28 marca 2016

Rozdział 20. Mamo, tato poznajcie mojego chłopaka.

Witajcie kochani!
Dobry humor znów mi dopisuje i to znowu dzięki rozdziałowi :) ostrzegam, że jest bardzo długi za co przepraszam, następny będzie krótszy xD
Naprawdę już się męczyłam z tym, że Victoria i Michael tak się czają jak te dwa czajniki, a teraz w końcu są razem i normalnie cieszę się jak Wy :D Chociaż nie powiem, że trochę mi dziwnie, bo niedawno byli tylko przyjaciółmi, a teraz muszę się przestawić, że już tak nie jest i mogę pozwolić sobie na wszystko, ale wspomagam się moim „kochanym” zeszytem więc szybko się przyzwyczaję ;)
Przepraszam, że musieliście tak na to długo czekać, ale chyba warto było ;)
Co do seksów...no co Wy się tak domagacie? :D wiem sama nie lepsza jestem xD Nie powiem Wam kiedy będą, ale zapewniam, że będą na pewno spokojnie ja muszę się do tego przygotować psychicznie, duchowo i mentalnie to nie jest takie hop siup jak się wszystkim wydaje. Taka scena musi być porządna czyli dopracowana, nie mogę Wam dać byle gówna, żebyście mi tylko dali spokój :)
Zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam Basia <333
******
Obudziłam się wcześnie rano. Od razu dopadły mnie wspomnienia z wczorajszego dnia. Spojrzałam na drugą połowę łóżka i kiedy ujrzałam śpiącego Michaela odetchnęłam z ulgą, że to jednak nie był sen. Nie mogąc oderwać wzroku od jego anielskiej twarzy wzięłam w palce pojedynczego loka i zaczęłam smyrać nim po jego policzkach na co zaczął się kręcić i mruczeć coś pod nosem. Nie wytrzymałam i zaczęłam się cicho śmiać. Przysunęłam się bliżej i delikatnie musnęłam jego usta, a kiedy chciałam się odsunąć poczułam, że przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek.
-Co to było?- zapytałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Musiałem sprawdzić czy to mi się nie przyśniło.- uśmiechnął się.
-Też tak myślałeś?- zaśmiałam się.
-Tak.-zaczęliśmy się śmiać. Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki, sięgnęłam ją i odebrałam.
-Halo?
-Victoria powiedz, że ten pajac jest z Tobą.
-Karen o czym Ty mówisz?
-Jackson!- wydarła się do słuchawki.
-Michael Twoja przyjaciółka chyba chce z Tobą rozmawiać.- podałam mu słuchawkę, a po chwili usłyszałam krzyki przez co zaczęłam się śmiać. Biedny Mike dostał chyba ochrzan roku, odsunął aż trochę słuchawkę od ucha krzywiąc się przy tym.
-Ale Karen jest siódma rano więc nie wydzieraj tej jadaczki, bo ja mam tu ciekawsze rzeczy do roboty.- puścił mi oczko, pokręciłam głową- Tak...jestem z Victorią, w jej w domu i w jej w łóżku i właśnie przerwałaś nam ważną czynność...- walnęłam go w ramię, zaśmiał się - Zapomniałem wczoraj zadzwonić, przepraszam...mhm...przekaże jej... na razie małpo.- oddał mi telefon.
-Karen powiedziała, że masz mnie pilnować i serdecznie Cię pozdrawia.- uśmiechnął się.
-Dziękuję, a że pilnować Ciebie trzeba to akurat wiem.
-Ale wy jesteście wredne.- powiedział z udawanym smutkiem, pocałowałam go w policzek.
-Wstajemy i...
-...o tej godzinie?! Ja się z łóżka nie ruszam i Ty też nie.- położył się na mnie przez co uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.
-Michael złaź!
-Nie.
-Ale ja muszę wstać.
-Ale ja nie muszę, a jak ja nie muszę to Ty też nie.- wyszczerzył się, westchnęłam.
-Za dwie godziny mam być w firmie, bo mamy ważne spotkanie więc z łaski swojej zejdź ze mnie. Dam Ci buzi w zamian.
-Pfff buzi.- prychnął.
-A co mam Ci dać?
-No nie wiem zależy co chcesz mi dać.- spojrzał na mnie zalotnie. Wykorzystałam fakt, że trochę się odsunął i szybko wstałam.
-Kopa w tyłek mogę Ci dać, wstawaj już. Idę zrobić śniadanie i widzę Cię za dziesięć minut w kuchni.- zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Zrobiłam dwie kawy i usmażyłam jajecznicę wszystko postawiłam na stole i czekałam na Michaela pijąc kawę. W końcu wszedł już ubrany i usiadł naprzeciwko mnie.
-Smacznego.- wstałam od stołu.
-Nie zjesz ze mną?- zdziwił się.
-Nie jestem głodna, a poza tym nie mogę się spóźnić.- chciałam już wyjść, ale Michael złapał mnie za nadgarstek.
-Victoria myślisz, że jestem aż tak ślepy, żeby nie zauważyć, że schudłaś i to dużo? Co się dzieje?- posadził mnie sobie na kolanach i dotknął mojego brzucha.
-Nic się nie dzieje, a co ma się dziać? Mówiłam, że nie jestem głodna.
-Odchudzasz się?- zaśmiałam się.
-Nieeee.
-To dlaczego schudłaś?
-Odezwał się ten co sam je jak ptaszek.
-Ale ja nie wyglądam jakbym miał anoreksje.
-A ja tak wyglądam?
-Właśnie tak, więc chcę wiedzieć dlaczego.- westchnęłam, nie chciałam mu o tym mówić, bo było mi głupio.
-Bo...jak Cię nie było to...prawie wcale nie jadłam, nie spałam, nie chodziłam do pracy. Nie miałam na nic siły i ochoty, tęskniłam za Tobą...
-Kochanie...-pogłaskał mnie po policzku- Jestem już i nie pozwolę, żebyś się głodziła, a teraz zjesz ze mną śniadanie i nie obchodzi mnie czy się spóźnisz. Jak chcesz to w każdej chwili mogę zadzwonić do Twojego szefa i...
-...nie dzwoń.
-No właśnie. Otwórz ładnie buzię.- zaczął mnie karmić jak 2-letnie dziecko co strasznie mnie irytowało.
-Michael nie mogę już.- powiedziałam czując jak wszystko podchodzi mi do gardła.
-I leci, leci samolocik.- wepchnął mi do ust kolejną porcję jajecznicy, spojrzałam na niego naburmuszona, pocałował mnie w policzek i kontynuował. Kiedy wmusił we mnie cały talerz jedzenia pozwolił mi łaskawie pójść się przygotować. Spokojnie przebierałam się w sypialni, gdy nagle bez pukania wszedł Michael. Szybko zasłoniłam się bluzką, bo byłam w samych majtkach.
-Michael! Czy Ty nie widzisz, że ja się przebieram?!
-Noooo teraz widzę.- uśmiechnął się głupkowato i podszedł bliżej- Co Ty się tak zasłaniasz, wstydzisz się mnie?- cała sytuacja widocznie go bawiła, a ja myślałam, że mu zaraz przyłożę.

-Dziwisz mi się? Jestem prawie goła.- moje policzki natychmiast przybrały kolor czerwony, a ten stał dalej i się na mnie gapił jak ciele namalowane wrota ciągle przygryzając wargę. Ohhh czy on musi to robić?
-Może łaskawie wyjdziesz? Chcę się ubrać.
-Dopiero co przyszedłem, nie chcę mi się chodzić z góry na dół.- pokręcił nosem.
-To chociaż się odwróć.- zachichotał i spełnił moją prośbę odwracając się w stronę okna, ale postanowiłam chwilę poczekać, bo wiedziałam, że będzie podglądać. Moja intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła. Zaczął zerkać dyskretnie myśląc, że ja niczego nie widzę.
-Nie strugaj pawiana, bo widzę co robisz.
-Ale o co Ci chodzi? Przecież stoję sobie grzecznie.- zachichotał.
-Taa grzecznie Ty nie wiesz co to słowo znaczy.- zaśmiał się- Masz teraz nie podglądać.- pogroziłam mu palcem. Ubrałam szybko górną bieliznę i zresztą już się tak nie spieszyłam. Zapomniałam, że Michael stoi sobie koło okna i cały czas mi się przygląda, a ja chodziłam od sypialni do łazienki. Kiedy już ubrana stałam w łazience malując się podszedł do mnie i objął w talii.
-Masz piękne ciało.- wyszeptał do mi do ucha, momentalnie dostałam gęsiej skórki. Spojrzałam na niego jak na kretyna.
-Na pewno nie tak piękne ja Mado...- urwałam przypominając sobie o sytuacji kiedy przyszła do mnie i próbowała ze mnie zrobić idiotkę.
-Tu bym się kłócił. To co widzisz na zdjęciach i w teledyskach to photoshop i specjalne programy retuszujące.
-A ja jej zawsze zazdrościłam tyłka...- powiedziałam pod nosem, ale Michael jednak usłyszał i zaczął się śmiać. Przestał jednak kiedy zobaczył mój poważny wzrok.
-Co jest?
-Muszę Ci o czymś powiedzieć...znaczy nie wiem czy Ci powiedzieć, bo to jest właśnie związane z Madonną, ale nie chcę żebyś...
-...mów.- wzięłam głęboki wdech.
-Przyszła tutaj, żeby mnie pocieszyć, bo widziała w tv Twój pocałunek z Tatianą i zaczęła wciskać kity, że Ty też ją zdradzałeś i że powinieneś dostać nauczkę, bo traktujesz kobiety jak...- spuściłam wzrok.
-Uwierzyłaś jej?
-Oczywiście, że nie. Wyrzuciłam ją z domu.- przytulił mnie.
-Dobrze zrobiłaś i dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Chyba muszę jej złożyć wizytę, bo mam już dosyć tego co o mnie wygaduje. Wszystkim! Na prawo i lewo same kłamstwa. Co ja jej takiego zrobiłem?- widziałam, że zdenerwowało go to, a zarazem zabolało.
-Michael nie przejmuj się, w końcu jej się znudzi.
-Najważniejsze, że jej nie uwierzyłaś.
-Kocham Cię więc oczywiste, że uwierzyłam Tobie.- na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech.
-Jak bardzo mnie kochasz?
-Tak baaaardzo baaaaardzo...
-To udowodnij.
-Materialista.- zaśmiał się - Życzy pan sobie dowód rzeczowy czy słowny?
-Oczywiście, że rzeczowy.- zarzuciłam mu ręce na kark i pocałowałam najczulej jak potrafiłam. Oczywiście taka chwila trwać długo nie mogła, przerwał nam dzwonek mojego telefonu.
-Nie odbieraj.- mruknął.
-Michael...muszę...no.- oderwałam się od jego ust i spojrzałam na wyświetlacz.
-Kimberly...-westchnęłam.
-Ja odbiorę.- wyrwał mi telefon z ręki.
-Oddawaj to! Słyszysz?!- zatknął mi ręką usta i odebrał.
-Halo?...Z tej strony Michael...tak Jackson...Victoria nie może teraz rozmawiać, bo bierze prysznic...mhm dobrze przekaże...do widzenia.- rozłączył się.
-Co żeś zrobił?!
-Ciekawe jaką miała minę...albo mogłem powiedzieć, że jesteś zajęta...czymś.- poruszył zabawnie brwiami uśmiechając się znacząco.
-Tak masz się z czego cieszyć. Może ją zatkało, ale na pewno pomyślała, że se sobą sypiamy i teraz zacznie wszystkim gadać, że się puszczam. Nie wiesz jaka ona jest- wyszłam z łazienki.
-Victoria zaczekaj, chciałem dobrze.- zatrzymał mnie- Nic nie będzie gadać, bo Ci zazdrości i teraz się pewnie zastanawia co robimy. Nie powinnaś się nią przejmować, bo sama mówiłaś, że nikt w firmie jej nie lubi i myślisz, że inni uwierzą w jakieś plotki?
-Następnym razem masz nie odbierać mojego telefonu bez mojej zgody jasne?
-Zależy jeszcze w jakich sytuacjach.- wyszczerzył się.
-A tak w ogóle to po co dzwoniła?
-Kazała Ci przekazać, że spotkanie się już zaczęło i..
-...szlak! Mówiłam, że się spóźnię!- chwyciłam torebkę i pobiegłam do drzwi, już chciałam wyjść kiedy poczułam, że Michael pociąga mnie za rękę.
-Nie pożegnasz się ze swoim chłopakiem?- uśmiechnęłam się.
-Przez tego chłopaka się spóźniłam, ale niech mu będzie.- przytuliłam go - Wrócę za jakieś cztery godzinki. Mam rozumieć, że zostajesz?
-Nie, zaraz jadę do Neverlandu chcę jeszcze dzisiaj załatwić sprawę z producentami i organizatorami trasy.
