Witajcie
kochani :)
Ja
wiem, że Wy macie dość mojego gadania naprawdę to rozumiem, ale
muszę się odnieść do kilku rzeczy xD na wstępie chciałabym
podziękować osobom, które tu ze mną są, czytają, komentują i
za tyle wyświetleń <3 Dziękuję również za szczere komentarze
pod ostatnim rozdziałem, zawsze mówię, żeby nie zwracać na nic
uwagi tylko pisać to co się myśli, mi zależy tylko i wyłącznie
na takiej opinii. Ostatnio coraz więcej odbywa się dyskusji na
temat hotów xDD wiadomo każdy ma swoje zdanie, inny gust. Niektóry
lubią delikatnie, inni szczegółowo itd. Ja sama w ostatnim
rozdziale bałam się, że może to zdanie : „Czułam jak napina
mięśnie brzucha, gdy„niechcący” dotknęłam sporego
wybrzuszeniu w jego spodniach.” - było przesadzone, ale delikatniej nie
dało się tego napisać XD nie mam też do nikogo pretensji mówię
na wstępie :) nawet usłyszałam, że to była totalna słabizna co
mnie rozśmieszyło :D opisywać takie sceny nie jest łatwo, bo w
pewnym momencie sam już nie wiesz czy to wypada napisać, czy nie
przesadzisz z czymś, ale tak czytam sobie po tygodniu jeszcze raz te
moje „wprowadzenie do hota” i stwierdzam, że to było naprawdę
słabe :) bo czytałam o wiele bardziej szczegółowe opisy,
przepraszam muszę to napisać na przykład Patrycji, na której się
wzoruje, bo moim zdaniem nikt nie pisze tak świetnych hotów. I
ostrzegam, że moje „grzeczne” nie będą xD chciałabym, żeby
było w nich dużo namiętności, dzikości, ale jednocześnie
miłości i uczucia. Czy mi się to uda? Sami ocenicie :) po prostu
ja w takich rzeczach gustuje i chciałabym sama tak pisać :D I
jeszcze jedna sprawa, a mianowicie rozdział miał być w weekend,
ale nie wyrobiłam się za co przepraszam, a do tego miałam mały
problem. Jednym słowem się trochę wkopałam i musiałam przemyśleć
kilka rzeczy, według mojego zeszytu powinno być teraz co innego,
ale stwierdziłam, że to za szybko i nie chodzi mi o TE SCENY. Długo
się nad tym zastanawiałam, miałam zastój, kompletny brak weny, że
aż byłam przerażona XD ale wczoraj na wieczór mnie olśniło.
Mówi się, że to właśnie na wieczór najlepiej się piszę i
przychodzą najfajniejsze pomysły – potwierdzam :) jak dojadę do
rozdziału, który „przesunęłam” powiem dlaczego to zrobiłam i
o co mi konkretnie chodziło. Podjęłam też kilka ważnych decyzji
dotyczących tego opowiadania, wyrzuciłam pewien wątek i niektóre
rozdziały. Teraz cała akcja jest zapisana tylko i wyłącznie w
mojej głowie :)
PS:
Rozdział dedykuję Marysi i Patrycji. Za to, że tyle Wam
naobiecywałam i musiałyście długooo czekać xD :***
Zapraszam
do czytania i komentowania!
Pozdrawiam
Basia <333
*****
3
dni później...
Przebudziłam
się za sprawą mojego dzwoniącego telefonu. Jęknęłam
niezadowolona, a tak dobrze mi się spało. Z zamkniętymi oczami
chwyciłam komórkę, która leżała na stoliczku nocnym i wcisnęłam
czerwony przycisk. W końcu miałam wolne. Więc przez tydzień nie
ma mnie dla nikogo, tylko dla mojego...Właśnie, przewróciłam się
na drugą połowę łóżka gdzie powinien spać Michael, ale go nie
było, a jego poduszka była zimna czyli musiał już dawno wstać.
Przetarłam zaspaną twarz dłońmi i wstałam z łóżka z zamiarem
poszukania mojego chłopaka. Poszłam najpierw do łazienki, a potem
do garderoby, ale nigdzie go nie było. Usiadłam z powrotem na łóżku
i kiedy wzięłam telefon do ręki zauważyłam, że leży on na
jakiejś karteczce. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam ją czytać.
Treść brzmiała tak:
Witaj
kochanie :)
Z
samego rana dostałem telefon, że mam dziś sesje zdjęciową dla
Vanity Fair, nie mogłem kolejny raz odmówić więc pojechałem, ale
nie chciałem Cię budzić tak słodko spałaś :) Obiecuję, że
zajmie mi to nie dłużej niż trzy godzinki i później jestem tylko
Twój.
Michael
Zaśmiałam
się na słowa „tylko Twój”. Spojrzałam za zegarek, który
wskazywał 9:00. Wykonałam poranną rutynę i zeszłam do kuchni, w
której krzątała się jak zwykle uśmiechnięta Jessica.
-Dzień
dobry Jess.- usiadłam przy stole.
-O
wstałaś już. Jesteś głodna? Bo akurat zrobiłam naleśniki.-
uśmiechnęła się.
-Na
naleśniki zawsze mam ochotę.
-No
i to rozumiem! Widzę apetyt Ci wrócił. Czyżby Michael Cię tak
wymęczył w nocy, że jesteś głodna?- spojrzała na mnie
dwuznacznie, zaśmiałam się.
-No
co? Nie mów mi, że wy...jeszcze nie...- spuściłam zawstydzona
wzrok.
-Serio?-
zdziwiła się.
-Serio,
serio.- podała mi talerz naleśników z czekoladą, od razu zaczęłam
jeść.
-No
wiesz, ale żeby mieć przy sobie takiego Michaela Jacksona i nic
nic.- pokręciła głową.
-Ale
wy na niego wszystkie napalone no. Jakoś nam się nie spieszy.-
skitowałam.
Chyba
Tobie się nie spieszy – usłyszałam irytujący głosik w
mojej głowie.
-Och
zamknij się.- mruknęłam pod nosem.
-Co?
-Nie
nic, nic.- gadam już sama do siebie, super...
-Bo
wiesz nie, że ja was poganiam czy coś, ale jakbym ciocią została
to bym się nie obraziła.- spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie
mogę tego zrobić Michaelowi.
-No
raczej Ty mu dziecka nie zrobisz, tylko na odwrót.- zaśmiała się.
-Och
nie o to mi chodziło.
-Jego
kariera się rozwija i co? Nagle ja mam zajść w ciąże i to
wszystko zepsuć? Poza tym nie jestem na to gotowa. Mamy czas,
jesteśmy młodzi.
-Ty
może tak, ale Michael już ma trzydziestkę na karku, a zresztą on
kocha dzieci przecież wiesz.
-Wiem,
ale...to nie jest odpowiedni czas.- resztę śniadania zjadłam w
ciszy. Nie chciałam za bardzo poruszać tego tematu, a Jessica to
rozumiała za co byłam jej wdzięczna. Sama zaczęłam się
zastanawiać co by było gdybym ja...czy Michael by się cieszył, a
może by mnie zostawił? Nie on taki nie jest. Chciałabym z jednej
strony porozmawiać z nim na ten temat jak i tego czy wiąże ze mną
swoją przyszłość. Może jesteśmy ze sobą tylko tydzień, ale
znamy się dwa lata i wiemy o sobie wszystko. Chciałabym by został
moim mężem, żebyśmy założyli rodzinę...ale czy on tego chce?
Michael nie jest typem faceta, który traktuje związek jako
przygodę, albo przelotny romans, ale to nie znaczy, że będzie
chciał być ze mną do końca życia. Ja jak znajdę jakiś
temat...teraz zapewne będzie mnie to męczyć dopóki się komuś
nie wygadam. Porozmawiam o tym z Michaelem, ale może później.
Strasznie mi się nudziło więc postanowiłam poszukać Georga,
który na pewno zawiózł Michaela na tą sesję i wie gdzie mieści
się to studio. Chyba nie będzie zły jak go odwiedzę? Nie potrafię
wytrzymać bez niego nawet godziny. Uzależniłam się, ale ten nałóg
wcale mi nie przeszkadza i nie mam zamiaru się z niego leczyć.
Udałam się do pokoju z monitoringiem na cały Neverland, tam często
przebywają ochroniarze. Zapukałam w masywne drzwi, a po chwili
usłyszałam głośne „proszę”. Niepewnie weszłam do środka i
zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam rozglądać się po całym
pomieszczeniu, w którym było pełno komputerów z obrazem na każdy
zakątek tego domu, a światło dawały tylko komputery.
-O
pani Jackson.- podskoczyłam ze strachu i automatycznie się
odwróciłam- Przepraszam nie chciałem pani przestraszyć.-
powiedział Robert, nowy ochroniarz, który pracuje tu od dwóch
tygodni.
-Nic
się nie stało, ale mówiłam żebyś mówił mi po imieniu i nie
jestem żoną Michaela.- zaśmialiśmy się, wiele pracowników
Michaela mówiło do mnie „pani Jackson” co za każdym razem
wywoływało śmiech u mnie jak i u mojego chłopaka.
-Przepraszam
ciągle zapominam. W takim razie w czym mogę pomóc?- uśmiechnął
się przyjaźnie.
-Szukam
Georga, ale chyba tu go nie ma.
-Nic
nie szkodzi, zaczekaj tu zaraz go zawołam.- powiedział i zniknął
za drzwiami. Ja w tym czasie usiadłam na obrotowym krześle i
zaczęłam obserwować obraz na monitorze, na którym Jessica
tańczyła w kuchni śpiewając przy tym, parsknęłam śmiechem.
Muszę to kiedyś pokazać Michaelowi może weźmie ją do swojego
zespołu, albo chociaż do chórku. Po chwili usłyszałam jak ktoś
wszedł do środka więc szybko wstałam.
-Szukałaś
mnie.- powiedział uśmiechnięty ochroniarz. Czemu oni się tak
uśmiechają?
-Tak,
tak. Zawoziłeś Michaela rano na sesje zdjęciową?
-Tak.
-Czyli
znasz drogę do studia, wiesz gdzie ono się mieści?
-Oczywiście,
nie pierwszy raz Michael ma dla nich sesje. A co chcesz porzucić
ogródki i zająć się modelingiem?- zaśmiałam się.
-Nie
no coś Ty. Do modelki trochę mi brakuje, ale chciałam zrobić
niespodziankę Michaelowi chyba nie obrazi się jak go odwiedzę.
Mógłbyś mnie tam zawieść?
-No
jasne.
-Dziękuję.
To ja tylko skoczę po torebkę.
-Okej,
będę czekał przez domem w samochodzie.- uśmiechnęłam się w
odpowiedzi i pognałam do sypialni, z której zabrałam torebkę i
chwilę potem byliśmy w drodze do studia. Droga nie zajęła dużo
czasu, bo wyjątkowo nie było korków.
-Jesteśmy
na miejscu.- ocknęłam się na słowa ochroniarza.
-Poczekać
czy iść z Tobą?
-Poczekaj
myślę, że Michael powinien zaraz skończyć zdjęcia.
-Nie
ma sprawy.- wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazał się ogromny
wieżowiec, który wręcz przerażał swoją wielkością. Niepewnym
krokiem weszłam do środka, nigdy nie byłam w takim miejscu i za
bardzo nie wiedziałam gdzie szukać Michaela.
Zaczęłam
rozglądać się po ogromnym korytarzu, który był urządzony w
biało- szarych kolorach, wszystko stonowane. Jak dla mnie było za
bardzo sztywno, a jedyną rośliną jaką tam zauważyłam był fikus
w jakimś wiadrze. Gdyby dać tu na przykład kilka doniczek z
chryzantemami od razu zrobiło by się żywo. Podeszłam do tego
fikusa i zaczęłam oglądać z każdej strony. Nie dość, że nie
podlany, bo miał sucho jak na Saharze to jeszcze liście nie
poobrywane.
-Eghem
mogę w czymś pani pomóc?- usłyszałam za plecami, natychmiast
odsunęłam się od rośliny i spojrzałam na kobietę stojącą
naprzeciwko mnie. Skądś ją znałam...
-Amy...?-
spytałam niepewnie.
-Vicki?-
uśmiechnęłam się,
-Hahaha
kopę lat żeśmy się nie widziały.- Amy rzuciła mi się na szyję. Po znałyśmy się pięć lat temu i chodziłyśmy na tą samą uczelnię.
-Nic
się nie zmieniłaś.
-Ty
również.
-Czyli
jednak zostałaś fotografem?- spytałam wskazując na aparat, który
miała zawieszony na szyi.
-Tak,
ale Ciebie nie muszę pytać czym się zajmujesz wystarczy mi to jak
oglądałaś z każdej strony tego krzaka.- zaśmiałam się.
-Chyba
to jedyny krzak w całym budynku.- niestety rośliną nie dało się
już tego nazwać.
-Nie
no kilka paprotek jeszcze tu mamy, ale Ty chyba nie przyjechałaś tu
oglądać paprotek.
Chyba
wiem do kogo przyjechałaś.- puściła mi oczko.
-Tak
do kogo?
-Do
Michaela Jacksona, ma teraz sesje. Wszyscy od rana chodzą jak na
szpilkach.
-Skąd
wiesz, że akurat do niego?
-Kochana
nie oglądasz tv? Media huczą na wasz temat.
-No
tak zapomniałam, że media zawsze interesują się tym co nie
trzeba.- powiedziałam niezbyt zadowolona z tego faktu.
-A
tak w ogóle to wy się serio przyjaźnicie czy może coś więcej?-
poruszyła zabawnie brwiami. No tak w telewizji o nas mówią, ale nie
wiedzą, że jesteśmy parą.
-Jesteśmy
przyjaciółmi.- skłamałam, lepiej żeby nikt o nas nie wiedział.
Teraz nie można nikomu ufać.
-No
nie wierze. To na co czekasz?- szturchnęła mnie.
-Wiesz
to chyba nie dla mnie. Ta sława, brak prywatności...
-E
tam przesadzasz.- machnęła ręką- Obyś później tego nie
żałowała. No, ale pewnie chcesz, żebym zaprowadziła Cię do
Michaela.
-Byłabym
Ci wdzięczna. Wiesz jeszcze nigdy tu nie byłam, zaraz pewnie bym
się zgubiła.- Amy pojechała ze mną na 355 piętro
i pokazała drzwi pokoju, w którym odbywała się sesja Michaela.
Pożegnałam się z koleżanką i udałam się do wskazanego
pomieszczenia. W pokoju panował półmrok, gdyż okna były
zasłonięte, a jedyne światło dawały włączone specjalne lampy i
reflektory. Ujrzałam mojego chłopaka, który zamiast pozować do
obiektywu śmiał się z jakąś skąpo ubraną, blondwłosą
dziewczyną, była chyba makijażystką, bo w ręku trzymała puder i
pędzelek. Musiałam podejść bliżej, żeby usłyszeć o czym
rozmawiają, ale byli tak zajęci sobą, że żadne z nich mnie nie
zauważyło. Zaczęłam im się przyglądać, w pewnym momencie tej
dziewczynie upadła puderniczka, po czym pochyliła się po nią
pokazując swój tyłek Michaelowi. Myślałam, że zaraz mnie szlak
trafi! A ten co? Nawet nic nie zrobił. Postanowiłam jeszcze ich poobserwować. Rozmawiali i na
przemian śmiali się jakby byli co najmniej pijani. Kiedy się
uspokoili dziewczyna zaczęła poprawiać mu makijaż. Stali bardzo
blisko siebie co mi się nie podobało.
-Myślę,
że powinieneś bardziej rozpiąć tą koszulę, w końcu masz się
czym pochwalić.- powiedziała uśmiechając się głupkowato. Nieeee
dość tego, nie wytrzymałam. Zaczęłam iść w ich stronę głośno
stukając obcasami.
-Witaj
kochanie.- podeszłam do Michaela całując go gorąco w usta, był
wyraźnie zdziwiony moją obecnością. Kątem oka zauważyłam jak
ta cała makijażystka od siedmiu boleści bardzo uważnie mi się
przyglądała.
-Victoria
co Ty tu robisz?- oderwał się ode mnie zdziwiony.
-Postanowiłam
Cię odwiedzić, a co nie wolno?- zaśmiał się.
-Wolno,
wolno. Rose
możesz zostawić nas na chwilę samych?
-Oczywiście
panie Jackson.- posłałam jej zabójcze spojrzenie, ale udawała że
go nie zauważyła i wyszła z pokoju.
-Oczywiście
panie Jackson.- zaczęłam udawać jej słodki głosik, na co Michael
parsknął śmiechem. Podeszłam do dużego stołu, na którym były
porozrzucane zdjęcia, zaczęłam je przeglądać. Poczułam jak
przytula się do moich pleców.
-Szkoda,
że się jeszcze przed Tobą nie rozebrała, bo prawie goły tyłek
zdążyła pokazać.
-Podglądałaś
nas?
-Nieeee.
-Jesteś
zazdrosna.- rzucił śmiejąc się.
-Wcale
nie jestem! Wydaję Ci się.
-Jesteś,
jesteś.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.-
odwrócił mnie nagle w swoją stronę.
-A
ja myślę, że jesteś.- cały czas się uśmiechał. Odwróciłam
wzrok tylko, żeby nie patrzeć mu w oczy.
-Myślę,
że powinieneś posłuchać tej miłej pani i bardziej rozpiąć
koszulę przecież masz co pokazać.- chciałam odejść, ale położył
dłonie po moich obu stronach moich bioder.
-A
pani się jeszcze ze mną nie przywitała odpowiednio.
-A
pan to chyba już został przywitany przez tamtą panią i na pewno
panu się bardzooo podobało.- chciałam go wyminąć, ale przycisnął
mnie do biurka.
-Zazdrośnica.-
wyszeptał mi do ucha i zaczął całować po całej twarzy aż po
szyję znacząc niewidzialną trasę wilgotnymi ustami, na końcu
wtapiając się w moje usta. Nie mogłam mu się oprzeć, a poza tym
byłam tak jakby chwilowo pozbawiona wolności. Oparłam dłonie o
jego rozgrzany tors.
-Co
się stało, że przyejechałaś?- spytał po chwili.
-Nudziło
mi się bez Ciebie.- przytuliłam się do niego, zaśmiał się i
odwzajemnił uścisk równie mocno.
-Przepraszam,
że Cię nie uprzedziłem i musiałaś zostać sama, ale zadzwonili
do mnie z samego rana, że jestem już spóźniony więc musiałem
szybko przyjechać, nie mogłem ciągle odkładać tego na później.
W zasadzie już skończyliśmy tą sesje i zaraz możemy wracać do
domu tylko musimy jeszcze wybrać odpowiednie zdjęcie na okładkę.
Mam nadzieję, że mi pomożesz.
-Oczywiście.
-Wiesz
nie chciałbym, żeby ktokolwiek stąd dowiedział się, że jesteśmy
ze sobą. Rozumiesz, zaraz wszystko się rozniesie, a potem dojdzie
do dziennikarzy, a dalej to już chyba wiesz co będzie się dziać .
-Rozumiem,
będziemy udawać przyjaciół. Chociaż w sumie nie musimy udawać,
bo nadal nimi jesteśmy.
-Dokładnie.-
pocałował mnie w czoło. Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna
z kartkami w ręku, które okazały się później zdjęciami. Michael szybko
się ode mnie odsunął.
-Ooo
przepraszam nie chciałem wam przeszkadzać. Może przyjdę później?- zmieszał się.
-Nie,
nie. Właśnie Josh poznaj Victorię moją przyjaciółkę.- zmierzył
nas wzrokiem, po czym podszedł do mnie.
-Przyjaciółkę?-
spytał podejrzliwie.
-Tak.
-Victoria.-uśmiechnęłam
się.
-No
to mamy już te zdjęcia. Wybrałem najlepsze ujęcia, a reszta
należy do was. Które najbardziej wam się podoba?- rozłożył
przed nami 15 zdjęć. Po 5 minutach zgodnie wybraliśmy zdjęcie, na
którym Michael stoi na palcach, wyszło najlepiej ze wszystkich.
-Idę
się szybko przebrać i zaraz możemy jechać.- cmoknął mnie w usta
i popędził do szatni.
Przyszedł
chwilę później przebrany w jeansowe spodnie, bejsbolówkę i
standardowo czarne okulary na nosie. Zjechaliśmy windą na sam dół i jak
najszybciej dostaliśmy się do samochodu, w którym czekał na nas
George.
-Dłużej
się nie dało?- zaśmialiśmy się.
-Gdzie
szefie?
-Do
Neverlandu.- skinął głową i ruszył.
-Muszę
Ci coś powiedzieć.- zaczął niepewnie Michael.
-Co
takiego?
-Jesteśmy
zaproszeni na obiad do moich rodziców.- przez chwilę nic nie
mówiłam.
-Vicki?-
mruknął.
-Yyyy...zaskoczyłeś
mnie. Czy to trochę nie za szybko?
-Ja
Twoich rodziców poznałem i chciałbym żebyś teraz Ty poznała
moich.
-Tak
tylko, że Ty ich poznałeś przez przypadek i to nie była
komfortowa sytuacja.- powiedziałam przypominając sobie tamten
dzień.
-Przestań
było zabawnie.- rzucił szczerząc się.
-Tak
dla kogo zabawnie dla tego zabawnie. A kiedy ten obiad?
-Dzisiaj.
-CO?!-
krzyknęłam przerażona.
-No...dzisiaj?
-I
Ty mówisz mi dopiero teraz?
-Godzinę
temu zadzwoniła do mnie mama zapraszając nas i nie chciała przyjąć
odmowy. Bardzo chciałby Cię poznać.- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę?
-Czy
Te oczy mogą kłamać?- wybuchnęliśmy śmiechem.
-A
Joseph?- spytałam kiedy już w miarę się uspokoiłam.
-On
też będzie, ale bez względu na to co powie nie bierz tego do
siebie. Mam nadzieję, że nie zrobi czegoś głupiego.
-Nie
przejmuj się. Nie będę na niego zwracać uwagi.- złapałam go za
rękę.
-Czyli
się zgadzasz?
-Tak,
tylko następnym razem uprzedź mnie wcześniej.
-Niech
będzie.
-A
na którą ten obiad?
-Musimy być tam na...15:30.
-Jesteśmy
na miejscu gołąbeczki.- przerwał nam George. Szybo popędziliśmy
do domu. Gdy śmiejąc się biegliśmy po schodach zatrzymała nas
Jessica.
-A
was gdzie tak długo nie było?
-Zaraz
znowu wybywamy.
-Gdzie?
-Na
obiad do...
-...nosz
cholera jasna! Obiadki u rodziców tak?! A ja dla kogo gotuję?!-
wymieniłam przerażone spojrzenie z Michaelem.
-Na
pewno chłopaki będą głodni wiesz, że uwielbiają Twoje schabowe.
-Aaaa
zejdźcie mi z oczu.- machnęła ręką i poszła do kuchni. Zaśmialiśmy się i udaliśmy się do sypialni.

-Krótszej
nie było?- zahaczył ręką o materiał sukienki przelotnie
dotykając mojego uda, zabrałam jego rękę.
-Nie,
nie było. Co Ci się w niej nie podoba?
-Tam
będą moi bracia. Wszyscy będą pożerać Cię wzrokiem.
-Wiem,
ale na pewno będą z żonami więc nie masz się o co martwić. Chodź już
marudo, bo jeszcze się spóźnimy.- pociągnęłam go za nadgarstek.
Szliśmy przez korytarz. Ja z przodu, a Michael za mną. Czułam choć
nie wiem jakim cudem, że gapi się na mój tyłek.
-Możesz
przestać?- odwróciłam się w jego stronę zakładając dłonie na
biodrach.
-Ale
o co Ci chodzi?- udawał idiotę.
-Gapisz
się na mój tyłek.
-Co...że
niby ja? Chyba to wczorajsze kakao Ci zaszkodziło.
-Tylko,
że to Ty je zrobiłeś.- nie wiedział co powiedzieć, uśmiechnęłam
się triumfalnie.
-Oj
chodź już, bo naprawdę się spóźnimy.- teraz to on
pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
*****
2
godziny później byliśmy na miejscu. Michael wjechał na ogromną
posesję, na której było już kilka samochodów. Jak zwykle nie
chciał się zgodzić na żadnego szofera ani ochroniarza, bardzo
lubił jeździć samochodem i robił to tak często jak tylko mógł.
Z nerwów zaczęły pocić mi się ręce.
-Denerwujesz
się?- spytał mnie, gdy już zaparkował auto. Pokiwałam głową
przygryzając wargę. Dotknął mojego policzka.
-Nie
masz czego będzie dobrze.- uśmiechnęłam się sztucznie. Dopiero
teraz zwróciłam uwagę na jego strój.
-Uwielbiam
Cię w tych kolorach, pasują do Ciebie.- posłał mi piękny
uśmiech.
-Może
dlatego, że to moje ulubione. Ale naprawdę Ci się podoba?
-Zawsze
wyglądasz zjawiskowo.
-Nie,
to Ty wyglądasz zjawiskowo.
-Taaak?
A jeszcze niedawno ta sukienka była dla Ciebie za krótka.
-Owszem,
ale to nie zmienia faktu, że wyglądasz w niej pięknie.
-Ale
lizus.- zaśmiał się.
-To
co idziemy?- wzięłam głęboki wdech.
-Idziemy.-
spojrzałam na ogromny dom, który robił wrażenie. Wysiedliśmy z samochodu
i od razu złapałam kurczowo dłoni Michaela. Nie zdążyliśmy
nawet zapukać do drzwi, bo jak burza wyleciała z nich Janet
rzucając mi się na szyję, czym wywołała u swojego brata
oburzenie.
-A
ja?
-Och
Mickey nie bądź zazdrosny, pępkiem świata nie jesteś.- zaśmiałam
się, gdy zobaczyłam jego minę- No chodź tu szczurze, przecież
Ciebie tę kocham.- wyściskała go.
Weszliśmy
do środka, a w holu od razu pojawiła się jak mniemam pani
Katharine, a z nią Joseph, po tym wszystkim co zrobił Michaelowi
czułam do niego obrzydzenie. Myślałam, że zaraz zemdleje z
nerwów. Spojrzenie ojca Michaela było przerażające wręcz
przewiercał mnie na wylot. Nie dziwię się, że na jego widok w
dzieciństwie wymiotował, przełknęłam ślinę. Pani Kate podeszła
do mnie z ogromnym uśmiechem na ustach i wyściskała jak własną
córkę, biło od niej takie przyjemne ciepło.
-Victorio
jak się cieszę, że w końcu mogę Cię poznać. Michael tyle mi o
Tobie opowiadał. Jesteś stokroć piękniejsza od tej całej
Madonny...- zawstydziłam się.
-Mamo
błagam...- upomniał ją Michael.
-Dziękuję
mi też miło panią poznać.- uśmiechnęłam się na co
odpowiedziała mi tym samym. Następnie podszedł do mnie Joseph.
Wstrzymałam oddech, postanowiłam chociaż grać twardą i nie dać
po sobie pokazać, że się boję.
-Victoria
Lancaster, miło mi.- zabrzmiało to może trochę sztywno, ale nie
potrafiłam być w stosunku do niego inna.
-Joseph
Jackson.- uścisnął moją dłoń. Dobrze, że chociaż tyle. Teraz
mogłam spokojnie odetchnąć. Chyba nie było tak źle? Nie
nakrzyczał na mnie, nie zabronił na wstępie spotykać się ze
swoim synem więc na razie nie mam się czym martwić. Gdy Michael
skończył witać się z rodzicami weszliśmy do dużego salonu.
Wnętrze było urządzone bardzo przytulnie i rodzinnie, mówiły o
tym zwłaszcza zdjęcia na komodach i ścianach przedstawiające
zazwyczaj uśmiechnięte dzieci. Spojrzałam na bogato zastawiony
stół chyba na 30 osób. Witania nie było końca ze względu na tak
liczną rodzinkę. W końcu wszyscy usiedliśmy do stołu.
-Victorio
jesteś wegetarianką?- spytała pani Katharine.
-Nie.
-To
dobrze. Upiekłam pieczeń z indyka. Moje popisowe danie mam
nadzieję, że będzie Ci smakować.
-Z
pewnością.- odwzajemniłam jej uśmiech.
-Ooo
to nasz piesek francuski się dzisiaj nie naje.- odezwał się Tito.
Spojrzeliśmy na Michaela. No tak przecież jest wegetarianinem i to
bardzo wybrednym.
-Tito
przestań dokuczać Michaelowi.- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Aaa
właśnie, że wszystko zjem!- rzucił oburzony, a ja dalej się z
niego śmiałam.
-I
Ty przeciwko mnie?- zwrócił się do mnie. Spoważniałam co nie
było łatwe i cmoknęłam go delikatnie w usta, przez co od razu
usłyszeliśmy głośne „Uuuuu”. No tak to nie mogło być nie
skomentowane uśmiechnęłam się. Wbrew pozorom Michael jest bardzo
prosty w obsłudze. Wystarczy go przytulić, albo pocałować i już
się nie gniewa.
-Jak
się poznaliście?- wyrwała Carol.
-Michael
chętnie opowie.- podparłam brodę na ręce.
-W
klubie.- skitował i napił się soku. Wyraźnie było widać, że
nie chciał o tym opowiadać, bo coś sobie przypomniał i to raczej
nie nasze pierwsze spotkanie. Przecież w ten sam dzień...
-Nie
ma to jak jego odpowiedzi. Zawsze zwięźle, krótko i na temat.
Zostało mu do dzisiaj, a zwłaszcza, gdy przemawia na rozdaniach
Grammy.- po raz kolejny usłyszeliśmy salwę śmiechu. Spojrzałam
na nieobecną twarz Michaela, który jakby nie słyszał co
powiedział Randy, bo zaraz by mu odpowiedział. Położyłam dłoń
na jego udzie, w taki sposób wiedziałam, że od razu się ocknie i
tym razem się nie pomyliłam. Spojrzał na mnie.
-Wszystko
okej?
-Tak.-
uśmiechnął się delikatnie. Po chwili wszyscy zaczęliśmy zajadać
się przeróżnymi smakołykami. O dziwo mój chłopak tak jak
obiecał zjadł indyka z czego bardzo się cieszyłam, może w końcu
polubi mięso. Potem przyszedł czas na deser czyli ciasto
marchewkowe – ulubione Michaela.
-Naprawdę
wspaniale pani gotuje.- zwróciłam się do pani Katharine i wzięłam
łyk soku.
-Dziękuję
Victorio. Bardzo mnie cieszy, że Ci smakowało.- uśmiechnęła się-
Może pójdziemy do ogrodu? Jest taka piękna pogoda.- zaczęła
zbierać puste talerze, wstałam od stołu.
-Pomogę
pani.
-Nie
trzeba skarbie, poradzę sobie. Idźcie do ogrodu zaraz przyjdę.-
pogłaskała mnie po ramieniu. Tak więc udaliśmy się do pięknego
ogrodu, a raczej altanki, w której usiedliśmy przy niedużym stole.
Z Michaelem trzymaliśmy się za ręce.
-Słyszałem,
że jesteś architektem.- odezwał się w końcu Joseph, który do
tej pory siedział cicho uważnie mi się przyglądając.
-Tak.
-Wnętrz?
-Nie,
projektuje ogrody.- pokiwał głową.
-Naprawdę?-
spytał Jackie- To dobrze się składa, bo kupiliśmy z Enid tydzień
temu dom na obrzeżach miasta, przeprowadzka trwa, ale już szukamy
kogoś kto zaprojektowałby nasz ogród. Może miałabyś ochotę się
tym zająć? Dobrze zapłacimy.- zaśmialiśmy się.
-Z
miłą chęcią. Co prawda dopiero zaczęłam nowy projekt, ale nie
jest on taki ważny więc spokojnie mogę wziąć...
-...pamiętaj,
że masz tydzień urlopu.- wtrącił się Michael- Żadnych rysunków,
kwiatków i drzewek przez tydzień.
-Wiem
przypominasz mi o tym codziennie.- rzuciłam z uśmiechem.
-Jeśli
to jakiś problem...
-Nie
no coś Ty. Michael marudzi jak zwykle.
-Wspaniale
więc zadzwonię jutro do Ciebie i umówimy się na jakąś kawę.
-Jasne.-
uśmiechnęła się do mnie. I po co ja się tak denerwowałam tym
obiadem?

-Co
Ty tu robisz i to jeszcze z nią?!- ocknął się w końcu.
-Witaj
kochana szwagierko.- Mad strzeliła swój sztuczny uśmiech. Nie
wytrzymałam, wstałam od stołu i podeszłam do tej zdziry.
-A
Ty się nie odzywaj szmato, bo znowu dostaniesz w tą swoją
wytapetowaną buźkę i nawet chirurg plastyczny Ci nie pomoże!-
Michael również wstał i podszedł do nas chcąc mnie uspokoić,
ale wyrwałam się z jego uścisku.
-Powiedz
fajnie było zdradzić Michaela z jego własnym bratem potem zrzucić
na niego winę za rozpad waszego związku, w mediach zrobić z siebie
ofiarę losu, prosić o wybaczenie, knuć intrygi, a na końcu
związać się z Jermain'em? Dobrze się bawiłaś?!- chciałam żeby
cała rodzina dowiedziała jacy są dwulicowi i fałszywi. Głupi
uśmiech automatycznie zszedł jej z twarzy, a pojawiło się
zakłopotanie.
-Michael,
bracie daj spokój dalej jesteś o to zły?
-Nie
jesteś już moim bratem.- powiedział bardzo poważnie.
-Michael
co Ty wygadujesz?- pani Katharine nie wiedziała co się dzieje.
-Nie
mamo, oni zniszczyli mi życie i nie chcę mieć z nimi nic więcej
wspólnego. Kiedy dacie nam w końcu spokój? A Ciebie ostrzegam, że
jak jeszcze raz przyjdziesz do Victorii i nagadasz jej głupot na mój
temat to porozmawiamy inaczej, a teraz nie chcę was widzieć na
oczy. Kochanie idziemy.- złapał mnie stanowczo za rękę i
skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
-Przeginasz!-
krzyknął za nim Jerm, odwrócił się.
-Przeginam?!
Trzeba było najpierw pomyśleć za nim przeleciałeś moją
kobietę!- nikt nie ważył się odezwać, a Michael nie mogąc
dłużej znieść ich widoku postanowił jak najszybciej stamtąd
wyjść. Szedł tak szybko, że ledwo za nim nadążałam. Dogoniłam
go dopiero przy samochodzie. Wkurzony z całej siły uderzył pięścią
w maskę samochodu i oparł się o nią kryjąc twarz w dłoniach.
Podeszłam do niego powoli.
-Skarbie?-
dotknęłam jego ramienia, ale odsunął się natychmiast. Nigdy tak
się nie zachowywał.
-Daj
mi kluczyki do samochodu.
-Po
co?
-Będę
prowadzić.
-Na
pewno nie.- otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Nie
będziesz w takim stanie jechać.
-W
jakim znowu stanie?- zirytował się.
-Jesteś
tak wkurzony, że zaraz coś rozwalisz.
-Masz
rację więc lepiej bardziej mnie nie denerwować.
-Już
się boję. Kluczyki.- wyciągnęłam rękę, niechętnie mi je
podał. Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę nie odzywaliśmy
się do siebie. Siedział twarzą obrócony w stronę okna, a ja
skupiłam się na drodze. Nie chciał rozmawiać? To nie, nie będę
się prosić. Do Neverlandu dotarliśmy późnym wieczorem.
Zaparkowałam auto w garażu i nie czekając na pana obrażalskiego
poszłam do domu. Byłam na schodach kiedy poczułam, że Michael
bierze mnie na ręce. Nie miałam nawet siły i ochoty się z nim szarpać, ale to był chyba sposób na przeprosiny. Oryginalny,
nie ma co. Postawił mnie dopiero w sypialni. Całkowicie go
ignorowałam, ale w końcu zastawił mi drogę, gdy chciałam wejść
do łazienki. Przytulił mnie mocno.
-Przepraszam...-
mruknął.
-Nie
chciałem taki być, zdenerwowałem się.
-To
nie znaczy, że jak się zdenerwujesz musisz wyżywać się na mnie,
odsuwasz się. Dlaczego?
-Musiałem
ochłonąć.
-I
nawet nie mogłam Cię przytulić, bo Ty chciałeś ochłonąć tak?-
spuścił wzrok.
-Nie
chciałem Cię tak potraktować. Nawet nie wiesz jak się poczułem,
gdy ich zobaczyłem. Po raz kolejny miałem ochotę dać mu w mordę.-
usiadł na łóżku- Oni dobrze wiedzieli, że my tam będziemy.
Inaczej nie przyszli by razem. Jermaine rzadko przychodził na obiad
do rodziców, a tym bardziej z jakąś dziewczyną.- podeszłam do
niego i usiadłam mu na kolanach pozwalając, żeby wtulił się we
mnie jak w matkę. Siedzieliśmy tak dosyć długo.
-Chcę
zapomnieć...zapomnieć w końcu, o tym co mi zrobili. Zacząć od
nowa...z Tobą.- spojrzał mi głęboko w oczy.
-Co
chcesz przez to powiedzieć?
-Zamieszkaj
ze mną.- uśmiechnął się delikatnie.
-Ale...tu..razem
tak?- zaskoczył mnie tą propozycją, przez co moja wypowiedź wyszła
niezbyt inteligentnie.
-Nie
chcesz.- westchnął smutno.
-Oczywiście,
że chcę, ale to poważny krok. Czy to nie za szybko?
-A
na co mamy czekać? No chyba, że mnie nie kochasz.- powiedział w
żartach.
-No
jasne. Pewnie, że Cię nie kocham. Tak sobie lubię od czasu do
czasu posiedzieć Jacksonowi na kolanach, całować się z nim i spać
w jednym łóżku. Takie tam hobby.- powiedziałam sarkastycznie, zaśmialiśmy się.
-Czyli
się zgadzasz?
-A
mam inne wyjście?
-Nie.-
wyszczerzył się.
-Jesteś
na 100% pewny?
-Na
200 %.- nie zastanawiałam się długo.
-Zgadzam
się.- znów wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się wokół
własnej osi. Było lepiej niż na karuzeli. A dlaczego? Bo byłam w
ramionach ukochanego mężczyzny.
-Bardzo
Cię kocham.
-Ale
ja Ciebie bardziej.- pocałował mnie namiętnie.
-No
dobra nie chce mi się z Tobą kłócić.
-No
i prawidłowo. Z królem nie wygrasz.- parsknęłam śmiechem.
-Zjedz
snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć.- wystawiłam mu język.
-A
Ty robisz się za mądra kochanie.
-No
ktoś w tym związku jest od myślenia, a ktoś od robienia
kochanie.- objął mnie w talii.
-Ach
tak? I Ty jesteś od myślenia.
-No
niestety Ty inteligencją nie grzeszysz.
-Odwołaj
to!- zaczęłam się śmiać.
-Nieeee.
-To
zaraz będziesz błagać o litość.- już miał mnie zacząć
łaskotać, ale wyrwałam się z jego uścisku i uciekłam do
łazienki zamykając drzwi na klucz.
-Czekaj,
czekaj. I tak Cię dopadnę!- zaśmiałam się. Postanowiłam wziąć
gorącą kąpiel. Kolejny dzień pełen wrażeń za nami tylko
szkoda, że nie wszystkie były miłe.
Miałam
tylko nadzieję, że więcej nie będę musiała oglądać tej
fałszywej jędzy, tak samo jak „brata” Michaela. Nie da się o
tym nie myśleć. Naprawdę trzeba mieć cholerny tupet, żeby
pojawić się jeszcze na obiedzie rodzinnym...że im nie jest wstyd.
Postanowiłam nie zaprzątać sobie więcej głowy Madonną i
Jermain'em tylko w końcu się odprężyć. Kiedy woda robiła się
chłodna wyszłam z wanny po czym wysuszyłam się ręcznikiem i
przebrałam w piżamę. Z Michaelem postanowiliśmy zrobić sobie
seans. Tak więc do rana oglądaliśmy filmy.
******
PS:
Nie krzyczcie na mnie bardzo za ponowne pojawienie się Madonny, ale
musiałam po prostu. Taka już jej rola, że bohaterom utrudnia
życie, a czytelnikom podnosi ciśnienie i przy okazji autorce XD
No i jestem <3
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam <3
Na wstępie podziękuje za takie 'wyróżnienie' moich hotów xD Czuję się zaszczycona tym faktem, omomom ;3
A teraz rozdział...
Ah ta Viki musiała pojechać na sesję, nie mogła na tyłku wysiedzieć xD Haha zdziwiło mnie trochę jak podeszła do Michasia i tamtej makijażystki ale w sumie dobrze zrobiła. Ja bym na jej miejscu pewnie jeszcze go z góry na dół ładnie opierdoliła ża na cudze tyłki spogląda xD
Co do obiadku to zdziwił mnie ojczulek Mike'a że był taki... Dobry? Delikatny? Mało wkurwiający? pewnie jeszcze wszystko przede mną xD Jak zobaczyłam tylko zdj tej kurwy to aż mną zatrząsnęło. Niech idzie pały opierdalać na ulicy a nie na rodzinne obiadki z bratem jej byłego. No kurwa ale trzeba miec tupet... Ona z księzyca spadła czy co? Że wgl Michaś nasz chciał to dotykać. Ja bym się bała że mnie na odległość czymś zarazi. W tych włosach pewnie gatunki owadów o których świat jeszcze nawet nie słyszał.
A potem na dodatek jeszcze się przez nią kłócić musieli... Ale rozumiem reakcję Michasia i nawet mi się podobała ta jego 'groza' i 'złość'. A co? Nie może być ciągłym dupilizem w końcu! Nie mówię bo źle zrobił wkurzając się na Viki bez powodu, ale grunt że zrozumiał swój błąd.
Chyba tylko Mike potrafi być zły i przeuroczy rownocześnie <3
Ojj taaak <3
Dobra, to ja teraz na seksy czekam w koncu. Proszę xD
Bo Michaela kolega zapomni jak to się robi no xd
Pozdrawiam,
Duuużo weny;***
Heejka! Chciało by się powiedzieć, że "doszłam", ale tak dwuznacznie to brzmi. 😈
OdpowiedzUsuńNotka wyszła świetnie!
Mistrzowska scena gdy ta plastikgerl zaczęła się przylepiać do Michaela, a on co? Był przychylny jej zalotom. Nie dziwie się Victorii, że się wkurzyła. Owszem Mike nie jest własnością Victorii, ale jednak jest zobowiązany być dziewczynie wierny, a przynajmniej powinien ją szanować. Ale cóż, facety są jednak z Marsa. A tym bardziej nasz Michael, który o północy odwala taniec woodoo i wcina żywe kurczaki. Pozdro dla kumatych. 😈
Ale jak to oni - zawsze sie pogryzą by potem móc sobie wylizać wszelkie rany. Nie wiem czemu Victoria bije się z myślami czy jest "na zawsze dla Michaela". Chyba jeśli się kocha i łączy się w związek to wychodzi się z założenia, że ten związek ma być do końca. W takim razie jaki jest sens w ogóle się wiązać? Michael kocha Victorie i udowodnił to niejednokrotnie. Przerwał dla niej trase i stanął w jej obronie sprzeciwiając się ojcu itd. Kochają sie i to najważniejsze, wszystko inne wyjdzie w praniu. Myśle, że Michael ma już plany związane z Vicki. Zrobił pierwszy krok, robi rozbieg i zapewne chce dotrzeć do mety. Cieszę się, że zaproponował jej wspólne mieszkanie. W końcu będą razem, przy sobie. :D
Co do obiadku? Kolejny dowód, że Michael bierze na poważnie związek z Victorią. Jacksony nie tacy straszni jak ich malują (przynajmniej w FF). Joseph oczywiście mnie zaskoczył pozytywnie. Facet powinien czasem spojrzeć na pewne kwestie nie z perspektywy pieniędzy, a uczuć.
No i wisienka na torcie: Wzjazd Teamu "Jerm&Mad". Skąd ja to mogłam wiedzieć? Idealny moment na konfrontacje. Ta kobieta nie ma za grosz honoru. Wpieprza się buciorami tam gdzie jej nie chcą. Ona jeszcze rozumiem, ale Jerm? Co miał na celu? Zniżył się do poziomu minusowego, zresztą zazwyczaj duży wpływ na zachowanie ma osoba/środowisko, w którym się przebywa. A Madonna nie ma instynktu samozachowawczego, jest perwersyjną pizdą i koniec kropka.
Wkurzyło mnie to, że był zgrzyt między Victorią, a Michaelem z powodu tej idiotki. Chociaż Michaelowi się nie dziwie: zdradę tej kuropatwy można darować, ale zdrade brata, który dzielił z nim pokój w dzieciństwie, był przyjacielem - trudno wybaczyć. Nie będę podważać słów Michaela, rzucił je pochopnie, nie przemyślanie, jednak z czasem myśle, że wybaczy mu to. Jednak brat to brat.
Czekam z niecierpliwością na nexta! Życze masyy weny! ❤❤❤
Trzymaj się :**
Ps: Dzięki za dedykacje. To miłe ;) 😘😘
Hejo!
OdpowiedzUsuńJak mówiłam wcześniej, Dzisiaj się rozpiszę bardziej. Tematy Hotów są jednym z najtrudniejszych do napisania. Trzeba to obmyśleć i wykonać tak, aby to był akt miłości, a nie tanie porno. Wierzę w Ciebie Basiu i jestem pewna, że świetnie to napiszesz. Oj Viki się wkurzyła na Mickego. No, ale nie powinien godzić się na takie wyzywające i chamskie zaloty plastykowej. I nie wmawiać mi, że jego " przyjaciel" nim zawładnął, bo nie uwierzę. Kto poleciałby na chodzący sylikon ozdobiony tapetą z Ikei? xD Zdziwiło mnie to, że Vika taka zaskoczona gapieniem się Michaela na tyłek. To normalne xP chociaż pewnie zabawnie wyglądało: pewnym krokiem, ciągnąć Mika za rękę idzie Viki, a ten jak w transie gapi się na wybrzuszenie z tyłu XD Aż mu ta aureola spadła ;D I oczywiście nic nie mogłoby być cud, miód i malina. -,- Pierdolona Madonna. Daje dupy, chcę wrócić do niego, gada ploty i kłamstwa, a potem jeszcze utrudnia życie. Tylko tyle w temacie tej **** , bo szkoda mi klawiaturę później wysyłać do psychiatry. Dostanie stanu lękowego ( bez obrazy na chore osoby :) ) po zobaczeniu takiej mordy. Nie dziwię się, że Mike ma do nich dalej urazę i wyparł się jerma ( specjalnie z małej) Jednak jestem pewna, że kiedyś się na tyle pogodzą, by normalnie rozmawiać. W końcu to brat. Pierdolniety i fałszywy, ale brat.
Kochana, to ja na te seksy czekam, bo po wstepie mi tu nadzieji narobiłaś, a tu dupa. xd
Co ja poradzę. Kasia, to Kasia- brutalną prawdę powie ;)
Weeenyy!
Szybko mi tu wracaj ! :)
Jestem 😘 I zaczynam nadrabiać zaległości 😁 Co do rozdziału, bardzo mi się podobał 💗 Pomysł Victorii na odwiedzenie Michaela podczas sesji zdjęciowej był dość spontaniczny, ale przy tym niezwykle romantyczny 😉 Jednak, gdy doszłam do momentu, w którym tamta makijażystka zaczęła go podrywać... Myślałam, że coś mnie trafi! W mojej głowie zaczęło kotłować się mnóstwo myśli, w stylu: Czy Mike zdradzi Victorię? Nie, on nie jest taki... No, a może jednak? 😂 Myślałam, że wybuchnie między nimi wielka awantura. Na szczęście, nic takiego nie miało miejsca 😊 Obiadek z rodzinką... Z początku miałam pewność, że to Joseph coś odwali, wiadomo jakim był człowiekiem i pewnie nikt nie ma co do tego wątpliwości. No, ale wizyty Madonny i jej nowego kochasia to się nie spodziewałam. W ogóle, jaki trzeba mieć tupet, żeby po tym wszystkim przyjeżdżać do rodzinnego domu Jacksonów?! Wiadomo, że zrobili to tylko po to, by sprowokować Michaela -.- Także, jego reakcja jest całkowicie zrozumiana 😳 Powiem Ci, że Mike zaskoczył mnie tą propozycją, by Victoria z nim zamieszkała, podejrzewam, że nie mniej niż ją 😁 Jednak myślę, że to słuszna decyzja. Pozdrawiam i weny 😘
OdpowiedzUsuń