Witam
kochani! :D
Pewnie
zastanawia Was tytuł rozdziału xD Ciekawe kto tam jest w ciąży
nie? :D Nie powiem, ale zaraz się dowiecie. Jak zauważyliście
rozdział jest podzielony, bo jak bym miała go nie dzielić to...pół
dnia byście go czytali xD poza tym muszę się porządnie mhmm
przygotować? XD do następnej części, ale o co chodzi dowiecie się
za tydzień - mam nadzieję, że dłużej mi to nie zajmie, ale jak
wiecie ze mną nigdy nic nie wiadomo :)
Zapraszam
do czytania i komentowania!
*******
Weszłam do
domu ściągając w holu niewygodne szpilki, a torebkę zostawiłam
na komodzie. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. To chyba
najważniejsze, aby czerpać przyjemność ze swojej pracy. Z salonu
dobiegały jakieś śmiechy, jeden rozpoznałam należał do mojego
ukochanego. Drugi zaś do jakiejś kobiety i chyba już wiedziałam
jakiej. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku salonu. Zobaczyłam
rozbawioną parę siedzącą na kanapie.
-Nie
przeszkadzam?- oparłam się framugę.
-O kochanie
jesteś już.- Michael podszedł do mnie i pocałował soczyście w
usta.
-A Ty nie
za wcześnie wróciłeś?
-Nie,
dzisiaj ja popracuję w domu. Od rana chodzi mi po głowie...
-Ej no ja
też tu jestem!- odezwała się moja przyjaciółka podchodząc do
nas.
-No chodź
tu małpo.- rozłożyłam ramiona, jak zwykle wyściskała mnie z
całych sił.
-To ja
pójdę, a wy sobie pogadajcie.
-Nie
Michael zostań, bo muszę wam coś powiedzieć. Właśnie głównie
po to tu przyjechałam.- była strasznie podekscytowana.
-No to
mów.- wzruszyłam ramionami, zachowywała się dziwnie. Znaczy Nina
zawsze zachowuje się dziwnie, ale dzisiaj...
-Lepiej
usiądźcie.
-Zaczynam
się bać.- zaśmiałam się.
-Chyba nie
masz czego.- usiedliśmy w końcu.
-Dostałaś
awans, że tak się szczerzysz?
-Tsaa
awans, w tej...- spojrzała na Michaela.
-Spokojnie
jak powiesz prawdę to przecież nie zwolnią Cię przeze mnie.
-Och Vicki
mówiłam Ci, że masz wspaniałego chłopaka?- zaśmiał się.
-Ej nie
rozpędzaj się.
-Po prostu
mam świetny humor.
-No
widzimy, ale powiedz w końcu co się takiego wydarzyło.- wzięła
głęboki wdech.
-Jestem w
ciąży!- nie wiedziałam co powiedzieć. Dosłownie mnie zatkało.
Siedziałam tak nieruchomo i ocknęłam się dopiero kiedy zobaczyłam
jak Michael jej gratuluje.
-To
wspaniale.- powiedziałam bez entuzjazmu przytulając ją.
-Który już
miesiąc?- Michaelowi od razu zaświeciły się oczy. Nie, żebym nie
cieszyła się z błogosławionego stanu Niny, ale...jakoś nie
cieszy mnie to tak jak ją. Nie wiem dlaczego po prostu...jej
zazdroszczę? Wiem to chore.
-Drugi.-
pogładziła się po brzuchu.
-Stefano
pewnie skacze z radości.- uśmiechnęłam się.
-No właśnie
jeszcze nie wie...dopiero co wróciłam od lekarza, żeby potwierdzić
czy rzeczywiście jestem w ciąży. Wy dowiedzieliście się pierwsi.
-To trzeba
to jakoś uczcić.
-A Ty chyba
jeszcze nie skończyłeś pracy na dziś.
-Mówię
ogólnie uczcić.
-Jak tylko
Alex wróci z wycieczki na pewno się spotkamy. No gołąbeczki teraz
tylko wy nam zostaliście.
-Co masz na
myśli?- udawałam idiotkę.
-No ja
jestem w ciąży, Alex ma Rachel, a wy jakoś dalej nic. Michael na
co Ty czekasz?
Ładuj
naboje i do boju.- zaśmiali się. Mi jakoś nie było do śmiechu.
-Nie musisz
się martwić, mamy wszystko pod kontrolą.- puścił mi oczko.
-Ooo czy ja
o czymś nie wiem?
-Michael
telefon w gabinecie dzwoni!- krzyknęła Jessica stojąca na
schodach.
-Przepraszam
was.- wstał i wyszedł.
-A Ty co
okres masz?- wywróciłam oczami.
-Wiedziałam!-
rzuciła śmiejąc się.
-Nie mam
okresu, po prostu mnie wkurzasz czyli nic nowego.
-Czym ja
Cię niby wkurzam? Prawdę powiedziałam. Durna jesteś wiesz? Ja nie
wiem na co wy tak uparcie czekacie, znaczy Ty czekasz, bo Michael to
pewnie już dawno chciał, ale Ty...kurde cnotka Orleańska.-
prychnęła.
-Ale
Michael jest wyrozumiały i nie naciska w przeciwieństwie co do
niektórych.