-To przyjedź po południu.
-Okej leć już.
-Pa.- jak najszybciej udałam się w kierunku mojego samochodu i odjechałam z piskiem opon w stronę centrum.
*******
Weszłam do mieszkania i rzuciłam klucze na szafkę, nawet nie zdążyłam się rozebrać i usłyszałam dzwonek telefonu.
-Jezu dopiero weszłam do domu!- odebrałam od razu nie patrząc kto dzwoni.
-Czego?!
-Ej co Ty taka wkurzona?- spytała Nina.
-Bo dzwonisz!
-No dzięki wiesz. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia, a Ty się wydzierasz na mnie.
-Co jest?- spytałam już łagodniej.
-Włącz wiadomości.
-Poco?
-Nie pytaj tylko włącz.- zrobiłam tak jak mi kazała. Odnalazłam odpowiedni kanał w tv i podgłośniłam.
-...Michael Jackson, który aktualnie powinien mieć koncert w Niemczech trafił do szpitala w Berlinie, ale dzisiaj został przewieziony do prywatnej kliniki w Los Angeles. Nie wiadomo co dokładnie dolega piosenkarzowi i jak długo tam pozostanie, jak podaje jego menadżer Thomas Goldwyn ze względu na stan zdrowia Michaela trasa Bad World Tour zostaje zakończona, a reszta koncertów, która miała odbyć się w tym miesiącu zostaje odwołana. Co dolega muzykowi? Co na to jego przyjaciółka Victoria Lancaster? O reszcie będziemy informować państwa na bieżąco...- przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Słyszałaś? Michael jest w szpitalu trzeba do niego jechać!
-Nina, Michael nie jest w szpitalu...
-Jak nie jest jak jest.
-No właśnie nie, bo...to kłamstwo.
-Ja kto?- opowiedziałam jej w skrócie o tym co się wczoraj wydarzyło.
-I Ty mi nic nie powiedziałaś?! Zbiję Cię! Aaaaaaaaaa w końcu wy czuby jedne!- zaczęła się wydzierać.
-A co miałam dzwonić wczoraj po wszystkich znajomych z tekstem: „Hej wiesz Jackson zakończył właśnie trasę koncertową i wrócił do LA, żeby powiedzieć mi, że mnie kocha"?
-Ale przyjaciółce mogłaś się pochwalić.
-Teraz już wiesz, zadowolona?
-No oczywiście!
-Będę już kończyć, bo zaraz przychodzi mój chłopak i chcę z nim spędzić wieczór i...
-...noc.- dokończyła.
-Nina błagam...
-No co? Ty byś się nim zajęła pod tym względem w końcu, aż mi go żal biedny taki wyposzczony przez tą trasę...i przez Ciebie.- parsknęłam śmiechem.
-Nie martw się Michael jest w dobrych rękach.
-Wyściskaj go ode mnie!
-Oczywiście.
-Pa.- rozłączyłam się. Spojrzałam na zegar, który wskazywał 15:30. Za godzinę umówiłam się z Michaelem. Postanowiłam przygotować coś do jedzenia. Poszłam do kuchni i sprawdziłam stan mojej lodówki, akurat wszystkie składniki na pizzę. Zabrałam się więc do roboty. Po 30 minutach pizza piekła się w piekarniku, a ja poszłam się przebrać w jakieś luźne ciuchy. Założyłam krótkie spodenki i granatową koszulę w kratę, a włosy związałam w niedbałego koka. Popryskałam się jeszcze perfumami i zeszłam na dół. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, w podskokach poszłam otworzyć. Uchyliłam drzwi i ujrzałam...kwiaty?
-Yyyyyy...-ten ktoś miał zakrytą twarz kwiatami więc nie wiedziałam kto to. Spojrzałam w dół. Białe skarpetki i mokasyny - to mówi wszystko.
-Michael?- opuścił bukiet.
-A spodziewałaś się kogoś innego?- uśmiechnął się.
-Nie, mój kochanek wyszedł pięć minut temu.
-A wiesz? Chyba go mijałem.- zastanowił się na chwilę- Taki gruby i łysy?- wyszczerzył się.
-Głupek.-rzuciłam i poszłam do kuchni, zostawiając go. Zamknął drzwi i poszedł za mną.
-Ej, a powitanie?- rozłożył ręce.
