19 stycznia 2016

Rozdział 7. Kolacja ze śniadaniem.

Witajcie kochani!
Dałam radę wstawić dzisiaj kolejny rozdział chociaż miałam już sobie odpuścić i zrobić to jutro, ale jak obiecałam to słowa dotrzymuję. Niektóre osoby ciągle mi kwiczały, że krótkie i krótkie. Tak więc dzisiaj rozdział jest długi jak cholera. Na Wasze życzenie. Chcecie i macie :) Z notki ogólnie jestem zadowolona, jak zwykle połowę dopisałam, pokreśliłam i poprawiłam. Ale efekt końcowy mi się podoba. Mam nadzieję, że nie zrobiłam dużo błędów. Nie przedłużam więcej mojego bezsensownego monologu.
Zapraszam do czytania i komentowania!
*******
Siedziałam w salonie gapiąc się w telewizor, w którym jak zwykle nie było nic ciekawego. Prawie zasypiałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie dziewczyny. Leniwie ruszyłam otworzyć, ale nie zdążyłam, bo do środka wparowała Nina, a za nią Alex śmiejąca się z jej zachowania.
-Opowiadaj o czym wtedy gadałaś z Michaelem. Zaprosił Cię gdzieś? Czemu zostawiłaś mi taką krótką wiadomość? Skróciłaś włosy? Ładnie Ci tak.- jej powitania bardzo często tak wyglądają. Poszłyśmy do salonu.
-Może najpierw jakieś cześć Victorio bardzo się cieszę, że Cię widzę?- spojrzałam na nią podnosząc jedną brew do góry.
-Oczywiście, że się cieszę- przytuliła mnie tak samo jak Alex.
-Co Ty jej zrobiłaś, że gada jak najęta?- zaśmiała się.
-Ja? Nic ewentualnie Stefano.
-Ej nie przyszłyśmy tutaj rozmawiać o Stefano tylko Tobie i Michaelu.
-Spokojnie zaraz wam wszystko opowiem. Napijecie się czegoś?
-Kawy.
-Herbaty.-usłyszałam w odpowiedzi. Poszłam do kuchni i po chwili wróciłam z trzema kubkami i ciastkami. Wszystko postawiłam na stoliczku po czym usiadłam na kanapie.
-Więc?-wpatrywały się we mnie jak w wyrocznię.
-Więc Mike zaprosił mnie na kolację.
-No okej, ale jak się w ogóle poznaliście?- spytała Alex.
-W klubie. Szłam do naszego stolika i wpadł na mnie rozlewając przy okazji mojego drinka. Oczywiście przeprosił, ale nakrzyczałam na niego.-wybałuszyły oczy- Nazwałam go kretynem, a później...
-Nazwałaś Michaela Jacksona kretynem?!!- odezwały się obie.
-Tak,a potem poszłam do toalety. Wracając zobaczyłam go przy barze więc poszłam tam żeby go przeprosić. Zaczęliśmy rozmawiać, okazało się że pije, bo zdradziła go dziewczyna z jego bratem...
-...Madonna zdradziła Michaela z jego bratem?!!- znowu mi przerwały.
-Tak.-powiedziałam zirytowana. Obie patrzyły na mnie z otwartymi ustami.
-Niemów, że nic nie wiedziałaś. W studiu pewnie huczy.
-Nic nie wiedziałam, bo nikt mi nic nie powiedział. Zawsze jak jest jakaś afera to większość siedzi cicho, a już zwłaszcza taka afera. No, ale mów co było dalej!- rzuciła podekscytowana.
-Po dwóch godzinach był już wstawiony, a ja wcale nie byłam w lepszym stanie. Poszłam z nim na parking i...- zaczęły się śmiać.
-Przestańcie!I resztę już widziałyście. Następnego dnia pojechałam do tej małpy.- powiedziałam wskazując palcem na Ninę, która przestała się śmiać- I spotkałam tam Michaela, który chciał zaprosić mnie na kawę, ale odmówiłam...- i znowu nie było dane mi dokończyć.
-Jesteś nienormalna?!- krzyknęła Nina wstając- Jak mogłaś mu odmówić?!
-A dałaś mi dokończyć?- z powrotem usiadła.
-No właśnie. Odmówiłam, bo miałam przecież spotkanie z klientem. Zapytał wtedy czy mam chłopaka na co zaprzeczyłam więc zaproponował mi kolację dzisiaj wieczorem.- zakończyłam tą jakże interesującą opowieść-Teraz już wszystko wiecie.
