12 marca 2016

Rozdział 16. „Alkohol to taki wyjątkowy środek, przy którego pomocy szybko można doprowadzić stan naszego ciała do stanu zgodnego z aktualnym stanem naszego umysłu.”

Witajcie kochani!
Nie mam dzisiaj dużo to powiedzenia, to chyba nowość XDD Powiem tylko tyle, że długo się zastanawiałam czy zrobić z tego rozdziału dwie części, bo jest długi i zdecydowałam, że go jednak nie podzielę, a tak chciałam przerwać w fajnym momencie żebyście się na mnie wkurzyli no :D Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę przypadnie Wam do gustu (no starałam się :D), ale zapewne scena, która teoretycznie każdemu powinna się spodobać w tym przypadku się nie spodoba XD zresztą zaraz sami się przekonacie.
Zapraszam do czytania i komentowania!
*******
Pół roku później...
Ostatnie sześć miesięcy trochę zmieniło moje życie, a przede wszystkim uczucia. Postaram się w skrócie o tym opowiedzieć. W firmie wygrałam konkurs i od miesiąca jestem na oficjalnym stanowisku zastępcy pana Smith'a. Cieszę się z tego bardzo, ale cieszyłabym się bardziej gdyby ktoś mnie w tym wspierał...Michael rozpoczął, a właściwie skończył przygotowania do trasy Bad World Tour. Wszystkie próby odbywały się w Nowym Jorku, dlatego na ten czas przeprowadził się tam. Widywaliśmy się raz na dwa miesiące i dzwoniliśmy do siebie jak najczęściej, ale wiadomo, że to nie to samo. Nie widzieliśmy się nawet w święta Bożego Narodzenia, które spędziłam z rodzicami, a Mike na sali treningowej w NY. Mimo moich próśb nie przyjechał na ten czas do Neverlandu. Ta rozłąka między nami uświadomiła mi, że...zakochałam się. Nie ma co już tego ukrywać i tak za długo się oszukiwałam. Myślałam, że to tylko głupie zauroczenie. Oczywiście nie mam zamiaru mówić o tym Michaelowi. To bardzo trudne... nie potrafię od tak mówić o swoich uczuciach. Boję się w końcu wyznać prawdę. Czuję, że nie jestem tym ideałem, którego on tak uparcie szuka. Chociaż kilka razy chciałam mu wszystko wyznać, wyrzucić to z siebie, ale za każdym razem tchórzyłam. Dzisiaj jest 19 maja 1987r. Jutro Michael wyjeżdża na rok, pierwsze koncerty ma w Japonii. Postanowiłam, że zrobię mu niespodziankę i z pomocą Janet i Jess przygotujemy imprezę pożegnalną. On oczywiście o niczym nie wie, za godzinę odbieram go z lotniska. Jessica zajęła się jedzeniem, a ja z Janet gośćmi i dekoracjami. Zaprosiliśmy braci MJ'a, La Toye, Rebbie, Elizabeth Taylor, Dianę Ross, Alex z James'em i Ninę ze Stefano, Jennifer Batten i Karen Feye, Quincy'ego, oczywiście impreza nie mogła odbyć się bez słynnego Slasha z całym zespołem na czele. Mimo, że za nimi nie przepadam to ich zaprosiłam wiedząc, że Michael bardzo ucieszy się z ich obecności. To chyba wszyscy, mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam.
*******
Mój samolot właśnie lądował na lotnisku w LA, a ja zamiast myśleć o trasie i koncertach, z których jakoś specjalnie się nie cieszę moje myśli zajmowała ciągle jedna i ta sama dziewczyna. Po naszym małym „incydencie" pół roku temu nie wydarzyło się nic podobnego. Pamiętam tamten dzień jak dziś. Oczywiście, że zrobiłem to specjalnie. Chciałem zobaczyć jej reakcję, która mnie zaskoczyła, bo myślałem, że po tym pocałunku Victoria domyśli się, że czuję do niej coś więcej od dłuższego czasu, ale się przeliczyłem. Po jej zachowaniu od razu widać, że ma mnie tylko za przyjaciela, a ja muszę to uszanować. Nie mogę zmusić kogoś do miłości, ale jest mi strasznie trudno ukrywać to uczucie przed nią, muszę się pilnować we wszystkim. W ruchach, słowach, nawet myślach. Oszalałem na jej punkcie. Zakochałem się po uszy w jej pięknym uśmiechu, który sprawia, że mój każdy dzień staje się piękniejszy, w piwnych głębokich oczach od których nie mogę oderwać wzroku, w zapachu, dotyku, sposobie mówienia, a nawet chodzenia. Teraz wracając myślami do moich poprzednich związków stwierdzam, że to były same porażki. Mój związek z Madonną wydawał mi się miłością na całe życie, ale ja byłem tak zaślepiony i głupi, że zmarnowałem na ten pseudo związek cztery lata swojego życia. I mimo, że nigdy nie wybaczę jej jaki i mojemu bratu zdrady jestem im po części wdzięczny, bo gdyby nie to Mad robiłaby ze mnie idiotę do końca życia i najważniejsze: nie poznałbym Victorii. Nawet jeżeli mielibyśmy być tylko przyjaciółmi będę szczęśliwy, że jest przy mnie osoba, której ufam bezgranicznie i kocham.
*******
Zerkałam co chwilę na Michaela, który siedział obok mnie i zawzięcie mi się przyglądał jak bym była co najmniej ósmym cudem świata. Czasami się zastanawiam czy on wszystkie dziewczyny tak bajeruje czy tylko mnie. Chociaż on nie musi nic robić, bo wystarczy spojrzeć na jego uśmiech, a kolana same się uginają. -Wolniej się nie da?
-O co Ci chodzi? Jadę 120/h chcesz żeby gliny nas złapały?
-A od czego masz mnie?- uśmiechnął się bajerancko.
-Całe życie będziesz mówić, że spieszysz się na koncert?- spojrzałam na niego spod byka.
-No jak nie jak tak.
-Jesteś...
-...najseksowniejszym facetem jakiego znasz, wiem nie musisz mi ciągle tego powtarzać.- parsknęłam śmiechem.
-Panie najseksowniejszy nie rozśmieszaj mnie, bo ja tu muszę się na drodze skupić.
-Foch.- rzucił i odwrócił się w stronę okna. Zaśmiałam się.
-Od kiedy Ty się obrażasz?
-Jak dasz mi buzi to może przestanę...
-Hahaha już zadzieram kiecę i lecę.
-Jak chcesz możesz dać coś innego...- powiedział cicho i pewnie myślał, że nie słyszałam.
-Wiedziałam, że to ma głębszy sens. Ty nie obrażasz się bez powodu tylko, żeby coś dostać i powiem Ci więcej to się nazywa szantaż emocjonalny. To jest karalne wiesz?
-A Ty wiesz, że nazywam się Michael Jackson?- poruszył brewkami, no tak nazwiskiem w dzisiejszych czasach można załatwić wszystko.
-To niesprawiedliwe, że wszystko uchodzi Ci płazem.
-Life is brutal baby. To jak z tym buzi?- materialista. -Przysuń się bliżej.- wykonał moją prośbę i tradycyjnie nadstawił mi policzek. Złapałam go za kołnierz koszul i szybko pocałowałam przypominając sobie o podobnej sytuacji pół roku temu.
-No niech będzie.- machnął ręką. Jechaliśmy chwilę w ciszy, ale widziałam, że Michael zerka na mnie tak jak chciałby się o coś zapytać, ale...się boi?
-Pojedziesz ze mną w trasę?- wypalił nagle. Tego się nie spodziewałam. Przeniosłam
na niego swój zdziwiony wzrok po czym zatrzymałam samochód na poboczu.
-Mike rozmawialiśmy o tym.- spojrzałam na niego błagalnie.
-Wiem, ale...proszę Cię...
-Dobrze wiesz, że chciałabym bardzo rzucić wszystko i wyjechać z Tobą, ale nie mogę. Mam tu rodzinę, przyjaciół i pracę. Co ja powiem szefowi? Dzień dobry wyjeżdżam sobie w trasę z Michaelem Jacksonem dlatego przez rok nie będę chodzić do pracy?- spuścił rozczarowany wzrok. Podniosłam jego podbródek.
-Przecież nie zerwiemy ze sobą kontaktu tak? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.- wreszcie spojrzał mi w oczy.
-No tak, ale...
-...nie ma żadnego ale, bo zaraz Cię wykopie z samochodu i pójdziesz z buta, a gazety znowu napiszą, że jesteś dziwny, bo chodzisz na pieszo. Toż to skandal!- wybuchnęliśmy śmiechem.
******
-Aooooow!- Michael krzyknął wpadając na ścianę- Co tu tak ciemno?- usłyszeliśmy chichoty. Jak tak będą się śmiać to się w końcu skapnie.
-Słyszałaś?-złapał mnie za dłoń- Duchy...- szepnął i wziął w rękę buta.
-Po pierwsze uważaj jak łazisz gamoniu, a po drugie zmień dilera.
-Jakiego dilera?- kretyn.
-No skoro Ty już duchy słyszysz to musisz coś brać.- znowu usłyszeliśmy chichoty.
-Oooo znowu!
-Chodź Ty pogromco duchów i załóż tego buta.- złapał mnie kurczowo za ramię i potykając się po drodze o różne rzeczy doszliśmy do salonu. Nagle zapaliły się światła i wszyscy krzyknęliśmy:
-Niespodzianka!- Michael stanął jak wryty.
-O to Twoje duchy.- wskazałam ręką na wszystkich zebranych, a w odpowiedzi usłyszałam falę śmiechu.
-Ale...jak...to? Ty to przygotowałaś?- zwrócił się do mnie.
-Z pomocą Jess i Janet.- uwiesił mi się na szyi.
-No no starczy tego miziania! Mnie nie podziękujesz?- zawołała uśmiechnięta Jan. Rodzeństwo wpadło sobie w ramiona i zaczęło się witanie ze wszystkimi. W końcu usiedliśmy do ogromnego stołu, na którym było pełno jedzenia jak i alkoholu rzecz jasna. Z głośników leciała cicho muzyka. Wstałam od stołu i postukałam widelcem w kieliszek. Rozmowy ucichły, a wszyscy zawiesili swój wzrok na mnie.
-Chciałabym wznieść toast za Michaela mojego najlepszego przyjaciela. Żebyś dał czadu na koncertach i pokazał kto tu jest Królem- zaśmiał się- Nie zapomnij o nas i wracaj jak najszybciej.- podniosłam kieliszek z szampanem do góry.
******
Mimo zapewnień Michaela, że nie będzie dużo pił był już wstawiony, ale nieźle się trzymał. Ja mam o wiele bardziej słabą głowę. Nagle ktoś krzyknął:
-Michael zaśpiewaj coś!
-Co chcecie?- od razu się ucieszył.
-The way you make me feel!- odpowiedziały chórkiem wszystkie kobiety. Wstał i popatrzył na mnie, zmarszczyłam czoło.
-Ale do tej piosenki potrzebuję partnerki. Mhmm kogo by tu wziąć?- udał zamyślonego.
-Victorię!-tym razem odezwała się męska grupa towarzystwa. Spojrzałam na nich przerażona.
-O nie, nie, nie...- pokręciłam głową.
-Prosimy!- Michael uśmiechnął się słodko. I jak ja mogę mu odmówić?
-Zrobię z siebie idiotkę.- parsknęłam.
-Przestań! Będzie super.- wyciągnął do mnie rękę, którą bez zastanowienia chwyciłam. Stanęliśmy na środku salonu. Oczywiście Nina i Alex zajęły się odpowiednim nastrojem i zgasiły kilka świateł, a bracia Michaela przesunęli meble, żeby zrobić więcej miejsca. Chciało mi się śmiać kiedy tak patrzyłam na ich zaangażowanie. Wszyscy usiedli jak by byli w kinie tylko popcornu brakowało. Zajęliśmy „pozycje" tak samo jak w teledysku, który znałam na pamięć.


Michael stał na środku twarzą odwróconą w moją stronę, a ja szłam dumnie z uniesioną głową i wyminęłam go. Krzyknął: „Hey!" Zatrzymałam się, a on podszedł do mnie powoli pstrykając palcami.
Obszedł mnie, patrząc się na mój tyłek. Spojrzałam na niego i założyłam ręce na klatce piersiowej.
-You knock me off of my feet baby heeee!- i zaczął tańczyć, zmierzyłam go obojętnym wzrokiem i ruszyłam dalej. Chyba nie muszę mówić co robiłam? Michael za mną biegał i zastawiał drogę próbując zwrócić na siebie uwagę, a ja musiałam udawać niewzruszoną na jego zaloty i to było najtrudniejsze. W pewnym momencie oparłam się o stół i złapałam go za kołnierz koszuli przez co ręką opierał się o moje kolano i był bardzo blisko. Kiedy zauważyłam, że patrzy się na moje usta szybko go odepchnęłam. Podszedł do swoich braci, a ja jego sióstr. Zaczęli tańczyć tak jak pod koniec teledysku. Michael rozerwał trochę koszulę i krzyknął. Muzyka ucichła, nigdzie go nie widziałam. Pobiegłam na środek rozglądając się. Był za mną, dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy po czym przytuliłam go. Objął mnie mocno, wtuliłam twarz w jego szyję. Światła się zapaliły, czułam się jak na scenie. Usłyszeliśmy brawa i gwizdy. Ukłoniliśmy się teatralnie. Zaraz dopadła mnie Elizabeth.
-Victoria to było genialne! Moim zdaniem minęłaś się z powołaniem. Michael powinien zabrać Cię w trasę.- zawstydziłam się.
-Proponowałem jej, ale odmówiła.- powiedział mój przyjaciel ze smutkiem w głosie.
-Przestańcie gdzie ja mogłabym się równać z Tatianą...
-Zawsze możesz zmienić zdanie. Masz czas do jutra.- powiedział poważnie.
-Ej Jackson!- zawołał Slash, który ledwo trzymał się na nogach. Podszedł do nas i uwiesił się na mnie. Boże jaki on ciężki!
-Ja też chcę sobie pośpiewać..cooo Ty sobie myślisz? Ja...że ja nie potrafjeeee? Zaraz Ci pokaże. Tylko pożyczyłbyś mi swoją panienke taaaak na pięśś..sisi minutek.
-Ja nie jestem rzeczą i odejdź ode mnie, bo wali od Ciebie na kilometr.- powiedziałam krzywiąc się.
-Cha..charakterek ma.- wyszczerzył się.
-Saul idź się lepiej przewietrzyć.
-Aleeee ja chcę śpiewać!
-Ale Ty nie umiesz śpiewać!- powiedziałam z Michaelem w tym samym czasie na co reszta się zaśmiała.
-Śmiejcie się, śmiejcie. Wujek Slash Wam zaraz pokaże! Diana ko...kochanie gzzzie jesteś? Zaraz im zaprezentujemy nasz popisowy występ.
-Już biegnę!- Diana chwiejnym krokiem weszła ze Slashem na stół i się zaczęło. Mieliśmy z nich niezły ubaw.
-Dirtyyyy Diaaana!! Noooh Dirtyyy Dianaa!- w połączeniu z wylewnymi ruchami Diany wyglądało to komicznie. Żałowałam, że nie miałam przy sobie kamery. Mielibyśmy fajną pamiątkę. Po debiutanckim występie pani Ross i Hudsona wznieśliśmy jeszcze kilka toastów za Michaela. Czułam jak alkohol uderza mi do głowy i byłam się przewietrzyć, ale nie wiele to pomogło. Najrozsądniejsza osoba w całym gronie czyli Alex zakończyła imprezę. Część gości zostało w Neverlandzie, a resztę odwieźli ochroniarze. Szłam z Michaelem długim korytarzem. Chwialiśmy się i śmialiśmy z byle czego. Zatrzymaliśmy się przed jego sypialnią. Spoważniał nagle i przyciągnął mnie w talii. Próbowałam wyczytać z jego oczu o co mu chodzi, ale nim się zorientowałam zostałam przyciśnięta do ściany. Czułam tylko jego oddech na twarzy, który drażnił moją skórę. W tym momencie byłam całkowicie uległa, mógł zrobić zemną wszystko. Przestałam myśleć kiedy poczułam jego słodkie wargi na swoich ustach. Wplotłam dłonie w jego puszyste loki, zawsze chciałam to zrobić...
Złapał moje udo i ułożył na swoim biodrze. Jęknęłam cicho, byliśmy tak ściśnięci, że czułam jego każdy napięty mięsień. Po fali gorących pocałunków, którymi mnie obdarował uniósł mnie do góry na co oplotłam go udami w pasie. Otworzył drzwi do pokoju i zamknął je nogą. Podszedł do komody i usadził mnie na niej strącając przy tym porcelanowe figurki, które narobiły hałasu. Oderwał się na chwilę od moich ust.
-Jesteś piękna.- wyszeptał i przeniósł pocałunki na szyję. Odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam jak rozpina moją sukienkę po czym szybko ją ściągnął i rzucił za siebie. Zostałam w samej bieliźnie. Pocałowałam go namiętnie i guzik po guziczku rozpinałam jego koszulę, zsunęłam ją z ramion ukazując lekko wyrzeźbiony tors. Sięgnęłam drżącymi rękoma do paska, który równie szybko jak koszula opadł na podłogę. Gdy poczułam jego ręce szukające zapięcia od stanika otworzyłam oczy, które miałam przez cały czas zamknięte. Zobaczyłam płonący ogień w jego oczach i nagle mój rozum wrócił na swoje miejsce. Zdałam sobie sprawę z tego co my właśnie wyprawiamy. Michael nic nie robiąc sobie z  mojego chwilowego „zawieszenia" kontynuował swoje pieszczoty.
-Michael..przestań...-nie zareagował na moje słowa więc odepchnęłam go lekko. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Przepraszam..ja nie mogę tego zrobić...- pozbierałam swoje rzeczy i z łzami w oczach jak najszybciej wybiegłam z jego sypialni. Wpadłam jak burza do pokoju obok i rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Nie mogłam tego zrobić, poczułam w sobie blokadę, a może to był głos rozsądku? To nie miałoby najmniejszego sensu skoro na następny dzień większości byśmy nie pamiętali, a Michael na pewno by żałował. To nie jest łatwe, momentami mam ochotę mu wszystko wyznać, ale tak bardzo boję się odrzucenia. Michael jest jedynym mężczyzną, w którym zakochałam się bez opamiętania. Przy nim tracę rozum, a w konsekwencji robię rzeczy, których później żałuję, bo one robią mi tylko złudną nadzieję, że kiedyś będziemy razem. Od tych wszystkich myśli rozbolała mnie głowa, a na dodatek ryczę jak głupia i nie mogę się uspokoić. Jutro będę wyglądać strasznie, a o samopoczuciu nie wspomnę. Nie dość, że kac to jeszcze cała czerwona i spuchnięta od płaczu. Od razu wszyscy skapną się, że coś się stało. Jak ja po tym
wszystkim spojrzę Michaelowi w oczy? Znowu poczułam gorzkie łzy, których nie mogłam powstrzymać. I tak całą noc. Nad ranem zasnęłam ze zmęczenia.
*******
Obudziły mnie jakieś szturchania i szarpnięcia.
-Michael kochanie jeszcze chwilka...- usłyszałam śmiechy.
-Michaela tu nie ma, ale mogę go zawołać.- otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam nabijające się ze mnie Ninę i Alex.
-Hahaha bardzo śmieszne.- powiedziałam z sarkazmem przewracając się na drugi bok.
-Wstawaj leniu w końcu, już 12:00.- zerwałam się z łóżka.
-Co jak 12?! Przecież Michael za dwie godziny wylatuje!
-No i? Co Ty taka dziwna?- spytała Alex. Przypomniałam sobie o wydarzeniach z wczorajszej nocy. Usiadłam na łóżku i zaniosłam się płaczem, schowałam twarz w dłoniach. To taki ogromny ból, gdy kogoś kochasz, a wiesz, że nigdy z nim nie będziesz. Czujesz się wtedy bezsilny, tak jak ja. Zdezorientowane dziewczyny od razu mnie przytuliły. Dobrze, że mam chociaż je. Kiedy już się uspokoiłam opowiedziałam im o wszystkim.
-Vicki powinnaś powiedzieć w końcu Michaelowi, że go kochasz. Ile będziesz to ukrywać? Cierpicie oboje.- spojrzałam niepewnie na Ninę. Jej reakcji obawiałam się najbardziej.
-Wiem zaraz powiesz...
-...jesteś idiotką.- stwierdziła.
-Michael Jackson rozumiesz? Jackson! Mówi, że jesteś piękna, całuję Cię, rozbiera, a Ty uciekasz? Czy Ty jesteś normalna? Wiesz co zrobiłaby każda laska na Twoim miejscu? Zaciągnęłaby go łóżka na pierwszej randce! Czaicie się tylko ja takie dwa debile, zamiast zacząć działać!- wstałam. -Wiedziałam, że to powiesz. Codziennie mi mówisz, że jestem idiotką. Jesteś zajebistą przyjaciółką wiesz? Potrafisz mnie tylko krytykować i pouczać! Ja potrzebuję Twojego wsparcia...- mówiłam ze łzami w oczach- To, że Ty się puszczasz na prawo i lewo nie znaczy, że każdy musi, a tym bardziej ja. Wyobraź sobie, że mnie nie interesuje pieprzenie się z byle kim po kątach. Jeżeli uważasz, że to takie fajne to rób tak dalej. Dla mnie najważniejsze są uczucia, ważniejsze od potrzeb fizycznych. Jak tak masz ochotę na Michaela to na co czekasz? Leć do niego! I nie patrz na tą idiotkę, która jest w nim po uszy zakochana. Skoro masz się ciągle na mnie wydzierać to najlepiej w ogóle się nie odzywaj!- wykrzyczałam jej prosto w twarz. Zabrałam jakieś czyste ciuchy i wpadłam do łazienki. Miałam już dość jej głupiego gadania.
Nina zawsze była osobą szczerą do bólu i już się do tego przyzwyczaiłam, ale teraz przegięła. Czasami zamiast wytykać mi błędy, których jestem w pełni świadoma mogłaby mnie pocieszyć, to nie jest tak wiele. Gdy zerwał ze mną chłopak to ona siedziała i pomagała mi się pozbierać, bo dla Alex ważniejsza była nauka. Nawet nie wiem kiedy to wszystko tak się pozmieniało. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Spojrzałam w lustro. Szczerze? Można było by nakręcić drugą część Thriller'a w głównej roli ze mną. Westchnęłam cicho. Nałożyłam na twarz makijaż, który w większości zakrywał wszystkie niedoskonałości. Wyszłam z łazienki, a w pokoju nie było już dziewczyn co mnie ucieszyło. Postanowiłam iść do Michaela i wyjaśnić wczorajszą sytuacje między nami. Trzeba w końcu stawić czoło problemom.
*******
Siedziałem w bibliotece czytając książkę, żeby zająć myśli czymś innym, ale nic to nie pomogło. Jak zwykle myślałem o Victorii, a dokładniej o tym co się wczoraj wydarzyło. Mimo, że byłem pijany pamiętam wszystko. I zastanawiam się jak mogłem być takim kretynem, Vicki mogła pomyśleć, że chcę ją wykorzystać co absolutnie nie jest prawdą. Poniosło mnie... i nie tylko mnie. Trudno panować nad sobą jeżeli się kogoś kocha. Muszę znaleźć Victorię i porozmawiać z nią o tym. Wyznam jej całą prawdę, nie mam nic do stracenia. Najwyżej mnie wyśmieje, ale będę miał pewność, że nic do mnie nie czuje. Usłyszałem pukanie, po czym drzwi się otworzyły, a do środka weszła moja przyjaciółka.
-Nie przeszkadzam?- spytała nieśmiało.
-Oczywiście, że nie.- uśmiechnąłem się i odłożyłem książkę- Usiądź.- nastała niezręczna cisza. Przygryzłem nerwowo wargę, nie wiedziałem od czego zacząć.
-Chcę Ci powiedzieć...- zaczęliśmy w tym samym czasie i zaśmialiśmy się oboje.
-Ty pierwsza.- spojrzała mi w oczy i posmutniała.
-Michael chciałam Cię przeprosić za wczoraj...
-...to ja powinienem przeprosić, Ty nic nie zrobiłaś.
-Ale mimo wszystko, ja też nie jestem bez winy.- wzięła głęboki wdech i kontynuowała tyle, że już nie patrzyła mi w oczy- Myślę, że powinniśmy zapomnieć o tym co się wczoraj wydarzyło...to był błąd, byliśmy pijani, nie panowaliśmy nad sobą.- nie wierzyłem własnym uszom. A ja chciałem jej powiedzieć co czuję. Poczułem ukłucie w sercu, spuściłem zawiedziony wzrok. Teraz mam pewność, że mnie nie kocha. Już drugi raz chce zapomnieć. Czyli widocznie dla niej to nic nie znaczyło, ma mnie tylko za przyjaciela. Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas.
-Mike...- spojrzała na mnie niepewnie.
-Ja uważam tak samo.- powiedziałem smutno- A teraz wybacz, ale za godzinę mam samolot i muszę się zbierać.- wyszedłem z biblioteki jak najszybciej i udałem się do swojej sypialni po walizki, których większość była zapakowana już do samochodu. Wszyscy po chwili znaleźli się w holu, żeby się ze mną pożegnać. Na koniec została Victoria. Spojrzała na mnie niepewnie, ale po chwili znalazła się w moich ramionach, a ja chciałem, żeby było tak już zawsze. Zobaczyłem łzę płynącą po jej rumianym policzku, starłem ją kciukiem.
-Będę tęsknić Piotrusiu.- szepnęła.
-Ja bardziej, ale proszę nie płacz.- uśmiechnąłem się delikatnie.
-Obiecuję, że będę dzwonił najczęściej jak się da.- pocałowałem ją czule w policzek i nie chcąc przedłużać tego bolesnego dla mnie pożegnania wraz z Lucasem i Georgiem skierowałem się do wyjścia. Na dworze padał deszcz i było pochmurnie. Ta pogoda idealnie oddawała mój nastrój. Wsiadłem do limuzyny i ostatni raz spojrzałem na mój kochany Neverland, który zobaczę dopiero za rok. Wyjechaliśmy z posiadłości, wzrok miałem cały czas utkwiony w szybie.
-Szefie wszystko w porządku?- wyrwał mnie z rozmyśleń George. Oprócz tego, że czuję się beznadziejnie, a muszę skakać po scenie i udawać szczęśliwego? Jasne wszystko w jak najlepszym porządku.
-Tak...-resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy na lotnisko przywitał mnie tłum fanów, który wiwatował moje imię i paparazzi. Po drodze nie obyło się bez robienia zdjęć i rozdania autografów. Krzyknąłem do fanów, że ich kocham robiąc znak pokoju, a w zamian usłyszałem piski i krzyki. Przecisnęliśmy się przez tłum ludzi i w końcu znalazłem się w samolocie, który leciał prosto do Japonii. Usiadłem wygodnie w fotelu i pierwsze co zrobiłem to wyciągnąłem z portfela
zdjęcie Victorii, które zawsze przy sobie noszę.
-Żegnaj...-szepnąłem i starłem słoną kropelkę, która wolno spływała po moim policzku.
Wpatrywałem się w nie chyba z godzinę, powieki robiły mi się coraz cięższe aż w końcu nie wiedząc kiedy zasnąłem.
*******
Rozdział bardzo długi, ale spokojnie następne będą o wiele krótsze :D Jak widzicie Victorię i Michaela ciągnie do siebie jak magnez, ale Jackson chyba złego magnezu używa, bo jeszcze nic się nie wydarzyło XD to w sumie przez Vicki, bo cały czas przerywa, ale tak musi być :D jeśli myśleliście, że oni pójdą do łóżka po pijaku to chyba na głowę upadliście xD
Jak zawsze liczę na szczere opinie i nie krzyczcie bardzo na mnie (to było zwłaszcza do tej mendy niedobrej, tak tak Patrycji :*)
PS: Jak zauważyliście z boku zrobiłam listę blogów, które są zajebiste i warte przeczytania :)
Pozdrawiam Basia :)

8 komentarzy:

  1. Prawie ją stuknął po pijaku 😂 Beka
    Lałam z nich. I niech oni bd już razem, bo się skradająca jak... No ty już sama wiesz.
    Rozdział super, tylko niech oni sb już wyznają miłość. Takie dwie ciapy. Uno ciapo de la Michaelo i duo ciapo de la Victorio.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam
    ~Bunia ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. To miał być długi rozdział? Pisałaś dłuższe. No więc... Victoria tooo wspaniała ja, wiesz? :-) ah, takie same, takie same. Biedny Mike ma mętlik w głowie i nie wie co robić... Dobrze, że Vicki wygarnela Ninie to i owo! Bardzo dobrze! Tak jest! Rozdział udany mendo, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dotarła Twoja zmora.
    Jak jeszcze raz wspomnisz moje imię na wstępie/zakończeniu to Cię za jaja powieszę kuropatwo. Tak, to była groźba - i tak, masz się bać.
    Dobra to rozdział...
    Ogólnie mega mnie zaskoczył nagły przeskok w czasie i to o pół roku aż O.o
    Normalnie aż sie staro poczułam xD
    Viki i Michael mnie wkurwiają że mam ochotę im szczupaka wyjebać po prostu no xD
    Nie dość, że przez pół roku żadne nie miało dowagi się odezwać w kwestii tamtego pocałunku, to jeszcze ta akcja na przyjęciu...
    No dobra pochlali sobie... Wiem z doświadczenia że % dodają odwagi, rozplątują język jednak od zawsze byłam zdania: że jak coś się powiedziało - to znaczy że chciało się to powiedzieć, a jak coś się zrobiło - to chciało się to zrobić. A % tylko pomógł przełamać lód. Dlatego też alkohol nigdy dla mnie nie był w żadnym przypadku usprawiedliwieniem w żadnej kwestii.
    Ciesze się, że nie wylądowali razem w łóżku, ale mimo wszystko ta 'akcja' była im chyba potrzebna. To wystarczający dowód że siebie pragną (jakby tylko zamoczyć chcieli to by mogli z kimś innym przecież).
    Już myślałam, że Mike powie to i owo a tutaj Viki znów spierdoliła sprawę po całej linii. Znów pierdolenie bla bla bla że zapomnijmy bla bla bla. Jak ma mu tak pierdolić to niech go nie całuje, nie odwzajemnia i wszyscy będą szczęśliwi.
    No wybacz ale od zawsze byłam zdania: że lepiej nie mieć nadziei niż ją stracić. Więc jak ona nie chce z nim być/nie jest pewna lub ma mu potem pierdolić głupoty i ranić, to niech nie robi po prostu nic. Bo mi się MJ cholernie szkoda zrobiło, zdobył się na odwagę już miało paść i bum kurwa.
    A teraz jeszcze wyjazd na tę trasę... Nosz kurwa wiedział kiedy wyjeżdżać. Ale może to i lepiej - może da to Viki do myslenia i się kobita zastanowi czego chce od życia.
    Nie krytykuję jej, po prostu się dziewczyna boi, ale ja akurat jestem typem człowieka (i takich ludzi wolę) którzy wiedzą czego chcą od życia, jak coś robią to biorą na siebie tego konsekwencje i nie uciekają się od odpowiedzialności. To pomaga i w byciu twardym człowiekiem oraz w relacjach z innymi. Wiele znajomych mi mowi ze cenią mnie za szczerość i często twarde słowo.
    'Surowe prawo, ale prawo.'
    Dlatego też ja tam kocham Ninę. Po chuj komuś słodzić na siłę? Od słodkości się zęby psują tak przypomnę i można się cukrzycy nabawić.
    Viki należał się opierdol i takowy dostała, powinna jeszcze przyjaciółce podziękować. Liczyła że Nina bd się nad nią litować? Litość to jedna z najgorszych rzeczy w moim przekonaniu. Wolę ostry opierdol i smutną prawdę, niż pocieszanie kłamstwem. Nieszczere wsparcie aby tylko 'było' jest bez wartości.
    Jak zachowaliśmy się jak gnoje to tak będziemy traktowani i sama wiem jak to jest, i jestem wdzięczna za to wielu osobom z mojego otoczenia. Że właśnie kiedyś gdy coś spierdoliłam, to oni zamiast 'oj Patryniu kochanie będzie dobrze...' to mnie zjechali jak szmatę z góry na dół mówiąc co myślą.
    Dziękuję im za to z całego serca, bo przyczynili się do powstania tej Patryni którą jestem teraz, którą znasz.
    Dobra, koniec monologu xD
    Pozdrawiam, weny i szybko nn chcę!!! <3

    PS; nawiązując do opisu sceny 'wprowadzającej w seksy' to jestem pod dużym wrażeniem, majac na uwadze to jak mi marudziłas na priv i się bałaś. z 'takim piórem' już się nie mogę doczekać hotów ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Heelllouu itsss miii ❤❤❤
    Przyznam, że notka wyszła Ci świetnie. Cudnie opisałaś uczucia Michaela. Tak czytałam, że mi wszystko szybko zleciało. Zacznijmy od tego. Coś czułam, że będą seksy, chociaż ich w sumie nie było. Może będę mieć odmienne zdanie niż wszyscy (Jak to cnotka Marynia ;) ), ale dobrze, że się nie przespali razem. Dlaczego? Jak było wspomniane zapewne by tego potem żałowali. Chyba każda dziewczyna chce być kochana w wyjątkowy sposób, a nie po pijaku i jeszcze, żeby tego nie pamiętać. Zresztą znając Michaela nigdy by sobie tego nie darował. Chociaż gdyby nie wmieszał się w to alkohol to jestem jak najbardziej za, ale tak z drugiej strony. Od razu nasunął mi się wątek z mojego "Heaven Can Wait" kiedy przed chemioterapią Lili Michael powiedział do niej, że gdy teraz wespnie się na Mont Everest to straci swego rodzaju motywacje. Teraz Victorie i Michaela mędą dzieliły /srtkitysiące mil i zobaczą się teraz dopiero za rok. Ja myślę, że to bardzo dużo i liczę, że Michael bądź Vicki wezmą sprawe w swoje ręce. Nosz ile można? Wiadomo, że miłość przetrwa wszystko, ale ta miłość nawet jeszcze się nie spełniła. Jak jedno myśli, że ta go nie kocha, a ta to już w sumie sama nie wiem. Zgadzam się z Patrycją, że Victoria już sama nie wie czego chce. Ja proponuje kubeł zimnej wody dla ochłody. Co do Niny - zachowała bym się tak samo na miejscu Victorii. Sama nienawidze jak ktoś wytyka mi błędy, których jestem świadoma. To jest dolewanie oliwy do ognia i wiem jak to potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Jest różnica midzy wytykaniem błędów, a dojebywaniem. Uważam, że Victoria nic złego nie zrobiła. Jeśli w oczach przyjaciółki jej jest błędem, że nie dała dupy samemu MICHAELOWI JACKSONOWI to współczuje. Vctorii posłodziłam, ale teraz czas by dojebać naszemu duetowi. Nie ma żadnych przeszkód by byli razem więc o ch chodzi? Jak dzieci, łopatki dać i do piaskownicy. Szkoda, że znowu to się odwlecze, no szkoda.
    No, ale jak mówiłam notka zajebiaszcza i czekam na kolejną :*
    Wenyyyyyy!!!! ❤❤❤
    Trzymaj sie ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział rzeczywiście długi :D Ale niemniej jednak, bardzo interesujący, przyjemnie się go czyta <3 Ciekawe, jak Victoria wytrzyma rok bez Michaela... Mam nadzieję, że w końcu przemyśli sobie wszystko, bo już była blisko wyjawienia mu prawdy, już na to czekałam, miałam nadzieję, że przestanie komplikować sobie życie, a tu... Michael i jego walizki -.- :D Kiedy doszło do tej yghm... gorącej sceny na ścianie :p Tak coś czułam, że w ostatniej chwili ktoś się pohamuje ;) I nawet wiedziałam kto... :'D Ciekawe czemu to Victoria miała opory... :p Powtórzę się, świetny rozdział :* Dużo weny i zapraszam do siebie <3 marzeniasiespelniajamjj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Akurat jeśli chodzi o alkohol to trunki te znane są od wielu lat. Niestety niektórym osobom podobają się ona zbyt bardzo i nawet nie wiemy kiedy można popaść w alkoholizm. Dlatego jeśli mamy obok siebie osobę uzależnioną to na pewno leczenie w ośrodku https://detoksfenix.pl/ będzie najlepszym wyjściem.

    OdpowiedzUsuń