Witajcie
kochani!
Nie
mam dzisiaj dużo to powiedzenia, to chyba nowość XDD Powiem tylko
tyle, że długo się zastanawiałam czy zrobić z tego rozdziału
dwie części, bo jest długi i zdecydowałam, że go jednak nie
podzielę, a tak chciałam przerwać w fajnym momencie żebyście się
na mnie wkurzyli no :D Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę
przypadnie Wam do gustu (no starałam się :D), ale zapewne scena,
która teoretycznie każdemu powinna się spodobać w tym przypadku
się nie spodoba XD zresztą zaraz sami się przekonacie.
Zapraszam
do czytania i komentowania!
*******
Pół
roku później...
Ostatnie
sześć miesięcy trochę zmieniło moje życie, a przede wszystkim
uczucia. Postaram się w skrócie o tym opowiedzieć. W firmie
wygrałam konkurs i od miesiąca jestem na oficjalnym stanowisku
zastępcy pana Smith'a. Cieszę się z tego bardzo, ale cieszyłabym
się bardziej gdyby ktoś mnie w tym wspierał...Michael rozpoczął,
a właściwie skończył przygotowania do trasy Bad World Tour.
Wszystkie próby odbywały się w Nowym Jorku, dlatego na ten czas
przeprowadził się tam. Widywaliśmy się raz na dwa miesiące i
dzwoniliśmy do siebie jak najczęściej, ale wiadomo, że to nie to
samo. Nie widzieliśmy się nawet w święta Bożego Narodzenia,
które spędziłam z rodzicami, a Mike na sali treningowej w NY. Mimo
moich próśb nie przyjechał na ten czas do Neverlandu. Ta rozłąka
między nami uświadomiła mi, że...zakochałam się. Nie ma co już
tego ukrywać i tak za długo się oszukiwałam. Myślałam, że to
tylko głupie zauroczenie. Oczywiście nie mam zamiaru mówić o tym
Michaelowi. To bardzo trudne... nie potrafię od tak mówić o swoich
uczuciach. Boję się w końcu wyznać prawdę. Czuję, że nie
jestem tym ideałem, którego on tak uparcie szuka. Chociaż kilka
razy chciałam mu wszystko wyznać, wyrzucić to z siebie, ale za
każdym razem tchórzyłam. Dzisiaj jest 19 maja 1987r. Jutro Michael
wyjeżdża na rok, pierwsze koncerty ma w Japonii. Postanowiłam, że
zrobię mu niespodziankę i z pomocą Janet i Jess przygotujemy
imprezę pożegnalną. On oczywiście o niczym nie wie, za godzinę
odbieram go z lotniska. Jessica zajęła się jedzeniem, a ja z Janet
gośćmi i dekoracjami. Zaprosiliśmy braci MJ'a, La Toye, Rebbie,
Elizabeth Taylor, Dianę Ross, Alex z James'em i Ninę ze Stefano,
Jennifer Batten i Karen Feye, Quincy'ego, oczywiście impreza nie
mogła odbyć się bez słynnego Slasha z całym zespołem na czele.
Mimo, że za nimi nie przepadam to ich zaprosiłam wiedząc, że
Michael bardzo ucieszy się z ich obecności. To chyba wszyscy, mam
nadzieję, że nikogo nie pominęłam.
*******
Mój
samolot właśnie lądował na lotnisku w LA, a ja zamiast myśleć o
trasie i koncertach, z których jakoś specjalnie się nie cieszę
moje myśli zajmowała ciągle jedna i ta sama dziewczyna. Po naszym
małym „incydencie" pół roku temu nie wydarzyło się nic
podobnego. Pamiętam tamten dzień jak dziś. Oczywiście, że
zrobiłem to specjalnie. Chciałem zobaczyć jej reakcję, która
mnie zaskoczyła, bo myślałem, że po tym pocałunku Victoria
domyśli się, że czuję do niej coś więcej od dłuższego czasu,
ale się przeliczyłem. Po jej zachowaniu od razu widać, że ma mnie
tylko za przyjaciela, a ja muszę to uszanować. Nie mogę zmusić
kogoś do miłości, ale jest mi strasznie trudno ukrywać to uczucie
przed nią, muszę się pilnować we wszystkim. W ruchach, słowach,
nawet myślach. Oszalałem na jej punkcie. Zakochałem się po uszy w
jej pięknym uśmiechu, który sprawia, że mój każdy dzień staje
się piękniejszy, w piwnych głębokich oczach od których nie mogę
oderwać wzroku, w zapachu, dotyku, sposobie mówienia, a nawet
chodzenia. Teraz wracając myślami do moich poprzednich związków
stwierdzam, że to były same porażki. Mój związek z Madonną
wydawał mi się miłością na całe życie, ale ja byłem tak
zaślepiony i głupi, że zmarnowałem na ten pseudo związek cztery
lata swojego życia. I mimo, że nigdy nie wybaczę jej jaki i mojemu
bratu zdrady jestem im po części wdzięczny, bo gdyby nie to Mad
robiłaby ze mnie idiotę do końca życia i najważniejsze: nie
poznałbym Victorii. Nawet jeżeli mielibyśmy być tylko
przyjaciółmi będę szczęśliwy, że jest przy mnie osoba, której
ufam bezgranicznie i kocham.
*******
Zerkałam
co chwilę na Michaela, który siedział obok mnie i zawzięcie mi
się przyglądał jak bym była co najmniej ósmym cudem
świata. Czasami się zastanawiam czy on wszystkie dziewczyny tak
bajeruje czy tylko mnie. Chociaż on nie musi nic robić, bo
wystarczy spojrzeć na jego uśmiech, a kolana same się uginają.
-Wolniej się nie da?
-O
co Ci chodzi? Jadę 120/h chcesz żeby gliny nas złapały?
-A
od czego masz mnie?- uśmiechnął się bajerancko.
-No
jak nie jak tak.
-Jesteś...
-...najseksowniejszym
facetem jakiego znasz, wiem nie musisz mi ciągle tego powtarzać.-
parsknęłam śmiechem.
-Panie
najseksowniejszy nie rozśmieszaj mnie, bo ja tu muszę się na
drodze skupić.
-Foch.-
rzucił i odwrócił się w stronę okna. Zaśmiałam się.
-Od
kiedy Ty się obrażasz?
-Jak
dasz mi buzi to może przestanę...
-Hahaha
już zadzieram kiecę i lecę.
-Jak
chcesz możesz dać coś innego...- powiedział cicho i pewnie
myślał, że nie słyszałam.
-Wiedziałam,
że to ma głębszy sens. Ty nie obrażasz się bez powodu tylko,
żeby coś dostać i powiem Ci więcej to się nazywa szantaż
emocjonalny. To jest karalne wiesz?
-A
Ty wiesz, że nazywam się Michael Jackson?- poruszył brewkami, no
tak nazwiskiem w dzisiejszych czasach można załatwić wszystko.
-To
niesprawiedliwe, że wszystko uchodzi Ci płazem.
-Life
is brutal baby. To jak z tym buzi?- materialista. -Przysuń się
bliżej.- wykonał moją prośbę i tradycyjnie nadstawił mi
policzek. Złapałam go za kołnierz koszul i szybko pocałowałam
przypominając sobie o podobnej sytuacji pół roku temu.
-No
niech będzie.- machnął ręką. Jechaliśmy chwilę w ciszy, ale
widziałam, że Michael zerka na mnie tak jak chciałby się o coś
zapytać, ale...się boi?
-Pojedziesz
ze mną w trasę?- wypalił nagle. Tego się nie spodziewałam.
Przeniosłam
na
niego swój zdziwiony wzrok po czym zatrzymałam samochód na
poboczu.
-Mike
rozmawialiśmy o tym.- spojrzałam na niego błagalnie.
-Wiem,
ale...proszę Cię...
-Dobrze
wiesz, że chciałabym bardzo rzucić wszystko i wyjechać z Tobą,
ale nie mogę. Mam tu rodzinę, przyjaciół i pracę. Co ja powiem
szefowi? Dzień dobry wyjeżdżam sobie w trasę z Michaelem
Jacksonem dlatego przez rok nie będę chodzić do pracy?- spuścił
rozczarowany wzrok. Podniosłam jego podbródek.
-Przecież
nie zerwiemy ze sobą kontaktu tak? Jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi.- wreszcie spojrzał mi w oczy.
-No
tak, ale...
-...nie
ma żadnego ale, bo zaraz Cię wykopie z samochodu i pójdziesz z
buta, a gazety znowu napiszą, że jesteś dziwny, bo chodzisz na
pieszo. Toż to skandal!- wybuchnęliśmy śmiechem.
******
-Aooooow!-
Michael krzyknął wpadając na ścianę- Co tu tak ciemno?-
usłyszeliśmy chichoty. Jak tak będą się śmiać to się w końcu
skapnie.
-Słyszałaś?-złapał
mnie za dłoń- Duchy...- szepnął i wziął w rękę buta.
-Po
pierwsze uważaj jak łazisz gamoniu, a po drugie zmień dilera.
-Jakiego
dilera?- kretyn.
-No
skoro Ty już duchy słyszysz to musisz coś brać.- znowu
usłyszeliśmy chichoty.
-Oooo
znowu!
-Chodź
Ty pogromco duchów i załóż tego buta.- złapał mnie kurczowo za
ramię i potykając się po drodze o różne rzeczy doszliśmy do
salonu. Nagle zapaliły się światła i wszyscy krzyknęliśmy:
-Niespodzianka!-
Michael stanął jak wryty.
-O
to Twoje duchy.- wskazałam ręką na wszystkich zebranych, a w
odpowiedzi usłyszałam falę śmiechu.
-Ale...jak...to?
Ty to przygotowałaś?- zwrócił się do mnie.
-Z
pomocą Jess i Janet.- uwiesił mi się na szyi.
-No
no starczy tego miziania! Mnie nie podziękujesz?- zawołała
uśmiechnięta Jan. Rodzeństwo wpadło sobie w ramiona i zaczęło
się witanie ze wszystkimi. W końcu usiedliśmy do ogromnego stołu,
na którym było pełno jedzenia jak i alkoholu rzecz jasna. Z
głośników leciała cicho muzyka. Wstałam od stołu i postukałam
widelcem w kieliszek. Rozmowy ucichły, a wszyscy zawiesili swój
wzrok na mnie.
-Chciałabym
wznieść toast za Michaela mojego najlepszego przyjaciela. Żebyś
dał czadu na koncertach i pokazał kto tu jest Królem- zaśmiał
się- Nie zapomnij o nas i wracaj jak najszybciej.- podniosłam
kieliszek z szampanem do góry.
******
Mimo
zapewnień Michaela, że nie będzie dużo pił był już wstawiony,
ale nieźle się trzymał. Ja mam o wiele bardziej słabą głowę.
Nagle ktoś krzyknął:
-Michael
zaśpiewaj coś!
-Co
chcecie?- od razu się ucieszył.
-The
way you make me feel!- odpowiedziały chórkiem wszystkie kobiety.
Wstał i popatrzył na mnie, zmarszczyłam czoło.
-Ale
do tej piosenki potrzebuję partnerki. Mhmm kogo by tu wziąć?- udał
zamyślonego.
-Victorię!-tym
razem odezwała się męska grupa towarzystwa. Spojrzałam na nich
przerażona.
-O
nie, nie, nie...- pokręciłam głową.
-Prosimy!-
Michael uśmiechnął się słodko. I jak ja mogę mu odmówić?
-Zrobię
z siebie idiotkę.- parsknęłam.
-Przestań!
Będzie super.- wyciągnął do mnie rękę, którą bez
zastanowienia chwyciłam. Stanęliśmy na środku salonu. Oczywiście
Nina i Alex zajęły się odpowiednim nastrojem i zgasiły kilka
świateł, a bracia Michaela przesunęli meble, żeby zrobić więcej
miejsca. Chciało mi się śmiać kiedy tak patrzyłam na ich
zaangażowanie. Wszyscy usiedli jak by byli w kinie tylko popcornu
brakowało. Zajęliśmy „pozycje" tak samo jak w teledysku,
który znałam na pamięć.
Michael
stał na środku twarzą odwróconą w moją stronę, a ja szłam
dumnie z uniesioną głową i wyminęłam go. Krzyknął: „Hey!"
Zatrzymałam się, a on podszedł do mnie powoli pstrykając palcami.
Obszedł
mnie, patrząc się na mój tyłek. Spojrzałam na niego i założyłam
ręce na klatce piersiowej.
-You
knock me off of my feet baby heeee!- i zaczął tańczyć, zmierzyłam
go obojętnym wzrokiem i ruszyłam dalej. Chyba nie muszę mówić co
robiłam? Michael za mną biegał i zastawiał drogę próbując
zwrócić na siebie uwagę, a ja musiałam udawać niewzruszoną na
jego zaloty i to było najtrudniejsze. W pewnym momencie oparłam się
o stół i złapałam go za kołnierz koszuli przez co ręką opierał
się o moje kolano i był bardzo blisko. Kiedy zauważyłam, że
patrzy się na moje usta szybko go odepchnęłam. Podszedł do swoich
braci, a ja jego sióstr. Zaczęli tańczyć tak jak pod koniec
teledysku. Michael rozerwał trochę koszulę i krzyknął. Muzyka
ucichła, nigdzie go nie widziałam. Pobiegłam na środek
rozglądając się. Był za mną, dotknął mojego ramienia.
Odwróciłam się, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy po czym
przytuliłam go. Objął mnie mocno, wtuliłam twarz w jego szyję.
Światła się zapaliły, czułam się jak na scenie. Usłyszeliśmy
brawa i gwizdy. Ukłoniliśmy się teatralnie. Zaraz dopadła mnie
Elizabeth.
-Victoria
to było genialne! Moim zdaniem minęłaś się z powołaniem.
Michael powinien zabrać Cię w trasę.- zawstydziłam się.
-Proponowałem
jej, ale odmówiła.- powiedział mój przyjaciel ze smutkiem w
głosie.
-Przestańcie
gdzie ja mogłabym się równać z Tatianą...
-Zawsze
możesz zmienić zdanie. Masz czas do jutra.- powiedział poważnie.
-Ej
Jackson!- zawołał Slash, który ledwo trzymał się na nogach.
Podszedł do nas i uwiesił się na mnie. Boże jaki on ciężki!
-Ja
też chcę sobie pośpiewać..cooo Ty sobie myślisz? Ja...że ja nie
potrafjeeee? Zaraz Ci pokaże. Tylko pożyczyłbyś mi swoją
panienke taaaak na pięśś..sisi minutek.
-Ja
nie jestem rzeczą i odejdź ode mnie, bo wali od Ciebie na
kilometr.- powiedziałam krzywiąc się.
-Cha..charakterek
ma.- wyszczerzył się.
-Saul
idź się lepiej przewietrzyć.
-Aleeee
ja chcę śpiewać!
-Ale
Ty nie umiesz śpiewać!- powiedziałam z Michaelem w tym samym
czasie na co reszta się zaśmiała.
-Śmiejcie
się, śmiejcie. Wujek Slash Wam zaraz pokaże! Diana ko...kochanie
gzzzie jesteś? Zaraz im zaprezentujemy nasz popisowy występ.
-Już
biegnę!- Diana chwiejnym krokiem weszła ze Slashem na stół i się
zaczęło. Mieliśmy z nich niezły ubaw.
-Dirtyyyy
Diaaana!! Noooh Dirtyyy Dianaa!- w połączeniu z wylewnymi ruchami
Diany wyglądało to komicznie. Żałowałam, że nie miałam przy
sobie kamery. Mielibyśmy fajną pamiątkę. Po debiutanckim występie
pani Ross i Hudsona wznieśliśmy jeszcze kilka toastów za Michaela.
Czułam jak alkohol uderza mi do głowy i byłam się przewietrzyć,
ale nie wiele to pomogło. Najrozsądniejsza osoba w całym gronie
czyli Alex zakończyła imprezę. Część gości zostało w
Neverlandzie, a resztę odwieźli ochroniarze. Szłam z Michaelem
długim korytarzem. Chwialiśmy się i śmialiśmy z byle czego.
Zatrzymaliśmy się przed jego sypialnią. Spoważniał nagle i
przyciągnął mnie w talii. Próbowałam wyczytać z jego oczu o co
mu chodzi, ale nim się zorientowałam zostałam przyciśnięta do
ściany. Czułam tylko jego oddech na twarzy, który drażnił moją
skórę. W tym momencie byłam całkowicie uległa, mógł zrobić
zemną wszystko. Przestałam myśleć kiedy poczułam jego słodkie
wargi na swoich ustach. Wplotłam dłonie w jego puszyste loki,
zawsze chciałam to zrobić...
Złapał
moje udo i ułożył na swoim biodrze. Jęknęłam cicho, byliśmy
tak ściśnięci, że czułam jego każdy napięty mięsień. Po fali
gorących pocałunków, którymi mnie obdarował uniósł mnie do
góry na co oplotłam go udami w pasie. Otworzył drzwi do pokoju i
zamknął je nogą. Podszedł do komody i usadził mnie na niej
strącając przy tym porcelanowe figurki, które narobiły hałasu.
Oderwał się na chwilę od moich ust.
-Jesteś
piękna.- wyszeptał i przeniósł pocałunki na szyję. Odchyliłam
głowę do tyłu. Poczułam jak rozpina moją sukienkę po czym
szybko ją ściągnął i rzucił za siebie. Zostałam w samej
bieliźnie. Pocałowałam go namiętnie i guzik po guziczku
rozpinałam jego koszulę, zsunęłam ją z ramion ukazując lekko
wyrzeźbiony tors. Sięgnęłam drżącymi rękoma do paska, który
równie szybko jak koszula opadł na podłogę. Gdy poczułam jego
ręce szukające zapięcia od stanika otworzyłam oczy, które miałam
przez cały czas zamknięte. Zobaczyłam płonący ogień w jego
oczach i nagle mój rozum wrócił na swoje miejsce. Zdałam sobie
sprawę z tego co my właśnie wyprawiamy. Michael nic nie robiąc
sobie z mojego chwilowego „zawieszenia" kontynuował
swoje pieszczoty.
-Michael..przestań...-nie
zareagował na moje słowa więc odepchnęłam go lekko. Spojrzał na
mnie zdziwiony.
-Przepraszam..ja
nie mogę tego zrobić...- pozbierałam swoje rzeczy i z łzami w
oczach jak najszybciej wybiegłam z jego sypialni. Wpadłam jak burza
do pokoju obok i rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Nie
mogłam tego zrobić, poczułam w sobie blokadę, a może to był
głos rozsądku? To nie miałoby najmniejszego sensu skoro na
następny dzień większości byśmy nie pamiętali, a Michael na
pewno by żałował. To nie jest łatwe, momentami mam ochotę mu
wszystko wyznać, ale tak bardzo boję się odrzucenia. Michael jest
jedynym mężczyzną, w którym zakochałam się bez opamiętania.
Przy nim tracę rozum, a w konsekwencji robię rzeczy, których
później żałuję, bo one robią mi tylko złudną nadzieję, że
kiedyś będziemy razem. Od tych wszystkich myśli rozbolała mnie
głowa, a na dodatek ryczę jak głupia i nie mogę się uspokoić.
Jutro będę wyglądać strasznie, a o samopoczuciu nie wspomnę. Nie
dość, że kac to jeszcze cała czerwona i spuchnięta od płaczu.
Od razu wszyscy skapną się, że coś się stało. Jak ja po tym
wszystkim
spojrzę Michaelowi w oczy? Znowu poczułam gorzkie łzy, których
nie mogłam powstrzymać. I tak całą noc. Nad ranem zasnęłam ze
zmęczenia.
*******
Obudziły
mnie jakieś szturchania i szarpnięcia.
-Michael
kochanie jeszcze chwilka...- usłyszałam śmiechy.
-Michaela
tu nie ma, ale mogę go zawołać.- otworzyłam gwałtownie oczy i
ujrzałam nabijające się ze mnie Ninę i Alex.
-Hahaha
bardzo śmieszne.- powiedziałam z sarkazmem przewracając się na
drugi bok.
-Wstawaj
leniu w końcu, już 12:00.- zerwałam się z łóżka.
-Co
jak 12?! Przecież Michael za dwie godziny wylatuje!
-No
i? Co Ty taka dziwna?- spytała Alex. Przypomniałam sobie o
wydarzeniach z wczorajszej nocy. Usiadłam na łóżku i zaniosłam
się płaczem, schowałam twarz w dłoniach. To taki ogromny ból,
gdy kogoś kochasz, a wiesz, że nigdy z nim nie będziesz. Czujesz
się wtedy bezsilny, tak jak ja. Zdezorientowane dziewczyny od razu
mnie przytuliły. Dobrze, że mam chociaż je. Kiedy już się
uspokoiłam opowiedziałam im o wszystkim.
-Vicki
powinnaś powiedzieć w końcu Michaelowi, że go kochasz. Ile
będziesz to ukrywać? Cierpicie oboje.- spojrzałam niepewnie na
Ninę. Jej reakcji obawiałam się najbardziej.
-Wiem
zaraz powiesz...
-...jesteś
idiotką.- stwierdziła.
-Michael
Jackson rozumiesz? Jackson! Mówi, że jesteś piękna, całuję Cię,
rozbiera, a Ty uciekasz? Czy Ty jesteś normalna? Wiesz co zrobiłaby
każda laska na Twoim miejscu? Zaciągnęłaby go łóżka na
pierwszej randce! Czaicie się tylko ja takie dwa debile, zamiast
zacząć działać!- wstałam. -Wiedziałam, że to powiesz.
Codziennie mi mówisz, że jestem idiotką. Jesteś zajebistą
przyjaciółką wiesz? Potrafisz mnie tylko krytykować i pouczać!
Ja potrzebuję Twojego wsparcia...- mówiłam ze łzami w oczach- To,
że Ty się puszczasz na prawo i lewo nie znaczy, że każdy musi, a
tym bardziej ja. Wyobraź sobie, że mnie nie interesuje pieprzenie
się z byle kim po kątach. Jeżeli uważasz, że to takie fajne to
rób tak dalej. Dla mnie najważniejsze są uczucia, ważniejsze od
potrzeb fizycznych. Jak tak masz ochotę na Michaela to na co
czekasz? Leć do niego! I nie patrz na tą idiotkę, która jest w
nim po uszy zakochana. Skoro masz się ciągle na mnie wydzierać to
najlepiej w ogóle się nie odzywaj!- wykrzyczałam jej prosto w
twarz. Zabrałam jakieś czyste ciuchy i wpadłam do łazienki.
Miałam już dość jej głupiego gadania.
Nina
zawsze była osobą szczerą do bólu i już się do tego
przyzwyczaiłam, ale teraz przegięła. Czasami zamiast wytykać
mi błędy, których jestem w pełni świadoma mogłaby mnie
pocieszyć, to nie jest tak wiele. Gdy zerwał ze mną chłopak to
ona siedziała i pomagała mi się pozbierać, bo dla Alex ważniejsza
była nauka. Nawet nie wiem kiedy to wszystko tak się pozmieniało.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Spojrzałam w lustro.
Szczerze? Można było by nakręcić drugą część Thriller'a w
głównej roli ze mną. Westchnęłam cicho. Nałożyłam na twarz
makijaż, który w większości zakrywał wszystkie niedoskonałości.
Wyszłam z łazienki, a w pokoju nie było już dziewczyn co mnie
ucieszyło. Postanowiłam iść do Michaela i wyjaśnić wczorajszą
sytuacje między nami. Trzeba w końcu stawić czoło problemom.
*******
Siedziałem
w bibliotece czytając książkę, żeby zająć myśli czymś innym,
ale nic to nie pomogło. Jak zwykle myślałem o Victorii, a
dokładniej o tym co się wczoraj wydarzyło. Mimo, że byłem pijany
pamiętam wszystko. I zastanawiam się jak mogłem być takim
kretynem, Vicki mogła pomyśleć, że chcę ją wykorzystać co
absolutnie nie jest prawdą. Poniosło mnie... i nie tylko mnie.
Trudno panować nad sobą jeżeli się kogoś kocha. Muszę znaleźć
Victorię i porozmawiać z nią o tym. Wyznam jej całą prawdę, nie
mam nic do stracenia. Najwyżej mnie wyśmieje, ale będę miał
pewność, że nic do mnie nie czuje. Usłyszałem pukanie, po czym
drzwi się otworzyły, a do środka weszła moja przyjaciółka.
-Nie
przeszkadzam?- spytała nieśmiało.
-Oczywiście,
że nie.- uśmiechnąłem się i odłożyłem książkę- Usiądź.-
nastała niezręczna cisza. Przygryzłem nerwowo wargę, nie
wiedziałem od czego zacząć.
-Chcę
Ci powiedzieć...- zaczęliśmy w tym samym czasie i zaśmialiśmy
się oboje.
-Ty
pierwsza.- spojrzała mi w oczy i posmutniała.
-...to
ja powinienem przeprosić, Ty nic nie zrobiłaś.
-Ale
mimo wszystko, ja też nie jestem bez winy.- wzięła głęboki wdech
i kontynuowała tyle, że już nie patrzyła mi w oczy- Myślę, że
powinniśmy zapomnieć o tym co się wczoraj wydarzyło...to był
błąd, byliśmy pijani, nie panowaliśmy nad sobą.- nie wierzyłem
własnym uszom. A ja chciałem jej powiedzieć co czuję. Poczułem
ukłucie w sercu, spuściłem zawiedziony wzrok. Teraz mam pewność,
że mnie nie kocha. Już drugi raz chce zapomnieć. Czyli widocznie
dla niej to nic nie znaczyło, ma mnie tylko za przyjaciela.
Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas.
-Mike...-
spojrzała na mnie niepewnie.
-Ja
uważam tak samo.- powiedziałem smutno- A teraz wybacz, ale za
godzinę mam samolot i muszę się zbierać.- wyszedłem z biblioteki
jak najszybciej i udałem się do swojej sypialni po walizki, których
większość była zapakowana już do samochodu. Wszyscy po chwili
znaleźli się w holu, żeby się ze mną pożegnać. Na koniec
została Victoria. Spojrzała na mnie niepewnie, ale po chwili
znalazła się w moich ramionach, a ja chciałem, żeby było tak już
zawsze. Zobaczyłem łzę płynącą po jej rumianym policzku,
starłem ją kciukiem.
-Będę
tęsknić Piotrusiu.- szepnęła.
-Ja
bardziej, ale proszę nie płacz.- uśmiechnąłem się delikatnie.
-Obiecuję,
że będę dzwonił najczęściej jak się da.- pocałowałem ją
czule w policzek i nie chcąc przedłużać tego bolesnego dla mnie
pożegnania wraz z Lucasem i Georgiem skierowałem się do wyjścia.
Na dworze padał deszcz i było pochmurnie. Ta pogoda idealnie
oddawała mój nastrój. Wsiadłem do limuzyny i ostatni raz
spojrzałem na mój kochany Neverland, który zobaczę dopiero za
rok. Wyjechaliśmy z posiadłości, wzrok miałem cały czas utkwiony
w szybie.
-Szefie
wszystko w porządku?- wyrwał mnie z rozmyśleń George. Oprócz
tego, że czuję się beznadziejnie, a muszę skakać po scenie i
udawać szczęśliwego? Jasne wszystko w jak najlepszym porządku.
-Tak...-resztę
drogi spędziliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy na lotnisko przywitał
mnie tłum fanów, który wiwatował moje imię i paparazzi. Po
drodze nie obyło się bez robienia zdjęć i rozdania autografów.
Krzyknąłem do fanów, że ich kocham robiąc znak pokoju, a w
zamian usłyszałem piski i krzyki. Przecisnęliśmy się przez tłum
ludzi i w końcu znalazłem się w samolocie, który leciał prosto
do Japonii. Usiadłem wygodnie w fotelu i pierwsze co zrobiłem to
wyciągnąłem z portfela
zdjęcie
Victorii, które zawsze przy sobie noszę.
-Żegnaj...-szepnąłem
i starłem słoną kropelkę, która wolno spływała po moim
policzku.
Wpatrywałem
się w nie chyba z godzinę, powieki robiły mi się coraz cięższe
aż w końcu nie wiedząc kiedy zasnąłem.
*******
Rozdział
bardzo długi, ale spokojnie następne będą o wiele krótsze :D Jak
widzicie Victorię i Michaela ciągnie do siebie jak magnez, ale
Jackson chyba złego magnezu używa, bo jeszcze nic się nie
wydarzyło XD to w sumie przez Vicki, bo cały czas przerywa, ale tak
musi być :D jeśli myśleliście, że oni pójdą do łóżka po
pijaku to chyba na głowę upadliście xD
Jak
zawsze liczę na szczere opinie i nie krzyczcie bardzo na mnie (to
było zwłaszcza do tej mendy niedobrej, tak tak Patrycji :*)
PS:
Jak zauważyliście z boku zrobiłam listę blogów, które są
zajebiste i warte przeczytania :)
Pozdrawiam
Basia :)
Prawie ją stuknął po pijaku 😂 Beka
OdpowiedzUsuńLałam z nich. I niech oni bd już razem, bo się skradająca jak... No ty już sama wiesz.
Rozdział super, tylko niech oni sb już wyznają miłość. Takie dwie ciapy. Uno ciapo de la Michaelo i duo ciapo de la Victorio.
Czekam na nn.
Pozdrawiam
~Bunia ;3
To miał być długi rozdział? Pisałaś dłuższe. No więc... Victoria tooo wspaniała ja, wiesz? :-) ah, takie same, takie same. Biedny Mike ma mętlik w głowie i nie wie co robić... Dobrze, że Vicki wygarnela Ninie to i owo! Bardzo dobrze! Tak jest! Rozdział udany mendo, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNo i dotarła Twoja zmora.
OdpowiedzUsuńJak jeszcze raz wspomnisz moje imię na wstępie/zakończeniu to Cię za jaja powieszę kuropatwo. Tak, to była groźba - i tak, masz się bać.
Dobra to rozdział...
Ogólnie mega mnie zaskoczył nagły przeskok w czasie i to o pół roku aż O.o
Normalnie aż sie staro poczułam xD
Viki i Michael mnie wkurwiają że mam ochotę im szczupaka wyjebać po prostu no xD
Nie dość, że przez pół roku żadne nie miało dowagi się odezwać w kwestii tamtego pocałunku, to jeszcze ta akcja na przyjęciu...
No dobra pochlali sobie... Wiem z doświadczenia że % dodają odwagi, rozplątują język jednak od zawsze byłam zdania: że jak coś się powiedziało - to znaczy że chciało się to powiedzieć, a jak coś się zrobiło - to chciało się to zrobić. A % tylko pomógł przełamać lód. Dlatego też alkohol nigdy dla mnie nie był w żadnym przypadku usprawiedliwieniem w żadnej kwestii.
Ciesze się, że nie wylądowali razem w łóżku, ale mimo wszystko ta 'akcja' była im chyba potrzebna. To wystarczający dowód że siebie pragną (jakby tylko zamoczyć chcieli to by mogli z kimś innym przecież).
Już myślałam, że Mike powie to i owo a tutaj Viki znów spierdoliła sprawę po całej linii. Znów pierdolenie bla bla bla że zapomnijmy bla bla bla. Jak ma mu tak pierdolić to niech go nie całuje, nie odwzajemnia i wszyscy będą szczęśliwi.
No wybacz ale od zawsze byłam zdania: że lepiej nie mieć nadziei niż ją stracić. Więc jak ona nie chce z nim być/nie jest pewna lub ma mu potem pierdolić głupoty i ranić, to niech nie robi po prostu nic. Bo mi się MJ cholernie szkoda zrobiło, zdobył się na odwagę już miało paść i bum kurwa.
A teraz jeszcze wyjazd na tę trasę... Nosz kurwa wiedział kiedy wyjeżdżać. Ale może to i lepiej - może da to Viki do myslenia i się kobita zastanowi czego chce od życia.
Nie krytykuję jej, po prostu się dziewczyna boi, ale ja akurat jestem typem człowieka (i takich ludzi wolę) którzy wiedzą czego chcą od życia, jak coś robią to biorą na siebie tego konsekwencje i nie uciekają się od odpowiedzialności. To pomaga i w byciu twardym człowiekiem oraz w relacjach z innymi. Wiele znajomych mi mowi ze cenią mnie za szczerość i często twarde słowo.
'Surowe prawo, ale prawo.'
Dlatego też ja tam kocham Ninę. Po chuj komuś słodzić na siłę? Od słodkości się zęby psują tak przypomnę i można się cukrzycy nabawić.
Viki należał się opierdol i takowy dostała, powinna jeszcze przyjaciółce podziękować. Liczyła że Nina bd się nad nią litować? Litość to jedna z najgorszych rzeczy w moim przekonaniu. Wolę ostry opierdol i smutną prawdę, niż pocieszanie kłamstwem. Nieszczere wsparcie aby tylko 'było' jest bez wartości.
Jak zachowaliśmy się jak gnoje to tak będziemy traktowani i sama wiem jak to jest, i jestem wdzięczna za to wielu osobom z mojego otoczenia. Że właśnie kiedyś gdy coś spierdoliłam, to oni zamiast 'oj Patryniu kochanie będzie dobrze...' to mnie zjechali jak szmatę z góry na dół mówiąc co myślą.
Dziękuję im za to z całego serca, bo przyczynili się do powstania tej Patryni którą jestem teraz, którą znasz.
Dobra, koniec monologu xD
Pozdrawiam, weny i szybko nn chcę!!! <3
PS; nawiązując do opisu sceny 'wprowadzającej w seksy' to jestem pod dużym wrażeniem, majac na uwadze to jak mi marudziłas na priv i się bałaś. z 'takim piórem' już się nie mogę doczekać hotów ;3
Heelllouu itsss miii ❤❤❤
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że notka wyszła Ci świetnie. Cudnie opisałaś uczucia Michaela. Tak czytałam, że mi wszystko szybko zleciało. Zacznijmy od tego. Coś czułam, że będą seksy, chociaż ich w sumie nie było. Może będę mieć odmienne zdanie niż wszyscy (Jak to cnotka Marynia ;) ), ale dobrze, że się nie przespali razem. Dlaczego? Jak było wspomniane zapewne by tego potem żałowali. Chyba każda dziewczyna chce być kochana w wyjątkowy sposób, a nie po pijaku i jeszcze, żeby tego nie pamiętać. Zresztą znając Michaela nigdy by sobie tego nie darował. Chociaż gdyby nie wmieszał się w to alkohol to jestem jak najbardziej za, ale tak z drugiej strony. Od razu nasunął mi się wątek z mojego "Heaven Can Wait" kiedy przed chemioterapią Lili Michael powiedział do niej, że gdy teraz wespnie się na Mont Everest to straci swego rodzaju motywacje. Teraz Victorie i Michaela mędą dzieliły /srtkitysiące mil i zobaczą się teraz dopiero za rok. Ja myślę, że to bardzo dużo i liczę, że Michael bądź Vicki wezmą sprawe w swoje ręce. Nosz ile można? Wiadomo, że miłość przetrwa wszystko, ale ta miłość nawet jeszcze się nie spełniła. Jak jedno myśli, że ta go nie kocha, a ta to już w sumie sama nie wiem. Zgadzam się z Patrycją, że Victoria już sama nie wie czego chce. Ja proponuje kubeł zimnej wody dla ochłody. Co do Niny - zachowała bym się tak samo na miejscu Victorii. Sama nienawidze jak ktoś wytyka mi błędy, których jestem świadoma. To jest dolewanie oliwy do ognia i wiem jak to potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Jest różnica midzy wytykaniem błędów, a dojebywaniem. Uważam, że Victoria nic złego nie zrobiła. Jeśli w oczach przyjaciółki jej jest błędem, że nie dała dupy samemu MICHAELOWI JACKSONOWI to współczuje. Vctorii posłodziłam, ale teraz czas by dojebać naszemu duetowi. Nie ma żadnych przeszkód by byli razem więc o ch chodzi? Jak dzieci, łopatki dać i do piaskownicy. Szkoda, że znowu to się odwlecze, no szkoda.
No, ale jak mówiłam notka zajebiaszcza i czekam na kolejną :*
Wenyyyyyy!!!! ❤❤❤
Trzymaj sie ❤
WTF?
UsuńSetki/tysiące 😂
*Victorii
* co
Rozdział rzeczywiście długi :D Ale niemniej jednak, bardzo interesujący, przyjemnie się go czyta <3 Ciekawe, jak Victoria wytrzyma rok bez Michaela... Mam nadzieję, że w końcu przemyśli sobie wszystko, bo już była blisko wyjawienia mu prawdy, już na to czekałam, miałam nadzieję, że przestanie komplikować sobie życie, a tu... Michael i jego walizki -.- :D Kiedy doszło do tej yghm... gorącej sceny na ścianie :p Tak coś czułam, że w ostatniej chwili ktoś się pohamuje ;) I nawet wiedziałam kto... :'D Ciekawe czemu to Victoria miała opory... :p Powtórzę się, świetny rozdział :* Dużo weny i zapraszam do siebie <3 marzeniasiespelniajamjj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuńAkurat jeśli chodzi o alkohol to trunki te znane są od wielu lat. Niestety niektórym osobom podobają się ona zbyt bardzo i nawet nie wiemy kiedy można popaść w alkoholizm. Dlatego jeśli mamy obok siebie osobę uzależnioną to na pewno leczenie w ośrodku https://detoksfenix.pl/ będzie najlepszym wyjściem.
OdpowiedzUsuń