28 listopada 2016

Rozdział 30. Czy to na pewno była zdrada?

Witam! ♥ 
I dobiliśmy do 30 rozdziału (w końcu xD) bo na marginesie ja powinnam już dawno skończyć to opowiadanie, ale u mnie wszystko ma taki późny zapłon więc xD Tak wgl mam dla Was dobrą wiadomość, bo przed świętami odzyskam swojego kochanego laptopa i rozdziały będą regularnie, to już pewne :) Co do ostatniej notki to...wiem trochę Was w konia zrobiłam: „pozytywny rozdział” a zapomniałam o tej „małej”, „nic nie znaczącej” kłótni na końcu XD
Zapraszam do czytania :) 
******
Był wieczór, przygotowywałem właśnie kolację. Dzieciaki w tym czasie oglądały telewizję. Gdzie Victoria? Eh...od południa siedzi zamknięta w sypialni i nikogo nie wpuszcza. I to wszystko przeze mnie...Zachowałem się jak palant, ZNOWU. Co raz częściej się zastanawiam, co jest ze mną nie tak. Czy ja w ogóle myślę? Mam cholerne wyrzuty sumienia, po tym co jej powiedziałem. Jak ona się wtedy poczuła? Pewnie okropnie...Jestem cholernym egoistą, myślę tylko o swoich potrzebach...Ale ja po prostu chcę zostać ojcem. Czy to tak wiele? Pomimo to, nie powinienem był nigdy mówić tak okropnych rzeczy. Ta chęć posiadania dziecka jest silniejsza ode mnie. Wiele razy wyobrażam sobie takiego małego szkraba, który mówi do mnie „tatusiu”. Najlepiej, żeby to była dziewczynka...byłaby moją małą księżniczką, na pewno byłaby podobna do Vicki, może po mnie odziedziczyłaby talent do śpiewu i tańca? Zamrugałem oczami, żeby się nie rozpłakać. Nie wiem co mam teraz zrobić, Victoria na pewno nie będzie się teraz do mnie odzywać, a jeśli...odejdzie ode mnie? Nie zdziwiłbym się, każda normalna kobieta już by to zrobiła, w sumie to już kilka zrobiło. Jak widać nikt nie potrafi ze mną wytrzymać. Byłem tak zamyślony, że nie potrafiłem skupić się na przygotowywaniu głupich kanapek. Niespodziewanie, poczułem ból w palcu. Spuściłam wzrok na swoją dłoń, po której już spływała strużka krwi.
-Cholera jasna...- szepnąłem, jak na złość do kuchni weszła Jessica. No i zaraz się zacznie...Podeszła do mnie i zmierzyła wzrokiem.  
-Daj to baranie, bo zaraz sobie jeszcze rękę odetniesz.- zabrała mi nóż- Durnego pomidora nie potrafisz pokroić, żeby sobie przy tym krzywdy nie zrobić?- już wiedziałem czemu jest taka wredna...Opowiedziałem jej o mojej kłótni z Vicki, nawrzeszczała na mnie i powiedziała że „w tej kudłatej głowie masz same siano”. Nie ma to jak solidarność jajników...Pół dnia mnie już wyzywa, zwykle każdy mój pracownik mi się podlizuje i tylko wychwala pod niebiosa, ale Jessica jest inna i za to ją kocham, tylko ta jej szczerość aż do bólu...
Westchnąłem i jak najszybciej wyciągnąłem apteczkę i opatrzyłem tą niewielką ranę.
-Wiem, że nie popisałem się dzisiaj inteligencją, ale mogłabyś już odpuścić.- odwróciła się do mnie z nożem w ręce. Przełknąłem ślinę i odsunąłem się na bezpieczną odległość, tak w razie czego...
-Popisywać to Ty się umiesz tylko na scenie. Wątpię, żeby Victoria wybaczyła Ci jak podbijesz do niej moonwalkiem i zrobisz te swoje piruety śpiewając, że ją kochasz.- zakpiła, normalnie bym się zaśmiał, ale jakoś nie było mi do śmiechu.
-Ja mówię poważnie.
-Ja też.- zapadła cisza, ale nie na długo.
-To co ja mam zrobić?!- wydarłem się.
-Najlepiej wyjdź stąd, bo tylko mi przeszkadzasz!- usiadłem bezradny na krześle i ukryłem twarz w dłoniach.
-Jessi proszę...- wymruczałem.
-Michael a co ja mam Ci powiedzieć? Zachowałeś się jak idiota i tyle.
-Nie pomagasz...
-Taka prawda. Nie będę Cię głaskać po główce. W ogóle to się dziwię, że Vicki tak spokojnie zareagowała, bo ja bym Ci jeszcze z liścia dała na do widzenia.
-Dzięki...
-A proszę Cię bardzo.
-Ale co ja mam zrobić?- spojrzałem na nią błagalnie.
-Słuchaj....nie będę Ci wiecznie mówić co masz robić. Narobiłeś bigosu to go teraz zeżryj. Zachowujesz się jak taka ostatnia sierota, nic nie potrafisz zrobić sam.
-Masz jeszcze jakieś złote rady?- powiedziałem z sarkazmem.
-Tak, zrób coś w końcu, a nie tylko bezczynnie siedzisz i użalasz się nad sobą.
-Byłem już u niej, próbowałem z nią porozmawiać!- miałem już dosyć naprawdę, nie musi mi ciągle powtarzać, że jestem kretynem, bo ja to doskonale wiem!- Ale nie chce mnie nawet słuchać, to co mam kurwa wyważyć drzwi czy może wejść przez okno?- wstałem gwałtownie i zasunąłem krzesło. Wkurzyłem się i to cholernie, nienawidzę uczucia bezradności. Zabrałem talerz z kanapkami przygotowany przez kucharkę i poszedłem do salonu. 
********
Wybiła 21, mając już dosyć dzikich wrzasków dochodzących z dołu, postanowiłam wyjść w końcu z sypialni i uspokoić to towarzystwo. W salonie zobaczyłam to czego mogłam się spodziewać, wszędzie panował niemiłosierny burdel. Michael leżał na podłodze, a dzieciaki lały go poduchami z czego śmiał się wniebogłosy, miałam ochotę podejść do niego i też mu tak przywalić, tylko może czymś cięższym niż poduszka...Mimo tego to był uroczy widok, złapałam się nawet na tym, że przez chwilę się uśmiecham...Spoważniałam w końcu i postanowiłam dać o sobie znać.
-Eghem...- wszyscy spojrzeli na mnie, nie wiem czego Michael tak się wystraszył, ale wstał szybko z ziemi poprawiając ubranie i swoje włosy. Podleciał do mnie i chyba chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko się na mnie gapił. Trudno było wyczytać mi coś z jego wyrazu twarzy i oczu. Natomiast Mac z Max'em i małą Rachel stanęli w szeregu i przyglądali się nam uważnie. Wiedzieli, że pokłóciliśmy się, ale na szczęście nie wiedzieli o co.
-Victoria możemy porozmawiać?- spytał poważnym tonem Michael, przerywając w końcu ta denerwującą ciszę.
-Zaprowadź chłopców do łazienki, a ja wykąpię Rachel.- tak dokładnie, postanowiłam go ignorować, westchnął i spuścił głowę- Chodź skarbie z ciocią.- wyciągnęłam ręce do małej, która od razu do mnie podbiegła i poszłyśmy do łazienki. Wykąpałam i przebrałam dziewczynkę, po czym zaprowadziłam ją do pokoju, gdzie wszyscy mieli spać. Michael gdzieś zniknął, w środku byli już chłopcy. Chciałam przeczytać im bajkę, ale najpierw postanowiłam zajrzeć do Ash. Weszłam do niej bez pukania, przez co od razu na mnie nakrzyczała, bo przecież mówić po ludzku to ona potrafi, ale tylko w Święta.
-Nie umiesz pukać?! Nie widzisz że jestem zajęta?!
-Nie jesteś u siebie okej? I nie wydzieraj się na mnie, chciałam tylko sprawdzić czy czegoś nie potrzebujesz, bo siedzisz tu zabarykadowana przez cały dzień.
-Ciebie tu na pewno nie potrzebuje.- odburknęła i założyła słuchawki na uszy. No nie teraz to się wkurzyłam, podeszłam do niej i wyrwałam jej telefon z ręki.
-Pojebało Cię?!
-Nie, za to Ciebie chyba tak. Jak zaczniesz zachowywać się jak człowiek to Ci go oddam.
-Wiesz co? Powiem wszystko mamie! A Ty się wal razem z tym swoim świrem Jacksonem!
-Wyrażaj się gówniaro!
-Nie jesteś moją matką i nie będziesz mi mówić co mam robić, a teraz wyjdź stąd, bo nie chce mi się słuchać tego pierdolenia.
-Zobaczysz....załatwię Ci taki szlaban, że mnie popamiętasz!- i wyszłam trzaskając drzwiami. Ciężko dysząc oparłam się plecami o zimną ścianę. Boże za jakie grzechy ja mam taką bezczelną i arogancką siostrę? Dobrze, że jutro już wraca do domu, bo chyba byśmy się pozabijały. Gdybym ja miała takie dziecko to...zacznijmy od tego, że moje dziecko nie byłoby tak rozpieszczone jak dziadowski bicz.
Postanowiłam więcej nie przejmować się Ashley, szkoda tylko moich nerwów na nią. Chciałam już wejść do pokoju dzieciaków, ale usłyszałam głos Michaela. Uchyliłam lekko drzwi i wsunęłam głowę do środka, panował tam pół mrok. Dostrzegłam mojego narzeczonego siedzącego w fotelu, z jakąś książką, którą właśnie czytał. Łóżka były zsunięte do siebie, a Max, Mac i Rachel już grzecznie leżeli i słuchali bajki. Nawet Mac był nadzwyczaj spokojny...Stanęłam w progu i przysłuchiwałam się bajce.
-„Usiadła wraz z nim na brzegu łóżka. Powiedziała także, że może dać mu buzi, jeżeli on zechce, ale wydawało się, że Piotruś nie wie, o co jej chodzi, bo wyciągnął ku niej rękę wyczekująco.
-Chyba wiesz, co to jest pocałunek? - zapytała zdumiona.
-Będę wiedział, jeżeli mi go dasz - odpowiedział sztywno, więc aby nie ranić jego uczuć, dała mu naparstek.
-A teraz - powiedział - czy ja ci mogę dać pocałunek? A ona odpowiedziała:
-Jeżeli masz ochotę...
Nie drożąc się bardzo, pochyliła głowę ku niemu, ale on po prostu dał jej do ręki guzik zrobiony z żołędzia; więc powoli cofnęła swoją głowę do miejsca, gdzie znajdowała się poprzednio, i powiedziała grzecznie, że będzie nosiła jego pocałunek na łańcuszku na szyi. Bardzo to było dla niej szczęśliwie, że zawiesiła ten guzik na łańcuszku, bo później uratował jej życie...”
No tak Piotruś Pan, uśmiechnęłam się pod nosem. Skończył czytać w pewnym momencie zauważając, że młodzi już śpią. Zgasił lampkę przy łóżku Rachel, po czym pocałował ją w czoło, przykrywając kołdrą po same uszy. Tak samo zrobił z moim bratem, który dawno już smacznie spał. Nie wiem czemu, ale ta scena wzruszyła mnie do tego stopnia, że zaszkliły mi się oczy, a w sercu poczułam...jakieś dziwne ciepło. Michael robił to z taką miłością i troską jakby to były jego dzieci...Podszedł do łóżka Mac'a, kiedy się zbliżył, ten otworzył jedno oko.
-A Ty co odwalasz? Co ja kurde mam pięć lat żeby jakiś staruch mnie całował i po głowie głaskał?- musiałam zakryć usta ręką, żeby naprawdę nie wybuchnąć śmiechem. Ten dzieciak jest niemożliwy. Mężczyzna zaśmiał się cicho i przysiadł na brzegu łóżka.
-Jeszcze dwa lata temu błagałeś tego starucha, żeby na barana Cię wziął, a teraz co?
-E tam, dawno i nie prawda.- chłopak machnął ręką- Teraz jestem dorosły, wtedy byłem dzieckiem.- Michael znowu parsknął śmiechem.
-Panie dorosły, bajka się skończyła więc do spania.- poczochrał go po włosach.
-Dobranoc staruchu.
-Dobranoc panie dorosły.- zgasił lampkę przy jego łóżku i miał już wyjść, kiedy blondyn go zatrzymał.
-Michael?
-Tak?- odwrócił się, chłopak wyciągnął do niego ręce. Ten uśmiechnął i przytulił przyjaciela. Żeby nie zostać nakryta, przymknęłam drzwi i jak najszybciej udałam się do sypialni. Wzięłam piżamę i zamknęłam się w łazience. Miejmy nadzieję, że jak wyjdę to Michael będzie już spał. Tak, nadal nie chcę z nim rozmawiać. Znowu mnie przeprosi, a za tydzień odwali coś równie głupiego, mam już tego dość. Po dwóch godzinach wyszłam z mojej „kryjówki”. Moje przeczucia niestety zawiodły tym razem, ujrzałam tego głupka siedzącego na łóżku. Widocznie na mnie czekał, cholera... Spojrzał na mnie ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Mnie to jednak nie ruszyło. Chodziłam po całym pokoju kompletnie ignorując go, mało tego, byłam ubrana w bardzo skąpą koszulę nocną. Oczywiście, że zrobiłam to specjalnie. Niech sobie popatrzy, bo tylko tyle może. Czułam na sobie jego intensywny wzrok co mnie satysfakcjonowało. Pakowałam właśnie moje projekty do tub, kiedy Michael wstał nagle, podszedł do mnie bardzo szybko i wyrwał wręcz wszystko co trzymałam w dłoniach. Oparłam się o komodę i spojrzałam na niego jak na kretyna.
-Przestań mnie w końcu traktować jak powietrze.- warknął, uniosłam wysoko brwi- Nie lubię kiedy to robisz.
-To masz problem.- odpowiedziałam równie wrednym tonem głosu, westchnął i spuścił na chwilę głowę, po czym spojrzał mi w oczy.
-Victoria błagam...tylko mnie wysłuchaj. Przepraszam za to co dzisiaj powiedziałem, zachowałem się jak dupek...- przerwałam mu.
-Znowu...
-Tak znowu.
-Ale wiesz skoro naprawdę tego chcesz to wystarczy jedno Twoje słowo, a wyprowadzę się stąd i wtedy spokojnie będzie mogła zamieszkać tu jakaś lafirynda, która Z MIŁĄ CHĘCIĄ urodzi Ci dziecko. No, bo przecież miliony Twoich fanek o tym tylko marzą. Patrz ile masz kandydatek.- powiedziałam z ironią.
-Ale ja nie chcę żadnej innej, chcę tylko Ciebie.
-Parę godzin temu powiedziałeś coś zupełnie innego.- złapał mnie za rękę, kiedy chciałam go wyminąć.
-Ale żałuję tego, żałuję jak cholera i...Vicki, skarbie przecież wiesz, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Nie zostawiłbym Cię dla jakiejś innej kobiety nawet jakby tysiące z nich zaproponowało mi...- nie wiem co we mnie wstąpiło, nie mogłam już dłużej patrzeć na to jak się męczy więc...pocałowałam go, nagle i zachłannie. Tak, potrzebowałam tego bardzo, ale czy mu wybaczyłam? Oderwał się ode mnie zdziwiony.
-To znaczy, że...- spojrzał na mnie z nadzieją.
-Nie, dalej jestem na Ciebie zła.- uśmiechnął się i przytulił mnie mocno. Co on angielskiego nie rozumie?
-Kocham Cię.- wyszeptał, westchnęłam głęboko.
-Ja Ciebie też, durniu.- wtuliłam się w końcu w jego ciało.
*********
Minęły dwa dni od naszej „sprzeczki”, złość na Michaela bardzo szybko mi przeszła, niestety dobrze wie jak mnie udobruchać. A tak na poważnie to...przegadaliśmy wtedy całą noc i obiecał mi, że nie będzie na mnie naciskać w sprawie dzieci. Moje rodzeństwo pojechało wczoraj do domu, całe szczęście. Alex wróciła ze szkolenia i również zabrała od nas Rachel. A Mac? Chciał zostać w Neverland na tydzień i zrobić sobie takie małe wakacje, ale rodzice mu nie pozwolili. Może to nawet lepiej...Uwielbiam go naprawdę, ale wystarczyło mi zupełnie spędzenie całego weekendu z czwórką dzieciaków, w innym przypadku chyba dostałabym na łeb. Opiekowanie się dziećmi na dłuższą metę...jest strasznie męczące, Michael widzi w tym tylko zabawę, jak zresztą we wszystkim. Dlatego wolę jeszcze poczekać z decyzją, aby sama zostać matką. Mój ukochany na razie to rozumie, ale pewnie nie raz zacznie temat dzieci i tą swoją standardową gadkę „mam już swoje lata” albo „jestem już stary”. Ma dopiero 30 lat, a dramatyzuje jakby mu co najmniej 50- tka stuknęła. Na to musimy być gotowi oboje, a w końcu przyjdzie odpowiedni czas.
Urwałam się dzisiaj wcześniej z pracy żeby przygotować niespodziankę dla Michaela, a dokładniej romantyczną kolację. Chcę spędzić z nim czas, ale tak sam na sam, a że w ostatnim czasie nie było zbytnio okazji to wykorzystam ją dzisiaj. Miał wrócić ze studia o 19, więc miałam sporo czasu. W sumie jedzenie było już gotowe, pomagała mi Jess więc poszło szybko. Otworzyłam na oścież drzwi na balkon naszej sypialni, na którym czekał już nakryty stół. Teraz musiałam się tylko przygotować. Przebrałam się w czerwoną, obcisłą sukienkę i poprawiłam makijaż. Uśmiechnięta wyszłam z łazienki i aż podskoczyłam ze strachu widząc w pokoju Jermaine'a.
-Boże kochany...nie strasz mnie.- zaśmiał się- Jeśli szukasz Michaela to jeszcze nie wrócił.
-Wiem, ale ja przyszedłem do Ciebie.- zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, nie spodobało mi się to...
-Czego znowu chcesz? Kasy? Nie dam Ci ani grosza.- założyłam dłonie na piersiach, znowu się zaśmiał. Zaczęłam mu się uważnie przyglądać, podszedł do mnie powoli. I wtedy zrozumiałam, że jest lekko wstawiony, było czuć od niego piwo na kilometr. Zaraz mnie szlak trafi.
-Nie chcę kasy, tylko Ciebie.- powiedział najnormalniej w świecie. Spojrzałam na niego zdziwiona podnosząc brwi do góry.
-Słucham?- cofnęłam się do tyłu trafiając tym samym na ścianę, co jemu było wręcz na rękę, bo przysunął się do mnie jeszcze bliżej.
-Dobrze, że słuchasz, bo nie będę powtarzać.- uśmiechnął się i przyłożył dłoń do mojego policzka- Mój braciszek ma gust do kobiet, ma to pewnie po mnie.- nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu, czułam się sparaliżowana, za to dokładnie obserwowałam każdy jego gest wobec mnie.
-Przekonamy się czy w łóżku też jesteś taka dobra na jaką wyglądasz.- uśmiechnął się cwaniacko, wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Pogięło Cię do reszty?! Co Ty odwalasz?!- próbowałam jakoś mu się wyrwać, ale zakleszczył mnie w uścisku. To była pułapka...
-Puść mnie idioto no!- zaczęłam się z nim szarpać.
-Bądź grzeczna to nie będzie bolało.- chwycił mnie mocno za nadgarstki i rzucił na łóżko. Nie dbał o delikatność, zachowywał się strasznie agresywnie. Usiadł na mnie i próbował mnie pocałować, ale splunęłam mu w twarz, co wyraźnie go wkurzyło. Złapał mnie za brodę i jeszcze bardziej przycisnął mnie do materaca.
-Nie rób tego więcej.- wycedził przez zęby.
Poczułam się...dokładnie tak jak wtedy z Sebastianem, w moim biurze. Zaczął dosłownie zdzierać ze mnie sukienkę, dotykając przy tym mojego ciała w obleśny sposób, mruczał coś pod nosem, ale zbytnio go nie rozumiałam. Poczułam piekące łzy w oczach.
-Zaraz wróci Michael...puszczaj mnie ty cholerny gnoju!- jedną ręką zatknął mi usta, a drugą rozpinał rozporek w spodniach, zaczęłam piszczeć, ale mało to pomogło.
-Spokojnie, nie wierć się tak...Będzie Ci dobrze, gwarantuję.- zaśmiał się, a ja nie wiem nawet kiedy słone łzy zaczęły płynąć mi po twarzy. Byłam kompletnie bezsilna i przestałam się szarpać...
-Co tu się dzieje do cholery?!- odetchnęłam z ulgą kiedy poczułam, że Jerm mnie puścił, wręcz od razu ze mnie zszedł. Zaczęłam rozmasowywać obolałe nadgarstki.
Spojrzałam w końcu przed siebie i ujrzałam Michaela, który był przerażony i zły jednocześnie? Boże gdyby znowu nie on...Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona wybuchając płaczem. Czułam jego napięte mięśnie. Ale najdziwniejsze było to, że nie odwzajemnił mojego uścisku, nic kompletnie...nie reagował na mnie. On myśli, że...ja chciałam go zdradzić?! Odsunął się ode mnie i spojrzał takim wzrokiem jakby chciał mnie zabić...
-Michael, to nie tak jak myślisz. Kochanie...- chciałam dotknąć jego policzka, ale odepchnął moją rękę i ruszył w stronę swojego brata, który jak gdyby nigdy nic zapinał spodnie. Michael przywalił mu z całej siły, dosłownie rzucił się na niego okładając go pięściami. Jerm próbował się jakoś zasłaniać, ale marnie mu to wychodziło tym bardziej, że był pijany. A ja stałam i nie wiedziałam co mam robić...W życiu nie widziałam go w takim stanie, jakby wpadł w szał.
-Zabije Cię skurwielu! Znowu to zrobiłeś, nie daruje Ci tego! Mało Ci było nie?! Ile razy ją przeleciałeś co?!- stanęłam jak wryta. Nie wiem nawet kiedy w sypialni pojawili się George i Lucas, którzy ledwo odciągnęli Michaela od prawie nieprzytomnego brata.
-Jackson uspokój się!- ochroniarz potrząsnął nim lekko, odepchnął go i szybkim krokiem podszedł do mnie. Był cały nabuzowany i tak wkurzony, że myślałam, że zaraz mnie uderzy.
-Jak mogłaś mi to zrobić?!- złapał mnie mocno za ramiona, po całym ciele przeszedł mnie dreszcz.
-Jak możesz myśleć, że kiedykolwiek zdradziłabym Cię z tym śmieciem?!- w czasie kiedy my krzyczeliśmy na siebie, chłopaki wyprowadzili Jermaine'a z pokoju zostawiając nas samych.
-A jak to nazwiesz co?! Nie rób ze mnie kretyna, wszystko widziałem!
-Tak co widziałeś, jak się do mnie dobiera?!
-Zachowałaś się jak...- urwał w połowie.
-No dokończ!
-Jak dziwka...- poczułam jak oblewa mnie zimny pot. Wzięłam zamach i z całej siły uderzyłam go w policzek. Zaśmiał się i odwrócił twarz w moją stronę chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążył bo znowu dałam mu z liścia.
-Dziwka tak?!- popchnęłam go- Twój popieprzony braciszek próbował mnie zgwałcić, a Ty nazywasz mnie dziwką?! Wiesz co, żałuje wszystkiego co z Tobą związane, żałuję że Cię poznałam, że zgodziłam się za Ciebie wyjść i że Ci się oddałam...rozumiesz? Żałuję wszystkich spędzonych chwil z Tobą! Nie chcę Cię znać!- nie kontrolowałam słów, ani łez przez które ledwo co widziałam. Działałam pod wpływem emocji, teraz mogłam zrobić tylko jedno...Wyjęłam walizkę z szafy i na oślep zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy.
-Ale jak to zgwałcić...- złapał się za głowę i usiadł na łóżku- Przecież..
-No co?! Przylazł tu i zaczął się do mnie dobierać. Co miałam zrobić? Próbowałam mu się jakoś wyrwać, ale był silniejszy! Już miał to zrobić kiedy...wszedłeś Ty i co zrobiłeś? Oskarżyłeś mnie o zdradę, bo przecież kochasz mnie nad życie i mi ufasz nie? A gówno prawda!- znowu się rozpłakałam, cała się trzęsłam. Zapięłam w końcu walizkę i wciągnęłam na siebie byle jaki dres, bo przecież byłam tylko w bieliźnie, dopiero teraz to zauważyłam.
-Victoria stój!- ten kretyn zatarasował mi przejście- Mówisz prawdę?- spojrzałam na niego niedowierzająco kręcąc głową, ściągnęłam z palca pierścionek i rzuciłam nim w niego.
-Nienawidzę Cię...- nie mogłam dłużej patrzeć mu w oczy więc wyminęłam go i wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami. Nawet za mną nie pobiegł...Kiedy przemierzałam kolejne korytarze kilka osób mnie nawet zatrzymało, w tym Jessica, ale nikogo nie słuchałam, przeszłam przez cały dom z prędkością światła ignorując wszystko i wszystkich. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce...i z bolącym sercem, to właśnie zrobiłam.
*******
I jak się podobało? :) Od razu zaznaczam, że następny rozdział będzie dopiero przed Świętami (prawdopodobnie) no chyba, że znowu zakitram komuś laptopa „do nauki” xD Jeśli chodzi o scenę z Victorią i Jermain'em to pisało mi się to trudno...Nie umiem i nie lubię opisywać takich rzeczy, niby nie doszło do gwałtu, ale mimo wszystko to nie było łatwe, więc liczę się z tym, że ten fragment wyszedł mi całkowicie do dupy. Wgl to przepraszam, że tak krótko xD jakoś tak wyszło, bo sama spodziewałam się naprawdę długiego rozdziału, ale lepsze to niż nic ;) Proszę Was tylko o komentarze, jakieś opinie, nie wiem, uwagi? Cokolwiek naprawdę, to strasznie motywuje. Muszę wiedzieć, że piszę dla kogoś, bo do pisania dla siebie blog nie jest mi potrzebny. Chcę tylko wiedzieć czy to co robię ma sens, a Wasze zdanie mi w tym pomoże :)
PS: Dziękuję Ci Martynko za pomoc w pisaniu tego rozdziału ♥ ♥ ♥

4 komentarze:

  1. Pierwsza! 😂 (Sen jest dla leszczy 😜) Ależ nie ma za co, Kocie Złoty 😘 Pomoc dla Ciebie to czysta przyjemność 😉 Tak, więc... Czytam sobie rozdział, dochodzę do momentu, w którym Vicki i Mike się pogodzili i już obmyślam koncepcję odnośnie koma. Chciałam napisać, że kłótnie w twoim opowiadaniu są tak "długie" jak w moim i, że to dobrze, bo zakochani powinni żyć ze sobą w zgodzie, aż tu nagle... Jeb! (Uczę się od najlepszych 😘) Jermaine zepsuł mi całą koncepcję -.- Swoją drogą, miałam taki pomysł, żeby w swoim opowiadaniu poruszyć tematykę próby gwałtu, ale jak teraz jest w Twoim to tak głupio... 😏 Żeś się uczepiła biednego Jerma, jakby naprawdę był jakimś bydlakiem 😜 Osobiście, nic do niego nie mam, a w moim opowiadaniu jest "spoko ziomkiem", ale jak czytam Twoje to... Szlag mnie trafia, taki z niego gnojek 😫 Na miejscu Michaela zerwałabym z nim wszelkie kontakty. Jak nie potrafi się zachować i tak traktuje rodzonego brata to sajo nara, tam są drzwi 😒 A Michael też pokazał klasę! Najpierw zrobił z Victorii maszynkę do rodzenia dzieci, a po dwóch dniach nazwał ją dziwką, no gratuluję! 👏 Nagroda kreatyna roku wędruje do... 😜 Ja się nie dziwię, że Vicki nie chce go znać. Też bym zwinęła swoje manatki, gdybym usłyszała takie słowa, zwłaszcza faceta, którego kocham 😒 No, masz długiego koma 😘 Starałam się i chyba idzie mi to coraz lepiej 😁 Weny, skarbie i... Polecam się na przyszłość 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. I stara Basia znów powróciła jak Feniks z popiołów! xD :D
    Myślałam, że opuściłaś nas na dobre, co do laptopa to zapierdol komuś i nie pytaj nawet, potrzebny i tyle, a reszta może Ci rowa wylizać co najwyżej :D
    Dobra koniec o rowach, pora na rozdział!
    Wgl to ten Twój Jackson jakoś mocno mi przypomina tego 'prawdziwego', o ile moge to tak powiedzieć. Myślę, że nasz prawdziwy MJ też był taki roztrzepany, nie zważał na to co mówi itd, nie wiem, tak sobie go w głowie kiedyś wyobraziłam i tego się trzymam, chociaż nikt tak naprawdę z nas nie wie, jaki był prywatnie.
    Dzisiaj to się wgl gościu popisał. Najpierw cały dzień stękania jak ją przeprosić, aby potem spierdolić jeszcze bardziej. Ogólnie to dodam tak na marginesie, że w sumie mógł swoje pomyśleć po tym co Mad mu zrobiła. Nie bronię go, ale przeszłość mocno miesza w głowie, człowiek zawczasu się boi, ma już urojenia przez ten strach przed powtórką sytuacji, która nas złamała.
    Viki przestała 'walczyć' w złym momencie, mogło to wyglądać dziwnie, a Mike'owi przywołały się obrazy sprzed miesięcy, gdy przeżywał to po raz pierwszy. Mad też mówiła, że to nie ona - to siada w psychice. Oczywiście, powinien pierw pogadać z Viki zamiast strzelać z pizdy od razu jak to on bez myślenia, dlatego nie dziwię sie Viki, ze po takim potraktowaniu go pocałowała w dupę. Robi kobita kolację, chce dobrze, a jeszcze nóż w plecy dostaje.
    Liczę, że Mike odkręci to jakoś, bo zjebał po całości.
    Jemu to nic tylko napis IDIOTA zrobić na czole, tak na wszelki jakby ktoś zapomniał o tym xD Mój koń już mądrzejszy jest xD
    Niech wciska korek w dupę i zapierdala teraz ją przepraszać, a Viki niech tez trochę spróbuje go zrozumieć po tym co przeszedł. Chociaż za tą dziwkę to bd mu ciężko winy odkupić. Może i dziwka, ale jak widać za szlachetna dla takiego kutasa jak on :P
    A tego brata jak już po tej akcji nie wypierdoli z domu to jest serio chodzącym bezmózgiem xD Ja ogólnie nie jestem osobą co szybko i łatwo wybacza, ja raczej pamiętliwy skurwysyn jestem i w sumie dobrze, nie obrywam dzięki temu za często po dupie, ale jak przychodzi co do czego to można na mnie liczyć. Mike jednak trochę daje się doić, nie rozróżnia pomocy i braterskiej 'lojalności' od podsuwania wszystkiego pod zmarszczonego freda Jerma.
    Wgl cieszę się pierdoło, że wróciłaś do pisania, brakowało mi Twojego bloga, teraz bloggerowa społeczność mocno się wykruszyła, ogólnie spadła na psy, a szkoda. Tęskno mi trochę za tą naszą starą 'familią', no ale nic w życiu wiecznie trwać nie będzie :P
    Głowa do góry, cycki do przodu i pisać kolejny rozdział, marsz! :D
    Patrynia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :3
    Zacznę od tego, że gdy zobaczyłam twojego bloga od razu się zakochałam w opowiadaniu jak i grafice, która jest wspaniała<3
    Przeczytałam chyba z trzy raz ten rozdział i nie mogłam uwierzyć w to co się stało ;-;
    Takich jak Jermaine i Sebastian to powinni za jaja wieszać -,-
    A co do Michaela, próbuję sobie wmówić, że nic takiego nie powiedział ale i tak to wraca ;-; Ten ból fanfiction :c
    Krótki kom ale chociaż jest :D
    Tak więc jestem nowym stałym czytelnikiem :3
    Weeeny i Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi Cię powitać! :D Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również przypadną Ci do gustu ;)
      Z całego serducha dziękuję za komentarz :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń