20 marca 2016

Rozdział 18. Pocałunek, rozczarowanie, intryga i kłamstwa...

Witajcie kochani!
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Chociaż jak zwykle Victoria będzie Was denerwować i jeszcze jedna osoba, której chyba nie spodziewacie się w tym rozdziale i wtedy to się dopiero wkurzycie, ale ja się cieszę, bo pośmieje się chociaż z komentarzy :D
Chciałabym jeszcze bardzo podziękować za ponad 5000 wyświetleń to dla mnie wiele znaczy, że jesteście tu ze mną i czytacie moje wypociny, które nie raz podniosą Wam jeszcze ciśnienie :)
Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam Basia <333
******
Kolejne 3 miesiące później...
Perspektywa Michaela:
Spałem sobie smacznie, gdy nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i:
-JACKSON!
-Jeszcze5 minut...- wymruczałem i schowałem twarz w poduszkę. Karen skoczyła mi na plecy, skrzywiłem się.
-Wstawaj!
-Karen złaź, jesteś ciężka jak cholera.
-Odezwał się ten co waży 10 kg.- zlazła ze mnie w końcu, a ja odetchnąłem.
-Po co obudziłaś mnie o tej godzinie?- spytałem ledwo przytomny.
-Masz próbę, na którą zaraz się spóźnisz. Wszyscy już są na miejscu tylko Ty gnijesz do południa.
-Król może wszystko.- powiedziałem w żartach podnosząc się do pozycji siedzącej. Przetarłem zaspaną twarz dłońmi.
-Ty mi tutaj nie króluj, bo jak Cię zaraz kopnę w tą królewską dupę to zakrętu nie wyrobisz.
-Zrzędzisz jak stara baba. Faceta Ci brak czy co?- zaśmiałem się na co spiorunowała mnie wzrokiem, czyli miałem rację, wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-A Ty marudzisz jak stary dziadek. Za 10 minut widzę Cię na dole i ostatni raz robię za Twój budzik. Jestem Twoją makijażystką, anie kalendarzem, zegarkiem i notesem.- rzuciła oburzona i wyszła. Uwielbiałem ją denerwować. Na przeprosiny dostanie później ode mnie ulubione perfumy jak je zobaczy to od razu jej przejdzie.
Wstałem szybko z łóżka i równie szybko się ubrałem. Chwyciłem tylko moją kochaną Fedorę i okulary przeciwsłoneczne. Zjechałem windą na dół, a przy wyjściu czekała na mnie Karen i dwóch ochroniarzy. W obstawie wyszliśmy z hotelu. Rozległy się piski i wrzaski. Drogę do samochodu pokonaliśmy biegiem.
2godziny później Stadion Wembley...
Już piąty raz powtarzaliśmy układ do Smooth Criminal i co chwile ktoś się mylił, przez co trzeba było zaczynać od nowa.
-Stop!-krzyknąłem, muzyka ucichła, a tancerze spojrzeli na mnie.
-Co Wy wyprawiacie do jasnej cholery?!- spojrzeli na mnie wystraszeni.
-W połowie trasy mylicie kroki?! Jak chcecie zatańczyć na koncercie? Samantha o Tobie nie wspomnę. Cały czas Ci powtarzam najpierw jest krok w przód, potem w tył i obrót, a poza tym ja Cię prowadzę masz mi się poddać, a nie tańczysz jak Ci się podoba.
-Staram się.- wyszeptała.
-Za mało się starasz! Jesteś zawodową tancerką, a zachowujesz się jak byś nie znała podstawowych kroków. Czego kompletnie nie rozumiem skoro tańczymy ciągle to samo. Czy układ się zmienił?!
-Nie...
-To dlaczego się mylisz?! Czy to takie trudne zapamiętać kilka układów?!- całkowicie straciłem kontrolę nad sobą. Sam wybuchła płaczem i zbiegła ze sceny.
