31 sierpnia 2017

Rozdział 42. Nie mów "obiecuję" tylko "postaram się", jak nie wyjdzie to mniej zaboli.


W końcu jest! Witam :D
Bez zbędnego gadania xD Zapraszam do czytania ;)


******


Piąty raz tego dnia usłyszałam irytującą melodię wydobywającą się z mojego telefonu. Westchnęłam i ociężale wstałam z wygodnego łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz i po paru sekundach odebrałam.
-Cześć mamo.
-Victorio Amando Lancaster.- zaczęła poważnym tonem.
-Jackson.- poprawiłam ją uśmiechając się pod nosem.
-No właśnie ja dzwonię w tej sprawie.
-Ale w jakiej?- udawałam, że nie wiem o co jej chodzi. Codziennie z Michaelem dostajemy masę telefonów. Wszyscy nam gratulują naszego ślubu, składają życzenia, ale znaleźli się niestety tacy którym nasz „cichy” ślub się nie spodobał. Chodzi dokładniej o najbliższych mojego męża, a wiadomo jak liczną ma rodzinę. Więc wisimy na telefonie praktycznie pół dnia. Nie wspominając o moich przyjaciółkach, które były wściekłe kiedy się dowiedziały. Nawet Slash zadzwonił. I to do mnie! Z wielkimi pretensjami oczywiście. Powiedział „Jackson to wiem, że chuj. Ale po Tobie królowo się tego nie spodziewałem! Normalnie kurwa, obrażam się na Was i proszę do mnie nie wydzwaniać, bo mam Was w dupie” i się rozłączył. Autentycznie wybuchłam śmiechem kiedy to usłyszałam. Michael przyjął jego słowa nieco gorzej, w końcu to jego najlepszy przyjaciel. Ale to tylko Slash. Dostanie zgrzewkę Jack’a Daniel’sa, paczkę ulubionych papierosów i będzie uchachany.
-Jak mogłaś wziąć ślub z Michaelem w tajemnicy?!- przewróciłam znudzona oczami. Słyszę ten tekst przynajmniej dwa razy dziennie.
-Mamo proszę Cię… chcieliśmy się pobrać w spokoju. Pamiętasz jaki cyrk wyszedł z naszego planowanego ślubu?
-No dobrze, ja rozumiem naprawdę. Ale żeby nie zaprosić własnych rodziców?!- dalej była oburzona. Nie wiedziałam jak jej to wytłumaczyć. Rozmawiałam z nią dobrą godzinę, a wszystko skończyło się kłótnią. Byłam po prostu wściekła. Męczyło mnie to wszystko. Co bym nie zrobiła - nie pasowało to nikomu. Rozumiem, żeby to byli jeszcze obcy ludzie, ale rodzina chyba powinna nas wspierać prawda? Zdecydowanie moi rodzice przyjęli wiadomość o naszym ślubie o wiele gorzej niż Katherine i Joseph. Moja teściowa była lekko zawiedziona, ale stwierdziła, że najważniejsze jest nasze szczęścia. Mój… teść zaś nie skomentował tego w ogóle. Chyba w końcu przestał wtrącać się w nasz związek, co niezmiernie mnie ucieszyło. Czego nie można powiedzieć o moim tacie.
-Kochanie, a Ty jeszcze nie gotowa?- spytał mój mąż wchodząc do sypialni. Przeniosłam na niego swoje spojrzenie, podszedł do mnie od razu- Co się stało?- spytał zaniepokojony. Wzięłam głęboki wdech aby się uspokoić. -Dzwoniła mama, pokłóciłam się z nią. Ma pretensje o to, że o naszym ślubie dowiedziała się od obcych ludzi i ich nie zaprosiliśmy.- Michael spuścił wzrok.
-Może… może ja z nią porozmawiam? W końcu mnie lubi.- prychnęłam.
-Twoje maślane oczka i piękny uśmiech tym razem nie pomogą.- syknęłam i wstałam z łóżka.
-Vicki jesteś na mnie zła?- podszedł do mnie i ułożył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie.
-Eh… przepraszam.- przytuliłam się do niego- Nie jestem na Ciebie zła, po prostu to wszystko mnie denerwuje. Zrobiliśmy coś dla siebie, to nasze życie, a oni...- westchnęłam. Poczułam jak jeszcze bardziej mnie ściska, przymknęłam oczy.
-Nie myśl o tym i nie przejmuj się nikim. Od dzisiaj wyłączamy telefony.- oderwałam się od niego.
