21 lipca 2017

Rozdział 39. Najlepszy tata na świecie.

Hejka naklejka! <3
Kochani no jestem normalnie z siebie dumna! Napisałam ten rozdział zaledwie w kilka godzin :D dlatego też wstawiam go od razu. Zauważyłam wgl, że odkąd zaczęły się wakacje pisanie idzie mi zajebiście świetnie (skromnie mówiąc xD). W końcu mi się chcę, mam wenę i masę pomysłów. To wspaniałe uczucie <3 Och myślę, że TEN ROZDZIAŁ spodoba Wam się bardzo xD Dlaczego? Przekonajcie się sami ;)
Zapraszam do czytania ;*

*********

29 sierpnia 1988 roku, miał być wyjątkowym dniem. Ze względu na urodziny Michaela jak i prezent, który chciałam mu podarować. Przez cały dzień chodziłam podekscytowana, ale równie cieszyłam się jak i stresowałam. Michaela nie było w domu, dlatego chciałam mu zrobić niespodziankę. Od dwóch tygodni był w Las Vegas, odbywał tam koncerty. Strasznie za nim tęskniłam, ale nie mogłam niestety jechać z nim. Praca. Z jednej strony dobrze, że nie było go przez ten czas w domu. Nie musiałam się przed nim ukrywać. Moja ciąża coraz bardziej dawała się we znaki. Nawet sama Jessica się domyśliła i byłam zmuszona wszystko jej powiedzieć. Strasznie ucieszyła się na tą wiadomość, ale nie rozumiała jednego. Dlaczego nadal nie powiedziałam o tym Michaelowi? No właśnie dzisiaj miało się wszystko wyjaśnić. Michael miał wrócić do domu po południu. Z Jess od rana szykowałam tort, cały Neverland był ustrojony. Goście pozapraszani. Chciałam zrobić mu niespodziankę. Mimo, że kilka dni temu kiedy rozmawiałam z nim przez telefon stanowczo zaznaczył, że mam niczego nie szykować na jego urodziny i nie zawracać sobie tym głowy. A ten dzień spędzimy sami. Oczywiście, że go nie posłuchałam. To były jego 30 urodziny i trzeba było je porządnie uczcić. Poza tym nawet jeśli nie zorganizowałabym tej imprezy, Jacksonowie i tak by przyjechali. Czułam, że to będzie wspaniały dzień. Większość gości już było. Jedzenie i tort również był gotowy. Ja musiałam się tylko przebrać w coś bardziej odpowiedniego do świętowania urodzin i zostało tylko czekanie na Michaela. Kiedy w łazience rozebrałam się do bielizny mimowolnie spojrzałam na swój lekko zaokrąglony brzuszek. Uśmiechnęłam się dotykając go.
-Już niedługo kochanie...- szepnęłam wzdychając. Szybko wcisnęłam na siebie białą, przewiewną sukienkę i zbiegłam na dół, do wszystkich gości.
-Pani Victorio, telefon do pani.- zawołała do mnie Eliza. Jedna z pokojówek. Uśmiechnęłam się do niej i udałam się do salonu.
-Kto w ogóle dzwoni?- spytałam za nim podniosłam słuchawkę.
-Michael.- odparła i po chwili zniknęła mi z oczu. Denerwowało mnie, że do mojego narzeczonego wszyscy zwracają się po imieniu, a do mnie jakbym była jakąś królową. Tyko „pani Victorio, panienko”. Eh... Przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Dzień dobry panie Jackson.- przygryzłam wargę. Usłyszałam słodki śmiech po drugiej stronie.
-Witak księżniczko. Co robisz?
-Czekam na Ciebie i strasznie się nudzę... A właśnie! Jesteś już w drodze?
-No właśnie kochanie, bo... ja dlatego dzwonię...- nie podobał mi się jego ton.
-Przepraszam Cię strasznie, ale nie wracam dzisiaj do domu.- mina mi zrzedła.
-Co, ale dlaczego? Coś się stało?
-Muszę zostać jeszcze na minimum dwa tygodnie.- aż oczy wyszły mi na wierzch Postanowiliśmy z Tom'em, że nakręcimy tu teledysk do „Liberian Girl”.
-Michael, ale dzisiaj są Twoje urodziny! Mieliśmy ten dzień spędzić razem, obiecałeś mi. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie.- mój dobry humor zmienił się w zawrotnym tempie. Myślałam, że go normalnie rozszarpie przez ten telefon. Akurat teraz zachciało mu się kręcenia teledysku.