-Ty już mi zrobiłeś powitanie.- powiedziałam naburmuszona. Wyłączyłam piekarnik i wyciągnęłam pizzę po czym zaczęłam ją kroić. Nie byłam zła, tylko udawałam dlatego uśmiechałam się pod nosem. Michael przytulił się do moich pleców tak, że nie mogłam się ruszyć.
-Vickuś?-mruknął.
-Hahahaha...-odsunął się ode mnie zdezorientowany. 
-Udawałaś?-nie dowierzał.
-Tak jakoś wyszło Mikuś.- zaczęłam się śmiać z jego łatwowierności.
-To ja tu z kwiatami przychodzę, a Ty sobie ze mnie żarty stroisz.-uspokoiłam się i podeszłam do niego, wzięłam te kwiatki.
-Są śliczne, dziękuję.- stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta.
-Idź do salonu, zaraz przyniosę coś dobrego.
-Upichciłaś coś dla mnie.- uśmiechnął się.
-Nie ciesz się tak ta pizza nie jest dla Ciebie. Ty dostaniesz kilo karkówki.- powiedziałam poważnie, uśmiech zszedł mu z twarzy,spojrzał na mnie przerażony. Michael nie lubił mięsa wręcz go brzydziło, chciało mi się śmiać z jego miny.
-Żartowałam piesku francuski.- nazywałam go tak, bo był strasznie wybredny co do jedzenia. Odetchnął z ulgą i poszedł do pokoju. Wyjęłam dwa talerzyki, a do szklanek nalałam soku oczywiście pomarańczowego i razem z pizzą zaniosłam do salonu. Zaczęliśmy jeść, po kilku minutach Michael powiedział:
-Dziękuję, pyszne było.- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Zjadłeś tylko dwa kawałki.- nie smakowało mu czy co? Zawsze mówił, że świetnie gotuje.
-Zjadłbym coś innego.- popatrzył na mnie...dziwnie? Dalej nie rozumiałam.
-Co?-uśmiechnął się.
-Ciebie.- wyjął mi szklankę z ręki i odstawił na stoliczek. Przysunął się bliżej, palcem przejechał najpierw po moim policzku, a potem po wargach przez co je rozchyliłam. Zaczęliśmy się całować, a po chwili siedziałam mu na kolanach. Wszystko działo się tak szybko...Zachowywaliśmy się jak para niewyżytych nastolatków co na swój sposób było nawet słodkie. Wplotłam palce w jego puszyste loczki, a Michael sunął rękoma po moich plecach aż po pośladki. Nagle i jak w najmniej oczekiwanym momencie zadzwonił mój telefon, ale go zignorowaliśmy. Zaczął odpinać mi koszulę obsypując pocałunkami moją szyję i dekolt. Westchnęłam cichutko zagryzając wargę. Nie pozostawałam mu dłużna i rozpięłam zamek od jego rozporka. Byliśmy tak zajęci sobą, że nie usłyszeliśmy otwieranych drzwi.
-Victoria?- to był głos mojej mamy. Przerażona szybko odwróciłam się do tyłu. Wychyliłam się za mocno i spadłam z kolan Michaela. Całe szczęście upadłam na dywan.
-Kochanie nic Ci nie jest?- spytał Mike pomagając mi wstać. Przede mną stali rodzice, Ashley i Max. Wszyscy oprócz Ash mieli oczy jak dekielki od słoika. Spojrzałam na mojego chłopaka, który właśnie zapinał rozporek. Był tak samo czerwony na twarzy jak ja. Szybko zapięłam swoją koszulę i przeczesałam ręką potargane włosy. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
-Jak miło, że wpadliście.- uśmiechnęłam się głupkowato, spojrzałam na mamę, która wpatrywała się w Michaela jak w obrazek.
-Mamo dobrze się czujesz?- spytałam niepewnie.
-No wiesz nie codziennie widzimy Cię siedzącą na Michaelu Jacksonie, który teoretycznie powinien być w szpitalu.- rzuciła Ashley, zignorowałam ją.
-Właśnie poznajcie mojego chłopaka.- podeszliśmy do nich.

-Michael, bardzo mi miło państwa poznać.- pocałował mamę w rękę, a tacie uścisnął dłoń. Spojrzałam na brata, który był bliski omdlenia.
-Max nie przywitasz się ze swoim idolem?- na moje słowa ocknął się i rzucił Michaelowi na szyję.