-O której ta kolacja?
-O20:00 ma po mnie przyjechać.- wzięłam ciastko, którego nawet nie zdążyłam ugryźć.
-I Ty mówisz to tak spokojnie? Zostały tylko trzy godziny.- Nina wyrwała mi ciastko.
-Dokładnie mamy mało czasu.- wtrąciła się Alex.
-Ej, ale na co?- zaśmiałam się.
-Przecież musisz wyglądać zajebiście. Tak żeby Jackson zemdlał na Twój widok.- podekscytowana razem z Alex pociągnęły mnie za rękę i zaprowadziły do sypialni.
-Nie przesadzajcie to zwykła kolacja.- powiedziałam pewna siebie. 
-Dobra, dobra.- i się zaczęło.
 ******
Stałem przed lustrem w holu i chyba setny raz poprawiałem już włosy. Chciałem dobrze wyglądać przed Victorią Czym ja się tak denerwuje? Przecież to zwykła kolacja, ale za to z niezwykłą dziewczyną. No właśnie Vicki...Bardzo ją polubiłem, mimo że powinienem być teraz ostrożny z kobietami to czuję, że ona mnie nie skrzywdzi. Po jej zachowaniu w stosunku do mnie wywnioskowałem, że mogę jej zaufać. Wtedy w klubie potraktowała mnie jak normalnego faceta, którym zresztą jestem, ale niektórzy o tym zapominają... 

To nie tak, że wymazałem z pamięci Mad i biorę się za kolejną dziewczynę. Nadal boli mnie to w jaki sposób mnie potraktowała, a najbardziej, że nie potrafiła przyznać się do winy tylko zrzuciła wszystko na mnie. I oczywiście wszyscy jej wierzą, bo to kobieta. Popłakała się pewnie przed dziennikarzami dla lepszego efektu, a oni zamiast zapytać mnie o zdanie to uwierzyli w te bzdury. Powinienem iść teraz do byle jakiego brukowca, albo zorganizować konferencję prasową i wszystko wyjaśnić, powiedzieć jak było naprawdę, ale po co? Przecież i tak mi już nikt nie uwierzy. Nie mam siły o tym myśleć. Mam nadzieję, że chociaż na kolacji zapomnę o Mad. Nie chcę po raz kolejny psuć sobie i Vicki humoru. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Mac.
-Coś Ty się tak wystroił jak struż w Boże Ciało?- zaśmiał się.
-Jestem umówiony, lepiej mi w rozpuszczonych czy związanych?- odwróciłem się do niego.
-W rozpuszczonych. Z kim?
-Z Victorią.
-Uuuuu widzę, że nie próżnujesz i słuchasz się moich rad.
-Oczywiście Twoje rady są bezcenne.- powiedziałem sarkastycznie.
-A gdzie jedziecie?
-A co Ty wywiad środowiskowy przeprowadzasz?
-Niezła dupa z niej musi być skoro tak mało o niej mówisz. Pewnie nie chcesz zapeszać, albo boisz się, że jak mnie pozna zakocha się we mnie od pierwszego wejrzenia. Mój urok osobisty tak działa na dziewczyny.- puścił mi oczko.
-Tonie jest dupa, tylko Victoria. Jak Ty się wyrażasz? Poza tym nie sądzę żeby zakochała się w 12- latku.
-Nie martw się aż takim chamem nie jestem żeby odbijać Ci laskę.-poklepał mnie po plecach.- No to dowiem się gdzie jedziecie?
-Do restauracji na kolację.
-Mhmm i co będziecie robić po kolacji?- zdezorientowany odwróciłem się w jego stronę.
-A co mamy robić? Odwiozę ją do domu.
-Och God Mike Ty w ogóle nie znasz się na kobietach.
-Odezwał się ekspert.- prychnąłem.
-A żebyś wiedział, mówi Ci coś kolacja ze śniadaniem?- spojrzał na mnie dwuznacznie. Wybuchłem niekontrolowanym śmiechem.
-Co w tym śmiesznego?
-Nie wiem skąd Ty wiesz takie rzeczy i szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć, ale żadnego śniadania nie będzie ani jutro ani pojutrze.-spojrzał na mnie jak na idiotę.
