Witajcie
robale moje kochane!
Fajna
nazwa nie? XDD Niby internet mi nie działa i nic się nie chcę
załadować, ale blog mi chodzi i rozdziały się wstawiają chociaż
piszę, że błąd jakiś tam jest. To się nazywają czary :D Nie
przepraszajcie mnie za długie komentarze. Ja sama staram się pisać
długie komentarze co niektórzy wiedzą i wiem jaka jest ważna
opinia czytelnika, bynajmniej dla mnie. I powiem Wam, że te Wasze
komy jeżeli o długość chodzi można o kant dupy rozbić XDDD
Żarcik <33333 Mam taką prośbę do anonimków, bo wiem, że i
tacy tu się czają. Na prawdę napiszcie chociaż słowo. Nie wiem
na przykład co Wam się podoba, a co nie i nie chodzi mi o błędy
ortograficzne, interpunkcyjne itd. tylko o treść. Na prawdę
czasami mogę zapomnieć przecinka, ale jak znajdę błąd to od razu
poprawiam. Więc teraz zaznaczam, że nie radzę pisać komentarza
typu : Zapomniałaś o przecinku, albo kropce, albo kropką nad „z”.
Idealnie pisać nigdy nie będę w życiu nie dałabym tego
opowiadania pani od polskiego, bo wszystko na czerwono by mi
pozaznaczała. Znowu się rozpisałam, ale Ci którzy mnie znają
wiedzą, że ja lubię dużo mówić, a już zwłaszcza pisać :D Jak
zobaczyłam w moim „kochanym” zeszycie jaka jest długość notki
to się przeżegnałam, bo w porównaniu do ostatniego rozdziału
naprawdę ten BYŁ krótki jak nie powiem co XDD Ale jak ja siadam
przed komputerem to dostaję nagłej weny co mnie bardzo cieszy i co
nieco dopisałam. Rozdział dupy nie urywa innych części ciała
również, ale nie jest zły. Mnie się podoba, ale mogę Wam
powiedzieć, że 11 rozdział, a raczej jego początek będzie bardzo
interesujący, ale nic więcej nie mówię. W ogóle się nagadałam,
przepraszam.
Zapraszam
do czytania i KOMENTOWANIA !!! :***
******
Te
kilka dni w Neverlandzie minęło bardzo szybko, ale gdy ktoś
świetnie się bawi czas niestety nie zatrzymuję się w
miejscu. Dzięki Michaelowi i Macowi przypomniałam sobie najlepsze
lata mojego życia. Dzieciństwo...gdyby ktoś miesiąc temu
powiedział, że będę bawić się w chowanego z Michaelem Jacksonem
i łazić po drzewach nazwałabym go niedorozwiniętym umysłowo
człowiekiem, ale każdy dorosły ma w sobie dziecko tylko nie chce
tego pokazać, bo uważa to za coś głupiego. Co innego Michael,
który ma szalone pomysły i często zachowuję się jak dziecko, ale
kiedy trzeba potrafi być poważny. Ja mam 25 lat, jestem dorosłą
kobietą i to znaczy, że mam być sztywna jak kołek i nie bawić
się wganianego, bo to nie wypada w moim wieku? To co w taki razie
wypada?Jestem pewna, że każdy z takich poważnych biznesmenów w
garniturach zmieniło by się po jednym spędzonym dniu na zabawie w
tej bajkowej krainie. Dzisiaj wraca Jessica i razem z Michaelem
postanowiliśmy upiec tort i przy okazji się powygłupiać.
-Gdzie
Mac?- spytałam Michaela, który właśnie wszedł do kuchni.
-Włączyłem
mu bajki, żeby się nie nudził.
-Niech
zgadnę Kaczor Donald?- oparłam się o blat.
-Nie,
Scooby Dooby Doo. Wiesz duchy i te sprawy. Uwielbia tą bajkę.
-Myślałam,
że on kocha Kaczora Donalda.
-Już
nie. Przed chwilą stwierdził, że nie będzie oglądał Kaczora, bo
to bajka dla cieniasów, on przecież jest facetem.- wybuchnęliśmy
śmiechem.
-To
co robimy ten tort?- zapytał ochoczo zacierając ręce.
-Tak
tylko najpierw powiedz mi gdzie znajdę fartuchy.
-Fartuchy!
No tak, przygotowane już są. Poczekaj zaraz wracam.- wybiegł z
kuchni i po chwili wrócił z dwoma różowymi fartuszkami w
ręku,podał mi jeden. Gdy zobaczyłam napis na nim zaczęłam się
śmiać.
-Seksowna
Lancaster? A Ty co masz?- założył go i zrobił piruet.
-Seksowny
Jackson.- przeczytałam, a po chwili parsknęłam śmiechem- Skąd to
wziąłeś?
-A
nie ważne, nie musisz wszystkiego wiedzieć. Podoba Ci się chociaż?
-Ale
mój czy Twój?
-Oba.-uśmiechnął
się.
-Są
świetne. Nie wiem skąd Ty masz takie pomysły.
-I
nie chcesz wiedzieć.- puścił mi oczko, założyłam fartuszek.
-Okej,
wyciągnij z lodówki składniki. Wiesz jakie?
-Tak
robiłem już tort nieraz.- wyszczerzył się.
-Mhmm
i pewnie zakalec wyszedł.- mruknęłam pod nosem.
-Słyszałem.-
wychylił się i pogroził mi palcem, na co pokazałam mu język.
Wszystko położył na blacie, a ja wyciągnęłam dwie miski i
mikser.
-Ty
zrobisz krem, a ja biszkopt.
-Nie
ma problemu.- od razu zabrał się do roboty.
-Na
pewno wiesz jak?- zaśmiał się.
-Tak
na pewno, nie wiem dlaczego tak we mnie nie wierzysz. Co w tym
dziwnego, że Michael Jackson gotuje?
-Nic
dziwnego, tylko boję się, że „niechcący"-zrobiłam
cudzysłów w powietrzu- coś Ci nie wyjdzie.
-Powiadam
Ci niewiasto, że nikt nie robi lepszego kremu czekoladowego niż
ja.- zaśmiałam się.
-Ocenę
końcową zostaw mi.
-Jeszcze
będziesz prosiła, żebym Cię nauczył taki robić.
-Zobaczymy
pewniaku.- zajęłam się przygotowywaniem masy na biszkopt, a
czasami zerkałam jak idzie Michaelowi. Jutro wracam do domu, bo
muszę się spakować. Wyjeżdżam na dwa tygodnie do Chicago. Nie,
nie na wakacje. Sprawy służbowe, a dokładniej projekt dla Pauli
Abdul.
-Mike...
-Tak?-spojrzał
na mnie.
-Jutro
wyjeżdżam.- zmarszczył brwi.
-Wyjeżdżasz
gdzie?- odłożył mikser.
-Wiesz
wyprowadzam się i raczej już się nie zobaczymy.- powiedziałam z
udawanym smutkiem. Wybałuszył oczy.
-Co?!!
-Ale
miałeś minę!- zgięłam się w pół cały czas się z niego
śmiejąc.
-Żartownisia
patrzcie państwo!
-Ej
no nie dąsaj się Królu.- pogłaskałam go po włosach.
-Foch.-
rzucił i obrócił się do mnie tyłem, zaśmiałam się.
-Jak
będziesz się obrażał to będę Cię nazywać King Of Złote
Kalesony.
-Tylko
nie złote kalesony.- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
Wiedziałam, że to podziała.
-A
co książkę piszesz?
-Tak
piszę już od miesiąca o Tobie.- wyszczerzył się.
-To
możesz napisać, że jadę do Chicago na dwa tygodnie, zająć się
ogrodem Pauli.
-Na
dwa tygodnie?! Musisz?- spojrzał na mnie smutno.
-Michael
muszę, ale nim się obejrzysz będę z powrotem.
-I
kogo ja będę teraz podrywał?- zaśmiałam się.
-A
znajdziesz sobie jakąś Dirty Dianę. Na dwa tygodnie musi Cię
zadowolić.
-Ale
ja wolę Ciebie, a nie jakąś tam Dianę.- uśmiechnął się
słodko.
-Zjadłem
banana nooo...Zjadłem banana nooo...Zjadłem ba na na nooo. Dobry
był! -to był Mac i jego przeróbka Dirty Diany. Zaczęłam się
śmiać.
-Mac
czy Tobie się nudzi? A może zadzwonimy do Twojej mamy i pochwalimy
się jaki jesteś grzeczny!- krzyknął Michael.
-Ale
ta wersja jest lepsza niż ta Twoja Dirty coś tam. Ty mnie słuchaj
lepiej na tym wyjdziesz. Jakbyś umieścił taki kawałek na płycie
rozchodziłaby się jak świeże bułeczki, a na Ciebie mówili by
nie Król Popu tylko Król bananów HAHAHAHAHAHAHAHA!
-Zaraz
dostaniesz bananem po łbie jak chcesz. Oglądasz te bajki to oglądaj
i się nie udzielaj!
-Jackson
żeby ktoś Ci tego banana nie wsadził w dupę!
-Boże
po kim to dziecko jest takie wredne?- westchnął i złożył ręce
jak do modlitwy.
-Mike
nie denerwuj się, on żartował.- poklepałam go po ramieniu.
-Te
jego żarty mnie do grobu wpędzą, a ja nie mam jeszcze
trzydziestki.
-No
wiesz...
-Sugerujesz,
że jestem stary?
-Tak,
ale jary. Jeszcze.- puściłam mu oczko.
-Jary
to ja jestem w szczególności.- uśmiechnął się bajerancko.
-Dobra
kończ ten krem, bo ciasto wkładam już do piekarnika.
-Krem
już gotowy. Możesz spróbować.
-Wiesz
trochę się boję. Cholera wie czego Ty tam dosypałeś.
-Nic
szczególnego prócz trutki na szczury.
-Ha
ha ha.- zaśmiałam się sarkastycznie. Wzięłam łyżkę i
spróbowałam czekoladowej masy. Skrzywiłam się.
-I
jak? Co ty się tak krzywisz?
-Boże
ohyda!
-Nie
możliwe...no.. przecież. Robiłem tak jak zawsze, ale...- jąkał
się, a ja wybuchłam śmiechem.
-Ty
kłamczucho!
-Hahaha,
uwielbiam Twoje przerażone miny hahaha...
-Czy
Ty coś brałaś, albo coś wąchałaś?- spytał podejrzliwie i
podszedł do mnie.
-Tak
muszę ograniczyć kontakty z takim jednym Jacksonem, bo przez niego
mi odwala.
-Tak
najlepiej zwalić całą winę na biednego...
-...biedaku
już nie gadaj tyle tylko szybko kończymy ten tort, bo za trzy
godziny przyjeżdża Jessica, a my w proszku.- rzuciłam pospiesznie
widząc, która godzina. Biszkopt po pół godzinie był gotowy i
zostało tylko przełożyć go kremem i udekorować bitą śmietaną
i owocami. Kroiłam mango, gdy nagle poczułam na szyi i
ramieniu
coś mokrego i lepkiego.
-Michael!-odwróciłam
się w jego stronę.
-Co?
-Co
Ty wyprawiasz?
-Sprawdzam
czy ta śmietana nie jest przeterminowana.
-Tak
i musiałeś mnie nią wysmarować?
-No
tak, bo muszę chyba ją jakoś spróbować.
-Chcesz
ze mnie jeść bitą śmietanę?-spojrzałam na niego jak na debila
po czym zaczęłam się śmiać, oparłam się o blat, a on stał
naprzeciwko mnie.
-Dokładnie
tak.- przysunął się bliżej opierając ręce o blat, tym sposobem
odbierając mi drogę ucieczki.
-I
nie możesz jej...
-...nie,
bo na Tobie lepiej smakuje.- nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć
Michael dosłownie zaczął zlizywać ze mnie śmietanę, tak wiem
jak to brzmi. Poczułam dreszcze na całym ciele, czułam się
dziwnie, bo to nie była komfortowa sytuacja, ale po chwili zaczęłam
się chichrać.
-Przestań,
bo mnie to łaskocze!- zaczęłam się wiercić.
-Zachciało
Ci się nagle bitej śmietany?- odsunął się delikatnie, ale wciąż
był blisko.
-Ale
bita śmietana nie służy tylko do jedzenia.- poruszył zabawnie
brwiami.
-Tak
ciekawe do czego jeszcze.- spojrzałam na niego z uśmiechem. Sama
dziwiłam się, że moja nieśmiałość nagle zniknęła, stałam
się bardziej wylewna, a może po prostu się zmieniłam?
-Powiem
Ci z własnego doświadczenia, że może ona dać więcej radości
niż tylko jedzenie.- cały czas dwuznacznie się uśmiechał.
-Taki
ekspert z Ciebie? Bardzo ciekawe wnioski i jeszcze z własnego
doświadczenia. W takim razie duże masz to doświadczenie...
-Nie
wierzysz mi?
-No
jakoś nie za bardzo.- pokręciłam głową, postanowiłam się
trochę z nim podroczyć.
-Wiesz
zawsze mogę Ci zademonstrować niedowiarku.
-Proszę
bardzo czekam na tą demonstracje.- mierzyliśmy się przez chwilę
wzrokiem. Zaśmiał się.
-Najpierw
praca później przyjemności.- stchórzył.
-Jak
wolisz.- rzuciłam obojętnie i wydostałam się z jego uścisku.
Wzięłam tą jego śmietankę po czym wylałam całą jej zawartość
na jego idealnie ułożone włosy.
-Miałeś
rację bita śmietana może dać więcej radości niż tylko
jedzenie. Wyglądasz fenomenalnie.- dorobiłam mu jeszcze brodę-
Teraz wyglądasz jak święty Mikołaj.- na mojej twarzy cały czas
gościł szeroki uśmiech.
-Zrobiłaś
ogromny błąd i ja bym na Twoim miejscu nie spał dzisiaj spokojnie.
-Bla
bla bla. Już to widzę, zamknę się od środka i nawet nie
wejdziesz do mojej sypialni.
-Nie
zapomnij, że mam klucz do każdego pomieszczenia w tym domu.
-A
Ty nie zapomnij, że groźby są karalne.- wystawiłam mu język.
-Oooo
bita śmietana to widzę, że gorąco było.- usłyszeliśmy nagle
głos Mac'a, który nie wiadomo skąd się tu pojawił. Mam nadzieję,
że nie widział tej sytuacji przed chwilą. Spojrzeliśmy w jego
stronę.
-Bardzo
gorąco.- odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, a blondyn spojrzał
na nas jak na podejrzliwie. Zaczęliśmy się śmiać nie wiadomo z
czego.
-Jak
dzieci...- westchnął teatralnie chłopak.
-Odezwał
się dorosły. Co bajki Ci się już znudziły?
-Ileż
można bajek oglądać? A poza tym musiałem sprawdzić co robicie.
Ale jak Jackson wysmarowany to jest dobrze.
-Zapomniałeś
chyba kogoś pochwalić.- przypomniałam.
-Przepraszam
świetna robota Vicki, jestem z Ciebie dumny.- przybiliśmy sobie
piątkę.
-Mac
pomożesz mi dokończyć tort? Bo Michael musi się chyba umyć.-
zaśmiałam się z jego miny. Chłopak ucieszył się od razu i
zabraliśmy się szybko do roboty, bo do przyjazdu Jess zostało mało
czasu.
*********
-Nie
marudź tylko wcinaj lepiej, bo jak zaraz Mac przyjdzie to nic
niezostanie.
Usiedliśmy
wszyscy w ogrodzie oprócz tego małego rozrabiaka, który postanowił
spędzić pół dnia w basenie. Zapomniałam wspomnieć, że
przyjechała także Janet.
-Jutro
premiera Bad, denerwujesz się?
-Jasne,
że się denerwuję. Wiesz dobrze, że zależy mi na opinii fanów.
Minęło aż pięć lat od wydania Thriller'a i nie wiem czy uda mi
się pobić liczbę sprzedaży.
-Jeszcze
w to wątpisz? Przecież słyszałam te piosenki, są genialne.-
powiedziałam pewna siebie. Spojrzał na mnie dziwnie.
-Chyba
jesteś pijana.- palnął.
-Co?-zaśmiałam
się.
-No,
bo mówisz, że moje piosenki są genialne.
-Widzicie
co ja z nim mam? Jak nie mówię nic to się obraża, że go nie
doceniam, a jak chwalę jego piosenki to gada, że pijana jestem i to
po jednej lampce wina. Jemu nie dogodzisz.- zwróciłam się do
dziewczyn. Zaśmiały się.
-Ładna
była by z was para.- uśmiechnęła się Jan.
-Zgadzam
się.- druga mądra się odezwała.
-A
ja nie!- krzyknął Mac z basenu- Vicki jest dla niego za
dobra!-wybuchnęliśmy śmiechem, a Mike naburmuszony rzekł:
-Siedzisz
w tym basenie to siedź, bo zaraz tam pójdę i Cię utopię!
-Muszę
was rozczarować jesteśmy TYLKO przyjaciółmi.- wywróciłam
oczami. Nie rozumiem ile można powtarzać w kółko i to samo. Czy
my nie wyglądamy jak przyjaciele?
-Michael
też tak uważa?- spojrzałyśmy na niego. Ten w odpowiedzi
uśmiechnął się po czym wziął kieliszek z winem i wypił go
jednym chlustem. Co wywołało kolejną falę śmiechu. Siedzieliśmy
do późna rozmawiając i pijąc. Mac zjadł za dużo tortu przez co
bolał go brzuch. Co zrobił Michael? Naśmiewał się z niego i
powiedział, że to za karę. Oni są niemożliwi. Janet wróciła
taksówką do domu, a każdy rozszedł się do swoich pokoi. Wzięłam
gorącą kąpiel i położyłam się spać, sen przyszedł od razu.
Alkohol zrobił swoje. Koło godziny 2 w nocy obudziłam się
przewracając się z boku na bok. Nie mogłam usnąć więc
postanowiłam zejść na dół. Założyłam szlafrok i bezszelestnie
wyszłam z sypialni. W kuchni paliło się światło, a przy stole
siedział Mike był odwrócony tyłem więc mnie nie widział. Na
stole zauważyłam dwa
opakowania
tabletek. Przetarłam zaspane oczy.
-Michael?-
wstał gwałtownie i chciał wyjść, ale go zatrzymałam. Usiadł z
powrotem, a ja klęknęłam przed nim.
-Co
się dzieję?- próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale
miał spuszczoną głowę.
-Nic...-szepnął.
-Jak
nic? Przecież widzę, nie ściemniaj.
-Eh...nie
mogę zasnąć i głowa mnie strasznie boli.
-Denerwujesz
się jutrem?- pokiwał głową.
-Długo
masz kłopoty z bezsennością?
-Jakiś
miesiąc.
-A
głowa?
-To
przez wypadek 4 lata temu na...
-...planie
pepsi.- dokończyłam, a on znowu pokiwał głową.
-Michael
musisz iść do lekarza. Nie możesz tego bagatelizować, a
tabletkami nic nie zdziałasz. Po za tym piłeś alkohol.
-Wiem,
ale...
-Chodź.-złapałam
go za rękę i zaprowadziłam do jego sypialni. Zdziwił się, ale
nic nie mówił. Położyłam się do łóżka, a on stał i się na
mnie patrzył.
-Będziesz
tak stał i się patrzył? Z kobietą nigdy nie spałeś?- zaśmiał
się i położył obok mnie.
-Gdzie
się podziały Twoje czułości?- nie wiedział o co mi chodzi,
westchnęłam. Przysunęłam się do niego i ułożyłam głowę na
jego torsie i przytuliłam się do niego jak do pluszowego miśka.
Znowu zachichotał.
-Nie
ciesz się tak, muszę Ci pomóc skoro sam nie potrafisz..
-Dziękuję.-pocałował
mnie w czoło i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
******
PS:
Tak wiem macie dosyć już moich wywodów, referatów i w ogóle
biadolenia xD Ale chciałam nawiązać jeszcze do końcowej sceny,
żeby było jasne dla niektórych osób to może się wydawać chore.
Kobieta i mężczyzna, którzy tylko się przyjaźnią w jednym łóżku
przecież to nienormalne nie? Jak widać w moim opowiadaniu wszystko
jest możliwe, a Victoria po prostu sama postanowiła pomóc
Michaelowi. Chyba lepszy taki sposób niż branie prochów? Co do tej sceny ze zlizywaniem śmietany...czyż to nie było słodkie?! :D Wiem, że rozdział krótki,
ale uwierzcie mi był jeszcze krótszy <3333
Heejka! ❤
OdpowiedzUsuńŚmietana śmietaną, ale nic nie pobije banana w dupie. Ja jak sobie czytam opowiadania to jestem zawsze pełna podziwu świetnym pomysłom autora. To jest takie ekscytujące, ale zarazem bardzo motywuje by wykombinować też coś fajnego.
Notka wyyyszła Ci cuuuudnie!
Ta akcja ze zlizywaniem śmietanki mnie zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. Nie sądziłam, że Michael odważy się na taki, dość erotyczny ruch. No nie oszukujmy się, raczej zakochani ludzie tak se o nie zlizują z siebie produktów spożywczych, a robią to z podtekstem. Jednakże mi się bardzo podobało, ja jestem taka, że zwracam uwagę na takie niezauważalne w gruncie rzeczy drobnostki - to jak wtedy Michael zagrodził jej przejście i się do niej przyklei - to takie piękne! Uwielbiam takie momenty nieświadomej bliskości, kiedy odziałują zmysły i kieruje bohaterami dziwna siła. Michael zrobił to specjalnie, ale i tak mnie to strasznie podjarało. Tak to dobre określenie, mnie takie sceny jarają.
Mac z bananem znów mnie przekupił.
Martwie sie od Michaela, motyw leków jest dość często stosowany w FF o Mike, ale za każdym razem jest w tym coś takiego przykrego. I fajnie, że na tle całej zabawy pokazujesz też problemy Mike, z którymi na co dzień się borykał.
Czekam z niecierpliwością na nexta! :*
Życze masy weny! :***
Pozdrawiam ❤
Heyo!
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału.
Co do tego, pękałam ze śmiechu przez cały rozdział.
Mac uwielbiałam go i będę uwielbiać. Ten ma cudowne pomysły.
Akcja ze bitą śmietaną zaskoczyła mnie, ale dość pozytywnie. Nie podejrzewałam, ze Michael jest taki odważny XD.
Mac skradł w tym rozdziale moje serducho Uwielbiam go ' Zjadłem banana nooo'
Cudo.
Rozdział wyszedł ci rewelacyjnie.
Co do sceny z lekami, to smutne , że Michael musiał tak cierpieć. Przez tą głupią reklamę..
No nic, czekam na kolejny rozdział.
Przepraszam za błędy
Pozdrawiam
Baaasiuu Baaasiuu Basieeeńkoo *słodzi, aby Basia nie zabiła xd*
OdpowiedzUsuńJestem! Notka wyszła Ci cudownie, tylko czemu krótko? :( Scena z gejem cudowna XDD Prawdziwy Majk by się uśmiał XD
MAC jest słodki XD
Ale mnie rozwaliłaś akcją z Jermem we wczesniejszych notkach... gupia Mad. GUPIA! -.- Zdradzila Michaela... GUPIA. Idiotka xd Haha XD MAJK XDD Zlizywanie śmietany z twarzy Vic- meega. *-*
Czekam na nn I nie lej mnie wiesz za co
Ważka. :)
No i jestem <3
OdpowiedzUsuńA myślałam, że nie dam rady dzisiaj skomentować xd
Wybacz za to opóźnienie, ale latam pokoj-kibel co chwila, sama wiesz dlaczego xd
Patrynia ma dzisiaj chyba kaca życia xD
Połączenie kremu czekoladowego, bananów z bitą śmietaną i Jacksonem brzmi jak jakiś dobry pornol, więc ja się na to pisze xd
Oczywiście rozdział zajebisty, śmiałam się jak głupia XD ja bym na miejscu Viki to się wgl cała ta śmietaną uwalila, jej by było dobrze i Michaś by był najedzony xd
patrz przyjemne z pożytecznym XD
A Mac by miał niezły pokaz kulinarny xd to lepsze niż te żele durexa xd
Te tabletki to ja bym MJ w dupe wsadzila zamiast tych bananów! Michaś potrzebuje bliskości i to widać, po tym jak zasnął u boku Viki...
No nic pozdrawiam <333
Jak coś niejasne lub walnelam błędy to wybacz, ale kac morderca nie ma serca xddd
Ps: wybacz za ten "tydzień miłości", ale gdy dzisiaj rano przeczytałam co ja takiego wczoraj biadoliłam,no to słowo się rzeklo, a koniarza słowo jest święte :3
Ale tylko na tygodniu się skończy. Obiecuje !!! Co to dla Ciebie?xD
Ale możesz skrócić męki wiesz w jaki sposób xd
Pozdrawiam<33333:****