-Co?- zaśmiał się i pokręcił głową. Wzrokiem odszukał moją komórkę i bez skrupułów po prostu ją wyłączył. To samo zrobił ze swoim prywatnym telefonem.
-Nie poznaję Cię.- stwierdziłam po chwili, zaśmiał się tylko.
-Leć się przyszykować, bo dawno powinniśmy już opuścić hotel.- cmoknął mnie w czoło.
-A powiesz mi gdzie jedziemy?- zagryzłam wargę.
-Nieee.- wyszczerzył się i odgarnął mi włosy z twarzy równocześnie stykając się z moim ciałem.
-Michaaael.- przeciągnęłam uwieszając się na jego szyi i uśmiechając się przy tym słodko, na co się zaśmiał.
-Nie urobisz mnie kotku.
-Jeszcze zobaczymy.- rzuciłam i oderwałam się od niego z zamiarem pójścia do łazienki, zanim jednak dane było mi to zrobić Michael złapał mnie za nadgarstek i złączył nasze usta w pocałunku. Wplotłam palce w jego loczki i pogłębiłam go. Oderwał się ode mnie niechętnie.
-Idź, bo zaraz nie będę mógł się powstrzymać.- poprawił pasek w spodniach patrząc na mnie dwuznacznie, parsknęłam śmiechem. Zabrałam z szafy suknię i zaszyłam się w łazience. Zrobiłam naprawdę delikatny makijaż. Włosy jak zwykle zostawiłam rozpuszczone i założyłam na siebie sukienkę. Jedyna z nielicznych, którą spakował mi Michael i nie była obcisła ani wyzywająca. Kiedy wyszłam z łazienki mój ukochany również był gotowy. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Nie będzie Ci za gorąco?
-Nie denerwuj mnie nawet.- zaśmiał się i podał mi swoje ramię. Opuściliśmy hotel, o dziwo sami, bez naszych ochroniarzy.
-Chłopaki z nami nie jadą? - zdziwiłam się.
-Nie.- uśmiechnął się cały czas patrząc się na drogę. Cieszyłam się, że w końcu gdzieś pojedziemy, bo przez cały tydzień prawie wcale nie opuszczaliśmy hotelu. Potrafiliśmy całe dnie spędzić w łóżku i leniuchować, ale potrzebowałam tego i myślę, że Michael również. W końcu mogliśmy się sobą nacieszyć. Naprawdę po niedługim czasie mój ukochany zatrzymał samochód. Stanęliśmy przy jakiejś kępie krzaków. Zmarszczyłam czoło.
-Zaczynam się bać.- zaśmiał się i zgasił silnik.
-Nie masz czego kochanie.- zapewnił i poleciał otworzyć mi drzwi. Wysiadłam z auta i zaczęłam się wszędzie rozglądać. Byliśmy na jakimś pustkowie, naprawdę zaczynałam się denerwować. Pogoda o tej godzinie była całkiem przyjemna, powoli się ściemniało i wiał lekki wiaterek przez co upał nie był tak odczuwalny.
-Vicki nie patrz na mnie jakbym co najmniej Cię uprowadził.- powiedział w końcu śmiejąc się z mojej miny. Objął mnie ręką i zaczął ciągnąć w jakiejś miejsce.
-Nie dziw mi się. Czuję się normalnie jak w Twoim Thrillerze.
-'Cause this is thriller 
Thriller night 
And no one's gonna save you 
From the beast about to strike 
You know it's thriller 
Thriller night...- zaczął śpiewać patrząc na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową i wróciłam wzrokiem na ziemię. Musiałam patrzeć pod nogi, bo miałam na sobie obcasy, a powierzchnia, którą spacerowaliśmy była mało przyjazna dla takiego obuwia. Kiedy zaczęłam dosłownie zanurzać się butami w piachu spojrzałam przed siebie. Odebrało mi po prostu mowę. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Michael był cholernym romantykiem, ale kochałam to w nim. Znajdowaliśmy się na pięknej plaży. Na niebie można było już dostrzec cudowny zachód słońca co było kompletnym dopełnieniem tego co stało przed nami. A mianowicie, stolik dla dwojga ze świecami i kolacją. Dokoła tego były poustawiane lampiony, które cudownie wszystko oświetlały. Nie mogłam się na to napatrzeć. 


