Witajcie
kochani!
Mam
bardzo dobry humor :D Czemu? Bo z tego rozdziału jestem zadowolona,
ale wiem, że Wy się w końcu ucieszycie ja to wiem :D Nie, nie
dlatego, że będą jakieś seksy, bo nie będą XDD
Chyba,
że bardzo chcecie to mogę Wam zafundować hota z Madonną w roli
głównej, ale ja z tego cało nie wyjdę, a Wy się porzygacie
więc...koniec mojego biadolenia!
Zapraszam
serdecznie do czytania i komentowania!
*******
Chodziłem
po całym apartamencie wykręcając ciągle ten sam numer telefonu.
-Szlak by
to trafił!- krzyknąłem słysząc kolejny raz pocztę głosową,
rzuciłem komórką o ścianę tak, że rozpadła się na trzy
części. Chyba nigdy nie byłem tak zdenerwowany jak teraz. Minął
miesiąc, kolejny, długi miesiąc w czasie którego nie mogę
skontaktować się z Victorią, albo nie odbiera, albo odrzuca każde
połączenie, na e-maile i sms-y również nie odpisuje. Domyślam
się, że nie odzywa się do mnie z powodu tego pocałunku z Tatianą,
ale nie mam pewności. Tylko czy to jest wystarczający powód, żeby
się na mnie obraziła? Za co? Przecież my nawet nie jesteśmy
razem! Ten pocałunek...zaskoczył mnie, był nieplanowany. Znaczy
umówiłem się z Tatianą, że pocałuje mnie w policzek tak jak na
próbach, ale jak widać emocję wzięły górę. Nie nade mną tylko
nad nią, kiedy już do mnie podeszła czułem, że zaraz mnie
pocałuje, ale mimo tego byłem zdziwiony.
Przecież
nie mogłem jej odepchnąć na oczach fanów i kamer, transmisja z
koncertu była puszczana na całym świecie i to w dodatku na żywo.
Rozmawiałem na ten temat z Tatianą i przyznała, że po prostu ją
poniosło, przeprosiła mnie chociaż nie byłem zły. Z nią
wszystko wyjaśniłem, ale została jeszcze Vicki. Dzwoniłem nawet
do Alex, która nie chciała mi powiedzieć czemu jej przyjaciółka
się do mnie nie odzywa. Ponoć Victoria jej zakazała, powiedziała
mi tylko: „Michael walcz o nią"- czy ja mało o nią walczę?
Boże dlaczego Ty mi to robisz? Co ja zrobiłem źle? Powiedz mi...
Usiadłem
na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Szczerze? Miałem ochotę
się rozpłakać. Byłem bezsilny, co mogę w tej sytuacji zrobić?
Do zakończenia trasy zostały niecałe dwa miesiące. Moje
rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę...
-Dobrze, że
Cię tu znalazłam! Szukałam Cię wszędzie. Przyszły nowe
kosmetyki i właśnie chciałam je na Tobie wypróbować
więc...-urwała Karen kiedy na mnie spojrzała.
-Michaś co
jest?- postawiła małą, posrebrzaną walizeczkę obok drzwi i
podbiegła do mnie. Zabrała moje dłonie z twarzy, a ja spuściłem
szybko wzrok, żeby nie widziała łez zbierających się w moich
oczach.
-Karen
proszę wyjdź..nie chcę byś oglądała mnie w takim stanie.-
wziąłem głęboki wdech, żeby się nie rozpłakać.
-Natychmiast
masz mi powiedzieć co się stało. Znowu napisali coś w tych
szmatławcach?- nie odpowiedziałem, bo nie miałem siły- Boże! Co
Ci kretyni znowu wymyślili?! Czekaj wybielanie było, operacje
plastyczne były, że jesteś gejem było, kobieciarzem też, że
zdradziłeś Madonnę, może zaraz zaczną się czepiać, że
zapraszasz chore dzieci do Neverlandu i dajesz im pieniądze na
leczenie?
-Nie
zdziwiłbym się.- powiedziałem smutno.
-Co za
pierdołę tym razem wymyślili?