-Vicki wiem...ale nie złość się na mnie. Obiecuję, że wynagrodzę Ci to tylko kiedy wrócę.- jak ja słyszę te jego „wynagrodzę Ci to” to rzygać mi się chcę.
-Michael, ale ja nie chcę żadnych brylantów i drogich kolacyjek. Ja chcę Ciebie.- usłyszałam, jakiś inny męski głos po drugiej stronie.
-Vicki przepraszam Cię, ale muszę kończyć. Oddzwonię do Ciebie za jakiś czas. Kocham Cię.- i po prostu się rozłączył. Byłam wściekła. Wzięłam kilka głębszych wdechów żeby się uspokoić i postanowiłam poinformować wszystkich, aby wracali do domów, bo impreza się nie odbędzie...
-Kochani muszę Wam coś powiedzieć...- stanęłam na środku salonu. Osoby, które były na tarasie widząc, że coś się dzieje również zjawiły się szybko w środku. 
-Otóż...Michael niestety nie przyjedzie. Musi zostać w Vegas jeszcze dwa tygodnie. Także przykro mi, ale z naszej niespodzianki nici.- po pomieszczeniu rozległ się pomruk niezadowolenia. Chwilę później żegnałam się ze wszystkimi.
-A co z tortem i tym jedzeniem? Boże, zabiję tego Jacksona przysięgam. Rzucę się na niego jak tylko przekroczy próg tego domu.- Jessica chodziła w kółko cała nabuzowana. Chciało mi się z niej śmiać.
-Chętnie Ci pomogę.- uśmiechnęłam się.
-No, ale Vicki co Ty teraz zrobisz?- zatrzymała się i spojrzała na mnie- Przecież dzisiaj miałaś mu powiedzieć...- zastanowiłam się na chwilę. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Uśmiechnęłam się do kucharki.
-I mu powiem.- postanowiłam do końca nie rezygnować z mojego planu. Dzisiaj były jego urodziny i nie pozwolę by ten dzień spędził tylko na pracy. Pognałam na piętro i wyciągnęłam swoją czerwoną walizkę z szafy i spakowałam do niej trochę ubrań i kosmetyków. Oczywiście nie zapomniałam o prezencie dla Michaela. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i byłam gotowa. Zawiesiłam torebkę na ramieniu, wzięłam do ręki walizkę i z okularami na nosie i kapeluszem na głowie ruszyłam na dół. Od niedawna zaczęłam podkradać Michaelowi jego kapelusze. Tak jakoś nagle mi się spodobały. Wszyscy się śmiali, że niedługo będę wyglądać jak jego kobieca kopia. Jessica spojrzała na mnie zdziwiona.
-A Ty gdzie się już wybierasz?
-A jak myślisz?
-No dobra, dobra. Tylko ja dalej nie wiem co mam zrobić z tym żarciem!- zaśmiałam się.
-Zrób jakąś imprezę, daj naszym ochroniarzom, albo coś w tym stylu. Na pewno się nie zmarnuję.- pocałowałam ją w policzek. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Roberta i powiedziałam mu, żeby wziął Eddie'go podjechali samochodem pod dom. Kiedy Michaela nie ma w domu, moim osobistym ochroniarzem jest właśnie Robert. I nigdzie mam się bez niego nie ruszać, bo gdyby zachciało mi się nawet pojechać gdzieś samej, on zaraz nakabluje na mnie Michaelowi. A to przez to, że się go boi. Z kolei na Roberta mają mieć oko inni „goryle” w razie gdyby za bardzo przeginał z kulturalnością wobec mnie. Ta, to wszystko chore wymysły mojego faceta. To zabawne, co miłość robi z człowiekiem.
-Powiedz Jacksonowi, że ma ode mnie porządnego kopa w dupę. Albo nie! Sama mu go ode mnie przekażesz.- zaśmiałam się.
-Oczywiście, nawet go pozdrowię od Ciebie.- pożegnałam się z Jess i wyszłam przed dom. Robert zdziwił się kiedy zobaczył moją walizkę, ale nic nie mówił, tylko od razu wpakował ją do bagażnika. Wsiedliśmy do czarnego mercedesa.
-To gdzie jedziemy szefowo?- dostrzegłam jak Eddie uśmiecha się do mnie w lusterku.