-O Boże poznałem Michaela Jacksona! Wszystkie laski w szkole będą moje.- zaśmialiśmy się. Mój brat wreszcie się od niego odkleił, została tylko Ash. Jak ona znowu powie coś głupiego to nie ręczę za siebie. Grzebała coś w telefonie żując ostentacyjnie gumę.
-Ashley jestem.- rzuciła nawet na niego nie patrząc- Wiem kim jesteś i nie myśl, że z tego powodu będę się na Ciebie rzucać jak ten gówniarz. Więc możesz darować sobie te słodkie oczka i głupkowaty uśmiech, bo i tak nie będę miła.- wyminęła go i usiadła na kanapie kładąc nogi na stole.
-Ashley!-oburzyła się mama.
-Natychmiast masz przeprosić pana Jacksona.
-Jakiego pana, po prostu Michael.- powiedział uśmiechając się delikatnie, przytuliłam się do jego boku.
-Sorry po prostu Michael.- rzuciła obojętnie i włączyła telewizor, miałam ochotę wywalić ją z domu za to zachowanie.
-Nic się nie stało.
-Siadajcie.-powiedziałam w końcu- Może napijecie się czegoś?
-Nie rób sobie kłopotu.
-A ja bardzo chętnie, możesz mi zrobić drinka.- odezwała się moja siostra jakby prosiła o herbatę.
-O ile mi wiadomo nie skończyłaś jeszcze 18 lat.- upomniał ją tato. Przeklęła pod nosem.
-Słyszałam to.- mama spojrzała na nią znacząco. Od kiedy ona zwraca jej uwagę?
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nie tak miało wyglądać pierwsze spotkanie Michaela z moimi rodzicami, ale trudno czasu nie cofnę. Oby tylko nie pomyśleli o nim czegoś głupiego.
-Dzwoniłem do Ciebie, ale nie odbierałaś telefonu więc weszliśmy drzwi były otwarte. Nie wiedzieliśmy, że wy...razem...
-Nic się nie stało, miałam wyciszoną komórkę dlatego nie słyszałam.- spuściłam wzrok.
-Więc jak długo się znacie?- spytała mama.
-Będzie już...dwa lata.- splotłam nasze ręce
-Znasz Michaela dwa lata i nic mi nie powiedziałaś?!- odezwał się z pretensją w głosie Max.
-Och tak jakoś wyszło. Dobrze wiesz, że jestem ciągle zabiegana.
-Na przyszłość jak chcecie się pobzykać to chociaż drzwi zamknijcie.- palnęła moja siostra. Zaczęłam się krztusić sokiem, który właśnie piłam. Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Masz w tej chwili przestać.- warknęła mama- Jeszcze raz usłyszę takie głupie teksty to wrócisz do domu na pieszo.- byłam w szoku. Od kiedy moja matka warczy na Ashley? Zawsze jej na wszystko pozwalała, mogę nawet powiedzieć, że faworyzowała, bo mną nie interesowała się kompletnie. To zawsze z tatą miałam najlepsze kontakty.
-Dobra już dobra.- machnęła ręką.
-A gdzie się poznaliście?- przewróciłam oczami. Czy on zawsze musi to robić?
-Tato...
-Tylko pytam.
-W klubie, byłam tam z dziewczynami. Michael na mnie wpadł.- uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dna.
-Rozlewając drinka.- dodał.
-Niechcący.-spojrzałam na niego.
-Ale na mnie nakrzyczałaś.- zaśmialiśmy się, pocałował mnie w usta. Ash przewróciła oczami, Max zrobił „bleeee", mama się uśmiechnęła, a tata? Tata raczej się nie cieszył, ciągle miał poważną minę i dokładnie przyglądał się Michaelowi.
******
-Strasznie głupio mi za Ashley...- powiedziałam, gdy leżeliśmy przytuleni w mojej sypialni, a rodzice z moim rodzeństwem dawno pojechali już do domu. Oczywiście Max nie dał Michaelowi spokoju i wymęczył go tańcem, śpiewaniem i zabawą, a jak na prawdziwego fana przystało musiał mieć również autograf, Michael dał mu też swój kapelusz i okulary. Max cieszył się jakby dostał milion dolarów, Michael sprawił mu ogromną radość za co byłam mu wdzięczna. Nie spotkałam jeszcze takiego człowieka, który jest tak oddany fanom, nie odtrąca ich tylko pozwala na wszystko, żeby tylko zobaczyć uśmiech na ich twarzach. To jest piękne.
