W
końcu jest! Witam :D
Bez
zbędnego gadania xD Zapraszam do czytania ;)
******
Piąty
raz tego dnia usłyszałam irytującą melodię wydobywającą się z
mojego telefonu. Westchnęłam i ociężale wstałam z wygodnego
łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz i po paru sekundach odebrałam.
-Cześć
mamo.
-Victorio
Amando Lancaster.- zaczęła poważnym tonem.
-Jackson.-
poprawiłam ją uśmiechając się pod nosem.
-No
właśnie ja dzwonię w tej sprawie.
-Ale
w jakiej?- udawałam, że nie wiem o co jej chodzi. Codziennie z
Michaelem dostajemy masę telefonów. Wszyscy nam gratulują naszego
ślubu, składają życzenia, ale znaleźli się niestety tacy którym
nasz „cichy” ślub się nie spodobał. Chodzi dokładniej o
najbliższych mojego męża, a wiadomo jak liczną ma rodzinę. Więc
wisimy na telefonie praktycznie pół dnia. Nie wspominając o moich
przyjaciółkach, które były wściekłe kiedy się dowiedziały.
Nawet Slash zadzwonił. I to do mnie! Z wielkimi pretensjami
oczywiście. Powiedział „Jackson to wiem, że chuj. Ale po Tobie
królowo się tego nie spodziewałem! Normalnie kurwa, obrażam się
na Was i proszę do mnie nie wydzwaniać, bo mam Was w dupie” i się
rozłączył. Autentycznie wybuchłam śmiechem kiedy to usłyszałam.
Michael przyjął jego słowa nieco gorzej, w końcu to jego
najlepszy przyjaciel. Ale to tylko Slash. Dostanie zgrzewkę Jack’a
Daniel’sa, paczkę ulubionych papierosów i będzie uchachany.
-Jak
mogłaś wziąć ślub z Michaelem w tajemnicy?!- przewróciłam
znudzona oczami. Słyszę ten tekst przynajmniej dwa razy dziennie.
-Mamo
proszę Cię… chcieliśmy się pobrać w spokoju. Pamiętasz jaki
cyrk wyszedł z naszego planowanego ślubu?
-No
dobrze, ja rozumiem naprawdę. Ale żeby nie zaprosić własnych
rodziców?!- dalej była oburzona. Nie wiedziałam jak jej to
wytłumaczyć. Rozmawiałam z nią dobrą godzinę, a wszystko
skończyło się kłótnią. Byłam po prostu wściekła. Męczyło
mnie to wszystko. Co bym nie zrobiła - nie pasowało to nikomu.
Rozumiem, żeby to byli jeszcze obcy ludzie, ale rodzina chyba
powinna nas wspierać prawda? Zdecydowanie moi rodzice przyjęli
wiadomość o naszym ślubie o wiele gorzej niż Katherine i Joseph.
Moja teściowa była lekko zawiedziona, ale stwierdziła, że
najważniejsze jest nasze szczęścia. Mój… teść zaś nie
skomentował tego w ogóle. Chyba w końcu przestał wtrącać się w
nasz związek, co niezmiernie mnie ucieszyło. Czego nie można
powiedzieć o moim tacie.
-Kochanie,
a Ty jeszcze nie gotowa?- spytał mój mąż wchodząc do sypialni.
Przeniosłam na niego swoje spojrzenie, podszedł do mnie od razu- Co
się stało?- spytał zaniepokojony. Wzięłam głęboki wdech aby
się uspokoić. -Dzwoniła
mama, pokłóciłam się z nią. Ma pretensje o to, że o naszym
ślubie dowiedziała się od obcych ludzi i ich nie zaprosiliśmy.-
Michael spuścił wzrok.
-Twoje
maślane oczka i piękny uśmiech tym razem nie pomogą.- syknęłam
i wstałam z łóżka.
-Vicki
jesteś na mnie zła?- podszedł do mnie i ułożył dłonie na moich
biodrach przyciągając mnie do siebie.
-Eh…
przepraszam.- przytuliłam się do niego- Nie jestem na Ciebie zła,
po prostu to wszystko mnie denerwuje. Zrobiliśmy coś dla siebie, to
nasze życie, a oni...- westchnęłam. Poczułam jak jeszcze bardziej
mnie ściska, przymknęłam oczy.
