Witajcie
kochani!
Ależ
mam dobry humor :D normalnie wpadłam na wspaniały pomysł
oczywiście dotyczący opowiadania i właśnie już w tym rozdziale
postanowiłam go wprowadzić, powinniście się domyślić o co
chodzi :D znaczy może nie wszyscy będą z tego zadowoleni, ale
ważne, że ja jestem nie? XD I jeszcze jedna sprawa, bo ja lubię
mieć zawsze wszystko wyjaśnione. Co do ostatniej notki i pewnej
sceny mam wrażenie, że źle przedstawiłam postawę Michaela i wy
go źle odebraliście? Chodzi mi o scenę kiedy miał sesję
zdjęciową, a ta dziewczyna co była jego makijażystką pokazywała
swoje wdzięki delikatnie mówiąc xD podrywała go po prostu i to
nie tak, że MJ patrzył się na jej tyłek jakby chciał ją
wzrokiem przelecieć. Powiem Wam z mojego punktu widzenia. Nikogo nie
ma w pokoju, są sami, super się dogadują przez co Michael ją
lubi, heheszki i te sprawy, widzi, że go podrywa, ale nic z tym nie
robi no bo po co skoro to dla niego nic nie znaczy. W pewnym momencie
świeci mu gołym tyłkiem przed oczami, a co robi Jackson? Przecież
nie zakryje oczu, ani nie zacznie gapić się w sufit, to był
naturalny, instynktowny odruch faceta XD ich nawyków nie zmienię
więc tak dokładnie było. Nie, że mu się jakoś super podobała,
ale no spojrzał się tak wyszło. Jest tylko facetem, a może
niestety – dobra tego nie przeczytaliście XD
Więc
to by było chyba na tyle. Jeszcze tylko powiem, że chciałabym
zmotywować trochę czytelników to komentarzy, bo oni z kolei
motywują mnie tym do pisania. Czytasz? Skomentuj, to naprawdę
zajmie pięć minut, a dla mnie to wiele :) każda opinia jest ważna
i chcę wiedzieć co się komu podoba, co przeszkadza. Może jest tak
mało komentarzy, bo słabo piszę? Nie uważam się za Bóg wie
kogo, nawet w tej chwili mogę jak ktoś chce wymienić imiona osób,
które piszą ode mnie 100 razy lepiej. Często piszę rozdziały w
nocy, poświęcam się. Niektórzy pytają się jak ja tak mogę? No
mogę, bo to po prostu kocham :) naprawdę wystarczą choćby dwa
słowa, wszystkie uwagi biorę sobie do serca. No chyba, że ktoś mi
napisze, że zapomniałam gdzieś przecinka – takich komów nie
chcę. Myślę o tym żeby wiązać swoją przyszłość z pisaniem
więc musicie mi powiedzieć czy się do tego nadaję :) co chcę
robić w przyszłości dowiecie się kiedy indziej, prawdopodobnie w
notce podsumowującej więc jeszcze trochę poczekacie :D
Znowu
się rozpisałam, przepraszam...ja po prostu lubię gadać XD
Zapraszam
do czytania i przede wszystkim do komentowania!
Na
koniec też dorzucę coś od siebie więc nie martwcie się ja
jeszcze nie skończyłam XD
*******
Od
miesiąca mieszkam z Michaelem w Neverlandzie. Jestem najszczęśliwszą
kobietą na ziemi, mając przy sobie kochającego mężczyznę, z
którym żyję, wymarzoną pracę i wspaniałych przyjaciół. Robert
został moim osobistym ochroniarzem. Nie chciałam się na to
zgodzić, ale Michael postawił w końcu na swoim. Niestety media
dowiedziały się o naszym związku. Byłam załamana kiedy
zobaczyłam nas na pierwszych stronach gazet całujących się w
restauracji. Zrobili nam zdjęcie z zaskoczenia i obsmarowali
jak...Nie chcę sobie nawet przypominać co tam pisało. Oczywiście
z Michaela zrobili kobieciarza, który zmienia kobiety jak rękawiczki
i nie dorósł do poważnego związku, a ze mnie laskę, która jest
z nim dla pieniędzy
i zrobienia kariery w show biznesie.
I
tak teraz ma wyglądać moje życie? To jest cena sławy? Już mam
tego wszystkiego dość, a co będzie później? Nie rozumiem jak
ludzie mogą być tak okrutni i czerpać satysfakcje z utrudniania
nam życia. Odkąd świat się o nas dowiedział nikt nie daje nam
spokoju. Pod Neverlandem dzień i noc koczują tabuny dziennikarzy.
Nie wiem jak Michael znosił to wszystko tyle lat, jak ja po dwóch
tygodniach mam dość. Muszę uważać co mówię, co robię, jak
wyglądam, z kim i co robię. Ale mimo tego nie poddam się, nie mam
zamiaru odejść od Michaela, nie zostawię go nigdy. Muszę go
wspierać, nasz związek jest wystawiony na próbę, a my ją zdamy.
Nie chciałam żadnych ochroniarzy dopóki nie zorientowałam się,
że ktoś często mnie śledzi. To już przestało być zabawne i
zgodziłam się tylko na Roberta. Do pracy jeżdżę sama, swoim
samochodem, ale gdzie nie pojadę on musi jeździć za mną. To
męczące, ale do wytrzymania. Staram się żyć normalnie tak jak
dotychczas, nie robię z siebie celebrytki, jestem dalej tą samą,
zwykłą dziewczyną z Seattle. Po prostu Victorią Lancaster.
Założyłam na nos czarne oprawki i wysiadłam z auta. Wchodząc do
kafejki zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony, na moje
szczęście nikogo nie było.
-Dzień
dobry, poproszę latte macchiato.- zwróciłam się do kelnerki. Po
chwili siedziałam przy stoliku pijąc swoją ulubioną kawę.
Usłyszałam nagle znajomy dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad
drzwiami, który sygnalizował wejście klienta. Spojrzałam w tamtą
stronę i zamarłam. Do środka wszedł Jermaine. Nie zauważył
mnie, bo siedziałam na końcu, a do tego zasłaniał mnie kwiat, ale
ja widziałam go bardzo dobrze. Podszedł do baru i rozsiadł się
wygodnie.
-Cholera.-
mruknęłam pod nosem. Jak ja miałam teraz stamtąd wyjść nie
zauważona? Widocznie poczuł, że ktoś mu się przygląda bo
obrócił się za siebie. Automatycznie spuściłam wzrok i
zasłoniłam się włosami. Postanowiłam poczekać aż wyjdzie, ale
chyba mu się nie spieszyło, a mi i owszem. Nie mogłam spóźnić
się do pracy. Wstałam i rzuciłam na stół 10 dolarów, po czym
szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia. Może mnie nawet nie zauważy?
-Victoria?-
szlak, zacisnęłam usta i szłam dalej.
-Victoria!-
po raz kolejny usłyszałam swoje imię. Przyspieszyłam kroku. Już
miałam nacisnąć na klamkę kiedy poczułam jak ktoś odciąga mnie
do tyłu. Spojrzałam wkurzona na brata Michaela.
-Czemu
udajesz, że mnie nie słyszysz?
-Bo
Cię nie słyszałam, ani nie widziałam. W ogóle czego ode mnie
chcesz?- warknęłam.
-Spokojnie
chcę tylko porozmawiać.- zorientowałam się, że nadal trzyma moją
rękę, od razu ją wyrwałam i odruchowo poprawiłam płaszcz.
-Nie
mam czasu, spieszę się.- powiedziałam oschle.
-Nie
zajmę Ci dużo czasu, proszę.
-Szukasz
przyjaciół? Jak chcesz pogadać to idź do swojej dziewczyny.
Chociaż nie, przepraszam was oprócz łóżka nic nie łączy.
Cześć.- chciałam otworzyć drzwi.
-Nie
jesteśmy już razem...- zamknęłam je z powrotem i odwróciłam się
w jego stronę.
-Czemu
mnie to nie dziwi?- zakpiłam- Masz pięć minut.
-Usiądźmy.-
poszliśmy do stolika, a Jerm odsunął mi krzesło. Chyba jedyna
rzecz, która łączy go z Michaelem.
-Nie
zgrywaj dżentelmena. Mnie takie rzeczy nie ruszają.- nie umiałam
być dla niego miła, chyba to zrozumiałe. Westchnął i usiadł
naprzeciwko mnie.
-O
czym chciałeś rozmawiać?- założyłam ręce na piersiach.
-O
Michaelu.- zaśmiałam się.
-Co
wyrzuty sumienia Cię dopadły w końcu?
-Dlaczego
taka jesteś? Nic Ci nie zrobiłem.
-Słucham?
Wystarczy, że swojemu bratu zrobiłeś. Mam być dla Ciebie miła po
tym wszystkim? Pewnie też chcesz nas skłócić jak ta zdzira.
-Nie
chcę nikogo skłócić. Nie jestem już z Mad, bo mnie zdradziła...
-To
była kwestia czasu. Zabawiła się Tobą tak jak Michaelem, ale
jakoś nie jest mi Ciebie żal.- nie pamiętam, żebym kiedykolwiek
była tak wredna, ale samo to, że musiałam znosić jego widok
denerwowało mnie. Nie mogłam na niego patrzeć.
-Michael
nie odbiera moich telefonów.
-Dziwisz
mu się?
-Nie,
ale...
-Ale
co? Czego Ty od niego oczekujesz, że od tak Ci wybaczy, bo nie
jesteś już z Madonną?
-Bo
jestem jego bratem i go kocham.- patrzył mi prosto w oczy.
Przekonywujący to on był. Nie wiem sama już co było prawdą, a co
kłamstwem.
-Czego
chcesz ode mnie?
-Chciałbym
żebyś porozmawiała z nim...ja naprawdę się zmieniłem. Chcę go
przeprosić za wszystko, ale nawet nie mam jak. Nie odbiera ode mnie,
albo odrzuca połączenia. Żaden z pracowników nie chce dać mi go
do telefonu...
-Niestety
wszyscy dowiedzieli się już jaką jesteś świnią.- spuścił
wzrok.
-Czemu
nie przyjdziesz do Neverlandu?
-Nikt
mnie tam nie wpuści. Chciałbym się z nim pogodzić, wyjaśnić
wszystko. Kiedyś mieliśmy takie dobre kontakty...
-Ty
wszystko spieprzyłeś. Kto bierze się za dziewczynę własnego
brata?
-Nie
myślałem wtedy logicznie, ona mnie uwiodła.
-To
tak, bo jak się myśli rozporkiem zamiast głową. Madonna do seksu
Cię nie zmusiła więc nie rób z siebie ofiary losu. Dobrze, że
przypomniałeś sobie w ogóle, że masz brata. Minęły dwa lata, a
Tobie teraz zachciało się godzenia? Jak zerwałeś z tą...Wiesz co
Jermaine? Jesteś naprawdę żałosny, nie chce mi się z Tobą
gadać. Na razie.- wstałam od stolika i zawiesiłam torebkę na
ramieniu.
-Victoria,
zaczekaj proszę.- znowu mnie zatrzymał-Błagam Cię tylko o
jedno...
-...dobra
porozmawiam z nim!- nie wytrzymałam. Na jego twarzy pojawił się
szeroki uśmiech. Po chwili rzucił mi się na szyję, poczułam
odurzający zapach jego perfum. Stałam nieruchomo, ale po chwili
odsunęłam się od niego zakłopotana.
-Nie
rób tego więcej.
-Przepraszam,
nie powinienem.- zmieszał się.
-Porozmawiam
z Michaelem, ale nic nie obiecuję. Zadzwoń jutro jeśli odbierze
znaczy, że przekonałam go do spotkania z Tobą jeżeli nie masz dać
nam spokój. Rozumiesz?
-Tak,
dziękuję Ci. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
-Daruj
sobie okej? Nie robię tego dla Ciebie. Muszę już iść, cześć.
-Do
zobaczenia!- krzyknął za mną. Szybkim krokiem wyszłam z kawiarni.
Kiedy byłam już na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. Nie wiem nawet
po co ja z nim rozmawiałam, powinnam go olać. Ale miał w sobie coś
takiego jak Michael przyciągał mimo, że prawie wcale go nie znam i
w sumie nie chcę poznać. Spróbuję przekonać Michaela, żeby się
z nim spotkał. Z tego co zaobserwowałam Jerm naprawdę żałuje
wszystkiego, albo jest świetnym aktorem. Wsiadłam do samochodu i
ruszyłam w stronę centrum.
******
-Kochanie
już jestem!- krzyknąłem wchodząc do domu. Wróciłem prosto ze
studia do Neverlandu, byłem nieco zmęczony, ale szczęśliwy, że
zaraz ujrzę moją ukochaną.
-Dobrze
kochanie!- usłyszałem w odpowiedzi. Tyle, że to nie był głos
Victorii.
-No
Jackson do mnie już kochanie mówisz? Muszę się poskarżyć Twojej
dziewczynie.- w progu pojawiła się uśmiechnięta Jessica,
zaśmiałem się.
Podszedłem
do niej dając całusa w policzek na przywitanie.
-O
jaki wylewny.
-Myślę,
że Vicki nie będzie miała nic przeciwko.- puściłem jej oczko na
co pokręciła głową- A właśnie nie ma jej jeszcze? Powinna dawno
być.
-Spokojnie
jest dopiero 16. Aż dziwne, że Ty już wróciłeś.
-Nie
mieliśmy dziś dużo pracy więc urwałem się wcześniej.-
poszliśmy do kuchni.
-Głodny?
-Poczekam
na Vicki. Ale to dziwne, że...
-Michael
opanuj się.- zaśmiała się- Na pewno zaraz wróci.
-Ehhh
martwię się po prostu.- usiadłem na krześle- Może coś się
stało, albo był jakiś wypadek?
-Nie
kracz już. Nic się nie stało, a nawet jeśli to nie masz czym się
martwić, bo Robert cały czas z nią jest.
-On
tylko za nią jeździ.
-To
to samo.- w tym momencie usłyszałem, że ktoś wszedł do domu, a
po chwili ten słodki głos:
-Wróciłam!-
uśmiechnąłem się do Jess. Po chwili w kuchni pojawiła się
Vicki.
Podleciała
najpierw do naszej kucharki na co stanąłem obok z udawanym
oburzeniem.
-Eghemmm.-
założyłem ręce na biodra.
-Patrz
jaki zazdrosny.- zaczęły się śmiać.
-A
mam powody?- poruszyłem zabawnie brwiami, zaczęły się chichrać
jak wariatki.
-Czyli
jednak...tak myślałem, że mnie zdradzasz, ale że z Jess to się
nie spodziewałem.
-Głupek.-
rzuciła Vicki podchodząc do mnie.
-Czemu
Cię tak długo nie było?- pocałowałem ją.
-Alex...odwiedziła...mnie...w...pracy
i się...zasiedziałyśmy...-mówiła pomiędzy pocałunkami.
-Może
idźcie na górę co?- zaproponowała zniesmaczona Jessica.
-O
to jest bardzo dobry pomysł.- złapałem Vicki za rękę.
-Tobie
to tylko jedno w głowie. A mogę w ogóle coś zjeść?- zaśmiała
się.
-Nie
jadłaś nic dzisiaj.- spojrzała w bok.
-Victoria...
-Oj
no spieszyłam się rano. Wypiłam trzy kawy to mi wystarczyło.-
cmoknęła mnie w policzek. Pokręciłem głową.
-Co
tam pichcisz dzisiaj dobrego?- zwróciła się do Jess.
*******
Po
obiedzie poszliśmy z Michaelem na taras. Chciałam z nim porozmawiać
o Jermaine, ale trochę się obawiałam jego reakcji. Wiedziałam, że
to drażliwy temat, ale nie wiedziałam za bardzo jak zacząć.
-Skarbie?-
Michael pogłaskał mnie po ramieniu. Spojrzałam w jego czekoladowe
oczy.
-Mhmm?
-Chcesz
ze mną o czymś porozmawiać?- zaczęłam bawić się guzikiem jego
koszuli.
-Skąd
wiesz?
-Bo
widzę. No to o czym?
-O
Twoim bracie.- zaśmiał się.
-A
o którym? Bo wiesz mam...- teraz albo nigdy.
-...o
Jermaine.- rzuciłam szybko. Leżałam wtulona w Michaela i czułam
jak napina mięśnie.
-Dlaczego
akurat o nim?- starał się nie pokazywać, że jest zdenerwowany.
-Bo
ja się z nim spotkałam dzisiaj.- mówiłam cicho, bo naprawdę
bałam się jego reakcji.
-Że
co proszę? Spotykasz się potajemnie z Jermain'em?- podniósł głos,
odsunęłam się od niego i usiadłam.
-To
był przypadek.
-Przypadek?
-Tak.
Nie wierzysz mi?
-Co
od Ciebie chciał? Podrywał Cię? A może chciał Cię do czegoś
zmusić?- zaczął zadawać mi setki dziwnych pytań.
-Michael
uspokój się.
-Jak
mam być spokojny jak Jerm teraz przyczepił się do Ciebie?
-Nie
przyczepił się, chciał tylko pogadać. Dlaczego nie odbierasz od
niego telefonów?
-Dziwisz
mi się?
-Nie,
ale...
-Czego
od Ciebie chciał?- powtórzył pytanie.
-Już
mówiłam, że chciał porozmawiać...o Tobie. Zerwał z Madonną.-
nie odzywał się przez chwilę.
-Dlaczego?
-Zdradziła
go.- zaczął się śmiać, zmarszczyłam czoło.
-Czyli
jednak okazał się takim kretynem jak ja. Z tego robi się już Moda
na sukces. Kwestia czasu tylko aż Mad uwiedzie resztę moich braci,
a na końcu weźmie się za mojego ojca!- wstał z ławki. Taka
reakcja była do przewidzenia.
-Jermaine
chce się z Tobą pogodzić...przeprosić. Michael on naprawdę
żałuje wszystkiego. Spotkaj się z nim.
-Oszalałaś?
Tobie też namieszał w głowie? Zapewne już się do Ciebie
przystawiał, w końcu żadnej nie przepuści.- zakpił.
-To
Twój brat...
-Właśnie.
Dlatego nigdy mu nie wybaczę! Może mnie przepraszać całe życie,
ale nie zaufam mu po raz kolejny. Madonna go zdradziła to
przypomniał sobie o mnie, albo chce poudawać dobrego brata przez
tydzień pożyczyć kasę i zniknąć. Tak jak to często robił.
Przypomina sobie o mnie tylko wtedy jak coś chce.
-A
może w końcu się zmienił?
-Nie
sądzę. Tacy ludzie się nie zmieniają.
-To
Twoja rodzina Michael...zastanów się. Nie będziesz się do niego
nie odzywać do
końca
życia? Przecież chcę dla Ciebie dobrze.- podeszłam do niego i
przytuliłam. Zamknął mnie w mocnym uścisku, jakby bał się, że
gdzieś zniknę.
-Wiem,
że chcesz dobrze, ale to co się zepsuło nie da się już naprawić.
Po prostu jest już za późno. Nie chcę go nawet widzieć na oczy,
a co dopiero z nim rozmawiać. Może kiedyś to się zmieni, ale na
chwilę obecną...nie jestem w stanie mu wybaczyć. Vicki zrozum
mnie.- pocałował mnie w czoło- Idę potańczyć.- rzucił i wszedł
do domu zostawiając mnie samą. Widocznie chciał odreagować.
Westchnęłam smutno i usiadłam zrezygnowana na ławce. Jak mam go
przekonać? Chciałabym, żeby w końcu się pogodzili, minęły dwa
lata. Jermaine wyciągnął pierwszy rękę, ale Michael jest
strasznie uparty. Jak się czegoś uprze to nic go nie przekona.
Chyba, że...
Wyjęłam
z kieszeni komórkę i wybrałam szybko odpowiedni numer. Jak mnie
nie chce słuchać to może ona go przekona.
-Halo?-
usłyszałam melodyjny głos Janet.
-Hej
Jan, z tej strony Vicki. Jesteś bardzo zajęta?
-O
witaj kochana fajnie, że dzwonisz, bo już myślałam, że o mnie
zapomniałaś- zaśmiałam się- Nie, jestem w domu i szczerze mówiąc
strasznie się nudzę. A coś się stało? Nie brzmisz za wesoło.
-Ehhh
mam problem i mam nadzieję, że mi pomożesz.
-Jasne,
że tak. Ale co się stało?
-Wolałabym
nie rozmawiać o tym przez telefon. Mogłabyś do nas przyjechać?
-Pewnie,
będę za...pół godziny.
-W
takim razie czekam pa.
-Papa.-
rozłączyłam się. Moją ostatnią nadzieją była Janet.
******
Siedziałam
znudzona przed telewizorem oglądając jakiś teleturniej. Byłam tak
zamyślona, że nie wiedziałam nawet o co w nim chodzi. Usłyszałam
nagle jak ktoś wparował dosłownie do domu. Już wiedziałam kto
to. Automatycznie wstałam z kanapy.
-Janet
dziękuję, że przyjechałaś.- rzuciłam jej się na szyję.
-Nie
ma za co siostro.- uśmiechnęłam się.
-No
to teraz opowiadaj wszystko.- usiadłyśmy wygodnie, a ja zdałam jej
relacje z dzisiejszego dnia. Jak spotkałam Jermaine'a i moją
nieprzyjemną rozmowę z Michaelem. Słuchała mnie uważnie, nie
przerwała mi ani razu chociaż widziałam, że miała taką ochotę.
-Idiota.-
skomentowała kiedy skończyłam.
-Oczywiście,
że Jerm!- aż wstała z miejsca. Nie tylko z wyglądu była podobna
do Michaela. Mieli identyczny, wybuchowy charakter.
-Mało
mu było jak bzyknął tą sukę no! Teraz będzie wam zatruwał
życie.
-Ale
wydawał się...
-Uwierz
mi, że on każdą laskę zbajeruje.
-Nie
zbajerował mnie. Tylko widziałam w jego oczach, że naprawdę
żałuje. I chce wszystko naprawić.
-Słuchaj
my go znamy od urodzenia, a Ty rozmawiałaś z nim zaledwie dwa razy.
Nie wiesz jaki jest przekonywający jak chce czegoś dostać.
-Już
sama nie wiem. Gdyby nie chciał pogodzić się z Michaelem nie
nalegał by tak. Ciągle do niego wydzwania, pisze wiadomości.
-Vicki,
ale czego Ty ode mnie oczekujesz? Jak Michael się uprze to nie ma
bata, nikt go nie przekona.
-Jesteś
jego siostrą na pewno Ciebie posłucha. Powinni dać sobie szansę,
a ja chce im tylko pomóc.
-Masz
zdecydowanie za dobre serce.- zaśmiałam się- Ah...co ja z wami
mam?
-Ty
nie chcesz, żeby się w końcu pogodzili?
-Oczywiście,
że chcę. Ale powinni chcieć tego oboje. Nie możemy do niczego
zmuszać Michaela.
-Ale
widzę jak on cierpi. Brakuje mu starszego brata i na pewno w głębi
serca chce mu wybaczyć tylko po prostu za bardzo go zranił.
-Oby
Jerm rzeczywiście chciał wszystko naprawić, bo jak znowu coś
odwali to mu jaja urwę i nie będzie miał czym Madonny...
-...Janet
nie kończ błagam, bo się porzygam.- próbowałam być poważna,
ale obie zaczęłyśmy się śmiać.
-A
tak swoją drogą to co ta jędza w sobie takiego ma? Załatwiła mi
drugiego brata.
-Ja
też nie wiem co oni w niej widzieli.
-Wiesz
kiedyś była zwykłą dziewczyną, nawet ją lubiłam. Ale gdy
wydała swoją pierwszą płytę, stała się sławna tak jak Michael
tyle, że jemu pieniądze i sława do głowy nie uderzyły, a jej
niestety tak. A Jerm to jest pies na baby, nie kochał jej tylko
chciał ją zaliczyć, ale myślę, że potem się w niej zauroczył.
Niech teraz cierpi, należy mu się. No dobra idę do niego.- wstała
i ruszyła w stronę schodów, ale po chwili zatrzymała się i
odwróciła w moją stronę.
-W
sali tanecznej.- odpowiedziałam nim zdążyła otworzyć usta.
Pokiwała głową i posłała mi uśmiech. Janet zniknęła mi z pola
widzenia, a ja wróciłam do oglądania głupiego teleturnieju. Czas
strasznie mi się dłużył. Powieki robiły się coraz cięższe aż
w końcu zmęczenie wzięło górę i zasnęłam.
******
Zszedłem
do salonu w szlafroku i zobaczyłem śpiącą Victorię na kanapie.
Wyłączyłem telewizor i usiadłem obok niej. Trochę pokłóciłem
się z Janet, wyszła pół godziny temu trzaskając drzwiami. Poszło
oczywiście o Jerma. Wiem, że Vicki po nią zadzwoniła, mimo że
Jan się zapierała, że przyjechała nas tylko odwiedzić. Kiedy
tylko zaczęła temat mojego „brata” wiedziałem o co chodzi i że
to raczej przyjemna rozmowa nie będzie. Nie chciałem się z nią
kłócić, ale nie dała mi wyboru. Nie wiem dlaczego wszyscy
namawiają mnie do czegoś czego nie chce. Nigdy nie wybaczę
Jermaine'owi i zdania nie zmienię. Inni muszą się z tym pogodzić.
Własny brat przespał się z moją dziewczyną, a ja z racji tego,
że minęły dwa lata mam mu od tak wybaczyć? Nikt nie wie co ja
czuję, a czuję się źle. Jest mi z tym trudno, ale już
postanowiłem.
Spojrzałem
na moją księżniczkę. Wyglądała tak słodko, że nie chciałem
jej budzić. Mógłbym wpatrywać się w nią godzinami i nigdy by mi
się nie znudziło. Nie mogąc się powstrzymać pocałowałem ją
delikatnie w usta. Wziąłem ją na ręce i udałem się w kierunku
sypialni, gdy kładłem ją na łóżku przebudziła się.
-Tak
kochanie?
-Gdzie
Janet? Która jest w ogóle godzina?- podniosła się do pozycji
siedzącej i spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
-Janet
pojechała do domu. Jest 22:00. Idź spać, jesteś zmęczona...
-...przestań.
Widzę, że jesteś na mnie zły.- westchnąłem.
-Nie
umiem się na Ciebie gniewać, ale nie potrzebnie po nią
zadzwoniłaś. Jeśli chcesz wiedzieć to nie przekonała mnie, żebym
pogodził się z Jermain'em.- spojrzała na mnie smutno.
-Przepraszam...
-Vickuś...nie
masz za co, chciałaś dobrze, doceniam to, ale ja najzwyczajniej w
świecie nie potrafię mu wybaczyć. Zrozum to wreszcie. I błagam
nie dzwoń więcej po Janet, bo tylko bardziej mnie wkurzyła swoją
paplaniną niż pomogła.
-Myślałam,
że ona jedyna Cię jakoś przekona. Przecież macie takie dobre
kontakty, jesteście jak bliźniaki.- zaśmiałem się.
-Bliźniaki
też czasem się kłócą i mają odmienne zdanie.- było mi jej żal, bo naprawdę chciała mi pomóc, ale nie wiedziała jak.
Tyle, że ja tej pomocy nie potrzebowałem.
-Chociaż
próbowałam.- powiedziała smutno- Michael mam nadzieję, że nie
będziesz tego żałować. Ale...nie jesteś na mnie zły?- mruknęła
przytulając się do mnie.
-Mówiłem
już, że nie. Nie zrobiłaś nic złego.- pocałowałem ją we
włosy.
-A
co zrobisz jak Jerm nie da za wygraną i dalej będzie wydzwaniał?
-Najwyżej
zmienię numer. Dobra koniec tego tematu, bo naprawdę jestem
zmęczony, a Ty zresztą też.- zgasiłem światło i położyłem
się do łóżka. Przyciągnąłem do siebie Vicki.
-Ej,
ale ja chciałam iść się umyć.
-Za
późno, teraz Cię nie wypuszczę.- westchnęła.
-W
ubraniu też mam spać?
-Rozebrać
to Cię akurat mogę.- uśmiechnąłem się.
-Tak,
a do tego to jesteś chętny.
-A
żebyś wiedziała.- przewróciłem ją na plecy. Ściągnąłem
koszulkę i spodnie.
-Tak
pasuje czy wolisz może...no wiesz.- zsunąłem jedno ramiączko,
przejeżdżają palcem po jej nagim ramieniu, czułem jak momentalnie
zadrżała.
-Michael!
-No
co? Żartowałem tylko.- cmoknąłem ją krótko w usta i
przewróciłem się na drugą połowę łóżka przykrywając nas
kołdrą.
-Dobranoc.-
przytuliła się do mojego boku.
-Dobranoc.-
zamknąłem oczy i po chwili zapadłem w głęboki sen.
******
Tak
nie nagadałam się na początku xD Rozdział ogólnie mi się nie
podoba, ale ocena końcowa należy do Was. Jak zauważyliście było
dzisiaj z perspektywy Michasia i Vicki, żeby dobrze przedstawić ich
uczucia. Tak więc mój pomysł jak zauważyliście nazywa się
Jermaine :D i mówię od razu, że na tym się nie skończy. Czy
Michael wybaczy w końcu bratu? Czy dalej będzie uparty jak osioł,
jak myślicie? :)
Osobiście
gdybym ja była na jego miejscu w życiu chyba bym nie wybaczyła
takiej zdrady. Nie rozumiem jak można wybaczyć komuś, coś ze
względu na to, że jest z rodziny. Tym bardziej nie XD bo ja bym
wolała, żeby mój chłopak zdradził mnie z obca laską, a nie z
rodzoną siostrą (przykład tylko). Bardziej zabolałoby mnie to
gdym się dowiedziała, że to moja siostra i właśnie dlatego za
cholerę bym tego nie wybaczyła. Wszystko...wszystko jestem w stanie
wybaczyć, ale nie zdradę. Nie wiem może jestem bez serca, ale
zasady jakieś trzeba mieć. No Vicki to dobra dziewczyna i chce
pomóc Michasiowi, ale Michaś nie jest taki głupi. Zna swojego
brata i wie jaki jest. MJ wiele razy zaufał i został wydymany (bez
skojarzeń xD) dlatego nawet własnemu bratu zwyczajnie boi się
wybaczyć i zaufać po raz kolejny. Mam nadzieję, że wszyscy to
rozumieją. Oczywiście czekam na Wasze wszystkie SZCZERE opinie :)
nie każdy musi się ze mną zgadzać i jestem ciekawa co Wy
zrobilibyście na miejscu Michaela. Piszcie wszystko co myślicie, ja
kocham długie komy! - co zresztą widać XDD
Pozdrawiam
Basia <3333
Hej!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że notka bardzo mi się podobała,najbardziej ta akcja z Jermainem. W pierwszym momencie myślałam,że Victoria da mu w mordę, za to co zrobił Michasiowi. Wiedziałam, że Madonna na pewno go zdradzi,a pozatym dobrze mu tak niech pocierpi. Gdybym była na miejscu Michaela,nie wybaczyłabym Jermainowi za Chiny, spotkałabym się z nim aby powiedzieć jaki jest jest żałosny.Co do Victorii dobrze, że chciała przekonać Michaela do pogodzenia się z bratem. Myślałam,że wybuchną śmiechem kiedy Michaś zasugerował, że Vicki go zdradza z Jess. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału,pozdrawiam i życzę weny w pisaniu.;)
No i jestem!
OdpowiedzUsuńCo do zachowania Michasia w poprzednim rozdziale - ależ nikt go nie wini mycha :D No Jackson w końcu, oko zawiesił ale ważne że nie kokietował, nie zdradził przecież ani nic :D No ale Viki zazdrosna byla i dobrze, brak zazdrości to jest dopiero niepokojący objaw.
Zacznę od początku czyli: media. Eh, było się domyślić że szybko dowiedzą się o nich. Dobrze, że Viki się nie zniechęca i daje radę. Ok to trudne, ale wszystko jest do przeżycia. Niech piszą co chcą, jak ma ich to uszczęśliwić to kurwa na zdrowie, a Viki pokazując że ma wyjebane najbardziej ich wkurwi.
Eh, jak słysze o Jermie to aż mną nosi. Co bym robiła na miejscu Michasia? Ogólnie ciężko mi powiedzieć bo jak wiesz jestem jedynaczka i nie mam rodzeństwa, jednak znam swój charakter na tyle i wiem że NIGDY, przenigdy bym n ei wybaczyła czegoś takiego. Ani siostrze, ani ukochanemu, który by mnie zdradził. W związku zdrada oznacza koniec miłości i nie ma tutaj nic do wybaczania. Żaden alkohol, problemy ani nic nie są w stanie tego usprawiedliwić. Coś po prostu się kończy.
A rodzeństwo? Nie zaufałabym nigdy siostrze po czymś takim. No nie i koniec, nie mogłabym, nie ma opcji. Co mi po fałszywym uśmiechu, jak bym w każdej sekundzie widziała co mi zrobiła + zastanawiała się czy i kiedy to powtórzy?
Wiezy krwi nic nie zmieniają. Ja bym nawet nie wybaczła mojemu ojcu jakby zdradził matkę (czy odwrotnie). Nie mam szacunku dla takich ludzi. Chcesz ruchać po kątach? To nie baw się w związki, proste! Wszystko jest dla ludzi, ale nic nie uprawnia do ranienia w taki sposób drugiej osoby. Sama byłam kiedyś zdradzona, boli za każdym razem jak się wspomina bo jest taka świadomość: "Ale dałam się wychujać".
Nie dziwię się Michasiowi i Viki powinna uszanowac jego decyzję. Wybaczenie nosi się w sercu a nie na ustach. Popieram jego decyzję i rozumiem w pełni jego stanowisko.
Viki chciała dobrze wiec nie obwiniam jej, ale wtrynianie się w tak prywatną sprawę miedzy nich może jedynie ją poróżnić z Michasiem. Jak kocha to zaakceptuje w pełni jego decyzję. Nic na siłę, fałszywa miłość/przyjaźć/szczęście/wybaczenie to gówno. Lepsza jest już czysta i jakże szczera nienawiść.
Cenię ludzi którzy mówia co myślą i robią to co chcą, nie patrząc wgl na innych. Jerm wiedział co robi idąc z tą kurwą do łóżka, wiedział że jak to wyjdzie to straci brata - zaryzykował mimo to, więc teraz niech ponosi konsekwencje. A Michaś ma widać łeb na karku i nie da z siebie znów frajera zrobić i wydoić za przeproszeniem.
Chyba to tyle ode mnie :P
Masz zjebki że tak krótko znów dzisiaj :C
Pozdrówki!<3
Hejka Basiu! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak ma być szczera opinia to takowa będzie! :D Od razu mówie, że nie jestem obrończynią uciśnionych mężczyzn, ale po prostu przedstawie swój punkt widzenia w tej sprawie. Zacznę od tego wybaczenia w rodzinie. Sama posiadam liczne rodzeństwo i zawsze wychodziłam z założenia, że żadna koleżanka, żadna osoba, której zaufam nie zastąpi mi rodziny. Mimo, że jak każdy (przypuśćmy :P) mam swoje problemy to mimo wszystko kocham swoją rodzine i uważam, że nikt inny nie zastąpi mi jej. To w niej się wychowałam, to oni mnie jakojedyni potrafili rozśmieszyć do łez i te łzy otrzeć. To oni mnie wspierali itd i wybaczyłabym im wszystko (niektóre rzeczy z czasem, ale to pomińmy.) Co do zdrady fizycznej: ja osobiście nie pozwoliłabym na to by jakikolwiek chłopak miał satysfakcje z tego, że zdołał mnie rozłączyć z siostrą. Czasem miłiść zaślepia wszystko, naprawdę wszystko i jeśli ona żałowała by tego ja bym jej wybaczyła. Każdy ma inny xharakter i inną uległość. Ja akurat podchodze do tego w taki sposób. Pamiętam jak moje siostry pokłóciły się o coś (nie ważne o co) i pamiętam ile bólu mi to sprawiało jak ze sobą nie rozmawiały przez długi okres czasu i pyskowały do siebie. To już naprawde kwestia wzajemnych relacji i podejścia.
Jeśli chodzi o Jerma i Michaela? Kiedyś to gdzieś mówiłam, ale powiem raz jeszcze: jakiś czas temu spotkałam sie ze stwierdzeniem, że jeśli "suka nie da to pies nie weźmie" (nie mówie o idiotach, którzy gwałcą kobiety). Po części zgadzam się z tym stwierdzeniem. Zawsze było tak, że facet robił to z każdą i nie ponosił za to większych konsekwencji, ale jeśli chodzi o kobiete, która raz pójdzie z chłopakiem do łóżka otrzymuje ona miano - puszczalskiej. Jerm wspomniałaś, że zakochał sie w Mad? Okej - czasem tak bywa, ale jednak to ona mu nogi rozłożyła będąc z Michaelem. To ona Go uwiodła. Nie usprawiedliwiam Jerma bo zachował się jak ostatni skurwiel, ale to odnosi się do Michaela. Ten komentarz jest jedną wielką paplaniną, ale mam napływ myśli i chcę je przedstawić.
Madonna ma totalną satysfakcje z tego, że rozdzieliła braci, a Michael swoją upartością to podsyca. Wiem, że chodzi o lojalność braterską, ale trzeba w końcu przebaczyć taki czyn. Jerm zrozumiał błąd, poczuł to samo na własnej skórze co Michael.
Teraz odniose się to wydarzenia autentycznego. Jerm kiedyś w napływie złości nagrał piosenkę, która odnosiła się w dużym stopniu do Michaela, a jej tematem było wybielanie. Michael czuł uraze, bolało Go to co zrobił mu brat, ale tego samego dnia (czy tam następnego) mu wybaczył. Michael miał przeogromne serce i pokazał co jest dla niego ważne.
Zapewne wiele osób nie zgodzi się z moim przedstawieniem sprawy, ale każdy inaczej pewne kwestie postrzega. Może i naiwnie na to patrze, ale zawsze kueruje się tymi słowami: "Przepraszanie nie jest ujmą na honorze i ten kto wybacza jest wielkoduszny".
Przejde do treści (w końcu):
Rozumiem Victorie i na jej miejscu postąpiła bym tak samo. Początkowa reakcja Janet mnie zbiła, ale nigdy nie ogarne rodziny Jacksonów. Na jej miejscu również chciałabym by moi bracia żyli w zgodzie.
Oczywiście czekam aż się w końcu pogodzą i mam nadzieje, że Jerm okaże się szczery w swoich przeprosinach bo inaczej wydzierając się na niego zrobie sobie z gęby dupe. No i niech trzyma łapy przy sobie i nie odwali kolejnej akcji. XD
Czekam na nexta! :***
Masyy wenyyy :*
Ta, która żyje w innym świecie. 😂😂😂
Całusyyy :***
No hej 😙 Tak się zaczytałam, że gdy skończyłam ten rozdział, odniosłam wrażenie, że był jakiś krótki 😂 No, ale... Powiem Ci, że nie spodziewałam się tego, że Jermaine wróci jak taki syn marnotrawny i będzie błagać o wybaczenie. No, ale Madonna go zostawiła to nagle go olśniło -,- Chyba, że to wszystko jest ukartowane, wcale się nie rozstali i tylko knują, co zrobić, by jeszcze bardziej skrzywdzić Michaela. Ja to mam pomysły, nie ma co 😁 Za dużo telewizji, to mnie usprawiedliwia 😚 Niby każdy zasługuje na drugą szansę, ale nie wiem, czy na miejscu Michaela byłabym w stanie wybaczyć Jermowi. Jednak mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Weny 😙
OdpowiedzUsuń