-Kochanie daj spokój. Przechodzi trudny wiek, nie masz się czym przejmować.- zaczął bawić się moimi włosami nawijając je na palec.
-Trudny wiek.- prychnęłam- Głupia gówniara.- zaśmiał się kręcąc głową.
-Rodzice za bardzo ją rozpieścili to teraz mają przez nią same problemy.
-To znaczy?
-A mało to razy policja przyprowadzała ją do domu? Albo ja jeździłam po nią do klubów, bo była tak pijana, że nie wiedziała jak się nazywa.- spojrzał na mnie niedowierzająco.
-Może z nią porozmawiam?
-Nie sądzę, żeby to coś pomogło. Widzisz jak się zachowuje w stosunku do Ciebie.
-Mam dobry kontakt z dziećmi.
-Ale to już nie jest dziecko.
-Każdy ma w sobie dziecko.- dalej się upierał.
-Jak zwykle chcesz zbawić świat. Rób co chcesz, ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałam.
-Dziękuję.- ucieszył się jak...no właśnie jak dziecko.
-Jesteście siostrami, ale różnicie się pod każdym względem.
-Zawsze tak było, bo ja w jej wieku byłam grzeczną dziewczynką.
-Ty grzeczna?- spojrzał na mnie niedowierzająco.
-Oczywiście, dalej jestem, a nie?- przygryzł wargę i zbliżył swoją twarz do mojej.
-Wyglądasz na bardzo niegrzeczną dziewczynkę.
-Panie Jackson, pan mnie chyba dobrze nie zna.
-Ale z miłą chęcią panią poznam.- złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Ręką gładził moje udo, ale kiedy poczułam jak wkłada ją pod bluzkę odsunęłam się delikatnie od niego.
-Załatwiłeś sprawę z trasą? Bo dzisiaj słyszałam, że jesteś w szpitalu.- westchnął.
-Tak załatwiłem, wszystko jest uzgodnione, a trasa oficjalnie zakończona. Nie masz się czym martwić.
-Nie będziesz musiał płacić kary?
-Całe szczęście nie. Udało mi się wszystkich udobruchać wiesz że mam dar przekonywania ludzi.- zaśmiałam się - Ale mam trochę wyrzuty sumienia...
-Dlaczego?
-Bo nie dość, że zawiodłem fanów to jeszcze myślą, że jestem w szpitalu ciężko chory, martwią się o mnie. Widziałem dzisiaj wiadomości, pewna dziewczyna tak płakała do kamery, że ledwo rozumiałem co mówi. Powiedziała, że jak nie wyjdę z tego szpitala to ona się zabije. Rozumiesz?- powiedział smutno- Nie chciałem ich okłamywać, przecież ich kocham. Gdyby nie oni byłbym nikim, ale musiałem wybrać i mimo wszystko nie żałuję, bo dzięki temu mam najwspanialszą dziewczynę na świecie, która teraz leży obok mnie i...
-Kocham Cię.- przerwałam mu- Poświęciłeś dla mnie tyle, a nie każdy by tak zrobił. Ty dajesz mi tak wiele, a ja nie mogę dać Ci nic w zamian.- szepnęłam smutno.
-Wystarczy mi Twoja miłość. Kochaj mnie niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia.- pocałował mnie w rękę.
-Zapomniałeś o muzyce.
-Muzyka już nie jest na pierwszym miejscu w moim życiu.
-Ale Michael...co...Ty mówisz?- byłam w szoku.
-Bo na pierwszym miejscu jesteś Ty.- pogłaskał mnie po policzku. Miałam łzy szczęścia w oczach. Położyłam głowę na jego torsie przytulając się jak do miśka.
-Zaśpiewaj mi coś.- poprosiłam cicho. Zaczął nucić Lady in my life, a chwilę potem śpiewać. Z każdym słowem moje powieki robiły się coraz cięższe.
-...Będę kochał Cię mocniej każdego dnia,
Bo zawsze będziesz kobietą mojego życia...
Usłyszałam tylko jak ostanie słowa piosenki szepcze mi do ucha i całuje w czoło po czym odpłynęłam do krainy snów.