-Nie wierzę, że przygotowałeś to wszystko sam...- powiedziałam po chwili odwracając się do niego przodem. Zrobił zabawną minę.
-No prawie sam.- zaśmiałam się- Ale podoba Ci się?- mruknął. Uwiesiłam się na jego szyi.
-Jeszcze się pytasz? To jest piękne.- wyszeptałam wprost do jego ucha. Poczułam jak się uśmiecha, przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili oderwałam się od niego i ściągnęłam ze stóp sandały, rzucając je gdzieś na piasek. Michael zaprowadził mnie do stolika i odsunął krzesło, uśmiechnęłam się i spoczęłam na nim, a on naprzeciwko mnie. Zaczęłam się wszędzie rozglądać.
-Coś nie tak?- spytał od razu chwytając za białe wino.
-Nie, po prostu zastanawiam się skąd Ty to wziąłeś.- wskazałam na stół pełen smakołyków. Szczególną uwagę zwróciłam na owoce morza, które pokochałam odkąd jestem w ciąży.
-Ma się swoje sposoby.- puścił mi oczko. Jedliśmy te pyszności i cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. Czułam się jak w niebie. Michael w ogóle nie odrywał ode mnie wzroku co w pewnym momencie naprawdę mnie speszyło. Tak wiem, własny mąż mnie zawstydza... Ale kiedy jego spojrzenie jest tak intensywne i wręcz przewierca na wylot nie da się inaczej zareagować. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać zakrywając twarz dłońmi.
-Przepraszam.- powiedziałam po chwili.
-Dlaczego się śmiejesz?- udawał głupka szczerząc się przy tym od ucha do ucha.
-Ty już dobrze wiesz. Ciągle się na mnie gapisz.
-Bo jesteś piękna.- po raz kolejny posłał mi zniewalający uśmiech- No i nie mogę doczekać się Twojej reakcji na drugą niespodziankę.- spojrzałam na niego.
-Drugą? Nie za dużo tych niespodzianek? Uważaj, bo się przyzwyczaję.- poruszyłam brwiami co skwitował śmiechem.
-Ciągle będę robił Ci niespodzianki.- zaczęłam się śmiać.
-No, no zobaczymy. Przypomnę Ci te słowa za dwa lata.- chwyciłam za kieliszek z winem. Dokończyliśmy kolację i ruszyliśmy dalej, w nieznanym mi kierunku. Kurczowo trzymałam się dłoni Michaela, bo było już ciemno, a wokół nas panowała przerażająca cisza. Tak, bałam się jak cholera.
-Kochanie zaraz urwiesz mi dłoń.- powiedział nagle śmiejąc się cicho.
-Przepraszam.- mruknęłam i poluźniłam uścisk, byłam pewna, że się teraz głupio cieszy. Szliśmy sobie brzegiem Morza Karaibskiego, kiedy nagle ujrzałam jakieś światła. Podążaliśmy właśnie w tamtym kierunku. Moim oczom ukazała się w końcu ogromna willa, która była otoczona basenem. Kolejny raz tego wieczoru zaniemówiłam.


-Mike...- próbowałam wydobyć z siebie jakieś słowa, ale po prostu nie mogłam. Mojego zachwytu nie dało opisać się zwyczajnie słowami. Przytulił się do moich pleców i ułożył podbródek na moim ramieniu.
-I jak?- spytał, odwróciłam się do niego i chwyciłam jego buzię w dłonie po czym wpiłam się w jego wargi.
-Czyli to ma oznaczać, że Ci się podoba?- śmiał się w moje usta.
-Jak…cholera...podoba...- mówiłam pomiędzy pocałunkami. Wziął mnie nagle na ręce, przez co pisnęłam.
-Michael ważę tonę!- zaczęłam mu się wyrywać, ale on był oczywiście silniejszy. Nagle się zatrzymał i spojrzał na mnie z tym chytrym uśmieszkiem. Spojrzałam za siebie, ale było już za późno na krzyk, bo oboje wylądowaliśmy w wodzie. Plus był taki, że była ciepła.
-Kiedyś Cię za to zabije.- posłał mi całusa, po czym podpłynął do mnie i ściągnął ze mnie sukienkę. Dopiero teraz zauważyłam, że on jest w samych bokserkach. Szybki jest.
-Mmm od razu lepiej.- wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie, na co automatycznie oplotłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam mu na kark.
-Kocham Cię.- wyznałam, kiedy chciał mnie pocałować puściłam go i zaczęłam „uciekać” płynąc do brzegu. Oczywiście w połowie mojej drogi złapał mnie i już w ogóle nie wypuścił z objęć. W basenie spędziliśmy dobre trzy godziny. Zanim poszliśmy się wysuszyć Michael oprowadził mnie po całym mieszkaniu i wszystko pokazał. Luksus panujący w hotelach, których przebywaliśmy był niczym w porównaniu do tego. Nawet nie chciałam wiedzieć ile wydał na to pieniędzy.
-Teraz możemy przyjeżdżać tutaj częściej.- rzucił nagle, zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
-Co?
-To co słyszysz kochanie, ta willa jest nasza.- powiedział sobie beztrosko, otworzyłam szerzej oczy.
-Ty nie mówisz poważnie...- zaśmiał się.
-Jak najbardziej poważnie.- cmoknął mnie w policzek. No po prostu wariat.
-Michael… nie chcę rozporządzać Twoimi pieniędzmi, ale...- przerwał mi.
-NASZYMI.- zaznaczył od razu, wywróciłam oczami. Niby pracuję i jestem od niego niezależna, ale on mówi, że wszystko co należy do niego należy też i do mnie.
-ALE wydaję mi się, że jesteś zbyt rozrzutny.
-No właśnie, wydaje Ci się.- pociągnął mnie za rękę do następnego pomieszczenia w tym ogromnym domu. I taka właśnie była z nim rozmowa na temat pieniędzy. On nigdy nie widział żadnego problemu. Jeżeli czegoś chciał, to po prostu to dostawał. Ja nie byłam do tego przyzwyczajona tak jak on. Oczywiście cieszyłam się, że mamy w posiadaniu taki apartament, ale tak naprawdę był on zbędny, bo przecież mamy Neverland, nie wspominając o innych willach Michaela.
Zadziwiające było to, że były tutaj nasze rzeczy. Okazało się, że zostaniemy tutaj na parę dni, bez naszych ochroniarzy, KOMPLETNIE SAMI. Ta wiadomość ucieszyła mnie najbardziej. Uwielbiam chłopaków, ale jeszcze bardziej uwielbiam kiedy mogę spędzić z Michaelem czas sam na sam.
Przez kilka kolejnych dni mój mąż zachowywał się bardzo dziwnie, chociaż starał się wszystko przede mną ukryć. Często odbierał telefony od Toma i kłócił się z nim, niestety nie udało mi się podsłuchać ich rozmowy. W końcu nie wytrzymałam i zmusiłam go, żeby powiedział mi o co chodzi.
-Michael do cholery powiedz mi w końcu co się dzieje.- leżeliśmy na leżakach przed domem, a on ciągle się wiercił i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Westchnął i ściągnął swoje okulary z nosa. Usiadłam i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Musimy wracać… Znaczy ja muszę.- mówił cicho jakby bał się mojej reakcji.
-Słucham?- spytałam by upewnić się czy aby na pewno nie mam problemów ze słuchem.
-Wiesz, że przygotowuje nowy album?- nabrałam powietrza do ust wiedząc już o co chodzi- Tom i Quincy mnie ze wszystkim gonią, a do tego musimy nakręcić teledysk, który przekładaliśmy dwa miesiące, przez nasze przygotowania do ślubu. Vicki?- spytał kiedy w ogóle nie zareagowałam na jego słowa. Patrzyłam na niego w milczeniu przez jakiś czas, w końcu podniosłam się z tego leżaka i po prostu weszłam do środka zostawiając go samego. Ale od razu poleciał za mną.
-Jesteś zła?- spytał zatrzymując mnie.
-Nie, kurwa szczęśliwa.- pierwszy raz przy nim przeklęłam i był mocno zdziwiony, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam...- chciał mnie przytulić, ale od razu się od niego odsunęłam.
-Odwal się ode mnie kłamco.- zmarszczył brwi- Tak dobrze słyszysz! Już nie pamiętasz co mi obiecałeś kiedy tutaj przylecieliśmy? Nie wiem po co w ogóle składasz obietnice bez pokrycia.
-Victoria, ale ja nie mam na to wpływu…- złapał mnie za dłoń, którą natychmiast mu wyrwałam.
-Więc po co mi tyle przysięgałeś? Zrobiłeś mi tylko nadzieję.- nic nie powiedział. Prychnęłam pod nosem i poszłam do naszej sypialni, Michael znowu poszedł za mną.
-Kiedy wylatujemy?
-Dzisiaj, za dwie godziny.- mruknął.
-Zajebiście.- powiedziałam pod nosem i zaczęłam się pakować, Michael zrobił to samo. Godzinę później chłopaki przyjechali z resztą naszych rzeczy. Opuściliśmy willę na obrzeżach miasta i udaliśmy się na lotnisko. Nie odezwałam się do Michaela przez ten czas ani razu. On też siedział cicho, chyba nie chciał pogarszać sytuacji. Niestety zapomniałam kogo żoną i jestem i że nie zawsze będę mogła na niego liczyć dlatego tak bardzo mnie to wkurzyło. Mógł przynajmniej mi nie obiecywać… Rozumiem, że muzyka jest dla niego na pierwszym miejscu choć nie ważne, jakby się zapierał, że tak nie jest to wiem, że tak będzie zawsze i nic tego nie zmieni. Ale nienawidzę dwóch rzeczy. Bycia olewaną i okłamywaną. A już tym bardziej nie lubię kiedy ktoś nim dyryguje. Gdyby nie Tom to na pewno zostalibyśmy te cholerne dwa tygodnie na wyspie. Ale on się go słucha jakby był co najmniej jego ojcem. Przewróciłam podirytowana oczami.
Na lotnisku na szczęście nie było żadnych fanów ani dziennikarzy. I dobrze. Przynajmniej nie musiałam udawać wielce szczęśliwej. Do LA dolecieliśmy dopiero późnym wieczorem. Z Michaelem dalej się do siebie nie odzywaliśmy. Kiedy wysiedliśmy z samolotu musieliśmy dosłownie uciekać, wszędzie było pełno ludzi. Michael złapał mnie za rękę i machał do fanów, oczywiście ja robiłam to samo. Kiedy jednak byliśmy już przy samochodzie wyrwałem mu swoją dłoń i obrażona usiadłam jak najdalej od niego.
-A wy co, pierwsza kłótnia małżeńska?- zaśmiał się George, ale kiedy tylko na niego spojrzeliśmy przestał się cieszyć i już się nie odzywał. Oparłam głowę o zagłówek i zawiesiłam wzrok na szybie. Kiedy dostrzegłam złotą bramę z napisem „Neverland” odetchnęłam z ulgą i pierwsza wyleciałam z samochodu, nie czekając aż ktoś otworzy mi drzwi. Wyciągnęłam z bagażnika swoje walizki i zaczęłam ciągnąć je po schodach. Jednak kiedy przekroczyłam próg domu ktoś wyrwał mi obie walizki z dłoni.
-Oszalałaś?!- krzyknął Michael.
-O co Ci chodzi?
-Nie możesz dźwigać w ciąży.- powiedział już spokojniej.
-Nagle się mną interesujesz?- założyłam ręce na biodra. Chłopaki wnieśli resztę walizek i zostawili nas samych.
-Zawsze się Tobą interesowałem.- prychnęłam tylko i go wyminęłam. Do holu wpadła nagle uśmiechnięta Jessica.
-Dlaczego tak wcześnie wróciliście?- podeszłam do kucharki i uściskałam ją ciepło. Po czym od razu poszłam do naszej sypialni zostawiając ich bez słowa. Było późno, a ja czułam się fizycznie koszmarnie. Chciałam się tylko położyć. Wzięłam ekspresowy prysznic i położyłam się w końcu do łóżka. Do sypialni nagle wszedł Michael zapalając przy okazji wszystkie światła.
-Wyjeżdżam jutro.- powiedział siadając obok mnie- Jedziemy do Meksyku, wrócę dopiero za miesiąc więc...- przerwałam mu.
-Jedź i nie wracaj.- zamilkł.
-Tego właśnie chcesz?- warknął, spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem.
-Tak tego właśnie chcę. Daj mi spokój Jackson, jedź sobie polatać za panienkami to w końcu lepsze niż słuchanie zrzędzenia upierdliwej żony, nie?
-Panienkami?- zakpił- To moja praca, zrozum to w końcu i pogódź się z tym. Nie będę zawsze na każdą Twoją zachciankę i skinienie palca.- przymknęłam oczy.
-Wyjdź.
-Co?
-Wyjdź z tej sypialni do cholery!- syknęłam. Zaśmiał się tylko kręcąc głową i po prostu wyszedł. Przycisnęłam głowę do poduszki i skrzywiłam się czując już słone łzy w oczach. Nie mogłam ich powstrzymać. To już nie były hormony, po prostu zrobiło mi się przykro. Nienawidziłam się z nim kłócić, robił się wtedy taki oschły… Wiem, że sama nie byłam lepsza i to ja zaczęłam tą kłótnię, ale miałam powód. Mógłby chociaż raz się postawić i nie dać sobą rozkazywać. Ściągnęłam ze swojego palca obrączkę i zaczęłam obracać nią w dłoni pozwalając by po moich policzkach dalej spływały łzy. 

******

Jak podobał się rozdział? Ja jestem całkiem zadowolona, przynajmniej nie jest takim zapychaczem jak poprzedni xD Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoją opinią, wiecie jak bardzo mi na tym zależy :) 
Pozdrawiam cieplutko <3 
PS: DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ <33333

2 komentarze:

  1. Naprawdę fajny rozdział, ale mnie bardziej podobał się poprzedni.
    Czytam tego bloga od deski do deski i po chyba...2-3 miesiącach zdecydowałam się na komentarz. Ten blog jest świetny choć był czas,że rozdziały trochę mi się nudziły. Teraz mogę powiedzieć z dumą ,,Jest zajebiście". No i zepsułam monolog... Czekam na następny rozdział i pozdrawiam Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie na blogu jest dużo błędów więc bardziej polecam Wattpada jeśli chodzi o to opowiadanie 😂 tam wszystko wygląda lepiej.
      Dziękuję naprawdę za miły komentarz ❤️❤️❤️

      Usuń