-Wiesz co? Dupa z Ciebie, a nie facet.- i poszedł na górę. Pokręciłem niedowierzająco głową. Do czego to doszło żeby 12- letnie dziecko uczyło mnie jak postępować z kobietami. Świat zwariował, albo ja jestem zacofany. Poszedłem do Jess.
-I jak wyglądam?- zapytałem kucharki, która oderwała się od książki. Zaczęła mnie oglądać z każdej strony.
-Świetnie, Victoria zemdleje na Twój widok.- powiedziała w żartach.
-Wypluj to słowo. Mam dość kobiet mdlejących na mój widok.
-To nie ich wina tylko Twoja.- zaśmiała się.
-Moja? A co ja takiego robię?- zrobiłem obrót. Jessica westchnęła przelotnie patrząc na mój tyłek. Pewnie myślała, że nie zauważę.
-Jess!
-No co? Masz odpowiedź. Nie kręć tak tymi biodrami to mdleć nie będą.
-Wcale nie kręcę.
-Jedź już, bo mnie denerwujesz.
-Na pewno? Bo wiesz mogę jeszcze pokręcić biodrami jak tak bardzo chcesz.- wyszczerzyłem się.
-Wypad!-rzuciła we mnie poduszką, ale nie trafiła bo się schyliłem.
-Nie musisz się tak wkurzać, wystarczyło poprosić o specjalny taniec. Całą noc byś nie spała.
-Jackson jak Cię zaraz kopnę w dupę to z bólu całą noc nie będziesz spał. Wynocha, bo zaraz coś ci zrobię!
-Taaak? A co mi zrobisz?- poruszyłem zabawnie brwiami. Wzięła w rękę kapcia i ruszyła w moją stronę.
-Nie bij mnie! Już sobie idę.- zasłoniłem się rękami. Stanęła przede mną z triumfalnym uśmiechem.
-Ale wiesz jak nie będziesz mogła zasnąć to dzwoń.
-WON MI STĄD!!!- wydarła się na mnie.
-Też Cię kocham- rzuciłem i pobiegłem do drzwi za nim Jess by mnie zabiła.
******
-No to teraz Jacksonek na pewno padnie na kolana jak Cię zobaczy.- Nina klasnęła w dłonie.
-Mogę już zobaczyć?- zapytałam otwierając jedno oko.
-Tak.-odpowiedziały obie.
-No wreszcie już myślałam...- otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Dosłownie mnie zatkało. Podobało mi się, ale...
-Nie wyglądam zbyt wyzywająco?- zaczęłam się obracać.
-Nie, wyglądasz zjawiskowo.- Alex do mnie podeszła.
-Na pewno?- dalej nie byłam przekonana, ta sukienka jest zbyt krótka. Zaczęłam ją obciągać w dół. Nina widząc moje poczynania strzeliła mnie po łapach.
-Zostaw to!- zaczęła ją podciągać do góry.- Brzuch wciągnięty i cycki do przodu!- klepnęła mnie w tyłek. Zaśmiałam się.
-Dobra dziewczyny jest za dziesięć ósma. Nina chodź zbieramy się.
-Tak to świetny pomysł, zaraz przyjedzie Michael.- rzuciłam pospiesznie biorąc w rękę czarną kopertówkę.
-A może zostaniemy i...- zaproponowała Nina.
-O nie w życiu! Już ja Cię znam zaczniesz mu opowiadać takie głupoty, że się wystraszy i jeszcze ucieknie.- powiedziałam widząc co się święci- Wynocha do domu, zajmij się lepiej Stefano.- popchnęłam ją w stronę drzwi.
-Poczekaj zapomniałaś czegoś.- wzięła moją torebkę, odwróciła się i coś do niej wsadziła.
-Co Ty tam chowasz?- wyrwałam jej ją. Nina mając wielkiego banana na twarzy spuściła wzrok. Zaczęłam grzebać w torebce. Natrafiłam na coś małego i kwadratowego. Wyjęłam 10 zwiniętych...
-Prezerwatywy?!! Czy Ty się dobrze czujesz?!- nie wierzyłam własnym oczom. Żeby to chociaż była jedna, ale ich było aż 10! Ludzie po cholerę mi tego tyle?
-No co? Przezorny zawsze ubezpieczony.- wzruszyła ramionami. Alex śmiała się w najlepsze, mi nie było do śmiechu.
