmy na kocu opierając się o łóżko.
-Nie.
Mój brat ogląda, a jak on to i ja muszę.
-Twój
brat jest moim fanem?- ucieszył się jak dziecko.
-Tak,
niestety.
-Dlaczego
niestety?
-Nawet
nie wyobrażasz sobie jakie życie jest trudne z Twoim fanem. Cały
dzień potrafi siedzieć przed telewizorem i oglądać Twoje
teledyski, wywiady, występy, koncerty, a jak ja chcę przełączyć
na coś innego to od razu wielki lament i zgrzytanie zębami.-
słuchał mnie z uśmiechem na ustach- Zaraz leci do matki z płaczem,
która oczywiście jest po jego stronie i kończy się ochrzanem. Jak
Cię nie słucha albo nie ogląda to chodzi ciągle za mną i tylko :
A Michael ma nową piosenkę, a Michael ma nowy teledysk, Michael ma
fajną kurtkę. Michael to, Michael tamto bla bla bla. Tak więc
byłam skazana na Ciebie przez kilka lat. Mimo to już wolę jego
Michaelowanie niż metal Ashley.- naszą rozmowę przerwało pukanie
do drzwi.
-Ja
kto Ty Mac to nawet nie waż się wchodzić!
-To
tylko ja.- powiedziała nieśmiało Jessica wchodząc do środka.
-Coś
się stało?
-Wiesz
muszę wyjechać na parę dni.
-Jasne
nie ma sprawy, ale co się stało? Coś z Twoją mamą?
-Tak
jej stan się pogorszył i lekarze mówią, że nie zostało jej dużo
czasu..- Michael podszedł do Jess i przytulił ją od razu.
-Strasznie
mi przykro. Mogę coś jeszcze zrobić?
-Nie
dziękuję i tak dużo mi pomagasz.
-Kiedy
chcesz lecieć?
-Jutro...
-Polecisz
moim samolotem.
-Ale...
-Koniec
kropka Lucas odwiezie Cię jutro na lotnisko.
-Michael
naprawdę Ci dziękuję.
-Nie
ma za co.
-Tak
tylko kto teraz Ci będzie gotował?
-O
mnie się nie martw, poradzę sobie.- podeszłam do nich.
-Może
mogłabym na te kilka dni zostać i...-popatrzyłam na nich
niepewnie. W sumie nie wiem dlaczego to zaproponowałam, czułam że
muszę to zrobić, a raczej bardzo chcę. To była spontaniczna
decyzja.
-Ale
to nie będzie dla Ciebie kłopot?
-Chętnie
się wami zajmę, gotować też umiem więc nie ma problemu. I tak
miałam wziąć sobie wolne w pracy.
-No
to widzę, że mam godną zastępczynię.- Jessica uśmiechnęła się
do nas.
-W
takim razie już wam nie przeszkadzam.- puściła mi oczko i wyszła.
-Jesteś
pewna w 100%? Nie chciałbym Cię do niczego zmuszać.
-Michael
sama to zaproponowałam i tak jestem pewna.
-Dziękuję,
że jesteś.- przytulił mnie. W tym momencie do sypialni wparował
Mac, oczywiście bez pukania.
-No
proszę, proszę. Nie przeszkadzam?- założył ręce na klatce
piersiowej.
-Przyszedłeś
po coś konkretnego?
-Skoro
Victoria zostaje na noc to pomyślałem, że mogłaby spać w moim
pokoju. Mam duże łóżko.-zaśmiałam się.
-Ja
mam większe łóżko, a tak poza tym Victoria zostaje na kilka dni.
-Oooo
to super jak Ty będziesz całe dnie w studiu to ja się nią zajmę.
-Tak
się składa, że nie będę w studiu, bo mam wolne.
-Cholera,
a już myślałem..
-Czekaj,
czekaj. Przecież Ty wracasz jutro do domu.
-Mama
do mnie dzwoniła i powiedziała, że jak nie chcę to nie muszę
jechać z nimi do Francji.
-I
co jej odpowiedziałeś?
-Nooo
oczywiście, że zostaję.- uśmiechnął się, a Michael westchnął.
-Idź
spać, bo jest już późno.- otworzył mu drzwi.
-No
idę, dobranoc Vicki.- pomachał mi.
-Dobranoc.-
roześmiana pokręciłam głową. Przed snem postanowiliśmy obejrzeć
jakiś film, padło na horror.
-Uwielbiam
horrory.- rozsiadłam się wygodnie.
-Zobaczymy.
Po godzinie będziesz płakała żebym to wyłączył.- jak zwykle
pewny siebie.
-Twoje
niedoczekanie.
1godzinę
później...
Siedziałam
wtulona w ramię Michaela trzymając się kurczowo jego koszulki.
Nagle coś skoczyło na małą dziewczynkę w filmie. Zakryłam oczy,
a ona zaczął się ze mnie śmiać.
-Nie
śmiej się ze mnie.- syknęłam.
-No
przecież nie z Ciebie się śmieję tylko z filmu.- spojrzałam na
niego z politowaniem.
-Chcę
mi się spać.- ziewnęłam.
-To
kładź się.- wskazał na swoje łóżko. Podniosłam jedną brew do
góry.
-Żartowałem
przecież. Chodź pokaże Ci Twój pokój.- weszliśmy do pokoju
obok. Nie różnił się prawie niczym od sypialni Michaela, prócz
tego, że był w odcieniach pudrowego różu, zdawał się być
mniejszy i nie miał telewizora. Za to posiadał piękny balkon z
jeszcze piękniejszym widokiem. Czułam się jak w komnacie
królewskiej.
-Podoba
Ci się?
-No
pewnie, jest prześliczny.
-W
takim razie kolorowych snów. Też idę już spać tylko...
-...tylko?
-No
może jakieś buzi na dobranoc?- przygryzł wargę. Podeszłam do
niego i dałam całusa w policzek.
-Teraz
jesteśmy kwita?
-Teraz
tak.
-Dobranoc.
-Dobranoc.-wyszedł,
a ja położyłam się do łóżka. Było tak wygodne i mięciutkie,
że zasnęłam od razu.
*****
Jestem kochanie Ty moje wrednie i niedobre!
OdpowiedzUsuńOgólnie to opierdolę Cię na wstępie (tak dla tradycji xD), że masz dodawać częściej i mnie nie wkurwiaj nawet bo wiesz, że ze mną się nie zadziera xD
Ogólnie to się tak dzisiaj uśmiałam, że od razu humor mi się poprawił xD
Uwielbiam Maca!
Jest skurwiel ale słodziak przy okazji, Michael się na niego wkurza ale widać, że się uwielbiają ;333
Akcja z butelką i buziakiem genialna! Haha i ten zadziorny Jackson, który tylko czekał na ten moment xD
No i tekst Maca: Dziecko ma was uczyć jak się to robi?
Rozjebałaś mnie tym dzisiaj xD W sumie takie czasy, że dzieci więcej wiedzą niż dorośli, no ale co zrobić? XD
Ja za taką akcję w basenie to bym tak Michasiowi grzmotnęła, że by dno oglądał z bliska. Ty ale patrzmy na to z tej strony: Jeden ruch Michasia- a jak się dziewczynie juz mokro zrobiło xD Dosłownie xD
Ale nie zmienia to faktu, że ja bym się wkurwiła. Viki powinna mu zrobić za to taką 'Uwolnić Orkę', że by się obsrał.
No ale i tak go kochamy i co by nie zrobił to jest cudowne i kochane xD Nie spodziewałam się, że Viki bd chciała zostać na kilka dni... No ale oczywiście jestem jak najbardziej za, więc cieszę się jak głupia ;333
Jedyny moment w rozdziale, gdzie nie było mi do śmiechu to jak siedzieli na tym drzewie i Mike opowiadał jej o ojcu i dzieciństwie... Każdy potrzebuje czasem się wygadać i dobrze, że powiedział Viki.
Nom to ten tych buziaków ja więcej poproszę! xD
Plemniki się przez ślinę nie przenoszą więc nie oszczędzaj nam tutaj xD
Pozdrawiam!
Dużo weny,
Twoja zjebana mózgowo Patrynia;*
PS: teraz już wiem czemu pytałaś mnie o te pozycje seksualne xD
Na pieska!
Osz Ty mendo koniec z edukacją!!! xD <333
Hejka Basiu! ❤
OdpowiedzUsuńMam przez Ciebie kompleksy, jak patrze na długość swojej notki i wchodze na Twojego bloga gdzie notka jest długości mojej lektury szkolnej. Widać ile wkładasz serca w notke i to się chwali. ❤
Dziś dzień zaczęłam zajebiście, lałam, po prostu lałam. I co chwile takie depresyjne połączenie ze śmiechem "NIEEE".
Notka wyszła Ci cudnie, jestem pod ogromnym wrażeniem. No po prostu w każdej notce rozpierdalasz system. Ja się przenosze do innego, zakurwiastego świata i nie mam ochoty z niego wychodzić. Naprawde.
Scena w Neverlandzie.. Wiesz ile na to czekałam? I się nie zawiodłam.
Te całusy i przytulasy, a główny punkt programu Mac i jego pomysły. Dziś mu podziękuje za ten pomysł z całusem. Jeszcze Victoria będzie mu dziękować. A reakcja Michaela była najlepsza - zadowolony jak nigdy, może jakby Mac'a nie było ty by sobie na więcej pozwolił. :D 😏😏😏
Szkoda mamy Jess, ale za to Victoria pobaluje dłużej z Piotrusiem w Nibylandi. Ojjj się będzie działo. Zadzwonie do Niny, niech zamawia prezerwatywy, mogą się przydać na ten.. No.. Kondom Czeleńdż XD
Ja na miejscu Victorii odegrałabym się za ten basen i do jakiegoś posiłku dodała lek na sraczke. 8)
Jak mówiłam notka świetna! ❤❤
Przepraszam za wylewny komentarz, inaczej po takich 'doznaniach' nie potrafie.
Wygląd blożka cudny, kolor różowy jest ładny, jak to Patrynia mówi jest jasno i przejrzyście :)
Czekam z niecierpliwością na następną notke! ❤
Masyy wenyyy! :*
Pozdrawiam, Miłej niedzieli życze :*
Marysia :**