12 lipca 2017

Rozdział 37. Z dzieckiem Wam do twarzy.

Hejka! :D
Zdziwieni, że tak szybko dodałam rozdział? Powiem, że ja też xD No, ale jak się siedzi ciągle w domu na dupie, to co mam robić xD tym bardziej jak wena dopisuje :D Chciałabym jeszcze Was uroczyście o czymś poinformować :D Niedawno wpadłam na (skromnie mówiąc) genialny pomysł nowego opowiadania :) Nie martwcie się, to oczywiście będzie dalej kontynuowane bez żadnego zawieszania ;) Ogólnie miałam nie pakować się w dwa opowiadania, ale tej historii nie mogę podarować, za bardzo się już napaliłam xD A że wszystko jest już w produkcji to klamka zapadła :D Kiedy się pojawi? Kiedy tylko będę mieć gotowy blog (tak, będzie ono na osobnym blogu) i zwiastun. O wszystkim jeszcze Was dokładnie poinformuję kiedy wszystko będzie gotowe i oczywiście wrzucę tutaj adres nowego bloga ;) Co do dzisiejszego rozdziału! Tak, wiem że czekacie aż Victoria powie Michaelowi o ciąży, ale jeszcze trochę sobie poczekacie xD jeśli w ogóle powie... ;p
Zapraszam na rozdział :D 

****************

Obudziło mnie jakieś ostre, rażące światło. Jak się chwilę potem okazało, to było słońce, a raczej jego silne promienie, przedzierające się przez śnieżnobiałe zasłony. Uchyliłem lekko powieki i ujrzałem najpiękniejszy widok na świecie. Victoria leżała na moim torsie, rękoma oplatając mój brzuch. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na zegarek. Była dokładnie trzynasta po południu! No nieźle... Ale przynajmniej w końcu się wyspałem. Od dwóch miesięcy, nie sypiałem prawie w ogóle, chyba nie muszę mówić dlaczego. Postanowiłem już nie roztrząsać tego co było wtedy tylko zająć się tym co jest teraz. Wpatrywałem się w moją śpiącą księżniczkę, a miałem tym bardziej ciekawe widoki dlatego, że Vicki była cała odkryta. Przygryzając wargę zacząłem muskać jej delikatną skórę na ramieniu, potem zjechałem na plecy, a następnie pośladki. W tym momencie poruszyła się lekko. Zaśmiałem się cicho pod nosem i zacząłem ją cmokać w usta. Dalej mając zamknięte oczy, uśmiechnęła się słodko oddając moje pocałunki. 

 
Trochę mnie poniosło, bo kilka sekund później leżałem na mojej kobiecie całując ją namiętnie.
-Michael...- zaśmiała się odrywając ode mnie - WSZYSTKO mnie boli.- zaakcentowała to słowo.
-Mmmm chętnie zrobię Ci masaż.- wymruczałem zjeżdżając nieco niżej, dokładnie na jej dekolt, westchnęła po czym parsknęła śmiechem.
-Tam raczej nie zrobisz...- spojrzała na mnie dwuznacznie. Podniosłem głowę znad jej biustu i wyszczerzyłem się poruszając brwiami.
-Głupek.- rzuciła z uśmiechem rumieniąc się.
-Słodko wyglądasz z rumieńcami.- puściłem jej oczko dotykając dłonią jej łydki, a następnie uda. Niestety moja dłoń nie dotarła do celu, gdyż Victoria zaczęła się chichrać i mnie odpychać. Dziwne...bo w nocy nie była taka wstydliwa.
-Michael przestań!- mówiła śmiejąc się cały czas. Chwyciła się kołdry, którą chciałem jej wyrwać, ale udało jej się mi ją zabrać. Opatuliła się cała tak, że mogłem dostrzec tylko jej oczy. I to właśnie po nich wiedziałem, że ciągle się uśmiecha.