-Nie chodzi
o dziennikarzy.
-To o co?
-Karen...
-...mów w
tej chwili.
-Eh...no...chodzi
o Victorię. Od miesiąca nie odbiera ode mnie telefonu dokładnie od
dnia tego koncertu, na którym pocałowała mnie Tatiana. Nie wiem
czy to chodzi o to, ale nie ma innych powodów, Alex jedyne co mi
powiedziała to to, żebym o nią walczył. I tak naprawdę nie wiem
co robić.
-Michael,
ale Ty jesteś głupi...- pokręciła głową i wstała.
-Nie
rozumiem.
-Co Ci mózg
wyżarło?
-Karen
przestań mówić do mnie hieroglifami.- podniosłem głos.
-Kochasz
ją?- spojrzała mi prosto w oczy.
-Tak.-
odpowiedziałem bez zastanowienia.
-To na co
czekasz?- patrzyliśmy sobie w oczy chyba z dziesięć minut. Wstałem
nagle i wybiegłem z apartamentu, Karen pobiegła za mną.
Zjechaliśmy windą trzy piętra niżej. Odnalazłem pokój 321 i
zapukałem, otworzył mi Tom. Weszliśmy do środka.
-Co tam
Mike?- była również Tatiana, siedziała przy stole, na którym
była sterta papierów.
-Wyjeżdżam.-powiedziałem
poważnym tonem. Mój menadżer się zaśmiał.
-Amerykę
odkryłeś.
-Nie, źle
mnie zrozumiałeś. Ja wyjeżdżam, wracam do Stanów.- pił właśnie
wodę, którą zaczął się krztusić.
-Słucham?!-
krzyknął kiedy już doszedł do siebie.
-Powiedz,
że to żart.- Tatiana podeszła do mnie- To na pewno ona Cię
nakręciła.- wskazała na Karen.
-Ja sam
podjąłem tą decyzję. Z powodów osobistych, o których nie mam
obowiązku wam mówić, wracam do domu.- byłem niezwykle opanowany.
-Kpisz
sobie ze mnie? Zostały zaledwie dwa miesiące do zakończenia trasy,
a Ty sobie po prostu wracasz, bo masz jakieś sprawy osobiste?!
-Tak,
zrywam kontrakt.
-Czy
zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli zapłacić karę
za Twoje widzi mi się? Michael nie rób cyrków! Jutro wyjeżdżamy
do Rzymu na kolejny koncert i przestań zachowywać się jak
rozkapryszony dzieciak.
-Czy ja
mogę w końcu zrobić coś dla siebie?! Mam już tego
dosyć!-zacząłem chodzić po pokoju- Jadę do Victorii...
-...nie
wierzę, baba zawróciła Ci w głowie!
-Nie żadna
baba, ja ją kocham!
-Michael
pomyśl o fanach...chcesz ich zawieźć?- Tatiana znała moje słabe
punkty, niestety.
-Przestań
mieszać w to fanów.- Karen postanowiła mnie bronić. Spojrzałem
na nią, zaczęła do mnie mrugać. Zacząłem wątpić czy aby na
pewno robię dobrze, ale z drugiej strony...Miałem już mętlik w
głowie, ale po chwili jednak się opamiętałem. Zdałem sobie
sprawę z tego co jest dla mnie najważniejsze.
-Przykro mi
i przepraszam jeśli was zawiodłem, ale...już postanowiłem.
Wyjeżdżam i kończę trasę, jestem świadomy kary jaką będziemy
musieli zapłacić za zerwanie kontraktu, ale Tom postaraj się mnie
zrozumieć. Jestem na scenie od dziecka, koncerty, nagrywanie,
występy, próby, a gdzie moje życie prywatne?
-Ty nie
masz życia prywatnego, człowieku! Z piaskownicy wyszedłeś?
