Witajcie
kochani! :)
Jak
dobrze mieć tydzień wolnego od szkoły, ale niestety to co dobre
szybko się kończy :D Nie wstawiłam rozdziału przez cały tydzień,
za co przepraszam, ale sami rozumiecie, inni sobie jeżdżą po
świecie, do jakiejś tam Francji xD a Basia wolała kisić się w
domu i leniuchować :D O tak wypoczęłam, w końcu i postanowiłam
aż tak Was nie zaniedbywać więc uraczę Was o to tym rozdziałem.
Jakbym miała ocenić to jest on raczej wesoły. Ogólnie to ja mam w
naturze tłumaczenie się z rzeczy, z których nawet nie muszę, ale
lubię jak wszystko jest wyjaśnione :) Oczywiście dziękuję
serdecznie za wszystkie komentarze pod ostatnią notką <3 Ach od
czego by tu zacząć? Niech będzie, że o rozmowie o dzieciach w
poprzednim rozdziale. Jak wszyscy wiemy nasz Michael miał obsesję
na punkcie dzieci w dobrym tego słowa znaczeniu. Kochał je i bardzo
pragnął mieć swoje. Stwierdziłam, że rozmowa na taki temat jest
jak najbardziej normalna. MJ chce wiedzieć na czym stoi więc
otwarcie dał do zrozumienia Vicki, że bardzo chciałby mieć
dzieci. Przecież wiadomo, że nie teraz, od razu xD ogólnie...to
było ogólnie. To, że nie uprawiali ze sobą seksu nie znaczy, że
nie mogą porozmawiać o planach na przyszłość. Do tego Michael
zaczynając ten temat dał do zrozumienia Victorii, że ma co do niej
poważne plany, no bo przecież z byle kim dziecka by nie chciał. Co
do Jerma to nawet nie wyobrażacie sobie jak mi się trudno piszę,
że MJ mu wybaczył. Po prostu ciągle klnę jak piszę o tej miłości
braterskiej, bo to wszystko jest wbrew moim zasadom. Mam taką ochotę
wywalić Jerma na zbity pysk z tego opo, ale no na razie nie mogę
tego zmienić, ale pocieszę Was już niedługo coś się wydarzy ;)
Aaa zapomniałam jeszcze na początku wspomnieć! Ja zaraz kończę
naprawdę :D po przeczytaniu po raz kolejny poprzedniego rozdziału
stwierdziłam, że chyba trochę przegięłam z TYMI scenami XD taaak
najpierw w łóżku, potem w samochodzie. Za dużo chyba tego
miziania i kiziania co? XD Powiedzcie szczerze. Jeszcze pół roku
temu opisując zwykły pocałunek chciało mi się rzygać tęczą :D
achhh co ta miłość z nami robi xD
Zapraszam
do czytania i komentowania!
*****
Wchodząc
w piątkowy poranek do kuchni doznałam szoku. A może to po prostu
zmęczenie i mam zwidy? Otworzyłam szerzej oczy. To raczej nie
zwidy...Oparta o blat stała jakaś młoda kobieta. Była dość
skąpo ubrana, bo miała na sobie tylko wyzywającą bieliznę i
męską koszulę na ramionach. Zawiązałam swój satynowy szlafrok.
Kiedy mnie dostrzegła odstawiła szklankę z sokiem i uśmiechnęła
się do mnie. O co tu chodzi?
-Hejka.-
rzuciła jakbyśmy były dobrymi koleżankami.
-Przepraszam
kim pani jest?
-Tiffany.-
podeszła do mnie, wystawiając rękę. Widząc, że nie mam zamiaru
jej uścisnąć zabrała ją.
-A
co pani tu robi? Bo ja tu mieszkam i za bardzo...
-...jestem
znajomą Jerma.- przerwała mi. No tak wszystko jasne. Już zaczęłam
podejrzewać Michaela, że może on z nią...wiem nie powinnam tak
myśleć, ale to pierwsze co przyszło mi do głowy.
-Kochanie
wszędzie Cię szukałem...- usłyszałam głos Michaela, który
urwał w połowie zdanie, gdy tylko nas zobaczył. Zatrzymał się w
progu i zmierzył tą całą Tiffany wzrokiem po czym spojrzał na
mnie zdezorientowany.
-Co
tu się dzieje i kim jest ta kobieta?
-Nooo
znajoma Twojego brata.
-No
nie...tego już za wiele.- wkurzył się, czyli tak jak myślałam-
Jermaine, chodź tu!- wydarł się na cały dom. Po chwili pojawił
się w kuchni.
-Boże
nie drzyj się tak, bo łeb mi pęka po wczorajszej imprezie. O
widzę, że się już poznaliście.- był w samych bokserkach, jego
włosy były zmierzwione, a na szyi dostrzegłam ślady po malinkach.
-Możesz
nam wytłumaczyć co ta kobieta tu robi?- zwróciłam się w jego
stronę.
-Aaa
to długa historia.
-Mamy
czas.- Michael nie miał zamiaru odpuścić.
-No
byliśmy wczoraj na imprezie u mojego kumpla i ten...noooo. Och
dajcie spokój. Co to jakieś przesłuchanie jest?
-Prosiłbym
żeby natychmiast pani opuściła ten dom, ale najpierw radzę się
ubrać. A z Tobą jeszcze nie skończyłem. Odprowadzisz ją ładnie
do wyjścia i za 5 minut Cię tu widzę.- warknął poirytowany. Jerm
przewrócił oczami. Ta cała Tiffany tylko się zaśmiała i razem z
Jermainem poszli na górę. Michael usiadł na krześle i westchnął
głęboko. Było po nim widać, że ma już tego wszystkiego dość i
w sumie to się nie dziwię. Zachowanie jego brata jest straszne,
myślałam, że to będzie inaczej wyglądać.
-Już
wolałbym, żeby Slash tu mieszkał.
-Oooo
na pewno nie. Nie zniosłabym jego chamstwa. Poza tym on mnie ciągle
podrywa.
-Tak
tylko w przeciwieństwie do Jerma robi to na żarty.
-Taa
klepanie po tyłku, fajne mi żarty.
-Jemu
chociaż ufam, bardziej niż własnemu bratu. Zawsze jest kiedy go
potrzebuję.
-No
jest zwłaszcza do picia. Wtedy jest najczęściej.- naszą rozmowę
przerwało lekkie trzaśnięcie drzwiami. Co oznaczało, że ta
kobieta opuściła w końcu dom. Zaraz po tym w kuchni pojawił się
Jerm. Oparł się o framugę i spojrzał wyczekująco na Michaela.
Wiedziałam, że ta ich rozmowa, a raczej kolejna kłótnia trochę
potrwa tym bardziej, że nie miałam zamiaru się wtrącać więc
postanowiłam przygotować śniadanie, a dokładniej naleśniki.
Przez tydzień gotowanie jest moją działką, Jessica wyjechała do
siostry. Gdyby nie Jerm mielibyśmy cały dom dla siebie, ale tak
to...
-Czy
Tobie już kompletnie padło na mózg?
-Ej
o co Ci znowu chodzi?
-O
co mi chodzi tak? Od kiedy zapraszasz do mojego domu panienki do
towarzystwa?
-Ona
nie jest dziwką.
-Nie
ważne kim jest, ale zabawialiście się pod moim dachem. Czy Ty
zdajesz sobie sprawę na co mnie narażasz? A jak jakiś dziennikarz
widział ją tu? Zaraz zaczną się kolejne plotki na mój temat. Mam
wystarczająco swoich problemów, a Ty ciągle mi ich dokładasz.
-Michael
wyolbrzymiasz wszystko jak zwykle.- machnął ręką.
-Ludzie
trzymajcie mnie. Powinieneś być mi wdzięczny, bo chwilowo to ja
Cię utrzymuję. Ale moja cierpliwość powoli się kończy. Kiedy
masz zamiar się stąd wyprowadzić?
-Mam
jeszcze dwa tygodnie.
-Tylko
dwa tygodnie. Od dzisiaj nie dostaniesz ode mnie złamanego grosza. I
nie waż się po kryjomu prosić Victorii o pieniądze, bo o tym też
wiem. Żyjesz na własny rachunek, może w końcu się czegoś
nauczysz.
-Co?!
Pogrzało Cię? Nie możesz tego zrobić.- zaśmiał się.
-A
właśnie, że mogę i to zrobię. Koniec imprez za moje pieniądze i
nie chce widzieć tu żadnych kobiet. Skończyłem.
-Wiesz
co? Myślałem, że...
-...no
co myślałeś? Że przyjdziesz tu powiesz jak bardzo wszystkiego
żałujesz i po sprawie? Miałeś wszystko naprawić. Zapewniałeś
mnie, że się zmieniłeś. Jakoś nie
widzę
tej cudownej przemiany u Ciebie. Chciałeś za darmo sobie u mnie
pomieszkać. To się teraz przeliczyłeś, bo ja mam tego dość.
-Przecież
cały czas się staram, ale Ty ciągle na mnie najeżdżasz. Chyba
przydałaby Ci się jakaś młoda dupa to może zacząłbyś gadać
normalnie.- zakrztusiłam się sokiem.
-I
właśnie tym się różnimy. Ja jestem wierny, a Ty nie. Nie wiesz
co to znaczy wierność. Tak bardzo rozpaczałeś jak Madonna Cię
zdradzała, ale widzę, że szybko się pocieszyłeś.- założył
ręce na klatce piersiowej.
-Ile
ja mam po niej rozpaczać? Co żałobę mam mieć, bo mnie zdradziła?
Ty też się po niej szybko pozbierałeś.- spojrzał na mnie, nie
wytrzymałam.
-Odczep
się ode mnie okej? Gdybyś nie wiedział jestem z Michaelem od
trzech miesięcy.
-Ja
znam trochę inną wersję.
-To
masz złe źródła. Wiesz co? Myślałam, że jesteś inny.
Powinieneś Michaela na rękach nosić. Wybaczył Ci, pozwolił tu
mieszkać, a Tobie ciągle coś nie pasuje. Cały czas Cię bronię,
ale też mam tego dość.- powiedziałam wkurzona.
-Vicki
i po co to nerwy? Złość piękności szkodzi. A szkoda by było
takiej ślicznotki.- podszedł do lodówki i wyjął z niego karton
mleka.- Swoją drogą, ładnie Ci w tym szlafroczku.- uśmiechnął
się do mnie.
-Nie
pozwalaj sobie za wiele.- warknął Michael podchodząc do niego.
Pomachał nam ręką i zniknął za drzwiami.
-Jeszcze
nie skończyłem z Tobą rozmowy!
-Ale
ja skończyłem braciszku!- i tyle go widzieliśmy. Odkąd Jermaine
tu zamieszkał codziennie są jakieś spięcia i sama mam tego po
dziurki w nosie. Ale co ja mogę? Chciałam, żeby oni w końcu się
pogodzili, ale wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Ich
więcej dzieli niż łączy. Spojrzałam na Michaela, siedział wręcz
załamany mając twarz schowaną w dłoniach. Wyłączyłam patelnię
i podeszłam do niego siadając mu na kolanach. Wtulił się we mnie
jak w maskotkę. Pogłaskałam go po włosach.
-Boję
się...
-Czego
się boisz?
-Że
on mi Ciebie odbierze.- złapałam jego twarz w swoje dłonie.
-Bardzo
Cię kocham i nigdy Cię nie zostawię, a już tym bardziej dla kogoś
takiego. Ufasz mi?
-No
ufam, ale...
-...no
tak zawsze jakieś ale. Nie ufasz mi.- zeszłam z jego kolan i
usiadłam na blacie. Podszedł do mnie od razu.
-Gniewasz
się?- położył ręce na moich kolanach.
-Michael,
a jak mam się zachować skoro Ty mi nie ufasz. Znamy się tyle
czasu, nigdy Cię nie zawiodłam.
-Ufam
Ci. Po prostu....to trudne, musisz mnie zrozumieć. Z Mad też byłem
szczęśliwy, a wystarczył jeden wieczór i wszystko się
spieprzyło. Boję się, że Jerm po raz kolejny to zrobi. Tobie
ufam, ale jemu nie.
-Nie
masz czego się bać. Bo ja zawsze będę z Tobą i nie mam zamiaru
polecieć na jego tanie teksty.- zaśmialiśmy się- Poza tym między
Tobą, a Mad dawno się nie układało, a dopiero potem pojawił się
Jermaine. Więc tak naprawdę on tylko przyczynił się do rozpadu
waszego związku. Ale nie gadajmy już o tym, o przeszłości. To już
było i nigdy nie powróci. A nim się nie przejmuj, jeszcze tylko
dwa tygodnie.
-Długie
dwa tygodnie.- westchnął.
-A
Ty nie jedziesz dzisiaj do studia?
-A
Ty do firmy?
-Chcę
dzisiaj popracować w domu.
-To
ja też zostaje.
-Michael...
-Nie
zostawię Cię z nim samej.- zaśmiałam się.
-Co?
Co Ty znowu wymyślasz?
-Ja
nic nie wymyślam, wolę zostać z Tobą i Cię pilnować.
-A
co może takiego zrobić mi Twój brat?
-Nie
chce nawet o tym myśleć.
-Przesadzasz,
przecież tu co chwilę kręci się jakiś ochroniarz.
-Już
postanowiłem, a poza tym rano dzwonił Josh i powiedział, że
zgubili nagranie z nową piosenką. Więc dopóki go nie znajdą co
potrwa długo nie mam po co jechać do studia.
-A
nie możesz jej nagrać jeszcze raz?
-Ale
ona była prawie skończona, zostały same poprawki. W sumie trzeba
tylko dograć jeszcze partię basów i już. Nie będę teraz
nagrywać od nowa, bo ktoś jest nieodpowiedzialny. Wiesz ile pracy
zajął nam ten utwór?
-Ciekawe
jaki to utwór.
-Dangerous.
-Ooo
byłeś zły to teraz będziesz niebezpieczny? Zaskakujesz mnie coraz
bardziej.
-Ale
Ty chyba lubisz niegrzecznych chłopców.- przygryzł wargę
przysuwając się jeszcze bardziej.
-Bardzo
lubię.- nie mogąc już wytrzymać zatopiłam się w jego
delikatnych wargach. Swoje duże dłonie pokierował na moje pośladki
ściskając je lekko, oplotłam go nogami w pasie.
-O
żesz kurwa w dupę jebana mać... - nasz namiętny pocałunek
przerwał głos...Slasha? Oderwaliśmy się od siebie natychmiast.
-Ale
co?- spytaliśmy w tym samym czasie.
-No
niech mnie ktoś pierdolnie, bo nie uwierzę. Te chuje ciągle o Was
gadają, ale nie sądziłem, że to prawda. No Jackson Ty ciulu jeden
w końcu wziąłeś sprawy w swoje sprawne rączki, bo już sam
chciałem się za taką laseczkę brać.- wyszczerzył się.
-To
mają być gratulacje? No nieźle się wysiliłeś. A w ogóle co
tutaj robisz? Nie słyszałem żebyś pukał.
-Za
to wy chcieliście się puknąć, ale chyba wam przerwałem. Sorry,
ale spokojnie dużo czasu wam nie zajmę. - przewróciłam oczami i
zeszłam z blatu.
-Ale
słoneczko nie przeszkadzajcie sobie. Wy tu sobie ten teges, a ja
będę mówił.
-Nie
mów do mnie słoneczko.- warknęłam.
-Pączusiu?
-Mogę
mu przywalić?- spytałam Michaela na co się zaśmiał.
-Ej,
ale nie wkurwiaj się przecież jestem dla Ciebie miły nie?
-Łaski
mi nie robisz.
-Misiek
Ty się chyba za mało starasz. Wiesz jak laska chodzi taka
poddenerwowana to znaczy, że Ty źle napięcie u niej rozładowujesz.
Kabel w awarii czy jak?- Boże zabierz mnie stąd! Już się
zaczynają te jego durnowate teksty o kablach, zwarciach, wkładaniu,
wyciąganiu i... Nie rozumiem czemu Michael się z nim zadaje.
-Hudson
daruj sobie dobra?- ja naprawdę nie wiem co było w tym śmiesznego,
ale mojego chłopaka wyraźnie to śmieszyło, bo cały czas się
chichrał. Zauważyłam, że jak rozmawia z kimś na TE TEMATY to
ciągle się śmieje.
-Ooooj
chyba jednak zwarcie w gniazdku.
-Zwarcie
to Ty masz, ale w mózgu!- oboje wybuchli głośnym śmiechem.
Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, ale Michael w porę
złapał mnie za rękę. Stanął za mną opierając się o blat i
otulił mnie rękoma w pasie tak, że raczej nie miał zamiaru mnie
puścić.
Dał mi całusa w policzek.
-Ale
wy zajebiście słodko wyglądacie! Ej serio dla mnie takie buziaczki
są zbędę, wolę od razu przejść do rzeczy, ale jak tak na was
patrzę to...cieplej na sercu się robi! - spojrzałam na niego jak
na idiotę.
-A
Ty czego już się z samego rana nawąchałeś albo nawciągałeś?
-Samych
dobrych rzeczy. Chcesz spróbować? Takiego kopa dostaniesz, że
będziesz od rana do wieczora zapierdalać jak mały samochodzik.
Kurwa Jackson to Cię nie pozna!
-Nie
dzięki...
-To
opowiadaj co Cię sprowadza?- Slash ściągnął kurtkę i rzucił ją
na krzesło po czym usiadł. Wziął w rękę naleśnika i zaczął
jeść.
-Nie
krępuj się.- uśmiechnęłam się sztucznie, posłał mi całusa.
-No
kurwa misiek...Ty sklerozę masz już? A w sumie stary jesteś to...
-Czemu
wszyscy ciągle czepiają się mojego wieku? Ty lepiej spójrz na
siebie.
-Ja
jestem niczym młody Bóg. Ale dobra ja tu nie przyszedłem o Bogu
pierdolić. My mieliśmy nagrywać dzisiaj ten...to tego no...kurwa
zapomniałem.- walnęłam ręką w czoło, Michael się zaśmiał.
-Ooo
wiem! Black...yyyy...Black and white!
-Chyba
Black or white Ty p…- nie zdążył dokończyć, bo spojrzałam na
niego ostrzegawczo.
-Pajacu
chciałem powiedzieć.
-Dobra
or czy and co to za różnica?
-Różnica,
ale coś Ci się w takim razie pomieszało.
-Kurwa
co znowu?
-Ty
wiesz, który jest dzisiaj dzień?
-No
piątek nie?
-Tak
piątek, 14 maja.
-O
cholera...- tłustymi rękoma złapał się za głowę, skrzywiłam
się.- To za tydzień!- powiedział jakby Amerykę odkrył.
-No
brawo.
-Brawo
ja- wyszczerzył się.
-Masz
tłuste ręce i dotykasz nimi głowy?
-No,
a co? Zaoszczędzę chociaż na żelu do włosów. Królowo
zajebiście dobre te naleśniki!- zaczął jeść piątego.
-Super,
że smakuje Ci nasz śniadanie.
-Vicki
daj spokój. Zobacz jaki on wygłodzony jest, niech się naje, bo jak
wróci do domu to obiad zacznie od butelki Jack’a Daniels’a.
-No
dokładnie misiek!- nagle usłyszeliśmy dzwoniący telefon, okazało
się, że należy on do Saula.
-Kurwa
co za chuj śmie mi przerywać w jedzeniu?!- wyciągnął telefon,
nacisnął czerwoną słuchawkę i schował go z powrotem.
-Eghmm.-
Michael na niego spojrzał- Czy mógłbyś trochę ograniczyć
przekleństwa?
-„Kurwa”
to nie przekleństwo.
-Tak
a co?
-Wyrażanie
uczuć.- parsknęłam śmiechem.
-A
co czujesz jak przeklinasz?
-Nooo
to zależy kurwa w jakiej sytuacji.- skwitował, westchnęłam.
Nigdy nie zrozumiem tego człowieka.
-Idę
się ubrać.- to był bardzo dobry pomysł, bo tylko ja paradowałam
w szlafroku. Uwolniłam się z objęć Michaela i udałam się w
stronę schodów.
-E
tam wcale nie musisz.- kątem oka zauważyłam, że Slash się
wychylił i zaczął gapić na mój tyłek.
-Ej
nie przeginaj.- Michael walnął go łokciem- I nie gap się na jej
tyłek!- dodał po chwili. Pokręciłam głową i schodami poszłam
na górę.
Szybko
ubrałam się w luźne ciuchy i zrobiłam lekki makijaż, po czym
zeszłam do salonu gdzie zastałam Michaela i jego przyjaciela, który
leżał rozwalony na kanapie. Usiadłam obok mojego chłopaka i
oparłam głowę na jego ramieniu, złapał mnie za rękę.
-Jak
Jackson idziemy dzisiaj na jakiegoś browca?- spytał Slash włączając
kanał sportowy w telewizji.
-Ty
chyba oszalałeś.
-Nie,
mówię całkiem poważnie.
-Nie
mam ochoty się znowu przebierać. Raz tak mnie upiłeś, że
zacząłem mówić swoim głosem i ściągnąłem przebranie. Masz
szczęście, że nikt mnie wtedy nie rozpoznał.
-Możemy
wypić u Ciebie.- Michael na mnie spojrzał, wywróciłam oczami.
-Nie
mam czasu, będę dzisiaj z Adamem układać choreografię do
teledysku.
-Ja
pierdole, Ty ciągle tańczysz albo śpiewasz. Nie nudzi Ci się to?
-Nie,
a Ty możesz iść z Axl’em.
-Ta
ruda pizda powiedziała, że mam się odpierdolić i nigdzie więcej
ze mną nie pójdzie.- powiedział wkurzony.
-A
co znowu mu zrobiłeś?- Michael się zaśmiał.
-Bo
ostatnio byliśmy w barze. No wiesz dziewczynki, alkohol, trawka i te
sprawy. Noooo, a na następny dzień obudził się w burdelu. Jasmine
znalazła czerwone stringi w kieszeni jego spodni i zrobiła mu gówno
burze. Biedny dostał miesiąc celibatu i musiał spać na kanapie.-
zaczął się śmiać. Jak jego koledzy po imprezie z nim budzą się
w takich miejscach to ja Michaela z nim na pewno nigdzie nie puszczę.
-To
ostro musiało być.
-A
żebyś wiedział. To była impreza...- uśmiechnął się błogo.
Usłyszałam kroki na schodach, spojrzałam w tamtą stronę. W
salonie pojawił się Jermaine. Slash wybałuszył oczy.
-A
Ty się dalej zadajesz z tym brudasem?- prychnął.
-Misiek
co to ma być? Co ten chuj tu robi ja się pytam?!- Michael
westchnął.
-Co
mi wzdychasz?
-Masz
jakiś problem z tym, że tu mieszkam?
-Zamknij
się skurwielu!
-Ej
przeginasz.- warknął popychając go lekko.
-Przypierdolę
Ci zaraz! Popychasz mnie? MNIE?! Ja Cię zaraz popchnę.- rzucił się
na niego z pięściami. Reakcja Michaela była natychmiastowa.
-Ej
uspokójcie się!- próbował ich rozdzielić, co nie było łatwe.
-Jerm
idź do siebie, a Ty opanuj się w końcu, bo Cię stąd wyprowadzę.
-On
mnie kurwa obraża i Ty chcesz mnie wyprowadzać?!
-Wychodzę
i mam nadzieję, że tego psychola tu nie będzie.
-Co
żeś powiedział?!- znowu chciał się na niego rzucić.
-Hej!-
krzyknęłam, cała trójka spojrzała na mnie.
-Jermaine
wyjdź stąd.- fuknął coś pod nosem, poprawił kurtkę i wyszedł
trzaskając drzwiami.
-Kurwa
już Twoja laska jest mądrzejsza od Ciebie.
-Slash
chociaż Ty mnie dzisiaj nie denerwuj.- usiadł zrezygnowany na
fotelu i złapał się za głowę.
-Może
Ty mi wytłumaczysz co ten kutas tu robi?- zwrócił się do mnie.
-Mieszka.-
odparłam zgodnie z prawdą.
-Pojebało
Cię?!- krzyknął do Michaela.
-Ja
też nie jestem z tego zadowolony okej? I przestań się na mnie
wydzierać.
-No
bo jakim prawem po tym wszystkim co odjebał...
-...Madonna
go zdradziła i nie miał się gdzie podziać.- wtrąciłam.
-No
tak ta dziwka go wyruchała, a potem doprawiła mu rogi, można było
się tego spodziewać. A Ty jesteś jebnięty serio.
-Obiecał,
że wszystko naprawi, że zapracuje na moje zaufanie, że...
-Ale
Ty jesteś naiwny jak jakiś bachor.
-Dobra
chociaż wy się nie kłóćcie.- miałam już dość tych wszystkich
kłótni.
-Vicki
a kto tu się kłóci? Zwykła przyjacielska wymiana zdań. Ja tylko
mówię, że Jackson to debil.
-Dzięki.
Po prostu mam serce.
-Ta
chuja masz.
-To
też.- obaj wybuchli śmiechem, patrzyłam na nich z politowaniem,
ale słysząc rozbrajający śmiech Michaela sama nie wytrzymałam i
parsknęłam śmiechem.
-Zasiedziałem
się trochę.
-Trochę
bardzo.
-Słoneczko
Ty moje wiesz, że Cię kocham...
-A
Ty wiesz, że ja Cię nie cierpię.
-No
pewnie, że wiem. Ale wiesz od nienawiści do miłości.- puścił mi
oczko. Mhmm on i miłość to jak połączenie kotleta i dżemu.
-Ja
już swoją miłość znalazłam.- Michael się wyszczerzył.
-A
skąd wiesz, że mówię o Tobie?- spytałam podnosząc jedną brew
do góry. Podszedł do mnie, cały czas się uśmiechając. Czasami
zastanawiam się czy on nie urodził się z uśmiechem na twarzy.
-Bo
mnie wszyscy kochają.- skwitował obejmując mnie od tyłu i kładąc
głowę na ramieniu.
-Ty
coś ode mnie chyba chcesz co?
-Czemu?
-Bo
cięgle się do mnie tulisz.
-Michael
jest po prostu przesiąknięty miłością.- skomentował Slash.
-Ach
no tak, jakże bym mogła o tym zapomnieć.
-No
także tego wy się tu ten tego, a ja muszę już spadać. Królu,
ale ja Ci tego browara nie odpuszczę. Niestety, będziesz musiał
opuścić swoją królową na jeden dzień, ale to jeszcze się
zgadamy i nie ma odmawiania. Ty abstynencie pierdolony!
-Nie
jestem abstynentem, po prostu ja nie lubię whisky tylko wino.
-I
po nim najbardziej dostajesz pierdolca. Ej dobra teraz serio
spierdalam, bo muszę jeszcze do mechanika skoczyć. No różyczko
pożegnaj się z wujkiem Slash'em.- rozłożył ramiona, skrzywiłam
się po czym podeszłam do niego bardzo powoli. Przytuleniem tego nie
można było nazwać, prawie mnie udusił!
-Może
już wystarczy tych czułości?- mruknął Michael.
-E
przyjaciele się dzielą nie? Ty samolubie jebany.- puścił mnie w
końcu.
-Nią
się nie dziele.- objął mnie ramieniem całując w skroń.
-Idziesz
już? Bo chcemy zostać sami.- próbowałam delikatnie dać mu do
zrozumienia, żeby już sobie poszedł.
-Nara
miśki!- rzucił radośnie i wyszedł trzaskając drzwiami. Co było
wręcz jego atrybutem.
-No
to zostaliśmy sami...- powiedział patrząc na mnie dwuznacznie.
-Powiedziałam
to specjalnie.
-Czyli
nie mam na co liczyć?- spytał z nadzieją w głosie.
-Nie,
bo idę pracować. Ty zresztą też. Mówiłeś, że przyjedzie Adam.
-No
przyjedzie, przyjedzie, ale...
-W
takim razie do później, skarbie.- zarzuciłam mu ręce na szyję i
cmoknęłam kilka razy w usta. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To
pewnie Adam.
-To
leć otworzyć i macie tańczyć, a nie się bawić, dzieciaku Ty
jeden.- zmierzwiłam mu włosy.
-Oczywiście,
że będziemy tańczyć. Możesz nawet przyjść nas sprawdzić.
-Jak
skończę projekt to przyjdę, jak coś będę w sypialni.
-Ja
w sali tanecznej. To miłej pracy kochanie.- rzucił na odchodne i
poszedł otworzyć a ja udałam się do sypialni. Otworzyłam drzwi
na balkon. Przeniosłam tam nieduży stół i krzesło. Przygotowałam
wszystko co było mi potrzebne do pracy czyli mój już zaczęty
projekt na wielkim brystolu, odpowiednie ołówki i inne przybory.
Miałam piękny widok, oglądając Neverland z takiej wysokości
miałam pełne pole do popisu. Te miejsce daje mi dużo natchnienia,
a pomysły same wpadają do głowy nawet czasami nie nadążam ich
przelewać na papier.
*******
Robiłam
ostatnie poprawki na szkicu, gdy poczułam ciepły dotyk na ramieniu.
Uśmiechnęłam się.
-Jeszcze
rysujesz?- mruknął Michael całując mnie w policzek.
-Już
kończę.- zagryzłam wargę. Zarzucił mi na ramiona sweterek.
-Dziękuję.-
odwróciłam się i wtedy spostrzegłam, że jest już w piżamie,
zaśmiałam się.
-A
Ty co?
-Co
co?
-Spadź
już idziesz? Jeszcze młoda godzina.
-Tak
bardzo młoda, jest 23:00 kochanie.- oparł ręce o oparcie krzesła.
-Już?
Straciłam poczucie czasu.
-Właśnie
widzę. Z Adamem skończyliśmy jakąś godzinę temu, a Ty byłaś
tak zajęta, że nie chciałem Ci przeszkadzać. Nawet nie widziałaś
jak wszedłem do sypialni. A
co do piżamy to świetna jest nie?- wyszczerzył się.
-Tak
bardzo gustowna i strasznie seksowna.- parsknęła śmiechem.
-Sarkazm?
-Ja
i sarkazm? A gdzieżbym śmiała.
-Dobra,
dobra i tak wiem, że masz ze mnie polewkę. Normalnie sam byłem w
szoku jak ją znalazłem na dnie szafy. Grzechem było by jej nie
założyć. Kiedy ja ją ostatnio miałem na sobie...
-Dwadzieścia
lat temu?- znowu zaczęłam się śmiać.
-Ja
Ci się pośmieje Ty mądralo.- już chciał mnie zaatakować,
momentalnie się uspokoiłam.
-Nie!
Błagam, już będę grzeczna.- zasłoniłam rękami brzuch.
-Na
pewno?
-Taaaak.
-Okej
teraz Ci odpuszczę.- pogroził palcem.
-Jak
Ci się podoba?- spytałam pokazując mu moje „dzieło”.
-Piękne.
Na kiedy musisz mieć to gotowe?
-Na
poniedziałek, a dokładniej na 8 rano mam być już u klienta. I
ostrzegam, że szybko nie wrócę.
-W
takim razie ja posiedzę dłużej w studiu.
-O
i to jest bardzo dobry pomysł.
-I
muszę jeszcze powiedzieć Lucasowi, żeby miał oko na Jerma.
-Nie
przesadzasz?
-Nie,
znam go bardzo dobrze i to tylko kwestia czasu aż coś odwali. Ale
nie rozmawiajmy o nim. Przygotowałem Ci kąpiel. Zostaw już te
kwiatki i krzaczki i leć się kąpać.
-Ooo
kochany jesteś, ale ja muszę jeszcze w tym miejscu...- przerwał
mi.
-Nie
nic nie musisz, jest idealnie. Co Ci się nie podoba?
-Mi
niby wszystko, ale to nie mi ma się podobać.
-Per...
-...fekcjonistka.-
dokończyłam- uśmiechnął się.
-Ty
jesteś taki sam więc się nie czepiaj. Ale niech już Ci będzie,
skoro tak się napracowałeś.- westchnęłam. Zaczęłam zbierać
wszystkie rzeczy ze stolika.
-Zostaw
ja to zrobię.
-Dziękuję.-
przytuliłam go delikatnie, zabrałam z szafy koszulę nocną i
poszłam do łazienki. Do moich nozdrzy od razu uderzył zapach
lawendy, którą uwielbiam. Michael dobrze o tym wiedział.
Uśmiechnęłam się i od razu pozbyłam się ubrań po czym jak
najszybciej wskoczyłam do wanny pełnej wody i piany. Zanurzyłam
się po samą szyję i zamknęłam oczy. Nie minęło może dziesięć
minut, a usłyszałam ciche pukanie do drzwi, których nie zamknęłam
na klucz, no bo po co?
-Vicki
mogę wejść?- no tak kombinator już kombinuje.
-Możesz!-
po chwili ujrzałam mojego chłopaka z głupkowatym uśmiechem na
twarzy.
-Zapomniałem
wziąć...
-Kłamczuch.-
zaśmiał się.
-Witamin
zapomniałem.- powiedział rozbawiony pokazując mi opakowanie
tabletek.
-Witaminy
na noc?- spojrzałam na niego spod byka.
-No
mówiłem, że jestem trochę przeziębiony.- zakaszlał. Chciało mi
się śmiać. Tak się bawimy panie Jackson? Proszę bardzo.
-Chcę
już wyjść, pomożesz mi?- spytałam uśmiechając się słodko,
wystawiłam dłoń i czekałam aż podejdzie. Oczywiście złapał
haczyk i od razu znalazł się przy mnie.
Kiedy
już chwycił moją dłoń, wciągnęłam go do wody.
-Ej
Ty oszustko!- zaśmiał się.
-No
co? Ty też kłamałeś.
-Nieprawda.
I zobacz jak ja teraz wyglądam. Moja piękna piżamka...- wybuchłam
śmiechem.
-Ale
jak już tu jestem to trzeba to wykorzystać.- mruknął. Usiadł za
mną tak, żebym mogła oprzeć się o jego tors. Objął mój brzuch
rękoma.
-Ooo
i teraz mi wygodnie. Jesteś lepszy niż poduszka.
-No
wiadomo. Nigdzie nie znajdziesz takiej poduszki, a najważniejsze
jest to, że ta poduszka jest tylko Twoja.
-Mhmm
tylko moja. I nie waż się robić za poduszkę swoim fankom...i
fanom.- tylko się zaśmiał. Jego śmiech przerwał dźwięk
otwierających się drzwi, a w łazience pojawił się Jermaine.
-Ooo
przepraszam...nie wiedziałem, że wy...
-Normalny
jesteś?!- Michael zakrył mnie sobą.
-Ej
nie wydzieraj się tak okej? Skąd mogłem wiedzieć, że wam
zachciało się igraszek w wannie! Moglibyście to robić w mniej
publicznych miejscach.
-Co
proszę? To mój dom, moja łazienka i moja wanna i będę w niej
robił co mi się podoba. A jak Ci się nie podoba to tam są drzwi,
droga wolna!
-Już
wam nie przeszkadzam!- wyszedł trzaskając drzwiami.
-Co
to miało być?- spytałam będąc w lekkim szoku.
-Nie
wiem, ale zaraz do niego pójdę i tak mu nawstawiam...
-Michael
nie.- pociągnęłam go za ramię, gdy chciał wyjść z wanny.
-Odpuść,
nie ma co się nim przejmować.
-Ostatni
raz, bo następnym to przysięgam, że przetłumaczę mu ręcznie i
nauczy się pukać.- powiedział przez zęby.
-Idź
się przebierz, a ja chwilę jeszcze posiedzę i do Ciebie przyjdę.-
westchnął, chwycił ręcznik i wyszedł. A miało być tak
fajnie...Czemu zawsze musi nam ktoś przerywać? Również wyszłam z
wanny po czym opatuliłam się miękkim ręcznikiem. Wysuszyłam
włosy i ubrałam się. Weszłam do sypialni, w której był pół
mrok przez dwie zapalone lampki nocne. Michael leżał na łóżku,
odwrócony w stronę okna. Położyłam się obok niego.
-Kochanie
śpisz?- mruknęłam przytulając się do jego pleców.
-Nie,
czekałem na Ciebie.- odwrócił się na plecy, a ja ułożyłam
głowę na jego piersi. Czułam spokojne bicie jego serca. Serca,
które bije dla mnie.
-Nie
chce mi się spać, a Tobie?- spytałam bawiąc się guzikiem jego
koszuli.
-Mnie
też nie.- chciałam zrobić kolejny krok do przodu w naszym związku
byłam na to gotowa, ale nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć
„Michael kochaj się ze mną?, „Pragnę Cię”- to żałosne.
Nie jestem doświadczona w takich sprawach i nie za bardzo wiedziałam
jak mam się do tego zabrać.
-To
co będziemy robić?- starałam się żeby mój głos brzmiał
uwodzicielsko i chyba podziałało, bo uśmiechnął się zadziornie.
Zbliżył swoją twarz i już miał mnie pocałować kiedy odsunął
się gwałtownie.
-Wiem!
Pooglądamy bajki.- rzucił entuzjastycznie. Uśmiech zszedł mi z
twarzy. Super...ja tu myślę, jak mam mu powiedzieć, że chcę w
końcu...a on mi z bajkami wyjeżdża. Uśmiechnęłam się
sztucznie.
-Dobry
pomysł...
-No
to kto ostatni w salonie ten śmierdząca skarpeta!- wyleciał z
łóżka jak torpeda.
-Osz
Ty oszuście jeden, zaraz Cię dogonię!- usłyszałam tylko jego
głośny śmiech na korytarzu i rzuciłam się w pogoń za nim.
*****
I
jak się podobało? Bo mi nawet w miarę :D Ale się na przeklinałam!
Za wszystkie czasy XD Przepraszam, ale ja tak wyobrażam sobie Slasha
:) Rola idealna wręcz dla mnie, nieprawdaż? XD Na końcu pewnie na
coś liczyliście, a tu znowu dupa XD No tak to już jest jak Jackson
chce to Victoria nie chce, a jak Victoria chce to Jackson nie chce.
Tacy jacyś niezdecydowani są nie? :D
PS:
Rozdział miał być wczoraj, ale nie miałam jak go wstawić.
Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą
nieobecność :)
Pozdrawiam
Basia <333
Jestem!
OdpowiedzUsuńAh, Basiu Basiu, znów masz opierdol że tak krótko, a ja zostaję niezaspokojona xD
Zacznę od Twojej 'wątpliwości' na początku - z niczym wtedy nie przegięłaś. Ja wręcz bym nawet powiedziała, że to słabo jeszcze było bo stać Cię na więcej (tak, to ma być motywacja xD) -> a tak poważnie, było zajebiście i wiem, że jak rozwiniesz wątek na bardziej 'dokładny' to będzie jeszcze lepiej. Powiem tak - sama oceń, jakie lepiej Ci sie czyta, jakie wolisz i dlaczego. Wtedy łatwiej sama dotrzesz do świadomości, jakbyś chciała to opisać. Ja jestem zwolenniczką pikanterii połączonej z uczuciem - bo seks to ma być miłość, pasja i porządanie a nie kurwa wiesz xD
Wracając do dzisiejszego rozdziału - Jerm mnie do kurwicy doprowadza.
Ja nie wiem czemu MJ go trzyma pod dachem i jeszcze kasę mu daje!
Kurwa nosz normalnie Michaś się daje mu doić jak ostatni frajer no. Już nawet Viki to widzi. Liczę, że Michaś szybko na oczy przejrzy.
Co do Slasha - kocham go xD Uwielbiam takich ludzi, z takim chamskim poczuciem humoru - sama taka po cześci jestem xD
To niby ludzi wkurwia, ale jest jednocześnie zabawne i urocze xD
Lepsze to niż wielka powaga, zmuła i no sama wiesz :D
Ej w tej wannie już tak gorąco było... Nosz ja nie wiem kiedy w końcu oni się przełamią xD
Jeszcze kurwa się mu bajek zachciało xD A mógł mieć w łóżku takiego dobrego pornola!!!
Czemu się Viki boi z Michasiem o tym pogadać? Że czuje się już gotowa itd? O to chodzi w zwiazku - rozmowa.
O wszystkim: dzieciach, seksie, problemach, no wszystkim!
Na bank by nie tyle nawet zrozumiał, co by się ucieszył :D Rozwiał jeszcze pozostałe wątpliwości o ile jakieś są :D
Najważniejsze że się kochają, ufają sobie i to się liczy <3
A co do mojej Francji to spadaj na szczaw!!! xDDD
Czekam na nn, pisz nam szybko tutaj <3
Wiesz że ja niecierpliwa jestem xD
Duuuużo weny! <3
Hejka
OdpowiedzUsuńno i jestem,zaczne od tego, że notka mi się strasznie podobała, najlepsza była scena, w której Slash zobaczył MJ i Victorie razem, a potem te jego przekleństwa xDDD
Jern, jest zwykłym kalaruchem żerującym na koszt Michasia,należał mu się wpierdol od Slasha.
Dobre jeszcze było to jak Vicki wrzuciła Michasia do wody, ale jak zwykle Jermaine musiał wszystko zepsuć wchodząc do łazienki, a mogło być tak fajnie. Niech go Michael nareszcie z domu wyrzuci, nie dość że sprowadza panienki to jest jeszcze beszczelny, podrywa na oczach Miśka Victorie, on w ogóle się nie zmienił.
Ja już kończe, z niecierpliwością czekam na następny dział.
Dużo Weny! <3
Hejka! :))
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam, zresztą przepraszam za opóźnienie. Notka wyszła zabawnie, ale jak to powiedziałam u Ciebie to norma :D Nie ma rozdziału, w którym na usta nie wpłynął by uśmiech.
Zaskoczę Cię! Zachowanie Jerm'a mi się nie podoba. Liczyłam, że był szczery w tym co mówi, bo w sumie postrzegam Go za osobe, która uczy się na błędach, ale się zawiodłam. Myślę, że gdyby konsultował pewne kwestie z Michaelem ten był by nieco spokojny.
Slash? Się naużywał tych "przerwyników intelektualnych", mam swoje zdanie na ten temat lecz zostawie go dla siebie. Ważne, że jako jedyny (no może troszkę) nie ślini się na widok ukochanej Michaela, jest świetnym przyjacielem. Jest ciekawą osobą i przyznam, że lubię gdy pojawia się w opowiadaniach.
"Miłość rośnie wokół nas..", a Victoria i Michael to już wykorzystali całą przestrzeń. Grunt, że są razem szczęśli i uzupełniają się.
Wybacz, że komentarz taki krótki, ale muszę ponadrabiać mnóstwo rzeczy.
Zrekompensuje się następnym razem. :))
Czekam z niecierpliwością na nexta i życzę masy weny! :D :*
Trzymaj się ❤
No proszę, wygląda na to, że tak jak Victoria uwierzyłam w zmianę Jermaina. Teraz to już nie wiem, czy to Mike jest przewrażliwiony, czy Jem postanowił sobie, że będzie go wkurzać. Może to takie jego hobby 😂 No, ale powiem Ci, że odkąd Slash pojawił się w ich domu, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Normalnie tarzałam się po podłodze jak durna 😁 Nie wiem, dlaczego Vicki tak go nie lubi, sama chciałabym mieć takiego "wujka" 😳😘 Pozdrawiam i masy weny 💗
OdpowiedzUsuńNo proszę, wygląda na to, że tak jak Victoria uwierzyłam w zmianę Jermaina. Teraz to już nie wiem, czy to Mike jest przewrażliwiony, czy Jem postanowił sobie, że będzie go wkurzać. Może to takie jego hobby 😂 No, ale powiem Ci, że odkąd Slash pojawił się w ich domu, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Normalnie tarzałam się po podłodze jak durna 😁 Nie wiem, dlaczego Vicki tak go nie lubi, sama chciałabym mieć takiego "wujka" 😳😘 Pozdrawiam i masy weny 💗
OdpowiedzUsuń