-Kilka godzin temu nie byłaś taka wstydliwa.- wyszczerzyłem się przypominając sobie całą nieprzespaną noc. Na samą myśl, poczułem milion dreszczy. Położyłem się na boku nie spuszczając wzroku z Victorii. Chyba musiał być zbyt intensywny, bo w końcu nie wytrzymała i odwróciła się do mnie tyłkiem.
-Zawstydzasz mnie.- wymruczała spod tej pościeli. Ryknąłem śmiechem.
-Ale przecież ja nic takiego nie robię.- dalej się śmiałem. Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie z politowaniem.
-No dobra...Myślałem, że Ci przeszło.- przyznałem po chwili.
-Robisz to specjalnie?!- udała oburzenie.
-No...czasami.- zrobiłem minę niewiniątka.
-O nie. Zasłużyłeś na karę Jackson.- zmrużyła oczy po czym zrzuciła z siebie kołdrę i stanęła przede mną, oczywiście nago. Zaczęła się niby rozciągać, ale tak naprawdę prężyła się jak... Obserwowałem każdy jej ruch, kiedy ona spokojnie spacerowała sobie po sypialni zbierając swoje ubrania. Poczułem na ustach jakąś ciepłą ciecz, okazało się że to krew. Przegryzłem sobie wargę do krwi, zaśmiałem się oblizując usta. Co oczywiście w oczach Victorii znów wyglądało dwuznacznie, ale przecież musiałem jakoś...Ah, wracając do mojej kobiety. Kiedy wypięła się grzebiąc coś w komodzie nie wytrzymałem i zeskoczyłem z łóżka. Nie mogła mnie tak bezkarnie prowokować. Odwróciła się w moją stronę unosząc brwi do góry.
-Krótko wytrzymałeś, kochanie.- przylgnąłem do niej całym ciałem – Ale to nie koniec tortur.- szepnęła mi do ucha jednocześnie popychając mnie z powrotem na łóżko. Usiadła na moich kolanach uśmiechając się zadziornie. Samym spojrzeniem mnie podniecała, ale to co zaczęła robić chwilę później... Jej drobna rączka najpierw delikatnie zahaczała o wypukłość moich bokserek, by za chwilę wsunąć dłoń pod materiał. Zamknąłem oczy i odchyliłem się lekko do tyłu. Poczułem jak Victoria składa pocałunki na moim policzku, a następnie przygryza płatek ucha. Mruknąłem zadowolony na co jeszcze bardziej zacisnęła palce na mojej męskości. Nie mogąc już wytrzymać zacząłem dyszeć, co najwyraźniej satysfakcjonowało moją partnerkę, bo ciągle się uśmiechała. Nagle zwolniła tempo po czym wyjęła rękę spod białego materiału, przysuwając się do mnie i całując lekko w usta. Zszokowany spojrzałem na nią.
-Victoria nie rób mi tego. Nie teraz...- wyjąkałem zachrypniętym głosem będąc na skraju wytrzymałości.
-No właśnie kochanie sęk w tym, że ja już Ci więcej nic nie zrobię.- uśmiechnęła się słodko wzruszając ramionami. Ah więc to była ta jej kara...Chciała zejść z moich kolan, ale nie pozwoliłem jej na to, przyciskając ją bardziej do mojego krocza.
-Nie nieźle, panie Jackson.- poruszyła brwiami śmiejąc się pod nosem. Ją to zwyczajnie bawiło.
-Nie wygłupiaj się no...Proszę Cię.- zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.
-Weź kolorową gazetkę i idź do łazienki sobie ulżyć, bo jedyne co ode mnie dostaniesz dzisiaj to celibat na miesiąc. Może odechce Ci się tych żartów.- cmoknęła mnie w policzek i zeszła z moich kolan.
-Wiedz, że się zemszczę.- z krzywą miną pogroziłem jej palcem.
-Tak, tak ja Ciebie też bardzo kocham.- uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami łazienki. Odprowadziłem ją wzrokiem kręcąc głową. Co ta kobieta ze mną wyprawia? Musiałem wziąć długi, zimny prysznic, żeby się jakoś ogarnąć. Kiedy ubrany ponownie wszedłem do sypialni, Vicki leżała na łóżku grzebiąc coś w telefonie. Przypomniałem sobie o czymś nagle...
-Skarbie?
-Mhm?
-Mam coś dla Ciebie.- odłożyła komórkę i spojrzała na mnie zaciekawiona. Usiadłem obok niej i wyciągnąłem złoty pierścionek z szuflady.
-To chyba należy do Ciebie.- powiedziałem klękając przed nią na jedno kolano. Jej mina była dokładnie taka jak wtedy na plaży, kiedy pierwszy raz jej się oświadczyłem.
Jej zaszklone oczy i szeroki uśmiech mówiły wszystko.
-Więc..wyjdziesz za mnie Victorio?- spytałem w końcu. Pokiwała tylko głową i rzuciła mi się w ramiona.

************
Moja radość była nie do opisania, kiedy na swoim serdecznym palcu znów mogłam oglądać złoty pierścionek. Nie było chwili żebym się w niego nie wpatrywała. Trzymając się za ręce zeszliśmy do kuchni na śniadanie.
-Dzień dobry Jess.- powiedzieliśmy w tym samym czasie widząc kobietę krzątającą się po kuchni. Odwróciła się szybko w naszą stronę. Kiedy mnie zobaczyła...Nie muszę chyba mówić jaka była jej reakcja, prawda?
-Victoria!- przytuliła mnie tak mocno, że aż się zachwiałam.
-Na mój widok jakoś nigdy się tak nie cieszysz.- mruknął kąśliwie Michael.
-Ciebie to ja mam na co dzień.- machnęła na niego ręką. Zaśmiałam się.
-No nie mówcie, że wy...- zaczęła spoglądając na mnie to na mojego narzeczonego.
-Zależy o co konkretnie pytasz.- zaczął Michael, przewróciłam oczami.
-Tak, wróciliśmy do siebie.- powiedziałem w końcu.
-Aaaaaa no nareszcie!- Jessica wydała z siebie okrzyk entuzjazmu.
-Jakie wróciliśmy? To my kiedykolwiek się rozstaliśmy? Bo nie przypominam sobie.- pokręciłam rozbawiona głową słysząc słowa Michaela.
-Siadajcie i opowiadajcie wszystko, a ja w tym czasie zrobię śniadanie.- klasnęła w dłonie i podleciała do kuchenki. Michael wyciągnął do mnie rękę, którą od razu chwyciłam i usiadłam na jego kolanach.
-Ale tak ze szczegółami z mienionej nocy czy...- klepnęłam go w ramię, na co cmoknął mnie w szyję.
-Bardzo śmieszne Jackson.- Jess rzuciła mu znaczące spojrzenie na co posłał jej całusa uśmiechając się szeroko. Pokrótce opowiedzieliśmy gosposi o wszystkim. Michael również nie pominął faktu, iż byłam w szpitalu, jak i moich dolegliwościach. Jessica dziwnie się na mnie patrzyła w tamtym momencie, jakby coś podejrzewała... Miałam tylko nadzieję, że nie palnie niczego przy Michaelu. Chcę by dowiedział się w odpowiednim czasie. Już niedługo...
-Oj już ja Cię przypilnuje z tym jedzeniem.- Jess podsunęła mi talerz z gorącym omletem pod nos. Skrzywiłam się lekko.
-I nie krzyw się tak, bo nałożę Ci więcej!- pogroziła mi palcem. Co w tym czasie robił mój ukochany? Oczywiście, że nabijał się ze mnie.
-Karma wraca.- szepnął mi na ucho dotykając mojego uda. Strzepnęłam jego rękę udając, że się obraziłam. Resztę śniadania spędziliśmy raczej spokojnie. No może oprócz ciągłych zaczepek Michaela, który zaczął wrzucać mi słonecznik za koszulkę.
-Zaraz dostaniesz takiego kopa, że już więcej nie złapiesz się za TO MIEJSCE na scenie.- żeby wyglądać nieco groźnie wymachiwałam mu widelcem przed nosem. Jak zwykle puścił moją groźbę mimo uszu chichrając się.
-Mam to nawet w staniku, Ty głupku!- chciałam go zdzielić po głowie, ale zasłonił się rękoma nie przestając się śmiać. Próbowałam wyciągnąć jakoś te małe ziarenka.
-Chętnie Ci pomogę.- Michael zaoferował się wręcz od razu widząc moje poczynania. Trzepnęłam go po łapach.
-Masz zakaz dotykania mnie do odwołania.
-Ej! Miał być tylko miesiąc...- zrobił smutną minę.
-Nie rusza mnie to.- powiedziałam ignorując go.
-Ale za to wiem...- urwał kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka. Jak się okazało, dokładniej telefonu Michaela, odebrał od razu.
-Słucham? Tak, a kto mówi?- zmarszczył czoło- Ahh to Ty. Przepraszam nie poznałem Cię po głosie...- zaśmiał się- Victoria? Oczywiście, mam z nią kontakt cały czas.- puścił mi oczko na co wystawiłam mu język- Aktualnie? Siedzi obok mnie, a coś się stało?- nie odzywał się przez jakiś czas, jego mina z każdą sekundą robiła się coraz bardziej poważna, przestałam jeść i wpatrywałam się w niego próbując wyczytać cokolwiek z jego wyrazu twarzy. Jedno było pewne. Coś się stało.
-O matko...Stefano uspokój się. Zaraz przyjedziemy. Powiedz tylko, który szpital. Mhmm dobrze. Czekaj tam na nas, niedługo będziemy. Do zobaczenia.- odłożył telefon i spojrzał na mnie.
-No mów co się stało!- ponagliłam go.
-Nina rodzi.- zerwaliśmy się oboje z krzeseł. Ja pobiegłam na górę po torebkę, a Michael po chłopaków. Z obstawą wyjechaliśmy z Neverlandu czarnym Jip'em. Na miejsce dotarliśmy bardzo szybko, a to dzięki Michaelowi, który postanowił usiąść za kierownicą. Szczerze powiedziawszy byłam tak zdenerwowana, że zaczęły trząść mi się ręce, dosłownie. Dobrze, że Michael był przy mnie i próbował jakoś uspokoić. Tak naprawdę nie wiem czemu się denerwowałam, niby nie było powodu, ale...
-Stefano!- krzyknął Michael widząc go na końcu korytarza. Całą drogę tutaj pokonaliśmy biegiem, a Lucas i Robert z nami. Włoch podszedł do nas chwiejnym krokiem. Przez chwilę myślałam, że jest pijany. Mało tego, na policzku miał czerwony ślad.
-Matko Boska, jak Ty wyglądasz? Co się stało i co z Niną?- naprawdę słaniał się na nogach.
-Nina rodzi już od trzech godzin, ja prawie zemdlałem. Ale nie chciałem wyjść i jej zostawiać.
-No, ale wyszedłeś.
-Wyrzuciła mnie!- wręcz zawył, zaśmiałam się.
-Robert przynieś trochę wody.- zwróciłam się do ochroniarza, który od razu spełnił moją prośbę. Podałam plastikowy kubek przyszłemu tacie. W kilka sekund opróżnił kubeczek i oparł głowę o ścianę.
-Mało tego, dała mi z liścia na odchodnego mówiąc, cytuję „Wypierdalaj stąd za nim naprawdę zrobię Ci krzywdę”.- zaczęliśmy śmiać się z Michaelem.
-Ktoś jest w sali?- spytałam po chwili.
-Alex, rodzice Niny są w drodze, ale dotrą dopiero na wieczór. Wiesz jak daleko mieszkają.
-No tak...To co, idziemy?- zwróciłam się do Michaela.
-Że...że...tam?- wyjąkał.
-Tak na salę porodową.- wywalił na mnie oczy.
-No nie patrz się tak na mnie. Nic Ci się nie stanie.
-No ja nie wiem...
-Ale ja wiem.
-Możemy tam wejść bez problemu?- spytałam Włocha.
-Tak, ale najpierw im powiem, że jesteście z rodziny, bo inaczej Was nie wpuszczą.- tak więc razem poszliśmy do odpowiedniej sali. Przed samymi drzwiami usłyszeliśmy głośny krzyk, na co stanęliśmy w bezruchu patrząc na siebie przerażeni.
-Nie przestraszcie się tylko.- ostrzegł nas po czym otworzył drzwi. Musiałam dosłownie ciągnąć Michaela za rękę jak dziecko. Chyba naprawdę się bał. Kiedy Nina nas zobaczyła dopiero zaczęła się wydzierać...Nie wspomnę o reakcji pielęgniarek i położnej na widok Michaela, aż się speszył tak zaczęły się na niego gapić.
-Chyba powinienem wyjść, wszystkich rozpraszam.- szepnął mi na ucho. Fakt, rozpraszał nawet samą Ninę.
-Ludzie gdzie kamera?! To trzeba nakręcić! Michael Jackson jest przy porodzie mojego dziecka!- zaczęła krzyczeć- A ten czego tu?!- od razu zmienił jej się wyraz twarzy kiedy ujrzała swojego chłopaka. Zaśmiałam się i podeszłam do niej.
-Nina uspokój się.- złapałam ją za rękę, ścisnęła mnie trochę za mocno...
-Jak mam być kurwa spokojna, jak od trzech godzin próbuję aaaaaah! Próbuję...przecisnąć przez taki mały otwór dziecko wielkości arbuza?! Ja pierdole aaaaałaaa!- zaczęła szybko dyszeć.
-Proszę teraz przeć, a nie rozmawiać.- powiedziała położna.
-A przepraszam bardzo, co ja kurwa ciągle robię?!- kobieta już się nie odzywała. Stefano krążył po sali, Alex stała sobie spokojnie obok okna mając niezły ubaw, a Michael chyba nie wiedział gdzie ma podziać oczy. Był przerażony. W dodatku Nina zaczęła płakać, próbowałam ją jakoś uspokoić, ale jej krzyki wcale mi w tym nie pomagały.
-Jeśli pani chce, możemy zrobić cesarkę.- moja przyjaciółka na słowo „cesarka” zrobiła się aż czerwona.
-Victoria oni chcą mnie zabić nie pozwól im na to!- krzyknęła przerażona. Parsknęłam śmiechem pod nosem.
-Oczywiście, ze nie pozwolę.- powiedziałam w miarę poważnie, żeby jej nie zdenerwować. Otóż Nina od zawsze była negatywnie nastawiona do cesarskiego cięcia i ogólnie jakichkolwiek operacji. Twierdziła, że jak już położysz się na stół to wyjdziesz stamtąd tylko nogami no przodu. Panicznie bała się operacji. Nie wiem skąd ta fobia u niej.
-Michael cholera pomóż mi, widzisz, że ja już nie daje rady.- zwróciłam się do mojego narzeczonego z prośbą, gdyż sama byłam już na skraju załamania nerwowego. Minęła kolejna godzina, a dziecko nie ruszyło się nawet o milimetr. W dodatku rozwarcie miało tylko cztery centymetry, a to wciąż za mało. Michael podszedł do łóżka bardzo powoli i usiadł na moim miejscu, łapiąc Ninę za rękę. Ta spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
-Ooooh Michael...Wiesz, że Cię kocham?- moja przyjaciółka po wielu środkach, które dostała zaczynała co raz bardziej majaczyć.
-Oczywiście, że wiem.- uśmiechnął się szeroko.
-Pani Johnson proszę się teraz postarać. Jeśli rozwarcie nie osiągnie przynajmniej siedmiu centymetrów, dziecko nie będzie mogło wyjść, a wtedy się udusi. Naprawdę proszę się skupić, bo zaraz będziemy zmuszeni przewieźć panią salę operacyjną.- na te słowa Nina jakby trochę „ożyła”.
-Słyszysz? Musisz dać z siebie wszystko.- powiedział Michael głaszcząc ją po włosach.
-Mike ja nie dam rady...Nie dam rady...- wyszeptała.
-Jesteś bardzo silna. Poradzisz sobie. Zrób to dla nas wszystkich liczymy na Ciebie, nie możesz nas zawieść.- jego słowa chyba naprawdę podziałały. Widziałam jak Nina ostatkiem sił stara się urodzić tą małą kruszynkę. Nie było łatwo, ale w końcu się udało. Po pół godzinie usłyszeliśmy krzyk dziecka, który dla nas oznaczał tylko jedno. Udało się. Położna uśmiechnęła się i owinęła niemowlę w biały ręcznik.
-Dziewczynka.- Nina opadła na poduszki uśmiechając się błogo, kiedy pielęgniarka ułożyła małe zawiniątko na jej piersi.

-Moja malutka...
-Nasza.- poprawił Stefano całując swoją dziewczynę w czoło. Spojrzałam na Michaela, w oczach miał łzy i wpatrywał się w nich z miłością. Przytuliłam go. Dobrze wiedziałam o czym myśli. Zazdrościł im.
-Spisałeś się świetnie.- cmoknęłam go w policzek. Wyszliśmy z sali wraz z Alex, żeby dać młodym rodzicom trochę odetchnąć. Niestety Alex musiała wrócić już do domu więc pożegnaliśmy się z nią i zostaliśmy sami. No prawie, bo w pobliżu ciągle kręcili się nasi ochroniarze.
-Jak się czujesz?- spytałam z uśmiechem Michaela, widząc jak bardzo przeżył to co się przed chwilą wydarzyło. Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem.
-Jakbym co najmniej odebrał poród.- zaśmialiśmy się.
-Może to za duże słowo, ale na pewno w dużej mierze się do tego przyczyniłeś. Masz po prostu dar przekonywania i uspokajania ludzi. Nie wiem jak to zrobiłeś.
-To się nazywa talent.- puścił mi oczko.
-Zdecydowanie.- zaśmiałam się. Z sali wyszła pielęgniarka i poprosiła nas do środka. Widok szczęśliwej Niny z dzieckiem u jej obok, był niezwykle wzruszający. Ale jeszcze bardziej wzruszające były łzy szczęścia młodego taty. Podeszliśmy nieśmiało do nich.
-Jestem z Ciebie dumna.- powiedziałam całując przyjaciółkę w policzek, uśmiechnęła się. Spojrzałam na tą małą kruszynkę głaszcząc ją delikatnie po główce.
-Chcesz ją potrzymać?- spytała się mnie po chwili.
-O Boże...no nie wiem. Nie chcę zrobić jej krzywdy.- wzięłam najdelikatniej jak potrafiłam małą na ręce.
-Nie bój się. No, ale musisz zacząć pomału przyzwyczajać się do tej roli. W końcu Ci się to przyda.- palnęła, zrobiłam przerażoną minę patrząc na Michaela, który chciał coś powiedzieć, ale ja byłam szybsza.
-W przyszłości na pewno.- próbowałam brzmieć jak najbardziej prawdziwie. Spojrzałam na Ninę kręcąc dyskretnie głową i szepcząc ciche „zabiję Cię kiedyś.” Zrobiła przepraszającą minę. Na całe szczęście Michael w żaden sposób tego nie skomentował.
-Jackson widzę, że chcesz, nie krępuj się.- powiedziała moja przyjaciółka widząc jak Michael całkowicie skupił swoją uwagę na dziewczynce, która dalej spoczywała na moich rękach. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Podałam mu małe zawiniątko, a on zaczął się zachowywać jakby co najmniej dostał do rąk drogocenny skarb. Kołysał małą w ramionach cały czas cmokając ją gdzie popadnie. Przyglądałam się temu z uśmiechem.
-No muszę powiedzieć, że do twarzy Wam z dzieckiem.- moja przyjaciółka chyba naprawdę chciała zrobić mi na złość. Michael zaśmiał się tylko, a ja próbowałam na migi pokazać, że już jest martwa co wywołało tylko śmiech u niej i Włocha, który oczywiście też był wtajemniczony i wiedział o co chodzi.
-Ale to dobrze! Bo mamy dla Was propozycję nie do odrzucenia.- oboje spojrzeliśmy na nich w oczekiwaniu.
-Mamy się bać?- spytałam nie wiedząc czego mogę spodziewać się po tej „propozycji”.
-Absolutnie nie. A więc bardzo chcielibyśmy...- złapała swojego chłopaka za rękę, ciągle się do siebie uśmiechali- Żebyście...- chyba chciała stworzyć napięcie i nie wątpliwie jej się to udało- Zostali...rodzicami chrzestnymi naszej córki.- no co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Spojrzałam na Michaela nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Uśmiechnął się do mnie, już wtedy wiedziałam jaką podjąć decyzję.
-Oczywiście, że się zgadzamy!
Posiedzieliśmy z nimi jeszcze godzinkę i wróciliśmy do Neverlandu. Oboje byliśmy wykończeni, w końcu ten dzień był pełen emocji. Stałam w łazience przed lustrem przyglądając się swemu odbiciu. Moje ręce zjechały na brzuch. Uśmiechnęłam się delikatnie. Dalej nie mogłam do końca uwierzyć w to, że za klika miesięcy zostanę matką. Czy sobie poradzę? Czy oboje sobie z tym poradzimy? Jeszcze tego nie wiedziałam, ale wiedziałam, że uczynimy wszystko aby tak się stało. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, szybko zasłoniłam odkryty brzuch bluzką.
-Proszę.- do pomieszczenia wszedł Michael, też był już w piżamie. Bez makijażu, w rozwalonych włosach i zwykłych ciuchach wyglądał niezwykle czarująco. To wtedy najbardziej mi się podobał, taki „nieidealny”. Bez tych wszystkich ozdobników w postaci przeróżnych świecidełek, drogich ubrań i dużej ilości make up. Stanął za mną i objął mnie w pasie kładąc głowę na moim ramieniu. Uśmiechaliśmy się do swoich lustrzanych odbić.
-Co robisz?- mruknął cmokając mnie w szyję jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Gadam sobie z lustrem, wiesz?- uśmiechnęłam się.
-Serio?
-Jak najbardziej.- zaśmialiśmy się.
-Chodź do łóżka.- w jego wydaniu te słowa brzmiały śmiesznie więc oczywiście nie mogłam właśnie tak ich nie skomentować.
-No nie o to mi chodziło...- przewrócił oczami- A mówisz, że to ja jestem zboczony!- dał mi kuksańca.
-No, bo jesteś. Specjalnie powiedziałeś to w taki sposób.
-Ale jaki?- znów użył swojego uwodzicielskiego głosu, zaczęłam się chichrać.
-Michael Jackson nieśmiały, dobre.- oderwałam się od niego i wyszłam z łazienki.
-Oj wiesz dobrze, że tylko przy Tobie taki jestem.- podreptał za mną. Wskoczyłam na łóżko, długo nie musiałam czekać aby Michael znalazł się obok mnie.
-No nie powiedziałabym. Dobranoc.- chciałam go pocałować, ale odsunął się.
-Dobranoc?- podniósł brwi.
-Tak, bo idziemy grzecznie spać. I to już. Wcale nie zapomniałam o Twoim celibacie kochanie.- cmoknęłam go w nosek. Westchnął głośno kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
-Jak będziesz grzeczny to może trochę go ukrócę.- powiedziałam po chwili zastanowienia. Poczułam jak się uśmiecha. Spojrzał na mnie i spoważniał po chwili.
-Co jest?- spytałam głaszcząc go po włosach. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Myślę sobie o tym wszystkim...
-Ale o czym?
-O tym, jak źle mi było bez Ciebie.- szepnął.
-Michael...nie rozmawiajmy o tym. Nie chcę rozpamiętywać tego co wtedy było. Zajmijmy się teraźniejszością i po prostu nie dopuśćmy nigdy więcej do takich chorych sytuacji między nami.
-Przepraszam Cię za wszystko.- przytulił mnie, ścisnęłam go mocno.
-Ja też przepraszam...ale zapomnijmy o tym, proszę.- pokiwał głową, uśmiechnęłam się.
-Chodź już spać.- powiedziałam kładąc głowę na jego torsie, przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Kocham Cię Vicki.
-A ja Ciebie Mike.- wtulona w mojego mężczyznę zasnęłam od razu.

**************

No jak się podobało? :D Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieprzyzwoitą scenę na początku :p Nie mogłam się powstrzymać xD Jak zauważyliście bądź nie, zmieniłam swoją nazwę na @VictoriaJackson, trzeba się trochę zamaskować xD Z tego względu, że wiele osób twierdzi iż jestem podobna do głównej bohaterki (ciekawe dlaczego...) nawet z wyglądu XDD Padło na Victorię <3 Dobra kochani, co do porodu Niny to improwizowałam jak cholera, gdyż, ponieważ... wiem jak on wygląda jedynie z opowieści xD Nie miałam nigdy okazji uczestniczyć w nim, ani tym bardziej sama go przeżyć (dzięki Bogu) xD Tak więc, wyszło to jak wyszło ;) No wgl pomijając już fakt, że na pewno każdy normalny personel szpitalny wpuściłby sobie takiego tam Michaela Jacksona na porodówkę, bez większego halo xDDD
Liczę na długie komentarze! <3
Pozdrawiam cieplutko :D
PS: Moi drodzy z tego względu, że rozdziały będą teraz często proszę Was o to byście częściej tu zaglądali ;)   

2 komentarze:

  1. Victorio Jackson, rozdział wyszedł zajebiście 😘😂 Nie no, serio... Gdy zaczęłam czytać, wszystko wyglądało tak romantiko, aż myślałam, że będzie "dobry seks z rana, o trzynastej" 😁😉 A tu co?! Celibat! No kuuuurde! Jeszcze jak Vicki powiedziała, żeby ulżył sobie na gazetce... Wyobraziłam to sobie, chociaż wiem, że nie powinnam 😜😂 I szczerze, myślałam, że na prawdę tak zrobi 😝 *pozdrawiam wraz ze swoim zboczonym mózgiem* Co więcej? Jackson na porodówce, zawsze spoko 😉 Szkoda, że w komentarzach nie można wstawiać zdjęć (a przynajmniej ja nie umiem) bo porównałabym Michaela trzymającego córkę Niny do Golluma z ,,Władcy pierścieni", zapatrzonego w pierścień i mówiącego "Mój skaaaarb" 😂😘 Pozdro dla kumatych 👌 Nie mogę się doczekać, gdy Vicki powie swojemu Kudłaczkowi o tym, że jest w ciąży. Jeśli Mike wtedy nie zemdleje to będzie dobrze 😉 To, że Nina wybrała Victorię i Michaela na rodziców chrzestnych było takie urocze 😍 Nie żeby coś, ale liczę na to, że wybierzesz mnie na matkę chrzestną swojego dziecka 😜 Ciocia Martynka 😍😍😍 No zobacz, jak to świetnie brzmi 😁😘 Dobra, rozgadałam się, w dodatku pierwsza z tutaj zaglądających 😉 Także kończę, pozdrawiam i... Weny 😘❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mi sie wydaje czy on jest znowu... krótki? 😂😂 Dobra nie istotne. Ja czekalam az Victoria powie mu, że jest w ciazy a tu dupa... no ale cóż, mam nadIeje ze Nunca. Ningun idiota como justin bieber será el Rey del Pop. Ese honor sólo será para Michael Jacksonpowie mu to w nastepnym rozdziale xD Ten rozdzial jak zwykle zajebisty. Czekam na kolejny, ktory ma sie pojawic szybko😆😂❤❤

    OdpowiedzUsuń