-Chodź wariatko.- złapała ją za rękę i wyszły. Wzięłam te jej zabezpieczenie i wyrzuciłam do kosza. Chyba na głowę upadła jeśli myślała, że mam zamiar tego użyć i to jeszcze dzisiaj. Niedoczekanie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i poszłam otworzyć.
******
Stanąłem przed odpowiednimi drzwiami po czym nacisnąłem na dzwonek. Długo nie musiałem czekać. Ujrzałem w drzwiach Vicki. Wyglądała olśniewająco, nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa.
-Cześć.-uśmiechnęła się.
-Yyyyy...eghemm, przepraszam.- zmieszałem się.- Wyglądasz ślicznie to dla Ciebie.-wręczyłem jej bukiet kwiatów.
-Dziękuję.-zarumieniła się lekko wsadzając kosmyk włosów za ucho i pocałowała mnie w policzek. Po czym przesunęła się w przejściu.
-Wejdź, wstawię je do wazonu.-wszedłem powoli rozglądając się po pomieszczeniu.
-Rozgość się, zaraz wrócę.- wskazała ręką na salon. Mieszkanie było urządzone nowocześnie, ale bardzo przytulnie. Victoria ma świetny gust od razu widać, że jest architektem. Przyglądałem się zdjęciom rodzinnym, było ich bardzo dużo. W pewnym momencie odwróciłem się, a do pokoju weszła Vicki.
-Piękne mieszkanie, sama projektowałaś?- byłem pod wrażeniem.
-Tak, dziękuję. To jak jedziemy?- zapytała nieśmiało.
-Jasne.-udaliśmy się do wyjścia. Szybko znaleźliśmy się na zewnątrz. Otworzyłem mojej towarzyszce drzwi na co się zaśmiała.
-Prawdziwy dżentelmen.
-Zawsze.-odwzajemniłem uśmiech i usiadłem za kierownicą. Do restauracji nie było daleko niecałe 20 minut.
-Widzę, że lubisz szybką jazdę?
-Mam zwolnić?- spytałem zdziwiony, przecież jechałem tylko 170 km/h.
-Nie,mnie to nie przeszkadza. Sama tak jeżdżę, ale gorzej z policją, która może Cię zatrzymać. Oni raczej nie lubią szybkiej jazdy.
-Tak szybko jak mnie zatrzymają równie szybko wypuszczą. Mam na nich swój sposób.
-Ciekawe jaki?- zaśmiała się.
-Już Ci prezentuję. Panie władzo, ale naprawdę bardzo się spieszę na koncert. Nie dałoby się tego jakoś załatwić? Wtedy zwykle mówi: Dobrze niech pan już jedzie, a tak przy okazji mógłbym prosić o autograf dla żony? Jest pana wielką fanką. Zgadzam się od razu zadowolony, że połknął haczyk, daje mu autograf i odjeżdżam.-spojrzałem na Vicki, która miała śmieszną minę.
-Niezły patent na wymiganie się od mandatu.- pochwaliła.
-To jeszcze nic, ostatnio to miałem dopiero spotkanie z policją.-zaśmiałem się na samo wspomnienie tamtego dnia.
-Opowiedz.-poprosiła wyraźnie zainteresowana.
-Tydzień temu jechałem na spotkanie z producentami i tym razem naprawdę się spieszyłem, bo byłem już spóźniony. Zatrzymała mnie policja za przekroczenie dozwolonej prędkości, a dokładniej policjant i policjantka. Wysiadłem z wozu i oczywiście opowiedziałem, że jestem spóźniony. Ale ten facet był nieugięty i kazał mi pokazać dokumenty wtedy właśnie przypomniałem sobie, że zapomniałem dowodu. Pani policjant cały czas się do mnie uśmiechała, więc postanowiłem to wykorzystać. Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem, a ona na to : „Bill daj spokój nie widzisz,że pan Jackson bardzo się spieszy?"- udawałem jej głos, a Victoria zaczęła się śmiać- „Zajmij się lepiej łapaniem prawdziwych przestępców, a nie porządnych obywateli bez powodu zatrzymujesz." Tak chciało mi się śmiać, ale musiałem się powstrzymać i udawać urażonego i porządnego obywatela. Przyznałem pani policjant rację i spytałem czy mogę już odjechać. Oczywiście pozwoliła mi i przeprosiła za kłopot. Ja w zamian uśmiechnąłem się czarująco i odjechałem.
