Hejka! :D
Zdziwieni,
że tak szybko dodałam rozdział? Powiem, że ja też xD No, ale jak
się siedzi ciągle w domu na dupie, to co mam robić xD tym bardziej
jak wena dopisuje :D Chciałabym jeszcze Was uroczyście o czymś
poinformować :D Niedawno wpadłam na (skromnie mówiąc) genialny
pomysł nowego opowiadania :) Nie martwcie się, to oczywiście
będzie dalej kontynuowane bez żadnego zawieszania ;) Ogólnie
miałam nie pakować się w dwa opowiadania, ale tej historii nie
mogę podarować, za bardzo się już napaliłam xD A że wszystko
jest już w produkcji to klamka zapadła :D Kiedy się pojawi? Kiedy
tylko będę mieć gotowy blog (tak, będzie ono na osobnym blogu) i
zwiastun. O wszystkim jeszcze Was dokładnie poinformuję kiedy
wszystko będzie gotowe i oczywiście wrzucę tutaj adres nowego
bloga ;) Co do dzisiejszego rozdziału! Tak, wiem że czekacie aż
Victoria powie Michaelowi o ciąży, ale jeszcze trochę sobie
poczekacie xD jeśli w ogóle powie... ;p
Zapraszam
na rozdział :D
****************
Obudziło
mnie jakieś ostre, rażące światło. Jak się chwilę potem
okazało, to było słońce, a raczej jego silne promienie,
przedzierające się przez śnieżnobiałe zasłony. Uchyliłem lekko
powieki i ujrzałem najpiękniejszy widok na świecie. Victoria
leżała na moim torsie, rękoma oplatając mój brzuch. Uśmiechnąłem
się i spojrzałem na zegarek. Była dokładnie trzynasta po
południu! No nieźle... Ale przynajmniej w końcu się wyspałem. Od
dwóch miesięcy, nie sypiałem prawie w ogóle, chyba nie muszę
mówić dlaczego. Postanowiłem już nie roztrząsać tego co było
wtedy tylko zająć się tym co jest teraz. Wpatrywałem się w moją
śpiącą księżniczkę, a miałem tym bardziej ciekawe widoki
dlatego, że Vicki była cała odkryta. Przygryzając wargę zacząłem
muskać jej delikatną skórę na ramieniu, potem zjechałem na
plecy, a następnie pośladki. W tym momencie poruszyła się lekko.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i zacząłem ją cmokać w usta.
Dalej mając zamknięte oczy, uśmiechnęła się słodko oddając
moje pocałunki.
Trochę
mnie poniosło, bo kilka sekund później leżałem na mojej kobiecie
całując ją namiętnie.
-Michael...-
zaśmiała się odrywając ode mnie - WSZYSTKO mnie boli.-
zaakcentowała to słowo.
-Mmmm
chętnie zrobię Ci masaż.- wymruczałem zjeżdżając nieco niżej,
dokładnie na jej dekolt, westchnęła po czym parsknęła śmiechem.
-Tam raczej
nie zrobisz...- spojrzała na mnie dwuznacznie. Podniosłem głowę
znad jej biustu i wyszczerzyłem się poruszając brwiami.
-Głupek.-
rzuciła z uśmiechem rumieniąc się.
-Słodko
wyglądasz z rumieńcami.- puściłem jej oczko dotykając dłonią
jej łydki, a następnie uda. Niestety moja dłoń nie dotarła do
celu, gdyż Victoria zaczęła się chichrać i mnie odpychać.
Dziwne...bo w nocy nie była taka wstydliwa.
-Michael
przestań!- mówiła śmiejąc się cały czas. Chwyciła się
kołdry, którą chciałem jej wyrwać, ale udało jej się mi ją
zabrać. Opatuliła się cała tak, że mogłem dostrzec tylko jej
oczy. I to właśnie po nich wiedziałem, że ciągle się uśmiecha.
-Kilka
godzin temu nie byłaś taka wstydliwa.- wyszczerzyłem się
przypominając sobie całą nieprzespaną noc. Na samą myśl,
poczułem milion dreszczy. Położyłem się na boku nie spuszczając
wzroku z Victorii. Chyba musiał być zbyt intensywny, bo w końcu
nie wytrzymała i odwróciła się do mnie tyłkiem.
-Zawstydzasz
mnie.- wymruczała spod tej pościeli. Ryknąłem śmiechem.
-Ale
przecież ja nic takiego nie robię.- dalej się śmiałem. Odwróciła
się do mnie i spojrzała na mnie z politowaniem.
-No
dobra...Myślałem, że Ci przeszło.- przyznałem po chwili.
-Robisz to
specjalnie?!- udała oburzenie.
-No...czasami.-
zrobiłem minę niewiniątka.
-O nie.
Zasłużyłeś na karę Jackson.- zmrużyła oczy po czym zrzuciła z
siebie kołdrę i stanęła przede mną, oczywiście nago. Zaczęła
się niby rozciągać, ale tak naprawdę prężyła się jak...
Obserwowałem każdy jej ruch, kiedy ona spokojnie spacerowała sobie
po sypialni zbierając swoje ubrania. Poczułem na ustach jakąś
ciepłą ciecz, okazało się że to krew. Przegryzłem sobie wargę
do krwi, zaśmiałem się oblizując usta. Co oczywiście w oczach
Victorii znów wyglądało dwuznacznie, ale przecież musiałem
jakoś...Ah, wracając do mojej kobiety. Kiedy wypięła się
grzebiąc coś w komodzie nie wytrzymałem i zeskoczyłem z łóżka.
Nie mogła mnie tak bezkarnie prowokować. Odwróciła się w moją
stronę unosząc brwi do góry.
-Krótko
wytrzymałeś, kochanie.- przylgnąłem do niej całym ciałem –
Ale to nie koniec tortur.- szepnęła mi do ucha jednocześnie
popychając mnie z powrotem na łóżko. Usiadła na moich kolanach
uśmiechając się zadziornie. Samym spojrzeniem mnie podniecała,
ale to co zaczęła robić chwilę później... Jej drobna rączka
najpierw delikatnie zahaczała o wypukłość moich bokserek, by za
chwilę wsunąć dłoń pod materiał. Zamknąłem oczy i odchyliłem
się lekko do tyłu. Poczułem jak Victoria składa pocałunki na
moim policzku, a następnie przygryza płatek ucha. Mruknąłem
zadowolony na co jeszcze bardziej zacisnęła palce na mojej
męskości. Nie mogąc już wytrzymać zacząłem dyszeć, co
najwyraźniej satysfakcjonowało moją partnerkę, bo ciągle się
uśmiechała. Nagle zwolniła tempo po czym wyjęła rękę spod białego materiału, przysuwając
się do mnie i całując lekko w usta. Zszokowany spojrzałem na nią.
-Victoria
nie rób mi tego. Nie teraz...- wyjąkałem zachrypniętym głosem
będąc na skraju wytrzymałości.
-No właśnie
kochanie sęk w tym, że ja już Ci więcej nic nie zrobię.-
uśmiechnęła się słodko wzruszając ramionami. Ah więc to była
ta jej kara...Chciała zejść z moich kolan, ale nie pozwoliłem jej
na to, przyciskając ją bardziej do mojego krocza.
-Nie
nieźle, panie Jackson.- poruszyła brwiami śmiejąc się
pod nosem. Ją to zwyczajnie bawiło.
-Nie
wygłupiaj się no...Proszę Cię.- zaczęła się jeszcze bardziej
śmiać.
-Weź
kolorową gazetkę i idź do łazienki sobie ulżyć, bo jedyne co
ode mnie dostaniesz dzisiaj to celibat na miesiąc. Może odechce Ci
się tych żartów.- cmoknęła mnie w policzek i zeszła z moich
kolan.
-Wiedz, że
się zemszczę.- z krzywą miną pogroziłem jej palcem.
-Tak, tak
ja Ciebie też bardzo kocham.- uśmiechnęła się i zniknęła za
drzwiami łazienki. Odprowadziłem ją wzrokiem kręcąc głową. Co
ta kobieta ze mną wyprawia? Musiałem wziąć długi, zimny
prysznic, żeby się jakoś ogarnąć. Kiedy ubrany ponownie wszedłem
do sypialni, Vicki leżała na łóżku grzebiąc coś w telefonie.
Przypomniałem sobie o czymś nagle...
-Skarbie?
-Mhm?
-Mam coś
dla Ciebie.- odłożyła komórkę i spojrzała na mnie zaciekawiona.
Usiadłem obok niej i wyciągnąłem złoty pierścionek z szuflady.
-To chyba
należy do Ciebie.- powiedziałem klękając przed nią na jedno
kolano. Jej mina była dokładnie taka jak wtedy na plaży,
kiedy pierwszy raz jej się oświadczyłem.
Jej
zaszklone oczy i szeroki uśmiech mówiły wszystko.
-Więc..wyjdziesz
za mnie Victorio?- spytałem w końcu. Pokiwała tylko głową i
rzuciła mi się w ramiona.
************
Moja radość
była nie do opisania, kiedy na swoim serdecznym palcu znów mogłam
oglądać złoty pierścionek. Nie było chwili żebym się w niego
nie wpatrywała. Trzymając się za ręce zeszliśmy do kuchni na
śniadanie.
-Dzień
dobry Jess.- powiedzieliśmy w tym samym czasie widząc kobietę
krzątającą się po kuchni. Odwróciła się szybko w naszą
stronę. Kiedy mnie zobaczyła...Nie muszę chyba mówić jaka była
jej reakcja, prawda?
-Victoria!-
przytuliła mnie tak mocno, że aż się zachwiałam.
-Na mój
widok jakoś nigdy się tak nie cieszysz.- mruknął kąśliwie
Michael.
-Ciebie to
ja mam na co dzień.- machnęła na niego ręką. Zaśmiałam się.
-No nie
mówcie, że wy...- zaczęła spoglądając na mnie to na mojego
narzeczonego.
-Zależy o
co konkretnie pytasz.- zaczął Michael, przewróciłam oczami.
-Tak,
wróciliśmy do siebie.- powiedziałem w końcu.
-Aaaaaa no
nareszcie!- Jessica wydała z siebie okrzyk entuzjazmu.
-Jakie
wróciliśmy? To my kiedykolwiek się rozstaliśmy? Bo nie
przypominam sobie.- pokręciłam rozbawiona głową słysząc słowa
Michaela.
-Siadajcie
i opowiadajcie wszystko, a ja w tym czasie zrobię śniadanie.-
klasnęła w dłonie i podleciała do kuchenki. Michael wyciągnął
do mnie rękę, którą od razu chwyciłam i usiadłam na jego
kolanach.
-Ale tak ze
szczegółami z mienionej nocy czy...- klepnęłam go w ramię, na co
cmoknął mnie w szyję.
-Bardzo
śmieszne Jackson.- Jess rzuciła mu znaczące spojrzenie na co
posłał jej całusa uśmiechając się szeroko. Pokrótce
opowiedzieliśmy gosposi o wszystkim. Michael również nie pominął
faktu, iż byłam w szpitalu, jak i moich dolegliwościach. Jessica
dziwnie się na mnie patrzyła w tamtym momencie, jakby coś
podejrzewała... Miałam tylko nadzieję, że nie palnie niczego przy
Michaelu. Chcę by dowiedział się w odpowiednim czasie. Już
niedługo...
-Oj już ja
Cię przypilnuje z tym jedzeniem.- Jess podsunęła mi talerz z
gorącym omletem pod nos. Skrzywiłam się lekko.
-I nie
krzyw się tak, bo nałożę Ci więcej!- pogroziła mi palcem. Co w
tym czasie robił mój ukochany? Oczywiście, że nabijał się ze
mnie.
-Karma
wraca.- szepnął mi na ucho dotykając mojego uda. Strzepnęłam
jego rękę udając, że się obraziłam. Resztę śniadania
spędziliśmy raczej spokojnie. No może oprócz ciągłych zaczepek
Michaela, który zaczął wrzucać mi słonecznik za koszulkę.
-Zaraz
dostaniesz takiego kopa, że już więcej nie złapiesz się za TO
MIEJSCE na scenie.- żeby wyglądać nieco groźnie wymachiwałam mu
widelcem przed nosem. Jak zwykle puścił moją groźbę mimo uszu
chichrając się.
-Mam to
nawet w staniku, Ty głupku!- chciałam go zdzielić po głowie, ale
zasłonił się rękoma nie przestając się śmiać. Próbowałam
wyciągnąć jakoś te małe ziarenka.
-Chętnie
Ci pomogę.- Michael zaoferował się wręcz od razu widząc moje
poczynania. Trzepnęłam go po łapach.
-Masz zakaz
dotykania mnie do odwołania.
-Ej! Miał
być tylko miesiąc...- zrobił smutną minę.
-Nie rusza
mnie to.- powiedziałam ignorując go.
-Ale za to
wiem...- urwał kiedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka.
Jak się okazało, dokładniej telefonu Michaela, odebrał od razu.
-Słucham?
Tak, a kto mówi?- zmarszczył czoło- Ahh to Ty. Przepraszam nie
poznałem Cię po głosie...- zaśmiał się- Victoria? Oczywiście,
mam z nią kontakt cały czas.- puścił mi oczko na co wystawiłam
mu język- Aktualnie? Siedzi obok mnie, a coś się stało?- nie
odzywał się przez jakiś czas, jego mina z każdą sekundą robiła
się coraz bardziej poważna, przestałam jeść i wpatrywałam się
w niego próbując wyczytać cokolwiek z jego wyrazu twarzy. Jedno
było pewne. Coś się stało.
-O
matko...Stefano uspokój się. Zaraz przyjedziemy. Powiedz tylko,
który szpital. Mhmm dobrze. Czekaj tam na nas, niedługo będziemy.
Do zobaczenia.- odłożył telefon i spojrzał na mnie.
-No mów co
się stało!- ponagliłam go.
-Nina
rodzi.- zerwaliśmy się oboje z krzeseł. Ja pobiegłam na górę po
torebkę, a Michael po chłopaków. Z obstawą wyjechaliśmy z
Neverlandu czarnym Jip'em. Na miejsce dotarliśmy bardzo szybko, a to
dzięki Michaelowi, który postanowił usiąść za kierownicą.
Szczerze powiedziawszy byłam tak zdenerwowana, że zaczęły trząść
mi się ręce, dosłownie. Dobrze, że Michael był przy mnie i
próbował jakoś uspokoić. Tak naprawdę nie wiem czemu się
denerwowałam, niby nie było powodu, ale...
-Stefano!-
krzyknął Michael widząc go na końcu korytarza. Całą drogę
tutaj pokonaliśmy biegiem, a Lucas i Robert z nami. Włoch podszedł
do nas chwiejnym krokiem. Przez chwilę myślałam, że jest pijany.
Mało tego, na policzku miał czerwony ślad.
-Matko
Boska, jak Ty wyglądasz? Co się stało i co z Niną?- naprawdę
słaniał się na nogach.
-Nina rodzi
już od trzech godzin, ja prawie zemdlałem. Ale nie chciałem wyjść
i jej zostawiać.
-No, ale
wyszedłeś.
-Wyrzuciła
mnie!- wręcz zawył, zaśmiałam się.
-Robert
przynieś trochę wody.- zwróciłam się do ochroniarza, który od
razu spełnił moją prośbę. Podałam plastikowy kubek przyszłemu
tacie. W kilka sekund opróżnił kubeczek i oparł głowę o ścianę.
-Mało
tego, dała mi z liścia na odchodnego mówiąc, cytuję „Wypierdalaj
stąd za nim naprawdę zrobię Ci krzywdę”.- zaczęliśmy śmiać
się z Michaelem.
-Ktoś jest
w sali?- spytałam po chwili.
-Alex,
rodzice Niny są w drodze, ale dotrą dopiero na wieczór. Wiesz jak
daleko mieszkają.
-No
tak...To co, idziemy?- zwróciłam się do Michaela.
-Że...że...tam?-
wyjąkał.
-Tak na
salę porodową.- wywalił na mnie oczy.
-No nie
patrz się tak na mnie. Nic Ci się nie stanie.
-No ja nie
wiem...
-Ale ja
wiem.
-Możemy
tam wejść bez problemu?- spytałam Włocha.
-Tak, ale
najpierw im powiem, że jesteście z rodziny, bo inaczej Was nie
wpuszczą.- tak więc razem poszliśmy do odpowiedniej sali. Przed
samymi drzwiami usłyszeliśmy głośny krzyk, na co stanęliśmy w
bezruchu patrząc na siebie przerażeni.
-Nie
przestraszcie się tylko.- ostrzegł nas po czym otworzył drzwi.
Musiałam dosłownie ciągnąć Michaela za rękę jak dziecko. Chyba
naprawdę się bał. Kiedy Nina nas zobaczyła dopiero zaczęła się
wydzierać...Nie wspomnę o reakcji pielęgniarek i położnej na
widok Michaela, aż się speszył tak zaczęły się na niego gapić.
-Chyba
powinienem wyjść, wszystkich rozpraszam.- szepnął mi na ucho.
Fakt, rozpraszał nawet samą Ninę.
-Ludzie
gdzie kamera?! To trzeba nakręcić! Michael Jackson jest przy
porodzie mojego dziecka!- zaczęła krzyczeć- A ten czego tu?!- od
razu zmienił jej się wyraz twarzy kiedy ujrzała swojego chłopaka.
Zaśmiałam się i podeszłam do niej.
-Nina
uspokój się.- złapałam ją za rękę, ścisnęła mnie trochę za
mocno...
-Jak mam
być kurwa spokojna, jak od trzech godzin próbuję aaaaaah!
Próbuję...przecisnąć przez taki mały otwór dziecko wielkości
arbuza?! Ja pierdole aaaaałaaa!- zaczęła szybko dyszeć.
-Proszę
teraz przeć, a nie rozmawiać.- powiedziała położna.
-A
przepraszam bardzo, co ja kurwa ciągle robię?!- kobieta już się
nie odzywała. Stefano krążył po sali, Alex stała sobie spokojnie
obok okna mając niezły ubaw, a Michael chyba nie wiedział gdzie ma
podziać oczy. Był przerażony. W dodatku Nina zaczęła płakać,
próbowałam ją jakoś uspokoić, ale jej krzyki wcale mi w tym nie
pomagały.
-Jeśli
pani chce, możemy zrobić cesarkę.- moja przyjaciółka na słowo
„cesarka” zrobiła się aż czerwona.
-Victoria
oni chcą mnie zabić nie pozwól im na to!- krzyknęła przerażona.
Parsknęłam śmiechem pod nosem.
-Oczywiście,
ze nie pozwolę.- powiedziałam w miarę poważnie, żeby jej nie
zdenerwować. Otóż Nina od zawsze była negatywnie nastawiona do
cesarskiego cięcia i ogólnie jakichkolwiek operacji. Twierdziła,
że jak już położysz się na stół to wyjdziesz stamtąd tylko
nogami no przodu. Panicznie bała się operacji. Nie wiem skąd ta
fobia u niej.
-Michael
cholera pomóż mi, widzisz, że ja już nie daje rady.- zwróciłam
się do mojego narzeczonego z prośbą, gdyż sama byłam już na
skraju załamania nerwowego. Minęła kolejna godzina, a dziecko nie
ruszyło się nawet o milimetr. W dodatku rozwarcie miało tylko
cztery centymetry, a to wciąż za mało. Michael podszedł do łóżka
bardzo powoli i usiadł na moim miejscu, łapiąc Ninę za rękę. Ta
spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
-Ooooh
Michael...Wiesz, że Cię kocham?- moja przyjaciółka po wielu
środkach, które dostała zaczynała co raz bardziej majaczyć.
-Oczywiście,
że wiem.- uśmiechnął się szeroko.
-Pani
Johnson proszę się teraz postarać. Jeśli rozwarcie nie osiągnie
przynajmniej siedmiu centymetrów, dziecko nie będzie mogło wyjść,
a wtedy się udusi. Naprawdę proszę się skupić, bo zaraz będziemy
zmuszeni przewieźć panią salę operacyjną.- na te słowa Nina
jakby trochę „ożyła”.
-Słyszysz?
Musisz dać z siebie wszystko.- powiedział Michael głaszcząc ją
po włosach.
-Mike ja
nie dam rady...Nie dam rady...- wyszeptała.
-Jesteś
bardzo silna. Poradzisz sobie. Zrób to dla nas wszystkich liczymy na
Ciebie, nie możesz nas zawieść.- jego słowa chyba naprawdę
podziałały. Widziałam jak Nina ostatkiem sił stara się urodzić
tą małą kruszynkę. Nie było łatwo, ale w końcu się udało. Po
pół godzinie usłyszeliśmy krzyk dziecka, który dla nas oznaczał
tylko jedno. Udało się. Położna uśmiechnęła się i owinęła
niemowlę w biały ręcznik.
-Dziewczynka.-
Nina opadła na poduszki uśmiechając się błogo, kiedy pielęgniarka
ułożyła małe zawiniątko na jej piersi.
-Moja
malutka...
-Nasza.-
poprawił Stefano całując swoją dziewczynę w czoło. Spojrzałam
na Michaela, w oczach miał łzy i wpatrywał się w nich z miłością.
Przytuliłam go. Dobrze wiedziałam o czym myśli. Zazdrościł im.
-Spisałeś
się świetnie.- cmoknęłam go w policzek. Wyszliśmy z sali wraz z
Alex, żeby dać młodym rodzicom trochę odetchnąć. Niestety Alex
musiała wrócić już do domu więc pożegnaliśmy się z nią i
zostaliśmy sami. No prawie, bo w pobliżu ciągle kręcili się nasi
ochroniarze.
-Jak się
czujesz?- spytałam z uśmiechem Michaela, widząc jak bardzo przeżył
to co się przed chwilą wydarzyło. Patrzył na mnie nieobecnym
wzrokiem.
-Jakbym co
najmniej odebrał poród.- zaśmialiśmy się.
-Może to
za duże słowo, ale na pewno w dużej mierze się do tego
przyczyniłeś. Masz po prostu dar przekonywania i uspokajania ludzi.
Nie wiem jak to zrobiłeś.
-To się
nazywa talent.- puścił mi oczko.
-Zdecydowanie.-
zaśmiałam się. Z sali wyszła pielęgniarka i poprosiła nas do
środka. Widok szczęśliwej Niny z dzieckiem u jej obok, był
niezwykle wzruszający. Ale jeszcze bardziej wzruszające były łzy
szczęścia młodego taty. Podeszliśmy nieśmiało do nich.
-Jestem z
Ciebie dumna.- powiedziałam całując przyjaciółkę w policzek,
uśmiechnęła się. Spojrzałam na tą małą kruszynkę głaszcząc
ją delikatnie po główce.
-Chcesz ją
potrzymać?- spytała się mnie po chwili.
-O
Boże...no nie wiem. Nie chcę zrobić jej krzywdy.- wzięłam
najdelikatniej jak potrafiłam małą na ręce.
-Nie bój
się. No, ale musisz zacząć pomału przyzwyczajać się do tej
roli. W końcu Ci się to przyda.- palnęła, zrobiłam przerażoną
minę patrząc na Michaela, który chciał coś powiedzieć, ale ja
byłam szybsza.
-W
przyszłości na pewno.- próbowałam brzmieć jak najbardziej
prawdziwie. Spojrzałam na Ninę kręcąc dyskretnie głową i
szepcząc ciche „zabiję Cię kiedyś.” Zrobiła przepraszającą
minę. Na całe szczęście Michael w żaden sposób tego nie
skomentował.
-Jackson
widzę, że chcesz, nie krępuj się.- powiedziała moja przyjaciółka
widząc jak Michael całkowicie skupił swoją uwagę na dziewczynce,
która dalej spoczywała na moich rękach. Nie trzeba było mu dwa
razy powtarzać. Podałam mu małe zawiniątko, a on zaczął się
zachowywać jakby co najmniej dostał do rąk drogocenny skarb.
Kołysał małą w ramionach cały czas cmokając ją gdzie popadnie.
Przyglądałam się temu z uśmiechem.
-No muszę
powiedzieć, że do twarzy Wam z dzieckiem.- moja przyjaciółka
chyba naprawdę chciała zrobić mi na złość. Michael zaśmiał
się tylko, a ja próbowałam na migi pokazać, że już jest martwa
co wywołało tylko śmiech u niej i Włocha, który oczywiście też
był wtajemniczony i wiedział o co chodzi.
-Ale to
dobrze! Bo mamy dla Was propozycję nie do odrzucenia.- oboje
spojrzeliśmy na nich w oczekiwaniu.
-Mamy się
bać?- spytałam nie wiedząc czego mogę spodziewać się po tej
„propozycji”.
-Absolutnie
nie. A więc bardzo chcielibyśmy...- złapała swojego chłopaka za
rękę, ciągle się do siebie uśmiechali- Żebyście...- chyba
chciała stworzyć napięcie i nie wątpliwie jej się to udało-
Zostali...rodzicami chrzestnymi naszej córki.- no co jak co, ale
tego się nie spodziewałam. Spojrzałam na Michaela nie wiedząc
zbytnio co powiedzieć. Uśmiechnął się do mnie, już wtedy
wiedziałam jaką podjąć decyzję.
-Oczywiście,
że się zgadzamy!
Posiedzieliśmy
z nimi jeszcze godzinkę i wróciliśmy do Neverlandu. Oboje byliśmy
wykończeni, w końcu ten dzień był pełen emocji. Stałam w
łazience przed lustrem przyglądając się swemu odbiciu. Moje ręce
zjechały na brzuch. Uśmiechnęłam się delikatnie. Dalej nie
mogłam do końca uwierzyć w to, że za klika miesięcy zostanę
matką. Czy sobie poradzę? Czy oboje sobie z tym poradzimy? Jeszcze
tego nie wiedziałam, ale wiedziałam, że uczynimy wszystko aby tak
się stało. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, szybko zasłoniłam
odkryty brzuch bluzką.
-Proszę.-
do pomieszczenia wszedł Michael, też był już w piżamie. Bez
makijażu, w rozwalonych włosach i zwykłych ciuchach wyglądał
niezwykle czarująco. To wtedy najbardziej mi się podobał, taki
„nieidealny”. Bez tych wszystkich ozdobników w postaci
przeróżnych świecidełek, drogich ubrań i dużej ilości make up.
Stanął za mną i objął mnie w pasie kładąc głowę na moim
ramieniu. Uśmiechaliśmy się do swoich lustrzanych odbić.
-Co
robisz?- mruknął cmokając mnie w szyję jednocześnie nie
spuszczając ze mnie wzroku.
-Gadam
sobie z lustrem, wiesz?- uśmiechnęłam się.
-Serio?
-Jak
najbardziej.- zaśmialiśmy się.
-Chodź do
łóżka.- w jego wydaniu te słowa brzmiały śmiesznie więc
oczywiście nie mogłam właśnie tak ich nie skomentować.
-No nie o
to mi chodziło...- przewrócił oczami- A mówisz, że to ja jestem
zboczony!- dał mi kuksańca.
-No, bo
jesteś. Specjalnie powiedziałeś to w taki sposób.
-Ale jaki?-
znów użył swojego uwodzicielskiego głosu, zaczęłam się
chichrać.
-Michael
Jackson nieśmiały, dobre.- oderwałam się od niego i wyszłam z
łazienki.
-Oj wiesz
dobrze, że tylko przy Tobie taki jestem.- podreptał za mną.
Wskoczyłam na łóżko, długo nie musiałam czekać aby Michael
znalazł się obok mnie.
-No nie
powiedziałabym. Dobranoc.- chciałam go pocałować, ale odsunął
się.
-Dobranoc?-
podniósł brwi.
-Tak, bo
idziemy grzecznie spać. I to już. Wcale nie zapomniałam o Twoim
celibacie kochanie.- cmoknęłam go w nosek. Westchnął głośno
kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
-Jak
będziesz grzeczny to może trochę go ukrócę.- powiedziałam po
chwili zastanowienia. Poczułam jak się uśmiecha. Spojrzał na mnie
i spoważniał po chwili.
-Co jest?-
spytałam głaszcząc go po włosach. Chwilę zastanawiał się nad
odpowiedzią.
-Myślę
sobie o tym wszystkim...
-Ale o
czym?
-O tym, jak
źle mi było bez Ciebie.- szepnął.
-Michael...nie
rozmawiajmy o tym. Nie chcę rozpamiętywać tego co wtedy było.
Zajmijmy się teraźniejszością i po prostu nie dopuśćmy nigdy
więcej do takich chorych sytuacji między nami.
-Przepraszam
Cię za wszystko.- przytulił mnie, ścisnęłam go mocno.
-Ja też
przepraszam...ale zapomnijmy o tym, proszę.- pokiwał głową,
uśmiechnęłam się.
-Chodź już
spać.- powiedziałam kładąc głowę na jego torsie, przyciągnął
mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Kocham Cię
Vicki.
-A ja
Ciebie Mike.- wtulona w mojego mężczyznę zasnęłam od razu.
**************
No jak się podobało? :D Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieprzyzwoitą scenę na początku :p Nie mogłam się powstrzymać xD Jak zauważyliście bądź nie, zmieniłam swoją nazwę na @VictoriaJackson, trzeba się trochę zamaskować xD Z tego względu, że wiele osób twierdzi iż jestem podobna do głównej bohaterki (ciekawe dlaczego...) nawet z wyglądu XDD Padło na Victorię <3 Dobra kochani, co do porodu Niny to improwizowałam jak cholera, gdyż, ponieważ... wiem jak on wygląda jedynie z opowieści xD Nie miałam nigdy okazji uczestniczyć w nim, ani tym bardziej sama go przeżyć (dzięki Bogu) xD Tak więc, wyszło to jak wyszło ;) No wgl pomijając już fakt, że na pewno każdy normalny personel szpitalny wpuściłby sobie takiego tam Michaela Jacksona na porodówkę, bez większego halo xDDD
Liczę na długie komentarze! <3
Pozdrawiam cieplutko :D
PS: Moi drodzy z tego względu, że rozdziały będą teraz często proszę Was o to byście częściej tu zaglądali ;)
Victorio Jackson, rozdział wyszedł zajebiście 😘😂 Nie no, serio... Gdy zaczęłam czytać, wszystko wyglądało tak romantiko, aż myślałam, że będzie "dobry seks z rana, o trzynastej" 😁😉 A tu co?! Celibat! No kuuuurde! Jeszcze jak Vicki powiedziała, żeby ulżył sobie na gazetce... Wyobraziłam to sobie, chociaż wiem, że nie powinnam 😜😂 I szczerze, myślałam, że na prawdę tak zrobi 😝 *pozdrawiam wraz ze swoim zboczonym mózgiem* Co więcej? Jackson na porodówce, zawsze spoko 😉 Szkoda, że w komentarzach nie można wstawiać zdjęć (a przynajmniej ja nie umiem) bo porównałabym Michaela trzymającego córkę Niny do Golluma z ,,Władcy pierścieni", zapatrzonego w pierścień i mówiącego "Mój skaaaarb" 😂😘 Pozdro dla kumatych 👌 Nie mogę się doczekać, gdy Vicki powie swojemu Kudłaczkowi o tym, że jest w ciąży. Jeśli Mike wtedy nie zemdleje to będzie dobrze 😉 To, że Nina wybrała Victorię i Michaela na rodziców chrzestnych było takie urocze 😍 Nie żeby coś, ale liczę na to, że wybierzesz mnie na matkę chrzestną swojego dziecka 😜 Ciocia Martynka 😍😍😍 No zobacz, jak to świetnie brzmi 😁😘 Dobra, rozgadałam się, w dodatku pierwsza z tutaj zaglądających 😉 Także kończę, pozdrawiam i... Weny 😘❤❤❤
OdpowiedzUsuńCzy mi sie wydaje czy on jest znowu... krótki? 😂😂 Dobra nie istotne. Ja czekalam az Victoria powie mu, że jest w ciazy a tu dupa... no ale cóż, mam nadIeje ze Nunca. Ningun idiota como justin bieber será el Rey del Pop. Ese honor sólo será para Michael Jacksonpowie mu to w nastepnym rozdziale xD Ten rozdzial jak zwykle zajebisty. Czekam na kolejny, ktory ma sie pojawic szybko😆😂❤❤
OdpowiedzUsuń