-Do Vegas.- wystarczyło tylko tle. Chłopaki już dokładnie wiedzieli w jakie miejsce jedziemy. Droga zajęła nam aż cztery godziny. Nie obyło się bez kilku przystanków. Trochę też spałam. Ale co chwilę się budziłam. Fotele w samochodzie jednak nie były tak bardzo wygodne jak nasze łóżko w sypialni.
-Daleko jeszcze?- jęknęłam.
-Jesteśmy an miejscu.- na te słowa od razu się ożywiłam i otworzyłam oczy. Spojrzałam w okno. Po raz pierwszy byłam w LV i muszę przyznać, że podobało mi się tutaj. Chociaż i tak najbardziej kochałam nasze słoneczne LA. 


Las Vegas było bardzo kolorowym miastem. Była tutaj nawet „mniejsza kopia” wieży Eiflla. Wysokie wieżowce i wszędzie ogromne billboardy z gwiazdami. Był późny wieczór więc tym bardziej miałam piękne widoki. W końcu zajechaliśmy pod odpowiedni hotel. Był tylko jeden problem. Całe wejście do hotelu było uniemożliwione przez tłum fanów i kręcących się paparazzi.
-No kiedy Cię zobaczą na pewno będą wiedzieli kim jesteś. Już tym bardziej patrząc na Twój strój.- zmarszczyłam czoło i spojrzałam na moje ubrania.
-Co Ty chcesz od moich ciuchów?
-Ja nic, ale wyglądasz jak Jackson. Już sobie tą fedorę mogłaś chociaż odpuścić.- poprawiłam kapelusz na głowie. Nie moja wina, że przez tą ciążę nabrałam dziwnych nawyków. 
-Och przesadzasz.- machnęłam ręką na ochroniarza.
-To jak dostaniemy się do środka?
-Podjechałbym od tyłu, ale nigdy nie byłem w tym hotelu. Nie znam zbytnio jego układu. Poza tym wielu ludzi nas już obserwuje. Zaraz polecą za nami.- stwierdził Eddie.
-Dobra robimy tak.- głos znowu zabrał Robert.
-Ja idę z Tobą do wejścia.- pokazał na mnie- Tylko trzymaj się blisko mnie. I musimy zrobić to jak najszybciej. A Eddie weźmie Twoją walizkę i do nas dojdzie.- pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
-Okej, no to wychodzimy.- wysiedliśmy z auta, a ja od razu przykleiłam się do ramienia ochroniarza zasłaniając się kapeluszem. Przez chwilę szliśmy niezauważeni, ale to szybko się zmieniło...
-To Victoria!- jakaś dziewczyna krzyknęła w naszą stronę, na co tłum wydał z siebie głośny pisk i wręcz rzucił się na nas.
-Cholera jasna.- ochroniarz przeklął.- Victoria złap mnie za rękę i biegnij jak najszybciej.- podałam dłoń mężczyźnie i wykonałam jego polecenie. Było bardzo ciężko przecisnąć się przez tłum wariujących ludzi, ale jakoś daliśmy radę. Kiedy byliśmy już w holu hotelu odetchnęłam z ulgą.
-Boże święty nigdy więcej...- poprawiłam włosy i ubranie. Ochroniarz uśmiechnął się tylko na moje słowa. Po chwili dotarł do nas Eddie. Odebrałam od niego walizkę.
-Zostańcie na razie. Możecie się jeszcze przydać. Ja idę do recepcji.- jak powiedziałam tak zrobiłam. Nie ściągałam swojego „kamuflażu”.
-Dobry wieczór.- powiedziałam do młodej kobiety, która siedziała za recepcją. Nawet na mnie nie spojrzała.
-Dobry wieczór. W czym mogę pomóc?- widać było, że była bardzo zajęta.
-Ja chciałabym się dowiedzieć, w którym pokoju zatrzymał się Michael Jackson.- w tym momencie spojrzała na mnie. Zmierzyła mnie z góry na dół i ponownie się odezwała.
-Oczywiście. Może życzy sobie pani jeszcze kartę do apartamentu pana Jacksona?
-Prosiłabym.- uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, zaśmiała się.
-Proszę w tej chwili opuścić hotel, bo inaczej wezwę ochronę.- spojrzałam na nią zszokowana.
-Słucham?
-To co pani słyszała. Było już tutaj chyba dziesięć fanek i nie mam zamiaru nabrać się i tym razem.
-Przepraszam bardzo, ale ja jestem jego narzeczoną. Victoria Lancaster. Może mam pokazać jeszcze pani dowód osobisty?- przybrałam wredny ton głosu. Skoro ona nie była dla mnie miła to ja również nie zamierzałam.
-Niech pani sobie daruje naprawdę. Proszę opuścić hotel.- no ręce mi po prostu opadły. To są chyba jakieś żarty. Zaśmiałam się.
-Pani nie wie chyba z kim rozmawia.
-A pani chyba nie rozumie po angielsku. Proszę bardzo, wzywam ochronę.- sięgnęła po telefon i spojrzała na mnie wyczekująco. Przeklęłam pod nosem i obróciłam się napięcie. Rozejrzałam się po ogromnym korytarzu. I co ja mam teraz zrobić? Nigdzie nie widziałam Roberta ani Eddie'go. Nagle ktoś wyszedł z windy. Spojrzałam w tamtą stronę. Odetchnęłam z ulgą. To był George. Uśmiechnięta podleciałam do ochroniarza, zauważył mnie od razu.
-Victoria co Ty tutaj robisz?- zdziwił się na mój widok.
-Przyjechałam w odwiedziny.
-No, Michael na pewno się ucieszy.- uśmiechnął się, odwzajemniłam to- Dlaczego nie poszłaś do niego od razu?- uśmiechnął zniknął mi z twarzy.
-Bo pewna miła pani nie uwierzyła, że jestem narzeczoną Michaela Jacksona i nie chciała mnie do niego wpuścić.- powiedziałam na tyle głośno, że wszystkie osoby, które znajdowały się w holu spojrzały na nas. Nie, wcale nie było mi głupio. Ściągnęłam okulary i kapelusz, pozwalając tym samym, aby moje długie włosy rozlały się falami na ramionach. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na zszokowaną twarz recepcjonistki. Chcielibyście zobaczyć jej minę. Zaczęła iść w naszą stronę. George zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę do windy.
-Lubisz zwracać na siebie uwagę, jak Jackson.- westchnął nie przestając się cieszyć. Poprawiłam torebkę.
-Nie prawda. Nie moja wina, że ta kobieta nie chciała mi powiedzieć, w którym pokoju zatrzymał się Michael. Jeszcze ochronę chciała wezwać! Dopiero dziennikarze mieliby używanie. Narzeczona Jacksona wyprowadzona przez ochronę. Koniec świata.- George cały czas się ze mnie nabijał.
-Z kim przyjechałaś?
-Z Eddiem i Robertem.
-Robert był grzeczny?- spojrzał na mnie dwuznacznie.
-Nic Ci nie powiem, bo wszystko wypaplasz Jacksonowi.- zaśmiał się. Dojechaliśmy w końcu na odpowiednie piętro. Ochroniarz zaprowadził mnie pod drzwi z numerem 158.
-Przyjechaliśmy jakąś godzinę temu z koncertu, więc Michael na pewno jest w środku. Pewnie bierze prysznic.- puścił mi oczko, wywróciłam oczami.
-Dobrze wiedzieć.- mruknęłam. Otworzył mi drzwi kartą, którą po chwili mi podał.
-Na razie jest Twoja, tylko jej nie zgub.
-Postaram się.
-Te drzwi zamykają się jakoś od środka?- spytałam za nim weszłam do pomieszczenia.
-A co boisz się, że ktoś wam przeszkodzi?- uśmiechnął się.
-Czytasz mi w myślach.- zaśmiał się.
-Tak zamykają się też na kartę, jakby coś nie działało to trzeba wpisać odpowiedni kod.
-Jaki?- spytałam od razu.
-On jest ściśle tajny.- palcem pokazał żebym przysunęła się bliżej niego, tak też zrobiłam.
-Data Twojego urodzenia.- wyszeptał jakby podawał mi informację, od której zależy los całego świata. Zaczęłam się śmiać.
-Serio?- spojrzałam na niego z politowaniem. To był zapewne pomysł Michaela, tylko on ma takie durnowate pomysły.
-Serio, serio. Dobra zmykaj już do swojego księcia z bajki, bo od dwóch tygodni wygląda na bardzo wyposzczonego.- po raz kolejny wybuchłam śmiechem- Szefuncio po prostu marnieje nam w oczach.
-Zapewniam Cię, że zajmę się nim odpowiednio. Dobranoc.
-Dobranoc Vicki.- uśmiechnął się. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się po całym apartamencie. Nie zaskoczył mnie wcale przepych jaki w nim panował. Chyba powoli przyzwyczajałam się do tych wszystkich luksusów. Ciągnąc za sobą walizkę weszłam do ogromnego salonu, tam ją na razie zostawiłam. Zdjęłam płaszcz i zaczęłam rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach. Trafiłam w końcu do sypialni z ogromnym łóżkiem na samym środku. Ciekawe po co mu takie wielkie łóżko...
W sypialni znajdowały się jeszcze jedne drzwi oprócz garderoby, którą też zwiedziłam. Była to łazienka, z której dobiegały dźwięki puszczanej wody. Uśmiechnęłam się pod nosem i rzuciłam się na łóżko. Poszłabym tam do niego pod ten prysznic, ale wolałam zaczekać tutaj i zobaczyć jego minę kiedy mnie zobaczy. Długo nie musiałam czekać, zaledwie po piętnastu minutach usłyszałam, że z łazienki wychodzi Michael. Szybko poprawiłam włosy i położyłam się na boku podpierając się jedną ręką. Wyszedł w białym szlafroczku. Z jego loków kapała jeszcze woda. Kiedy mnie zobaczył stanął jak wryty.
-Victoria?!- po chwili uśmiechnął się i z rozbiegu wskoczył na łóżko.
-A spodziewałeś się kogoś innego?- zaśmiałam się. Zaczął mnie całować i przytulać. Obięłam go nogami w pasie i przyciągnęłam do siebie za kołnierz szlafroka złączając nasze usta w kolejnym pocałunku. Przez dłuższą chwilę nie mogliśmy się od siebie oderwać. 
-Jak się tu dostałaś?- odsunął się delikatnie ode mnie. Cały czas się uśmiechał, wiedziałam, że się ucieszy.
-No cóż...nie powiem, że to było bardzo trudne. Recepcjonistka nie chciała uwierzyć, że jestem Twoją narzeczoną. Myślała, że jestem kolejną napaloną fanką i się podszywam. Taaa sama pod siebie. Chciała wezwać nawet ochronę, ale zobaczyłam w pobliżu George'a i on mnie tu przyprowadził.- zaśmiał się.
-Annie nie chciała Cię wpuścić?
-Jaka Annie?
-No ta recepcjonista.- zmrużyłam oczy.
-No proszę już jesteś z nią na Ty.- zaczął się śmiać.
-Zazdrośnica.- pstryknął mnie w nos- Nie, po prostu ma swoje imię napisane na plakietce.- zaczął się śmiać z mojej miny, klepnęłam go za to w ramię.
-W ogóle popsułeś mi niespodziankę dlatego postanowiłam, że nie odpuszczę i tak się dzisiaj zobaczymy. Spakowałam kilka rzeczy i przyjechałam tutaj z Eddiem i Robertem.
-To, że przyjechałaś jest jeszcze lepszą niespodzianką.- dał mi buziaka i wstał z łóżka.
-A właśnie, poczekaj tutaj.- zeskoczyłam z materaca i poszłam po swoją walizkę. Wyjęłam z niej prezent dla Michaela. Kiedy wróciłam do sypialni mój narzeczony właśnie się ubierał, ale zdążył zaciągnąć na siebie tylko bokserki. Był odwrócony do mnie tyłem. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, gładząc jego skórę na brzuchu. Po chwili odwrócił się do mnie przodem i przywarł do mojego ciała. Stanęłam na palcach.
-Wszystkiego najlepszego kochanie.- wyszeptałam i dałam mu buziaka. Zza pleców wyciągnęłam małą paczuszkę, uśmiechnął się. 
-Dziękuję skarbie, ale mówiłem Ci, że nie chcę żadnych prezentów. Ty mi wystarczasz w zupełności.- powiedział, ale przyjął prezent.
-Nie gadaj już tylko otwieraj. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.- powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
-Na pewno.- zaczął rozrywać kolorowy papier. W tym momencie zaczęłam się trochę denerwować. Jak zareaguje? Ucieszy się czy będzie zły? Ah, ale ja jestem głupia, na pewno się ucieszy... Mimo wszystko bałam się jego reakcji. Wziął w ręce koszulkę i przeczytał jej napis:
-Najlepszy tata na świecie...- zmarszczył czoło i spojrzał na mnie.
-Ale...- zaczął i zaciął się na chwilę. Ponownie spojrzał na koszulkę, a potem na mnie. W końcu wzrokiem zjechał na mój brzuch. Przygryzłam wargę i spojrzałam w bok.
-Ty jesteś...- nie mógł się w ogóle wysłowić. Pokiwałam głową czując jak łzy napływają mi do oczu. Ujrzałam błysk w jego oczach, uśmiechnął się szeroko po czym podbiegł do mnie. Uniósł mnie jakbym w ogóle nic nie ważyła i zaczął kręcić się w kółko.
-Victoria naprawdę jesteś w ciąży?!- przytulił mnie mocno.
-Tak...- wyszeptałam. Postawił mnie na ziemi i upadł na kolana. Podwinął moją koszulkę i przytknął policzek do mojego brzucha kładąc dłonie na moich biodrach. Po chwili zaczął mnie całować po lekko zaokrąglonym brzuchu. W końcu wstał i ujął moją twarz w dłonie.
-Ty płaczesz.- powiedziałam widząc kilka łez na jego policzku.
-Ty też.- zaśmiałam się.
-Bo nie spodziewałam się, że aż tak się ucieszysz...
-Dałaś mi najpiękniejszy prezent na świecie, jak mógłbym się z tego nie cieszyć?- zaczął bardzo czule całować moje usta.
-Kocham Cię.- wyszeptał.
-Ja Ciebie bardziej.- patrzyliśmy się chwilę na siebie w milczeniu, po czym znowu zaczęliśmy się całować. Na początku delikatnie, ale potem coraz bardziej łapczywie. Wziął mnie na ręce i ułożył na łóżku. Nie widzieliśmy się przez dwa tygodnie i musieliśmy to porządnie nadrobić. Michael był bardzo delikatny i czuły wobec mnie. Nie spieszyliśmy się z niczym, doprowadzaliśmy się do obłędu stopniowo. Bardzo za nim tęskniłam i starałam się nim nacieszyć, żeby przeżyć jakoś kolejne dwa tygodnie samotnie. Po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie. Zaczęłam się śmiać kiedy zobaczyłam, że dłoń Michaela znika pod kołdrą i zaczyna mnie dotykać.
-Mało Ci? Jesteś po koncercie, powinieneś być zmęczony.
-No właśnie, wyobraź sobie, że mam w sobie duże pokłady energii i czuję, że muszą ją porządnie rozładować.- uśmiechnął się przygryzając wargę.
-Na mnie?
-Mhmm...- mruknął kładąc się na mnie. Poczułam jak robi mi malinki na szyi.
-Michael przestań. Znowu będę musiała nosić bluzy i golfy...
-Oj tam, dla mnie się trochę przemęczysz.- odnalazł moje usta. Wplotłam palce w jego wilgotne loki odwzajemniając pocałunek. Zaczął coraz intensywniej mnie całować, wsuwając w końcu język do moich ust. Mruknęłam zadowolona kiedy poczułam jak ociera się o mnie jednoznacznie.
-Okej wystarczy.- mruknęłam odrywając się od niego. Czułam, że zaraz nie będę mogła się już powstrzymać i podniecenie znowu weźmie górę. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co za dużo to nie zdrowo kotku.- uśmiechnęłam się do niego zalotnie. Westchnął i zszedł ze mnie. Po chwili poczułam jak przyciąga mnie do siebie. Przełożyłam nogę przez jego pas i przytuliłam się do jego boku przymykając oczy.
-Który to miesiąc?- czułam jego delikatny dotyk na moim podbrzuszu.
-Trzeci...
-I powiedziałaś mi dopiero dzisiaj?
-No...- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Skłamać czy powiedzieć mu prawdę?
-Od kiedy wiesz?- spytał przewiercając mnie wzrokiem na wylot. Trudno było skłamać czując na sobie jego wzrok.
-Dowiedziałam się kiedy zawiozłeś mnie do szpitala...- spuściłam wzrok czekając na jego reakcję.
-Ale ze mnie kretyn. Jak mogłem się nie domyślić? To dlatego wymiotowałaś często...i miałaś apetyt na dziwne rzeczy.
-Ja też nic nie wiedziałam dopóki doktor Feldman mi nie powiedział.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?- znowu na mnie spojrzał. Wiedziałam, że zada mi to pytanie, westchnęłam.
-Michael...dobrze wiesz w jakich stosunkach byliśmy. Nie chciałam, żeby to dziecko nas pogodziło. Chciałam z tym poczekać. A potem kiedy już do siebie wróciliśmy tak na poważnie, stwierdziłam, że zrobię Ci niespodziankę i poczekam do Twoich urodzin. Chyba nie jesteś zły?- spojrzałam na niego, cmoknął mnie w czoło.
-Nie, jestem szczęśliwy.
-Michael?
-Mhmm?
-A co z Twoją karierą?- spytałam kreśląc palcem serduszka na jego piersi.
-Tym się nie przejmuj.
-Wiesz, że dziecko zobowiązuje?
-Wiem i nie martw się, nie zostawię Cię z niczym samej.
-Boję się...- szepnęłam myśląc, że nie usłyszy. 
-Skarbie spójrz na mnie.- wykonałam jego prośbę, dotknął mojego policzka.
-Jesteście dla mnie najważniejsi. Zawsze przy was będę i nie pozwolę aby Tobie ani naszemu dziecku stała się jakaś krzywda.- dał mi buziaka, uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Michael?
-Tak?
-A nadal będę Ci się podobać jak zrobię się gruba, brzydka i opuchnięta?- zaśmiał się.
-Mmm myślę, że raczej tak. Lubię jak jest za co złapać.- klepnął mnie lekko w tyłek szczerząc głupkowato, zmarszczyłam czoło.
-Ja pytam poważnie.
-Kochanie zadajesz głupie pytania. Nawet jak będziesz ważyć dwadzieścia kilo więcej to będę kochał Cię równie mocno jak teraz.- starał się być poważny, ale i tak wiedziałam, że się ze mnie nabija.
-Jasne...na pewno znajdziesz sobie jakąś młodszą lafiryndę. Pewnie jakąś z długimi nogami, szczuplejszą...- wyliczałam na palcach- Z większymi cyckami...- znów zaczął się śmiać.
-Mmm kusząca propozycja, ale zdecydowanie wolę Ciebie.- jego ręka powędrowała właśnie na mój biust.
-Zobaczymy za kilka miesięcy...- mruknęłam.
-Zobaczymy.- wyszczerzył się. Wgramoliłam się na niego siadając okrakiem na jego brzuchu, jego dłonie automatycznie powędrowały na moje pośladki.
-A mówiłaś, że co za dużo to nie zdrowo...
-No, bo taka jest prawda. Chcę wstać z łóżka, ale Ty mi to uniemożliwiasz.
-A po co chcesz wstać?
-Chcę wziąć prysznic.
-Mmm to może ja pójdę z Tobą i umyję Ci plecki co?- przygryzł wargę.
-Wiesz, myślę, że poradzę sobie sama.- wstałam i zarzuciłam na siebie jego szlafrok.
-Ej...- mruknął niezadowolony.
-Nie marudź Jackson. Już późno, jest po dobranocce. Nie wiem czemu Ty jeszcze nie śpisz.- założyłam ręce na piersiach.
-No chyba oszalałaś, na pewno nie pójdę teraz spać.
-Yhym zobaczymy jak wrócę z łazienki. Będziesz spać jak aniołek.- podeszłam do łóżka nachylając się nad nim.
-No jak wyjdziesz może, po trzech godzinach to raczej na pewno będę już spał.- uśmiechnął się.
-Bardzo śmieszne.- odeszłam kiedy chciał mnie pocałować. Poszłam do jego garderoby i wróciłam z czerwoną koszulą w ręku.
-Ej to moje!
-Teraz już moje.- posłałam mu całusa i zniknęłam za drzwiami łazienki. Ściągnęłam z siebie szlafrok i po chwili czułam jak gorąca woda drażni moją delikatną skórę. Kiedy już się umyłam, włożyłam na siebie flanelową koszulę Michaela, podciągając przy tym rękawy i wyszłam z łazienki na bosaka. Tak jak myślałam mój kochany spał sobie w najlepsze. Zgasiłam lampkę koło łóżka i położyłam się obok mojego faceta. Chyba przebudził się na chwilę, ale tylko po to żeby wtulić się w moje ciało.
-Dobranoc kochanie.- mruknął zaspany całując mnie w ramię, uśmiechnęłam się.
-Dobranoc.- szepnęłam. Zmęczona, niemalże od razu zapadłam w głęboki sen.

*********

Rozdział krótki wiem xD ale za to jaki treściwy ;p W końcu zadowoleni? XD Mam nadzieję, że tak :D Ja sama jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału :)  Postaram się jak najszybciej naskrobać kolejny :) Wgl mam wrażenie, że nie wiem...moje opowiadanie może zaczęło niektórych nudzić, albo coś w tym stylu? Co raz mniej komentarzy pod postami :( A ja tak się staram i zarywam noce, niektórzy mogą potwierdzić <3 Staram się naprawdę i chciałabym znać Waszą opinię. To dla mnie bardzo ważne, więc rzućcie od czasu do czasu kilka słów na temat rozdziału. Będę niezmiernie wdzięczna :) 
Życzę dobrej nocy :) 

3 komentarze:

  1. Czy tylko ja się poryczałam? 😭 No, jestem pod wrażeniem, jak szybko wstawiłaś rozdział 😁😘 Kiedy przeczytałam datę: 29 sierpnia, wszystko stało się jasne. Byłam pewna, że Vicki tego dnia powie Michaelowi o ciąży. Kiedy nie masz pomysłu na prezent, zajdź w ciążę i powiedz o tym swojemu facetowi, na pewno się ucieszy 😂 No, a tak na poważnie... Wszystko już jest gotowe, przyjęcie, szama, aż tu nagle telefon... No kurde, ja myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok! -.- "Przykro mi, kochanie, ale zdecydowaliśmy nakręcić tutaj teledysk do Liberian Girl" 😒 A co mnie to obchodzi?! Masz przyjechać na swoje urodziny i już, koniec kropka, dziękuję, skończyłam! 😒😁 Na szczęście Victoria zdecydowała się osobiście złożyć wizytę swojemu pracoholikowi 😉 Nie dziwię się, że tak ją ciągnie do ubrań Michaela, w końcu to zajebiste wdzianka są! 😁😉 Ta recepcjonistka to też była dobra -.- Żeby nie poznać narzeczonej Michaela Jacksona... Wstyd! Wstyd i hańba dla całego narodu! 😒😜 No i nadszedł ten moment... Vicki przychodzi do pokoju, w którym kąpie się wyposzczony Jackson, kładzie się na łóżku, ten wychodzi z łazienki, surprise, surprise... I "Kochanie, będziesz tatusiem" 😍😁 Pomysł z koszulką był taki cudowny ❤❤❤ W ogóle cała scena, w której Victoria przekazała Michaelowi, że będzie ojcem... Jak wspomniałam na początku komentarza, poryczałam się 😭 To było takie urocze, takie wspaniałe ❤❤❤ Mike na pewno będzie dobrym ojcem, co tam dobrym... NAJLEPSZYM, takim Best of the best 😍😁😘 Teraz tylko muszą się streścić ze ślubem, bo myślę, że nie ma aż tak dużego wyboru, jeśli chodzi o sukienki dla kobiet w ciąży 😉😜 Czekam na nexta, mam nadzieję, że wstawisz go równie szybko 😘😘😘 Weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie!! ❤ Tyle czekałam aż mu to powie xD Co prawda rozdział dość krótki ale wybacze Ci to 😂😂
    A ja myślałam ze w tym prezencie jest test ciążowy xD No cóż czekam z niecierpliwością na nexta i weny życzę 😂😍
    LOFF❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. MONIKA ZGŁASZA OBECNOŚĆ!
    JEST NARESZCIE KURWAAAAA!
    Nawet nie wiesz jak bardzo wyczekiwałam z Oliwią (xd) tego momentuuu! Skubana przeczytała wcześniej i próbowała mi spojlerować to musiałam jakoś tą mędzidupe uciszyć, by w spokoju przeczytać i wspólnie celebrować najważniejszy moment tego rozdziału (jak i chyba opowiadania xd)
    Muszę Ci wybaczyć długość, bo bardziej mnie wkurwiła ta lafirynda za ladą. Kurwa, na miejscu Vicky to bym jej chyba strzeliła. Heh ja jak zwykle taka milusia:)
    Tak więc ekhem,
    ZAJEBISTY ROZDZIAŁ ALE TO JAK ZWYKLE HEHE <3
    Ja nawet komentarzy nie umiem pisaćxd
    WIĘC MOJA DROGA PSYCHOFANKO, JA TWOJA PSYCHOFANKA ŻYCZĘ CI MAXIMUM WENY I FAJNYCH WAKACYJEK ;))

    Mooooooooooooekhemnis

    OdpowiedzUsuń