-Niezły bajerant z Ciebie. Czarujący uśmiech, a to dobre.- nadal się śmiała.
-Wątpisz w to?
-Jak żebym śmiała w tak porządnego obywatela.- wybuchnęliśmy śmiechem. Zatrzymałem samochód przed najlepszą chińską restauracją wmieście po czym szybko wysiadłem i otworzyłem Victorii drzwi, podając rękę.
-Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę.
-Uwielbiam.- weszliśmy do środka.
-Dobry wieczór panie Jackson, pani Lancaster.- przywitał nas właściciel restauracji.- Stolik czeka, zapraszam.- poprowadził nas w kierunku pięknie nakrytego stolika. Świeczki dawały romantyczny nastrój, obok chłodzący się szampan oczywiście bezalkoholowy, a w tle leciała cicha muzyka. Wszystko tak jak miało być. Odsunąłem Vicki krzesło w podziękowaniu posłała mi śliczny uśmiech. Zająłem miejsce naprzeciwko niej.
-Jesteśmy tu sami?- zdziwiła się.
-Wynająłem całą restaurację, żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-Pięknie tu.- zachwycała się wnętrzem.
-Cieszę się, że Ci się podoba.- podszedł do nas młody kelner, który zaczął się głupio uśmiechać do Victorii, a później bezczelnie gapił się w jej biust. Myślałem, że mnie krew zaleje. Co za kretyn! Dziewczyna widząc moją reakcję zaczęła chichotać.
-Dobry wieczór państwu. Podać kartę czy może zdecydują się państwo na specjalność szefa kuchni?- spytał nalewając nam szampana.
-Specjalność szefa kuchni.- odpowiedzieliśmy w tym samym czasie. Kelner spojrzał na nas dziwnie, ale zapisał zamówienie.
-Oczywiście zaraz podam.- przeniósł wzrok na Victorię.
-Dasz mi swój numer?- wyszczerzył się jak jakiś pajac. Zaraz dam mu taki numer, że zapamięta go do końca życia. Już otwierała usta żeby opowiedzieć, ale ja byłem szybszy.
-Nie nie da.- warknąłem. Zrzedła mu mina, zmierzył mnie wzrokiem po czym odszedł zmieszany. Victoria zaczęła się śmiać. Nie wiem co było w tym śmiesznego.
-No co? Ślinił się na Twój widok.- rzuciłem oburzony.
-Ty też ślinisz się na mój widok.- no to teraz mnie ma, muszę jakoś wybrnąć.
-Ale ja Cię znam.- dobry argument nie ma co.
-Aha czyli dlatego, że mnie znasz możesz ślinić się na mój widok?- zaśmiała się.
-W przeciwieństwie do niego wiem o Tobie wszystko.- przestała się śmiać.
-Na przykład co?
-Proszę bardzo. Nazywasz się Victoria Amanda Lancaster. Masz 25 lat,mieszkasz na Sunn Street 32, pracujesz w firmie, która zajmuję się projektowaniem głównie ogrodów. Niedawno skończyłaś studia. Twoje najlepsze przyjaciółki to Nina Johnson i Alexandra McKinley. Twoi rodzice to Jennifer i Harry Lancaster, od których nie dawno się wyprowadziłaś. A i jeszcze dwójka rodzeństwa 15- letnia Ashley i12- letni Max. Grupę krwi też podać?- pokiwała głową.
-0+
******
Jednym słowem byłam w szoku. Skąd on to wszystko wie? Zaczynam się bać, ale z drugiej strony nie wygląda na psychopatę z siekierą.
-Skąd tyle o mnie wiesz?
-Powiedzmy, że mam swoje źródła.

-Rozmiar mojego stanika też znasz?- roześmiał się.
-Nie, ale chętnie poznam.- spoważniał na chwilę i oblizał wargi.
-Wariat.-klepnęłam go w ramię. W tym momencie przyszedł kelner, który podał nam dania. Obserwowałam Michaela, który bacznie przyglądał się chłopakowi i śledził jego każdy ruch. Chciało mi się śmiać.
-Smacznego.-rzucił pospiesznie i już go nie było. Czyżby się wystraszył mojego towarzysza?Nie dziwię mu się, jego spojrzenie mogłoby zabić. Zabraliśmy się za jedzenie, które wyglądało obiecująco, a o zapachu nie wspomnę. Muszę przyznać, że schlebiała mi zazdrość Mike'a. Jego reakcja mnie strasznie bawiła. Gdy już skończyliśmy jeść, posiedzieliśmy jeszcze godzinkę. Rozmawiając na przeróżne tematy. Gdy poznaliśmy się w barze Michael dużo opowiadał mi osobie, o swoim dotychczasowym życiu, o poprzednich związkach. Teraz ja postanowiłam powiedzieć co nieco o sobie. Mieliśmy straszny ubaw jak powiedziałam mu, że Nina miała świra na jego punkcie i potrafiła obudzić mnie o 6 rano, żeby zdać mi relacje z ich rozmowy w studiu. Michael nie chciał w to uwierzyć, bo stwierdził, że Nina nie zachowywała się jakby była w nim zakochana. Na dowód, że nie kłamię obiecałam, że pokaże mu poduszkę mojej przyjaciółki z jego podobizną. Kiedy wybiła 23:00 postanowiliśmy się zbierać. Mogłabym rozmawiać z Michaelem nawet całą noc tylko, że jutro muszę wstać wcześnie do pracy, a on pewnie do studia. Kiedy płacił za kolację ja chciałam zapłacić za siebie, ale nie zgodził się mówiąc, że to on mnie zaprosił, a poza tym jestem kobietą i jego obowiązkiem jest zapłacić. Szczerze mówiąc pierwszy raz jakiś mężczyzna tak się przy mnie zachował. Byłam mile zaskoczona jego postawą. Wsiedliśmy do samochodu i w milczeniu odjechaliśmy. Każde z nas było pogrążone we własnych myślach, a może to zmęczenie? Nim się obejrzałam znaleźliśmy się pod moim domem.
-Odprowadzę Cię.- zaproponował Mike po czym otworzył mi drzwi. Innym kobietom może by przeszkadzało takie nadskakiwanie, jakbym sama nie mogła wysiąść, ale mi się to bardzo podobało. Pewnie niektórzy uznają mnie za staroświecką, mamy w końcu koniec lat 80, ale tak zachowują się prawdziwi mężczyźni. Zauważyłam, że w domu pali się światło, a firanka w oknie się rusza. Zgadnijcie kto to. No brawo! Oczywiście, że Nina. Co za wścibskie babsko! Nie da mi pięć minut spokoju.
Stanęliśmy pod drzwiami.
-To był naprawdę miły wieczór, świetnie się bawiłam w Twoim towarzystwie. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.
-Cała przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się. Wpadłam na pewien pomysł.
-Masz jutro czas?
-Od południa do wieczora jestem wolny.
-To może chciałbyś jutro...oczywiście jeżeli chcesz, bo ja nie nalegam, ale...
-...z miłą chęcią.- zrozumiał mnie od razu. Widać było, że ucieszyła go moja propozycja.
-Może być 18:00?
-Jasne, będę na pewno.

-Do zobaczenia.
-Do jutra.- przysunął się bliżej i nachylił się nade mną, przelotnie patrząc na moje usta, a ja wstrzymałam oddech. Pogładził mnie kciukiem po policzku i delikatnie go pocałował. Zbiegł po schodkach i wsiadł do auta. Nieco oszołomiona odwróciłam się i próbowałam wyciągnąć klucze od domu, kiedy wreszcie mi się to udało spadły na ziemię. Podniosłam je szybko i chciałam włożyć w zamek, ale zbytnio mi to nie wychodziło. Może pomyślicie, że zachowuję się jak nienormalna w końcu nic takiego się nie wydarzyło. Ale sądzę, że każda kobieta tak by się zachowała. Michael stał tak blisko, że serce waliło mi jak młotem. Jeszcze ten jego wzrok, z którego nic nie wyczytałam. Nagle drzwi się otworzyły, a Nina wciągnęła mnie do środka.
-Opowiadaj jak było!
-Normalnie.-ominęłam ją- Tak w ogóle co Ty tu robisz?- zatrzymałam się na schodach.
-Jak to co? Przecież byłaś na kolacji z Michaelem Jacksonem!-wywróciłam oczami. Jakby mówiła co najmniej o Królowej Anglii.
-No i z czego taką aferę robisz? To normalny facet. Pije, pali, przeklina i chodzi na panienki.- postanowiłam ją wrobić, na pewno się na bierze.
-Serio?-spytała przerażona. Zaśmiałam się z jej miny.
-Nie, żartowałam. Co nie zmienia faktu, że jest normalny.
-Zawsze sobie musisz ze mnie jaja robić?- spytała z pretensją w głosie.
-Nie mogłam się powstrzymać.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i ruszyłam do sypiali. Nina oczywiście nie odpuściła i poszła za mną.
-Powiesz mi wreszcie jak było czy nie?
-Miło.-zamknęłam jej drzwi przed nosem.
-Tylko tyle?!- krzyknęła. Uchyliłam drzwi.
-Aż tyle. Jak chcesz możesz zostać na noc w gościnnym. Ja idę spać,bo jutro muszę wcześnie wstać do pracy. Dobranoc.- znów zamknęłam jej drzwi zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Zmyłam makijaż, wzięłam gorący prysznic i jak najszybciej położyłam się do łóżka. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam od razu.
*****

2 komentarze:

  1. NO JA SIĘ PYTAM CO TAK KRÓTKO?!
    Wybacz, ja na wstepie musze już ludzi wkurwiać - ale za to mnie kochasz, nie?
    Ale serio - wcale taki długi nie był. Jak mi na pirv pisałas że bd wyjebanie długi to ja tutaj liczyłam na takie razy dziesięć no ale nie bd marudzić już xD
    Przechodząc do rozdziału:
    Zazdrosny Mike -> ale musiał być uroczy xD Wyobrażam sobie takiego zazdrosnego i wkurwionego Michaela chcącemu wypierdolić tubę w ryj kelnerowi, który robił do Vicki 'zerżnij mnie oczka'.
    Ale widać, że V i MJ mają się ku sobie ;3
    Oj będą z tego dzieci !!!!

    Kolacja ze śniadaniem - mistrzostwo xD
    Mac jak coś powie to aż guma w gaciach człowiekowi pęka xDDD
    A propos gum - te prezerwatywy to dobre intencje były!!! No bo w końcu nigdy nie wiadomo, co się wydarzyć może xD
    Ciekawe wgl czy produkują takie na rozmiar Michaela?
    Pewnie dlatego było ich aż dziesięć - jakby zawiodła jedna to zostaje jeszcze reszta xD Zresztą taki ogier to całą noc i może, jemu by jeszcze te dziesięć to brakło pewnie (mam aktualnie w swojej szufladzie cztery, służę pomocą i pożyczę im w razie czego xD).
    Mike ma takie chwyty na policjantów? Ja bym go w kajdanki od razu zakuła (najlepiej takie różowe i puchate xD <3 ).
    A potem 50 twarzy policjanta na tylnym w radiowozie! A co!
    To w ramach odsiadki by było. Oj, z siedzeniem miałby problem xD
    Dobra bo mnie znów odbija xD
    Znów mi bd na priv pisać, że przez moje komy gaci doprać nie możesz. Musze Ci chyba kupić jakieś pampersy czy coś.
    Pozdrawiam!
    Dużo weny!
    Dłuższe mi pisz!
    I więcej seksów!
    Ale nie takie na ręcznym xD
    Buziaki !:********************

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka Barbaro ❤
    Już chciałam Ci dupe złoić gdy patrze, a notka. Do przeczytania podchodziłam chyba z godzine bo robiłam lekcje i wieczorna rutyna.
    Omg, omg, orgazm i te sprawy.
    Notka świetnie Ci wyszła, znów pozytywna pełna humoru za co pokochałam to opowiadanie.
    Michael cudowny men, dżentelmen kochany. Rozmowa z Macem oczywiście cudna!
    Psiółki Victorii rządzą, ale taka ich rola. Poplotkować, wtyciągać informacje i stwarzać niezręczne sytuacje, a jeśli o nich mowa.. To w sumie dobrze, że Victoria wywaliła te prezerwatywy do kosza bo dla Michaela trzeba robić na zamówienie. Nie trafi z rozmiarem i tylko szkoda kasy, ale CHOJNY GEST, nie powiem, że nie.
    Jak mówiłam notka świetna, chcę takich więcej. Michael czuje mięstke, laska mu się podoba (żeby nie powiedzieć 'dobra dupa'), a Victorii stan mówi sam za siebie.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :*
    Życze masy weny, Pozdrawiam :*
    Marysia :**

    OdpowiedzUsuń