-Zejdźcie mi z oczu. Daje Wam piętnaście minut przerwy, żebyście się w końcu ogarnęli.- wszyscy posłusznie wyszli, usiadłem na podłodze i chwyciłem butelkę z wodą.
-Michael jak Ty się zachowujesz?- Thomas mój menadżer podszedł do mnie. Był dla mnie zawsze jak ojciec, którego nigdy nie miałem.
-Normalnie!
-Nie wydzieraj się tak, bo wszyscy się Ciebie boją.- schowałem twarz w dłoniach.
-Ej młody wszystko w porządku?- dotknął mojego ramienia.
-Nie, nic nie jest w porządku.
-Rozumiem, że jesteś zmęczony. Ósmy miesiąc w rozjazdach, strefy czasowe, ciągłe próby, ale nie możesz się wyżywać na innych, bo wtedy nic z tego nie wyjdzie. Krzykiem pogarszasz tylko sytuacje, wszyscy się stresują. W tej chwili przeproś Sam i innych tancerzy.
-Przepraszam...
-Nie mnie przepraszaj, bo mi nic nie zrobiłeś. Jeszcze...- zaśmialiśmy się. Udałem się do szatni w nadziei, że wszystkich tam zastanę.
-My już idziemy.- odpowiedzieli chórem, gdy tylko mnie zobaczyli.
-Nie poczekajcie, przyszedłem Was przeprosić.- spojrzeli na mnie zdziwieni- Nie powinienem tak krzyczeć i przyrzekam, że więcej się tak nie zachowam. Idźcie na scenę. Zagramy jeszcze Bad i The way you make me feel i jesteście wolni do wieczora. Sam Ty zostań.- powiedziałem, gdy zobaczyłem, że dziewczyna również chce wyjść. Zostaliśmy sami. Usiedliśmy, spojrzałem na jej zapłakaną twarz. Zaczęła nerwowo bawić się zamkiem od bluzy, a jej ręce drżały. Naprawdę musiała się mnie wystraszyć i nie dziwię się jej.
-Spójrz na mnie.- nie pewnie podniosła na mnie wzrok.
-Zachowałem się jak kompletny dupek i chciałem przeprosić Cię osobiście. Nerwy wzięły górę i przestałem nad sobą panować. Ostatnio przechodzę trudny okres...i nie powinienem się wyżywać na Tobie. Wcale nie myślę, że jesteś złą tancerką, zrobimy teraz próbę i na pewno pójdzie lepiej. Widzę jak się starasz, ale jak tańczysz ze mną nie stresuj się tak, bo nic z tego nie wyjdzie.
-Ja przepraszam pana, że tak ciągle się mylę. Po prostu jakoś nie potrafię się skupić jak tańczymy razem.- zarumieniła się lekko. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Poćwiczymy i będzie lepiej, trening czyni mistrza. Tyle razy mówiłem, żebyś mówiła mi Michael.
-Dobrze...Michael?
-Tak?
-Mogę Cię przytulić?
-Jasne, chodź tu.- rozłożyłem ramiona. Dziewczyna bez wahania przysunęła się i przytuliła mnie kładąc głowę na moim ramieniu.
*****
Śpiewałem piosenkę Bad. Zrobiłem wykop, a następnie obrót. Zakręciło mi się w głowie, straciłem równowagę i upadłem na ziemię. Przed oczami zobaczyłem tylko ciemność, dalej nic nie pamiętałem. Po jakimś czasie usłyszałem niewyraźne:
-Michael, Michael obudź się.- ktoś zaczął klepać mnie po twarzy. Poczułem ogromny ból głowy. Otworzyłem powoli oczy.
-Co...co się stało?- zapytałem zachrypniętym głosem. Leżałem na kanapie w mojej garderobie, a nade mną pochylał się John - mój lekarz, Karen i Tatiana.
-Zemdlałeś.
-Trzeba dokończyć próbę.- podniosłem się z zamiarem wstania, ale ból głowy był tak silny, że położyłem się z powrotem.
-Jaką próbę, oszalałeś? Dostałeś zastrzyk i musisz teraz odpocząć, zaraz jedziesz do hotelu.