******

5 komentarzy:

  1. Jestem!<3
    Co tak krótko? XD
    Dla Ciebie to był długi rozdział? Ja normalnie czuję niedosyt więc jak chcesz mnie zaspokoić to tak jeszcze raz taki byś mogła zrobić xD
    Ależ ja się cieszę, że oni są w końcu razem <333
    Teraz ma kto Viki życie uprzykrzać, ma się przez kogo do pracy spóźniać i na kogo denerwować ;3 O tak, o to chodziło :D
    Dobrze, że Michaś ją zaczął pilnować z jedzeniem, aczkolwiek sam mógłby się wziąć za swoje żywienie też małpiszon jeden.
    Co do Madonny to aż mi szkoda klawiatury w laptopie, ale jak juz mówiłam: dobrze że Viki nie uwierzyła tej kuropatwie. Michaś niech ją ostro zjedzie teraz bo też bym kurwicy dostała jakby ktos na mnie takie śmieci gadał. Aż takie nudne ma Mad życie, że interesuje ją innych?
    Co do wizyty rodziców to lałam jak weszli akurat w takim momencie xD
    Viki bluzka rozpięta, Mike rozpięty rozporek i nagle taka niespodzianka xD Ale i tak jej rodzice spokojnie zareagowali xD Mam nadzieję, że polubią Michasia.
    Braka Viki uwielbiam, zaś tą jej siostrę to tylko w dupę kopnąć. Kurwa nie cierpię tak bezczelnych ludzi. Od razy wysłać kurwa do obozu pracy taką gówniarzerię aby zobaczyli co to znaczy ciężka praca i prawdziwe życie. A nie mamusia wszystko kupi, wszystko da, impreza tylko i alkohol. Ja wiem że młodzież ma swoje prawa, sama próbowałam wielu rzeczy ale zawsze z umiarem a nie aby się zeszmacić.
    Końcówka taka ramntiko ;3
    Widać jak ich do siebie ciągnie i że się szczerze kochają <333
    Co do seksów to ja czekam, pamiętaj xD
    Sama mi kurna marudzi a teraz co xD
    Pozdrawiam,
    Weny i te sprawy!;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka Basiulka!
    W końcu mam czas by usiąść i w spokoju skomentować to cudo, które wcześniej przeczytałam. Zacznę, że rozdział wyszedł Ci cudownie! ;) Pierwsze co powiem to jak bardzo rozczuliła mnie scena gdy zatroskany Michael posadził sobie Victorie na kolanach i przeprowadził z nią wywiad. Strasznie mnie to poruszyło jak wyobraziłam sobie z dokładnością to scene. Jakoś zwracam uwage na takie szczegóły. Moja perełka! 😍
    Tak strasznie się ciesze, że im się układa, że są razem szczęśliwi i się kochają. Należy im się po tych dwóch latach!
    Powiem Ci, że się napaliłam jak zaczęli się migdalić na tym krześle, a tu masz Ci los. Ja o tej gówniarze już się wystarczająco nagadałam pod notką, w której pojawiła się pierwszy raz. Ja bym jej za te odzywki przywaliła w pape to by poleciała do Afryki. Dobrze, że ich matka w końcu zaczyna zwracać jej uwage. Szkoda, że obudziła się tak późno bo już nie wydaje mi się by coś zdziałała. Max oczywiście pozytywny chłopak, zupełne przeciwieństwo Ashley. Ja na miejscu Victorii i Michasia to wolałabym się zapaść pod Ziemie. Jak tu weszli na level rozpinania rozporka to ughh! 😈 Parowało z nich pewnie. Kumpel Michaela pewnie już stał na baczność.
    Dobrze, że Victoria powiedziała Michaelowi o Madonnie. Grunt to szczerść i zaufanie. Mam nadzieje, że ta piździbrocha już nie będzie mieszać w ich związku.
    Czekam z niecierpliwościąna nexta! Więcej takich pozytywnych notek nam dawaj! :**
    Życze masyy weny!
    Trzymaj się cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słoooodko 😍 Ten rozdział był taki... Taki... Romantyczny 😊 Gdyby nie wizyta rodziny Victorii, która wprowała w takim interesującym momencie, psując klimat 😜 Ashley na prawdę ktoś musi w końcu utemperować, rozumiem że weszła w trudny wiek, ale jej zachowanie to już przesada! Zachowuje się, jakby była obrażona na cały świat i jeszcze Michaela tak niemiło traktuje -.- Jednakże cieszy mnie to, że jej matka w końcu zaczęła zwracać jej uwagę 😉 Weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń