12 kwietnia 2016

Rozdział 22. Nie ma to jak „miłe” spotkanie z rodzinką.

Witajcie kochani :)
Ja wiem, że Wy macie dość mojego gadania naprawdę to rozumiem, ale muszę się odnieść do kilku rzeczy xD na wstępie chciałabym podziękować osobom, które tu ze mną są, czytają, komentują i za tyle wyświetleń <3 Dziękuję również za szczere komentarze pod ostatnim rozdziałem, zawsze mówię, żeby nie zwracać na nic uwagi tylko pisać to co się myśli, mi zależy tylko i wyłącznie na takiej opinii. Ostatnio coraz więcej odbywa się dyskusji na temat hotów xDD wiadomo każdy ma swoje zdanie, inny gust. Niektóry lubią delikatnie, inni szczegółowo itd. Ja sama w ostatnim rozdziale bałam się, że może to zdanie : „Czułam jak napina mięśnie brzucha, gdy„niechcący” dotknęłam sporego wybrzuszeniu w jego spodniach.” - było przesadzone, ale delikatniej nie dało się tego napisać XD nie mam też do nikogo pretensji mówię na wstępie :) nawet usłyszałam, że to była totalna słabizna co mnie rozśmieszyło :D opisywać takie sceny nie jest łatwo, bo w pewnym momencie sam już nie wiesz czy to wypada napisać, czy nie przesadzisz z czymś, ale tak czytam sobie po tygodniu jeszcze raz te moje „wprowadzenie do hota” i stwierdzam, że to było naprawdę słabe :) bo czytałam o wiele bardziej szczegółowe opisy, przepraszam muszę to napisać na przykład Patrycji, na której się wzoruje, bo moim zdaniem nikt nie pisze tak świetnych hotów. I ostrzegam, że moje „grzeczne” nie będą xD chciałabym, żeby było w nich dużo namiętności, dzikości, ale jednocześnie miłości i uczucia. Czy mi się to uda? Sami ocenicie :) po prostu ja w takich rzeczach gustuje i chciałabym sama tak pisać :D I jeszcze jedna sprawa, a mianowicie rozdział miał być w weekend, ale nie wyrobiłam się za co przepraszam, a do tego miałam mały problem. Jednym słowem się trochę wkopałam i musiałam przemyśleć kilka rzeczy, według mojego zeszytu powinno być teraz co innego, ale stwierdziłam, że to za szybko i nie chodzi mi o TE SCENY. Długo się nad tym zastanawiałam, miałam zastój, kompletny brak weny, że aż byłam przerażona XD ale wczoraj na wieczór mnie olśniło. Mówi się, że to właśnie na wieczór najlepiej się piszę i przychodzą najfajniejsze pomysły – potwierdzam :) jak dojadę do rozdziału, który „przesunęłam” powiem dlaczego to zrobiłam i o co mi konkretnie chodziło. Podjęłam też kilka ważnych decyzji dotyczących tego opowiadania, wyrzuciłam pewien wątek i niektóre rozdziały. Teraz cała akcja jest zapisana tylko i wyłącznie w mojej głowie :)
PS: Rozdział dedykuję Marysi i Patrycji. Za to, że tyle Wam naobiecywałam i musiałyście długooo czekać xD :***
Zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam Basia <333
*****
3 dni później...
Przebudziłam się za sprawą mojego dzwoniącego telefonu. Jęknęłam niezadowolona, a tak dobrze mi się spało. Z zamkniętymi oczami chwyciłam komórkę, która leżała na stoliczku nocnym i wcisnęłam czerwony przycisk. W końcu miałam wolne. Więc przez tydzień nie ma mnie dla nikogo, tylko dla mojego...Właśnie, przewróciłam się na drugą połowę łóżka gdzie powinien spać Michael, ale go nie było, a jego poduszka była zimna czyli musiał już dawno wstać. Przetarłam zaspaną twarz dłońmi i wstałam z łóżka z zamiarem poszukania mojego chłopaka. Poszłam najpierw do łazienki, a potem do garderoby, ale nigdzie go nie było. Usiadłam z powrotem na łóżku i kiedy wzięłam telefon do ręki zauważyłam, że leży on na jakiejś karteczce. Zmarszczyłam czoło i zaczęłam ją czytać. Treść brzmiała tak:

Witaj kochanie :)
Z samego rana dostałem telefon, że mam dziś sesje zdjęciową dla Vanity Fair, nie mogłem kolejny raz odmówić więc pojechałem, ale nie chciałem Cię budzić tak słodko spałaś :) Obiecuję, że zajmie mi to nie dłużej niż trzy godzinki i później jestem tylko Twój.
Michael 

Zaśmiałam się na słowa „tylko Twój”. Spojrzałam za zegarek, który wskazywał 9:00. Wykonałam poranną rutynę i zeszłam do kuchni, w której krzątała się jak zwykle uśmiechnięta Jessica.
-Dzień dobry Jess.- usiadłam przy stole.
-O wstałaś już. Jesteś głodna? Bo akurat zrobiłam naleśniki.- uśmiechnęła się.
-Na naleśniki zawsze mam ochotę.
-No i to rozumiem! Widzę apetyt Ci wrócił. Czyżby Michael Cię tak wymęczył w nocy, że jesteś głodna?- spojrzała na mnie dwuznacznie, zaśmiałam się.

-Jess!
-No co? Nie mów mi, że wy...jeszcze nie...- spuściłam zawstydzona wzrok.
-Serio?- zdziwiła się.
-Serio, serio.- podała mi talerz naleśników z czekoladą, od razu zaczęłam jeść.
-No wiesz, ale żeby mieć przy sobie takiego Michaela Jacksona i nic nic.- pokręciła głową.
-Ale wy na niego wszystkie napalone no. Jakoś nam się nie spieszy.- skitowałam.
Chyba Tobie się nie spieszy – usłyszałam irytujący głosik w mojej głowie.
-Och zamknij się.- mruknęłam pod nosem.
-Co?
-Nie nic, nic.- gadam już sama do siebie, super...
-Bo wiesz nie, że ja was poganiam czy coś, ale jakbym ciocią została to bym się nie obraziła.- spiorunowałam ją wzrokiem.
-Nie mogę tego zrobić Michaelowi.
-No raczej Ty mu dziecka nie zrobisz, tylko na odwrót.- zaśmiała się.
-Och nie o to mi chodziło.
-Jego kariera się rozwija i co? Nagle ja mam zajść w ciąże i to wszystko zepsuć? Poza tym nie jestem na to gotowa. Mamy czas, jesteśmy młodzi.
-Ty może tak, ale Michael już ma trzydziestkę na karku, a zresztą on kocha dzieci przecież wiesz.
-Wiem, ale...to nie jest odpowiedni czas.- resztę śniadania zjadłam w ciszy. Nie chciałam za bardzo poruszać tego tematu, a Jessica to rozumiała za co byłam jej wdzięczna. Sama zaczęłam się zastanawiać co by było gdybym ja...czy Michael by się cieszył, a może by mnie zostawił? Nie on taki nie jest. Chciałabym z jednej strony porozmawiać z nim na ten temat jak i tego czy wiąże ze mną swoją przyszłość. Może jesteśmy ze sobą tylko tydzień, ale znamy się dwa lata i wiemy o sobie wszystko. Chciałabym by został moim mężem, żebyśmy założyli rodzinę...ale czy on tego chce? Michael nie jest typem faceta, który traktuje związek jako przygodę, albo przelotny romans, ale to nie znaczy, że będzie chciał być ze mną do końca życia. Ja jak znajdę jakiś temat...teraz zapewne będzie mnie to męczyć dopóki się komuś nie wygadam. Porozmawiam o tym z Michaelem, ale może później. Strasznie mi się nudziło więc postanowiłam poszukać Georga, który na pewno zawiózł Michaela na tą sesję i wie gdzie mieści się to studio. Chyba nie będzie zły jak go odwiedzę? Nie potrafię wytrzymać bez niego nawet godziny. Uzależniłam się, ale ten nałóg wcale mi nie przeszkadza i nie mam zamiaru się z niego leczyć. Udałam się do pokoju z monitoringiem na cały Neverland, tam często przebywają ochroniarze. Zapukałam w masywne drzwi, a po chwili usłyszałam głośne „proszę”. Niepewnie weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam rozglądać się po całym pomieszczeniu, w którym było pełno komputerów z obrazem na każdy zakątek tego domu, a światło dawały tylko komputery.
-O pani Jackson.- podskoczyłam ze strachu i automatycznie się odwróciłam- Przepraszam nie chciałem pani przestraszyć.- powiedział Robert, nowy ochroniarz, który pracuje tu od dwóch tygodni.
-Nic się nie stało, ale mówiłam żebyś mówił mi po imieniu i nie jestem żoną Michaela.- zaśmialiśmy się, wiele pracowników Michaela mówiło do mnie „pani Jackson” co za każdym razem wywoływało śmiech u mnie jak i u mojego chłopaka.
-Przepraszam ciągle zapominam. W takim razie w czym mogę pomóc?- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Szukam Georga, ale chyba tu go nie ma.
-Nic nie szkodzi, zaczekaj tu zaraz go zawołam.- powiedział i zniknął za drzwiami. Ja w tym czasie usiadłam na obrotowym krześle i zaczęłam obserwować obraz na monitorze, na którym Jessica tańczyła w kuchni śpiewając przy tym, parsknęłam śmiechem. Muszę to kiedyś pokazać Michaelowi może weźmie ją do swojego zespołu, albo chociaż do chórku. Po chwili usłyszałam jak ktoś wszedł do środka więc szybko wstałam.
-Szukałaś mnie.- powiedział uśmiechnięty ochroniarz. Czemu oni się tak uśmiechają?
-Tak, tak. Zawoziłeś Michaela rano na sesje zdjęciową?
-Tak.
-Czyli znasz drogę do studia, wiesz gdzie ono się mieści?
-Oczywiście, nie pierwszy raz Michael ma dla nich sesje. A co chcesz porzucić ogródki i zająć się modelingiem?- zaśmiałam się.
-Nie no coś Ty. Do modelki trochę mi brakuje, ale chciałam zrobić niespodziankę Michaelowi chyba nie obrazi się jak go odwiedzę. Mógłbyś mnie tam zawieść?
-No jasne.
-Dziękuję. To ja tylko skoczę po torebkę.
-Okej, będę czekał przez domem w samochodzie.- uśmiechnęłam się w odpowiedzi i pognałam do sypialni, z której zabrałam torebkę i chwilę potem byliśmy w drodze do studia. Droga nie zajęła dużo czasu, bo wyjątkowo nie było korków.
-Jesteśmy na miejscu.- ocknęłam się na słowa ochroniarza.
-Poczekać czy iść z Tobą?
-Poczekaj myślę, że Michael powinien zaraz skończyć zdjęcia.
-Nie ma sprawy.- wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazał się ogromny wieżowiec, który wręcz przerażał swoją wielkością. Niepewnym krokiem weszłam do środka, nigdy nie byłam w takim miejscu i za bardzo nie wiedziałam gdzie szukać Michaela. 
Zaczęłam rozglądać się po ogromnym korytarzu, który był urządzony w biało- szarych kolorach, wszystko stonowane. Jak dla mnie było za bardzo sztywno, a jedyną rośliną jaką tam zauważyłam był fikus w jakimś wiadrze. Gdyby dać tu na przykład kilka doniczek z chryzantemami od razu zrobiło by się żywo. Podeszłam do tego fikusa i zaczęłam oglądać z każdej strony. Nie dość, że nie podlany, bo miał sucho jak na Saharze to jeszcze liście nie poobrywane.
-Eghem mogę w czymś pani pomóc?- usłyszałam za plecami, natychmiast odsunęłam się od rośliny i spojrzałam na kobietę stojącą naprzeciwko mnie. Skądś ją znałam...
-Amy...?- spytałam niepewnie.
-Vicki?- uśmiechnęłam się,
-Hahaha kopę lat żeśmy się nie widziały.- Amy rzuciła mi się na szyję. Po znałyśmy się pięć lat temu i chodziłyśmy na tą samą uczelnię.
-Nic się nie zmieniłaś.
-Ty również.
-Czyli jednak zostałaś fotografem?- spytałam wskazując na aparat, który miała zawieszony na szyi.