-Ale nic się takiego nie stało.
-Jackson nie wkurzaj mnie, kiedy ostatnio coś jadłeś?- Karen była wyraźnie zła.
-Nie wiem, co to ma do rzeczy?
-Ma do rzeczy to, że Twój organizm jest wycieńczony i dzisiejszy koncert musi być odwołany.
-Co?!
-Odwołasz go Michael. Chyba nie chcesz zemdleć znowu na środku sceny przed milionem ludzi.- jeszcze Tatiana przeciwko mnie.
-Nie, nie zgadzam się. Koncert się odbędzie, dam radę. Przestańcie nade mną skakać to było zwykłe zasłabnięcie nic wielkiego. Teraz pojadę do hotelu się przespać i wrócę na wieczór.
-Ale Michael...
-...nie, powiedziałem coś. Nie mogę zwieść fanów, mam zamiar dzisiaj wystąpić i dać z siebie wszystko.- wstałem powoli z kanapy.
-Tatiana przypilnuj żeby reszta jeszcze poćwiczyła. A na The way you make me feel zatańcz z jakimś chłopakiem.
-Może pojechać z Tobą do hotelu?
-Nie trzeba, poradzę sobie.
-Na pewno?
-Tak.- zarzuciłem na siebie bluzę. Już miałem wychodzić kiedy zatrzymała mnie Karen łapiąc za ręce, jej twarz nie wyrażała już złości, a jedynie troskę.
-Michael martwię się o Ciebie.
-Nie masz powodu. Spokojnie dam radę zagrać ten koncert, będzie dobrze.- przytuliłem ją i wyszedłem. Razem z Georgiem udałem się do hotelu.
******
Perspektywa Victorii:
Gdy Michael wyjechał dużo się zmieniło. Myślałam, że to tylko kwestia czasu aż zapomnę, odkocham się? Ale to chyba niemożliwe...Przez pierwsze pół roku funkcjonowałam normalnie, przynajmniej starałam się. Całą swoją uwagę skupiłam na pracy, żeby nawet przez chwilę nie myśleć o Michaelu. Zostawałam po godzinach, brałam na siebie największe projekty, ale to nic nie dało. Widziałam go wszędzie...na plakatach, reklamach, w telewizji. To nie tak, że chciałam o nim zapomnieć raz na zawsze. To strasznie bolało i myślałam, że jak się odseparuję od niego będzie lepiej, nie będę tak cierpieć, a przy okazji i on. Po prostu chciałam myśleć o nim jak o przyjacielu, a nie mężczyźnie którego kocham. Cały czas czułam słodycz jego ust, dotyk, który przyprawiał mnie o dreszcze, zapach, głos...A najgorsze, że chciałam to poczuć jeszcze raz, bardziej, pragnęłam go.
Michael dzwonił rzadko tak samo jak ja, ale nie byłam na niego zła. Miał ważniejsze rzeczy na głowie niż rozmowa ze mną. Kolejne miesiące bez niego były o wiele gorsze. Zamykałam się w domu, mało jadłam przez co schudłam 10 kg, rzadziej chodziłam do pracy. Dobrze, że mam tak wyrozumiałego szefa. Najczęściej leżałam całymi dniami w łóżku, ryczałam do poduszki lub wpieprzałam lody oglądając wszystkie koncerty Michaela na żywo. Kontaktowałam się tylko z Alex. Co z Niną? Nie odzywam się do niej mimo że ona do mnie tak. Wydzwania, przychodzi i przeprasza, ale mam to gdzieś. Jestem pamiętliwa i nie zapominam słów, które mnie zraniły. Pogadam z nią jak się naprawdę zmieni.
Dzisiaj jest 19 luty 1988 r. Za trzy miesiące wraca Michael, a ja odliczam każdy dzień do jego powrotu. Rozsiadłam się przed telewizorem, bo za pół godziny zaczynał się jego koncert. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć. Ujrzałam Alex i Ninę. Westchnęłam i wpuściłam je do środka. Zobaczymy co tym razem powie najmądrzejsza Nina. A może jej już odpuszczę? Widzę, że żałuje naszej kłótni, którą zresztą sama zaczęła. Poszłam do salonu, a one za mną. Nina podbiegła do mnie i tak się rozpędziła, że prawie by mnie przewróciła. Przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać, a to rzadki widok...
-Vicki!Tak bardzo Cię przepraszam. Wcale nie jesteś idiotką. Ja nie chciałam tego wszystkiego...powiedzieć. Proszę wybacz mi. Wiesz, że ja najpierw mówię dopiero potem myślę. Rozumiem, że jesteś inna i nie potrafisz od tak mówić o swoich uczuciach. I przyrzekam, że już tak się nie zachowam, nie będę Cię krytykować, tylko wspierać. Zmieniłam się naprawdę, zapytaj Alex jak...
-...Nina.- oderwała się ode mnie.
-Kocham Cię mendo cholerna, ale błagam tylko nie zostawiaj mnie i bądź przy mnie to wystarczy.- uśmiechnęła się szeroko i jeszcze raz przytuliła.
-O Boże ile ja czekałam na ten dzień!- spojrzałam roześmiana na Alex, która przyglądała się nam z uśmiecham na ustach.
-Od kiedy Ty w Boga wierzysz?
-Od dzisiaj.- rzuciła na co się zaśmiałyśmy.
-Dobra wystarczy tych czułości, bo zaraz się zacznie.- oderwałam się od Niny i usiadłam na kanapie.
-Ale co?- spytała zdezorientowana.
-Jak to co? Koncert Michaela.
-Ach no tak! Zapomniałam.- walnęła ręką w czoło. Koncert był jak zwykle świetny. Michael dawał z siebie 100% jak zawsze, widać było, że śpiewanie i taniec daje mu dużo radości.
Wykonywał właśnie The way you make me feel. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to co przed chwilą zobaczyłam. Na mojej twarzy nie gościł już uśmiech spowodowany jego widokiem, a jedynie szok i rozpacz. Oczy momentalnie zaszły mi mgłą. Co się stało? Tatiana go pocałowała, a on?!
Nawet nie zaprotestował i jeszcze się uśmiechnął, jakby wręcz na to czekał! Byłam w totalnym szoku, poczułam ogromny ból w sercu.
-Victoria?
-Nic..nie...nic...do mnie nie mów.- poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy-Jaka ja byłam głupia myśląc, że on przez tyle czasu nie znajdzie sobie kogoś. Przecież ja go tak kocham...- dałam upust emocjom i nie kontrolowałam już łez, które swobodnie niczym wodospad spływały po mojej twarzy. Dziewczyny mnie przytuliły.
-Kochanie nie płacz...To Tatiana go przecież pocałowała.
-No i co z tego?!- wstałam wyrywając się im- To czemu nic nie zrobił? Tylko na to pozwolił?- pobiegłam do sypialni i zamknęłam się na klucz. Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi, to było okropne. Jeżeli on z nią będzie to ja się chyba zabije...Bez Michaela moje życie nie ma sensu. Rzuciłam się na łóżko.
-Victoria! Otwórz te drzwi!- dziewczyny waliły w nie pięściami.
-Zostawcie mnie w spokoju!- płakałam w poduszkę dusząc się łzami, a one dalej waliły w te drzwi. Wstałam i otworzyłam je gwałtownie.
-Proszę...chcę być sama.- wyszeptałam zaciskając usta.
-Ale przyrzeknij, że nie zrobisz nic głupiego.- Alex złapała mnie za rękę patrząc prosto w oczy.
