22 marca 2016

Rozdział 19. Nigdy nie jest za późno, by zacząć o siebie walczyć.

Witajcie kochani!
Mam bardzo dobry humor :D Czemu? Bo z tego rozdziału jestem zadowolona, ale wiem, że Wy się w końcu ucieszycie ja to wiem :D Nie, nie dlatego, że będą jakieś seksy, bo nie będą XDD
Chyba, że bardzo chcecie to mogę Wam zafundować hota z Madonną w roli głównej, ale ja z tego cało nie wyjdę, a Wy się porzygacie więc...koniec mojego biadolenia!
Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania!
*******
Perspektywa Michaela:
Chodziłem po całym apartamencie wykręcając ciągle ten sam numer telefonu.
-Szlak by to trafił!- krzyknąłem słysząc kolejny raz pocztę głosową, rzuciłem komórką o ścianę tak, że rozpadła się na trzy części. Chyba nigdy nie byłem tak zdenerwowany jak teraz. Minął miesiąc, kolejny, długi miesiąc w czasie którego nie mogę skontaktować się z Victorią, albo nie odbiera, albo odrzuca każde połączenie, na e-maile i sms-y również nie odpisuje. Domyślam się, że nie odzywa się do mnie z powodu tego pocałunku z Tatianą, ale nie mam pewności. Tylko czy to jest wystarczający powód, żeby się na mnie obraziła? Za co? Przecież my nawet nie jesteśmy razem! Ten pocałunek...zaskoczył mnie, był nieplanowany. Znaczy umówiłem się z Tatianą, że pocałuje mnie w policzek tak jak na próbach, ale jak widać emocję wzięły górę. Nie nade mną tylko nad nią, kiedy już do mnie podeszła czułem, że zaraz mnie pocałuje, ale mimo tego byłem zdziwiony.
Przecież nie mogłem jej odepchnąć na oczach fanów i kamer, transmisja z koncertu była puszczana na całym świecie i to w dodatku na żywo. Rozmawiałem na ten temat z Tatianą i przyznała, że po prostu ją poniosło, przeprosiła mnie chociaż nie byłem zły. Z nią wszystko wyjaśniłem, ale została jeszcze Vicki. Dzwoniłem nawet do Alex, która nie chciała mi powiedzieć czemu jej przyjaciółka się do mnie nie odzywa. Ponoć Victoria jej zakazała, powiedziała mi tylko: „Michael walcz o nią"- czy ja mało o nią walczę? Boże dlaczego Ty mi to robisz? Co ja zrobiłem źle? Powiedz mi...
Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Szczerze? Miałem ochotę się rozpłakać. Byłem bezsilny, co mogę w tej sytuacji zrobić? Do zakończenia trasy zostały niecałe dwa miesiące. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę...
-Dobrze, że Cię tu znalazłam! Szukałam Cię wszędzie. Przyszły nowe kosmetyki i właśnie chciałam je na Tobie wypróbować więc...-urwała Karen kiedy na mnie spojrzała.
-Michaś co jest?- postawiła małą, posrebrzaną walizeczkę obok drzwi i podbiegła do mnie. Zabrała moje dłonie z twarzy, a ja spuściłem szybko wzrok, żeby nie widziała łez zbierających się w moich oczach.
-Karen proszę wyjdź..nie chcę byś oglądała mnie w takim stanie.- wziąłem głęboki wdech, żeby się nie rozpłakać.
-Natychmiast masz mi powiedzieć co się stało. Znowu napisali coś w tych szmatławcach?- nie odpowiedziałem, bo nie miałem siły- Boże! Co Ci kretyni znowu wymyślili?! Czekaj wybielanie było, operacje plastyczne były, że jesteś gejem było, kobieciarzem też, że zdradziłeś Madonnę, może zaraz zaczną się czepiać, że zapraszasz chore dzieci do Neverlandu i dajesz im pieniądze na leczenie?
-Nie zdziwiłbym się.- powiedziałem smutno.
-Co za pierdołę tym razem wymyślili?
-Nie chodzi o dziennikarzy.
-To o co?
-Karen...
-...mów w tej chwili.
-Eh...no...chodzi o Victorię. Od miesiąca nie odbiera ode mnie telefonu dokładnie od dnia tego koncertu, na którym pocałowała mnie Tatiana. Nie wiem czy to chodzi o to, ale nie ma innych powodów, Alex jedyne co mi powiedziała to to, żebym o nią walczył. I tak naprawdę nie wiem co robić.
-Michael, ale Ty jesteś głupi...- pokręciła głową i wstała.
-Nie rozumiem.
-Co Ci mózg wyżarło?
-Karen przestań mówić do mnie hieroglifami.- podniosłem głos.
-Kochasz ją?- spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak.- odpowiedziałem bez zastanowienia.
-To na co czekasz?- patrzyliśmy sobie w oczy chyba z dziesięć minut. Wstałem nagle i wybiegłem z apartamentu, Karen pobiegła za mną. Zjechaliśmy windą trzy piętra niżej. Odnalazłem pokój 321 i zapukałem, otworzył mi Tom. Weszliśmy do środka.
-Co tam Mike?- była również Tatiana, siedziała przy stole, na którym była sterta papierów.
-Wyjeżdżam.-powiedziałem poważnym tonem. Mój menadżer się zaśmiał.
-Amerykę odkryłeś.
-Nie, źle mnie zrozumiałeś. Ja wyjeżdżam, wracam do Stanów.- pił właśnie wodę, którą zaczął się krztusić.
-Słucham?!- krzyknął kiedy już doszedł do siebie.
-Powiedz, że to żart.- Tatiana podeszła do mnie- To na pewno ona Cię nakręciła.- wskazała na Karen.
-Ja sam podjąłem tą decyzję. Z powodów osobistych, o których nie mam obowiązku wam mówić, wracam do domu.- byłem niezwykle opanowany.
-Kpisz sobie ze mnie? Zostały zaledwie dwa miesiące do zakończenia trasy, a Ty sobie po prostu wracasz, bo masz jakieś sprawy osobiste?!
-Tak, zrywam kontrakt.
-Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli zapłacić karę za Twoje widzi mi się? Michael nie rób cyrków! Jutro wyjeżdżamy do Rzymu na kolejny koncert i przestań zachowywać się jak rozkapryszony dzieciak.
-Czy ja mogę w końcu zrobić coś dla siebie?! Mam już tego dosyć!-zacząłem chodzić po pokoju- Jadę do Victorii...
-...nie wierzę, baba zawróciła Ci w głowie!
-Nie żadna baba, ja ją kocham!
-Michael pomyśl o fanach...chcesz ich zawieźć?- Tatiana znała moje słabe punkty, niestety.
-Przestań mieszać w to fanów.- Karen postanowiła mnie bronić. Spojrzałem na nią, zaczęła do mnie mrugać. Zacząłem wątpić czy aby na pewno robię dobrze, ale z drugiej strony...Miałem już mętlik w głowie, ale po chwili jednak się opamiętałem. Zdałem sobie sprawę z tego co jest dla mnie najważniejsze.
-Przykro mi i przepraszam jeśli was zawiodłem, ale...już postanowiłem. Wyjeżdżam i kończę trasę, jestem świadomy kary jaką będziemy musieli zapłacić za zerwanie kontraktu, ale Tom postaraj się mnie zrozumieć. Jestem na scenie od dziecka, koncerty, nagrywanie, występy, próby, a gdzie moje życie prywatne?
-Ty nie masz życia prywatnego, człowieku! Z piaskownicy wyszedłeś? Nazywasz się Michael Jackson, jesteś Królem Popu, a nie zwykłym 30- letnim Michaelem, który może robić co mu się podoba. Jesteś sławny, a sława kosztuje. Dobrze wiedziałeś na co się piszesz ukazując się światu. Jesteś jednym z najpopularniejszych piosenkarzy na świecie, masz miliony fanów, ale masz też obowiązki i zobowiązania, z których nie możesz od tak zrezygnować, bo coś Ci się odwidziało. Podpisałeś umowę, całe pieniądze, które zarobiliśmy na tej trasie zostaną wydane na karę, którą na pewno dostaniemy. Producenci się wściekną...
-...to dzięki moim koncertom, trasą i płytą, które sprzedają się w milionach egzemplarzy mają kasę więc to nie oni będą ustalać warunki. Beze mnie są nikim i dobrze o tym wiesz. 
Nie zmienię decyzji, możesz mieć mnie za kompletnego kretyna, ale chcę w końcu wziąć sprawy w swoje ręce i ratować to co jeszcze da się uratować i nikt mnie nie powstrzyma. Za długo robiłem to co chcą inni teraz to ja rozdaję karty i jak chcę zakończyć trasę to ją zakończę i producenci nie będą mi rozkazywać. Proszę Cię tylko o to, żebyś zorganizował konferencję prasową i ogłosił, że trasa Bad World Tour została zakończona, przeproś wszystkich fanów w moim imieniu i powiedz, że bardzo ich kocham, a pieniądze za bilety zostaną im zwrócone. Wymyśl cokolwiek chociażby, że jestem ciężko chory i będę miał operacje zmylimy tym paparazzi i zamiast pod Neverlandem będę koczować pod prywatną kliniką w Los Angeles. Sam skontaktuje się z producentami oraz organizatorami i wszystko odkręcę. Koncerty w Rzymie, Niemczech i Buenos Aires zamienię na koncerty w Stanach, a cały utarg pójdzie dla nich. Może tak unikniemy tej kary, zresztą tym się nie przejmuj. Proszę tylko żebyś wytłumaczył mnie przed mediami i fanami, Tom możesz to dla mnie zrobić?- spojrzałem na niego błagalnie.
-Jesteś tego pewien?
-Tak.- pokręcił głową śmiejąc się pod nosem.
-Michael będziemy mieć straszne kłopoty, ale widzę, że naprawdę się zakochałeś.
-Do szaleństwa.- na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
-Akurat to, że jesteś szalony wszyscy wiemy.- zaśmialiśmy się.
-Wkurzyłeś mnie i to ostro, ale nie zatrzymuję Cię już, leć do niej.- powiedział zrezygnowany.
-Dziękuję Tom, jesteś dla mnie jak ojciec.
-To pożegnaj się z ojcem.- uśmiechnąłem się i przytuliłem go na pożegnanie. -Uważaj na siebie.- poklepał mnie po plecach. Już chciałem wyjść z pokoju, gdy zatrzymała mnie Tatiana.
-Michael Ty nie wiesz co robisz, jak możesz zerwać kontrakt dla jakiejś głupiej...
-...Tatiana licz się ze słowami, nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć, a teraz wybacz spieszę się na lotnisko.- wyrwałem rękę z jej uścisku i pobiegłem do swojego apartamentu. Może byłem dla niej nie miły, ale miałem już dość tłumaczenia się wszystkim z podejmowanych przeze mnie decyzji, jestem dorosły i mam prawo robić co chcę, czego wcześniej nie robiłem przez co wiele osób mną drygowało, ale od dziś to się zmieni.
-Michael!- odwróciłem się, do mojej sypialni wpadła zdyszana Karen.
-Tak?
-Czy...Ty musisz...tak szybko biegać?- zaśmiałem się.
-Ja w przeciwieństwie do niektórych zamiast opychać się słodyczami...
-...sugerujesz, że jestem gruba?!- zmrużyła oczy.
-Nie, ale trochę ruchu by Ci się przydało.- poruszyłem zabawnie brwiami.
-Zboczeniec...
-A co może nie prawda?
-A nie masz czasami czegoś innego do roboty? Na przykład spakowania się?
-Nie pakuję się.
-Jak to?
-Normalnienie mam na to czasu. Wezmę tylko portfel i telefon. Właśnie gdzie mój telefon?- zacząłem „latać" po całej sypialni w poszukiwaniu komórki. Aż w końcu przypomniało mi się co z nią zrobiłem.
-Jednak pojadę bez telefonu.- założyłem kurtkę, kapelusz i oczywiście okulary.
-I jak?- zrobiłem piruet.
-Co jak?
-No jak wyglądam?
-Jak Michael Jackson?- spojrzała na mnie z politowaniem.
-Niedobrze, niedobrze...- szeptałem do siebie. Nie chciałem tracić już czasu na jakieś dziwne przebrania. Spojrzałem w lustro.
-Cholerne loki.- Karen się zaśmiała, pociągnęła mnie za koszulę i chwyciła grzebień.
-Chodź tu dziecko, bo sam sobie nie poradzisz.- rozczesała moje włosy i spięła tak, żeby nie było ich widać pod kapeluszem. Przed lustrem zauważyłem sztuczne wąsy, wziąłem je i przykleiłem sobie.
-A teraz jak wyglądam?
-Jak debil, ale może być.
-Dzięki wiesz.
-Polecam się na przyszłość. Gotowy?
-Trochę się denerwuje, a jak Victoria mnie wyrzuci, albo mi w ogóle nie otworzy?- zacząłem panikować.
-A może chcesz dostać w te swoje złote jaja dla odwagi?- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Nie czepiaj się moich złotych spodni!
-Dobra panie złote kalesony głęboki wdech i wydech.- zrobiłem tak jak kazała.
-Zadzwonisz do jakiegoś ochroniarza, żeby czekał na mnie na lotnisku?
-Tak zaraz to zrobię, Luc czeka już na dole więc możesz jechać.
-Karen dziękuję Ci za wszystko gdyby nie Ty...
-Tak wiem, beze mnie byś zginął sieroto jedna, ale i tak Cię kocham.-wyściskała mnie i pocałowała w policzek na pożegnanie.
-Daj znać jak Ci poszło.
-Na pewno się odezwę, dopilnuj wszystkiego i jeszcze raz dziękuję. -Nie ma za co i powodzenia!- jak najszybciej pognałem do windy, a chwilę później byłem już w limuzynie, która zawiozła mnie na lotnisko. Postanowiłem nie lecieć swoim prywatnym samolotem, żeby nie wzbudzać podejrzeń, polecę zwykłym samolotem i oby nikt mnie nie rozpoznał. Kupiłem bilet do Los Angeles i w ostatniej chwili zdążyłem, bo samolot właśnie odlatywał i już nie wiedziałem jak mam przekonywać kobietę w recepcji, że muszę lecieć właśnie teraz. W końcu dyskretnie zdjąłem kapelusz i okulary, rozpoznała mnie od razu, poprosiła tylko o autograf i osobiście odprowadziła mnie do odrzutowca. W takich chwilach dobrze jest być sławnym. Rozsiadłem się wygodnie, ale byłem trochę zdenerwowany. Pierwszy raz leciałem ze zwykłymi ludźmi samolotem turystycznym i bałem się, że ktoś mnie rozpozna, ale nic takiego się nie wydarzyło. Leciałem dokładnie dziewięć godzin i trochę mi się przysnęło, obudziła mnie stewardessa. Wydostałem się z przepełnionego lotniska zadowolony, że dalej nikt mnie nie rozpoznał. Odszukałem na parkingu czarnego jeepa i wsiadłem do środka.
-Dobry wieczór szefie.
-Witaj Will.- zacząłem ściągać swoje „przebranie".
-Miło pana widzieć po tak długim czasie.- uśmiechnąłem się.
-Ja też się cieszę, że w końcu wróciłem.
-To jak? Jedziemy do Neverlandu?
-Do Neverlandu później teraz jak najszybciej zawieź mnie na Sunny Street 32.
-Do pani Victorii?
-Tak.- droga nie zajęła nam długo czasu, a ja dalej nie miałem żadnej przemowy. Muszę coś szybko wymyślić przecież nie powiem zwykłe„Kocham Cię", stać mnie na więcej. Ze zdenerwowania zaczęły pocić mi się ręce, a serce waliło mi jak oszalałe. W końcu odezwał się William:
-Jesteśmy na miejscu.- poprawiłem szybko włosy.
-Jak nie wyjdę za piętnaście minut to możesz odjechać.
-Dobrze, powodzenia.- puścił mi oczko. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i udałem się w kierunku mieszkania Vicki. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem, przez dłuższą chwilę nikt mi nie otwierał więc zacząłem dzwonić dzwonkiem. Kiedy już traciłem nadzieję, drzwi
po chwili się uchyliły i ujrzałem moją kochaną...
-Michael co Ty tu robisz?!- była wyraźnie w szoku, teraz mogłem zobaczyć ją całą. Miała lekko podpuchnięte oczy, a jej twarz nie była taka promienna jak zawsze, zauważyłem również, że dużo schudła, ale i tak wyglądała pięknie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy tylko patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Postanowiłem nie przedłużać tego co chcę powiedzieć od pół tora roku.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć dlatego tu przyleciałem i proszę, żebyś wysłuchała mnie do końca i nie przerywała dobrze?- pokiwała tylko głową- Nie odbierałaś moich telefonów, nie odpowiadałaś na żadne wiadomości, miałem już dosyć więc...zakończyłem trasę i przyleciałem najbliższym lotem do LA tylko po to, żeby powiedzieć Ci coś co duszę w sobie już dłuższy czas. Victoria ja...ja Cię kocham. Pocałunek z Tatianą, który zapewne widziałaś w telewizji nic nie znaczył to nie było zaplanowane, a ja nic do niej nie czuję. Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia tylko wtedy nie wiedziałem, że to miłość. W pewnym momencie przestałem kontrolować co mówię, co myślę i co robię. Myślałem...że po moim zachowaniu zauważysz cokolwiek, że między nami nie jest już tylko przyjaźń, a przynajmniej z mojej strony jest coś więcej. Nawet nie wiesz jak strasznie czułem się będąc tysiące kilometrów od Ciebie, każdego dnia cierpiałem i miałem ochotę wszystko rzucić, w końcu wyznać prawdę i to w sumie dzięki Karen tu jestem, bo gdyby nie ona pewnie bym stchórzył. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Nie chciałem żałować za kilka lat, że nie powiedziałem Ci tego. Zrozumiem jeżeli teraz całkowicie będziesz chciała zerwać ze mną kontakt, po prostu miałem dość tego ukrywania się i udawania.- Victoria była wyraźnie zaskoczona moim wyznaniem i nie odezwała się ani słowem. Ja poczułem ogromną ulgę, jakby coś ciężkiego...coś na moim sercu co ciążyło na nim od dłuższego czasu rozpłynęło się, po prostu zniknęło.
-Przepraszam to bez sensu...- pokręciłem głową i odwróciłem się napięcie. Już chciałem zejść po schodach, ale poczułem dotyk na ramieniu...
*******
Perspektywa Victorii:
Kiedy ujrzałam Michaela u progu moich drzwi myślałam, że widzę już jakieś duchy, że mam przywidzenia. Coś ze mną jest nie tak, ale jak usłyszałam jego głos...te słowa, które wypłynęły z jego ust „Kocham Cię" zdałam sobie sprawę, że przede mną stoi prawdziwy Michael, ten który zakończył trasę tylko dlatego, żeby powiedzieć mi te dwa słowa, ten który mnie naprawdę kocha. Poczułam ogromną radość wypełniającą mnie od środka, byłam tak szczęśliwa jak nigdy przedtem, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego dźwięku przez dłuższy czas. W porę zorientowałam się, że postanowił się wycofać. Nie mogłam na to pozwolić, nie teraz...nie zmarnuje takiej szansy po raz kolejny.
Dotknęłam jego ramienia przez co momentalnie się odwrócił. Spojrzałam w jego piękne czekoladowe oczy, w których mogłabym utonąć.
-Boże...jak ja Cię kocham.- uśmiechnął się szeroko, a w moich oczach zebrały się łzy. Nie łzy rozpaczy tylko łzy szczęścia. Zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, byliśmy coraz bliżej i w końcu złączyliśmy wargi w namiętnym pocałunku. Michael zaczął delikatnie popychać mnie do środka, zamknął drzwi nogą i nie przerywając pocałunku przycisnął mnie do ściany. Znów czułam jego oddech, zapach, dotyk...Włożyłam dużo emocji w ten pocałunek. Czułam jakby był naszym „pierwszym".
-Ile ja na to czekałem...- powiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę dla mnie zakończyłeś trasę? Przecież zostały tylko dwa miesiące...
-Nie mogłem dłużej czekać, Ty jesteś ważniejsza niż trasa.- kto by poświęcił tak wiele dla miłości? Teraz po tych wszystkich wyznaniach nie mam wątpliwości, że szczerze mnie kocha.
-Byłam głupia, straciliśmy tyle czasu.- spuściłam wzrok, podniósł mój podbródek.
-Nie jesteś głupia. To ja mogłem rozegrać to inaczej i może już od dawna bylibyśmy ze sobą, czasu nie cofnę, ale obiecuję, że wynagrodzę Ci ten stracony czas.
-No ja myślę.- tym razem to on mnie pocałował, w brzuchu poczułam przyjemne ciepło. Wziął mnie nagle na ręce i zaczął prowadzić na górę, jak się chwilę potem okazało do mojej sypialni. Leżeliśmy obok siebie patrząc sobie głęboko w oczy. W tej chwili chciałam czuć tylko jego obecność, nie potrzebowałam niczego więcej. Wtuliłam się w jego bok na co ucałował mnie w czoło.
-Nie żałujesz, że jesteś tu teraz ze mną zamiast na kolejnym koncercie?
-Nie, nigdy nie będę żałował tej decyzji.
-Thomas na pewno się zdenerwował i ma do mnie pretensje.
-Vicki nikt nie ma do Ciebie pretensji to ja tak postanowiłem i nikt nie miał prawa zabronić mi wyjazdu. Nie cieszysz się?
-Cieszę, ale przeze mnie będziesz miał kłopoty, zerwałeś w końcu kontrakt.
-Wszystko jest już załatwione, a Tom zorganizuje konferencje, na której powie, że zachorowałem na jakąś chorobę i będę mieć poważną operację więc nikt nawet nie wie, że jestem w LA.
-Myślisz, że ludzie w to uwierzą?
-Nie obchodzi mnie to.
-Jesteś szalony.- zaśmiałam się.
-Szalenie zakochany w pewnej pięknej pani, która leży obok mnie.
-Musi być szczęściarą mając u swego boku takiego przystojniaka.-nachylił się nade mną i skradł całusa.
-To ja jestem szczęściarzem. Nigdy nie byłem tak zakochany i nigdy nie zajęło mi tyle czasu zdobycie jakiejś kobiety.
-Mówiłam Ci, że nie jestem łatwa.
-Teraz to wiem.- wyszczerzył się.
-No wiesz!- krzyknęłam z udawanym oburzeniem i zaczęłam bić go poduszką.
-Hahahahaha...no już..haha nie bij mnie, bo dostaniesz karę i nie pocałuję Cię przez kolejny miesiąc ani razu.- pogroził mi palcem.
-Pfff łaski mi nie robisz.
-O nie teraz to się doigrałaś!- i po co ja to mówiłam? Zaczął mnie łaskotać, zwijałam się ze śmiechu jak zawsze. Gdy już w miarę się opanowaliśmy spojrzałam na zegarek, który pokazywał 23:00. Michael ziewnął.
-Zmęczony?
-Troszeczkę.
-To idziemy spać ja też jestem wykończona.
-Ciekawe co takiego robiłaś, że jesteś wykończona.- powiedział patrząc na mnie dwuznacznie.
-Jak to co? Zabawiałam się z kochankiem.- wzruszyłam ramionami i chciałam wstać z podłogi, na którą spadliśmy podczas tortur Michaela. Chwycił mnie za biodra i pociągnął w dół tak, że wylądowałam na jego kolanach, objęłam łapkami jego szyję.
-Kochanka mówisz?- zmrużył oczy.
-Nawet dwóch.- powiedziałam poważnie.
-Obrotna z Ciebie dziewczyna.- przygryzł wargę szczerząc zęby w uśmiechu.
-A to się dopiero przekonasz.- wyszeptałam mu do ucha i szybko wstałam.
-Chcesz iść pierwszy?- spytałam wskazując na drzwi do łazienki.
-Kobiety mają pierwszeństwo.- uśmiechnął się. Dżentelmen jak zawsze, nic się nie zmienił. Już miałam wchodzić do środka, gdy o czymś sobie przypomniałam.
-Michael Ty masz jakąś walizkę?
-Nie, spieszyłem się do Ciebie. Nie miałem czasu się pakować.- wzruszył ramionami.
-Wariat po prostu wariat.- pokręciłam głową i weszłam do toalety. Wzięłam szybki prysznic po czym wskoczyłam w piżamę, wyszłam i zobaczyłam Michaela stojącego przy oknie był
tak zamyślony, że nawet mnie nie zauważył. Za to ja miałam niezłe widoki, bo był tylko w samych bokserkach. Przygryzłam wargę mierząc go z góry na dół. Podeszłam do niego po cichu i przytuliłam się do jego pleców, na co odwrócił się.
-Skorzystałem z łazienki na dole, nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście, że nie.
-Nie uważasz, że to trochę nie sprawiedliwe, że ja stoję tu przed Tobą prawie nago, a Ty jesteś ubrana?- dziwiło mnie to to, że kompletnie się nie krępował. Zresztą z takim ciałem co się dziwić.
-Jak chcesz to możesz te bokserki ściągnąć, mi to nie przeszkadza.- zaśmiał się. Położyliśmy się do łózka. Michael wtulił się w moje plecy, czułam jego oddech na szyi przez co dostałam gęsiej skórki, objął mnie w tali przysuwając się jeszcze bliżej. Mimo, że spaliśmy ze sobą nieraz to teraz czułam się inaczej niż wcześniej, czułam że mnie kocha, czułam jego ciepło. Nigdy nie było mi tak przyjemnie jak teraz wiedząc, że obok leży facet mojego życia.
-Dobranoc księżniczko.
-Dobranoc księciu.- byłam tak wyczerpana całym dniem, że zasnęłam od razu w ramionach mojego chłopaka. W końcu mogłam to powiedzieć. Mój chłopak...
*******
I jest Wasz wyczekiwany rozdział :D Mam nadzieję, że spełniłam wymagania konsumentów XDD rozdział skończyłam pisać późno więc jak są jakieś błędy to wybaczcie postaram się je jak najszybciej poprawić :)
Jestem padnięta i jedyna dobra rzecz tego dnia to właśnie ten rozdział, który co jak co pozytywny był :) Nie wiem kiedy pojawi się nn. Wiadomo zbliżają się święta, obowiązki itd. mimo to trochę wolnego będzie więc napisze sobie na zapas, żeby dodawać rozdziały w miarę regularnie ;)
Liczę na szczere opinie.
Pozdrawiam Basia <3333

5 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział do tej pory!!!! Ever forever ever ever forever ever!!!!!! Akcja, dynamika, nie za szybko i nie za wolno... krótkie notki - idealnie! Już mówię, wszystko mi się podobało, caly rozdział, i pierwsza komentuję widzisz? Pomyllsl z Tatianą, trafiony. Zerwanie kontraktu też, no wszystko. Abyś wszystkie tak pisała to będziesz miała jeszcze więcej wyświetleń! Super, ekstra, hiper i wgl tam jakieś wyrazy

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka Basiulka! ❤
    Wreszcie, wreszcie, wreszcie! ❤ Nie wiesz nawet ile ja na to czekałam! Rozdział wyszedł Ci cudnie i nie dziwie się, że jesteś z niego zadowolona. Co do pisania późną porą to muszę Ci przyznać, że wieczorem pisze się chyba najlepiej 😈 Z różnych względów 😁. Nie spodziewałam się, że Michael rzuci tak wszystko z dnia na dzień (a w sumie i szybciej) i postanowi pojechać do niej. Mógł odwołać jeden koncert, załatwić sprawe z Victorii i w spokoju dokończyć to co zacząć. Jednakże postawił na tym, na czym mu najbardziej zależy czyli Victorii. Niech nadrabiają ten stracony czas. Nadrabiają w pełni (podkreślam). Jak dasz hoty to się nie obrażę, a wręcz przeciwnie. Już miałam wrażenie, że jak byli w sypialni, że będzie ruchańsko, ale od razu przypomniały mi się Twoje słowa na wstępie. Oczywiście ukłony w strone Karen. Jej męczenie Michaela na coś się zdało!
    Ogólnie strasznie się ciesze, że w końcu wyznali sobie miłość. Każdy czytelnik na to zapewne czekał. 😃 W końcu nie będą kisić się we własnych myślach. Nie będą się przed sobą maskować tylko w końcu będą razem! :*
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życze masyy weny!!!
    Wesołych Świąt życzę 🐥🐥🐥
    Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem!
    Przeczytałam już rano, ale po szkole musiałam zakupki na wyjazd zrobić, potem stajnia i w sumie dopiero teraz mi się przypomniało, że nie dałam żadnego koma przecież xD
    KURWA W KOŃCU!!!
    A już myślałam że trzeba będzie zapierdolić każdemu po kolei, poczynając od Viki i MJ a kończąc na Tobie Basiu, także strzeż się bo pamiętaj że ja czuwam xD
    Dobrze, że sytuacja z Tatianą wyjaśniła się i nie ma o to problemu. Michaś w końcu posłuchał serducha i postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Ja ogólnie też zawsze taka byłam, bo a co szkodzi? Jak nie wyjdzie/odrzuci/wyjdzie chujowo to najwyżej, przynajmniej człowiek wie na czym stoi. Lepiej żałować że się coś zrobiło, niż gnić z myślą 'a mogłem spróbować'.
    Jak widać Michaś wyszedł na tym najlepiej jak tylko wyjść mógł. Jackson Junior w spodniach wyczuł pewnie sytuację, no ale się przeliczył niestety xD
    No co? Mike musi żyć w zgodzie ze swoim małym przyjacielem, jak się zaczną kłócić to biada wszystkim xD Viki, zaprowadź między nimi zgodę ;>
    Po tym jak musiał posuwać Madonnę to będzie dla Juniora cudowna odmiana xD Bzykanie Mad to pewnie coś jak wtykanie kutasa między sztachety w płocie. Nie przyjemne, jeszcze drzazgi zostają xD
    Dobra, koniec bo znów głupoty zaczynam gadać xD
    Chodziło o to że masz się z hotem pospieszyć xD
    Rozdział cudowny! W końcu miałam na ryju banana i czuje się spełniona <3
    Pozdrawiam;******

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie! 😂 Nareszcie Mike podjął tą słuszną decyzję <3 Swoją drogą to takie romantyczne, przerwał dla niej trasę, rzucił wszystko i wrócił do Stanów *.* Mam nadzieję, że teraz między nimi wszystko będzie ok 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń