Witajcie
kochani!
Tak
jak obiecałam jest rozdział przed niedzielą :) Podejrzewam, że
przed każdą notką myślicie, że między Victorią i MJ coś się
w końcu wydarzy. Muszę Was rozczarować żadnych seksów nie będzie
dzisiaj XDDD
Anonimów
proszę o ujawnienie się, jak napisała ostatnio Patrycja, dla nas to
duża motywacja. Nie musicie się rozpisywać tak jak ja na przykład,
bo ja rozprawki walę XD Ale wystarczy dobre słowo, albo w sumie złe
też, bo negatywne komentarze też są czasami potrzebne, żeby być
lepszym i poprawić błędy, które się popełniło. Mimo iż ja nie
lubię jak ktoś mnie poucza, krytykuje i wytyka błędy, ale blog to
inna sprawa tutaj jest potrzebna krytyka czy tego chcemy czy nie :)
Ps:
Chciałam dedykować Patrycji ten rozdział. Patryniu nie wkurwiaj
się tak na mnie :D Przecież wiesz, że Cię kocham (wcale się nie
podlizuje xD) :*** Masz swój upragniony rozdział!
Zapraszam
do czytania i komentowania!
******
Obudził
mnie straszny ból głowy. Otworzyłam powoli zaspane oczy i
podparłam się na łokciach co było błędem, bo zaraz syknęłam z
bólu i opadłam z powrotem na poduszki. Poczułam suchość w
gardle, ale nie miałam siły wstać z łóżka. Jednym słowem
czułam się strasznie. W życiu nie miałam takiego kaca i to
wszystko przez Ninę co jak co, ale to akurat pamiętam, że wciskała
mi do ręki co chwile drinki robione przez siebie. Dopiero teraz
zauważyłam, że Michael leży obok mnie i się we mnie wpatruje z
ogromnym uśmiechem na ustach. Zmarszczyłam czoło i zmierzyłam go
wzrokiem. Od pasa w górę był nagi co mnie zaniepokoiło. Zajrzałam
pod kołdrę na co ryknął śmiechem. To co zobaczyłam mnie
ucieszyło czyli to, że nie był nagi, a tym bardziej ja.
-I
z czego się tak cieszysz?- spytałam oburzona i jeszcze bardziej
nakryłam się kołdrą. Spoważniał i przysunął się do mnie.
-Dzisiaj
nie chcesz się kochać?- przygryzł wargę i zaczął gładzić
kciukiem mój policzek.
-Co? O...o
czym Ty mówisz?- odsunęłam się zmieszana jego wylewnością.
-O tym, że
wczoraj składałaś mi niemoralne propozycje.-uśmiechnął się,
poczułam jak moje policzki natychmiast przybierają kolor czerwony.
-Co
mówiłam?!- podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na
niego wyczekująco.
-Różne,
śmieszne rzeczy.- zaśmiał się.
-O
Boże...-złapałam się za głowę- Zrobiłam z siebie idiotkę.
-Nie
przesadzaj, chciałaś mnie tylko zaciągnąć do łóżka. Nie Ty
pierwsza i nieostatnia.
-No dzięki,
ale pocieszenie.- było mi strasznie głupio, miałam ochotę zapaść
się pod ziemię. Co on sobie o mnie pomyślał? Podciągnęłam
kolana pod brodę i odwróciłam twarz w stronę okna, żeby tylko
nie patrzeć mu w oczy.
-Ej no co
Ty, zła jesteś?- pocałował mnie w odkryte ramię, odsunęłam
się.
-Victoria
daj spokój nic takiego się nie stało. Jeżeli mam być szczery to
trudno było mi się opanować, bo byłaś prawie naga i do tego
strasznie się do mnie kleiłaś, ale nie jestem dupkiem, który
tylko korzystając z okazji, że jesteś pijana przeleciałby Cię
nie patrząc na to czy naprawdę tego chcesz tylko, żeby zaspokoić
swoje potrzeby. Powinnaś to docenić.- syknął, wstałam z łóżka.
-Może mam
Ci jeszcze na kolanach dziękować? Nie Ty zrobiłeś z siebie
ostatniego kretyna,
nie Ty
wygadywałeś głupie rzeczy, których nawet nie pamiętasz i nie Ty
zachowałeś się jak pierwsza lepsza ulicznica! Jak taki szlachetny
jesteś to trzeba było mnie zaliczyć skoro tak żałujesz, że tego
nie zrobiłeś!- wykrzyczałam mu prosto w twarz, nie wiem co we mnie
wstąpiło. Nie odezwał się słowem, a ja weszłam do łazienki
trzaskając drzwiami. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzałam w
lustro. Wyglądałam tragicznie czyli nic nowego. Przemyłam twarz
zimną wodą. Nagle poczułam się niedobrze, strasznie mnie
zemdliło. Zawisłam nad muszlą klozetową i zaczęłam żałować
każdej kropli spożytego alkoholu. Odgarnęłam włosy na jedną
stronę. Czułam się fatalnie i miałam nadzieję tylko, że Michael
nie wejdzie teraz do łazienki. Jak na zawołanie usłyszałam
pukanie.
-Vicki
wszystko w porządku?- nie miałam zamiaru się odzywać.
-Vickuś...otwórz
proszę...przepraszam no...- przytrzymując się szafki wstałam
powoli z klęczek i jak najszybciej opłukałam usta. Spojrzałam
ostatni raz w lustro kręcą głową i otworzyłam drzwi przez co
prawie nie wywróciłam Michaela. Chciałam go wyminąć, ale złapał
mnie za nadgarstek.
-Zostaw
mnie.- warknęłam, ale wbrew temu przyciągnął mnie do siebie.
-Przepraszam
nie chciałem żebyś w ten sposób odebrała moje słowa. Nie
żałuję, że Cię nie wykorzystałem. Mówiłaś...wręcz prosiłaś
żebym się z Tobą przespał, a ja tego nie zrobiłem rozumiesz? Czy
dla Ciebie to nic nie znaczy?- spojrzałam w jego ciemne,
hipnotyzujące oczy, odebrało mi mowę. Spuściłam wzrok. Jak
zwykle się go czepiam, a powinnam mu podziękować.
-Znaczy...dużo
znaczy. To ja powinnam Cię przeprosić nie dość, że zrobiłam z
siebie napaloną idiotkę to jeszcze na Ciebie niepotrzebnie
naskoczyłam, a przecież nic nie zrobiłeś.- spuściłam zażenowana
wzrok, podniósł mój podbródek.
-Już Ci
mówiłem, że nic się takiego nie stało. Byłaś pijana to
normalne, że wygadywałaś takie rzeczy.- zaśmiał się, a ja razem
z nim. Przytuliłam go mocno.
-Naprawdę
to powiedziałam?- spytałam niedowierzająco.
-Ale co?
-No
wczoraj...
-Tak.
-Pewnie
miałeś ze mnie ubaw.- odsunęłam się od niego delikatnie.
-Tylko
troszeczkę.- pstryknął mnie w nos.
-Nina
dostanie niezły opieprz jak do mnie przyjdzie- zaśmiał się- Co
proponujesz na kaca?
-Mhmm...tabletki?
-Oszalałeś?
Mam się faszerować prochami tak jak Ty?
-Przecież
żartowałem.- pokręcił głową.
-Na dole
pewnie jest niezły bajzel, trzeba to posprzątać.- podeszłam do
szafy i wyciągnęłam z niej jeansy i koszulę w kratę. Znowu
poczułam mdłości, zakryłam usta ręką i jak najszybciej
popędziłam do łazienki. Po dziesięciu minutach wyszłam ledwo
trzymając się na nogach, ból głowy mi nie pomagał. Michael
podszedł do mnie od razu.
-Dobrze się
czujesz?- spojrzałam na niego z politowaniem- No tak głupie
pytanie.
-Zaraz mi
przejdzie...
-Mam
pomysł. Ty się położysz, ja zrobię śniadanie i posprzątam.
-Mike daj
spokój, miałeś mi pomóc, a nie robić wszystko sam.
-Powiedziałem,
że w tej chwili kładziesz się do łóżka.
-Ale ja nie
mam pięciu lat, na pewno zaraz mi przejdzie. A poza tym najlepsza na
kaca jest praca więc jak trochę posprzątam to od razu mi
przejdzie.
-Jesteś
blada jak ściana nic nie będziesz sprzątać. Jak nie pójdziesz po
dobroci to zastosuje inne środki...- próbował zrobić groźną
minę. Złapał mnie za rękę i jak małą dziewczynkę zaprowadził
do łóżka.
-Ty nie
udawaj złego, bo nawet w teledysku Ci to nie wychodzi.
-Ej co
chcesz od teledysku? Jestem tam bardzo zły.
-Taaa
myślisz, że jak ubierzesz się na czarno, pomalujesz oczy kredką i
pokrzyczysz trochę to wyglądasz na złego?
-A nie?-
spytał z ogromnym uśmiechem.
-Nie, ale
dobry z Ciebie aktor.
-No
wiadomo.
-Nie ma za
co.- pokręciłam głową.
-Okej więc
Ty sobie grzecznie leż, a ja zrobię śniadanko. Na co masz ochotę?
-Bez
różnicy tylko żebym się nie otruła.
-No wiesz
co? To ja tu z dobroci serca dla Ciebie gotuję, a Ty mnie o takie
rzeczy posądzasz?
-Niestety,
ale ja nie jestem przekonana co do Twojego gotowania.
-A
pamiętasz jak robiliśmy tort...
-...i
zlizywałeś ze mnie bitą śmietanę? Tak pamiętam.- wyszczerzył
się.
-Hahaha
fajnie było nie? Ale nie o to mi chodziło, gdybym nie zrobił
takiego dobrego kremu czekoladowego to tort by tak super nie wyszedł.
-Nie wiem
czy on był taki dobry skoro Mac'a przez cały wieczór bolał
brzuch. Aż boję się pomyśleć co Ty tam dodałeś.
-Mógł się
tyle nie opychać przed spaniem.
-Odezwał
się! Resztę tortu Ty zjadłeś.
-Nie
prawda, bo Ty.- wystawił mi język.
-Krowa ma
dłuższy i się nie chwali.
-Ale ja mam
ładniejszy od krowy.- powiedział w miarę poważnie, po chwili
jednak oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Czy Ty
siebie słyszysz? Nie powiedziałabym, że masz ładny
język.-powiedziałam dalej się śmiejąc.
-Idę
sobie, bo mnie nie kochasz, w ogóle mnie obrażasz i we mnie nie
wierzysz.- zrobił smutną minę, a ja parsknęłam śmiechem.
-Miałeś
mi zrobić śniadanie.
-Ale nie
zasłużyłaś.
-Oczywiście,
że zasłużyłam, ale Ty jesteś tak bezinteresownym człowiekiem,
że na bank chcesz coś w zamian.
-No pewnie
w końcu na tym polega bezinteresowność.- nadstawił policzek.
Miałam ochotę dać mu w tym momencie z liścia, ale się
powstrzymałam. Kiedy już chciałam go pocałować gwałtownie się
odwrócił i nim zdążyłam zareagować musnął lekko moje usta po
czym delikatnie się odsunął.
Patrzyłam
na niego zaskoczona widząc błysk w jego oczach. Serce zaczęło
walić mi jak młotem. Nasze twarze dzieliły milimetry, niemalże
stykaliśmy się nosami.
Przyłożył
dłoń do mojego policzka i jeszcze raz pocałował, a ja zaczęłam
odwzajemniać. Poczułam milion motyli w brzuchu. Chciałam, żeby ta
chwila trwała wiecznie. Czułam się wspaniale jak nigdy dotąd,
długo na to czekałam. W końcu jakby ktoś wylał na mnie kubeł
zimnej wody zdałam sobie sprawę z tego co my właśnie wyprawiamy.
Oderwałam się nagle od Michaela i spojrzałam na niego przerażona.
Co ja zrobiłam?! Patrzeliśmy się na siebie nie wiedząc co
powiedzieć.
-Ja
przepraszam...nie chciałem...to był impuls...Victoria...to nie
tak.- jąkał się, a ja dalej nie mogłam wykrztusić z siebie
słowa, poczułam jak się czerwienię, szybko spuściłam wzrok.
-Jesteś na
mnie zła? Nie chciałem żeby to tak wyszło. Jestem kretynem,
przepraszam Cię...-złapał mnie za ręce. Podniosłam powoli wzrok.
-Nic się
nie stało...uznajmy, że to była nasza wina i więcej się nie
powtórzy. Po prostu zapomnijmy o tym.- zobaczyłam w jego oczach coś
dziwnego...jakby smutek i rozczarowanie? Wstał nagle.
-Idę
zrobić to śniadanie.- rzucił pospiesznie i wyszedł zostawiając
mnie samą. Poczułam ukłucie w sercu. Co my wyprawiamy? Oczy
zaszłymi mgłą, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie
chciałam płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Jak ja mu teraz
spojrzę w oczy? Ludzie nie całują się od tak, a ja bardzo tego
chciałam. Michael zrobił ten krok, to on mnie pierwszy pocałował,
ale dlaczego? Nie chcę robić sobie głupich nadziei, że kiedyś
będziemy...Nie, nie mogę o tym myśleć, ja nawet nie wiem co do
niego czuję. Nie wiem czy
go
kocham...to trudne. Potrzebuję go jak powietrza, chcę żeby mnie
przytulał, pragnę jego bliskości coraz bardziej, nigdy wcześniej
nie czułam czegoś takiego. Wzięłam głęboki wdech. Po jakimś
czasie usłyszałam kroki więc szybko otarłam z policzków ostatnie
łzy i wzięłam do ręki pierwszą lepszą książkę, która leżała
na stoliczku nocnym.
-Już
jestem.- ujrzałam Michaela w moim różowym fartuchu, wyglądał w
nim uroczo. Uśmiechnęłam się delikatnie. W rękach trzymał tacę,
a na niej pełno smakołyków. Postawił mi ją na kolanach. Czułam
jego wzrok na sobie.
-Dziękuję.-
szepnęłam. Widocznie nie to chciał usłyszeć, bo dalej się na
mnie patrzył.
-Czemu mi
się tak przyglądasz?- usiadł obok mnie nie spuszczając ze mnie
wzroku.
-Victoria
ja...czy Ty...na pewno chcesz o tym zapomnieć?- moje serce zabiło
szybciej.
-Tak...-skłamałam.
Musiałam to powiedzieć. Nie mogę wyznać, że go kocham skoro nie
jestem tego pewna. Westchnął smutno, nastała niezręczna cisza.
-Pojadę
już do siebie.- odezwał się w końcu.
-Mike daj
spokój, zostań jeszcze. Dzisiaj sobota nie musisz jechać do
studia.
-Jestem
umówiony.- wstał i wziął swoją marynarkę, którą założył.
-Z kim?
-Od kiedy
Cię to obchodzi?- warknął.
-Od kiedy
jesteś dla mnie taki oschły?
-Od kiedy
Ty oszukujesz sama siebie.
-Co?
-Może jak
zostawię Cię samą to zrozumiesz pewne rzeczy.- skierował się w
stronę drzwi.
-Ale
Michael! Nie zachowuj się jak dzieciak do cholery tylko powiedz o co
Ci chodzi.- podeszłam do niego.
-Zjedz
śniadanie i nie ruszaj się z łóżka, zadzwonię później.-
pocałował mnie w czoło i wyszedł. Usiadłam na łóżku i
podciągnęłam kolana pod brodę. O czym on mówił? I w ogóle z
kim chce się spotkać? Może kogoś ma tylko nie chce mi tego
powiedzieć. Tak poczułam się strasznie zazdrosna, nie wyobrażam
sobie, żeby spotykał się z jakąś inną kobietą. Nie chcę żeby
mnie zostawiał. Powinniśmy oboje zapomnieć o tym co się
wydarzyło, a on się obraża nie wiadomo dlaczego. Na co on liczy?
Zmęczona natłokiem myśli postanowiłam wziąć relaksującą
kąpiel. Napuściłam całą wannę wody i wlałam do niej olejek
różany mój ulubiony. Ściągnęłam z siebie piżamę i spięłam
włosy w kok, zanurzyłam się w gorącej wodzie. Od razu poczułam
się lepiej, a dotychczasowe dolegliwości zniknęły z czego bardzo
się cieszyłam. Kiedy woda robiła się chłodna wyszłam z łazienki
owinięta w ręcznik.
Zrobiłam
też lekki makijaż, bo po wczorajszej imprezie nie wyglądałam
najlepiej. Wzięłam tacę ze śniadaniem, które było już zimne i
zeszłam na dół. Zatrzymałam się na ostatnim schodku zaskoczona
porządkiem jakim zobaczyłam. Wszędzie było posprzątane. Byłam
wdzięczna Michaelowi, bo nawet teraz gdy czułam się lepiej nie
miałam ochoty na porządki. Wypiłam szklankę soku pomarańczowego
i zjadłam jednego rogala z dżemem. Nie byłam w ogóle głodna, ale
dla mnie śniadanie to podstawa każdego dnia. Włożyłam brudne
naczynia do zmywarki i poszłam do salonu. Całe popołudnie i
wieczór spędziłam na kanapie oglądając brazylijskie telenowele.
Usłyszałam nagle dzwonek mojej komórki, odebrałam od razu.
-Halo?
-Cześć.-
usłyszałam melodyjny głos Michaela.
-Hej.
-Obiecałem,
że zadzwonię. Jak się czujesz?
-Dzwonisz,
bo musisz?
-Dzwonię,
bo chcę. Więc jak się czujesz?
-Już o
wiele lepiej. Dziękuję, że się o mnie troszczysz.
-A zjadłaś
śniadanie?
-Tak.- nie
wiedziałam jak mam z nim rozmawiać, zawsze mieliśmy wiele tematów
do rozmów, a teraz jakbyśmy się kompletnie nie znali.
-Michael?
-Tak?
-Jesteś na
mnie zły?- postanowiłam zaryzykować.
-Nie,
dlaczego tak sądzisz?
-Bo tak
nagle wyszedłeś.
-Byłem
zdenerwowany.
-Na mnie?
-Nie, na
siebie.
-Jak Twoje
spotkanie?
-Jeszcze na
nim jestem. Elizabeth Cię pozdrawia.
-Elizabeth?
-Liz Taylor
mówiłem Ci, że się przyjaźnimy.- kamień spadł mi z serca.
-Ach
Liz...Dziękuję również ją pozdrów.
-Pozdrowię.
-Jesteś
jutro zajęty?
-A co?
Zapraszasz mnie na randkę?- zaśmiałam się.
-Może...
-Będę
jutro o 15.
-Okej więc
do jutra.
-Do
zobaczenia Victorio.- rozłączyłam się. Ucieszyłam się, że
zadzwonił i jutro znowu się zobaczymy, nie wyobrażam sobie nawet
jednego dnia spędzonego bez niego. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Ludzie nie mają co robić o 22:00? Poszłam otworzyć. Ujrzałam
dwójkę policjantów z moją młodszą siostrą Ashley.
-Dobry
wieczór Pani.
-Dobry
wieczór...
-Sierżant
Wilson i porucznik Perry czy mam przyjemność z Panią Victorią
Lancaster?- byłam strasznie zdziwiona.
-Tak, ale o
co chodzi?
-Pani jest
matką Ashley prawda?- spojrzałam na siostrę, która zaczęła
dawać mi jakieś dziwne znaki.
-Tak, ale
dalej nie wiem o co chodzi.
-Już
tłumaczę. Znaleźliśmy Pani córkę pod klubem. Miała we krwi 1
promil alkoholu i nie miała ze sobą żadnych dokumentów, ale od
znajomych dziewczyny dowiedzieliśmy się, że ma 15 lat więc jest
nieletnia z tego względu odwieźliśmy ją do domu.
-Ashley!
Jak mogłaś?! Masz szlaban do odwołania, telefon i laptop wiedzę
zaraz na stole i do domu, ale już!- zaśmiała się pod nosem i
weszła do środka.
-Ja bardzo
przepraszam za nią. To się więcej nie powtórzy.- dobrze, że
chodziłam na zajęcia teatralne. Wiedziałam, że przydadzą mi się
w życiu.
-Dobrze w
tym przypadku skończy się tylko na pouczeniu, ale proszę następnym
razem lepiej pilnować córki.
-Dobranoc.
-Dobranoc.-
zamknęłam drzwi z hukiem i odwróciłam się w stronę Ash, która
stała oparta o ścianę i żuła gumę mlaskając przy tym.
Zmierzyłam ją wzrokiem. Wyglądała strasznie wyzywająco i jeszcze
ten makijaż, tak nie powinny ubierać się 15- latki.
-Co
Ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz?!- stanęłam naprzeciwko niej
i założyłam ręce na biodra.
-O co Ci
chodzi? Weź wyluzuj siostra. Seksu Ci brak czy co?- zaśmiała się.
-Wyglądasz
jak tania dziwka i zachowujesz się jak rozkapryszona gówniara! Ja w
Twoim wieku nie wiedziałam co to jest alkohol, a tym bardziej
papierosy. Nie latałam za chłopakami tylko siedziałam nad
książkami, żeby...
-...odezwała
się wielka pani architekt.- prychnęła.
-W
przeciwieństwie do Ciebie coś w życiu osiągnęłam i nie pyskuj
do mnie, bo nie jestem Twoją koleżanką.
-Odpierdol
się ode mnie!- chciała mnie wyminąć i pójść na górę, ale
złapałam ją za łokieć.
-O nie! Już
drugi raz ratuję Ci tyłek przed policją i tym razem zawożę Cię
do domu. Nie będziesz tu nocować, a ja nie będę okłamywać
rodziców.
-Ty chyba
oszalałaś!
-Nie nie
oszalałam, wracasz do domu.- założyłam buty i zarzuciłam na
siebie kurtkę.
-Wychodzimy.-przepuściłam
ją i zamknęłam drzwi na klucz. Weszłyśmy do mojego samochodu,
oczywiście Ashley musiała trzasnąć drzwiami.
-Nie
strzelaj fochów, bo zaraz pójdziesz na pieszo i szanuj czyjeś
rzeczy.- burknęła coś pod nosem i odwróciła się w stronę okna.
Odpaliłam auto i ruszyłyśmy. Żadna z nas się nie odzywała,
zresztą Ashley tak podniosła mi ciśnienie, że lepiej dla niej jak
będzie siedzieć cicho. Mam już dość jej wybryków tego typu,
zaraz się dowiem, że bierze narkotyki. Czasami czuję się jak jej
matka, a nie siostra. Nasza mama uważa, że robię z igły widły, a
Ash powinna się wyszaleć, bo przechodzi trudny wiek bla bla
bla...Ja też miałam 15 lat i nie odwalałam takich akcji, ani razu
nie przyprowadziła mnie policja do domu. Nie mówię, że ma się
tylko uczyć i nic poza tym, ale w jej wieku alkohol i takie imprezy
nie są normalne. Do tego jej znajomi sprowadzają ją na złą
drogę. Nieraz miałam ochotę pójść do jej szkoły i coś z tym
wszystkim zrobić, ale to nie ja jestem od załatwiania takich spraw
tylko nasi rodzice. Jechałam bardzo szybko więc droga zajęła nam
około godziny.
Gdy byliśmy
już na miejscu postanowiłam odezwać się do siostry.
-Jeżeli Ty
nie powiesz matce i ojcu co zrobiłaś ja wszystko im powiem.
-To sobie
mów, mam to głęboko w dupie i Ciebie też! Zawsze byłaś kablem i
zawsze na mnie skarżyłaś! Córeczka tatusia...-prychnęła pod
nosem i wyszła z samochodu oczywiście trzaskając drzwiami. Wzięłam
kilka głębszych wdechów i wparowałam do domu.
-Halo jest
tu kto?!- mimo że wszędzie światła się paliły w domu było
cicho.
-Victoria
to Ty?- usłyszałam z kuchni głos mamy, szybko tam poszłam.
-Cześć
mamo.- ucałowałam ją w policzek, ale dla niej to widocznie było
za mało, bo musiała mnie wyściskać.
-Czemu tyle
się nie odzywałaś?- oderwała się w końcu ode mnie.
-A wiesz
praca i...praca...
-...i
Michael.- wyszczerzyła się.
-Co, jaki
Michael?- postanowiłam udawać idiotkę.
-Nie
udawaj, bo to widzę. Nawet mi się nie pochwaliłaś, że kogoś
poznałaś.
-Uprzedzam
Twoje pytanie my się tylko przyjaźnimy. Nie wierz w to co piszą w
brukowcach jasne?
-No niech
Ci będzie chociaż ja i tak wiem...
-...gdzie
tata i Max?- zmieniłam szybko temat.
-Max jest
na wycieczce, a Harry...
-Co ja?- o
wilku mowa. Odwróciłyśmy się, ujrzałam uśmiechniętego tatę.
-Victoria!
Przypomniałaś sobie w końcu o rodzicach?- zaśmiał się, a ja bez
wahania podbiegłam do niego i uwiesiłam mu się na szyi. Strasznie
się za nim stęskniłam.
-Przyjechałaś
na długo?- spojrzałam na mamę.
-Głównie
przyjechałam, żeby porozmawiać o Ashley.
-Co znowu
przeskrobała?
-Nakłamała
policji, że jestem jej matką i przywieźli ją do mnie oczywiście
pijaną, a gdzie ją znaleźli? W jakimś klubie.
-Żartujesz
teraz.
-Nie, mówię
poważnie.
-Ashley w
życiu czegoś takiego by nie zrobiła.- zaczęło się. Mama jakby
oburzona tym, że powiedziałam prawdę zaczęła jak gdyby nigdy nic
zmywać naczynia.
-Jutro z
nią porozmawiam i obiecuję Ci, że dostanie dożywotni szlaban.
-Chociaż
Ty coś zrobisz.- powiedziałam głośno, żeby dotarło to do mamy.
-Twoja
siostra poszła na dyskotekę, a Ty jak zwykle dramatyzujesz. W jej
wieku też mogłaś chodzić gdzie chciałaś, nikt Ci nie zabraniał.
-Czy Ty nie
widzisz jak ona się zachowuje? Pije, pali, przeklina, ubiera się
jak ulicznica, zadaje z podejrzanymi typami i jeszcze ją policja
przyprowadza do domu. Uważasz, że w jej wieku to normalne? Bo ja
nie chcę widzieć ją za kilka lat w więzieniu przez te jej
„dorastanie"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Idę do
niej.- odezwał się wkurzony tata.
-Zostaw ją
teraz. Porozmawiasz z nią jutro, bo widzę, że mama nie ma zamiaru
nic zrobić.
-Wyolbrzymiacie
wszystko.- rzuciła i wyszła z kuchni.
-Dobra ja
mam dość wrażeń na dzisiaj. Mogę zostać na noc?
-Oczywiście
to dalej jest Twój dom, pamiętaj o tym.- tata pocałował mnie w
czoło.
-Dziękuję,
dobranoc.- poszłam do pokoju Ash żeby pożyczyć coś do
przebrania, akurat była w łazience więc korzystając z okazji
wzięłam pierwsze lepsze ubrania oczywiście czarne. Udałam się do
swojego „starego" pokoju, który po mojej wyprowadzce prawie w
ogóle nie uległ zmianie, oprócz wiszących plakatów na ścianie
nie zmieniło się nic. Poszłam wziąć szybki prysznic i jak
najszybciej położyłam się do łóżka. Zanim zasnęłam minęło
trochę czasu, bo rozmyślałam o dzisiejszych wydarzeniach, a
zwłaszcza o pocałunku z Michaelem. Tak bardzo chciałabym
zasmakować jego ust raz jeszcze, poczuć milion dreszczy i jego
dotyk...Nie widziałam go tylko kilka godzin, a już tęsknię.
Dlaczego akurat jego musiałam spotkać na swojej drodze? Czemu to
musiał być właśnie on? Zmęczona natłokiem wszystkich myśli w
końcu zasnęłam.
*******
Rozdział
mi się kompletnie nie podoba. Moim zdaniem jest strasznie
niedopracowany, ale już nie miałam czasu i siły, żeby kolejny raz
go poprawiać. Ogólnie tego pocałunku Vicki i MJ miało nie być,
ale jakoś tak mi się zachciało XDD
No
co? Hotów nie ma to niech chociaż buzi buzi będzie, tak na
pocieszenie ;)
Nie
najeżdżajcie też bardzo na Victorię za jej zachowanie tylko
najpierw postawcie się w jej sytuacji :) Liczę na szczere opinie.
Pozdrawiam
Basia <333
Hejka!!! Jak obiecałam tak i jestem :)
OdpowiedzUsuń"Nie najeżdżajcie też bardzo na Victorię (...) Liczę na szczere opinie. . " - Przepraszam, ale muszę szczerze po niej pojechać. Tak troszke troszke. ❤ Nie żebym miała coś do niej bo postrzegam ją jako samodzielną, pracowitą dziewczyne, która uczucia w sobie ma. Tak na początku nie rozumiałam jej reakcji czemu się na Michaela zezłościła. On mówił wszystko z żartem, a ona jakby okresu dostała. Jedynie mogę ją usprawiedliwić kacem. Ja może takiego nie miałam, ale ból głowy zmienia wszystko. Ja naprzykład się strasznie złoszcze i rozdrażniona. Powiedzmy, że Victoria też była XD. Jak dziś troszke wkurzała mnie Viki to Michaela rozumiem, chociaż tak nie do końca. Najpierw ją przeprasza i te sprawy, umawiają się, że zapomną o wszystkim, a potem jakiś foch ogarną. Dlatego dziś brakowało mi perspektywy Michasia. Od razu na bierząco można poznać jego odczucia. Niby perspektywa bohaterów (w sensie kto "opisuje" daną sytuacje) jest mało istotna, a przynajmniej mało kto na to zwraca uwage, ale czasem lepiej spojrzeć od drugiej strony na to. Dobra trzoszku pomarudziłam, a teraz przechodzimy do pozytywów, które są negatywami. I tak sobie patrze: Sama mam piętnaście lat, chodze w koszulach, schludnie ubrana, jestem grzeczna (no tak nie do końca), a tu patrze moje przeciwieństwo. To sobie mamusia córeczke wychowała. Nie dziwie się, że Victoria tak poważnie do tego podchodzi. Kiedy jest się w takim wieku i robi się takie rzeczy (pali, pije, ćpa itd) to są dwie ucieczki od tego: Albo w pewnym momencie gówniarz zda sobie sprawe, że zniszczy sobie życie, albo zostanie dalej w takim bagnie z różnymi konsenkwencjami. Można się wyszaleć, ale trzeba robić to z głową i trzeba znać swoje granice. Ashley mnie po prostu rozwaliła. Przepraszam, że robie to na przykładach z mojego życia, ale mam dorosłą siostre i nigdy nie pyskowałabym do niej w taki sposób. Nie dość, że Victoria jej pomogła to gówniara nie ma do niej szacunku: Nie tylko do jako starszej osoby, ale i siostry. Postać siostry Vicy mi nie podpasowała, gówniara i tyle, ale trzeba wiedzieć, że takie persony latają po świecie XD. Oczywiście mama nie powinna pozwalać na takie rzeczy. Mimo, że ojciec jest przeciwny to powinien mieć wsparcie ze strony matki. "Mama mi pozwoliła" i gitara i ojciec w tym przypadku żadnym autorytetem dla dziecka nie jest bo jeśli mamusia pozwala to jest cacy, a tata bee :D Takie życie, Lajf is brutal XD
Notka ogólnie wyszła cód, miód i powidełki. Ty z seksami to nas za długo trzymasz, ale rozumiem, że miłość rozwijać się musi! :D
Czekam na następną noteczke! :****
Żyyycze masyy wenyy!!
Trzymaj się ❤❤❤
*i chodze rozdrażniona
UsuńDotarłam w końcu! <3
OdpowiedzUsuńNa początku to dziękuję za dedykacje, ostatnio coś sporo ich zbieram... Wy mi się nie podlizujcie tutaj, i tak was wszystkich nie lubię xD <3
A wkurwiać się na Ciebie będę kiedy mi się będzie podobało. Rozkazywać Ty mi teraz śmiesz?! xD Będzie karniak jak nic, powaga.
A teraz do rozdziału:
Chciało mi się śmiać na początku, Mike miał z niej niezłą pizdę i nie dziwię mu się bo sama bym pewnie miała xD
Viki też moim zdaniem przesadziła, aczkolwiek sama wiem co to znaczy mieć 'kaca życia'. Ja potrafiłam wtedy nawet wydrzeć ryja na ścianę, że stoi mi na drodze. Także po cześci rozumiem kobitkę, ale trochę przegięła pałę. Nie powinna obwiniać Michasia. Nie jego wina że się najebała. On jej przecież nic nie wytykał, nie miał pretensji i obrócił całą sytuację w żart, którego ona chyba nie zrozumiała po prostu. W końcu nic jej nie zrobił, ale sam też nie powinien się tym tak 'szczycić' bo to był jego zasrany obowiązek, łachy nikomu nie zrobił.
A teraz buzi buzi :333
Moja ukochana scena! <3 Czyli na zasadzie: po co czekać na okazje, jak można ją po prostu stworzyć :D
Oboje mnie tutaj wkurwili xD Michaś nie wiem czemu zaczął ją przepraszać jakby tego żałował (kurwa człowieku na ręcznym do końca życia chcesz jechać?) a Viki, że tak uparcie się trzyma aby zapomnieć. Widać, że zależy im na sobie więc po kiego grzyba ta cała gierka? Normalnie jak z dziećmi xD
Jedno na drugiego focha przedrzeźniają się chuje muje dzikie węże normalnie nic tylko przypierdolić i jednemu i drugiemu, żeby się aż od ściany odbili. Ja liczę że Mike weźmie sprawy w swoje ręce i w końcu zacznie trzeźwo myśleć.
Co do Ash to faktycznie przegina xD Znaczy wiesz... Ja nie powiem bo majac 15 tez sie potrafiłam nawalić (ale było to zazwyczaj jednorazowe i nigdy nie wracałam w takim stanie do domu), nie mowiac o przyprowadzaniu przez policje. Już co tam robi to chuj, ale wkurwiają mnie jej odzywki i brak szacunku. Viki jej dupsko ratuje i chce pomóc a ta robi z siebie większego szczyla niż jest.
Rozdział wyszedł Ci zajebiście i ciesze się, że w końcu go dodałaś ;3
Co do tego jeszcze co gadałyśmy priv... Nie przejmuj się kobito anonimami, krytykami i innymi popierdoleńcami. Jak Ci już mówiłam: NIGDY się wszystkim nie dogodzi. No jest to po prostu niemożliwe. Zawsze znajdzie się ktoś kto doszuka się błędów czy 'nudy'. Wystarczy osoba co nie lubi MJ (a maja do tego prawo) i już jest krytyka, a przecież czy warto przez coś takiego się zniechęcać?
Piszesz dla siebie i dla osób co chcą czytać, a jak widać sa takie osoby. Negatywy znajdą sie wszędzie i nie tylko w świecie bloggera - tak działa świat i nic się z tym nie zrobi. Zawsze znajdzie sie ktos kto chce podcinac innym skrzydła i demotywować. A wtedy co? Nalezy się jeszcze bardziej spiąć, zrobić im wszystkim na złość i pokazać na co nas stać. Szczerze? Mnie zazwyczaj bardziej właśnie do przodu popychała krytyka niż uznanie.
Gdybym miała się przejmowac zdaniem innych to już dawno bym musiała usunąć blogi, rzucić jedziectwo, sprzedać konia i sprzęt i wgl najlepiej z domu nie wychodzić.
A zazwyczaj osoby z tym wielkim 'ale' gówno się znają na tym o czym mówią. W 99% jest to zazdrość, a poddawanie się daje im tylko satysfakcję.
Także więcej nie chcę pierdolenia na temat, ze ktoś mówi to czy tamto. Bo będzie wpierdol Cinek.
Pozdrawiam <3
Weny;*
I szybko nowy rozdział chcę!!!
Już jestem! Co ty chcesz?! Rozdział ci nawet wyszedł! Myślałam, że poprawię sobie humor, ale jeszcze bardziej pogorszyłam. ,,Nie najezdzajcie na Vicky,,? Serioo? Byłam w takiej sytuacji, to nie fajne. Nie. Ja na twoim miejscu napisałabym, że wygania go z domu. ,,wyjdź,, ,,ale Vicky,, wyjdź,, ,,proszę,, ,,wyjdź, czego nie rozumiesz w tym jednym wyrazie!?,, tylko to bym zmieniła.
OdpowiedzUsuńCudo <3 Ale wkurza mnie momentami postawa Victorii :p ''My się tylko przyjaźnimy'', a od kiedy to tak wygląda ''tylko przyjaźń''? ;) Długo jeszcze zamierza oszukiwać swoje uczucia? Rozumiem, że może być niezdecydowana, niepewna, ale mam nadzieję, że po tym pocałunku w końcu przejrzy na oczy :) Co do Ashley... Nastoletnia buntowniczka :'D 15 lat, trudny wiek, ale ona to już łamie wszelkie dopuszczalne normy. Najciekawsze jest to, że mama ma jej zachowanie kolokwialnie gdzieś, bo przecież ''młoda musi się wyszaleć'' -.- Dobrze, że chociaż Victoria i ojciec przejmują się życiem nastolatki i nie chcą, by zeszła na złą drogę :) Lecę czytać dalej i zapraszam do siebie :* marzeniasiespelniajamjj.blogspot.com
OdpowiedzUsuń