28 maja 2016

Rozdział 26. cz 2. Przecież każdego interesuje jaki Michael Jackson jest w łóżku.

Witam!
Skarby Wy moje kochane :D (tak muszę się trochę podlizać xD) Humor mam zjebany na cały weekend - większość Moonwalkers wie dlaczego. Pisałam drugą część rozdziału w nerwach, cała się trzęsąc (normalnie delirka) jak widać niektóre osoby potrafią nawet do takiego stanu doprowadzić człowieka. Ale mam dla Was dzisiaj przeprosinową niespodziankę :D Na koniec sobie pogadam jeszcze, tego wymaga sytuacja. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie dać takiego tytułu rozdziału XDDD Chciałabym jeszcze ogromnie podziękować Wam za tą liczbę wyświetleń, bez Was nie było by tego bloga <3
PS: Strasznie przepraszam wszystkich, że tak długo nie wstawiałam rozdziału. Na swoje wytłumaczenie mam to, że zrobiłam sobie pełno zaległości na blogach i wattpadzie, musiałam to wszystko po nadrabiać i dowiedziałam się, że mam trzy zagrożenia...ale ja wszystko poprawię! XD A po drugie no to był dla mnie mega trudny i ważny rozdział, chciałam choć raz napisać go porządnie, a nie byle jak „na kolanie” :) Dobra i tak wiecie co się będzie działo więc...ten..wszyscy czytają na własną odpowiedzialność! XD
Zapraszam do czytania i komentowania!
******
-Ale...co...Ty?- zakryłam usta ręką widząc jak Michael klęka przede mną, a w dłoni trzyma czerwone, małe pudełeczko by po chwili je otworzyć. Zaparło mi dech w piersiach na widok pięknego złotego pierścionka, który mienił się w blasku księżyca. Po chwili usłyszałam jego cudowny głos:
-Może nie jestem idealnym kandydatem. Brak mi paru centymetrów...We wzroście. Jestem dosyć kościsty, wybredny i w ogóle...Wiele razy się kłóciliśmy, ale to się zmieni. Jeśli tylko powiesz jedno króciutkie słowo, sprawię, że poczujesz się lepiej niż Afrodyta. Mówię to ja - Twój Hefajstos. Wyjdziesz za mnie, moja bogini?- przetwarzałam każdy wypowiedziany przez niego wyraz, a on uparcie wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi. „No zgódź się idiotko!”- usłyszałam irytujący głosik w mojej głowie.
-Nie tego się spodziewałam...- nie kontrolowałam tych słów. To było pierwsze co przyszło mi do głowy, mimo że brzmiało głupio, ale to prawda, niczego się nie spodziewałam... Michaelowi zrzedła mina, spojrzał na mnie zasmucony.
-Nie podoba Ci się?- widziałam te ogromne zawiedzenie w jego oczach- Czyli...- spuścił głowę.
-Tak...- wyszeptałam.
-Co?
-Tak!- krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Na jego twarzy momentalnie zagościł szeroki uśmiech. Wstał z klęczek i objął mnie mocno. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy, dopiero teraz uświadomiłam sobie co przed chwilą się wydarzyło.
*******
Kiedy powiedziała w końcu „tak” poczułem się najszczęśliwszym facetem na świecie. Tuląc ją w ramionach czułem jak bym trzymał w nich cały świat i już nigdy nie chciałem go puścić. Odsunąłem się delikatnie by dokonać jeszcze jednego małego szczegółu. Kiedy zakładałem na jej drżącą rękę pierścionek zauważyłem jak po policzku spłynęła jej pojedyncza łza.
-Skarbie dlaczego płaczesz?- odruchowo starłem ją kciukiem.
-Bo jestem szczęśliwa. Michael tak bardzo Cię kocham.- uśmiechnąłem się.
-Ja Ciebie też.- nasze twarze zbliżyły się do siebie by po chwili złączyć się w pięknym pocałunku. Nadal się całując upadliśmy na koc.


Wiedziałem co się zaraz wydarzy. Nie miałem wątpliwości, chciałem tego bardzo, ale nie nie byłem pewien czy Victoria jest już gotowa. Tak nawet w tej chwili mógłbym się opanować przed tym cholernym pożądaniem, przed wykorzystaniem jej uległości i skosztowania jej ciała, dlatego, że bardzo ją kocham.
-Kochanie...czy...Ty...- z niechęcią oderwałem się od jej słodkich warg, spojrzała na mnie z błyskiem w oczach- Na pewno tego chcesz?- spytałem ciężko dysząc- Bo jak nie, to ja...- przerwała mi.
-Zamknij się Jackson i rób to co do Ciebie należy.- nigdy nie widziałem w niej takiej stanowczości, zaśmiałem się w odpowiedzi i postanowiłem „robić to co do mnie należy”.
Victoria oplatała mnie ciasno udami w pasie. Zacząłem od jej czułych punktów, które miałem zakodowane w pamięci, jak mapę. Delikatne pocałunki na szyi i obojczykach by po chwili zjechać niżej, na dekolt. Lekko musnąłem językiem ścieżkę pomiędzy piersiami w nagrodę słysząc cichutkie westchnienie. Dłonią zacząłem masować jej udo, następnie wsuwając ją pod sukienkę. Jednym ruchem zdjąłem z niej część garderoby i rzuciłem daleko za siebie. Została tylko w samej koronkowej bieliźnie. Zlustrowałem jej ciało, które wyglądało nadzwyczajnie pięknie w blasku księżyca. Podniosła się i zaczęła rozpinać moją białą koszulę, guzik po guziku. Dotykając przy tym moich napiętych mięśni ramion, kiedy pozbawiła mnie już koszuli równie szybko zajęła się spodniami. Pociągnęła mnie za loki przez co delikatnie na nią upadłem znów rozpoczynając tortury na jej ciele. Moje ręce powędrowały do zapięcia od stanika.
-Cholera.- mruknąłem siłując się z zapięciem, które nie chciało ustąpić. Vicki wtuliła się w moja szyję i zaczęła chichotać. To nie było śmieszne, ani trochę. W pewnej chwili chyba za mocno go pociągnąłem, bo usłyszałem dźwięk rwącego się materiału.
-Ej to było mój ulubiony. Jak mogłeś?- spytała z udawanym oburzeniem.
-To nie była przecież moja wina...obiecuję, że kupię Ci nowy.- przygryzłem jej wargę, po czym wpiłem się w jej słodkie usta, językiem masując jej podniebienie.
Znów zacząłem całować każdy milimetr jej skóry, widząc jak wije się pode mną z rozkoszy, uśmiechnąłem się. Szyja, ramiona, piersi i brzuch, pieściłem ustami każdą część jej wrażliwego ciała. Robiąc każdą czynność kierowałem się tylko i wyłącznie sercem, wiedziałem, że ten pierwszy raz musi być wyjątkowy i utkwić w pamięci na zawsze. Nie przejmowaliśmy się tym co wypada nam robić, a co nie. Po prostu robiliśmy to co podpowiada nam serce. Nie spieszyłem się z niczym chciałem dać jej jak najwięcej rozkoszy, chciałem móc powoli delektować się jej rozpalonym ciałem. Kiedy zjechałem językiem na wewnętrzną stronę ud usłyszałem ciche jęknięcia i co raz szybszy oddech Victorii, która zacisnęła palce na moich barkach. Zębami zacząłem zsuwać dolną część jej bielizny. Wspiąłem się na górę by móc znów skosztować jej ust, jej policzki były lekko zarumienione co wyglądało bardzo słodko.
Powaliła mnie na plecy i tym razem to ona była na górze. Poczułem jak jej dłonie zjeżdżają po moim rozgrzanym torsie, co raz bardziej w dół, przejechała nimi po moim kroczu, zacisnąłem wargi. Zaczęła się ze mną droczyć co chwile dotykając mojego „przyjaciela” by chwilę potem wsunąć rękę pod ściągacz bokserek. Poczułem falę gorąca przebiegającą przez mój kręgosłup. Wyjąłem jej rękę i zwinnie obróciłem na plecy. To ona tu była najważniejsza i to jej miałem dać największą rozkosz. Ustami schodziłem niżej robiąc wilgotne ślady na jej skórze, w końcu dotarłem do najwrażliwszego miejsca. Za pomocą języka zacząłem pieścić jej delikatną skórę. Wplotła ręce w moje loki, pociągając za nie od czasu do czasu. Powtarzała moje imię jak modlitwę pomiędzy każdym westchnieniem co dawało mi ogromną satysfakcje, wiedziałem, że jest jej dobrze i bardzo mnie to cieszyło. Podciągnąłem się do góry wtapiając się w jej usta. Nasze oddechy były przyspieszone, a napięcie rosło z każda minutą. Zsunęła moje bokserki i oplotła nogami w pasie, czułem, że jest już gotowa, że to ten moment. Spojrzałem w jej głębokie bursztynowe oczy po czym wyszeptałem krótkie „Kocham Cię”. Po chwili nasze rozpalone ciała połączyły się w jedność. Nie myślałem o niczym...nie byłem w stanie myśleć. Nie istniało nic poza nią, to była nasza noc, nasza chwila, a nasze jęki były niczym śpiew zakochanych bez pamięci w
sobie ludzi. Z czcią całowałem każdy milimetr jej wilgotnego i drżącego pode mną ciała. Poruszałem się jak w tańcu, ruszając delikatnie biodrami by nie sprawić jej bólu. Poczułem jak jej dłonie zaciskają się na moich pośladkach, zwiększyłem tempo starając się by dalej robić to z wyczuciem i delikatnością. W żaden sposób nie chciałem zrobić jej krzywdy, więc traktowałem ją jak szkło bojąc się, że przez każdy mój gwałtowny ruch może się rozbić na milion małych kawałeczków. Cały czas podziwiałem jej nagie ciało, które lśniło od potu. Serce coraz bardziej przyspieszało swój rytm. Nasze ciała niemalże parowały. Ruchami
bioder zataczałem kółka, żeby dać jej jak najwięcej rozkoszy. W końcu nadszedł moment finiszu, Victoria wbiła paznokcie w mój kark. Przez nasze ciała przeszedł dobrze znany już dreszcz. Opadłem delikatnie na ukochaną, chowając twarz w jej mokrych włosach. Tkwiliśmy chwilę w nieruchomym uścisku, a ja nadal czułem jak cała drży. Leżeliśmy tak aż do chwili, w której nasze oddechy się nie uspokoiły. Oparła swoje czoło o moje i spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem. Pocałowałem ją namiętnie i przeturlałem się na plecy, automatycznie wtuliła się w mój bok przerzucając mi swoją nogę przez pas. Chwyciłem drugi koc, który leżał tuż obok mojej głowy i przykryłem nas.
-Byłaś...cudowna.- wydyszałem, kreśląc kciukiem niewidzialne znaczki na jej plecach. Zarumieniła się i schowała twarz w zagłębienie mojej szyi, zaśmiałem się.
-Ty też.- wyszeptała.
-Nie zrobiłem Ci krzywdy?- tak bałem się, że może dlatego mało mówi, bo zrobiłem coś nie tak. Podniosła się podpierając na łokciu, spojrzała mi w oczy dotykając mojego policzka.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo nic nie mówisz.- uśmiechnęła się nieśmiało.
-Nie wiem co powiedzieć...z wrażenia.- zaśmiałem się przyciągając do siebie bliżej.
-A nie żałujesz?
-Nigdy nie będę żałować tej nocy.- powiedziała poważnie i pocałowała moją pierś- Chodźmy już spać.- ziewnęła zamykając zmęczone oczy.
-Michael?
-Tak?
-Kocham Cię najbardziej na świecie.
-Ja Ciebie też...ja Ciebie też.- szepnąłem odgarniając jej długie włosy z czoła. Odpłynęła od razu do krainy snów. Ja nie mogłem zasnąć z napływu tych wszystkich emocji, więc wpatrywałem się w spokojną twarz pogrążonej w śnie Victorii. Mojej ukochanej...mojej narzeczonej.
*******
Obudziło mnie delikatne łaskotanie w łopatkę i powiew chłodnego wiatru na mojej skórze.
Odwróciłam się w stronę ukochanego. Otworzyłam jedno, a potem drugie oko i spojrzałam na rozpromienioną twarz Michaela.
-Wszystko mnie boli, nie wyspałam się, a Ty mnie jeszcze budzisz.- rzuciłam z wyrzutem robiąc „smutną minkę”. 
-To ma być dla mnie komplement?- wyszczerzył się, w tym momencie dopadły mnie wspomnienia z naszej wspaniałej nocy. Przygryzłam wargę uśmiechając się zalotnie, podciągnęłam się do góry i chwyciłam jego podbródek po czym złożyłam delikatny lecz namiętny pocałunek na jego ustach. To miała być odpowiedź na jego pytanie. Słońce grzało niesamowicie, ale wiał też chłodny wiaterek przez co nie było tak gorąco. Właśnie...po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie naga, mało tego ten kocyk za wiele nie zakrywał. Wyrwałam go Michaelowi i nakryłam się nim bardziej. Spojrzał na mnie rozbawiony.

-Ej mogłabyś się ze mną trochę podzielić, a poza tym co Ty...wstydzisz się mnie?- zaśmiał się, zmarszczyłam czoło.
-Nie śmiej się ze mnie. Jestem goła więc...logiczne, że...
-...ale ja już wszystko widziałem...chyba.- dodał po chwili, walnęłam go w ramię, przez co znowu zaczął się śmiać.
-Ale wtedy było ciemno.- skwitowałam chcąc zakończyć temat. Byłam przykryta po samą szyję, co musiało wyglądać komicznie patrząc na to, że Michaela zakrywa tylko skrawek koca. Tym razem to on mi go zabrał.
-Ej no!- zaczęliśmy nawzajem wyrywać sobie koc i się siłować. O nie, ja nie zamierzałam się poddać. Myśli, że jak jest facetem to wygra? Wcale nie jest taki silny, powaliłabym go jednym ruchem. Pociągnęłam za materiał tak mocno, że rozerwał się na pół, a Michael upadł na mnie ciężko dysząc. Strzelił szelmowski uśmiech i poruszył zabawnie brwiami.
-I co pani teraz zrobi?- spytał przygryzając wargę w seksowny sposób wodząc oczami po całej mojej twarz, jego wzrok w końcu zatrzymał się na moich ustach.
-Rozerwałeś koc, głupku.- postanowiłam zwalić wszystko na niego.
-To Ty go rozerwałaś i teraz nie mamy nic do przykrycia, byłaś bardzo niegrzeczna i spotka Cię surowa kara.- w jego oczach dostrzegłam dobrze mi znany błysk. Doskonale wiedziałam co ma na myśli. Zarzuciłam mu ręce na kark.
-Mam się bać?
-Mhmmm.- wymruczał przygryzając płatek mojego ucha. Jego ciepły oddech przyprawiał mnie o dreszcze.
-Ale chyba nie będzie bolało?- zaśmiał się.
-Nie, będzie bardzo przyjemnie.- wzięłam jego twarz w swoje dłonie całując gorąco w usta.
******
Jechałam właśnie samochodem w stronę centrum na spotkanie z Alex i Niną. Był weekend więc miałam wolne, Michael musiał jechać na cały dzień do studia, a ja nie chciałam nudzić się sama w pustym domu. Zaparkowałam auto w podziemnym parkingu i ruszyłam do głównego wejścia centrum handlowego. Zrobiłam sobie mocny makijaż i wzięłam okulary przeciwsłoneczne, które zakrywały mi pół twarzy - tak właśnie myślałam, że dzięki temu nikt mnie nie rozpozna. 
Nie chciałam i nie miałam czasu na przebrania w stylu Michaela. Odnalazłam naszą ulubioną kawiarnię, która znajdowała się na pierwszym piętrze i zajęłam stolik na samym końcu pomieszczenia. Ściągnęłam płaszcz, kładąc go na krześle obok i cierpliwie czekałam na przyjaciółki. Spojrzałam na mój serdeczny palec, który zdobił piękny pierścionek z brylantem. Zdjęłam go i zaczęłam oglądać z każdej strony, uśmiechając się sama do siebie. Nie mogłam spuścić z niego wzroku, był po prostu wspaniały, delikatny ale z wyraźną elegancją. Podejrzewam, a jestem wręcz pewna, że Michael nie wybierał go sam, widać w tym kobiecą rękę. Jednak nie były mi potrzebne żadne brylanty. Wyszłabym za niego, nawet jakby oświadczył mi się z tulipanem w ręce, kochałabym go nawet jeśli pracowałby jako mechanik samochodowy, nie mając przy tym milionów na koncie. Kochałabym go bez względu na wszystko. Zamknęłam na chwilę oczy, by móc odtworzyć w głowie jeszcze raz całą scenę, która do końca życia zostanie zakodowana w mojej pamięci. Niestety nie dane mi było na długo pogrążyć się we własnych myślach, bo z transu wyrwały mnie radosne głosy przyjaciółek. Otworzyłam gwałtownie oczy i jak najszybciej wsunęłam pierścionek na palec widząc jak Nina i Alex zbliżają się do stolika przy, którym siedziałam.
-No cześć dziewczyny.- rzuciłam witając się z nimi całusem w policzek. Złożyłyśmy zamówienia, a Nina zaczęła gadać jak najęta. Byłam do tego przyzwyczajona, ona zawsze dużo mówiła i zwykle jej słuchałam, ale nie teraz...Znowu się „zawiesiłam”, byłam strasznie rozkojarzona, a to za sprawą wspomnień, pięknych wspomnień z poprzedniej nocy i ranka. Na samą myśl o dotyku Michaela poczułam stado motyli w brzuchu, zrobiło mi się strasznie duszno, ale nie przejmując się tym dalej wpatrywałam się tempo w jeden punkt uśmiechając się przy tym delikatnie.
-Halo...ziemia do Victorii.- Alex pomachała mi ręką przed oczami. Oprzytomniałam w końcu prostując plecy i patrząc na nie wyczekująco.
-Co?
-Cały czas do Ciebie mówię, a Ty nawet na mnie nie spojrzałaś. Może pochwalisz się nam o czym tak intensywnie myślisz. I kto jest ważniejszy od nas?- obie patrzyły na mnie zaciekawione.
-O niczym nie myślę.- zachichotałam i zaczęłam bawić się włosami nawijając je sobie na palec. Nina spojrzała na mnie dużymi oczami.
-Zrobiliście to!- rzuciła takim tonem jakbym co najmniej kogoś zabiła. Spuściłam wzrok nie wiedząc co powiedzieć, oczywiście moje policzki od razu nabrały purpurowego koloru. Czy ja zawsze muszę się tak rumienić?
-I nawet się nam nie pochwaliłaś?!- spojrzałam na nią z politowaniem. Nie chciałam jej mówić, bo wiedziałam jaką zrobi z tego sensacje.
-Może mam Ci jeszcze szczegóły opowiedzieć?- pokiwała ochoczo głową uśmiechając się przy tym szeroko, Alex parsknęła śmiechem.
-Powiedz mi czemu Alex nie interesują takie rzeczy?
-Jak to nie? Przecież każdego interesuje jaki Michael Jackson jest w łóżku!- zirytowana powiedziała to na tyle głośno, że wszystkie osoby znajdujące się w kawiarni spojrzały na nas. Czułam na sobie ciekawskie, przeszywające spojrzenia. Od razu spuściłam głowę.
-Trzeba się ewakuować.- szepnęłam bojąc się, że każdy mnie już rozpoznał czego oczywiście nie chciałam. Rzuciłam na stół sto dolarów i jak najszybciej wyszłyśmy stamtąd, niemalże biegiem. Spojrzałam wkurzona na przyjaciółkę.
-Odbiło Ci?!
-O co Ci chodzi?
-Trzeba było głośniej się wydzierać. Niech od razu cała Ameryka się dowie, że spałam z Michaelem! Przyjadą dziennikarze, zrobią kilka zdjęć i jutro będziesz na okładkach pierwszych stron gazet. Tak bardzo tego chcesz?!- nerwowo wymachiwałam rękami. W pewnym momencie przestałam widząc ich miny, podążyłam wzrokiem w kierunku, którym się przyglądały. Okazało się, że chodzi o pierścionek zaręczynowy. Spojrzałam na ich zdziwione twarzy, które po chwili wypełnił ogromny uśmiech.
-Oświadczył Ci się?!- krzyknęły razem. Moje zdenerwowanie od razu minęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pokiwałam głową uśmiechając się przy tym. Rzuciły mi się na szyję.
-No w końcu ruszył tą swoją zajebistą, królewską dupę!- zaśmiałam się.
-No, ale opowiadaj wszystko od początku.- złapały mnie pod rękę i zaprowadziły na ławkę.
-Wczoraj po pracy Michael przyjechał po mnie i powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Jechaliśmy samochodem chyba z pięć godzin, ale dla tego widoku było warto...- rozmarzyłam się na chwilę.
-No, ale gdzie on Cię w końcu zabrał?- spytała podekscytowana Alex.
-Nad morze, dokładniej na piękną plażę. Nikogo nie było oprócz nas. Spacerowaliśmy brzegiem aż dotarliśmy na właściwe miejsce. Świece, szampan, a nad nami piękny zachód słońca...-dziewczyny słuchały jak zahipnotyzowane i ani śmiały się odezwać.
-Klęknął przede mną, wyjął pierścionek i wygłosił jakże epicką mowę.- zaśmiałam się przypominając sobie co dokładnie mi powiedział.
-A potem...- Nina poruszyła zabawnie brwiami. Pokręciłam rozbawiona głową
-Tak.
-Ej no powiedz cokolwiek. Ja ci zawsze mówię!- szturchnęła mnie.
-Nina daj jej spokój, ruszą tą swoją wybujałą wyobraźnią i sama domyśl się jak mogło być.
-Dziękuję, na Ciebie zawsze mogę liczyć.- przytuliłam się do ramienia Alex.
-Ja zawsze...
-....tak Ty zawsze jesteś chętna do opowiadania szczegółów ze swoich przygód, a ja
potem przez pół dnia nic nie jem, bo ilekroć patrzę na to jedzenie to przez oczami stajesz mi Ty ze swoim napalonym Włochem.
-E tam przesadzasz.- machnęła ręką. Na chwilę zapadła cisza, która nie trwała długo.
-Ale cokolwiek! No jaki on jest?- spojrzałam na nią z politowaniem- Ej widzę, że serio musiało być fajnie skoro Ty tak mało mówisz. Sprzęcik nie zawiódł?- szturchnęła mnie.
-Nina rusz szarymi komórkami i zastanów się jaki zawodowy tancerz może być w łóżku.
-Czyli, że jak w końcu było?- strzeliłam facepalm'a.
-Zajebiście dobrze mi było!- krzyknęłam poirytowana. Znowu ściągając na siebie spojrzenia ciekawskich ludzi. Przechodziła obok nas jakaś starsza pani, która najwyraźniej wszystko słyszała, bo zatrzymała się kręcąc głową.
-Jaka ta dzisiejsza młodzież niewychowana.- mruknęła i odeszła. Spojrzałam na dziewczyny i w tym samym momencie zaczęłyśmy się śmiać.
-No, ale Vicki powiedz w jakiej pozycji to robiliście!- Nina nie mogła się powstrzymać i krzyknęła za kobietą, która się odwróciła zmierzyła nas wzrokiem i poszła dalej, a my nadal się śmiałyśmy.
-Nina, opanuj się.- rzuciłam powstrzymując kolejną falę śmiechu.
-No co? Dziadek pewnie nie chce jej  już bzykać, to do nas się przypieprza i zazdrości.
-Dobra ja proponuję stąd iść, bo wszyscy już nas mają za napalone wariatki.- Alex jak zwykle miała świetny pomysł.
-Jesteśmy tylko napalone...
-No Ty zawsze jesteś, to nie nowość.- posłała mi całusa.
-To co laski idziemy na szał zakupów!- no tak mogłam się tego spodziewać. Jak większość kobiet lubię zakupy, ale nie z Niną. Z nią się nie da ich robić, po prostu ja wiem, że mogę nie wyjść z tego żywa.
-Nie błagam tylko nie to. Ja nie potrzebuję nic kupować, wszystko mam. Jak chcesz idź sobie sama.
-A właśnie, że nie masz. Chodź marudo. Patrz Alex nigdy nie protestuje.
-Ja jestem niestety zbyt uległa, wolę dla świętego spokoju iść.
-No i za to Cię kocham!- wzięła mnie i Alex pod ramię i wepchnęła do pierwszego lepszego sklepu.
******
Boli mnie głowa, plecy, stopy....dosłownie wszystko a „zwiedziłyśmy” dopiero dwa piętra. Ta galeria ma ich sześć. W duchu modliłam się, żeby zadzwonił do mnie ktoś z jakąś śmiertelnie ważną sprawą. Jak zwykle w weekendy nie odebrałabym telefonu, tak teraz zrobiłabym to z uśmiechem na ustach. Przekładałam znudzona wieszaki, byłyśmy akurat na dziale delikatnie mówiąc z „zabawkami dla dorosłych”. Nie chciałam tu iść, no ale co ja mam do powiedzenia?
-Vicki zobacz co możesz kupić Michaelowi na urodziny.- moja pomysłowa przyjaciółka podbiegła do mnie z bananem na twarzy. Zadowolona dała mi do ręki...pejcz? Spojrzałam na nią przerażona, a ona poruszyła brwiami szczerząc się jak głupia. Wywróciłam oczami, jak zwykle myślała tylko o jednym.
-Za dużo Grey'a.- powiedziałam z Alex w tym samym momencie, przybiłyśmy sobie piątki.
-Puknij się w czółko.- powiedziałam pokazując co właśnie powinna zrobić.
-Oj nie znacie się.- odwróciła się napięcie i odeszła gdzieś, ale zaraz przyszła z kolejnym wieszakiem. Były na nim czarne koronkowe stringi i tego samego koloru gorset.
-Oooo na pewno nie.- pokręciłam przecząco głową- Sama to sobie kup.
-Ja w to raczej nie wejdę.- wskazała na swój zaokrąglony brzuszek. Schyliłam się.
-Maluchu pamiętaj, że masz jeszcze normalną ciocię, jak Twoja niezrównoważona mamusia Cię wkurzy to zawsze możesz do mnie przyjść. Od czasu do czasu przyda Ci się normalne towarzystwo.
-Ej nie demoralizuj mi dziecka!- odsunęła się łapiąc za brzuch.
-Nie kupię tego...czegoś, więc nawet mnie nie denerwuj. I tak wcisnęłaś mi już przezroczystą koszule nocną, która ledwo tyłek mi zakrywa.
-Ale przecież i tak Michael to z Ciebie zedrze.- rozłożyła ręce.
-A tego nie?- wyjęłam z torby dosłownie kawałek materiału.
-No wiesz ja tam nie wiem w jaki sposób wy to robicie, ale...
-Nie, wychodzę.- obróciłam się napięcie i ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Victoria przestań, hormony jej buzują!- krzyknęła za mną roześmiana Alex.
-Taaa hormony.- prychnęłam pod nosem odwracając się na chwilę w ich stronę- Chyba dawno Cię nikt nie przeleciał!- wyszłam ze sklepu zostawiając je same.
Tak wkurzyłam się i miałam prawo. No ileż można? Tylko na zmianę Michael, seks, Michael, seks. Ja wiem, że moja przyjaciółka jest wścibska i wszystko chciałaby wiedzieć, no ale bez przesady! To było do przewidzenia, że jak powiem Ninie o wszystkim to zrobi z tego sensacje, dlatego jak najdłużej chciałam utrzymać to w tajemnicy. Nie mam zwyczaju chwalić się każdej napotkanej osobie o tym co dzieje się za drzwiami mojej sypialni. To jest moje prywatna sprawa. Może jestem zbyt ostrożna i przewrażliwiona, ale podejrzewam, że już cała galeria dowiedziała się, że wczoraj kochałam się z Michaelem. Wiedzą gdzie, jak było, a nawet że mi się oświadczył. Co chwile ktoś się na mnie dziwnie patrzył co strasznie
mnie irytowało. Opierałam się o poręcz i spoglądałam w dół, usłyszałam za sobą głos dziewczyn.
-Vicki no sorry, Alex miała rację, to hormony. No wiesz jakie są kobiety w ciąży.- uśmiechnęła do mnie przymilnie.
-Nie, nie wiem. Rozumiem, że ma się wtedy dużą ochotę na seks, no ale bez przesady.- zaśmiała się.
-Och no...przyrzekam, że już więcej nie powiem nic o Michaelu. To jak wybaczysz mi?- zrobiła maślane oczka.
-Dobra małpo, ale to był ostatni raz. I wybaczam tylko ze względu na to, że jesteś w ciąży. Chociaż nawet jakbyś nie była to Twoja...
-...wiesz, że mam trudny charakter.
-Niestety wiem.
-Ale za to mnie kochasz!
-No powiedzmy.- rzuciłam bez emocji.
-Dziewczyny ja muszę już wracać, mam jakieś pilne zebranie w szkole.- powiedziała Alex wystukując coś na klawiaturze swojego telefonu.
-W sobotę?
-Uwierz mi, że też jestem zdziwiona, ale jak trzeba to trzeba.- westchnęła zrezygnowana.
-To ja też będę się już zbierać. Masz czym wrócić?- zwróciłam się do Niny.
-Tak Stefuś po mnie przyjedzie.- parsknęłyśmy śmiechem z Alex.
-Te Twoje ksywki...
-No co? On lubi jak tak na niego mówię!- pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Kiedy szłam w kierunku głównego wyjścia poczułam na sobie intensywny wzrok. Chciałam to zignorować, ale po chwili nie mogąc powstrzymać ciekawości obróciłam się za siebie. I to był błąd...W sklepie z męską odzieżą zauważyłam Sebastiana, który stał za szklaną szybą i uśmiechał się do mnie głupkowato. Poczułam jak moje nogi robią się jak z waty, nie mogłam się ruszyć.

 
Patrzyłam przerażona w jego szare oczy, które wyrażały tylko nienawiść. Pomachał mi, a ja dalej stałam na środku jak taka idiotka i kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Widząc jak wychodzi ze sklepu i rusza w moją stronę odzyskałam sprawność ruchu. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec i tak też zrobiłam. Pobiegłam wręcz na parking, słyszałam jak Sebastian biegnie za mną, ale nie odwróciłam się nawet na chwilę. Kiedy dotarłam już do swojego samochodu drżącymi rękami próbowałam wyjąć klucze z torebki, a kiedy to mi się udało spadły mi na ziemię.
-Cholera jasna.- podniosłam je szybko, ale nawet nie zdążyłam wsadzić ich w zamek, bo poczułam jak czyjeś ciało przyciska mnie do maski samochodu.
-A Ty gdzie się wybierasz?- trzymał kurczowo moje nadgarstki. Zaczęłam cała dygotać ze strachu. Nie wiedziałam czy mam krzyczeć czy próbować się wyrwać, każda opcja wydawała się dla mnie bez sensu. Patrzyłam tylko jak zahipnotyzowana w jego oczy.
-Proszę...puść mnie.- wyszeptałam łamiącym głosem. Zaśmiał się szyderczo łapiąc za mój podbródek.
-No i gdzie jest ten Twój bohater? Nie ma go...jesteśmy sami i nikt nie przybiegnie Ci z pomocą. Tym razem mi nie uciekniesz skarbie.
-Puść mnie skurwielu!- zaraz pożałowałam tych słów. Zamachnął się i uderzył z całej siły w mój twarz. W oczach zebrały mi się łzy, czułam okropnie piekący ból i metaliczny smak krwi w ustach. Nie chciałam widzieć jak teraz wyglądam.
-Lepiej uważaj na słowa, bo tym razem nie będę litościwy.- zaczęłam bez opamiętania płakać, wręcz wyć. Modliłam się w duchu, żeby ktoś mi teraz pomógł, ale byłam sama... 
-I przestań beczeć!- szarpnął mnie z całej siły za ramię.
-Przepraszam, Sebastian puść mnie...błagam.- próbowałam opanować łzy, ale one jak na złość dalej leciały po moich policzkach.
-Będziesz już grzeczna?
-Tak.- puścił mnie na chwilę i wyciągnął swój telefon, chyba chciał do kogoś zadzwonić. Teraz musiałam wykorzystać sytuacje. Wymierzyłam mu cios nogą prosto w krocze i
popchnęłam z całej siły przez co przewrócił się upadając na ziemię.
-Kurwa mać...- zawył z bólu i skulił się łapiąc za bolące miejsce- Ty dziwko, pożałujesz!- jak najszybciej tylko mogłam otworzyłam drzwi do auta i zamknęłam się od środka, nie zwracając uwagi na to, że ten psychol podniósł się z ziemi i zaczął walić pięściami w szybę samochodu próbując otworzyć drzwi. Cała trzęsąc się szybko odpaliłam samochód i z piskiem opon wyjechałam z parkingu. Boże co ja mu takiego zrobiłam, że ciągle mnie prześladuje? Znowu zalałam się rzewnymi łzami, obraz stawał się coraz bardziej rozmazany, wcisnęłam pedał gazu. Moje dłonie cały czas drżały przez co nie mogłam spokojnie utrzymać kierownicy. Spojrzałam w lusterko czy czasami za mną nie jedzie, wtedy usłyszałam głośny klakson. Wróciłam wzrokiem przed siebie, przez chwilę nieuwagi zjechałam na przeciwny pas, wprost na mnie jechała ogromna ciężarówka. Wszystko działo się tak szybko...przed oczami przeleciało mi całe życie, byłam sparaliżowana przez starach, a ciężarówka była coraz bliżej mnie. Serce waliło mi jak młotem. Zamknęłam oczy i pociągnęłam gwałtownie kierownicę w bok. Ponownie usłyszałam głośny klakson, otworzyłam oczy i dostrzegłam, że jestem już na swoim pasie. Oparłam głowę o zagłówek, a w duchu zaczęłam dziękować Bogu. Mało bym nie spowodowała wypadku! Zatrzymałam się na najbliżej stacji benzynowej. Musiałam ochłonąć. Spojrzałam w lusterko. Wyglądałam tragicznie. Potargane włosy, zaczerwieniony policzek, rozcięta warga i rozmazany makijaż. Jak widać los nie szczędził mi przygód. Jeszcze kilka godzin temu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, a przed chwilą o mało nie zginęłam. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, całe moje życie stanęło mi przed oczami, włącznie z dzieciństwem, jak mój tata w każdą niedzielę zabierał mnie do wesołego miasteczka, dzień w którym zdałam maturę, a godzinę później byłam pijana, bar w którym poznałam Michaela...dzień,w którym wyznał mi, że mnie kocha. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą natychmiast starłam.
Musiałam się ogarnąć, co nie było łatwe. Jedyne czego potrzebowałam to wtulić się w mojego narzeczonego, poczuć się w końcu bezpiecznie. Wzięłam nawilżoną chusteczkę i wytarłam z twarzy rozmazany tusz. Nie było sensu maskować czerwonego miejsca na policzku pudrem, bo to i tak nie wiele by zakryło. Wzięłam kilka głębszych oddechów i ruszyłam w stronę Neverlandu, tym razem się nie spieszyłam, jechałam bardzo ostrożnie.
Godzinę później byłam na miejscu. Widząc złotą bramę przed sobą ucieszyłam się jak nigdy.
-W końcu w domu.- szepnęłam wjeżdżając na posesję. Zaparkowałam samochód w garażu, wzięłam torby z zakupami i wysiadłam. Kiedy szłam ścieżką w stronę domu naprzeciw mnie kierował się Robert. Super, jeszcze jego mi tutaj brakowało.
-Victoria...co Ci się stało?- spytał patrząc z uwagą na moją twarz.
-Miałam mały wypadek, ale to nic takiego.- machnęłam ręką uśmiechając się sztucznie, chciałam go wyminąć, ale mnie zatrzymał.
-Jak to nic takiego? To trzeba natychmiast opatrzyć! Michael jak zobaczy, że coś Ci się stało to mnie chyba zabije. Rano wyjechałaś tak szybko z Neverlandu, że nawet nie udało mi się Ciebie dogonić. Przepraszam, powinienem Cię pilnować, to wszystko moja wina.- złapał się za głowę.
-Robert przestań, to nie jest Twoja wina. Nie miałeś na to wpływu, a z Michaelem porozmawiam osobiście więc nie masz czym się martwić. To był tylko nieszczęśliwy wypadek.
-Nie wydaję mi się. Ktoś Cię pobił, nie jestem ślepy.- podszedł do mnie bardzo blisko i kciukiem delikatnie by nie zadać mi bólu zaczął gładzić mój policzek, a później rozciętą wargę. Speszyłam się jego bliskością, odsunęłam się jak poparzona i spojrzałam w bok.
-Naprawdę nic się nie stało, dziękuję że się o mnie martwisz, ale poradzę sobie. A teraz wybacz, ale jestem zmęczona i chcę się położyć.- skłamałam chcąc zakończyć niewygodną dla mnie dyskusję. Nie odezwał się już więc jak najszybciej udałam się do domu. Weszłam do środka i oparłam się o drzwi ciężko oddychając. Przymknęłam oczy i czekałam aż mój oddech trochę się uspokoi. 
 
-Eghemm.- usłyszałam głośne chrząknięcie, otworzyłam gwałtownie i ujrzałam przed sobą Michaela, który stał z założonymi rękami i przyglądał mi się.
-A Ty nie powinieneś być w studiu?
-Wróciłem tylko na chwilę po klika dokumentów, ale zostanę chyba na dłużej skoro tu się dzieją takie ciekawe rzeczy. A Ty powinnaś mieć takie dobre kontakty z ochroniarzami?- rzucił oschłym tonem. Jego zazdrość zaczynała mnie już męczyć.
-Przed chwilą prawie nie straciłam życia, a Ty mi robisz jakieś chore sceny zazdrości?- podeszłam do niego. Jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, a
dokładniej na pewnym miejscu. Po chwili zrobił się blady i spojrzał na mnie dużymi oczami.
-Co za sukinsyn Ci to zrobił?!- złapał mnie za ramiona. Widząc jak w moich oczach zbierają się łzy, przytulił mnie mocno do siebie. Zaprowadził mnie do łazienki, żeby opatrzyć ranę. Ja usiadłam na wannie, a Michael kucnął przede mną i zaczął z dokładnością oglądać moją twarz, z apteczki wyjął jakąś maść i delikatnie zaczął wcierać ją w mój zaczerwieniony policzek, a na wardze zalepił plasterek. Ułożył dłonie na moich kolanach i próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, ale miałam spuszczoną głowę.
-Opowiesz mi co się stało?- spytał tym razem spokojnie. Nie odzywałam się.
-Kotku proszę powiedz mi.- dotknął mojego podbródka, westchnęłam.
-Ufasz mi?- pokiwałam głową.
-Pomogę Ci tylko powiedz co się stało.- poprosił mnie po raz kolejny. Wiedziałam, że się zdenerwuje i dlatego wahałam się czy to dobry pomysł żeby mu powiedzieć. Zdecydowałam jednak, że to zrobię, nie chciałam go okłamywać. Zaczęłam po kolei, ze szczegółami opowiadać jak spotkałam Sebastiana, jak mnie uderzył, groził, jak mu uciekłam, a na koniec prawie nie spowodowałam wypadku. Z kolejnym następnym faktem widziałam jak szczęka Michaela zaciska się coraz mocniej.
-Boże jak dobrze, że nic Ci się nie stało.- wziął mnie w swoje ramiona, potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego, mogłam w końcu poczuć się bezpiecznie.
-Gdybym Cię stracił...nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- wyszeptał mi do ucha. Zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością lecz nie na długo, po chwili wyrwał mi się gwałtownie i zaczął chodzić po całym pomieszczeniu.
-Ale temu skurwielowi nie popuszczę. Myślałem, że zrozumiał moje ostrzeżenie, ale jak tak chce się bawić to teraz ja się z nim zabawię, zobaczymy czy...
-...Michael co Ty chcesz znowu zrobić?- podeszłam do niego.
-Nie martw się. Już nigdy go nie spotkasz. Wiem, że obiecałem, że nie pozwolę Cię skrzywdzić, ale nie spodziewałem się, że może posunąć się do czegoś takiego.- w jego oczach zobaczyłam niewyobrażalną złość, jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany. Wybiegł z łazienki, zdezorientowana poszłam za nim. Chciał wyjść z domu, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam.
-Błagam nie zostawiaj mnie samej.- jęknęłam wtulając się w jego ramię.
-Obiecuję, że wrócę za klika godzin, a Ty najlepiej się połóż. Kocham Cię.- cmoknął mnie szybko w usta i wyszedł. Po prostu wyszedł, a ja znowu zostałam sama. Martwiłam się strasznie o niego, nie chciałam żeby zrobił coś głupiego, coś czego może potem żałować do końca życia. Ale pozostało mi tylko czekać i mieć nadzieję, że za kilka godzin zobaczę go całego i zdrowego. Poszłam na górę do sypialni i tak jak mi kazał położyłam się na łóżku. Chcąc zapomnieć o tych strasznych wydarzeniach z dzisiejszego dnia postanowiłam się przespać.
*****
Obudziłam się w środku nocy. Otworzyłam zaspane oczy, ale praktycznie nic nie widziałam, bo wszędzie było ciemno.
-Michael?
-Jestem już skarbie.- poczułam jak przytula się do moich pleców. Odetchnęłam z ulgą.
-Gdzie byłeś tak długo?
-Porozmawiamy rano, a teraz śpij.- pocałował mnie w ramię.
-Ale będziesz tu ze mną?
-Zawsze z Tobą będę.- uśmiechnęłam się delikatnie, byłam zmęczona więc nie zadając już żadnych pytań zamknęłam oczy i ze spokojem mogłam zasnąć wiedząc, że Michael jest przy mnie i najważniejsze : nic mu nie jest.
******
Nie wiem normalnie od czego zacząć...bo mam dużo do powiedzenia, czyli jak zwykle xD Pierwsze słowa Vicki kiedy Michael się jej oświadczył brzmiały „Nie tego się spodziewałam...” - to nie miała być wątpliwość, że się waha czy przyjąć te oświadczyny może dla niektórych to tak zabrzmiało. To miało wyrażać zdziwienie i no zdziwienie jak cholera, bo naprawdę się tego nie spodziewała więc tak powiedziała. No dobra...mieliście też pomyśleć, przez to „Pewnie się nie zgodzi”, to miało wywołać tylko wątpliwość u Was :) Wiecie ja na jej miejscu powiedziałabym „Ja pierdole...nie wierzę” xD Dlatego wolałam ująć to delikatnie i to było pierwsze co jej przyszło do głowy i nawet nie wiedziała kiedy te słowa wypowiedziała (no muszę bronić bohaterki mojego opo :). Dobra teraz hot...
O Jezu, Boże, Matko i wszyscy święci, to było...straszne. Jak widzicie po mojej reakcji nie jestem z tego zadowolona. To nie tak, że ja się zmuszałam do pisania tej sceny. Chciałam i obiecałam to w końcu napisać. Ale w ocenie tego hota bierzcie pod uwagę, że to moje pierwsze opowiadanie i mam tylko 17 lat, a przez moje życie nic ciekawego się nie wydarzyło - tak próbuję się bronić xD
W ogóle dałam sobie wyzwanie, żeby napisać to oczami Michaela (fajnie przez chwilę być facetem XD) więc jak coś będzie nie tak to zwalać na Jacksona, on odwalał całą robotę nie ja! :D, dwa lata miał celibat i biedny trochę wyszedł z wprawy xD
Czuję się strasznie, mam wyrzuty sumienia (nie pytajcie, bo zesikacie się ze śmiechu jak wam powiem) taaa. Ale mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się podobało. Starałam się żeby było w tym uczcie, ale też nie samo „wkładanie - wykładanie” XDD
Miało być delikatnie, no bo to ten „pierwszy raz” - jak dla kogo :D I ja wiem, że może seks na plaży wygodny nie jest, znaczy nie wiem ale xD toż to takie romantyczne : „Spocony Jackson w piasku na tle morza” - musiałam :D Chciałam wspomnieć jeszcze, że pisanie samej sceny miłosnej zajęło mi 4 godziny...tak w tym momencie możecie się śmiać, ale ja mówię poważnie xD Miałam dużo chwilowych „zawiasów” przez co zaraz się wkurzałam, rzucałam czym popadnie w laptopa i klęłam ciągle, dobrze że to była noc i nikt nie widział moich wyczynów xD Mam taki charakter po prostu, że byle gówno potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Rozdział miał być na wieczór (klimat chciałam stworzyć, ale zasłonicie sobie zasłony i będzie git xD) nie mogłam już wytrzymać więc wstawiłam go teraz :)
Do nexta! Znaczy nie wiem czy on w ogóle będzie, bo właśnie idę utopić się w mojej studni, na moim własnym podwórku XD
A tak na poważnie, błagam powiedzcie mi bardzo szczerze. Jak mi poszło? Co się nie podobało? A może z czymś przegięłam? Będę wiedziała co poprawić, na przyszłość.
Piszcie wszystko co Wam na serduchu leży, ja lubię długieee komy :D
Pozdrawiam Basia <333