-No aż mi
go żal. Najpierw był z tą szmatą, która powiedzmy sobie
szczerze, ale dupy nie urywa. W ogóle to się dziwię, że w niej
moczył, bo jak ja bym była facetem to bym jej kijem przez szmatę
nie dotknęła. A potem co? Dwa lata na ręcznym jedzie. I Ty
myślisz, że ile on jeszcze tak pociągnie?- wybuchłam śmiechem.
-I z czego
rżysz?
-No, bo
mówisz to z takim przejęciem jakby był co najmniej śmiertelnie
chory, a ja miałabym dla niego magiczne lekarstwo.
-Ja bym na
Twoim miejscu przeszukała jego szafeczki.
-Po co?
-No na
pewno znajdziesz tam jakieś świerszczyki i kasety.
-Nie
przesadzaj, Michael taki nie jest.
-Ten Twój
Michael, który wygląda jak aniołek jest przede wszystkim facetem.
-Nie miej
do mnie pretensji, bo tak się ciągle jakoś składa, że wszyscy
nam przerywają, a jak chciałam ostatnio to zrobić to jemu
zachciało się oglądania bajek...- zaczęła się chichrać.
-O Boże
serio? To trzeba było mu zrobić bajkę, ale w łóżku.
-Już Ci
mówiłam nie martw się o nasze sprawy. Wszystko jest jak w
najlepszym porządku.- kogo ja chciałam oszukać?
-Zobaczymy
niedługo. Dobra będę się już zbierać, eh trochę się
denerwuję.
-No co Ty.
Nie masz czego, Stef na pewno się ucieszy.- przytuliłam ją.
-Dziękuję.
-Nie ma za
co i daj znać jak Ci tam z nim poszło.- uśmiechnęłam się.
Odprowadziłam ją do drzwi i poszłam do kuchni coś przekąsić.
-Michael
coś dzisiaj jadł?- spytałam Jess, która myła naczynia.
-Tak,
spokojnie pilnuję go.
-To dobrze,
a kto do niego dzwonił?- usiałam przy stole.
-Ktoś tam
ze studia.
-A Jerm
jest w domu?
-Tak u
siebie z jakimś kolegą. Matko kiedy on się stąd wyprowadzi?-
spojrzała na mnie.
-Został
tydzień.- westchnęłam. Tak też już go miałam dość, a
zwłaszcza jego bezczelnego zachowania w moim i Michaela stosunku.
Żałuję, że tak go broniłam, myślałam po prostu, że chce
wszystko naprawić.
-Jak mnie
wkurzy to sama go wywalę na zbity pysk. A Ty co taka dziwna?
-Ja? Wydaję
Ci się.
-No widzę
przecież.
-Jestem
zmęczona i...głodna.- to w sumie była prawda.
-O i to
rozumiem. Zaraz odgrzeję Ci obiad.
-Daj
spokój, zjem jakieś jabłko i...
-Nawet mnie
nie denerwuj.
-No dobrze
tylko nie nawal mi całego talerza, tyle to nawet Michael by nie
zjadł.
-Wyście to
się dobrali.- prychnęła na co się zaśmiałam.
*****
Słysząc
dzwoniący telefon odłożyłam laptop, który leżał na moich
kolanach i szybko odebrałam.
-Halo?
-I co
myślałaś, że dam Ci spokój?- znieruchomiałam na dźwięk tego
głosu. Po chwili usłyszałam szyderczy śmiech Sebastiana. Nie
mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-No to się
myliłaś. Jackson tym razem Cię nie obroni.
-Odczep się
w końcu ode mnie!
-Ja bym na
Twoim miejscu uważał. Jeszcze będziesz moja.
-Nigdy...po
moim trupie.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-A właśnie
jak już jesteśmy na temacie trupów...To, że mieszkasz w
Neverlandzie nie znaczy, że jesteś bezpieczna. Ja mam dostęp
wszędzie i do wszystkich...-przerwałam mu natychmiast.
-Spierdalaj
White!- rozłączyłam się nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Skąd
on ma mój numer? Regularnie go zmieniam, to niemożliwe...Myślałam,
że dał mi już spokój. Nawet tutaj nie mogę być bezpieczna.
Gdzie jest tylu ochroniarzy, są kamery, przede wszystkim jest
Michael i ja nie jestem bezpieczna. Właśnie Michael...Wybiegłam z
naszej sypialni i wparowałam do jego gabinetu, ale zostałam tam
tylko stertę papierów na biurku. Przeszukałam całe piętro, ale
nigdzie go nie znalazłam. Przecież miał być w gabinecie i pisać
piosenkę. Zaczęłam się poważnie martwić. Może jest na
zewnątrz, w wesołym miasteczku, albo zoo? Ruszyłam w stronę
schodów, ale przechodząc obok pokoju Jerma, zatrzymałam się. Może
on go widział? A co mi tam, zapytam się. Zapukałam, a po chwili
usłyszałam głośne „proszę!”. Weszłam od razu. Leżał na
łóżku i oglądał telewizję czyli nic nowego. Na mój widok
uśmiechnął się.
-Nie
przyszłam Cię odwiedzić tylko zapytać czy wiesz gdzie jest
Michael?