-Tak, ale Ciebie nie muszę pytać czym się zajmujesz wystarczy mi to jak oglądałaś z każdej strony tego krzaka.- zaśmiałam się.
-Chyba to jedyny krzak w całym budynku.- niestety rośliną nie dało się już tego nazwać.
-Nie no kilka paprotek jeszcze tu mamy, ale Ty chyba nie przyjechałaś tu oglądać paprotek.
Chyba wiem do kogo przyjechałaś.- puściła mi oczko.
-Tak do kogo?
-Do Michaela Jacksona, ma teraz sesje. Wszyscy od rana chodzą jak na szpilkach.
-Skąd wiesz, że akurat do niego?
-Kochana nie oglądasz tv? Media huczą na wasz temat.
-No tak zapomniałam, że media zawsze interesują się tym co nie trzeba.- powiedziałam niezbyt zadowolona z tego faktu.
-A tak w ogóle to wy się serio przyjaźnicie czy może coś więcej?- poruszyła zabawnie brwiami. No tak w telewizji o nas mówią, ale nie wiedzą, że jesteśmy parą.
-Jesteśmy przyjaciółmi.- skłamałam, lepiej żeby nikt o nas nie wiedział. Teraz nie można nikomu ufać.
-No nie wierze. To na co czekasz?- szturchnęła mnie.
-Wiesz to chyba nie dla mnie. Ta sława, brak prywatności...
-E tam przesadzasz.- machnęła ręką- Obyś później tego nie żałowała. No, ale pewnie chcesz, żebym zaprowadziła Cię do Michaela.
-Byłabym Ci wdzięczna. Wiesz jeszcze nigdy tu nie byłam, zaraz pewnie bym się zgubiła.- Amy pojechała ze mną na 355 piętro i pokazała drzwi pokoju, w którym odbywała się sesja Michaela. Pożegnałam się z koleżanką i udałam się do wskazanego pomieszczenia. W pokoju panował półmrok, gdyż okna były zasłonięte, a jedyne światło dawały włączone specjalne lampy i reflektory. Ujrzałam mojego chłopaka, który zamiast pozować do obiektywu śmiał się z jakąś skąpo ubraną, blondwłosą dziewczyną, była chyba makijażystką, bo w ręku trzymała puder i pędzelek. Musiałam podejść bliżej, żeby usłyszeć o czym rozmawiają, ale byli tak zajęci sobą, że żadne z nich mnie nie zauważyło. Zaczęłam im się przyglądać, w pewnym momencie tej dziewczynie upadła puderniczka, po czym pochyliła się po nią pokazując swój tyłek Michaelowi. Myślałam, że zaraz mnie szlak trafi! A ten co? Nawet nic nie zrobił. Postanowiłam jeszcze ich poobserwować. Rozmawiali i na przemian śmiali się jakby byli co najmniej pijani. Kiedy się uspokoili dziewczyna zaczęła poprawiać mu makijaż. Stali bardzo blisko siebie co mi się nie podobało.
-Myślę, że powinieneś bardziej rozpiąć tą koszulę, w końcu masz się czym pochwalić.- powiedziała uśmiechając się głupkowato. Nieeee dość tego, nie wytrzymałam. Zaczęłam iść w ich stronę głośno stukając obcasami.
-Witaj kochanie.- podeszłam do Michaela całując go gorąco w usta, był wyraźnie zdziwiony moją obecnością. Kątem oka zauważyłam jak ta cała makijażystka od siedmiu boleści bardzo uważnie mi się przyglądała.
-Victoria co Ty tu robisz?- oderwał się ode mnie zdziwiony.
-Postanowiłam Cię odwiedzić, a co nie wolno?- zaśmiał się.
-Wolno, wolno. Rose możesz zostawić nas na chwilę samych?
-Oczywiście panie Jackson.- posłałam jej zabójcze spojrzenie, ale udawała że go nie zauważyła i wyszła z pokoju.
-Oczywiście panie Jackson.- zaczęłam udawać jej słodki głosik, na co Michael parsknął śmiechem. Podeszłam do dużego stołu, na którym były porozrzucane zdjęcia, zaczęłam je przeglądać. Poczułam jak przytula się do moich pleców.
-Szkoda, że się jeszcze przed Tobą nie rozebrała, bo prawie goły tyłek zdążyła pokazać.
-Podglądałaś nas?
-Nieeee.
-Jesteś zazdrosna.- rzucił śmiejąc się.
-Wcale nie jestem! Wydaję Ci się.
-Jesteś, jesteś.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.- odwrócił mnie nagle w swoją stronę.
-A ja myślę, że jesteś.- cały czas się uśmiechał. Odwróciłam wzrok tylko, żeby nie patrzeć mu w oczy.
-Myślę, że powinieneś posłuchać tej miłej pani i bardziej rozpiąć koszulę przecież masz co pokazać.- chciałam odejść, ale położył dłonie po moich obu stronach moich bioder.
-A pani się jeszcze ze mną nie przywitała odpowiednio.
-A pan to chyba już został przywitany przez tamtą panią i na pewno panu się bardzooo podobało.- chciałam go wyminąć, ale przycisnął mnie do biurka.
-Zazdrośnica.- wyszeptał mi do ucha i zaczął całować po całej twarzy aż po szyję znacząc niewidzialną trasę wilgotnymi ustami, na końcu wtapiając się w moje usta. Nie mogłam mu się oprzeć, a poza tym byłam tak jakby chwilowo pozbawiona wolności. Oparłam dłonie o jego rozgrzany tors.
-Co się stało, że przyejechałaś?- spytał po chwili.
-Nudziło mi się bez Ciebie.- przytuliłam się do niego, zaśmiał się i odwzajemnił uścisk równie mocno.
-Przepraszam, że Cię nie uprzedziłem i musiałaś zostać sama, ale zadzwonili do mnie z samego rana, że jestem już spóźniony więc musiałem szybko przyjechać, nie mogłem ciągle odkładać tego na później. W zasadzie już skończyliśmy tą sesje i zaraz możemy wracać do domu tylko musimy jeszcze wybrać odpowiednie zdjęcie na okładkę. Mam nadzieję, że mi pomożesz.
-Oczywiście.
-Wiesz nie chciałbym, żeby ktokolwiek stąd dowiedział się, że jesteśmy ze sobą. Rozumiesz, zaraz wszystko się rozniesie, a potem dojdzie do dziennikarzy, a dalej to już chyba wiesz co będzie się dziać .
-Rozumiem, będziemy udawać przyjaciół. Chociaż w sumie nie musimy udawać, bo nadal nimi jesteśmy.
-Dokładnie.- pocałował mnie w czoło. Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna z kartkami w ręku, które okazały się później zdjęciami. Michael szybko się ode mnie odsunął.
-Ooo przepraszam nie chciałem wam przeszkadzać. Może przyjdę później?- zmieszał się.
-Nie, nie. Właśnie Josh poznaj Victorię moją przyjaciółkę.- zmierzył nas wzrokiem, po czym podszedł do mnie.
-Przyjaciółkę?- spytał podejrzliwie.
-Tak.
-W takim razie miło mi Ciebie poznać jestem Josh.- pocałował moją dłoń.
-Victoria.-uśmiechnęłam się.
-No to mamy już te zdjęcia. Wybrałem najlepsze ujęcia, a reszta należy do was. Które najbardziej wam się podoba?- rozłożył przed nami 15 zdjęć. Po 5 minutach zgodnie wybraliśmy zdjęcie, na którym Michael stoi na palcach, wyszło najlepiej ze wszystkich.
-Idę się szybko przebrać i zaraz możemy jechać.- cmoknął mnie w usta i popędził do szatni.
Przyszedł chwilę później przebrany w jeansowe spodnie, bejsbolówkę i standardowo czarne okulary na nosie. Zjechaliśmy windą na sam dół i jak najszybciej dostaliśmy się do samochodu, w którym czekał na nas George.
-Dłużej się nie dało?- zaśmialiśmy się.
-Gdzie szefie?
-Do Neverlandu.- skinął głową i ruszył.
-Muszę Ci coś powiedzieć.- zaczął niepewnie Michael.
-Co takiego?
-Jesteśmy zaproszeni na obiad do moich rodziców.- przez chwilę nic nie mówiłam.
-Vicki?- mruknął.
-Yyyy...zaskoczyłeś mnie. Czy to trochę nie za szybko?
-Ja Twoich rodziców poznałem i chciałbym żebyś teraz Ty poznała moich.
-Tak tylko, że Ty ich poznałeś przez przypadek i to nie była komfortowa sytuacja.- powiedziałam przypominając sobie tamten dzień.
-Przestań było zabawnie.- rzucił szczerząc się.
-Tak dla kogo zabawnie dla tego zabawnie. A kiedy ten obiad?
-Dzisiaj.
-CO?!- krzyknęłam przerażona.
-No...dzisiaj?
-I Ty mówisz mi dopiero teraz?
-Godzinę temu zadzwoniła do mnie mama zapraszając nas i nie chciała przyjąć odmowy. Bardzo chciałby Cię poznać.- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę?
-Czy Te oczy mogą kłamać?- wybuchnęliśmy śmiechem.
-A Joseph?- spytałam kiedy już w miarę się uspokoiłam.
-On też będzie, ale bez względu na to co powie nie bierz tego do siebie. Mam nadzieję, że nie zrobi czegoś głupiego.
-Nie przejmuj się. Nie będę na niego zwracać uwagi.- złapałam go za rękę.
-Czyli się zgadzasz?
-Tak, tylko następnym razem uprzedź mnie wcześniej.
-Niech będzie.
-A na którą ten obiad?
-Musimy być tam na...15:30.
-Jesteśmy na miejscu gołąbeczki.- przerwał nam George. Szybo popędziliśmy do domu. Gdy śmiejąc się biegliśmy po schodach zatrzymała nas Jessica.
-A was gdzie tak długo nie było?
-Zaraz znowu wybywamy.
-Gdzie?
-Na obiad do...
-...nosz cholera jasna! Obiadki u rodziców tak?! A ja dla kogo gotuję?!- wymieniłam przerażone spojrzenie z Michaelem.
-Na pewno chłopaki będą głodni wiesz, że uwielbiają Twoje schabowe.
-Aaaa zejdźcie mi z oczu.- machnęła ręką i poszła do kuchni. Zaśmialiśmy się i udaliśmy się do sypialni.

Zabrałam z szafy swoją ulubioną sukienkę i zaszyłam się w łazience. Szybko się przebrałam i włożyłam szpilki, zrobiłam bardzo delikatny makijaż, a włosy zostawiła jak zwykle rozpuszczone. Chciałam dobrze wyglądać, ale nie jak jakaś wypicowana lala. W duchu modliłam się żeby na wstępie nie zrobić z siebie idiotki i żeby rodzice mojego ukochanego mnie polubili. Kiedy wyszłam z łazienki Michael był już gotowy. Od razu zmierzył mnie wzrokiem delikatnie przygryzając wargę. Podszedł do mnie i odchrząknął.
-Krótszej nie było?- zahaczył ręką o materiał sukienki przelotnie dotykając mojego uda, zabrałam jego rękę.
-Nie, nie było. Co Ci się w niej nie podoba?
-Tam będą moi bracia. Wszyscy będą pożerać Cię wzrokiem.
-Wiem, ale na pewno będą z żonami więc nie masz się o co martwić. Chodź już marudo, bo jeszcze się spóźnimy.- pociągnęłam go za nadgarstek. Szliśmy przez korytarz. Ja z przodu, a Michael za mną. Czułam choć nie wiem jakim cudem, że gapi się na mój tyłek.
-Możesz przestać?- odwróciłam się w jego stronę zakładając dłonie na biodrach.
-Ale o co Ci chodzi?- udawał idiotę.
-Gapisz się na mój tyłek.
-Co...że niby ja? Chyba to wczorajsze kakao Ci zaszkodziło.
-Tylko, że to Ty je zrobiłeś.- nie wiedział co powiedzieć, uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Oj chodź już, bo naprawdę się spóźnimy.- teraz to on pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
*****
2 godziny później byliśmy na miejscu. Michael wjechał na ogromną posesję, na której było już kilka samochodów. Jak zwykle nie chciał się zgodzić na żadnego szofera ani ochroniarza, bardzo lubił jeździć samochodem i robił to tak często jak tylko mógł. Z nerwów zaczęły pocić mi się ręce.
-Denerwujesz się?- spytał mnie, gdy już zaparkował auto. Pokiwałam głową przygryzając wargę. Dotknął mojego policzka.

-Nie masz czego będzie dobrze.- uśmiechnęłam się sztucznie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego strój.
-Uwielbiam Cię w tych kolorach, pasują do Ciebie.- posłał mi piękny uśmiech.
-Może dlatego, że to moje ulubione. Ale naprawdę Ci się podoba?
-Zawsze wyglądasz zjawiskowo.
-Nie, to Ty wyglądasz zjawiskowo.
-Taaak? A jeszcze niedawno ta sukienka była dla Ciebie za krótka.
-Owszem, ale to nie zmienia faktu, że wyglądasz w niej pięknie.
-Ale lizus.- zaśmiał się.
-To co idziemy?- wzięłam głęboki wdech.
-Idziemy.- spojrzałam na ogromny dom, który robił wrażenie. Wysiedliśmy z samochodu i od razu złapałam kurczowo dłoni Michaela. Nie zdążyliśmy nawet zapukać do drzwi, bo jak burza wyleciała z nich Janet rzucając mi się na szyję, czym wywołała u swojego brata oburzenie.
-A ja?
-Och Mickey nie bądź zazdrosny, pępkiem świata nie jesteś.- zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jego minę- No chodź tu szczurze, przecież Ciebie tę kocham.- wyściskała go.
Weszliśmy do środka, a w holu od razu pojawiła się jak mniemam pani Katharine, a z nią Joseph, po tym wszystkim co zrobił Michaelowi czułam do niego obrzydzenie. Myślałam, że zaraz zemdleje z nerwów. Spojrzenie ojca Michaela było przerażające wręcz przewiercał mnie na wylot. Nie dziwię się, że na jego widok w dzieciństwie wymiotował, przełknęłam ślinę. Pani Kate podeszła do mnie z ogromnym uśmiechem na ustach i wyściskała jak własną córkę, biło od niej takie przyjemne ciepło.
-Victorio jak się cieszę, że w końcu mogę Cię poznać. Michael tyle mi o Tobie opowiadał. Jesteś stokroć piękniejsza od tej całej Madonny...- zawstydziłam się.
-Mamo błagam...- upomniał ją Michael.
-Dziękuję mi też miło panią poznać.- uśmiechnęłam się na co odpowiedziała mi tym samym. Następnie podszedł do mnie Joseph. Wstrzymałam oddech, postanowiłam chociaż grać twardą i nie dać po sobie pokazać, że się boję.
-Victoria Lancaster, miło mi.- zabrzmiało to może trochę sztywno, ale nie potrafiłam być w stosunku do niego inna.
-Joseph Jackson.- uścisnął moją dłoń. Dobrze, że chociaż tyle. Teraz mogłam spokojnie odetchnąć. Chyba nie było tak źle? Nie nakrzyczał na mnie, nie zabronił na wstępie spotykać się ze swoim synem więc na razie nie mam się czym martwić. Gdy Michael skończył witać się z rodzicami weszliśmy do dużego salonu. Wnętrze było urządzone bardzo przytulnie i rodzinnie, mówiły o tym zwłaszcza zdjęcia na komodach i ścianach przedstawiające zazwyczaj uśmiechnięte dzieci. Spojrzałam na bogato zastawiony stół chyba na 30 osób. Witania nie było końca ze względu na tak liczną rodzinkę. W końcu wszyscy usiedliśmy do stołu.
-Victorio jesteś wegetarianką?- spytała pani Katharine.
-Nie.
-To dobrze. Upiekłam pieczeń z indyka. Moje popisowe danie mam nadzieję, że będzie Ci smakować.
-Z pewnością.- odwzajemniłam jej uśmiech.
-Ooo to nasz piesek francuski się dzisiaj nie naje.- odezwał się Tito. Spojrzeliśmy na Michaela. No tak przecież jest wegetarianinem i to bardzo wybrednym.
-Tito przestań dokuczać Michaelowi.- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Aaa właśnie, że wszystko zjem!- rzucił oburzony, a ja dalej się z niego śmiałam.
-I Ty przeciwko mnie?- zwrócił się do mnie. Spoważniałam co nie było łatwe i cmoknęłam go delikatnie w usta, przez co od razu usłyszeliśmy głośne „Uuuuu”. No tak to nie mogło być nie skomentowane uśmiechnęłam się. Wbrew pozorom Michael jest bardzo prosty w obsłudze. Wystarczy go przytulić, albo pocałować i już się nie gniewa.
-Jak się poznaliście?- wyrwała Carol.
-Michael chętnie opowie.- podparłam brodę na ręce.
-W klubie.- skitował i napił się soku. Wyraźnie było widać, że nie chciał o tym opowiadać, bo coś sobie przypomniał i to raczej nie nasze pierwsze spotkanie. Przecież w ten sam dzień...
-Nie ma to jak jego odpowiedzi. Zawsze zwięźle, krótko i na temat. Zostało mu do dzisiaj, a zwłaszcza, gdy przemawia na rozdaniach Grammy.- po raz kolejny usłyszeliśmy salwę śmiechu. Spojrzałam na nieobecną twarz Michaela, który jakby nie słyszał co powiedział Randy, bo zaraz by mu odpowiedział. Położyłam dłoń na jego udzie, w taki sposób wiedziałam, że od razu się ocknie i tym razem się nie pomyliłam. Spojrzał na mnie.
-Wszystko okej?
-Tak.- uśmiechnął się delikatnie. Po chwili wszyscy zaczęliśmy zajadać się przeróżnymi smakołykami. O dziwo mój chłopak tak jak obiecał zjadł indyka z czego bardzo się cieszyłam, może w końcu polubi mięso. Potem przyszedł czas na deser czyli ciasto marchewkowe – ulubione Michaela.
-Naprawdę wspaniale pani gotuje.- zwróciłam się do pani Katharine i wzięłam łyk soku.
-Dziękuję Victorio. Bardzo mnie cieszy, że Ci smakowało.- uśmiechnęła się- Może pójdziemy do ogrodu? Jest taka piękna pogoda.- zaczęła zbierać puste talerze, wstałam od stołu.
-Pomogę pani.
-Nie trzeba skarbie, poradzę sobie. Idźcie do ogrodu zaraz przyjdę.- pogłaskała mnie po ramieniu. Tak więc udaliśmy się do pięknego ogrodu, a raczej altanki, w której usiedliśmy przy niedużym stole. Z Michaelem trzymaliśmy się za ręce.
-Słyszałem, że jesteś architektem.- odezwał się w końcu Joseph, który do tej pory siedział cicho uważnie mi się przyglądając.
-Tak.
-Wnętrz?
-Nie, projektuje ogrody.- pokiwał głową.
-Naprawdę?- spytał Jackie- To dobrze się składa, bo kupiliśmy z Enid tydzień temu dom na obrzeżach miasta, przeprowadzka trwa, ale już szukamy kogoś kto zaprojektowałby nasz ogród. Może miałabyś ochotę się tym zająć? Dobrze zapłacimy.- zaśmialiśmy się.
-Z miłą chęcią. Co prawda dopiero zaczęłam nowy projekt, ale nie jest on taki ważny więc spokojnie mogę wziąć...
-...pamiętaj, że masz tydzień urlopu.- wtrącił się Michael- Żadnych rysunków, kwiatków i drzewek przez tydzień.
-Wiem przypominasz mi o tym codziennie.- rzuciłam z uśmiechem.
-Jeśli to jakiś problem...
-Nie no coś Ty. Michael marudzi jak zwykle.
-Wspaniale więc zadzwonię jutro do Ciebie i umówimy się na jakąś kawę.
-Jasne.- uśmiechnęła się do mnie. I po co ja się tak denerwowałam tym obiadem?
-Widzę, że nie poczekaliście na nas z rodzinnym obiadkiem...- odwróciliśmy się wszyscy na dźwięk jakiegoś obcego głosu. Przeżyłam niemały szok, gdy zobaczyłam Jermaine'a. I to z kim?! Z tą blond wywłoką. Trzymali się za ręce jak wielce zakochana para. Spojrzałam na Michaela. Jego mina wyrażała zaskoczenie, a po chwili złość.
-Co Ty tu robisz i to jeszcze z nią?!- ocknął się w końcu.
-Witaj kochana szwagierko.- Mad strzeliła swój sztuczny uśmiech. Nie wytrzymałam, wstałam od stołu i podeszłam do tej zdziry.
-A Ty się nie odzywaj szmato, bo znowu dostaniesz w tą swoją wytapetowaną buźkę i nawet chirurg plastyczny Ci nie pomoże!- Michael również wstał i podszedł do nas chcąc mnie uspokoić, ale wyrwałam się z jego uścisku.
-Powiedz fajnie było zdradzić Michaela z jego własnym bratem potem zrzucić na niego winę za rozpad waszego związku, w mediach zrobić z siebie ofiarę losu, prosić o wybaczenie, knuć intrygi, a na końcu związać się z Jermain'em? Dobrze się bawiłaś?!- chciałam żeby cała rodzina dowiedziała jacy są dwulicowi i fałszywi. Głupi uśmiech automatycznie zszedł jej z twarzy, a pojawiło się zakłopotanie.
-Michael, bracie daj spokój dalej jesteś o to zły?
-Nie jesteś już moim bratem.- powiedział bardzo poważnie.
-Michael co Ty wygadujesz?- pani Katharine nie wiedziała co się dzieje.
-Nie mamo, oni zniszczyli mi życie i nie chcę mieć z nimi nic więcej wspólnego. Kiedy dacie nam w końcu spokój? A Ciebie ostrzegam, że jak jeszcze raz przyjdziesz do Victorii i nagadasz jej głupot na mój temat to porozmawiamy inaczej, a teraz nie chcę was widzieć na oczy. Kochanie idziemy.- złapał mnie stanowczo za rękę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
-Przeginasz!- krzyknął za nim Jerm, odwrócił się.
-Przeginam?! Trzeba było najpierw pomyśleć za nim przeleciałeś moją kobietę!- nikt nie ważył się odezwać, a Michael nie mogąc dłużej znieść ich widoku postanowił jak najszybciej stamtąd wyjść. Szedł tak szybko, że ledwo za nim nadążałam. Dogoniłam go dopiero przy samochodzie. Wkurzony z całej siły uderzył pięścią w maskę samochodu i oparł się o nią kryjąc twarz w dłoniach. Podeszłam do niego powoli.
-Skarbie?- dotknęłam jego ramienia, ale odsunął się natychmiast. Nigdy tak się nie zachowywał.
-Daj mi kluczyki do samochodu.
-Po co?
-Będę prowadzić.
-Na pewno nie.- otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Nie będziesz w takim stanie jechać.
-W jakim znowu stanie?- zirytował się.
-Jesteś tak wkurzony, że zaraz coś rozwalisz.
-Masz rację więc lepiej bardziej mnie nie denerwować.
-Już się boję. Kluczyki.- wyciągnęłam rękę, niechętnie mi je podał. Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Siedział twarzą obrócony w stronę okna, a ja skupiłam się na drodze. Nie chciał rozmawiać? To nie, nie będę się prosić. Do Neverlandu dotarliśmy późnym wieczorem. Zaparkowałam auto w garażu i nie czekając na pana obrażalskiego poszłam do domu. Byłam na schodach kiedy poczułam, że Michael bierze mnie na ręce. Nie miałam nawet siły i ochoty się z nim szarpać, ale to był chyba sposób na przeprosiny. Oryginalny, nie ma co. Postawił mnie dopiero w sypialni. Całkowicie go ignorowałam, ale w końcu zastawił mi drogę, gdy chciałam wejść do łazienki. Przytulił mnie mocno.
-Przepraszam...- mruknął.
-Nie chciałem taki być, zdenerwowałem się.
-To nie znaczy, że jak się zdenerwujesz musisz wyżywać się na mnie, odsuwasz się. Dlaczego?
-Musiałem ochłonąć.
-I nawet nie mogłam Cię przytulić, bo Ty chciałeś ochłonąć tak?- spuścił wzrok.
-Nie chciałem Cię tak potraktować. Nawet nie wiesz jak się poczułem, gdy ich zobaczyłem. Po raz kolejny miałem ochotę dać mu w mordę.- usiadł na łóżku- Oni dobrze wiedzieli, że my tam będziemy. Inaczej nie przyszli by razem. Jermaine rzadko przychodził na obiad do rodziców, a tym bardziej z jakąś dziewczyną.- podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach pozwalając, żeby wtulił się we mnie jak w matkę. Siedzieliśmy tak dosyć długo.
-Chcę zapomnieć...zapomnieć w końcu, o tym co mi zrobili. Zacząć od nowa...z Tobą.- spojrzał mi głęboko w oczy.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Zamieszkaj ze mną.- uśmiechnął się delikatnie.
-Ale...tu..razem tak?- zaskoczył mnie tą propozycją, przez co moja wypowiedź wyszła niezbyt inteligentnie.
-Nie chcesz.- westchnął smutno.
-Oczywiście, że chcę, ale to poważny krok. Czy to nie za szybko?
-A na co mamy czekać? No chyba, że mnie nie kochasz.- powiedział w żartach.
-No jasne. Pewnie, że Cię nie kocham. Tak sobie lubię od czasu do czasu posiedzieć Jacksonowi na kolanach, całować się z nim i spać w jednym łóżku. Takie tam hobby.- powiedziałam sarkastycznie, zaśmialiśmy się.
-Czyli się zgadzasz?
-A mam inne wyjście?
-Nie.- wyszczerzył się.
-Jesteś na 100% pewny?
-Na 200 %.- nie zastanawiałam się długo.
-Zgadzam się.- znów wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Było lepiej niż na karuzeli. A dlaczego? Bo byłam w ramionach ukochanego mężczyzny.
-Bardzo Cię kocham.
-Ale ja Ciebie bardziej.- pocałował mnie namiętnie.
-No dobra nie chce mi się z Tobą kłócić.
-No i prawidłowo. Z królem nie wygrasz.- parsknęłam śmiechem.
-Zjedz snickersa, bo zaczynasz gwiazdorzyć.- wystawiłam mu język.
-A Ty robisz się za mądra kochanie.
-No ktoś w tym związku jest od myślenia, a ktoś od robienia kochanie.- objął mnie w talii.
-Ach tak? I Ty jesteś od myślenia.
-No niestety Ty inteligencją nie grzeszysz.
-Odwołaj to!- zaczęłam się śmiać.
-Nieeee.
-To zaraz będziesz błagać o litość.- już miał mnie zacząć łaskotać, ale wyrwałam się z jego uścisku i uciekłam do łazienki zamykając drzwi na klucz.
-Czekaj, czekaj. I tak Cię dopadnę!- zaśmiałam się. Postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Kolejny dzień pełen wrażeń za nami tylko szkoda, że nie wszystkie były miłe.
Miałam tylko nadzieję, że więcej nie będę musiała oglądać tej fałszywej jędzy, tak samo jak „brata” Michaela. Nie da się o tym nie myśleć. Naprawdę trzeba mieć cholerny tupet, żeby pojawić się jeszcze na obiedzie rodzinnym...że im nie jest wstyd. Postanowiłam nie zaprzątać sobie więcej głowy Madonną i Jermain'em tylko w końcu się odprężyć. Kiedy woda robiła się chłodna wyszłam z wanny po czym wysuszyłam się ręcznikiem i przebrałam w piżamę. Z Michaelem postanowiliśmy zrobić sobie seans. Tak więc do rana oglądaliśmy filmy.
******
PS: Nie krzyczcie na mnie bardzo za ponowne pojawienie się Madonny, ale musiałam po prostu. Taka już jej rola, że bohaterom utrudnia życie, a czytelnikom podnosi ciśnienie i przy okazji autorce XD

4 komentarze:

  1. No i jestem <3
    W końcu się doczekałam <3
    Na wstępie podziękuje za takie 'wyróżnienie' moich hotów xD Czuję się zaszczycona tym faktem, omomom ;3
    A teraz rozdział...
    Ah ta Viki musiała pojechać na sesję, nie mogła na tyłku wysiedzieć xD Haha zdziwiło mnie trochę jak podeszła do Michasia i tamtej makijażystki ale w sumie dobrze zrobiła. Ja bym na jej miejscu pewnie jeszcze go z góry na dół ładnie opierdoliła ża na cudze tyłki spogląda xD
    Co do obiadku to zdziwił mnie ojczulek Mike'a że był taki... Dobry? Delikatny? Mało wkurwiający? pewnie jeszcze wszystko przede mną xD Jak zobaczyłam tylko zdj tej kurwy to aż mną zatrząsnęło. Niech idzie pały opierdalać na ulicy a nie na rodzinne obiadki z bratem jej byłego. No kurwa ale trzeba miec tupet... Ona z księzyca spadła czy co? Że wgl Michaś nasz chciał to dotykać. Ja bym się bała że mnie na odległość czymś zarazi. W tych włosach pewnie gatunki owadów o których świat jeszcze nawet nie słyszał.
    A potem na dodatek jeszcze się przez nią kłócić musieli... Ale rozumiem reakcję Michasia i nawet mi się podobała ta jego 'groza' i 'złość'. A co? Nie może być ciągłym dupilizem w końcu! Nie mówię bo źle zrobił wkurzając się na Viki bez powodu, ale grunt że zrozumiał swój błąd.
    Chyba tylko Mike potrafi być zły i przeuroczy rownocześnie <3
    Ojj taaak <3
    Dobra, to ja teraz na seksy czekam w koncu. Proszę xD
    Bo Michaela kolega zapomni jak to się robi no xd
    Pozdrawiam,
    Duuużo weny;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Heejka! Chciało by się powiedzieć, że "doszłam", ale tak dwuznacznie to brzmi. 😈
    Notka wyszła świetnie!
    Mistrzowska scena gdy ta plastikgerl zaczęła się przylepiać do Michaela, a on co? Był przychylny jej zalotom. Nie dziwie się Victorii, że się wkurzyła. Owszem Mike nie jest własnością Victorii, ale jednak jest zobowiązany być dziewczynie wierny, a przynajmniej powinien ją szanować. Ale cóż, facety są jednak z Marsa. A tym bardziej nasz Michael, który o północy odwala taniec woodoo i wcina żywe kurczaki. Pozdro dla kumatych. 😈
    Ale jak to oni - zawsze sie pogryzą by potem móc sobie wylizać wszelkie rany. Nie wiem czemu Victoria bije się z myślami czy jest "na zawsze dla Michaela". Chyba jeśli się kocha i łączy się w związek to wychodzi się z założenia, że ten związek ma być do końca. W takim razie jaki jest sens w ogóle się wiązać? Michael kocha Victorie i udowodnił to niejednokrotnie. Przerwał dla niej trase i stanął w jej obronie sprzeciwiając się ojcu itd. Kochają sie i to najważniejsze, wszystko inne wyjdzie w praniu. Myśle, że Michael ma już plany związane z Vicki. Zrobił pierwszy krok, robi rozbieg i zapewne chce dotrzeć do mety. Cieszę się, że zaproponował jej wspólne mieszkanie. W końcu będą razem, przy sobie. :D
    Co do obiadku? Kolejny dowód, że Michael bierze na poważnie związek z Victorią. Jacksony nie tacy straszni jak ich malują (przynajmniej w FF). Joseph oczywiście mnie zaskoczył pozytywnie. Facet powinien czasem spojrzeć na pewne kwestie nie z perspektywy pieniędzy, a uczuć.
    No i wisienka na torcie: Wzjazd Teamu "Jerm&Mad". Skąd ja to mogłam wiedzieć? Idealny moment na konfrontacje. Ta kobieta nie ma za grosz honoru. Wpieprza się buciorami tam gdzie jej nie chcą. Ona jeszcze rozumiem, ale Jerm? Co miał na celu? Zniżył się do poziomu minusowego, zresztą zazwyczaj duży wpływ na zachowanie ma osoba/środowisko, w którym się przebywa. A Madonna nie ma instynktu samozachowawczego, jest perwersyjną pizdą i koniec kropka.
    Wkurzyło mnie to, że był zgrzyt między Victorią, a Michaelem z powodu tej idiotki. Chociaż Michaelowi się nie dziwie: zdradę tej kuropatwy można darować, ale zdrade brata, który dzielił z nim pokój w dzieciństwie, był przyjacielem - trudno wybaczyć. Nie będę podważać słów Michaela, rzucił je pochopnie, nie przemyślanie, jednak z czasem myśle, że wybaczy mu to. Jednak brat to brat.
    Czekam z niecierpliwością na nexta! Życze masyy weny! ❤❤❤
    Trzymaj się :**
    Ps: Dzięki za dedykacje. To miłe ;) 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo!
    Jak mówiłam wcześniej, Dzisiaj się rozpiszę bardziej. Tematy Hotów są jednym z najtrudniejszych do napisania. Trzeba to obmyśleć i wykonać tak, aby to był akt miłości, a nie tanie porno. Wierzę w Ciebie Basiu i jestem pewna, że świetnie to napiszesz. Oj Viki się wkurzyła na Mickego. No, ale nie powinien godzić się na takie wyzywające i chamskie zaloty plastykowej. I nie wmawiać mi, że jego " przyjaciel" nim zawładnął, bo nie uwierzę. Kto poleciałby na chodzący sylikon ozdobiony tapetą z Ikei? xD Zdziwiło mnie to, że Vika taka zaskoczona gapieniem się Michaela na tyłek. To normalne xP chociaż pewnie zabawnie wyglądało: pewnym krokiem, ciągnąć Mika za rękę idzie Viki, a ten jak w transie gapi się na wybrzuszenie z tyłu XD Aż mu ta aureola spadła ;D I oczywiście nic nie mogłoby być cud, miód i malina. -,- Pierdolona Madonna. Daje dupy, chcę wrócić do niego, gada ploty i kłamstwa, a potem jeszcze utrudnia życie. Tylko tyle w temacie tej **** , bo szkoda mi klawiaturę później wysyłać do psychiatry. Dostanie stanu lękowego ( bez obrazy na chore osoby :) ) po zobaczeniu takiej mordy. Nie dziwię się, że Mike ma do nich dalej urazę i wyparł się jerma ( specjalnie z małej) Jednak jestem pewna, że kiedyś się na tyle pogodzą, by normalnie rozmawiać. W końcu to brat. Pierdolniety i fałszywy, ale brat.
    Kochana, to ja na te seksy czekam, bo po wstepie mi tu nadzieji narobiłaś, a tu dupa. xd
    Co ja poradzę. Kasia, to Kasia- brutalną prawdę powie ;)
    Weeenyy!
    Szybko mi tu wracaj ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem 😘 I zaczynam nadrabiać zaległości 😁 Co do rozdziału, bardzo mi się podobał 💗 Pomysł Victorii na odwiedzenie Michaela podczas sesji zdjęciowej był dość spontaniczny, ale przy tym niezwykle romantyczny 😉 Jednak, gdy doszłam do momentu, w którym tamta makijażystka zaczęła go podrywać... Myślałam, że coś mnie trafi! W mojej głowie zaczęło kotłować się mnóstwo myśli, w stylu: Czy Mike zdradzi Victorię? Nie, on nie jest taki... No, a może jednak? 😂 Myślałam, że wybuchnie między nimi wielka awantura. Na szczęście, nic takiego nie miało miejsca 😊 Obiadek z rodzinką... Z początku miałam pewność, że to Joseph coś odwali, wiadomo jakim był człowiekiem i pewnie nikt nie ma co do tego wątpliwości. No, ale wizyty Madonny i jej nowego kochasia to się nie spodziewałam. W ogóle, jaki trzeba mieć tupet, żeby po tym wszystkim przyjeżdżać do rodzinnego domu Jacksonów?! Wiadomo, że zrobili to tylko po to, by sprowokować Michaela -.- Także, jego reakcja jest całkowicie zrozumiana 😳 Powiem Ci, że Mike zaskoczył mnie tą propozycją, by Victoria z nim zamieszkała, podejrzewam, że nie mniej niż ją 😁 Jednak myślę, że to słuszna decyzja. Pozdrawiam i weny 😘

    OdpowiedzUsuń