-Obiecuję, idźcie już. Odezwę się jutro.- Pokiwały głowami na znak, że rozumieją i przytuliły mnie mocno po czym wyszły. Zamknęłam za nimi i zsunęłam się po drzwiach. Musiałam teraz pobyć sama. Tu już nie pomoże żadne pocieszanie i mówienie, że jakoś się ułoży. Sytuacja była jasna. Miałam teraz ogromną ochotę nałykać się jakiś prochów, albo rzucić się pod pociąg, ale przecież obiecałam, że nic nie zrobię. Świadomość, że Michael całował się z inną...Być może są teraz w hotelu i Bóg wie co tam robią. Czułam złość, rozpacz, rozczarowanie i bezsilność. Oni są setki kilometry stąd, a ja nie mogę nic zrobić. Oprócz użalania się nad sobą co wychodzi mi najlepiej. Jestem głupia i żałosna. Cholernie żałuję, że nie wyznałam wszystkiego Michaelowi przed jego wyjazdem. Może teraz to ja bym go całowała, a nie Tatiana. Czemu mu tego nie powiedziałam? Na co ja czekałam? Teraz zostaje mi patrzenie na ich szczęśliwy związek, a ja gdy za każdym razem będą się całować czy przytulać będę cierpieć. Dlaczego nie mogę cofnąć tego cholernego czasu? Dlaczego nie mogę nic zrobić...Uroniłam ostatnią łzę i postanowiłam się w końcu ogarnąć. Płacz mi nic nie da. Spróbuję chociaż udawać, że wszystko jest w porządku. Przecież w końcu się odkocham. Miłość nie może trwać wiecznie. Wstałam powoli i poszłam do łazienki. Zmyłam rozmazany makijaż. Usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi.
-Boże czy ja nie mogę mieć chwili spokoju?!- pukanie było coraz bardziej natarczywe więc szybko poszłam otworzyć. Pewnie Alex i Nina czegoś zapomniały. Kiedy otworzyłam na moment zaniemówiłam. Nie spodziewałam się tej osoby...
-Co Ty tutaj robisz?!- krzyknęłam oburzona.
-Miło mnie witasz.- Madonna wepchnęła się do środka. Jeszcze jej mi tutaj do szczęścia brakowało. Zmierzyła mnie wzrokiem. 
-Widzę, że widziałaś w telewizji koncert Michaela.- zaśmiała się kpiąco.
-Wyjdź w tej chwili z mojego domu! I w ogóle skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?!
-Nie martw się, mnie też zdradzał i to nie tylko z Tatianą. A Twój adres nietrudno było zdobyć.- ściągnęła płaszcz i rzuciła na komodę po czym poszła do salonu i usiadła na fotelu. Widać szybko poczuła się jak u siebie...
-Kawę poproszę.- już zaczęła się rządzić.
-Nie jesteś w kawiarni.- syknęłam.
-Już się tak nie denerwuj. Przyszłam Cię wspierać, bo wiem co czujesz.- podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Gówno wiesz! Michael nigdy by mnie nie zdradził.- postanowiłam dalej "grać" jego dziewczynę, nie mogłam dać jej tej satysfakcji.
-Jesteś tak samo ładna jak i naiwna - zaśmiała się - Spójrz prawdzie w oczy. Michael jest kobieciarzem, a ta jego przyjaźń z Karen opiera się na relacjach łóżkowych. Jennifer, Tatiana, Sheryl i Brooke - zaczęła wymieniać na palcach - z nimi mnie zdradzał, a ja byłam tak samo głupia jak Ty i wierzyłam w jego każde kłamstwo. Byłam tak bardzo zaślepiona miłością do niego, że nic nie zauważałam, ale w pewnym momencie, gdy prawda wyszła na jaw nie wytrzymałam i szukałam pocieszenia w ramionach Jermaine'a...niestety dałam się ponieść chwili i przespałam się z nim, a Michael...wybaczyłam mu tyle zdrad, a on? Potraktował mnie jak ostatnią dziwkę.- zaczęła udawać, że płacze - Przyszłam tu, żeby Cię ostrzec. Za dużo zranił już kobiet i powinien dostać nauczkę.- przyglądałam się jej z uwagą i analizowałam każde słowo. Tyle znałam Michaela, że byłabym ostatnią kretynką gdybym uwierzyła w te kłamstwa. Jaki ona musiała mieć tupet, żeby tu przyjść po tym jak zraniła Michaela i dalej opowiadać bzdury na jego temat.
-Nie wierzę Ci w żadne słowo. Kochamy się z Michaelem, jesteśmy szczęśliwi i Ty tego nie zepsujesz! Zostaw go w końcu w spokoju i zajmij się lepiej swoją karierą czyli tym co zawsze było ważniejsze od Michaela. Nie chcę Cię tu więcej widzieć i wynoś się stąd!- spojrzała na mnie zdziwiona, niestety jej plan się nie powiódł.
-Popełniasz ogromny błąd.- wstała.
-Przestań pieprzyć, pogódź się w końcu z tym, że Michael nigdy nie wybaczy Ci zdrady, a takimi intrygami więcej tracisz niż zyskasz.
-Jesteś jednak idiotką, czyli tak jak myślałam. Pamiętaj ja Cię ostrzegałam, a Ty już zrób z tym co chcesz.
-Marna z Ciebie aktorka, nie życzę sobie, żebyś tu przychodziła i wymyślała jakieś głupie
bajeczki, żeby skłócić mnie z Michaelem, nie uda Ci się to.
-Pożałujecie jeszcze, Ty i Jackson!
-Zamknij tą swoją wytapetowaną mordę i w tej chwili wyjdź!- wyszła w końcu trzaskając drzwiami. Opadłam na kanapę ciężko oddychając. Jeszcze sobie nie odpuściła, naprawdę zależy jej na zniszczeniu Michaela, ale nie uda jej się to. Nie pozwolę na to. Czy zostaniemy przyjaciółmi do końca życia czy nie zawsze będę go wspierać i bronić, nigdy go nie zostawię.
******

3 komentarze:

  1. Jestem gnojówko!<3
    Ty mnie lubisz wkurwiać, zresztą każdy to lubi i nie, wcale nie jestem urocza jak dostaję kurwicy. Lepiej wtedy do mnie nie podchodzić. Pamiętaj mam łopatę i alibi, więc nie podskakuj za dużo bo i tak nie dosięgniesz. xd
    Michaś jak bd się przemęczać to dostanie w te swoje złote kalesony ode mnie. Ja rozumiem że nie chce zawieźć fanów, ale zajechać się na śmierć też nie może bo wtedy zamiast jednego to straci całą resztę koncertów.
    Nie dziwię się że Viki zabolało to jak zobaczyła jak całują się z Tatianą... No niby nie jest z nim przecież, ale wiadomo że go kocha i takie rzeczy bolą, cholernie. Do niej nawet nie zadzwoni a leci w ślimaka z inną. Nawet jako przyjaciółka nie zasłużyła na takie traktowanie, tym bardziej że Mike wie jakiej nadziei narobił Viki, wie jak jest teraz miedzy nimi.
    Nie winie go jednak, no bo teoretycznie nie mógł odepchnąć Tatiany na oczach fanów, ale powinien to wyjaśnić Viki jeśli ma jaja i jeszcze chce uratować tą relację, w sensie aby było z niej coś więcej.
    A o Madonnie nawet kurwa nie chce mi się pisać bo to aż szkoda mi klawiatury na ten zakazany ryj. Dobrze, że Viki nie uwierzyła tej zakłamanej mordzie. Widać jak drażni Mad ta relacja MJ i Viki, a że pocałunek z Tatiana to chciała wykorzystać sytuację.
    W sumie na miejscu Viki pewnie po takim 'zajściu' jakie widziała w TV ja bym osobiście nie odezwała się pierwsza. Mike jak ma jakieś resztki mózgu tam jeszcze to powinien się domyślić i sam zadzwonic. Szkoda mi strasznie, że miedzy nimi sie tak wszystko komplikuje ;/
    No nic, nie marudze już.
    Jestem wykończona. Planowanie wyjazdu tego na święta, stajnia, szkoła, blogi itd to dla mnie za dużo już xd
    Pozdrawiam mendo moja Ty,
    Weny i szybko nn chcę !!!<3
    Pamiętaj: łopata i alibi - mam cię na oku xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Heejkkaa! Wreszcie dotarłam!! ❤❤
    Ooołł Meeen, ale sie narobiło! Zaczne wszystko odpoczątku, aby było na tip-top. Michael taki agresiiww? Nie wierze XD. Chociaż chłowiek nie maszyna czasem kurwica może go strzelić (Taka Patrynia ❤). Ja też jak mi coś nie wychodzi bądź komuś przy mnie to wydzieram jałope bez żadnych skrupułów jednakże Michael przegiął pałe (bez skojarzeń Basiu, ja już wiem co Ci tam po głowie chodzi 😈). Każdy może mieć zły dzień, zapewne ta tancerka też miała, a Michael taki bulwers. Ale kochamy go tak czy srak. Koncert na Wembley? Kocham, czcze, uwielbiam! No bo wywnioskowałam iż tam był. Czy sie myle? Grunt, że kocham jednakże z Tanią spotkanie bliskiego stopnia miał już wcześniej XD. Teraz jak o Tatianie mowa to ja laske uwielbiam! Nie mam nic do zarzucenia tym bardziej, że w realu miała to wszystko z Michaelem zaplanowane. I czasem żałuje, że FF odchodzą od przekazywania więcej rzeczywistych wydarzeń jednakże nie podwarzam Twojej wizji. Tak zrobiłaś i to rozumiem! :*
    Michael za te zaniedbywanie się (zresztą Vicki też bo przy szczupłej dziewczynie zrzucenie tylu kilogramów jest niedobrym sygnałem) powinni obydwoje dostać w dupska! Co to ma być! Przecież były telefony tudziesz listy! A oni umierają z tęsknoty do siebie. Bo inaczej tego nazwać nie moge! To ja już taka leniwa nie jestem XD. Nie wiem czy sie boją czy co, ale ich zachowanie świadczy iż siebie potrzebują i nie ukryją tego przed nami.
    Reakcja Victorii? Tu bym się kłóciła. No w sumie kocha i czuje się zraniona, ale jednak nic ich jeszcze nie łączy więc Michael może stukać, pukać różne babki jednakże tego nie robi. A Victoria o tym nie wie, bo czemu? Bo moją obydwoje leniwe dupska! Nie no ja tak żartuje, ale kurdee noo! Ileż można⁉
    Co do Madonny. Ależ to kuropatwa no! Ja już myślałam, że ta czarownica się nie pojawi, a ona musi sie jak zwykle wpieprzać. Plus dla Victorii, że nie uwierzyła w te bzdury. Zresztą kto by jej uwierzył.
    Notka wyszła cudnie!! Jest odmienmie dramaturgia, ale licze, że po powrocie Jackson otrząśnie się z Victorią i w końcu się dogadają jak dwoje dorosłych, inteligentnych i co najważniejsze ZAKOCHANYCH W SOBIE PO USZY ludzie. :)
    Czekam z niecierpliwością na nexta! :*
    Życze masy weny!! ♡
    Trzymaj sie! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział... Kurcze, zarówno Michaelowi, jak i Victorii musi być bardzo ciężko. Rok rozłąki... 😞 No, ale jakoś dają radę, a przynajmniej się starają, a to najważniejsze 😊 Michael, całujący Tatianę?! Ta scena nigdy mi się szczególnie nie podobała -.- Wyobrażam sobie, z jakim bólem musiała się wtedy zmagać Victoria, co czuć. Co do odwiedzin Madonny... A to menda jedna! Wogóle nie rozumiem, jak mogła pomyśleć, że Vicki uwierzy w jej kłamstwa, że niby Michael ją zdradzał, biedaczka w końcu nie wytrzymała i przespała się z Jego bratem -.- Jej poziom głupoty, wredności i intelektu momentami aż mnie bawi 😂 Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał i czekam na więcej 😘

    OdpowiedzUsuń