9 maja 2016

Rozdział 25. Tiffany i wujek Slash.

Witajcie kochani! :)
Jak dobrze mieć tydzień wolnego od szkoły, ale niestety to co dobre szybko się kończy :D Nie wstawiłam rozdziału przez cały tydzień, za co przepraszam, ale sami rozumiecie, inni sobie jeżdżą po świecie, do jakiejś tam Francji xD a Basia wolała kisić się w domu i leniuchować :D O tak wypoczęłam, w końcu i postanowiłam aż tak Was nie zaniedbywać więc uraczę Was o to tym rozdziałem. Jakbym miała ocenić to jest on raczej wesoły. Ogólnie to ja mam w naturze tłumaczenie się z rzeczy, z których nawet nie muszę, ale lubię jak wszystko jest wyjaśnione :) Oczywiście dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze pod ostatnią notką <3 Ach od czego by tu zacząć? Niech będzie, że o rozmowie o dzieciach w poprzednim rozdziale. Jak wszyscy wiemy nasz Michael miał obsesję na punkcie dzieci w dobrym tego słowa znaczeniu. Kochał je i bardzo pragnął mieć swoje. Stwierdziłam, że rozmowa na taki temat jest jak najbardziej normalna. MJ chce wiedzieć na czym stoi więc otwarcie dał do zrozumienia Vicki, że bardzo chciałby mieć dzieci. Przecież wiadomo, że nie teraz, od razu xD ogólnie...to było ogólnie. To, że nie uprawiali ze sobą seksu nie znaczy, że nie mogą porozmawiać o planach na przyszłość. Do tego Michael zaczynając ten temat dał do zrozumienia Victorii, że ma co do niej poważne plany, no bo przecież z byle kim dziecka by nie chciał. Co do Jerma to nawet nie wyobrażacie sobie jak mi się trudno piszę, że MJ mu wybaczył. Po prostu ciągle klnę jak piszę o tej miłości braterskiej, bo to wszystko jest wbrew moim zasadom. Mam taką ochotę wywalić Jerma na zbity pysk z tego opo, ale no na razie nie mogę tego zmienić, ale pocieszę Was już niedługo coś się wydarzy ;) Aaa zapomniałam jeszcze na początku wspomnieć! Ja zaraz kończę naprawdę :D po przeczytaniu po raz kolejny poprzedniego rozdziału stwierdziłam, że chyba trochę przegięłam z TYMI scenami XD taaak najpierw w łóżku, potem w samochodzie. Za dużo chyba tego miziania i kiziania co? XD Powiedzcie szczerze. Jeszcze pół roku temu opisując zwykły pocałunek chciało mi się rzygać tęczą :D achhh co ta miłość z nami robi xD
Zapraszam do czytania i komentowania!
*****
Wchodząc w piątkowy poranek do kuchni doznałam szoku. A może to po prostu zmęczenie i mam zwidy? Otworzyłam szerzej oczy. To raczej nie zwidy...Oparta o blat stała jakaś młoda kobieta. Była dość skąpo ubrana, bo miała na sobie tylko wyzywającą bieliznę i męską koszulę na ramionach. Zawiązałam swój satynowy szlafrok. Kiedy mnie dostrzegła odstawiła szklankę z sokiem i uśmiechnęła się do mnie. O co tu chodzi?

-Hejka.- rzuciła jakbyśmy były dobrymi koleżankami.
-Przepraszam kim pani jest?
-Tiffany.- podeszła do mnie, wystawiając rękę. Widząc, że nie mam zamiaru jej uścisnąć zabrała ją.
-A co pani tu robi? Bo ja tu mieszkam i za bardzo...
-...jestem znajomą Jerma.- przerwała mi. No tak wszystko jasne. Już zaczęłam podejrzewać Michaela, że może on z nią...wiem nie powinnam tak myśleć, ale to pierwsze co przyszło mi do głowy.
-Kochanie wszędzie Cię szukałem...- usłyszałam głos Michaela, który urwał w połowie zdanie, gdy tylko nas zobaczył. Zatrzymał się w progu i zmierzył tą całą Tiffany wzrokiem po czym spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co tu się dzieje i kim jest ta kobieta?
-Nooo znajoma Twojego brata.
-No nie...tego już za wiele.- wkurzył się, czyli tak jak myślałam- Jermaine, chodź tu!- wydarł się na cały dom. Po chwili pojawił się w kuchni.
-Boże nie drzyj się tak, bo łeb mi pęka po wczorajszej imprezie. O widzę, że się już poznaliście.- był w samych bokserkach, jego włosy były zmierzwione, a na szyi dostrzegłam ślady po malinkach.
-Możesz nam wytłumaczyć co ta kobieta tu robi?- zwróciłam się w jego stronę.
-Aaa to długa historia.
-Mamy czas.- Michael nie miał zamiaru odpuścić.
-No byliśmy wczoraj na imprezie u mojego kumpla i ten...noooo. Och dajcie spokój. Co to jakieś przesłuchanie jest?
-Prosiłbym żeby natychmiast pani opuściła ten dom, ale najpierw radzę się ubrać. A z Tobą jeszcze nie skończyłem. Odprowadzisz ją ładnie do wyjścia i za 5 minut Cię tu widzę.- warknął poirytowany. Jerm przewrócił oczami. Ta cała Tiffany tylko się zaśmiała i razem z Jermainem poszli na górę. Michael usiadł na krześle i westchnął głęboko. Było po nim widać, że ma już tego wszystkiego dość i w sumie to się nie dziwię. Zachowanie jego brata jest straszne, myślałam, że to będzie inaczej wyglądać.
-Już wolałbym, żeby Slash tu mieszkał.
-Oooo na pewno nie. Nie zniosłabym jego chamstwa. Poza tym on mnie ciągle podrywa.
-Tak tylko w przeciwieństwie do Jerma robi to na żarty.
-Taa klepanie po tyłku, fajne mi żarty.
-Jemu chociaż ufam, bardziej niż własnemu bratu. Zawsze jest kiedy go potrzebuję.
-No jest zwłaszcza do picia. Wtedy jest najczęściej.- naszą rozmowę przerwało lekkie trzaśnięcie drzwiami. Co oznaczało, że ta kobieta opuściła w końcu dom. Zaraz po tym w kuchni pojawił się Jerm. Oparł się o framugę i spojrzał wyczekująco na Michaela. Wiedziałam, że ta ich rozmowa, a raczej kolejna kłótnia trochę potrwa tym bardziej, że nie miałam zamiaru się wtrącać więc postanowiłam przygotować śniadanie, a dokładniej naleśniki. Przez tydzień gotowanie jest moją działką, Jessica wyjechała do siostry. Gdyby nie Jerm mielibyśmy cały dom dla siebie, ale tak to...
-Czy Tobie już kompletnie padło na mózg?
-Ej o co Ci znowu chodzi?
-O co mi chodzi tak? Od kiedy zapraszasz do mojego domu panienki do towarzystwa?
-Ona nie jest dziwką.
-Nie ważne kim jest, ale zabawialiście się pod moim dachem. Czy Ty zdajesz sobie sprawę na co mnie narażasz? A jak jakiś dziennikarz widział ją tu? Zaraz zaczną się kolejne plotki na mój temat. Mam wystarczająco swoich problemów, a Ty ciągle mi ich dokładasz.
-Michael wyolbrzymiasz wszystko jak zwykle.- machnął ręką.
-Ludzie trzymajcie mnie. Powinieneś być mi wdzięczny, bo chwilowo to ja Cię utrzymuję. Ale moja cierpliwość powoli się kończy. Kiedy masz zamiar się stąd wyprowadzić?
-Mam jeszcze dwa tygodnie.
-Tylko dwa tygodnie. Od dzisiaj nie dostaniesz ode mnie złamanego grosza. I nie waż się po kryjomu prosić Victorii o pieniądze, bo o tym też wiem. Żyjesz na własny rachunek, może w końcu się czegoś nauczysz.
-Co?! Pogrzało Cię? Nie możesz tego zrobić.- zaśmiał się.
-A właśnie, że mogę i to zrobię. Koniec imprez za moje pieniądze i nie chce widzieć tu żadnych kobiet. Skończyłem.
-Wiesz co? Myślałem, że...
-...no co myślałeś? Że przyjdziesz tu powiesz jak bardzo wszystkiego żałujesz i po sprawie? Miałeś wszystko naprawić. Zapewniałeś mnie, że się zmieniłeś. Jakoś nie
widzę tej cudownej przemiany u Ciebie. Chciałeś za darmo sobie u mnie pomieszkać. To się teraz przeliczyłeś, bo ja mam tego dość.
-Przecież cały czas się staram, ale Ty ciągle na mnie najeżdżasz. Chyba przydałaby Ci się jakaś młoda dupa to może zacząłbyś gadać normalnie.- zakrztusiłam się sokiem.
-I właśnie tym się różnimy. Ja jestem wierny, a Ty nie. Nie wiesz co to znaczy wierność. Tak bardzo rozpaczałeś jak Madonna Cię zdradzała, ale widzę, że szybko się pocieszyłeś.- założył ręce na klatce piersiowej.
-Ile ja mam po niej rozpaczać? Co żałobę mam mieć, bo mnie zdradziła? Ty też się po niej szybko pozbierałeś.- spojrzał na mnie, nie wytrzymałam.
-Odczep się ode mnie okej? Gdybyś nie wiedział jestem z Michaelem od trzech miesięcy.
-Ja znam trochę inną wersję.
-To masz złe źródła. Wiesz co? Myślałam, że jesteś inny. Powinieneś Michaela na rękach nosić. Wybaczył Ci, pozwolił tu mieszkać, a Tobie ciągle coś nie pasuje. Cały czas Cię bronię, ale też mam tego dość.- powiedziałam wkurzona.
-Vicki i po co to nerwy? Złość piękności szkodzi. A szkoda by było takiej ślicznotki.- podszedł do lodówki i wyjął z niego karton mleka.- Swoją drogą, ładnie Ci w tym szlafroczku.- uśmiechnął się do mnie.
-Nie pozwalaj sobie za wiele.- warknął Michael podchodząc do niego. Pomachał nam ręką i zniknął za drzwiami.
-Jeszcze nie skończyłem z Tobą rozmowy!
-Ale ja skończyłem braciszku!- i tyle go widzieliśmy. Odkąd Jermaine tu zamieszkał codziennie są jakieś spięcia i sama mam tego po dziurki w nosie. Ale co ja mogę? Chciałam, żeby oni w końcu się pogodzili, ale wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Ich więcej dzieli niż łączy. Spojrzałam na Michaela, siedział wręcz załamany mając twarz schowaną w dłoniach. Wyłączyłam patelnię i podeszłam do niego siadając mu na kolanach. Wtulił się we mnie jak w maskotkę. Pogłaskałam go po włosach.
-Boję się...
-Czego się boisz?
-Że on mi Ciebie odbierze.- złapałam jego twarz w swoje dłonie.
-Bardzo Cię kocham i nigdy Cię nie zostawię, a już tym bardziej dla kogoś takiego. Ufasz mi?
-No ufam, ale...
-...no tak zawsze jakieś ale. Nie ufasz mi.- zeszłam z jego kolan i usiadłam na blacie. Podszedł do mnie od razu.
-Gniewasz się?- położył ręce na moich kolanach.
-Michael, a jak mam się zachować skoro Ty mi nie ufasz. Znamy się tyle czasu, nigdy Cię nie zawiodłam.
-Ufam Ci. Po prostu....to trudne, musisz mnie zrozumieć. Z Mad też byłem szczęśliwy, a wystarczył jeden wieczór i wszystko się spieprzyło. Boję się, że Jerm po raz kolejny to zrobi. Tobie ufam, ale jemu nie.
-Nie masz czego się bać. Bo ja zawsze będę z Tobą i nie mam zamiaru polecieć na jego tanie teksty.- zaśmialiśmy się- Poza tym między Tobą, a Mad dawno się nie układało, a dopiero potem pojawił się Jermaine. Więc tak naprawdę on tylko przyczynił się do rozpadu waszego związku. Ale nie gadajmy już o tym, o przeszłości. To już było i nigdy nie powróci. A nim się nie przejmuj, jeszcze tylko dwa tygodnie.
-Długie dwa tygodnie.- westchnął.
-A Ty nie jedziesz dzisiaj do studia?
-A Ty do firmy?
-Chcę dzisiaj popracować w domu.
-To ja też zostaje.
-Michael...
-Nie zostawię Cię z nim samej.- zaśmiałam się.
-Co? Co Ty znowu wymyślasz?
-Ja nic nie wymyślam, wolę zostać z Tobą i Cię pilnować.
-A co może takiego zrobić mi Twój brat?
-Nie chce nawet o tym myśleć.
-Przesadzasz, przecież tu co chwilę kręci się jakiś ochroniarz.
-Już postanowiłem, a poza tym rano dzwonił Josh i powiedział, że zgubili nagranie z nową piosenką. Więc dopóki go nie znajdą co potrwa długo nie mam po co jechać do studia.
-A nie możesz jej nagrać jeszcze raz?
-Ale ona była prawie skończona, zostały same poprawki. W sumie trzeba tylko dograć jeszcze partię basów i już. Nie będę teraz nagrywać od nowa, bo ktoś jest nieodpowiedzialny. Wiesz ile pracy zajął nam ten utwór?
-Ciekawe jaki to utwór.
-Dangerous.
-Ooo byłeś zły to teraz będziesz niebezpieczny? Zaskakujesz mnie coraz bardziej.
-Ale Ty chyba lubisz niegrzecznych chłopców.- przygryzł wargę przysuwając się jeszcze bardziej.
-Bardzo lubię.- nie mogąc już wytrzymać zatopiłam się w jego delikatnych wargach. Swoje duże dłonie pokierował na moje pośladki ściskając je lekko, oplotłam go nogami w pasie.
-O żesz kurwa w dupę jebana mać... - nasz namiętny pocałunek przerwał głos...Slasha? Oderwaliśmy się od siebie natychmiast.
-Czyli to jednak prawda?!- spytał z wielkim bananem na twarzy.
-Ale co?- spytaliśmy w tym samym czasie.
-No niech mnie ktoś pierdolnie, bo nie uwierzę. Te chuje ciągle o Was gadają, ale nie sądziłem, że to prawda. No Jackson Ty ciulu jeden w końcu wziąłeś sprawy w swoje sprawne rączki, bo już sam chciałem się za taką laseczkę brać.- wyszczerzył się.
-To mają być gratulacje? No nieźle się wysiliłeś. A w ogóle co tutaj robisz? Nie słyszałem żebyś pukał.
-Za to wy chcieliście się puknąć, ale chyba wam przerwałem. Sorry, ale spokojnie dużo czasu wam nie zajmę. - przewróciłam oczami i zeszłam z blatu.
-Ale słoneczko nie przeszkadzajcie sobie. Wy tu sobie ten teges, a ja będę mówił.
-Nie mów do mnie słoneczko.- warknęłam.
-Pączusiu?
-Mogę mu przywalić?- spytałam Michaela na co się zaśmiał.
-Ej, ale nie wkurwiaj się przecież jestem dla Ciebie miły nie?
-Łaski mi nie robisz.
-Misiek Ty się chyba za mało starasz. Wiesz jak laska chodzi taka poddenerwowana to znaczy, że Ty źle napięcie u niej rozładowujesz. Kabel w awarii czy jak?- Boże zabierz mnie stąd! Już się zaczynają te jego durnowate teksty o kablach, zwarciach, wkładaniu, wyciąganiu i... Nie rozumiem czemu Michael się z nim zadaje.
-Hudson daruj sobie dobra?- ja naprawdę nie wiem co było w tym śmiesznego, ale mojego chłopaka wyraźnie to śmieszyło, bo cały czas się chichrał. Zauważyłam, że jak rozmawia z kimś na TE TEMATY to ciągle się śmieje.
-Ooooj chyba jednak zwarcie w gniazdku.
-Zwarcie to Ty masz, ale w mózgu!- oboje wybuchli głośnym śmiechem. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, ale Michael w porę złapał mnie za rękę. Stanął za mną opierając się o blat i otulił mnie rękoma w pasie tak, że raczej nie miał zamiaru mnie
puścić. Dał mi całusa w policzek.
-Ale wy zajebiście słodko wyglądacie! Ej serio dla mnie takie buziaczki są zbędę, wolę od razu przejść do rzeczy, ale jak tak na was patrzę to...cieplej na sercu się robi! - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-A Ty czego już się z samego rana nawąchałeś albo nawciągałeś?
-Samych dobrych rzeczy. Chcesz spróbować? Takiego kopa dostaniesz, że będziesz od rana do wieczora zapierdalać jak mały samochodzik. Kurwa Jackson to Cię nie pozna!
-Nie dzięki...
-To opowiadaj co Cię sprowadza?- Slash ściągnął kurtkę i rzucił ją na krzesło po czym usiadł. Wziął w rękę naleśnika i zaczął jeść.
-Nie krępuj się.- uśmiechnęłam się sztucznie, posłał mi całusa.
-No kurwa misiek...Ty sklerozę masz już? A w sumie stary jesteś to...
-Czemu wszyscy ciągle czepiają się mojego wieku? Ty lepiej spójrz na siebie.
-Ja jestem niczym młody Bóg. Ale dobra ja tu nie przyszedłem o Bogu pierdolić. My mieliśmy nagrywać dzisiaj ten...to tego no...kurwa zapomniałem.- walnęłam ręką w czoło, Michael się zaśmiał.
-Ooo wiem! Black...yyyy...Black and white!
-Chyba Black or white Ty p…- nie zdążył dokończyć, bo spojrzałam na niego ostrzegawczo.
-Pajacu chciałem powiedzieć.
-Dobra or czy and co to za różnica?
-Różnica, ale coś Ci się w takim razie pomieszało.
-Kurwa co znowu?
-Ty wiesz, który jest dzisiaj dzień?
-No piątek nie?
-Tak piątek, 14 maja.
-O cholera...- tłustymi rękoma złapał się za głowę, skrzywiłam się.- To za tydzień!- powiedział jakby Amerykę odkrył.
-No brawo.
-Brawo ja- wyszczerzył się.
-Masz tłuste ręce i dotykasz nimi głowy?
-No, a co? Zaoszczędzę chociaż na żelu do włosów. Królowo zajebiście dobre te naleśniki!- zaczął jeść piątego.
-Super, że smakuje Ci nasz śniadanie.
-Vicki daj spokój. Zobacz jaki on wygłodzony jest, niech się naje, bo jak wróci do domu to obiad zacznie od butelki Jack’a Daniels’a.
-No dokładnie misiek!- nagle usłyszeliśmy dzwoniący telefon, okazało się, że należy on do Saula.
-Kurwa co za chuj śmie mi przerywać w jedzeniu?!- wyciągnął telefon, nacisnął czerwoną słuchawkę i schował go z powrotem.
-Eghmm.- Michael na niego spojrzał- Czy mógłbyś trochę ograniczyć przekleństwa?
-„Kurwa” to nie przekleństwo.
-Tak a co?
-Wyrażanie uczuć.- parsknęłam śmiechem.
-A co czujesz jak przeklinasz?
-Nooo to zależy kurwa w jakiej sytuacji.- skwitował, westchnęłam. Nigdy nie zrozumiem tego człowieka.
-Idę się ubrać.- to był bardzo dobry pomysł, bo tylko ja paradowałam w szlafroku. Uwolniłam się z objęć Michaela i udałam się w stronę schodów.
-E tam wcale nie musisz.- kątem oka zauważyłam, że Slash się wychylił i zaczął gapić na mój tyłek. 
 
-Ej nie przeginaj.- Michael walnął go łokciem- I nie gap się na jej tyłek!- dodał po chwili. Pokręciłam głową i schodami poszłam na górę.
Szybko ubrałam się w luźne ciuchy i zrobiłam lekki makijaż, po czym zeszłam do salonu gdzie zastałam Michaela i jego przyjaciela, który leżał rozwalony na kanapie. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam głowę na jego ramieniu, złapał mnie za rękę.
-Jak Jackson idziemy dzisiaj na jakiegoś browca?- spytał Slash włączając kanał sportowy w telewizji.
-Ty chyba oszalałeś.
-Nie, mówię całkiem poważnie.
-Nie mam ochoty się znowu przebierać. Raz tak mnie upiłeś, że zacząłem mówić swoim głosem i ściągnąłem przebranie. Masz szczęście, że nikt mnie wtedy nie rozpoznał.
-Możemy wypić u Ciebie.- Michael na mnie spojrzał, wywróciłam oczami.
-Nie mam czasu, będę dzisiaj z Adamem układać choreografię do teledysku.
-Ja pierdole, Ty ciągle tańczysz albo śpiewasz. Nie nudzi Ci się to?
-Nie, a Ty możesz iść z Axl’em.
-Ta ruda pizda powiedziała, że mam się odpierdolić i nigdzie więcej ze mną nie pójdzie.- powiedział wkurzony.
-A co znowu mu zrobiłeś?- Michael się zaśmiał.
-Bo ostatnio byliśmy w barze. No wiesz dziewczynki, alkohol, trawka i te sprawy. Noooo, a na następny dzień obudził się w burdelu. Jasmine znalazła czerwone stringi w kieszeni jego spodni i zrobiła mu gówno burze. Biedny dostał miesiąc celibatu i musiał spać na kanapie.- zaczął się śmiać. Jak jego koledzy po imprezie z nim budzą się w takich miejscach to ja Michaela z nim na pewno nigdzie nie puszczę.
-To ostro musiało być.
-A żebyś wiedział. To była impreza...- uśmiechnął się błogo. Usłyszałam kroki na schodach, spojrzałam w tamtą stronę. W salonie pojawił się Jermaine. Slash wybałuszył oczy. 
-A Ty się dalej zadajesz z tym brudasem?- prychnął.
-A Ty kurwa co guza szukasz?- podszedł do niego.
-Misiek co to ma być? Co ten chuj tu robi ja się pytam?!- Michael westchnął.
-Co mi wzdychasz?
-Masz jakiś problem z tym, że tu mieszkam?
-Zamknij się skurwielu!
-Ej przeginasz.- warknął popychając go lekko.
-Przypierdolę Ci zaraz! Popychasz mnie? MNIE?! Ja Cię zaraz popchnę.- rzucił się na niego z pięściami. Reakcja Michaela była natychmiastowa.
-Ej uspokójcie się!- próbował ich rozdzielić, co nie było łatwe.
-Jerm idź do siebie, a Ty opanuj się w końcu, bo Cię stąd wyprowadzę.
-On mnie kurwa obraża i Ty chcesz mnie wyprowadzać?!
-Wychodzę i mam nadzieję, że tego psychola tu nie będzie.
-Co żeś powiedział?!- znowu chciał się na niego rzucić.
-Hej!- krzyknęłam, cała trójka spojrzała na mnie.
-Jermaine wyjdź stąd.- fuknął coś pod nosem, poprawił kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Kurwa już Twoja laska jest mądrzejsza od Ciebie.
-Slash chociaż Ty mnie dzisiaj nie denerwuj.- usiadł zrezygnowany na fotelu i złapał się za głowę.
-Może Ty mi wytłumaczysz co ten kutas tu robi?- zwrócił się do mnie.
-Mieszka.- odparłam zgodnie z prawdą.
-Pojebało Cię?!- krzyknął do Michaela.
-Ja też nie jestem z tego zadowolony okej? I przestań się na mnie wydzierać.
-No bo jakim prawem po tym wszystkim co odjebał...
-...Madonna go zdradziła i nie miał się gdzie podziać.- wtrąciłam.
-No tak ta dziwka go wyruchała, a potem doprawiła mu rogi, można było się tego spodziewać. A Ty jesteś jebnięty serio.
-Obiecał, że wszystko naprawi, że zapracuje na moje zaufanie, że...
-Ale Ty jesteś naiwny jak jakiś bachor.
-Dobra chociaż wy się nie kłóćcie.- miałam już dość tych wszystkich kłótni.
-Vicki a kto tu się kłóci? Zwykła przyjacielska wymiana zdań. Ja tylko mówię, że Jackson to debil.
-Dzięki. Po prostu mam serce.
-Ta chuja masz.
-To też.- obaj wybuchli śmiechem, patrzyłam na nich z politowaniem, ale słysząc rozbrajający śmiech Michaela sama nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
-Zasiedziałem się trochę.
-Trochę bardzo.
-Słoneczko Ty moje wiesz, że Cię kocham...
-A Ty wiesz, że ja Cię nie cierpię.
-No pewnie, że wiem. Ale wiesz od nienawiści do miłości.- puścił mi oczko. Mhmm on i miłość to jak połączenie kotleta i dżemu.
-Ja już swoją miłość znalazłam.- Michael się wyszczerzył.
-A skąd wiesz, że mówię o Tobie?- spytałam podnosząc jedną brew do góry. Podszedł do mnie, cały czas się uśmiechając. Czasami zastanawiam się czy on nie urodził się z uśmiechem na twarzy.
-Bo mnie wszyscy kochają.- skwitował obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na ramieniu.
-Ty coś ode mnie chyba chcesz co?
-Czemu?
-Bo cięgle się do mnie tulisz.
-Michael jest po prostu przesiąknięty miłością.- skomentował Slash.
-Ach no tak, jakże bym mogła o tym zapomnieć.
-No także tego wy się tu ten tego, a ja muszę już spadać. Królu, ale ja Ci tego browara nie odpuszczę. Niestety, będziesz musiał opuścić swoją królową na jeden dzień, ale to jeszcze się zgadamy i nie ma odmawiania. Ty abstynencie pierdolony!
-Nie jestem abstynentem, po prostu ja nie lubię whisky tylko wino.
-I po nim najbardziej dostajesz pierdolca. Ej dobra teraz serio spierdalam, bo muszę jeszcze do mechanika skoczyć. No różyczko pożegnaj się z wujkiem Slash'em.- rozłożył ramiona, skrzywiłam się po czym podeszłam do niego bardzo powoli. Przytuleniem tego nie można było nazwać, prawie mnie udusił!
-Może już wystarczy tych czułości?- mruknął Michael.
-E przyjaciele się dzielą nie? Ty samolubie jebany.- puścił mnie w końcu.
-Nią się nie dziele.- objął mnie ramieniem całując w skroń.
-Idziesz już? Bo chcemy zostać sami.- próbowałam delikatnie dać mu do zrozumienia, żeby już sobie poszedł.
-Nara miśki!- rzucił radośnie i wyszedł trzaskając drzwiami. Co było wręcz jego atrybutem.
-No to zostaliśmy sami...- powiedział patrząc na mnie dwuznacznie.
-Powiedziałam to specjalnie.
-Czyli nie mam na co liczyć?- spytał z nadzieją w głosie.
-Nie, bo idę pracować. Ty zresztą też. Mówiłeś, że przyjedzie Adam.
-No przyjedzie, przyjedzie, ale...
-W takim razie do później, skarbie.- zarzuciłam mu ręce na szyję i cmoknęłam kilka razy w usta. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To pewnie Adam.
-To leć otworzyć i macie tańczyć, a nie się bawić, dzieciaku Ty jeden.- zmierzwiłam mu włosy.
-Oczywiście, że będziemy tańczyć. Możesz nawet przyjść nas sprawdzić.
-Jak skończę projekt to przyjdę, jak coś będę w sypialni.
-Ja w sali tanecznej. To miłej pracy kochanie.- rzucił na odchodne i poszedł otworzyć a ja udałam się do sypialni. Otworzyłam drzwi na balkon. Przeniosłam tam nieduży stół i krzesło. Przygotowałam wszystko co było mi potrzebne do pracy czyli mój już zaczęty projekt na wielkim brystolu, odpowiednie ołówki i inne przybory. Miałam piękny widok, oglądając Neverland z takiej wysokości miałam pełne pole do popisu. Te miejsce daje mi dużo natchnienia, a pomysły same wpadają do głowy nawet czasami nie nadążam ich przelewać na papier. 
*******
Robiłam ostatnie poprawki na szkicu, gdy poczułam ciepły dotyk na ramieniu. Uśmiechnęłam się.
-Jeszcze rysujesz?- mruknął Michael całując mnie w policzek.
-Już kończę.- zagryzłam wargę. Zarzucił mi na ramiona sweterek.
-Dziękuję.- odwróciłam się i wtedy spostrzegłam, że jest już w piżamie, zaśmiałam się.
-A Ty co?
-Co co?
-Spadź już idziesz? Jeszcze młoda godzina.
-Tak bardzo młoda, jest 23:00 kochanie.- oparł ręce o oparcie krzesła.
-Już? Straciłam poczucie czasu.

-Właśnie widzę. Z Adamem skończyliśmy jakąś godzinę temu, a Ty byłaś tak zajęta, że nie chciałem Ci przeszkadzać. Nawet nie widziałaś jak wszedłem do sypialni. A co do piżamy to świetna jest nie?- wyszczerzył się. 
-Tak bardzo gustowna i strasznie seksowna.- parsknęła śmiechem.
-Sarkazm?
-Ja i sarkazm? A gdzieżbym śmiała.
-Dobra, dobra i tak wiem, że masz ze mnie polewkę. Normalnie sam byłem w szoku jak ją znalazłem na dnie szafy. Grzechem było by jej nie założyć. Kiedy ja ją ostatnio miałem na sobie...
-Dwadzieścia lat temu?- znowu zaczęłam się śmiać.
-Ja Ci się pośmieje Ty mądralo.- już chciał mnie zaatakować, momentalnie się uspokoiłam.
-Nie! Błagam, już będę grzeczna.- zasłoniłam rękami brzuch.
-Na pewno?
-Taaaak.
-Okej teraz Ci odpuszczę.- pogroził palcem.
-Jak Ci się podoba?- spytałam pokazując mu moje „dzieło”.
-Piękne. Na kiedy musisz mieć to gotowe?
-Na poniedziałek, a dokładniej na 8 rano mam być już u klienta. I ostrzegam, że szybko nie wrócę.
-W takim razie ja posiedzę dłużej w studiu.
-O i to jest bardzo dobry pomysł.
-I muszę jeszcze powiedzieć Lucasowi, żeby miał oko na Jerma.
-Nie przesadzasz?
-Nie, znam go bardzo dobrze i to tylko kwestia czasu aż coś odwali. Ale nie rozmawiajmy o nim. Przygotowałem Ci kąpiel. Zostaw już te kwiatki i krzaczki i leć się kąpać.
-Ooo kochany jesteś, ale ja muszę jeszcze w tym miejscu...- przerwał mi.
-Nie nic nie musisz, jest idealnie. Co Ci się nie podoba?
-Mi niby wszystko, ale to nie mi ma się podobać.
-Per...
-...fekcjonistka.- dokończyłam- uśmiechnął się.
-Ty jesteś taki sam więc się nie czepiaj. Ale niech już Ci będzie, skoro tak się napracowałeś.- westchnęłam. Zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy ze stolika.
-Zostaw ja to zrobię.
-Dziękuję.- przytuliłam go delikatnie, zabrałam z szafy koszulę nocną i poszłam do łazienki. Do moich nozdrzy od razu uderzył zapach lawendy, którą uwielbiam. Michael dobrze o tym wiedział. Uśmiechnęłam się i od razu pozbyłam się ubrań po czym jak najszybciej wskoczyłam do wanny pełnej wody i piany. Zanurzyłam się po samą szyję i zamknęłam oczy. Nie minęło może dziesięć minut, a usłyszałam ciche pukanie do drzwi, których nie zamknęłam na klucz, no bo po co?
-Vicki mogę wejść?- no tak kombinator już kombinuje.
-Możesz!- po chwili ujrzałam mojego chłopaka z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
-Zapomniałem wziąć...
-Kłamczuch.- zaśmiał się.
-Witamin zapomniałem.- powiedział rozbawiony pokazując mi opakowanie tabletek.
-Witaminy na noc?- spojrzałam na niego spod byka.
-No mówiłem, że jestem trochę przeziębiony.- zakaszlał. Chciało mi się śmiać. Tak się bawimy panie Jackson? Proszę bardzo.
-Chcę już wyjść, pomożesz mi?- spytałam uśmiechając się słodko, wystawiłam dłoń i czekałam aż podejdzie. Oczywiście złapał haczyk i od razu znalazł się przy mnie.
Kiedy już chwycił moją dłoń, wciągnęłam go do wody.
-Ej Ty oszustko!- zaśmiał się.
-No co? Ty też kłamałeś.
-Nieprawda. I zobacz jak ja teraz wyglądam. Moja piękna piżamka...- wybuchłam śmiechem.
-Ale jak już tu jestem to trzeba to wykorzystać.- mruknął. Usiadł za mną tak, żebym mogła oprzeć się o jego tors. Objął mój brzuch rękoma.
-Ooo i teraz mi wygodnie. Jesteś lepszy niż poduszka.
-No wiadomo. Nigdzie nie znajdziesz takiej poduszki, a najważniejsze jest to, że ta poduszka jest tylko Twoja.
-Mhmm tylko moja. I nie waż się robić za poduszkę swoim fankom...i fanom.- tylko się zaśmiał. Jego śmiech przerwał dźwięk otwierających się drzwi, a w łazience pojawił się Jermaine.
-Ooo przepraszam...nie wiedziałem, że wy...
-Normalny jesteś?!- Michael zakrył mnie sobą.
-Ej nie wydzieraj się tak okej? Skąd mogłem wiedzieć, że wam zachciało się igraszek w wannie! Moglibyście to robić w mniej publicznych miejscach.
-Co proszę? To mój dom, moja łazienka i moja wanna i będę w niej robił co mi się podoba. A jak Ci się nie podoba to tam są drzwi, droga wolna!
-Już wam nie przeszkadzam!- wyszedł trzaskając drzwiami.
-Co to miało być?- spytałam będąc w lekkim szoku.
-Nie wiem, ale zaraz do niego pójdę i tak mu nawstawiam...
-Michael nie.- pociągnęłam go za ramię, gdy chciał wyjść z wanny.
-Odpuść, nie ma co się nim przejmować.
-Ostatni raz, bo następnym to przysięgam, że przetłumaczę mu ręcznie i nauczy się pukać.- powiedział przez zęby.
-Idź się przebierz, a ja chwilę jeszcze posiedzę i do Ciebie przyjdę.- westchnął, chwycił ręcznik i wyszedł. A miało być tak fajnie...Czemu zawsze musi nam ktoś przerywać? Również wyszłam z wanny po czym opatuliłam się miękkim ręcznikiem. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Weszłam do sypialni, w której był pół mrok przez dwie zapalone lampki nocne. Michael leżał na łóżku, odwrócony w stronę okna. Położyłam się obok niego.
-Kochanie śpisz?- mruknęłam przytulając się do jego pleców.
-Nie, czekałem na Ciebie.- odwrócił się na plecy, a ja ułożyłam głowę na jego piersi. Czułam spokojne bicie jego serca. Serca, które bije dla mnie.
-Nie chce mi się spać, a Tobie?- spytałam bawiąc się guzikiem jego koszuli.
-Mnie też nie.- chciałam zrobić kolejny krok do przodu w naszym związku byłam na to gotowa, ale nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć „Michael kochaj się ze mną?, „Pragnę Cię”- to żałosne. Nie jestem doświadczona w takich sprawach i nie za bardzo wiedziałam jak mam się do tego zabrać.
-To co będziemy robić?- starałam się żeby mój głos brzmiał uwodzicielsko i chyba podziałało, bo uśmiechnął się zadziornie. Zbliżył swoją twarz i już miał mnie pocałować kiedy odsunął się gwałtownie.
-Wiem! Pooglądamy bajki.- rzucił entuzjastycznie. Uśmiech zszedł mi z twarzy. Super...ja tu myślę, jak mam mu powiedzieć, że chcę w końcu...a on mi z bajkami wyjeżdża. Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Dobry pomysł...
-No to kto ostatni w salonie ten śmierdząca skarpeta!- wyleciał z łóżka jak torpeda.
-Osz Ty oszuście jeden, zaraz Cię dogonię!- usłyszałam tylko jego głośny śmiech na korytarzu i rzuciłam się w pogoń za nim.
*****
I jak się podobało? Bo mi nawet w miarę :D Ale się na przeklinałam! Za wszystkie czasy XD Przepraszam, ale ja tak wyobrażam sobie Slasha :) Rola idealna wręcz dla mnie, nieprawdaż? XD Na końcu pewnie na coś liczyliście, a tu znowu dupa XD No tak to już jest jak Jackson chce to Victoria nie chce, a jak Victoria chce to Jackson nie chce. Tacy jacyś niezdecydowani są nie? :D
PS: Rozdział miał być wczoraj, ale nie miałam jak go wstawić. Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność :)
Pozdrawiam Basia <333

5 komentarzy:

  1. Jestem!
    Ah, Basiu Basiu, znów masz opierdol że tak krótko, a ja zostaję niezaspokojona xD
    Zacznę od Twojej 'wątpliwości' na początku - z niczym wtedy nie przegięłaś. Ja wręcz bym nawet powiedziała, że to słabo jeszcze było bo stać Cię na więcej (tak, to ma być motywacja xD) -> a tak poważnie, było zajebiście i wiem, że jak rozwiniesz wątek na bardziej 'dokładny' to będzie jeszcze lepiej. Powiem tak - sama oceń, jakie lepiej Ci sie czyta, jakie wolisz i dlaczego. Wtedy łatwiej sama dotrzesz do świadomości, jakbyś chciała to opisać. Ja jestem zwolenniczką pikanterii połączonej z uczuciem - bo seks to ma być miłość, pasja i porządanie a nie kurwa wiesz xD
    Wracając do dzisiejszego rozdziału - Jerm mnie do kurwicy doprowadza.
    Ja nie wiem czemu MJ go trzyma pod dachem i jeszcze kasę mu daje!
    Kurwa nosz normalnie Michaś się daje mu doić jak ostatni frajer no. Już nawet Viki to widzi. Liczę, że Michaś szybko na oczy przejrzy.
    Co do Slasha - kocham go xD Uwielbiam takich ludzi, z takim chamskim poczuciem humoru - sama taka po cześci jestem xD
    To niby ludzi wkurwia, ale jest jednocześnie zabawne i urocze xD
    Lepsze to niż wielka powaga, zmuła i no sama wiesz :D
    Ej w tej wannie już tak gorąco było... Nosz ja nie wiem kiedy w końcu oni się przełamią xD
    Jeszcze kurwa się mu bajek zachciało xD A mógł mieć w łóżku takiego dobrego pornola!!!
    Czemu się Viki boi z Michasiem o tym pogadać? Że czuje się już gotowa itd? O to chodzi w zwiazku - rozmowa.
    O wszystkim: dzieciach, seksie, problemach, no wszystkim!
    Na bank by nie tyle nawet zrozumiał, co by się ucieszył :D Rozwiał jeszcze pozostałe wątpliwości o ile jakieś są :D
    Najważniejsze że się kochają, ufają sobie i to się liczy <3
    A co do mojej Francji to spadaj na szczaw!!! xDDD
    Czekam na nn, pisz nam szybko tutaj <3
    Wiesz że ja niecierpliwa jestem xD
    Duuuużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka
    no i jestem,zaczne od tego, że notka mi się strasznie podobała, najlepsza była scena, w której Slash zobaczył MJ i Victorie razem, a potem te jego przekleństwa xDDD
    Jern, jest zwykłym kalaruchem żerującym na koszt Michasia,należał mu się wpierdol od Slasha.
    Dobre jeszcze było to jak Vicki wrzuciła Michasia do wody, ale jak zwykle Jermaine musiał wszystko zepsuć wchodząc do łazienki, a mogło być tak fajnie. Niech go Michael nareszcie z domu wyrzuci, nie dość że sprowadza panienki to jest jeszcze beszczelny, podrywa na oczach Miśka Victorie, on w ogóle się nie zmienił.
    Ja już kończe, z niecierpliwością czekam na następny dział.
    Dużo Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! :))
    W końcu dotarłam, zresztą przepraszam za opóźnienie. Notka wyszła zabawnie, ale jak to powiedziałam u Ciebie to norma :D Nie ma rozdziału, w którym na usta nie wpłynął by uśmiech.
    Zaskoczę Cię! Zachowanie Jerm'a mi się nie podoba. Liczyłam, że był szczery w tym co mówi, bo w sumie postrzegam Go za osobe, która uczy się na błędach, ale się zawiodłam. Myślę, że gdyby konsultował pewne kwestie z Michaelem ten był by nieco spokojny.
    Slash? Się naużywał tych "przerwyników intelektualnych", mam swoje zdanie na ten temat lecz zostawie go dla siebie. Ważne, że jako jedyny (no może troszkę) nie ślini się na widok ukochanej Michaela, jest świetnym przyjacielem. Jest ciekawą osobą i przyznam, że lubię gdy pojawia się w opowiadaniach.
    "Miłość rośnie wokół nas..", a Victoria i Michael to już wykorzystali całą przestrzeń. Grunt, że są razem szczęśli i uzupełniają się.
    Wybacz, że komentarz taki krótki, ale muszę ponadrabiać mnóstwo rzeczy.
    Zrekompensuje się następnym razem. :))
    Czekam z niecierpliwością na nexta i życzę masy weny! :D :*
    Trzymaj się ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, wygląda na to, że tak jak Victoria uwierzyłam w zmianę Jermaina. Teraz to już nie wiem, czy to Mike jest przewrażliwiony, czy Jem postanowił sobie, że będzie go wkurzać. Może to takie jego hobby 😂 No, ale powiem Ci, że odkąd Slash pojawił się w ich domu, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Normalnie tarzałam się po podłodze jak durna 😁 Nie wiem, dlaczego Vicki tak go nie lubi, sama chciałabym mieć takiego "wujka" 😳😘 Pozdrawiam i masy weny 💗

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, wygląda na to, że tak jak Victoria uwierzyłam w zmianę Jermaina. Teraz to już nie wiem, czy to Mike jest przewrażliwiony, czy Jem postanowił sobie, że będzie go wkurzać. Może to takie jego hobby 😂 No, ale powiem Ci, że odkąd Slash pojawił się w ich domu, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Normalnie tarzałam się po podłodze jak durna 😁 Nie wiem, dlaczego Vicki tak go nie lubi, sama chciałabym mieć takiego "wujka" 😳😘 Pozdrawiam i masy weny 💗

    OdpowiedzUsuń