-Widziałem
jak wchodził do biblioteki.- no tak...przecież tam nie sprawdzałam.
-Dzięki.-
już chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.
-Czekaj,
gdzie się tak spieszysz? Michael nie zając nie ucieknie.- zaśmiał
się, chociaż nie wiem co było w tym śmiesznego- Mam wrażenie czy
Ty mnie unikasz?
-Dobre masz
wrażenie.- odpowiedziałam od razu.
-Ładnie
dzisiaj wyglądasz.- zmierzył mnie wzrokiem po czym podszedł,
blisko...za blisko.
-Już
mówiłam, że nie ruszają mnie Twoje teksty, możesz je sobie
wsadzić...
-...no fakt
nie jesteś taka łatwa jak mi się wydawało.- myślałam, że się
przesłyszałam. Zrobiłam zamach, żeby uderzyć go w twarz, ale
złapał mnie za nadgarstek.
-Ja bym się
zastanowił czy na pewno chcesz to zrobić.
-Jesteś
bezczelny!
-Nie, po
prostu szczery.- wyrwałam swoją dłoń.
-Jesteście
siebie warci Ty i Madonna! Co ona od razu wskoczyła Ci do łózka
nie? Nie musiałeś się za bardzo wysilać. Dziwka pozostanie
dziwką, ale nie myśl, że ze mną tak będzie.
-Jeszcze
zobaczymy kotku.- uśmiechnął się zadziornie.
-W każdej
chwili możesz stąd wylecieć. Wystarczy moje jedno słowo.
-Nie
wiedziałem, że Michael jest takim pantoflarzem.- myślałam, że mu
przywalę.
-Nie jest
pantoflarzem, po prostu widzi co robisz. I wystarczy Twoja jedna
głupia akcja i możesz zapomnieć o bracie i mieszkaniu tutaj więc
lepiej uważaj i ode mnie też radzę Ci się odczepić.- przybliżył
swoją twarz do mojej.
-Nie poddam
się tak łatwo.- wyszeptał mi do ucha kładąc rękę na moim
biodrze. Odepchnęłam go z całej siły i wyszłam trzaskając
drzwiami. Boże co za kretyn! Żałuję, że tak go broniłam. Jak
mogłam być tak głupia i myśleć, że się zmienił? Niestety, ale
przekonywający to on potrafi być. Cała nabuzowana szybkim krokiem
udałam się do
biblioteki.
Wparowałam tam bez pukania.
-Michael
Twój brat...- urwałam widząc ukochanego, który na dźwięk mojego
głosu aż podskoczył. Mało tego za plecami coś chował,
przypominało mi to jakieś gazety. Zmarszczyłam czoło i podeszłam
do niego.
-Co znowu
zrobił mój kochany braciszek?- powiedział z sarkazmem.
-Co tam
chowasz?- spytałam podejrzliwie.
-Nic.-
wzruszył ramionami.
-A ja coś
widziałam. Nie udawaj debila.
-Skoro to
takie bzdety to chyba możesz mi je pokazać?- spuścił głowę.
Szybkim ruchem wyrwałam mu te magazyny. Usiadłam na fotelu i
zaczęłam je przeglądać. Już chyba bym wolała, żeby to były
świerszczyki. Niby normalne gazety, gdyby nie te nagłówki i
zdjęcia.
-Czy to
nowa kochanka Jacksona, a może wreszcie postanowił wydorośleć i
założyć rodzinę?...Ewidentnie widać, że nowa dziewczyna
Michaela Jacksona jest z nim tylko dla zrobienia kariery w show
biznesie. A może łączą ich tylko stosunki seksualne? Jacko jest
znany z traktowania kobiet na jedną noc, a jego każdy pseudo
związek kończył się klapą. Czyżby piosenkarz nie spełniał
wygórowanych wymagań swoich partnerek?...Michael zmienia dziewczyny
jak rękawiczki. Najpierw Brooke Shields czyli młodzieńcza miłość,
później znalazł pocieszenie u boku Oli Ray, następnie Madonna,
która do dzisiaj nie może się pozbierać po zdradzie narzeczonego,
Tatiana Thumbtzen czyli kolejny romans i zabawa pana Jacksona, który
lubi grać na uczuciach kobiet. Teraz spotyka się z Victorią
Lancaster. Czy ten idealny związek przetrwa? Najpierw przyjaciele, a
teraz zakochana po uszy w sobie para, chodzą nawet pogłoski, że
Victoria jest w ciąży, ale niestety nie z Michaelem...- nie
wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam na Michaela, który miał
twarz schowaną w dłoniach. Co to ma być?! Jaka ciąża?!
-Po cholerę
czytasz te szmaty?!- rzuciłam w niego tymi gazetami. Podeszłam do
okna, które otworzyłam na oścież. Musiałam ochłonąć.
-Chciałem
tylko...
-...no co
chciałeś?! Boże ja Cię nie rozumiem. Czytasz najpierw artykuły
tych hien, a potem płaczesz, bo nikt Cię nie rozumie i o wszystko
oskarża!
-Vicki
przestań...- podszedł szybko do mnie i chciał przytulić, ale się
odsunęłam.
-A może Ty
też uważasz, że jestem z Tobą dla kasy co?- odwrócił głowę i
milczał. Byłam w szoku. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Jak
on mógł?
-Aha
rozumiem. Skoro wierzysz w te plotki to nie mamy o czym rozmawiać.-
wyminęłam go i pobiegłam do sypialni. Byłam wściekła i
rozgoryczona. To znaczy, że mnie nie kocha, że to wszystko co
między nami było...to fikcja? Nawet nie wiem kiedy po moich
policzkach zaczęły spływać łzy. Słyszałam jak za mną biegnie,
ale zdążyłam wpaść do sypialni i zamknąć drzwi na klucz.
Zsunęłam się po ścianie i zakryłam twarz.
-Victoria
otwórz! To nie tak jak myślisz, daj mi to wytłumaczyć proszę.-
nie miałam zamiaru go słuchać.
-Jak nie
otworzysz to wyważę drzwi!- prychnęłam.
-To sobie
wyważaj!
-Proszę
bardzo!- tak jak obiecał tak zrobił. Uderzył w drzwi z ogromną
siłą, które połamały się na pół. Nie sądziłam, że będzie
do tego zdolny. Odrzucił kawałek drewna, które jeszcze przed
chwilą robiło za drzwi i ukucnął obok mnie. Starałam nie dać
po sobie poznać, że zrobiło to na mnie wrażenie.
-Wysłuchaj
mnie błagam.
-Daj mi
spokój.- warknęłam.
-Nie dam Ci
spokoju dopóki mnie nie wysłuchasz.
-Przecież
jestem z Tobą tylko po to, żeby zrobić karierę w show biznesie po
co chcesz mi się w ogóle tłumaczyć?- zakpiłam.
-Nie
prawda. Kochasz mnie, a ja kocham Ciebie. Nie milczałem dlatego, że
wierzę w te plotki tylko dlatego, bo było mi głupio. Miałaś
rację we wszystkim...jestem idiotą, że ciągle
czytam te
gazety. To była ciekawość, ta cholerna ciekawość.
-I co
czujesz się już lepiej po zaspokojeniu ciekawości?- syknęłam.
-Nie, nie
czuję się lepiej. Czuję się jeszcze gorzej. Nie chcę żebyś
przeze mnie płakała.- otarł moje łzy kciukiem- Przepraszam już
więcej tego nie zrobię. Wyrzucę wszystkie brukowce jakie tylko
mam, nawet nie będę oglądać telewizji tylko mi wybacz.- spojrzał
mi głęboko w oczy. Nie umiałam się na niego długo gniewać.
-Jesteś
kretynem...- zrezygnowany chciał wyjść, ale w ostatniej chwili
złapałam go za rękę.
-...ale Cię
kocham.- jego kąciki ust momentalnie się podniosły.
-Jeszcze
raz przepraszam.- wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wokół
własnej osi- Mam po prostu odchyły jak każda sławna osoba i
niestety musisz ze mną wytrzymać.- zaśmiałam się. Postawił mnie
na ziemi.
-Nie
sądziłam, że aż takie odchyły.
-Uwierz ja
też nie...-wybuchnęliśmy śmiechem.
-Yyyy nie
to już nie ważne.- machnęłam ręką uśmiechając się sztucznie.
-Na pewno?
-Tak.
-To co
obejrzymy może coś?
-A co z...-
wskazałam na delikatnie mówiąc zepsute drzwi.
-Nie
przejmuj się, rano będą już nowe.
-Powinieneś
je teraz naprawić.
-Nie mam
takich zdolności, ale za to mam inne.
-Ty masz w
ogóle jakieś zdolności?- zarzuciłam mu ręce na kark.
-Nawet mogę
Ci zaprezentować.
-W takim
razie czekam.- uśmiechnął się po czym pocałował mnie namiętnie.
Oderwałam się od niego.
-Tak to
każdy potrafi.- rzuciłam obojętnie. Postanowiłam go sprowokować.
-Taaak?
-Mhmm.
-Ciekawe
czy tak też każdy potrafi.- pchnął mnie lekko na komodę.
-Jaka
brutalność panie Jackson.
-Ty mnie
jeszcze nie widziałaś brutalnego.
-Chętnie
zobaczę.
-Nie chcesz
zobaczyć. -rzucił z uśmiechem. Podszedł do mnie powoli. Chwycił
mnie stanowczo w tali i zaczął całować, najpierw delikatnie, ale
z każdą chwilą zaczął to robić zachłanniej. Przejechał swoim
językiem po mojej dolnej wardze przez co delikatnie ją rozchyliłam,
a jego język znalazł mój. Jeszcze nigdy tak mnie nie całował,
ale podobało mi się to. Z taką delikatnością i dzikością
zarazem. Przycisnął mnie mocniej do siebie. Dobrze, że siedziałam
na komodzie, bo powoli rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
Poczułam
jak mój telefon wibruje mi w spodniach.
-Co tak
wibruje?- oderwał się ode mnie. Zaśmiałam się, wyciągnęłam
telefon i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Tak
słucham?- rzuciłam z uśmiechem.
-Skarbie
dlaczego się rozłączyłaś?- uśmiech momentalnie zszedł z
twarzy, a pojawił się strach. Spojrzałam na Michael, który nie
wiedział co się dzieje.
-Daj mi
spokój!- krzyknęłam i z impetem rzuciłam telefon na komodę.
Rozdrażniona usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę.
-Kto to
był?- Michael usiadł obok mnie.
-Sebastian...-
mruknęłam.
-Co?!
-Błagam
nie denerwuj się.- przytuliłam się do niego, westchnął głęboko.
-Długo do
Ciebie wydzwania?
-To był
już drugi raz dzisiaj.
-Co Ci
mówił?
-Że w
końcu będę jego i nawet Ty mnie nie obronisz, i że nie jestem
bezpieczna. Michael...boję się.
-Nie masz
czego, załatwię to. Obiecuję, że nic Ci nie zrobi. Nie pozwolę
Cię skrzywdzić.- pogłaskał mnie po włosach.
-Ale ja się
boję o Ciebie.- ścisnęłam skrawek jego koszuli.
-Mnie tym
bardziej nic nie zrobi. Pożałuje, że się w ogóle urodził.-
poczułam jak napina mięśnie.
-Nie rób
tylko nic głupiego.
-Nic się
nie martw. Kocham Cię.- pocałował mnie w czoło.
-Ja Ciebie
też.- zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością.
******
2 dni
później...
-Michael
czy Ty jesteś tego pewny?- Janet dalej nie była przekonana co do
mojego pomysłu, a raczej decyzji, od której zależało wiele w moim
życiu.
-Oczywiście,
że tak.- chodziłem podekscytowany po całym gabinecie.
-Wiesz, że
ja lubię Victorię, ale powinieneś się dobrze zastanowić.
Najpierw robisz, a potem myślisz. Nie chcę żebyś podejmował
takie decyzje pochopnie.
-Posłuchaj
ostatnio mało przez moją głupotę jej nie straciłem. Jestem
pewien i nie muszę więcej się zastanawiać. Kochamy się i to
chyba normalne, że chcę to w końcu zrobić.
-Och no nie
nerwicuj się tak. Po prostu się martwię. W Mad też byłeś
zapatrzony jak w obrazek.
-Błagam
nie wspominaj mi o tej...kobiecie.- stanąłem w miejscu- Nie psuj mi
humoru. Madonna dla mnie nie istnieje, nie znam w ogóle takiej
osoby. Nie rozumiem, czemu wszyscy mi ciągle o niej przypominacie.
Tak wszyscy chcą żebym do niej wrócił czy co?
-Nie,
przypominają żebyś już nigdy nie popełnił takiego błędu.
-Nie martw
się nie popełnię. Wiem, że byłem kretynem, a ona to
wykorzystała, ale Victorii jestem pewien, ufam jej. To jak pomożesz
mi czy mam poprosić Jess?
-No
oczywiście, że pomogę. O której po nią jedziesz?
-Za dwie
godziny.
-Mamy mało
czasu. Chociaż pokaż mi to cudo.- zaśmiałem się i pociągnąłem
ją za rękę do sypialni.
*******
Weszłam
do gabinetu i zobaczyłam, że ktoś siedzi na moim krześle, ale
odwrócony jest w stronę okna. Wystarczyła mi ta burza
kruczoczarnych loków i już wiedziałam kto to.
-A pan nie
pomylił czasami biura?- spytałam zakładając ręce na piersiach.
Zaśmiał się.
-Nie, o ile
mi wiadomo pracuje tu taka piękna pani.
-Victoria
zna ją pani?
-Chyba
dobrze pan trafił.
-Witaj
kochanie.- pocałował mnie w usta.
-To jak
gotowa?
-Tak wezmę
tylko torebkę. Myślałam, że będziesz czekać w samochodzie. Na
coś się umawialiśmy.- chwyciłam torebkę w rękę. Poczułam jak
obejmuje mnie od tyłu.
-Ja nie
pamiętam żebyśmy się na coś umawiali.- wyszeptał.
-No tak, Ty
nigdy nie pamiętasz takich rzeczy, a raczej nie chcesz pamiętać.
To gdzie jedziemy?
-Niespodzianka.-
przewróciłam oczami. A czego ja się spodziewałam? Złapał mnie
za rękę i wyszliśmy z biura. O dziwo nikogo nie spotykając po
drodze.
-Powiesz mi
chociaż czy długo będziemy jechać?- spytałam kiedy byliśmy już
w samochodzie.
-Bardzo
długo.
-To ja idę
spać, włącz radio i obudź mnie jak już dojedziemy.
-I coś
jeszcze pani sobie życzy?
-Możesz
dać mi ewentualnie buzi i na razie mi wystarczy.- zaśmiał się i
spełnił moją prośbę. Zamknęłam oczy i ułożyłam się
wygodnie, usłyszałam muzykę w radiu.
-Boże...wyłącz
tego Jacksona, bo już przereklamowany jest. Ileż można go słuchać?
To aż uszy puchną.- znowu się zaśmiał, mało tego podgłośnił.
-Menda.-
mruknęłam.
-Też Cię
kocham.
-A spadaj.
-Na razie
nie mogę, bo prowadzę.
-To bądź
już cicho, bo chcę spać.
-A może ja
chcę porozmawiać?
-Pogadaj
sobie do radia, bardzo Cię lubi jak widać. Daleko jeszcze?
-Jedziemy
dopiero 10 minut. Nie jest Ci za zimno?
-Troszeczkę.-
po chwili poczułam na sobie coś ciepłego i miękkiego. Otworzyłam
jedno oko.
-Jaki Ty
kochany dzisiaj jesteś.
-Zawsze
jestem, tylko mnie nie doceniasz.
-Zawsze Cię
doceniam. Wyłącz te jego piski i mi lepiej zaśpiewaj kołysankę.-
nie odpowiedział tylko zaczął śpiewać. Mówiłam już, że
kocham I Just Can't Stop Loving You? To teraz mówię. Nie wiem jak
to robił, ale jego głos był bardzo usypiający. Chyba nawet nie
zdążył dojść do refrenu, a ja już smacznie spałam.
*******
Kiedy
dojechaliśmy na plażę był już wieczór, a do tego piękny zachód
słońca, idealnie. Tak jak chciałem. Wyciągnąłem kluczyk ze
stacyjki i spojrzałem na moją ukochaną. Tak słodko spała, że
nie chciałem jej budzić, ale musiałem.
-Vickuś
kotku wstawaj.- nachyliłem się nad nią i pocałowałem w policzek.
Otworzyła zaspane oczy.
-Jesteśmy
na miejscu?
-Tak.
-To dobrze,
tyłek mnie już boli od tego siedzenia.- zaśmiałem się.
-Mogę Ci
wymasować.- wyszczerzyłem się.
-Erotoman.-
skwitowała.
-Od razu
erotoman. To tylko masaż, ale później będzie czas na takie
rzeczy. Teraz chodź.- wyszliśmy z auta. Chwilę później
spacerowaliśmy brzegiem morza trzymając się za ręce. Spojrzałem
na Victorię. Wyglądała bardzo pięknie. Znaczy zawsze wygląda
pięknie, ale teraz...Wiatr rozwiewał jej długie włosy, słońce
oświetlało jej słodką twarz i ten piękny uśmiech, w którym
zakochałem się na zabój.
-Zmierzamy
w konkretnym kierunku?
-Tak.-
uśmiechnąłem się delikatnie. Byłem trochę zdenerwowany, pomimo
że nie było tego po mnie widać. Bałem się, że się nie zgodzi.
Że może ją wystraszę, a może nie jest jeszcze gotowa. Po prostu
ją kocham, wiem że to miłość na całe życie. I na co mam
czekać?
-Michael?
-Tak?
-Coś się
dzieje?
-Nie,
dlaczego?
-Dziwnie
się zachowujesz od rana.- powiedziała niepewnie. Kurcze zaczęła
coś podejrzewać, odchrząknąłem.
-Wydaję Ci
się.
-Ale na
pewno, bo...
-...o
jesteśmy na miejscu.- zaczęła się rozglądać, a po chwili
stanęła jak wryta w ziemię z podziwem wymalowanym na twarzy. Po
tej części plaży było więcej skał, dużo złotego piasku, morze
było koloru turkusowego, a zachodzące słońce dawało romantyczny
klimat. Koce, zapalone pochodnie, szampan, truskawki...wszystko tak
jak miało być. Spojrzałem niepewnie na Victorię.
-Tu jest
wspaniale...nie wiem co powiedzieć.- wyszeptała rzucając mi się
na szyję. Uśmiechnąłem się.
-Cieszę,
że Ci się podoba.- przełknąłem ślinę i odsunąłem się
delikatnie.
-Mike co
jest?- teraz albo nigdy. Tylko, żeby się zgodziła. Złapałem ją
za dłoń i uklęknąłem.
-Ale...co..Ty...-
zakryła usta ręką. Wyjąłem z kieszeni czerwone pudełeczko i
otworzyłem je.
-Może nie
jestem idealnym kandydatem. Brak mi paru centymetrów...We wzroście.
Jestem dosyć kościsty, wybredny i w ogóle...Wiele razy się
kłóciliśmy, ale to się zmieni. Jeśli tylko powiesz jedno
króciutkie słowo, sprawię, że poczujesz się lepiej niż
Afrodyta. Mówię to ja - Twój Hefajstos. Wyjdziesz za mnie, moja
bogini?- cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Próbowałem
cokolwiek wyczytać z jej twarzy. Czułem się jakby serce miało
wyskoczyć mi z piersi, a Vicki dalej stała nie mogąc wydobyć z
siebie słowa.
-Nie tego
się spodziewałam...
ciąg dalszy nastąpi wkrótce....
********
I co
zatkało kakao? :D Bolą mnie plecy, chce mi się spać, ale jestem
szczęśliwa, że dałam radę skończyć ten rozdział. Jak
myślicie, że Victoria się zgodzi? (ja już wiem, tak jeszcze kilka
godzin temu sama nie wiedziałam xDD). Teraz wiecie jak to jest, gdy
ktoś przerwie Wam w najlepszym momencie. Niestety co będzie dalej
dowiecie się za tydzień, a uwierzcie, że będzie się działo to
mogę Wam zagwarantować. Pewnie niektórzy uznają, że Michael
chyba na głowę upadł. Są ze sobą zaledwie trzy miesiące, a ten
się już oświadcza. Dla mnie to idealny moment :) Czekam na Wasze
wszystkie szczere opinie. Proszę też anonimków o pozostawienie po
sobie śladu, dla mnie to naprawdę ważne :) Przepraszam za błędy,
sprawdzałam, ale jak widzicie jest późno więc możliwe, że coś
przeoczyłam. Tak wiem też, że rozdział dupy nie urywa, ale
cóż...starałam się :D
PS:
Martynko słońce Ty moje XD dziękuję Ci za pomoc, za te zajebiste
oświadczyny, takie w stylu mojego Michaela :****
Dobranoc <3
Jestem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Dla mnie mogę czytać te pół dnia ^^ Nina jako mama? Bomba! Tego się nie spodziewałam. Naszych zakochańców ciągnie do siebie, ale nic nigdy nie wychodzi. Kurcze ja tu z gaci wyjdę bez pomocy rąk prędzej niż do czegoś dojdzie xD Michaś wieczny celibat ma biedak. Samym oglądaniem i świerszczykami chyba żyje XD I po jakiego huja on czyta te szmatławce? Potem tylko kłótnie z tego są -,- Niech jeszcze raz spojrzy za okładkę to go trzepnę, że aż spadnie z krzesła. Jak zwykle Viki nie ma spokoju. Czy oni kurwa się uwzięli? Tu telefonicznie Sebastian, a w domu codziennie ohydny ryj Jerma. Mam nadzieję, że Miki w porę coś z tym zrobi nim np. Jerm uknuje coś co ich skłóci. Janet taka niepewna tych oświadczyn, ale na co czekać? Znają się bardzo długo, parą troszkę są, ale się dogadują. Jestem jak najbardziej za! A Michael spryciarz zatrzymać ją chce xD Liczył na seksy a tu dupa. To może teraz coś będzie? Nie powiem, ja tu żądzę mam, a Ty się znęcasz. Przytoczę tekst mojego kolegi ( Pozdro Bartek ;*) i Michaś też pewnie na to liczy : Na kolana i do rana xDD Bo ona powie "Tak"? Musi, bo inaczej siłą ją wpakuje w suknię! XD Ty się lepiej ode mnie z dala trzymaj, bo ja w gotowości jestem, aby wpierdol Ci taki dać za przerwanie. Grr....-,- Jak możesz? Why?? Grzeczna byłam ;D
Weny. Czemu czekam na nn :)
~Kasia
Ps. Zapraszam do siebie :D
Zalogowana Wazia melduje się!
OdpowiedzUsuńPierwsze, co pomyślałam o tytule, że Vicki wpadła z Michaelem. XD A tu takie zdziwienie. No wiesz co... Majkuś już by mógł być ojcem. XD
"Ładuj naboje i do boju" XDD NIe no... ja nie żyyję :D Ten tekst mnie zabił. XD Ale trafny. Majkel mógłby ruszyć z Vicki dupe (if you know, what I mean B) i by powstał mały Jackson XD
O FAK O FAK MICHAEL OŚWIADCZYŁ SIĘ VICKI. Kobieta musi się zgodzić! Bo jak nie, to nakopię Ci do tyłka!
Ech. :/ Tak jak Kasia, nie za bardzo przepadam za Jermaine'm. Weź go wyjeb z tego opo. >.< Będzie najlepiej.
Weny! :*
No i jestem <333
OdpowiedzUsuńEj, jak zobaczyłam tytuł rozdziału to takie:
WTF?! Viki wiatropylna jest czy przez sen się ten teges i nawet nic nie wiedzą? XD
No ale się wyjaśniło i meeega mnie cieszy szczęście Niny :D Tylko, trochę reakcja Viki mnie zdziwiła i poniekąd... Nawet zdenerwowała. No kurde, nazywa się jej przyjaciółką, tak? Powinna się z nią cieszyć, a nie ma jej czego zazdrościć bo prawda jest taka, że gdyby chciała mogłaby być tak samo szczęśliwa jak Nina, a skoro nie jest pewna w tych sprawach, zwleka. to nie moze o to nikogo innego winić poza sobą.
Co do Sebastiana to szkoda wgl gadać. Pierdolenie że Viki nie jest bezpieczna - i po chuj ją straszy, skoro póki co może jej jedynie skoczyć i obtoczyć? W Neverlandzie nie dostanie jej, psychiczne fanki się dostać nie mogą a on wejdzie? Dżizas, przecenia się gościu bo z Mike'm niech lepiej nie konkuruje, bo mu może buty wylizać co najwyżej.
Jerm? Ja od początku mówiłam że gówno zawsze gównem pozostanie. Ludzie się nie zmieniają, nie aż tak, nie wieżę w te piękne zmiany charakteru, przebaczenia i inne chuje. Nie ważne czy mąż, brat, siostra, matka czy pijak z ulicy, każdy człowiek jest jaki jest i nic tego nie zmieni.
Dobra idąc dalej: nie zaczaiłam tej akcji z brukowcami xD Oboje się zachowali jak dzieci normalnie no xD
Najpierw Viki z tym wybuchem o artykuły, jakby bogu winny był ten Jackson xD
Przecież nie jego wina, że prasa zawsze robi wszystko na potrzebę sensacji. Teraz świat się na kasie opiera, nie patrzą że kosztem innych ludzi. Ok, niepotrzebnie to czytał ale aż taki wybuch na niego mnie zdziwił. Pewnie sama bym przeczytała na jego miejscu z ciekawości, jakbym miala akurat pod ręką takie pismo. Wiadomo, nie szukałabym na siłę aby widzieć wszystko, ale jakbym miała pod ręką na bank bym zajrzała.
Potem zaś Michaś mnie wkurwił, bo faktycznie dał Viki do zrozumienia, jakby wierzył w te głupie artykuły. Grunt, że się dogadali i wyjaśnili wszystko.
No i mój the best dzisiejszego rozdziału: OŚWIADCZYNY !<333
Zaczynając od Twojego pytania: nie, nie jest za szybko. Znają się tyle lat już, że na co w sumie czekać?
Ostatnio zapytałam moją znajomą, co w przyszłym roku ślub bierze (jest starsza ode mnie o 2 lata), zapytałam ją czy jest pewna że w tym wieku itd, a ona mi odpowiedziała: albo się traktujemy na serio albo nie.
I myślę, że jej odpowiedź jest najlepszą i najmądrzejszą z możliwych. Ok, gdyby się znali kilka tygodni, miesięcy... Ale znają się tyle czasu, ufają sobie, kochają się i szanują - czemu czekać? Na co? Albo kocham, albo nie. Albo myślę z przyszłością o niej/nim, albo nie. Są dorośli, podejmują dorosłe decyzje.
Oczywiście liczę, że Viki się zgodzi. Bo czemu by miała się nie zgodzić? Kocha go przecież, ufa mu. Wątpliwość w odpowiedzi byłaby jednoznacznie wątpliwością w sprawie tej miłości, więc liczę, że nie spierdoli Viki nic w tak ważnym dla nich momencie.
Super rozdział <3
Mega mega mega się mi go dzisiaj czytało, no i ta końcówka która pozwoli mi spokojnie spać, a zarazem zostawia ziarno niepewności :D
Czekam na nexta oczywiście!
Pisz mi szybko!!!! <3
Pozdrawiam, weny itd;*********** <3
Hejka!
OdpowiedzUsuńNosz tego się również nie spodziewałam. "Hefajstos oświadczył się swojej Afrodycie", no nareszcie!
Notka wyszła świetnie :D Chociaż dziś ponarzekam na Victorię za ta akcje z brukowcami. Rzuciła się na niego jak kurcze co najmniej krew miał na ręku. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie ukrywajmy, że jest ona słabością nie jednego człowieka. Miał prawo czytać chociaż na moim miejscu w ogóle nie powinien do tego zaglądać. Niech sobie piszą co chcą, niech obsmarowują ze wszystkich stron, ale prawda jest tylko jedna. Pewnie nie dość, że podniosło mu to ciśnienie to miał taką akcje z Victorią. Ah te szmatławce tyle złego powodują.
Nina w ciąży? Świetna wiadomość, może w końcu zamiast suszyć głowię Victorii będzie miała inne zajęcie. Dziecko to piękny dar i jeśli jest on poczęty z miłości jest on jeszcze większym szczęściem. ^^
Jerm mi podpada i to coraz to bardziej, ja serio wierzyłam, że on będzie grzeczny jak aniołek. Ale najwyraźniej się myliłam. Niech on już taki hop do przodu nie będzie bo wyleci na zbity pysk z Neverlandu, a wtedy Michaela poprę.
Sebastian? Sferę blogową ogarnęła chmara takich skurwieli. wtf? Niech spada na drzewo, a Victoria niech się tak tym pajacem nie przejmuje bo dopóki jest przy Michaelu myślę, że jej włos z głowy nie spadnie.
No i ostatnia scena! @#$%! Cudo :D Cieszy mnie fakt, że z inicjatywy Michaela (zresztą to i tak działka mężczyzn) ich związek wskoczy na wyższy level. Również myślę, że Victoria się zgodzi, a jeśli nie to własnoręcznie wcisnę jej ten pierścionek zaręczynowy na rękę. Ma przed sobą samego Hefajstosa, który kocha ją nad życie, kocha, szanuje i troszczy się trzymając ją jak serce na dłoni. Takich facetów szukać ze świecą. Myślę, przeczuwam .. Czy wydarzy się coś więcej na tej plaży? hehehe :D
Czekam z niecierpliwością na następną notkę :D
Życzę masy weny. Trzymaj się ♥
No hej, słońce Ty moje 😙😂
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam tytuł tego rozdziału byłam, lekko mówiąc, w szoku. Pierwsza myśl: Victoria w ciąży?! Zaraz, ale oni się chyba nie tentegosili, czy to ja coś przegapiłam? 😂
Co do Jermaina... No, zaufałam mu, myślałam, że się zmienił, a tu się okazało, że jest zwykłym kobieciarzem -,- Nie wie co ze swoim sznurkiem zrobić to niech do burdelu idzie, a nie do Victorii się przystawia! No sorry, ona jest już zajęta 😜
Oświadczyny Michaela były takie romantyczne, na plaży... jak słodko 😍 (Ps. Nie ma za co 😂 Polecam się na przyszłość, jakbyś potrzebowała kolejnej "porywającej" mowy Michaela to wiesz, gdzie sie zgłosić 😉 )
Weny 😙