Nazywasz się Michael Jackson, jesteś Królem Popu, a nie zwykłym
30- letnim Michaelem, który może robić co mu się podoba. Jesteś
sławny, a sława kosztuje. Dobrze wiedziałeś na co się piszesz
ukazując się światu. Jesteś jednym z najpopularniejszych
piosenkarzy na świecie, masz miliony fanów, ale masz też obowiązki
i zobowiązania, z których nie możesz od tak zrezygnować, bo coś
Ci się odwidziało. Podpisałeś umowę, całe pieniądze, które
zarobiliśmy na tej trasie zostaną wydane na karę, którą na pewno
dostaniemy. Producenci się wściekną...
-...to
dzięki moim koncertom, trasą i płytą, które sprzedają się w
milionach egzemplarzy mają kasę więc to nie oni będą ustalać
warunki. Beze mnie są nikim i dobrze o tym wiesz.
Nie zmienię
decyzji, możesz mieć mnie za kompletnego kretyna, ale chcę w końcu
wziąć sprawy w swoje ręce i ratować to co jeszcze da się
uratować i nikt mnie nie powstrzyma. Za długo robiłem to co chcą
inni teraz to ja rozdaję karty i jak chcę zakończyć trasę to ją
zakończę i producenci nie będą mi rozkazywać. Proszę Cię tylko
o to, żebyś zorganizował konferencję prasową i ogłosił, że
trasa Bad World Tour została zakończona, przeproś wszystkich fanów
w moim imieniu i powiedz, że bardzo ich kocham, a pieniądze za
bilety zostaną im zwrócone. Wymyśl cokolwiek chociażby, że
jestem ciężko chory i będę miał operacje zmylimy tym paparazzi i
zamiast pod Neverlandem będę koczować pod prywatną kliniką w Los
Angeles. Sam skontaktuje się z producentami oraz organizatorami i
wszystko odkręcę. Koncerty w Rzymie, Niemczech i Buenos Aires
zamienię na koncerty w Stanach, a cały utarg pójdzie dla nich.
Może tak unikniemy tej kary, zresztą tym się nie przejmuj. Proszę
tylko żebyś wytłumaczył mnie przed mediami i fanami, Tom możesz
to dla mnie zrobić?- spojrzałem na niego błagalnie.
-Jesteś
tego pewien?
-Tak.-
pokręcił głową śmiejąc się pod nosem.
-Michael
będziemy mieć straszne kłopoty, ale widzę, że naprawdę się
zakochałeś.
-Do
szaleństwa.- na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
-Akurat to,
że jesteś szalony wszyscy wiemy.- zaśmialiśmy się.
-Wkurzyłeś
mnie i to ostro, ale nie zatrzymuję Cię już, leć do niej.-
powiedział zrezygnowany.
-Dziękuję
Tom, jesteś dla mnie jak ojciec.
-To
pożegnaj się z ojcem.- uśmiechnąłem się i przytuliłem go na
pożegnanie. -Uważaj na siebie.- poklepał mnie po plecach. Już
chciałem wyjść z pokoju, gdy zatrzymała mnie Tatiana.
-Michael Ty
nie wiesz co robisz, jak możesz zerwać kontrakt dla jakiejś
głupiej...
-...Tatiana
licz się ze słowami, nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć, a teraz
wybacz spieszę się na lotnisko.- wyrwałem rękę z jej uścisku i
pobiegłem do swojego apartamentu. Może byłem dla niej nie miły,
ale miałem już dość tłumaczenia się wszystkim z podejmowanych
przeze mnie decyzji, jestem dorosły i mam prawo robić co chcę,
czego wcześniej nie robiłem przez co wiele osób mną drygowało,
ale od dziś to się zmieni.
-Michael!-
odwróciłem się, do mojej sypialni wpadła zdyszana Karen.
-Tak?
-Czy...Ty
musisz...tak szybko biegać?- zaśmiałem się.
-Ja w
przeciwieństwie do niektórych zamiast opychać się słodyczami...
-...sugerujesz,
że jestem gruba?!- zmrużyła oczy.
-Nie, ale
trochę ruchu by Ci się przydało.- poruszyłem zabawnie brwiami.
-Zboczeniec...
-A co może
nie prawda?
-A nie masz
czasami czegoś innego do roboty? Na przykład spakowania się?
-Nie pakuję
się.
-Jak to?
-Normalnienie
mam na to czasu. Wezmę tylko portfel i telefon. Właśnie gdzie mój
telefon?- zacząłem „latać" po całej sypialni w
poszukiwaniu komórki. Aż w końcu przypomniało mi się co z nią
zrobiłem.
-Jednak
pojadę bez telefonu.- założyłem kurtkę, kapelusz i oczywiście
okulary.
-I jak?-
zrobiłem piruet.
-Co jak?
-No jak
wyglądam?
-Jak
Michael Jackson?- spojrzała na mnie z politowaniem.
-Niedobrze,
niedobrze...- szeptałem do siebie. Nie chciałem tracić już czasu
na jakieś dziwne przebrania. Spojrzałem w lustro.
-Cholerne
loki.- Karen się zaśmiała, pociągnęła mnie za koszulę i
chwyciła grzebień.
-Chodź tu
dziecko, bo sam sobie nie poradzisz.- rozczesała moje włosy i
spięła tak, żeby nie było ich widać pod kapeluszem. Przed
lustrem zauważyłem sztuczne wąsy, wziąłem je i przykleiłem
sobie.
-A teraz
jak wyglądam?
-Jak debil,
ale może być.
-Dzięki
wiesz.
-Polecam
się na przyszłość. Gotowy?
-Trochę
się denerwuje, a jak Victoria mnie wyrzuci, albo mi w ogóle nie
otworzy?- zacząłem panikować.
-A może
chcesz dostać w te swoje złote jaja dla odwagi?- wybuchnęliśmy
śmiechem.
-Nie
czepiaj się moich złotych spodni!
-Dobra
panie złote kalesony głęboki wdech i wydech.- zrobiłem tak jak
kazała.
-Zadzwonisz
do jakiegoś ochroniarza, żeby czekał na mnie na lotnisku?
-Tak zaraz
to zrobię, Luc czeka już na dole więc możesz jechać.
-Karen
dziękuję Ci za wszystko gdyby nie Ty...
-Tak wiem,
beze mnie byś zginął sieroto jedna, ale i tak Cię
kocham.-wyściskała mnie i pocałowała w policzek na pożegnanie.
-Daj znać
jak Ci poszło.
-Na pewno
się odezwę, dopilnuj wszystkiego i jeszcze raz dziękuję. -Nie ma
za co i powodzenia!- jak najszybciej pognałem do windy, a chwilę
później byłem już w limuzynie, która zawiozła mnie na lotnisko.
Postanowiłem nie lecieć swoim prywatnym samolotem, żeby nie
wzbudzać podejrzeń, polecę zwykłym samolotem i oby nikt mnie nie
rozpoznał. Kupiłem bilet do Los Angeles i w ostatniej chwili
zdążyłem, bo samolot właśnie odlatywał i już nie wiedziałem
jak mam przekonywać kobietę w recepcji, że muszę lecieć właśnie
teraz. W końcu dyskretnie zdjąłem kapelusz i okulary, rozpoznała
mnie od razu, poprosiła tylko o autograf i osobiście odprowadziła
mnie do odrzutowca. W takich chwilach dobrze jest być sławnym.
Rozsiadłem się wygodnie, ale byłem trochę zdenerwowany. Pierwszy
raz leciałem ze zwykłymi ludźmi samolotem turystycznym i bałem
się, że ktoś mnie rozpozna, ale nic takiego się nie wydarzyło.
Leciałem dokładnie dziewięć godzin i trochę mi się przysnęło,
obudziła mnie stewardessa. Wydostałem się z przepełnionego
lotniska zadowolony, że dalej nikt mnie nie rozpoznał. Odszukałem
na parkingu czarnego jeepa i wsiadłem do środka.
-Dobry
wieczór szefie.
-Witaj
Will.- zacząłem ściągać swoje „przebranie".
-Miło pana
widzieć po tak długim czasie.- uśmiechnąłem się.
-Ja też
się cieszę, że w końcu wróciłem.
-To jak?
Jedziemy do Neverlandu?
-Do
Neverlandu później teraz jak najszybciej zawieź mnie na Sunny
Street 32.
-Do pani
Victorii?
-Tak.-
droga nie zajęła nam długo czasu, a ja dalej nie miałem żadnej
przemowy. Muszę coś szybko wymyślić przecież nie powiem
zwykłe„Kocham Cię", stać mnie na więcej. Ze zdenerwowania
zaczęły pocić mi się ręce, a serce waliło mi jak oszalałe. W
końcu odezwał się William:
-Jesteśmy
na miejscu.- poprawiłem szybko włosy.
-Jak nie
wyjdę za piętnaście minut to możesz odjechać.
-Dobrze,
powodzenia.- puścił mi oczko. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i
udałem się w kierunku mieszkania Vicki. Stanąłem przed drzwiami i
zapukałem, przez dłuższą chwilę nikt mi nie otwierał więc
zacząłem dzwonić dzwonkiem. Kiedy już traciłem nadzieję, drzwi
po chwili
się uchyliły i ujrzałem moją kochaną...
-Michael co
Ty tu robisz?!- była wyraźnie w szoku, teraz mogłem zobaczyć ją
całą. Miała lekko podpuchnięte oczy, a jej twarz nie była taka
promienna jak zawsze, zauważyłem również, że dużo schudła, ale
i tak wyglądała pięknie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy tylko
patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Postanowiłem nie przedłużać
tego co chcę powiedzieć od pół tora roku.
-Chciałbym
Ci coś powiedzieć dlatego tu przyleciałem i proszę, żebyś
wysłuchała mnie do końca i nie przerywała dobrze?- pokiwała
tylko głową- Nie odbierałaś moich telefonów, nie odpowiadałaś
na żadne wiadomości, miałem już dosyć więc...zakończyłem
trasę i przyleciałem najbliższym lotem do LA tylko po to, żeby
powiedzieć Ci coś co duszę w sobie już dłuższy czas. Victoria
ja...ja Cię kocham. Pocałunek z Tatianą, który zapewne widziałaś
w telewizji nic nie znaczył to nie było zaplanowane, a ja nic do
niej nie czuję. Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia
tylko wtedy nie wiedziałem, że to miłość. W pewnym momencie
przestałem kontrolować co mówię, co myślę i co robię.
Myślałem...że po moim zachowaniu zauważysz cokolwiek, że między
nami nie jest już tylko przyjaźń, a przynajmniej z mojej strony
jest coś więcej. Nawet nie wiesz jak strasznie czułem się będąc
tysiące kilometrów od Ciebie, każdego dnia cierpiałem i miałem
ochotę wszystko rzucić, w końcu wyznać prawdę i to w sumie
dzięki Karen tu jestem, bo gdyby nie ona pewnie bym stchórzył.
Postawiłem wszystko na jedną kartę. Nie chciałem żałować za
kilka lat, że nie powiedziałem Ci tego. Zrozumiem jeżeli teraz
całkowicie będziesz chciała zerwać ze mną kontakt, po prostu
miałem dość tego ukrywania się i udawania.- Victoria była
wyraźnie zaskoczona moim wyznaniem i nie odezwała się ani słowem.
Ja poczułem ogromną ulgę, jakby coś ciężkiego...coś na moim
sercu co ciążyło na nim od dłuższego czasu rozpłynęło się,
po prostu zniknęło.
-Przepraszam
to bez sensu...- pokręciłem głową i odwróciłem się napięcie.
Już chciałem zejść po schodach, ale poczułem dotyk na
ramieniu...
*******
Perspektywa
Victorii:
Kiedy
ujrzałam Michaela u progu moich drzwi myślałam, że widzę już
jakieś duchy, że mam przywidzenia. Coś ze mną jest nie tak, ale
jak usłyszałam jego głos...te słowa, które wypłynęły z jego
ust „Kocham Cię" zdałam sobie sprawę, że przede mną stoi
prawdziwy Michael, ten który zakończył trasę tylko dlatego, żeby
powiedzieć mi te dwa słowa, ten który mnie naprawdę kocha.
Poczułam ogromną radość wypełniającą mnie od środka, byłam
tak szczęśliwa jak nigdy przedtem, ale nie mogłam wydusić z
siebie żadnego dźwięku przez dłuższy czas. W porę zorientowałam
się, że postanowił się wycofać. Nie mogłam na to pozwolić, nie
teraz...nie zmarnuje takiej szansy po raz kolejny.
Dotknęłam
jego ramienia przez co momentalnie się odwrócił. Spojrzałam w
jego piękne czekoladowe oczy, w których mogłabym utonąć.
-Boże...jak
ja Cię kocham.- uśmiechnął się szeroko, a w moich oczach zebrały
się łzy. Nie łzy rozpaczy tylko łzy szczęścia. Zaczął zbliżać
swoją twarz do mojej, byliśmy coraz bliżej i w końcu złączyliśmy
wargi w namiętnym pocałunku. Michael zaczął delikatnie popychać
mnie do środka, zamknął drzwi nogą i nie przerywając pocałunku
przycisnął mnie do ściany. Znów czułam jego oddech, zapach,
dotyk...Włożyłam dużo emocji w ten pocałunek. Czułam jakby był
naszym „pierwszym".
-Ile ja na
to czekałem...- powiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie.
Uśmiechnęłam się.
-Naprawdę
dla mnie zakończyłeś trasę? Przecież zostały tylko dwa
miesiące...
-Nie mogłem
dłużej czekać, Ty jesteś ważniejsza niż trasa.- kto by
poświęcił tak wiele dla miłości? Teraz po tych wszystkich
wyznaniach nie mam wątpliwości, że szczerze mnie kocha.
-Byłam
głupia, straciliśmy tyle czasu.- spuściłam wzrok, podniósł mój
podbródek.
-Nie jesteś
głupia. To ja mogłem rozegrać to inaczej i może już od dawna
bylibyśmy ze sobą, czasu nie cofnę, ale obiecuję, że wynagrodzę
Ci ten stracony czas.
-No ja
myślę.- tym razem to on mnie pocałował, w brzuchu poczułam
przyjemne ciepło. Wziął mnie nagle na ręce i zaczął prowadzić
na górę, jak się chwilę potem okazało do mojej sypialni.
Leżeliśmy obok siebie patrząc sobie głęboko w oczy. W tej chwili
chciałam czuć tylko jego obecność, nie potrzebowałam niczego
więcej. Wtuliłam się w jego bok na co ucałował mnie w czoło.
-Nie
żałujesz, że jesteś tu teraz ze mną zamiast na kolejnym
koncercie?
-Nie, nigdy
nie będę żałował tej decyzji.
-Thomas na
pewno się zdenerwował i ma do mnie pretensje.
-Vicki nikt
nie ma do Ciebie pretensji to ja tak postanowiłem i nikt nie miał
prawa zabronić mi wyjazdu. Nie cieszysz się?
-Cieszę,
ale przeze mnie będziesz miał kłopoty, zerwałeś w końcu
kontrakt.
-Wszystko
jest już załatwione, a Tom zorganizuje konferencje, na której
powie, że zachorowałem na jakąś chorobę i będę mieć poważną
operację więc nikt nawet nie wie, że jestem w LA.
-Myślisz,
że ludzie w to uwierzą?
-Nie
obchodzi mnie to.
-Jesteś
szalony.- zaśmiałam się.
-Szalenie
zakochany w pewnej pięknej pani, która leży obok mnie.
-Musi być
szczęściarą mając u swego boku takiego przystojniaka.-nachylił
się nade mną i skradł całusa.
-To ja
jestem szczęściarzem. Nigdy nie byłem tak zakochany i nigdy nie
zajęło mi tyle czasu zdobycie jakiejś kobiety.
-Mówiłam
Ci, że nie jestem łatwa.
-Teraz to
wiem.- wyszczerzył się.
-No wiesz!-
krzyknęłam z udawanym oburzeniem i zaczęłam bić go poduszką.
-Hahahahaha...no
już..haha nie bij mnie, bo dostaniesz karę i nie pocałuję Cię
przez kolejny miesiąc ani razu.- pogroził mi palcem.
-Pfff łaski
mi nie robisz.
-O nie
teraz to się doigrałaś!- i po co ja to mówiłam? Zaczął mnie
łaskotać, zwijałam się ze śmiechu jak zawsze. Gdy już w miarę
się opanowaliśmy spojrzałam na zegarek, który pokazywał 23:00.
Michael ziewnął.
-Zmęczony?
-Troszeczkę.
-To idziemy
spać ja też jestem wykończona.
-Ciekawe co
takiego robiłaś, że jesteś wykończona.- powiedział patrząc na
mnie dwuznacznie.
-Jak to co?
Zabawiałam się z kochankiem.- wzruszyłam ramionami i chciałam
wstać z podłogi, na którą spadliśmy podczas tortur Michaela.
Chwycił mnie za biodra i pociągnął w dół tak, że wylądowałam
na jego kolanach, objęłam łapkami jego szyję.
-Kochanka
mówisz?- zmrużył oczy.
-Nawet
dwóch.- powiedziałam poważnie.
-Obrotna z
Ciebie dziewczyna.- przygryzł wargę szczerząc zęby w uśmiechu.
-A to się
dopiero przekonasz.- wyszeptałam mu do ucha i szybko wstałam.
-Chcesz iść
pierwszy?- spytałam wskazując na drzwi do łazienki.
-Kobiety
mają pierwszeństwo.- uśmiechnął się. Dżentelmen jak zawsze,
nic się nie zmienił. Już miałam wchodzić do środka, gdy o czymś
sobie przypomniałam.
-Michael Ty
masz jakąś walizkę?
-Nie,
spieszyłem się do Ciebie. Nie miałem czasu się pakować.-
wzruszył ramionami.
-Wariat po
prostu wariat.- pokręciłam głową i weszłam do toalety. Wzięłam
szybki prysznic po czym wskoczyłam w piżamę, wyszłam i zobaczyłam
Michaela stojącego przy oknie był
tak
zamyślony, że nawet mnie nie zauważył. Za to ja miałam niezłe
widoki, bo był tylko w samych bokserkach. Przygryzłam wargę
mierząc go z góry na dół. Podeszłam do niego po cichu i
przytuliłam się do jego pleców, na co odwrócił się.
-Skorzystałem
z łazienki na dole, nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście,
że nie.
-Nie
uważasz, że to trochę nie sprawiedliwe, że ja stoję tu przed
Tobą prawie nago, a Ty jesteś ubrana?- dziwiło mnie to to, że
kompletnie się nie krępował. Zresztą z takim ciałem co się
dziwić.
-Jak chcesz
to możesz te bokserki ściągnąć, mi to nie przeszkadza.- zaśmiał
się. Położyliśmy się do łózka. Michael wtulił się w moje
plecy, czułam jego oddech na szyi przez co dostałam gęsiej skórki,
objął mnie w tali przysuwając się jeszcze bliżej. Mimo, że spaliśmy ze sobą nieraz to teraz czułam się inaczej niż wcześniej, czułam że mnie kocha, czułam jego ciepło. Nigdy nie było mi tak przyjemnie jak teraz wiedząc, że obok leży facet mojego życia.
-Dobranoc
księżniczko.
-Dobranoc
księciu.- byłam tak wyczerpana całym dniem, że zasnęłam od razu
w ramionach mojego chłopaka. W końcu mogłam to powiedzieć. Mój
chłopak...
*******
I
jest Wasz wyczekiwany rozdział :D Mam nadzieję, że spełniłam
wymagania konsumentów XDD rozdział skończyłam pisać późno więc
jak są jakieś błędy to wybaczcie postaram się je jak najszybciej
poprawić :)
Jestem
padnięta i jedyna dobra rzecz tego dnia to właśnie ten rozdział,
który co jak co pozytywny był :) Nie wiem kiedy pojawi się nn.
Wiadomo zbliżają się święta, obowiązki itd. mimo to trochę
wolnego będzie więc napisze sobie na zapas, żeby dodawać
rozdziały w miarę regularnie ;)
Liczę
na szczere opinie.
Pozdrawiam
Basia <3333
Najlepszy rozdział do tej pory!!!! Ever forever ever ever forever ever!!!!!! Akcja, dynamika, nie za szybko i nie za wolno... krótkie notki - idealnie! Już mówię, wszystko mi się podobało, caly rozdział, i pierwsza komentuję widzisz? Pomyllsl z Tatianą, trafiony. Zerwanie kontraktu też, no wszystko. Abyś wszystkie tak pisała to będziesz miała jeszcze więcej wyświetleń! Super, ekstra, hiper i wgl tam jakieś wyrazy
OdpowiedzUsuńHejka Basiulka! ❤
OdpowiedzUsuńWreszcie, wreszcie, wreszcie! ❤ Nie wiesz nawet ile ja na to czekałam! Rozdział wyszedł Ci cudnie i nie dziwie się, że jesteś z niego zadowolona. Co do pisania późną porą to muszę Ci przyznać, że wieczorem pisze się chyba najlepiej 😈 Z różnych względów 😁. Nie spodziewałam się, że Michael rzuci tak wszystko z dnia na dzień (a w sumie i szybciej) i postanowi pojechać do niej. Mógł odwołać jeden koncert, załatwić sprawe z Victorii i w spokoju dokończyć to co zacząć. Jednakże postawił na tym, na czym mu najbardziej zależy czyli Victorii. Niech nadrabiają ten stracony czas. Nadrabiają w pełni (podkreślam). Jak dasz hoty to się nie obrażę, a wręcz przeciwnie. Już miałam wrażenie, że jak byli w sypialni, że będzie ruchańsko, ale od razu przypomniały mi się Twoje słowa na wstępie. Oczywiście ukłony w strone Karen. Jej męczenie Michaela na coś się zdało!
Ogólnie strasznie się ciesze, że w końcu wyznali sobie miłość. Każdy czytelnik na to zapewne czekał. 😃 W końcu nie będą kisić się we własnych myślach. Nie będą się przed sobą maskować tylko w końcu będą razem! :*
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Życze masyy weny!!!
Wesołych Świąt życzę 🐥🐥🐥
Trzymaj się
Jestem!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już rano, ale po szkole musiałam zakupki na wyjazd zrobić, potem stajnia i w sumie dopiero teraz mi się przypomniało, że nie dałam żadnego koma przecież xD
KURWA W KOŃCU!!!
A już myślałam że trzeba będzie zapierdolić każdemu po kolei, poczynając od Viki i MJ a kończąc na Tobie Basiu, także strzeż się bo pamiętaj że ja czuwam xD
Dobrze, że sytuacja z Tatianą wyjaśniła się i nie ma o to problemu. Michaś w końcu posłuchał serducha i postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Ja ogólnie też zawsze taka byłam, bo a co szkodzi? Jak nie wyjdzie/odrzuci/wyjdzie chujowo to najwyżej, przynajmniej człowiek wie na czym stoi. Lepiej żałować że się coś zrobiło, niż gnić z myślą 'a mogłem spróbować'.
Jak widać Michaś wyszedł na tym najlepiej jak tylko wyjść mógł. Jackson Junior w spodniach wyczuł pewnie sytuację, no ale się przeliczył niestety xD
No co? Mike musi żyć w zgodzie ze swoim małym przyjacielem, jak się zaczną kłócić to biada wszystkim xD Viki, zaprowadź między nimi zgodę ;>
Po tym jak musiał posuwać Madonnę to będzie dla Juniora cudowna odmiana xD Bzykanie Mad to pewnie coś jak wtykanie kutasa między sztachety w płocie. Nie przyjemne, jeszcze drzazgi zostają xD
Dobra, koniec bo znów głupoty zaczynam gadać xD
Chodziło o to że masz się z hotem pospieszyć xD
Rozdział cudowny! W końcu miałam na ryju banana i czuje się spełniona <3
Pozdrawiam;******
Nareszcie! 😂 Nareszcie Mike podjął tą słuszną decyzję <3 Swoją drogą to takie romantyczne, przerwał dla niej trasę, rzucił wszystko i wrócił do Stanów *.* Mam nadzieję, że teraz między nimi wszystko będzie ok 😘
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń