30 czerwca 2016

Rozdział 28. Macie wspólną sypialnię?

Witajcie kochani! ♥
Jak dobrze w końcu pójść spać z myślą, że jutro nie idzie się do szkoły, nie ma żadnego sprawdzianu, stresu, bo czegoś się nie zrobiło, albo nie nauczyło, nie ma chodzenia na pole -.- , plewienia i sadzenia jakiś badyli xD Tylko takie „Mam wolne...mam wolne całe dwa miesiące i mogę się opierdzielać w końcu ile tylko chcę i nikt nie będzie się o to czepiać” XD Czy tylko ja tak mam? :D Jak mijają Wam wakacje? :D Rozdział miał być o wiele wcześniej, ale coś mi nie szło to pisanie. Ale! To nie moja wina akurat, wiecie kogo to sprawka? Michaela Jacksona we własnej osobie. Nigdy jakoś nie zagłębiałam się bardzo w piosenki z albumu Off the Wall, fakt słyszałam kilka, ale stwierdziłam, że dupy nie urywają (sorry Michael xD) Dopóki nie kupiłam płyty i to w Biedrze XDD Zaczęłam pisać rozdział i włączyłam ją sobie. Nie wiem czy można tańczyć jednocześnie siedząc, ale ja tak właśnie robiłam XD Przez te piosenki nie mogę wysiedzieć w miejscu, macham tymi łapami, śpiewam, płyta leci piąty raz już, a w Open Office tylko jedna strona XD I tak stwierdziłam, że album jest świetny :D Ale moje serce i tak należy do Bad ♥
Dobra koniec mojego biadolenia już xD
Zapraszam do czytania i komentowania! ;)
******
Nadszedł dzień obiadu rodzinnego, na którym mieliśmy powiedzieć z Michaelem o naszych zaręczynach. Czy się stresowałam? Ja? Nie w ogóle, gdzieżby tam...Z nerwów już pociły mi się ręce. Dlaczego się tak bałam? To bardzo proste. Obawiałam się najbardziej reakcji Joseph'a, już go poznałam i mimo, że wydawał się być miły co było raczej wymuszone, dawał wrażenie nieprzyjemnego człowieka, z którym lepiej nie zadzierać. Patrząc na to jaki był kiedyś dla Michaela spodziewałam się wybuchu z jego strony gdy dowie się o naszych planach. Po prostu miałam złe przeczucia. Wiem, to nasza sprawa czy weźmiemy ślub i nikomu nic do tego, ale wiem też jaki wpływ miał na Michaela. Zrobiłam ostatnie poprawki w makijażu i biorąc kilka głębokich wdechów spojrzałam w lustro.
-Uspokój się tylko się uspokój...- szeptałam do swojego odbicia lustrzanego. Postanowiłam w końcu opuścić łazienkę, w której spędziłam chyba trzy godziny chcąc wyglądać perfekcyjnie, nie wiem nawet po co. Żeby sprawić dobre wrażenie? Wygląd powinien liczyć się najmniej, ale nie zaszkodzi przecież poprawić to i owo. Gdy wychodziłam wpadłam na Michaela, a raczej prosto w jego ramiona, bo byłam tak zamyślona, że prawie wywróciłabym się na wysokich szpilkach gdyby mnie nie przytrzymał.
-Co Ty taka zamyślona? Zakochałaś się?- poruszył zabawnie brwiami.
-Tak w takim jednym Jacksonie, znasz może?- zaśmiał się i objął mnie w talii.
-Chyba kojarzę gościa.- dałam mu buziaka.
-Szybko wróciłeś.- zauważyłam.
-Mówiłem, że nie będzie mnie tylko kilka godzinek. Wiesz co?- zaczął mnie cmokać w usta.
-Mhmm?
-Wyglądasz strasznie pociągająco w tej sukience.- wymruczał mi do ucha przesuwając rękę z pleców na mój tyłek, złapałam ją i ułożyłam znów na plecach, co nie pomogło, bo chwilę później wylądowała na poprzednim miejscu.
-Może przełożymy ten obiad co?- wyszeptał dobierając się do mojej szyi. Westchnęłam cicho przymykając oczy. Jego pocałunki odbierały mi racjonalne myślenie. Byłam całkowicie poddana jego ruchom, rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
-Michael...ni...nie możemy go przełożyć...słyszysz...- jąkałam się, potrafił mnie doprowadzić do takiego stanu, że ledwo wydusiłam z siebie kilka słów. Postanowiłam to przerwać kiedy poczułam jak jego dłoń rozpina suwak sukienki.
-Przestań, zaraz przyjadą nasi...- niechętnie oderwałam się od niego, ale nie pozwolił mi do kończyć, bo przyłożył mi palec do ust.
-Ależ kochanie zdążymy już ja się o to postaram.- uśmiechnął się chytrze i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Pokierował nas w stronę komody, ręką strącił z niej książki na co cicho się zaśmiałam i posadził mnie na niej. Dokładnie tej samej, na której rok temu gdy byliśmy pijani prawie nie doszło między nami do czegoś więcej. Nie odrywając się od moich ust znów zajął się na spokojnie pozbawianiem mnie ubrania.
-Lubisz tą komodę co?- przygryzłam wargę.
-A żebyś wiedziała, jest bardzo wygodna i wielofunkcyjna.- zaśmiałam się. W końcu zostałam w samej bieliźnie, a koszula Michaela leżała już na podłodze. Docisnął mnie jeszcze bardziej do siebie przez co poczułam podniecenie rosnące w jego obcisłych spodniach. Uśmiechnęłam się do siebie.
-No czuję, że ktoś tu się za mną stęsknił.- zaśmiałam się w prost do jego ucha.
-Mhmm bardzo stęsknił.- już mieliśmy posunąć się dalej gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, oderwaliśmy się od siebie natychmiast.
-Victoria, Michael jesteście tam?!- Jessica...no pięknie.
-Co się stało?!- próbowałam mówić w miarę normalnym głosem.
-Wasi rodzice już przyjechali, są w salonie. Powiedziałam, że zaraz przyjdziecie!
-Dobrze, dzięki. Yyy już schodzimy...- zeskoczyłam szybko z komody i niechlujnie zaczęłam nakładać na siebie sukienkę.
-Wiedziałam, że tak będzie.- powiedziałam pod nosem, Michael skomentował to śmiechem i spokojnie bez pośpiechu ubierał się rzucając mi co chwile dziwne spojrzenia.
-Co się tak lampisz? Rusz ten seksowny tyłek, bo zaraz sobie coś pomyślą i zapnij mi tą sukienkę.- powiedziałam szarpiąc się z tym cholernym zamkiem, który nie chciał współpracować.
-Spokojnie nie denerwuj się tak.- znowu się zaśmiał, no tak dla niego wszystko jest śmieszne nawet jeżeli naprawdę takie nie jest. Zapiął mi sukienkę, chciałam już ruszyć w stronę drzwi kiedy złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Jeszcze do tego wrócimy.- wyszeptał trącąc nosem mój policzek.
-Chodź już kochasiu.- pokręciłam głową i chwyciłam jego dłoń. Wyszliśmy w końcu z sypialni, ale po chwili zatrzymałam się słysząc chichot tego pajaca.
-O co Ci chodzi tym razem?- odwróciłam się w jego stronę. Zaczął pokazywać ręką jakieś dziwne znaki powstrzymując śmiech.
-Twoje...wło...włosy.- wydusił w końcu. Obróciłam się w stronę lustra zawieszonego na ścianie.
-No nieźle mnie urządziłeś.- powiedziałam próbując doprowadzić „to coś” na głowie do porządku. Miałam do dyspozycji tylko ręce. Michael dalej chichotał przez co dostał kuksańca w bok.
-Dzieciak...-mruknęłam- Sam nie wyglądasz lepiej!- wystawiłam mu język. Natychmiast się uspokoił i przerażony spojrzał w lustro. No tak, miał świra na punkcie włosów.
-Jak mogłaś mi to zrobić?- rzucił z udawanym oburzeniem.
-Ty wcale nie byłeś lepszy! Jak jakiś dzikus normalnie.
-No takiego komplementu w życiu nie słyszałem.
-To nie był komplement, ale...
-Ej!- szturchnął mnie.
-Uspokój się dzikusie, bo zaraz coś Ci zrobię.- popchnęłam go lekko w bok, bo zajmował całe lustro.
-Taaak, a co mi zrobisz?- objął mnie od tyłu.
-Na pewno nie to co Ci teraz chodzi po tym kudłatym łbie. Chodź napaleńcu.- resztę drogi do salonu pokonaliśmy w spokoju bez większych niespodzianek bądź wybryków mojego ukochanego. Nasze rodzinki zdążyły już się poznać co bardzo mnie ucieszyło. Przywitaliśmy się z każdym i przeprosiliśmy za to, że musieli tak długo na nas czekać. Max tradycyjnie rzucił się na swojego idola mało nie przewracając go na ziemię, ucieszył mnie ten widok, za to Ash powiedziała oschłe „cześć”, dobre i tyle...Nasze matki tak samo jak i ojcowie znaleźli wspólny język, co nie powiem pozytywnie mnie zaskoczyło, widać było, że się polubili. Janet z Jess donosiły jeszcze na stół co chwilę nowe potrawy. Michael zaniósł na górę małe bagaże mojego rodzeństwa, a ja zaprosiłam w tym czasie wszystkich do stołu, który był już zastawiony. Poszłam jeszcze do kuchni zawołać Jess, żeby do nas dołączyła.
-Dziękuję, że wszystko przygotowałaś.- ucałowałam ją w policzek.
-Przestań nie ma za co, to moje obowiązki przecież.- uśmiechnęła się.
-Chodź do nas.
-Nie będę wam przeszkadzać.
-Jess daj spokój, jesteś dla nas jak rodzina.
-Naprawdę nie chcę wam przeszkadzać i...dziękuję, że tak myślisz.- przytuliła mnie.
-Ale na pewno?
-Na pewno, poza tym umówiłam się już z Robertem na zakupy.
-Ej z moim ochroniarzem?!- dałam jej sójkę w bok.
-Miałam poprosić Nick'a w końcu jest szoferem, ale Robert był tak miły, że sam zadeklarował się mnie zawieźć mówiąc, że to dla niego nie problem, a ochrona mi się przyda, bo jestem w końcu najlepszą kucharką Michaela Jacksona, a ponoć na takie też czyhają.- wybuchnęłyśmy śmiechem.
-I ma rację! Bezpieczeństwo przede wszystkim. Nie spieszcie się my tu sobie poradzimy. Aaa i miłej zabawy.- puściłam jej oczko.
-Przestań to tylko zwykłe zakupy.- skarciła mnie śmiejąc się.
-Od tego się zaczyna.- wróciłam w końcu do salonu gdzie wszyscy czekali tylko na mnie. Obiad przebiegł w miłej atmosferze, oprócz mojej siostry która siedziała cała naburmuszona bawiąc się telefonem to nie miałam żadnych zastrzeżeń. Janet próbowała ją trochę rozruszać co po czasie nawet jej się udało, no tak ma dobry kontakt z dzieciakami, bo mojej siostry dorosłą nazwać nie można mimo że ma już skończone 17 lat, zachowuje się jak rozkapryszony bachor. Czasami zastanawiam się czy my na pewno jesteśmy spokrewnione, bo naprawdę nie wiem po kim ona jest taka wredna. Kiedyś taka nie była, ale wtedy obie byłyśmy o wiele młodsze, a ja mieszkałam jeszcze w naszym rodzinnym domie. W powietrzu czułam już burzę, czułam że nowina o naszych zaręczynach nie będzie dobrze przyjęta. Nie wiedziałam kiedy nadejdzie najlepszy moment, ciągle dłubałam widelcem w talerzu nerwowo zerkając na zabytkowy zegar na ścianie. Odliczałam każdą sekundę, minutę, a potem godziny, które mijały bardzo szybko. Aż w końcu nadszedł wieczór. Nie wiem na co czekałam, może na to, że coś się wydarzy, wszyscy sobie pójdą, a ja zostanę tylko z Michaelem, to w jego towarzystwie czułam się w końcu najlepiej. A pro po niego to zauważył, że coś się ze mną dzieje, no tak w końcu przez prawie cały obiad się nie odzywałam.
-Co jest kochanie?- położył dłoń na moim kolanie. Oderwałam wzrok od jakże interesującego zegara i spojrzałam w jego ciemne oczy.
-Nic...
-Denerwujesz się?- szeptaliśmy.
-Nie, wcale.- próbowałam brzmieć prawdziwie.
-Widzę przecież.
-Eh no...trochę się boję.
-To co teraz?
-Ale co teraz?- spojrzałam na niego z przerażeniem.
-No ogłaszamy naszą wspaniałą nowinę.- rzucił z uśmiechem.
-Ale może jeszcze trochę poczekamy...
-Och Victoria.- wstał i pociągnął mnie za rękę żebym zrobiła to samo. Ścisnęłam mocno jego dłoń i przykleiłam się do jego boku, zaśmiał się. Wszyscy spojrzeli na nas ze zdziwieniem, przerywając rozmowy. Michael wyczuwając, że ja raczej nie wyduszę z siebie ani słowa postanowił przejąć inicjatywę.
-Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
-Victoria jest w ciąży?- palnęła Janet, wytrzeszczyłam oczy.
-Nie!- zawołałam od razu- Nie, oczywiście, że nie.- powiedziałam już nieco spokojniej.
-Jeszcze nie...- szepnął do siebie Michael, ale i tak usłyszałam. Szturchnęłam go lekko.
-To powiecie nam w końcu?
-Oświadczyłem się Victorii, bierzemy ślub.- powiedział na jednym tchu. Reakcje były podzielone. Nasze mamy pisnęły szczęśliwe i od razu do nas podleciały.
-I dopiero nam o tym mówicie?!- wyściskały nas tradycyjnie. Nasi ojcowie...no cóż przeżyli niemały szok, ale postanowili chociaż udawać, ze się cieszą. Skąd to wiedziałam? Ich miny mówiły wszystko. Oczywiście również nam pogratulowali, ale z wyraźną niechęcią i opóźnieniem. Max zaczął biegać po całym pokoju i krzyczeć, że Michael będzie jego szwagrem, parsknęliśmy na to śmiechem. Ashley skomentowała to cichym „zajebiście” i dalej siedziała niewzruszona.
-Mimo, że o wszystkim wiem to w końcu mam okazje osobiście wam pogratulować. Miśki wy moje.- rzuciła uśmiechnięta Janet dusząc nas prawie.
-Więc kiedy ślub?- spytała niecierpliwie moja mama.
-Jeszcze nie ustaliliśmy konkretnej daty.- wyjaśniłam.
-Dzieci bardzo cieszy nas ta wiadomość, jeżeli chodzi o przygotowania możecie na nas liczyć.- uwielbiałam Katherine, zawsze miła, uśmiechnięta i emanowała od niej taka dobroć. Michael był bardzo podobny pod tym względem. Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam dotyk na ramieniu, odwróciłam się.
-Mogę Cię prosić na słówko?- mój ojciec nie miał za wesołej miny, a ja czułam, że ta rozmowa nie będzie przyjemna. 
-Zaraz wracam.- cmoknęłam Michaela w policzek i odeszłam na bok wraz z tatą.
-Więc...o czym chciałeś rozmawiać?
-Czy jesteś świadoma tego na co się piszesz wychodząc za Michaela?- przewróciłam oczami, już się zaczyna. Z tatą miałam o wiele lepsze relacje niż z mamą dlatego dziwiło mnie, że ciągle czepia się Mike'a, choć nic mu nie zrobił, a ja nie mam już pięciu lat. Z każdym moim chłopakiem jest tak samo, tylko różnica jest taka, że Michaela może być pewny, bo ja wiem, że to miłość na całe życie, po prostu to czuję. Widząc mnie szczęśliwą powinien w końcu to sobie uświadomić.
-Kocham go.- powiedziałam szczerze.
-Samą miłością człowiek nie żyje.- znowu przewróciłam oczami.
-Spokojnie na chleb nam jeszcze starcza.- powiedziałam z ironią.
-Kochanie nie denerwuj się, ja próbuję Cię chronić.- podszedł do mnie kładąc dłonie na moich ramionach.
-Chronić?- prychnęłam- Przed kim? Przed własnym narzeczonym?
-Wiesz jaki on jest sławny, jeśli za niego wyjdziesz Twoje życie diametralnie się zmieni.
-Wiem o tym, jestem tego w pełni świadoma. Poradzimy sobie, będę przy Michaelu i będę go wspierać. Miłość przetrwa wszystko. Nie wiem czemu tak go nie lubisz.
-Mówisz jak zakochana nastolatka, jakoś się ułoży i już. To nie kwestia lubienia, gdybyś poczytała trochę co piszą na jego temat...Wiesz jak potraktował swoją ostatnią dziewczynę, która też była jego narzeczoną i którą równie mocno kochał? Tak ją kochał, że ją zdradził i to w dodatku z pokojówką.- prychnął.
-...o nie! Tego już za wiele.- podniosłam głos- Chyba ja wiem lepiej jaki jest Michael niż jakieś głupie brukowce. Wierzysz własnej córce czy jakimś pseudo dziennikarzom?Wiem o nim wszystko, tato śpimy pod jednym dachem! Madonna sama wskoczyła do łóżka bratu Michaela i pewnie nie tylko z nim go zdradziła, połowa LA ją miała! Spróbuj go najpierw poznać, a dopiero potem oceniać.- tak zdenerwowałam się i to bardzo. Nie rozumiałam dlaczego ciągle się go czepia i ocenia na podstawie plotek. Kto będzie jeszcze przeciwko nam? Mało mamy swoich problemów? Nasza rodzina powinna nas wspierać.
-Wiesz, że chcę dla Ciebie dobrze.
-Pieprzenie.- zepchnęłam jego rękę- Pamiętaj, że nie potrzebuję Twojej zgody, jestem dorosła i sama o sobie decyduje.
-Nie tym tonem.
-Daj mi spokój.- nie mogłam już dłużej tego znieść więc zostawiłam go samego, może zmądrzeje jak przemyśli sobie pewne rzeczy. Wzrokiem zaczęłam szukać Michaela, dostrzegłam go w końcu, był na tarasie. Z kimś rozmawiał...no tak z Joseph'em. Po jego minie można było zauważyć, że raczej nie rozmawiają o pogodzie. Naprawdę miałam już tego dosyć. Wiedziałam, ze tak będzie, wręcz byłam pewna ich reakcji. Jakoś mama od razu polubiła Michaela...może dlatego, że jest bogaty i będę miała zapewnioną przyszłość u jego boku. W sumie nie zdziwiłabym się. Tyle, że dla mnie nie liczyły się miliony na koncie i sława, dlaczego nikt tego nie rozumiał?

********
-Nie sądzę aby ślub pomógł Ci teraz w Twojej karierze.- powiedział Joseph zapalając papierosa. Ręką odgoniłem od siebie dym. Brzydziłem się tym smrodem.
-A co ma ślub i moje szczęście do kariery? To, że ożenię się z Vicki nie oznacza, że przestanę koncertować. Jedno nie wyklucza drugiego.
-Masz lepsze rzeczy do roboty, a nie jakieś miłostki. Brakuje Ci baby? Załatwię Ci na jedną noc i po sprawie. Powiedz tylko jedno słowo.- nie wierzyłem własnym uszom.
-Jesteś obrzydliwy.- powiedziałem ze wstrętem.
-Co to też Ci nie pasuje? Chcesz zaprzepaścić tyle lat pracy dla jakiejś Victorii?
-Nie jakiejś tylko dla mojej narzeczonej jak już i nie zmienię decyzji. Nadal będę nagrywać, ale zrozum, że muzyka to nie jest cały mój świat.
-Nie wiesz co mówisz, omotała Cię i namieszała w głowie.
-Tak Twoim zdaniem każda kobieta namieszała mi w głowie. Postawiłem sprawę jasno i nie będę się więcej powtarzać. Weźmiemy ten ślub czy to Ci się podoba czy nie. Nie obchodzi mnie Twoje zdanie na ten temat.- chciałem wejść do środka, ale mnie zatrzymał.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem.- podniósł głos.
-A ja i owszem.- wyrwałem mu się i wróciłem do salonu. Chciałem odnaleźć Vicki, ale w pokoju jej nie było. Postanowiłem sprawdzić kuchnię. Stała odwrócona i wpatrzona w widok za oknem. Przystanąłem w progu i zacząłem się jej przyglądać. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli. Przybliżyła kieliszek z szampanem do ust i upiła trochę trunku pozostawiając na szkle tylko ślad krwisto czerwonej szminki. Nawet picie z głupiego kieliszka wychodziło jej niesamowicie perfekcyjnie i z klasą. Światło w kuchni było zgaszone, padał na nią jedynie blask księżyca, który świecił dzisiaj niesamowicie mocno. Wyglądała po prostu pięknie. Nie mogłem oderwać wręcz wzroku, od zawsze lubiłem obserwować ludzi, ich zachowania, nawyki, gesty. Zastanawiałem się o czym myślą w danej chwili. Zostało mi to do dzisiaj. Chyba była naprawdę zamyślona, bo nie odwróciła się w moją stronę nawet na chwilę. A zwykle dawno poczułaby na sobie mój intensywny wzrok, który przewiercał ją na wylot. Chyba domyślałem się co tak ją trapi. Było jej przykro z powodu reakcji naszych ojców, do tego bała się Joseph'a widziałem to w jej oczach. Wydaję mi się, że do niej nic nie ma, inaczej dawno by to wyraził w słowach. Nie powiedział o niej nigdy złego słowa, chociaż nie! Nazwał ją raz...nie chcę nawet sobie tego przypominać, ale wtedy nie znał jej osobiście. Jego najbardziej boli to, że muzyka nie jest już najważniejsza w moim życiu, boi się, że straci swoją pozycję i nie będzie miał na mnie wpływu. Narzekał na każdą moją dziewczynę. Na Madonnę najbardziej, a to, że wygląda jak tania dziwka, że psuje mi reputacje i jest ze mną tylko dla pieniędzy i sławy, za mało jej machania gołym tyłkiem przed kamerami więc wzięła się za mnie. I w sumie teraz z perspektywy czasu mogę przyznać mu rację, ale Vicki jest zupełnie inna. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumie i zaakceptuję ją, zaakceptuje to, że się kochamy. Postanowiłem przerwać w końcu te bezsensowne przemyślenia i podszedłem do ukochanej, przytulając się do jej pleców, a głowę ułożyłem na jej ramieniu. Kątem oka dostrzegłem, że się uśmiecha. Odwróciła się po chwili i mocno wtuliła w mój tors, nic nie mówiła, więc ja też się nie odzywałem. Nie chciałem psuć tej cudownej chwili. Staliśmy tak dosyć długo, nieruchomo w świetle księżyca, w zupełnej ciszy.
-Kotku co jest?- szepnąłem.
-Joseph nie jest zadowolony?- mruknęła.
-O to Ci chodzi...Twój ojciec też nie jest zadowolony, ale wiesz gdzie my to mamy?
-Tak w nosie.
-No może być i w nosie.- zaśmiała się i o to mi chodziło. Spojrzała na mnie.
-Nie smuć się już, bo wolę jak jesteś uśmiechnięta.- pstryknąłem ją w nosek- Wszystko się ułoży, obiecuję Ci to. Najważniejsze, że mamy siebie.- pocałowałem ją we włosy.
*******
Rodzice Michaela pojechali o 23, bo Joseph miał ponoć jakieś ważne spotkanie następnego dnia i musiał się wyspać. Taa każda wymówka jest dobra. Ash i Max byli już w pokojach na górze. Moi rodzice zostali do późna, dobrze nam się rozmawiało. A raczej im, bo ja siedziałam przygaszona i nie miałam ochoty na pogawędki, a już zwłaszcza z moim ojcem, na którego dalej byłam zła. Kiedy mama zakomunikowała, że czas na nich ożywiłam się od razu podniosłam się z kanapy żeby odprowadzić ich do drzwi. Cieszyłam się, że w końcu sobie pojadą, a ja będę mogła spędzić czas ze swoim narzeczonym, sam na sam. Moja radość nie trwała jednak długo, kiedy usłyszałam co powiedział, a raczej zaproponował Michael prawie wpadłam na ścianę.
-A może zostaną państwo na noc? Jest już późno i nie ma sensu wracać po ciemku taki kawał drogi.- spojrzałam na niego przerażona i kopnęłam go lekko w nogę.
-Spokojnie wiem co robię.- szepnął mi dyskretnie na ucho. Oj Jackson...nie wiesz w co się pakujesz. Myślałam, że go tam chyba zabije. Czy on w ogóle myśli? A może myśli tylko tym co nie trzeba...
-No nie wiem, to nie będzie dla was kłopot? Wystarczy, że zostawiliśmy wam na głowie Ashley i Max'a.
-Mama ma rację. Najlepiej jak wrócicie już do domu.- powiedziałam zniecierpliwiona.
-Dlaczego? Skoro Michael sam zaproponował.- tak mojemu tacie od razu spodobał się ten pomysł, ja już wiedziałam, że to się źle skończy.
-To żaden kłopot naprawdę.- Michael objął mnie jeszcze bardziej, gdyby nie rodzice to przysięgam, że zarobiłby ode mnie w łeb.
-Skoro tak mówisz, będzie nam bardzo miło.- nie no po prostu super, myślałam że chociaż mama jest mądra.
-W takim razie zapraszam na górę, pokażę państwu sypialnię.- nie wiem, co on chciał zabłysnąć przepychem w domu czy co? Na mojego ojca to nie podziała. Michael był tak mądry, że wybrał pokój na tym samym piętrze, na którym znajdowała się nasza sypialnia. Nie wierzyłam w to co on wyprawia.
-Jak będą jeszcze czegoś państwo potrzebować to proszę śmiało mówić my pójdziemy się już położyć.- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pokoju. Nie daruje mu tego.
-Macie wspólną sypialnię?- zatrzymaliśmy się oboje na dźwięk głosu mojego ojca.
-Tak.
-Nie.- powiedzieliśmy w tym samym czasie odwracając się w ich stronę.
-Harry daj spokój są dorośli, my też byliśmy młodzi. Nie rób cyrków i chodź spać.- mama próbowała go wciągnąć siłą do sypialni, na próżno.
-To macie czy nie?- spojrzał na nas podejrzliwie. Już chciałam otworzyć usta, żeby dobitnie to potwierdzić, ale Michael zatkał mi je ręką. No on chyba sobie ze mnie kpi!
-Oczywiście, że nie. Mamy osobne sypialnie, musimy tylko porozmawiać. Dobranoc.- mój ojciec chyba uwierzył, bo nic już nie powiedział, a my szybko znaleźliśmy się sami.
-Czy Ty oszalałeś?!- krzyknęłam gdy tylko zamknął drzwi.
-Błagam nie krzycz. Skąd miałem wiedzieć, że Twój ojciec jest tak bardzo wierzący?
-To teraz już wiesz. Nie wiem co Ty odwalasz, ale nie podoba mi się to.
-Chce żeby zaczął mi ufać.
-Dlatego powiedziałeś, że nie śpimy ze sobą?
-Między innymi...no wyszło mi to trochę spod kontroli.
-Trochę? Idę zaraz do niego i powiem mu, że wcale nie mamy osobnych sypialni i od dawna nie jestem dziewicą!
-Ciszej proszę, nie musi wiedzieć o tym cały Neverland.- ruszyłam w stronę drzwi, ale Michael zatarasował mi przejście.
-Poczekaj i nie denerwuj się już.- złapał mnie za ręce.
-Nie będę ukrywać się we własnym domu.- powiedziałam już nieco spokojniej.
-Chcę tylko przekonać Twoich rodziców do siebie.- westchnął.
-Ale mnie nie obchodzi co oni o Tobie myślą, nie musisz robić wszystkiego żeby im się przypodobać, tata sam przejrzy na oczy gdy Cię trochę lepiej pozna.
-Po prostu mi zaufaj.
-Dobra nie wiem po co te cyrki, ale rób już sobie co chcesz nie będę Ci przeszkadzać.- chciałam już wyjść, ale znowu mnie zatrzymał wciskając do ręki mój telefon. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Przyda Ci się. Idź do swojego starego pokoju, coś wymyślimy.- bez słowa opuściłam naszą sypialnię. Tak byłam zła, na to że nie zapytał mnie o zdanie proponując moim rodzicom nocleg. Mój kochany tatuś na pewno wymyśli coś głupiego mogę się założyć, a ja chciałam tylko swobodnie czuć się w swoim domu. Wzięłam szybki prysznic żeby jak najszybciej położyć się do łóżka. Całe szczęście miałam tu jeszcze trochę swoich rzeczy więc nie musiałam chodzić co chwile do naszej sypialni po coś.
Zgasiłam światła, ale nawet to nie pomogło mi w zaśnięciu. Wzięłam telefon i szybko wystukałam na klawiaturze wiadomość.
Ja: Nie mogę zasnąć.
Mike <3: Ja też, ale mam pomysł.
Ja: Ty lepiej już nic nie kombinuj.
Mike <3: Nie moja wina, że bez Ciebie nie zasnę. Zaraz przyjdę.
Zaśmiałam się. Nie minęło nawet pięć minut, a usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają. Byłam pewna, że to Michael. Bardzo cicho zamknął je za sobą i wskoczył do łóżka zrobił to z rozbiegu więc wylądował oczywiście na mnie.
-Co Ty wyprawiasz durniu!- zaczęliśmy się śmiać, ale po chwili przestaliśmy.
-Musimy być cicho.- szepnął kładąc mi palec na ustach.
-Jakie cicho? Idziemy spać.
-Nie, nie idziemy spać.- było ciemno, ale wiedziałam, że w tej chwili na pewno się uśmiecha. Taaa spać nie mógł, ja już wiem co chodziło mu po tej kudłatej głowie.
Wlazł pod kołdrę i położył się delikatnie na mnie obsypując moje ciało milionem pocałunków.
-Ty brałeś dzisiaj jakieś tabletki?- spytałam odsuwając go trochę, zaśmiał się.
-Ja nie potrzebuję takich wspomagaczy. A czemu pytasz?
-Bo jesteś bardzo pobudzony seksualnie.
-To chyba dobrze.- zamruczał- Poza tym musimy coś dokończyć. Chodziłaś cały dzień spięta więc trzeba Cię trochę rozluźnić.- zaśmiałam się. Złość na niego przeszła mi od razu, nie potrafiłam się na niego długo gniewać, Michael znał moje słaby punkty i wiedział jak mnie udobruchać.
-Ale w pokoju obok...są moi rodzice.- zsunął ramiączko mojej koszuli.
-No i co z tego? Będziemy cichutko.- przygryzł moją wargę.
-Nie wiem czy ja będę umiała być cichutko.
-A od czego masz mnie? Spokojnie skarbie już ja Ci pomogę.- nie podobało mi się to w jakich pozycjach jesteśmy więc postanowiłam to zmienić. Powaliłam Michaela na plecy i usiadłam na jego brzuchu.
-Co robisz?
-Jak to co? Zawsze Ty jesteś na górze.- położył dłonie na moich biodrach ściskając je lekko.
-Bo jestem facetem.- pochyliłam się nad nim.
-A...ja...kobietą...i nie...marudź już...bo...szkoda..na to...czasu.- mówiłam po między pocałunkami. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a promienie zapalonego
światła tak mnie oślepiły, że musiałam zamknąć oczy. Leżeliśmy na brzegu łóżka więc odwracając się za mocno się wychyliłam i spadłam z niego.
-Szlak...- powiedziałam pod nosem, wstałam szybko na równe nogi i mrużąc oczy spojrzałam w stronę drzwi.
-Mówiliście, że macie osobne sypialnie.
-Tato co Ty tu do jasnej cholery robisz?!- no co to miało być?! Michael momentalnie pobladł, a potem zaczerwienił się co było dziwne, bo on nigdy się nie zawstydza. No tak był w samych bokserkach...
-Ja...ja chciałem...
-No co chciałeś?- spytałam zniecierpliwiona kładąc ręce na biodrach.
-Chciałem...sprawdzić czy masz wygodne łóżko.- spojrzał w bok jakby chciał pooglądać ściany, na których nie było nic szczególnie wyjątkowego. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Czułam się jak nastolatka przyłapana na pierwszym pocałunku z chłopakiem.
-A wy co robiliście?
-A co przesłuchanie nam teraz zrobisz?
-Vicki spokojnie.- Michael wstał z łóżka i podszedł do mnie- Ja wszystko wytłumaczę. Przyszedłem tu, bo...chciałem tylko powiedzieć dobranoc i...
-Dobranoc pół nagi?
-Tato!
-Co? Tylko pytam.
-Jesteśmy dorośli i mógłbyś się opanować z tym pilnowaniem mnie, bo naprawdę robi się to męczące.
-Ja wszystko rozumiem, robię to dla waszego dobra przecież.
-Dla naszego dobra nas nachodzisz?
-Moim zdaniem powinniście poczekać z seksem do ślubu.- wytrzeszczyłam oczy. Teraz będzie mnie pouczać? Dość tego.
-Nie no tego już za wiele...- podeszłam do drzwi i otworzyłam je na oścież.
-Proszę Cię abyś natychmiast opuścił ten pokój.
-Ale Victoria...
-...teraz. Nie będę wysłuchiwać pierdół o tym, że grzeszę i pójdę za to do piekła. To dobre dla dzieci. Idź tym postraszyć lepiej Ashley. To NASZA sprawa co robimy i nikomu nic do tego.- Michael nawet nie odezwał się słowem i bardzo dobrze, bo zamiast mi pomóc trzymałby stronę mojego ojca, a raczej kłamałby. Stał tylko ze spuszczoną głową jakby coś przeskrobał, wyglądał trochę śmiesznie, ale nie będę się z niego nabijać. Na pewno czuł się niezręcznie.
-Nie chcę się przecież kłócić.
-Właśnie, że chyba chcesz dlatego lepiej wyjdź.- westchnął tylko i już miał wyjść kiedy zatrzymał się w progu i spojrzał na mojego narzeczonego.
-Michael, a Ty nie idziesz?- spytał podejrzliwie.
-Ja...tak oczywiście już idę.- uśmiechnął się do mnie przepraszająco i szepnął ciche „dobranoc skarbie” to ma być pożegnanie? Przyciągnęłam go do siebie za rękę i pocałowałam gwałtownie w usta, ale to nie było zwykłe cmoknięcie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, przyklejając się do jego ciała maksymalnie jak tylko było to możliwe i dalej namiętnie całowałam. Nawet chrząknięcie mojego ojca nam nie przeszkodziło, bo ja nie miałam zamiaru szybko tego przerwać. Niech stoi i się patrzy, nie mam zamiaru się hamować.
-Teraz możesz iść.- powiedziałam gdy tylko oderwałam się od jego ust. Ich miny były bezcenne. Michael przetarł wilgotne wargi opuszkami palców i zaśmiał się cicho. Każdy poszedł w swoją stronę. Przymknęłam drzwi i obserwowałam tatę, który zaczekał aż Michael wejdzie do sypialni i dopiero wtedy sam się do niej udał. Pokręciłam głową wzdychając i położyłam się do łóżka. Jutro z samego rana wrócą do domu i będę miała święty spokój. To co wyczyniał mój ojciec było ogromną przesadą. Strach pomyśleć co by zrobił gdybym dalej z nimi mieszkała, trzymałby mnie pewnie pod kluczem, a w moim pokoju zainstalowałby kamery. Tyle, że o mnie nie musi się martwić, bo z Michaelem nic mi nie grozi. Nie ma wyjścia musi zaakceptować nasz związek. Nie zrezygnuje z miłości, bo mój ociec ma jakieś widzi mi się. Miałam nadzieję jednak, że szybko zmądrzeje, jeżeli naprawdę zależy mu na moim szczęściu to w końcu zrozumie i w pełni zaakceptuje moją decyzję, której nie zmienię. 
******
I jak? :) Nie wiem, ale jakoś... ten rozdział szedł mi opornie na początku, mimo tego efekt końcowy nawet mi się podoba. Jeżeli chodzi o niektóre zachowania Vicki...w tym rozdziale to byłam cała ja xD jeżeli jest czasami za bardzo wybuchowa i zachowuje się jakby miała okres przez cały rok to wybaczcie jej, to moja wina XD Tak samo jeżeli przesadnie się stresuje, ja pod tym względem jestem taka sama. Proszę tylko jeszcze anonimków o ujawnienie się i zrobienie tej przyjemności autorce, która często zarywała noce, śpiąc tylko po 4 godziny, a na następny dzień musiała iść do szkoły xD Dla Was to tylko pięć minut, a dla mnie o wiele więcej. Każda opinia jest ważna. Mam nadzieję, że się nie boicie czy coś xD Wiem, że jestem bardzo nerwowa i w ogóle, ale spokojnie krzyczeć nie będę jak napiszecie co myślicie ;) Pamiętajcie, że to czytelnicy tworzą bloga, bez Was nie ma tego opowiadania. Jak widzę każdy komentarz i nie ważne czy jest on pozytywny czy nie od razu mam ogromny uśmiech na twarzy, bo wiem że ktoś to czyta. A tak poza tą wysoką liczbą wyświetleń (za którą niezmiernie dziękuję ♥ ) i dwoma komami pod każdym prawie rozdziałem ani śladu po reszcie czytelników. Każdy komentarz jest ogromną motywacją do dalszego pisania :)
Pozdrawiam ♥

8 komentarzy:

  1. Być!
    Ale mnie jej ojciec wkurza!
    Już wolę chyba psychola Josepha od walniętego tatuśka Vicki.
    Ogólnie trochę mnie zdziwiło a nawet zdrażniło jej zachowanie. Nie mam na myśli stresu itd bo to normalne, ale że jest strasznie uległa ojcu i ogólnie ludziom (normalnie cała Baśka xD).
    Ja bym zapewne powiedziała ojcu na jej miejscu: tak, mamy wspólną sypialnie i codziennie się w niej rżniemy jak dzikie kuny w agreście, chcesz popatrzeć?
    Oj tak, ja nigdy nie dawałam sobie na łeb wejść, moi rodzice mieli przejebane xD Ale z drugiej strony matka za to mówi teraz ciągle, że mi ufa.
    Dobre nie?!
    Serio, bo mimo iż robię co chcę to prawdę mówię. Jak szłam w wieku 16/17 lat spać do chłopaka to mówiłam jej to. Mimo iż nie miałam zgody, wkurwiała się to wiedziała co robię, z kim i gdzie jestem. W sumie nawet logiczne, bo w zasadzie nie okłamywałam jej, ale i tak dziwię się że to docenia teraz xD
    Wracając do Viki to zamiast palić buraka i się tłumaczyć, mogła normalnie też prawdę powiedzieć, a nie jak 5letnie dziecko się chować xD Dżizas xD
    I jeszcze Michaela opierdolić powinna że kity wciska. Ja bym pewnie już wyskoczyła z tekstem: Wstydzisz się? Źle Ci? To spierdalaj spać serio osobno xD
    Ależ ja kurwa wredna jestem <3
    Jak jej ojciec taki wierzący to niech wypierdala kościół zamiatać, 'bogu' się przysłuży chociaż xD
    Czy tylko dla mnie logiczne jest, że ludzie śpią razem ze sobą przed jakąś głupią ceremonią? W łóżku może się też ludziom nie układać (jak komuś seksy są obce i wyobraża je sobie rodem z filmu romantycznego to się rozczaruje). A jak się w łóżku nie układa, to potem się nigdzie nie układa. Bo czemu jest potem tyle rozwodów? Każdy ma swoje potrzeby, nawyki itd. Viki nie sypia z Michaelem za kasę, nie robi za dziwkę - kochają się, więc co jest złego w seksie czy nawet spaniu obok siebie?
    To umacnia uczucie, niszczy bariery wstydu, wzmacnia i wystawia na próbę zaufanie, pokazuje namiętność jaką chcemy otrzymywać i dawać ukochanej osobie. Na tym to chyba powinno polegać?
    Widać ojciec Vicky dawno nie poruchał i teraz kutas go swędzi i jej zwyczajnie zazdrości. Liczę, że Vicky następnym razem się postawi, bo charakterek wiem że ona ma, tylko szkoda że nie zawsze go używa :P
    Pozdrawiam i weny!
    I DŁUŻSZE KURWA PISZ!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!! :D
    Poryczałam się ze śmiechu, po prostu się poryczałam. Basia to był tak zajebisty rozdział, że masakra. Nie wiem czemu, ale mnie to po prostu rozwaliło na maksa. Ale dobra zacznę od początku!
    Stres jak to stres, pojawia się zawsze, nawet przed głupią kartkówką z matematyki. A co tu mówić o obiedzie z rodzicami, baa z rodziną, na którym chce się poinformować o czymś ważnym, przełomowym. Tym bardziej jest tremka gdy ze strony naszych rodzicieli nic nie wiadomo. Ja tu bardziej się spodziewałam jakoś akcji ze strony Joe. Ale myśle, że gdyby to on obczaił , że Victoria mają z Michaelem niecne plany na noc lub po prostu sypiają w jednej sypialni to by był zadowolony, że Jego syn ma ułożone życie erotyczne. Co do tego sypiania i w ogóle. Każdy ma indywidualne podejście do takich spraw. Pewnie znasz moje, ale nie zmienia to faktu, że nie uważam,że spanie przed ślubem było by złe. No, ale ojciec Victorii to po prostu szczyt. Ja też na miejscu Victorii bym wybuchła. No wlazł im jeszcze bez pukania, na hama, a Ci w najlepsze! Chociaż spodziewałam się takiej reakcji ze strony Michaela, nie chciał stracić w oczach swojego (co jak co) przyszłego teścia. To dobre, spokojne dziecko (przyjmijmy XD), nie chciał mu się po prostu narazić.
    Ashley widać się bardzo nie zmienił, ale przynajmniej nie strzela tak z pizdy jak wcześniej. O tyle dobrze. Też trochę poirytowały mnie te gadki ze strony ojców. Wiadomo jak to oni. Chcą zawsze jak najlepiej dla dziecka, ale w kwestii małżeństwa cokolwiek by nie powiedzieli, nie mają dużo do gadania. Miłość to miłość, nie rzuca się tego w kąt. Chciaż czasem przyznam, że rodzice "czasem" mają racje. Mówie to może nie z własnego doświadczenia, ale jak obserwator. Ale błędy są po to by je popełniać, a co najważniejsze się na nich uczyć.
    Mam nadzieje, że cokolwiek zrozumiałaś z mojego bełkotu.
    Notke kocham! Więcej nam takich wrzucaj.
    Co do 'Off the wall', rozumiem o czym mówisz. Sama jestem ogromną fanką tej płyty, uwielbiam ją i nigdy nie wywyższałam innych ponad nią. Jest świetna ❤
    No nic. Czekam na nexta!! Życze masy weny i pozdrawiam. ❤
    Trzymaj sieee :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Przeskauje do przodu, bo na wattpad chyba jeszcze tego nie było. I woooow! Ja bym zareagowała podobnie, bo w sprawach wejście do pokoju bez niczego jestem strasznie cięta. Ale do ojca Vicki mam tylko jedną propozycję, żeby ograniczył staroświeckie poglądy. Zresztą w sumie niech je zostawi, bo to po części czytając robi się nawet zabawne. A tak to tradycyjne spotkanie rodzinne, tamci musieli być niezadowoleni. Jedyne co mnie zdziwiło to był "pisk" matek i odpał Janet z tą ciążą...No nic...Czekam na więcej takich akcji, weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu nowa wczoraj znalazłam Twojego bloga i calego przeczytałam czytałam do 4 nad ranem :) Jest MEGA uwielbiam Twojego bloga <3 kiedy nowa notka? Bo juz nie moge sie doczekac :D Pozdrawiam
    DARIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi powitać nową czytelniczkę :D
      Cieszy mnie niezmiernie, że podobają Ci się moje wypocinki <3 I dziękuję bardzo za komentarz to wiele dla mnie znaczy <3
      Postaram się wrzucić rozdział w tym tygodniu :)

      Usuń
  5. Co to miało być?! Najpierw kucharka, później ojciec?! To oni już nie mogą seksić się we własnym domu? Trzeba było dokończyć, co zaczeli, a rodzice niech sobie poczekają w salonie😁 Reakcja Josepha była do przewidzenia -,- Oczywiście, kariera Michaela jest najważniejsza, co tam jego szczęście? 😒 Boże, jak mnie wkurza ten gbur -.- A to pytanie ojca Victorii, czy mają wspólną sypalnie... Mogli powiedzieć: Tak i kochamy się w niej każdej nocy 😂 A nie odstawiać takie cyrki 😉 No, ale przynajmniej coś się działo ☺ Szczerze powiedziawszy, mój ojciec pewnie tak samo by zareagował, gdyby przyłapał mnie w łóżku z jakimś facetem. O reakcji mamy nie wspomnę, ale możesz ją sobie wyobrazić 😁 Ach ta nadopiekuńczość -.-
    Weny i czekam na nexta, jak widzisz szybko nadrobiłam 😙
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh... Serio? xD KOntrola rodzicielska? :D Błagam. :D Tak, dotarłam w końcu do końca! Całość przedstawia się naprawdę super. Ale pewnie już nie długo będzie tak kolorowo coś czuję. :D
    Czekam na następny. :D
    pozdrawiam .:)

    OdpowiedzUsuń