-Nie
myśl o tym i nie przejmuj się nikim. Od dzisiaj wyłączamy
telefony.- oderwałam się od niego.
-Co?-
zaśmiał się i pokręcił głową. Wzrokiem odszukał moją komórkę
i bez skrupułów po prostu ją wyłączył. To samo zrobił ze swoim
prywatnym telefonem.
-Nie
poznaję Cię.- stwierdziłam po chwili, zaśmiał się tylko.
-Leć
się przyszykować, bo dawno powinniśmy już opuścić hotel.-
cmoknął mnie w czoło.
-A
powiesz mi gdzie jedziemy?- zagryzłam wargę.
-Nieee.-
wyszczerzył się i odgarnął mi włosy z twarzy równocześnie
stykając się z moim ciałem.
-Michaaael.-
przeciągnęłam uwieszając się na jego szyi i uśmiechając się
przy tym słodko, na co się zaśmiał.
-Nie
urobisz mnie kotku.
-Jeszcze
zobaczymy.- rzuciłam i oderwałam się od niego z zamiarem pójścia
do łazienki, zanim jednak dane było mi to zrobić Michael złapał
mnie za nadgarstek i złączył nasze usta w pocałunku. Wplotłam
palce w jego loczki i pogłębiłam go. Oderwał się ode mnie
niechętnie.
-Idź,
bo zaraz nie będę mógł się powstrzymać.- poprawił pasek w
spodniach patrząc na mnie dwuznacznie, parsknęłam śmiechem.
Zabrałam z szafy suknię i zaszyłam się w łazience. Zrobiłam
naprawdę delikatny makijaż. Włosy jak zwykle zostawiłam
rozpuszczone i założyłam na siebie sukienkę. Jedyna z
nielicznych, którą spakował mi Michael i nie była obcisła ani
wyzywająca. Kiedy wyszłam z łazienki mój ukochany również był
gotowy. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Nie
będzie Ci za gorąco?
-Nie
denerwuj mnie nawet.- zaśmiał się i podał mi swoje ramię.
Opuściliśmy hotel, o dziwo sami, bez naszych ochroniarzy.
-Chłopaki
z nami nie jadą? - zdziwiłam się.
-Nie.-
uśmiechnął się cały czas patrząc się na drogę. Cieszyłam
się, że w końcu gdzieś pojedziemy, bo przez cały tydzień prawie
wcale nie opuszczaliśmy hotelu. Potrafiliśmy całe dnie spędzić w
łóżku i leniuchować, ale potrzebowałam tego i myślę, że
Michael również. W końcu mogliśmy się sobą nacieszyć. Naprawdę
po niedługim czasie mój ukochany zatrzymał samochód. Stanęliśmy
przy jakiejś kępie krzaków. Zmarszczyłam czoło.
-Zaczynam
się bać.- zaśmiał się i zgasił silnik.
-Nie
masz czego kochanie.- zapewnił i poleciał otworzyć mi drzwi.
Wysiadłam z auta i zaczęłam się wszędzie rozglądać. Byliśmy
na jakimś pustkowie, naprawdę zaczynałam się denerwować. Pogoda
o tej godzinie była całkiem przyjemna, powoli się ściemniało i
wiał lekki wiaterek przez co upał nie był tak odczuwalny.
-Vicki
nie patrz na mnie jakbym co najmniej Cię uprowadził.- powiedział w
końcu śmiejąc się z mojej miny. Objął mnie ręką i zaczął
ciągnąć w jakiejś miejsce.
-Nie
dziw mi się. Czuję się normalnie jak w Twoim Thrillerze.
-'Cause
this is thriller
Thriller night
And no one's gonna save you
From the beast about to strike
You know it's thriller
Thriller night...- zaczął śpiewać patrząc na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam wzrokiem na ziemię. Musiałam patrzeć pod nogi, bo miałam na sobie obcasy, a powierzchnia, którą spacerowaliśmy była mało przyjazna dla takiego obuwia. Kiedy zaczęłam dosłownie zanurzać się butami w piachu spojrzałam przed siebie. Odebrało mi po prostu mowę. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Michael był cholernym romantykiem, ale kochałam to w nim. Znajdowaliśmy się na pięknej plaży. Na niebie można było już dostrzec cudowny zachód słońca co było kompletnym dopełnieniem tego co stało przed nami. A mianowicie, stolik dla dwojga ze świecami i kolacją. Dokoła tego były poustawiane lampiony, które cudownie wszystko oświetlały. Nie mogłam się na to napatrzeć.
