Witajcie
kochani!
Dzisiaj
trochę pogadam, bo trzeba wyjaśnić kilka rzeczy, a poza tym
rozdział krótki to nadrobię moim gadaniem XDD Dla wielu osób
Victoria jest głupia przez to, że jest „niezdecydowana” otóż
ona jest zdecydowana tylko zwyczajnie się boi. Tak wiem, że to dla
niektórych również głupie. Ale ja większość swoich cech
charakteru przekazuję głównym bohaterom. Osoby, które mnie dobrze
znają powinni zrozumieć i Vicki i jej zachowanie w stosunku do
Michaela. Ja się boję spojrzeć na chłopaka, który podoba mi się
od początku roku szkolnego, a co dopiero się do niego odezwać XDD
Każdy jest inny, a Vickusia jest podobna do mnie no :D nie potrafi
od tak powiedzieć, że go kocha. To też nie tak, że ja jej ciągle
bronię tylko pokazuje Wam jak to wygląda z mojej perspektywy i
wiem, że ona rani MJ, ale nie robi tego świadomie. A Michaelowi to
chyba nikt się nie dziwi, że nie chce wyznać w końcu co czuje. Po
takich tekstach „zapomnijmy o tym”, „to był błąd” ja bym
się załamała, ale jak wiadomo nic nie dzieje się bez powodu :)
Vicki mówiąc tak nie chce dla nikogo źle. Co do przeskoku w czasie
to nie chciałam ciągle odkładać tej trasy MJ, musiała ona się
odbyć w końcu xD teraz będą małe przeskoki co kilka miesięcy,
no bo bez sensu jest opisywanie dzień po dniu jak Michael lata po
scenie i sobie śpiewa, a Vick siedzi w pracy i stara się normalnie
funkcjonować. Nie chcę już dłużej przedłużać więc zapraszam
na rozdział 17 :)
PS:
Ostrzegam teraz kilka rozdziałów będzie krótkich, ale muszą
takie być bo chcę w nich zawrzeć najważniejsze rzeczy, a nie
dopisywać coś na siłę tylko dlatego, żeby rozdział był
dłuższy.
Pozdrawiam
Basia <3333
*****
3
miesiące później...
Perspektywa
Michaela:
Siedziałem
w pokoju hotelowym, nudząc się. Próbowałem znaleźć sobie jakieś
zajęcie, ale oprócz oglądania telewizji po francusku nie było nic
ciekawego. Kolejny koncert miałem za tydzień, a próbę dopiero za
kilka dni. Na zwiedzanie Paryża też nie miałem jakoś ochoty, poza
tym takie miasto powinno się zwiedzać z ukochaną
osobą...Ewidentnie humor mi dzisiaj nie dopisywał, gdybym chociaż
miał koncert na pewno na te kilka godzin zapomniałbym o problemach,
zajął czymś głowę. Najlepiej żebym nie wychodził teraz do
ludzi, bo mogę być niemiły. Mógłbym zadzwonić do kogoś, na
przykład do Victorii. Ale co mam jej powiedzieć? Cześć,
stęskniłem się za Tobą jak cholera, a tak przy okazji to się w
Tobie zakochałem? Wziąłem telefon do ręki i zacząłem mu się
przyglądać zastanawiając się czy jednak zadzwonić. Kiedy po raz
kolejny stchórzyłem odkładając słuchawkę, usłyszałem dzwonek.
Z prędkością światła podleciałem do telefonu i szybko
odebrałem.
-Halo?
-Panie
Jackson dzwoni Victoria Lancaster czy połączyć?
-Tak
oczywiście.- odpowiedziałem szybko.
-Michael?-
na dźwięk jej pięknego głosu poczułem dreszcze.
-Victoria?-
zaśmialiśmy się.
-Długo nie
rozmawialiśmy i pomyślałam, że zadzwonię, ale mogę później
jak jesteś zajęty na pewno masz dużo pracy.
-Dużo
pracy jest zawsze, ale dzisiaj mam wolne więc mi nie przeszkadzasz.
Cieszę się, że zadzwoniłaś w sumie miałem to przed chwilą
zrobić.
-Wolne
masz? Przecież Ty jesteś największym pracoholikiem jakiego znam.
-Odezwała
się ta co ciągle coś rysuje. Jak nie krzaki to kwiatki to...mnie.
-Widziałeś
mój rysunek?!- zaśmiałem się.
-Tak, na
Twoich urodzinach.
-Ja Ci
kiedyś coś zrobię...
-To na
drugiej randce.- przygryzłem wargę.
-My nie
byliśmy nawet na pierwszej.- prychnęła.
-Jak to
nie? Zaprosiłem Cię na samym początku naszej znajomości do
restauracji.
-To była
randka?
-No, a nie?
-E tam,
mógłbyś się bardziej postarać.
-Oj pani
Lancaster jest niezadowolona. Spokojnie wynagrodzę Ci to jak wrócę.
-Mam
nadzieję.
-A co teraz
robisz?
-A co
książkę piszesz?
-O Tobie
oczywiście.
-Biorę
kąpiel.- próbowałem powstrzymać nieprzyzwoite myśli jakie teraz
pojawiły się w mojej głowie.
-A co
chcesz się przyłączyć?
-Wiesz, że
ja zawsze jestem chętny.- wyszczerzyłem się.
-Zboczuch!-
rzuciła śmiejąc się.
-Ty tak na
mnie działasz.- palnąłem, a potem ugryzłem się w język.
Czekałem na jej reakcję.
-Odebrałam
to jako żart.
-W sumie
to...
-...Michael!
-Hahahahano
co?
-Głupek z
Ciebie.- zakochany głupek.
-Jak tam w
pracy?
-Bardzo
dobrze, oprócz docinek Kimberly to jest super.
-Chyba będę
musiał się wybrać do Twojej firmy.
-Ona pewno
nie! Lepiej tam nawet nie wchodź.
-Czemu?
-Bo będzie
jeszcze gorzej, a zresztą Kim trochę pogada i przestanie. W końcu
jej się znudzi.
-Ale chcę
Ci pomóc, mogę załatwić wiele spraw tym bardziej, że to przeze
mnie masz problemy.- powiedziałem smutno.
-Michael to
nie Twoja wina, rozmawialiśmy już o tym.
-Właśnie,
że moja, bo gdybyśmy się nie przyjaźnili Kim by Ci nie dokuczała.
-Dobrze
wiesz gdzie ja mam jej dokuczanie. Nie mam już piętnastu lat, żeby
jej docinki mnie ruszały. A co do naszej znajomości to nie żałuję,
że Cię poznałam i skoczyłabym za Tobą w ogień.- poczułem
przyjemne ciepło w sercu. Rozmawialiśmy ze sobą do samego
wieczora, w końcu musieliśmy nadrobić ten stracony czas. Cieszyłem
się, że to Vicki do mnie zadzwoniła, że nie olała mnie. Bardzo
za nią tęskniłem i chociaż dźwięk jej głosu trochę poprawił
mi humor. Kiedy wieczorem oglądałem telewizję znowu dopadł mnie
smutek. Tylko na trasach czuję się samotny, siedzę ciągle w
czterech ścianach i nie mam nawet z kim porozmawiać, bo nikt nie ma
czasu i wszyscy są zabiegani. Wyłączyłem tv i położyłem się
na łóżku, gapiąc się tempo w sufit przeleżałem tak nie wiedząc
nawet ile czasu. Nagle drzwi do mojej sypialni się otworzyły. Nawet
nie spojrzałem kto to.
-Siema
Jackson.- rzuciła radośnie moja gitarzystka Jennifer.
-Siema.-wymruczałem.
-Eee
co Ty taki przybity? Dupy Ci nie dała?- zaśmiała się siadając
obok mnie- Nie martw się inne są chętne.- puściła mi oczko.
Spojrzałem na nią.
-O czym Ty
mówisz?
-O Twojej
lasce?
-Nie mam
laski.
-To idź do
burdelu, jaki problem?- szczerość Jennifer Batten...
-Jenn daj
spokój nie jestem w nastroju do głupich żartów.
-Zaraz się
nastroisz jak Karen winko przyniesie. A w ogóle czemu nie
przyszedłeś na imprezkę?
-Nie
gustuję w takich imprezach.
-Przepraszam
kurwa bardzo Król przecież nie chodzi na TAKIE imprezy. Szlachta
chodzi na bankiety.- spojrzałem na nią z politowaniem.
-Dobrze
wiesz, że wcale nie lubię bankietów. I nie rób ze mnie zadufanego
w sobie piosenkarza, który myśli, że jest pępkiem świata.
-Och no
żartowałam przecież, co Ty taki sztywny dzisiaj? Serio trzeba Cię
rozruszać.- wyjęła paczkę papierosów- Zapalisz?- spytała
wyciągając jednego papierosa po czym włożyła go do ust.
-Na pewno
nie będziesz tu palić.
-No tak
zapomniałam przecież, że Ty jesteś abstynent jeżeli chodzi o
takie rzeczy. Może chociaż blanta?
-Nie chcę?
-To
działkę?
-Jennifer
opanuj się. Mogłabyś trochę przystopować z tymi używkami, a już
zwłaszcza narkotykami.- pomimo mojego zakazu zapaliła papierosa i
żeby mnie wkurzyć specjalnie wydmuchiwała dym prosto w moją
twarz, przez co zacząłem kaszleć.
-Hahahaha
oj Jackson.- pokręciła głową. Zaczęła mi się przyglądać.
-Serio
jakiś przymulony jesteś, co tam się stało?- szturchnęła mnie.
-Problemy
miłosne.- skwitowałem nie chcąc wchodzić w szczegóły. Jennifer
nie jest dobrą osobą do takich rozmów.
-Uuuuu...
-I tak nie
zrozumiesz Ty wyznajesz zasadę jednej nocy.
-No pewnie,
po co mam się wpierdalać w związek od razu? Młoda jestem, trzeba
się wyszaleć, mieć jakieś wspomnienia na starość.
-Taaa z
upojnych nocy.
-A jak!
-Zachowujesz
się jak Slash.
-Co Ty
chcesz od Hudsona? Zajebisty jest.- w tym momencie usłyszeliśmy
pukanie.
-Witam czy
ktoś mnie wzywał aby udzielić terapii jakiemuś zbłąkanemu
piosenkarzowi?- Jenn podniosła rękę. Karen uśmiechnęła się i
podeszła do mnie dając buziaka w policzek.
-Oto nasza
terapia.- zza pleców wyciągnęła dwie butelki czerwonego wina.
-O coś dla
mnie!- blondynka wyciągnęła ręce.
-Zostaw to
zołzo! Wino jest dla Miśka.- otworzyła jedną butelkę.
-Pijaczki.-
wyszczerzyłem się.
-Ej Ty mnie
tu nie obrażaj dobra? Tylko doceń dobroć mego serca.
-I w
dodatku poetka!- zaśmialiśmy się.
-O czym tak
debatowaliście jak mnie nie było?
-O lasce
Jacksona.
-O
Tatianie?
-Ja tam
wiem jak ona się nazywa, przecież ten baran nie chce mi nic
powiedzieć.
-Boże jaka
Tatiana? Ona ze mną tylko tańczy.
-To która
skradła Ci serce?
-Victoria...-Karen
mogłem powiedzieć wszystko znamy się już sześć lat i nie mamy
przed sobą tajemnic.
-A no tak!-
walnęła ręką w czoło- Zapomniałam o niej.
-A ja
niestety nie...
-Znacie się
już szmat czasu czemu jeszcze do niej nie startujesz? Warunki masz
idealne.- zaśmiała się. Postanowiłem opowiedzieć o wszystkim co
między nami zaszło. O naszej początkowej znajomości, która
przerodziła się w przyjaźń, a potem w miłość przynajmniej z
mojej strony. Oczywiście nie pominąłem nocy, podczas, której o
mało nie wylądowaliśmy w łóżku. Jennifer zagwizdała.
-Nooo nie
wiedziałam, że z Ciebie taki niegrzeczny chłopiec jest.- Karen
zabrała jej butelkę, którą piła sama i to już drugą, a ponoć
to miało być dla mnie.
-Tobie już
wystarczy. Wychlałaś wszystko sama, a z nami się nie podzieliłaś.
-Jackson
jest abstynent, a Ty pocieszycielka Jacksona więc cicho siedź i daj
mi pić.- makijażystka tylko pokręciła głową i spojrzała na
mnie.
-I wtedy
chciałem jej powiedzieć w końcu, że ją kocham byłem gotowy, ale
jak usłyszałem „zapomnijmy o tym, to był błąd, byliśmy
pijani" to stwierdziłem, że wyjdę tylko na idiotę, bo
Victoria nic do mnie nie czuje. I co ja mam teraz zrobić? Myślałem,
że jak rozstaniemy się na trochę to mi minie, zapomnę, ale nie
potrafię.- powiedziałem bezsilny.
-Miłość
to nie choroba, która przejdzie Ci po tygodniu. A z moich
obserwacji, a nieraz widziałam was razem wynika, że ona też coś
do Ciebie czuje.
-Mięte
czuje!- krzyknęła Jenn.
-Nie
sądzę.- westchnąłem- Jakby mnie kochała to by mi powiedziała.
-Oj
Michael.
-No co?
-Może ma
powód dla którego nie chce Ci powiedzieć?
-Ciekawe
jaki.- prychnąłem.
-Może się
boi, wiesz nie znam jej dobrze. Ale jest nieśmiałą...
-...Boże
Karen daj spokój no. Nie chce mi powiedzieć, bo jest nieśmiała?
-Może...albo
tak samo jak Ty boi się odrzucenia.
-A mało ja
jej znaków daje?
-A weź te
swoje znaki w dupę sobie wsadź. Wy faceci to myślicie, że
powiecie komplement i my kobiety mamy po tym się domyślić o co wam
chodzi?
-Kobiety są
trudne.
-Faceci nie
lepsi, a w ogóle czaicie się jak takie czajniki no. Aż mi was żal.
Jesteś mężczyzną to zrób pierwszy krok.
-Och uwierz
mi, że tych kroków z mojej strony było już dużo. A może
Victoria kogoś ma i przez ten cały czas przede mną to ukrywała.-
olśniło mnie nagle.
-Weź, bo
Cię walnę w ten kudłaty łeb to Ci wszystkie loki powypadają.
Jakby kogoś miała to nie pozwoliłaby, żebyś ją całował, a już
tym bardziej coś więcej. Dowiedziałbyś się chociażby od jej
przyjaciółek.
-No w sumie
racja. Ej, a tak w ogóle gdzie jest Jennifer?- dopiero teraz
zauważyłem, że jej z nami nie ma. Zaczęliśmy się rozglądać.
-Widocznie
wolała imprezę niż wysłuchiwanie o Twoich problemach miłosnych.
Wracając do tematu jak skończymy trasę to osobiście zaprowadzę
Cię za rękę do Victorii i przy mnie jej wszystko wyznasz.
-Ale ona
mnie nie kocha! -A skąd wiesz? Od kiedy Ty taki przewidywalny
jesteś?
-Nie
przewidywalny tylko stwierdzam fakty, a zresztą co ona może we mnie
widzieć?
-Przystojnego,
wrażliwego, dobrego, troskliwego i kochającego faceta ze zgrabnym
tyłeczkiem na przykład?- powiedziała poważnie na co głośno się
zaśmiałem.
-Nie
rozśmieszaj mnie.
-Co? Mówię
tylko jak jest. Kto mnie zawsze uczył, że lepsza jest szczera
prawda, która nawet zaboli niż kłamstwo?- uśmiechnąłem się.
-Dziękuję
Ci.- przytuliłem ją.
-Na
czułości Ci się zebrało?
-Jak
widzisz do przytulania tylko Ty mi zostałaś...no i Jennifer.-
oderwała się ode mnie.
-Batten to
by Cię najchętniej przeleciała.
-Ty tak na
poważnie czy na żarty?
-Poważnie,
zresztą Jennifer do szczęścia wystarczy gitara, jakiś skręt,
wódka i facet z ładną buźką, ale krążą plotki, że nie tylko
Jennifer ma na Ciebie ochotę.
-Tak? A kto
jeszcze, Ty?- zaśmialiśmy się.
-Chciałbyś.
-No ba! To
kto?
-Jason...-mina
mi zrzedła, a Karen zaczęła się śmiać.
-Przecież
Jason jest gejem.
-Hahahahahahaha...
-Kłamałaś!
-Hahaha
Twoja mina bezcenna!
-Boże jaka
ulga.- opadłem na poduszki.
-A co nie
podoba Ci się?- dalej się chichrała.
-Taka mądra
jesteś? Może Tobie kogoś znajdziemy?
-A po co mi
facet?- poruszyłem zabawnie brwiami.
-Idź Ty
durniu.- walnęła mnie w ramię.
-Od razu
widać, że nie masz faceta.
-No dzięki
wiesz! Już mówiłam jestem singielką...z wyboru.- uniosła dumnie
głowę.
-I tak Ci
kogoś znajdę.
-Ty mi
lepiej nikogo nie szukaj.
-No co? Ja
się znam na kobietach.
-Taa na ich
tyłkach chyba.
-To też.-
wyszczerzyłem się
-Dobra ja
idę, bo już majaczysz i musisz iść lulu.- cmoknęła mnie w
policzek.
-Nie
zapomnij, że za kilka dni jest próba.
-Ale ja mam
wolne.
-Ale ja mam
próbę.
-A co mnie
to obchodzi? Ja mam dzień wolny od pracy.
-Chyba nie
chcesz stracić tej pracy...
-Jackson Ty
gnoju zasrany! Szantażujesz mnie ZNOWU.
-Niestety
na Ciebie nic innego nie działa. A poza tym musisz mnie wspierać
duchowo.
-Jeszcze
się zastanowię, a moje terapie to drogie rzeczy są.
-Oddam w
naturze.
-Zbiera Ci
się.
-Odsetki
też odpracuję.- puściłem jej oczko.
-Jeszcze
się zastanowię, na razie gnomie.
-Na razie
blondasie!- zaśmiała się i wyszła. Odkąd pamiętam dobrze
dogadywałem się z Karen, zawsze potrafiła poprawić mi humor. Nie
widywaliśmy się często tak jak kiedyś, bo nie pracowała tylko
dla mnie. Dzięki mojej trasie można powiedzieć odnowiliśmy
znajomość. Jennifer za to nie znam długo, przeszła najlepiej
casting na moją gitarzystkę, ale od razu ją polubiłem za tą
szczerość do bólu i zawsze pozytywne nastawienie. Spojrzałem na
zegar, który wskazywał już 23:10. Mimo, iż nie byłem bardzo
zmęczony postanowiłem się już położyć, bo jutro umówiłem się
z dziewczynami na zakupy. Kto był pomysłodawcą? Oczywiście, że
Karen. Czeka mnie ciężki dzień więc wolę się wyspać porządnie.
Wziąłem szybki prysznic i już miałem wyjść kiedy na półce
obok umywalki zauważyłem opakowanie tabletek nasennych. Chyba jak
wezmę jedną to nic się nie stanie? Nie ma przy mnie Victorii więc
mogę szybko nie zasnąć. Wziąłem jedną kapsułkę i popiłem
wodą. Działanie było natychmiastowe z tego względu, że te
tabletki są bardzo silne. Położyłem się do łóżka i tak jak
myślałem zasnąłem od razu.
*****
No i jestem!
OdpowiedzUsuńMasz wpierdol Cinek, że tak krótko dzisiaj -,-
Twoje paplaniny na początku będą niedługo dłuższe od samego rozdziału xD Ty mi tam Viki nie broń! Ja rozumiesz, bo sama raczej też do faceta bym nie wyskoczyła z Big Love, no ale zmienia postać rzeczy kiedy widać że mu zalezy, prowokuje sytuacje... Wiesz, nie musi mówić od razu że go kocha, ale gadanie typu 'zapomnijmy o tym' jest na poziomie przedszkola w moim mniemaniu i bym Viki za to wpierdol spuściła. No bo skoro się pocałowali - znaczy że tego chcieli. Bierzmy odpowiedzialność za swoje czyny i słowa, a przynajmniej nie powinna kłamać że to nic nie znaczyło, skoro sama wie, że tak nie jest.
Mike tez kurde powinien spiąć złote pośladki i coś w końcu zrobić. Niby przez obcisłe portki widać że jakieś tam jaja ma, ale w jego zachowaniu wcale tego nie okazuje. Nosz ja licze że albo ona do niego wpadnie na tą trasę albo coś... No nie wiem cokolwiek i niech się dogada ta gówniarzeria bo ich do żłobka wsadze i tam będa mogli swoje meee beee i chuj wie co odstawiać.
Albo najlepiej niech już mi wraca z tej trasy! Najwazniejsza jest rozmowa i ich relacje chyba tylko rozmowa może jeszcze uratować. Tyle że ani jedno, ani drugie póki co się do tego nie pali i mnie kurwica bierze przez to no!
A podobno to u mnie w opo bohaterowie wkurzają, ehe xD
Fajnie też, że Mike ma w Karen taką przyjaciółkę. Ma z kim pogadać, wyżalić się no i dostać od kogo w łeb za głupie pomysły i brak niektórych pomysłów xD
Oj tak, Karen kopnij tego Króla w chude dupsko niech działa a nie. Co całe życie na ręcznym będzie jechał? Albo Renatki wynajmował? No ja Cię proszę no xD
Haha coś o kąpieli wspomnieć a ten już o bąbeklach myśli xD
Duuuużo białej piany i te sprawy xD
No ja wiem już co mu chodziło po głowie (i majtach przy okazji xd). Swoją drogą wiesz, że podobno nie da się powiedziec słowa 'bąbelki' groźnym tonem? XD Serio xD Próbowałam i faktycznie się nie da xD
No to ten tego ja czekam w końcu na rozdział przy którym się nie wkurwię, proszę zafunduj mi takowy wreszcie xD
W tym tempie to nim Ty hota mi zapodasz to by mi błona zdążyła zarosnąć ze trzy razy xD
Dobra, koniec xD
Pozdrawiam,
duuużo weny,
I mniej wkurwiania mojej osoby xD ;***
Hejka Basieńko, więc w końcu dotarłam! :***
OdpowiedzUsuńNotka wyszła świetnie, jak zwykle fajnie i z humorem. Cieszę się, że do opowiadania wkręciłaś Jennifer. Jako gitarzystka wymiata na scenie to fakt, ale w końcu ktoś scharakteryzował jej postać. Ogólnie do kobiety mam sentyment bo to ulubienica mojej siostrzenicy (też Basi) tylko tyle, że ona przeinacza jej nazwisko i mówi na nią BATON ❤ Koniec pierdolenia teraz czas przejść do treści. Michael pewnie armagedon w spodniach, Victoria w kąpieli (ZAPEWNE NAGO)to Michael pewnie uruchomił wyobraźnie. 😈 Tak czy srak jest mi przykro. Bo tu tak śmiechy chichy, a przed sobą cały czas udają bestfrendów, udają, że nic nie ma, a jest! Wielka i narazie nie spełniona miłość! :c I tak teraz nic nie zadziałają chociaż na miejscu Michaela zamiast gnić w hotelowym pokoju korzystając z chwili wolnego wsiadłabym do samolotu i pojechała do Victorii. A rusz by się coś wydarzyło? Nie wiem czego on się boi. Woli siedzieć i umierać z miłości niż wyznać jej, że ją kocha? Nawet jeśli by nie odwzajemniła to miałby pewność, a tak to dupa blada. Jak ja bym chciała w pewnym momencie bohaterom w opowiadaniach dać dar czytania w myślach i było by po sprawie! :D
Przechodząc do Karen. Ja lasce zazdroszcze i zawsze będę zqzdrościć. Spędziła z Michaelem większość jego życia. To jest naprawde coś! Mogła z nim rozmawiać, dotykać go, a co najważniejsze Michael darzył ją ogromnym zaufaniem. Fajnie, że wykreowałaś ją na jego przyjaciółkę, która nie ma jego zadka przed oczami. Również liczę, że Karen ruszy w jakiś sposób Michaela. Jak sam sobie stawia blokady to musi go ktoś rozruszać. Oczywiście czekam na rozwój wydarzeń i skrycie liczę, że weźmiesz pod uwagę to, że Michael leni sie na wyrze zamiast porozmawiać z Victorią. Tak jak Patrynia rozmowa może to wszystko uratować. Bo jak narazie ich wymiana zdań wygląda jak gra w dwa ognie - unikają piłki jak mogą, a jak dostaną (sobie samemu dowalając) to odchodzą na bok. Niech w końcu się wezmą i skonfrontują bo ileż można? Czekam z niecierpliwością na następną notkę! ❤❤❤❤
Życze masy wenyyy!!!! Dawaj dłuższeee ! 💝💝💝
Trzymaj sie 😘😘😘
*powiedziała
UsuńKolejny, cudownie napisany rozdział <3 I mówię to szczerze, bo przecież ''szczerość jest najważniejsza'' :p Rozdział krótki to i mój komentarz będzie krótki ;) Rozwala mnie postawa Jennifer :p Wódka, fajki i do przodu :'D Jednakże nie uważam, by jej zachowanie było odpowiednie... ;) Co do Karen... Nareszcie znalazł się ktoś, kto przemówi Jacksonowi do rozsądku i natchnie go, by wyznał Victorii, co czuje. Jak dalej będą się tak czaić, napewno nic dobrego z tego nie wyniknie :/ Czekam na kolejne rozdziały, jak zwykle: dużo weny <3 I zapraszam do siebie :* marzeniasiespelniajamjj.blogspot.com
OdpowiedzUsuń