Thriller night
And no one's gonna save you
From the beast about to strike
You know it's thriller
Thriller night...- zaczął śpiewać patrząc na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam wzrokiem na ziemię. Musiałam patrzeć pod nogi, bo miałam na sobie obcasy, a powierzchnia, którą spacerowaliśmy była mało przyjazna dla takiego obuwia. Kiedy zaczęłam dosłownie zanurzać się butami w piachu spojrzałam przed siebie. Odebrało mi po prostu mowę. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Michael był cholernym romantykiem, ale kochałam to w nim. Znajdowaliśmy się na pięknej plaży. Na niebie można było już dostrzec cudowny zachód słońca co było kompletnym dopełnieniem tego co stało przed nami. A mianowicie, stolik dla dwojga ze świecami i kolacją. Dokoła tego były poustawiane lampiony, które cudownie wszystko oświetlały. Nie mogłam się na to napatrzeć.
-Nie
wierzę, że przygotowałeś to wszystko sam...- powiedziałam po
chwili odwracając się do niego przodem. Zrobił zabawną minę.
-No
prawie sam.- zaśmiałam się- Ale podoba Ci się?- mruknął.
Uwiesiłam się na jego szyi.
-Jeszcze
się pytasz? To jest piękne.- wyszeptałam wprost do jego ucha.
Poczułam jak się uśmiecha, przytulił mnie jeszcze mocniej. Po
chwili oderwałam się od niego i ściągnęłam ze stóp sandały,
rzucając je gdzieś na piasek. Michael
zaprowadził mnie do stolika i odsunął krzesło, uśmiechnęłam
się i spoczęłam na nim, a on naprzeciwko mnie. Zaczęłam się
wszędzie rozglądać.
-Coś
nie tak?- spytał od razu chwytając za białe wino.
-Nie,
po prostu zastanawiam się skąd Ty to wziąłeś.- wskazałam na
stół pełen smakołyków. Szczególną uwagę zwróciłam na owoce
morza, które pokochałam odkąd jestem w ciąży.
-Ma
się swoje sposoby.- puścił mi oczko. Jedliśmy te pyszności i
cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. Czułam się jak w
niebie. Michael w ogóle nie odrywał ode mnie wzroku co w pewnym
momencie naprawdę mnie speszyło. Tak wiem, własny mąż mnie
zawstydza... Ale kiedy jego spojrzenie jest tak intensywne i wręcz
przewierca na wylot nie da się inaczej zareagować. W końcu nie
wytrzymałam i zaczęłam się śmiać zakrywając twarz dłońmi.
-Przepraszam.-
powiedziałam po chwili.
-Dlaczego
się śmiejesz?- udawał głupka szczerząc się przy tym od ucha do
ucha.
-Ty
już dobrze wiesz. Ciągle się na mnie gapisz.
-Bo
jesteś piękna.- po raz kolejny posłał mi zniewalający uśmiech-
No i nie mogę doczekać się Twojej reakcji na drugą
niespodziankę.- spojrzałam na niego.
-Drugą?
Nie za dużo tych niespodzianek? Uważaj, bo się przyzwyczaję.-
poruszyłam brwiami co skwitował śmiechem.
-Ciągle
będę robił Ci niespodzianki.- zaczęłam się śmiać.
-No,
no zobaczymy. Przypomnę Ci te słowa za dwa lata.- chwyciłam za
kieliszek z winem. Dokończyliśmy kolację i ruszyliśmy dalej, w
nieznanym mi kierunku. Kurczowo trzymałam się dłoni Michaela, bo
było już ciemno, a wokół nas panowała przerażająca cisza. Tak,
bałam się jak cholera.
-Kochanie
zaraz urwiesz mi dłoń.- powiedział nagle śmiejąc się cicho.
-Przepraszam.-
mruknęłam i poluźniłam uścisk, byłam pewna, że się teraz
głupio cieszy. Szliśmy sobie brzegiem Morza
Karaibskiego,
kiedy nagle ujrzałam jakieś światła. Podążaliśmy właśnie w
tamtym kierunku. Moim oczom ukazała się w końcu ogromna willa,
która
była otoczona basenem. Kolejny raz tego wieczoru zaniemówiłam.
-Mike...-
próbowałam wydobyć z siebie jakieś słowa, ale po prostu nie
mogłam. Mojego zachwytu nie dało opisać się zwyczajnie słowami.
Przytulił się do moich pleców i ułożył podbródek na moim
ramieniu.
-I
jak?- spytał, odwróciłam się do niego i chwyciłam jego buzię w
dłonie po czym wpiłam się w jego wargi.
-Czyli
to ma oznaczać, że Ci się podoba?- śmiał się w moje usta.
-Jak…cholera...podoba...-
mówiłam pomiędzy pocałunkami. Wziął mnie nagle na ręce, przez
co pisnęłam.
-Michael
ważę tonę!- zaczęłam mu się wyrywać, ale on był oczywiście
silniejszy. Nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie z tym chytrym
uśmieszkiem. Spojrzałam za siebie, ale było już za późno na
krzyk, bo oboje wylądowaliśmy w wodzie. Plus był taki, że była
ciepła.
-Kiedyś
Cię za to zabije.- posłał mi całusa, po czym podpłynął do mnie
i ściągnął ze mnie sukienkę. Dopiero teraz zauważyłam, że on
jest w samych bokserkach. Szybki jest.
-Mmm
od razu lepiej.- wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie,
na
co automatycznie oplotłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam mu
na kark.
-Kocham
Cię.- wyznałam, kiedy chciał mnie pocałować puściłam go i
zaczęłam „uciekać” płynąc do brzegu. Oczywiście w połowie
mojej drogi złapał mnie i już w ogóle nie wypuścił z objęć. W
basenie spędziliśmy dobre trzy godziny. Zanim poszliśmy się
wysuszyć Michael oprowadził mnie po całym mieszkaniu i wszystko
pokazał. Luksus panujący w hotelach, których przebywaliśmy był
niczym w porównaniu do tego. Nawet nie chciałam wiedzieć ile wydał
na to pieniędzy.
-Teraz
możemy przyjeżdżać tutaj częściej.- rzucił nagle, zatrzymałam
się i spojrzałam na niego.
-Co?
-To
co słyszysz kochanie, ta willa jest nasza.- powiedział sobie
beztrosko, otworzyłam szerzej oczy.
-Ty
nie mówisz poważnie...- zaśmiał się.
-Jak
najbardziej poważnie.- cmoknął mnie w policzek. No po prostu
wariat.
-Michael…
nie chcę rozporządzać Twoimi pieniędzmi, ale...- przerwał mi.
-NASZYMI.-
zaznaczył od razu, wywróciłam oczami. Niby pracuję i jestem od
niego niezależna, ale on mówi, że wszystko co należy do niego
należy też i do mnie.
-ALE
wydaję mi się, że jesteś zbyt rozrzutny.
-No
właśnie, wydaje Ci się.- pociągnął mnie za rękę do następnego
pomieszczenia w tym ogromnym domu. I taka właśnie była z nim
rozmowa na temat pieniędzy. On nigdy nie widział żadnego problemu.
Jeżeli czegoś chciał, to po prostu to dostawał. Ja nie byłam do
tego przyzwyczajona tak jak on. Oczywiście cieszyłam się, że mamy
w posiadaniu taki apartament, ale tak naprawdę był on zbędny, bo
przecież mamy Neverland, nie wspominając o innych willach Michaela.
Zadziwiające
było to, że były tutaj nasze rzeczy. Okazało się, że zostaniemy
tutaj na parę dni, bez naszych ochroniarzy, KOMPLETNIE SAMI. Ta
wiadomość ucieszyła mnie najbardziej. Uwielbiam chłopaków, ale
jeszcze bardziej uwielbiam kiedy mogę spędzić z Michaelem czas sam
na sam.
Przez
kilka kolejnych dni mój mąż zachowywał się bardzo dziwnie,
chociaż starał się wszystko przede mną ukryć. Często odbierał
telefony od Toma i kłócił się z nim, niestety nie udało mi się
podsłuchać ich rozmowy. W końcu nie wytrzymałam i zmusiłam go,
żeby powiedział mi o co chodzi.
-Michael
do cholery powiedz mi w końcu co się dzieje.- leżeliśmy na
leżakach przed domem, a on ciągle się wiercił i nie mógł
znaleźć sobie miejsca. Westchnął i ściągnął swoje okulary z
nosa. Usiadłam i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Musimy
wracać… Znaczy ja muszę.- mówił cicho jakby bał się mojej
reakcji.
-Słucham?-
spytałam by upewnić się czy aby na pewno nie mam problemów ze
słuchem.
-Wiesz,
że przygotowuje nowy album?- nabrałam powietrza do ust wiedząc już
o co chodzi- Tom i Quincy mnie ze wszystkim gonią, a do tego
musimy nakręcić teledysk, który przekładaliśmy dwa miesiące,
przez nasze przygotowania do ślubu. Vicki?- spytał kiedy w ogóle
nie zareagowałam na jego słowa. Patrzyłam na niego w milczeniu
przez jakiś czas, w końcu podniosłam się z tego leżaka i po
prostu weszłam do środka zostawiając go samego. Ale od razu
poleciał za mną.
-Jesteś
zła?- spytał zatrzymując mnie.
-Nie,
kurwa szczęśliwa.- pierwszy raz przy nim przeklęłam i był mocno
zdziwiony, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam...-
chciał mnie przytulić, ale od razu się od niego odsunęłam.
-Odwal
się ode mnie kłamco.- zmarszczył brwi- Tak dobrze słyszysz! Już
nie pamiętasz co mi obiecałeś kiedy tutaj przylecieliśmy? Nie
wiem po co w ogóle składasz obietnice bez pokrycia.
-Victoria,
ale ja nie mam na to wpływu…- złapał mnie za dłoń, którą
natychmiast mu wyrwałam.
-Więc
po co mi tyle przysięgałeś? Zrobiłeś mi tylko nadzieję.- nic
nie powiedział. Prychnęłam pod nosem i poszłam do naszej
sypialni, Michael znowu poszedł za mną.
-Kiedy
wylatujemy?
-Dzisiaj,
za dwie godziny.- mruknął.
-Zajebiście.-
powiedziałam pod nosem i zaczęłam się pakować, Michael zrobił
to samo. Godzinę później chłopaki przyjechali z resztą naszych
rzeczy. Opuściliśmy willę na obrzeżach miasta i udaliśmy się na
lotnisko. Nie odezwałam się do Michaela przez ten czas ani razu. On
też siedział cicho, chyba nie chciał pogarszać sytuacji. Niestety
zapomniałam kogo żoną i jestem i że nie zawsze będę mogła na
niego liczyć dlatego tak bardzo mnie to wkurzyło. Mógł
przynajmniej mi nie obiecywać… Rozumiem, że muzyka jest dla niego
na pierwszym miejscu choć nie ważne, jakby się zapierał, że tak
nie jest to wiem, że tak będzie zawsze i nic tego nie zmieni. Ale
nienawidzę dwóch rzeczy. Bycia olewaną i okłamywaną. A już tym
bardziej nie lubię kiedy ktoś nim dyryguje. Gdyby nie Tom to na
pewno zostalibyśmy te cholerne dwa tygodnie na wyspie. Ale on się
go słucha jakby był co najmniej jego ojcem. Przewróciłam
podirytowana oczami.
Na
lotnisku na szczęście nie było żadnych fanów ani dziennikarzy. I
dobrze. Przynajmniej nie musiałam udawać wielce szczęśliwej. Do
LA dolecieliśmy dopiero późnym wieczorem. Z Michaelem dalej się
do siebie nie odzywaliśmy. Kiedy wysiedliśmy z samolotu musieliśmy
dosłownie uciekać, wszędzie było pełno ludzi. Michael
złapał mnie za rękę i machał do fanów, oczywiście ja robiłam
to samo. Kiedy jednak byliśmy już przy samochodzie wyrwałem mu
swoją dłoń i obrażona usiadłam jak najdalej od niego.
-A
wy co, pierwsza kłótnia małżeńska?- zaśmiał się George, ale
kiedy tylko na niego spojrzeliśmy przestał się cieszyć i już się
nie odzywał. Oparłam głowę o zagłówek i zawiesiłam wzrok na
szybie. Kiedy dostrzegłam złotą bramę z napisem „Neverland”
odetchnęłam z ulgą i pierwsza wyleciałam z samochodu, nie
czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. Wyciągnęłam z bagażnika
swoje walizki i zaczęłam ciągnąć je po schodach. Jednak kiedy
przekroczyłam próg domu ktoś wyrwał mi obie walizki z dłoni.
-Oszalałaś?!-
krzyknął Michael.
-O
co Ci chodzi?
-Nie
możesz dźwigać w ciąży.- powiedział już spokojniej.
-Nagle
się mną interesujesz?- założyłam ręce na biodra. Chłopaki
wnieśli resztę walizek i zostawili nas samych.
-Zawsze
się Tobą interesowałem.- prychnęłam tylko i go wyminęłam. Do
holu wpadła nagle uśmiechnięta Jessica.
-Dlaczego
tak wcześnie wróciliście?- podeszłam do kucharki i uściskałam
ją ciepło. Po czym od razu poszłam do naszej sypialni zostawiając
ich bez słowa. Było późno, a ja czułam się fizycznie
koszmarnie. Chciałam się tylko położyć. Wzięłam ekspresowy
prysznic i położyłam się w końcu do łóżka. Do sypialni nagle
wszedł Michael zapalając przy okazji wszystkie światła.
-Wyjeżdżam
jutro.- powiedział siadając obok mnie- Jedziemy do Meksyku, wrócę
dopiero za miesiąc więc...- przerwałam mu.
-Jedź
i nie wracaj.- zamilkł.
-Tego
właśnie chcesz?- warknął, spojrzałam na niego ze sztucznym
uśmiechem.
-Tak
tego właśnie chcę. Daj mi spokój Jackson, jedź sobie polatać za
panienkami to w końcu lepsze niż słuchanie zrzędzenia upierdliwej
żony, nie?
-Panienkami?-
zakpił- To moja praca, zrozum to w końcu i pogódź się z tym. Nie
będę zawsze na każdą Twoją zachciankę i skinienie palca.-
przymknęłam oczy.
-Wyjdź.
-Co?
-Wyjdź
z tej sypialni do cholery!- syknęłam. Zaśmiał się tylko kręcąc
głową i po prostu wyszedł. Przycisnęłam głowę do poduszki i
skrzywiłam się czując już słone łzy w oczach. Nie mogłam ich
powstrzymać. To już nie były hormony, po prostu zrobiło mi się
przykro. Nienawidziłam się z nim kłócić, robił się wtedy taki
oschły… Wiem, że sama nie byłam lepsza i to ja zaczęłam tą
kłótnię, ale miałam powód. Mógłby chociaż raz się postawić
i nie dać sobą rozkazywać. Ściągnęłam ze swojego palca
obrączkę i zaczęłam obracać nią w dłoni pozwalając by po
moich policzkach dalej spływały łzy.
******
Jak
podobał się rozdział? Ja jestem całkiem zadowolona, przynajmniej
nie jest takim zapychaczem jak poprzedni xD Mam nadzieję, że
podzielicie się ze mną swoją opinią, wiecie jak bardzo mi na tym
zależy :)
Pozdrawiam
cieplutko <3
PS: DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ <33333
Naprawdę fajny rozdział, ale mnie bardziej podobał się poprzedni.
OdpowiedzUsuńCzytam tego bloga od deski do deski i po chyba...2-3 miesiącach zdecydowałam się na komentarz. Ten blog jest świetny choć był czas,że rozdziały trochę mi się nudziły. Teraz mogę powiedzieć z dumą ,,Jest zajebiście". No i zepsułam monolog... Czekam na następny rozdział i pozdrawiam Natalia
Ogólnie na blogu jest dużo błędów więc bardziej polecam Wattpada jeśli chodzi o to opowiadanie 😂 tam wszystko wygląda lepiej.
UsuńDziękuję naprawdę za miły komentarz ❤️❤️❤️