15 maja 2016

Rozdział 26 cz 1. Jestem w ciąży....

Witam kochani! :D
Pewnie zastanawia Was tytuł rozdziału xD Ciekawe kto tam jest w ciąży nie? :D Nie powiem, ale zaraz się dowiecie. Jak zauważyliście rozdział jest podzielony, bo jak bym miała go nie dzielić to...pół dnia byście go czytali xD poza tym muszę się porządnie mhmm przygotować? XD do następnej części, ale o co chodzi dowiecie się za tydzień - mam nadzieję, że dłużej mi to nie zajmie, ale jak wiecie ze mną nigdy nic nie wiadomo :)
Zapraszam do czytania i komentowania! 
*******
Weszłam do domu ściągając w holu niewygodne szpilki, a torebkę zostawiłam na komodzie. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. To chyba najważniejsze, aby czerpać przyjemność ze swojej pracy. Z salonu dobiegały jakieś śmiechy, jeden rozpoznałam należał do mojego ukochanego. Drugi zaś do jakiejś kobiety i chyba już wiedziałam jakiej. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku salonu. Zobaczyłam rozbawioną parę siedzącą na kanapie.
-Nie przeszkadzam?- oparłam się framugę.
-O kochanie jesteś już.- Michael podszedł do mnie i pocałował soczyście w usta.
-A Ty nie za wcześnie wróciłeś?
-Nie, dzisiaj ja popracuję w domu. Od rana chodzi mi po głowie...
-Ej no ja też tu jestem!- odezwała się moja przyjaciółka podchodząc do nas.
-No chodź tu małpo.- rozłożyłam ramiona, jak zwykle wyściskała mnie z całych sił.

-A Ty co tu robisz?
-To ja pójdę, a wy sobie pogadajcie.
-Nie Michael zostań, bo muszę wam coś powiedzieć. Właśnie głównie po to tu przyjechałam.- była strasznie podekscytowana.
-No to mów.- wzruszyłam ramionami, zachowywała się dziwnie. Znaczy Nina zawsze zachowuje się dziwnie, ale dzisiaj...
-Lepiej usiądźcie.
-Zaczynam się bać.- zaśmiałam się.
-Chyba nie masz czego.- usiedliśmy w końcu.
-Dostałaś awans, że tak się szczerzysz?
-Tsaa awans, w tej...- spojrzała na Michaela.
-Spokojnie jak powiesz prawdę to przecież nie zwolnią Cię przeze mnie.
-Och Vicki mówiłam Ci, że masz wspaniałego chłopaka?- zaśmiał się.
-Ej nie rozpędzaj się.
-Po prostu mam świetny humor.
-No widzimy, ale powiedz w końcu co się takiego wydarzyło.- wzięła głęboki wdech.
-Jestem w ciąży!- nie wiedziałam co powiedzieć. Dosłownie mnie zatkało. Siedziałam tak nieruchomo i ocknęłam się dopiero kiedy zobaczyłam jak Michael jej gratuluje.
-To wspaniale.- powiedziałam bez entuzjazmu przytulając ją.
-Który już miesiąc?- Michaelowi od razu zaświeciły się oczy. Nie, żebym nie cieszyła się z błogosławionego stanu Niny, ale...jakoś nie cieszy mnie to tak jak ją. Nie wiem dlaczego po prostu...jej zazdroszczę? Wiem to chore.
-Drugi.- pogładziła się po brzuchu.
-Stefano pewnie skacze z radości.- uśmiechnęłam się.
-No właśnie jeszcze nie wie...dopiero co wróciłam od lekarza, żeby potwierdzić czy rzeczywiście jestem w ciąży. Wy dowiedzieliście się pierwsi.
-To trzeba to jakoś uczcić.
-A Ty chyba jeszcze nie skończyłeś pracy na dziś.
-Mówię ogólnie uczcić.
-Jak tylko Alex wróci z wycieczki na pewno się spotkamy. No gołąbeczki teraz tylko wy nam zostaliście.
-Co masz na myśli?- udawałam idiotkę.
-No ja jestem w ciąży, Alex ma Rachel, a wy jakoś dalej nic. Michael na co Ty czekasz?
Ładuj naboje i do boju.- zaśmiali się. Mi jakoś nie było do śmiechu.
-Nie musisz się martwić, mamy wszystko pod kontrolą.- puścił mi oczko.
-Ooo czy ja o czymś nie wiem?
-Nie, wiesz tyle ile musisz.- burknęłam.
-Michael telefon w gabinecie dzwoni!- krzyknęła Jessica stojąca na schodach.
-Przepraszam was.- wstał i wyszedł.
-A Ty co okres masz?- wywróciłam oczami.
-Wiedziałam!- rzuciła śmiejąc się.
-Nie mam okresu, po prostu mnie wkurzasz czyli nic nowego.
-Czym ja Cię niby wkurzam? Prawdę powiedziałam. Durna jesteś wiesz? Ja nie wiem na co wy tak uparcie czekacie, znaczy Ty czekasz, bo Michael to pewnie już dawno chciał, ale Ty...kurde cnotka Orleańska.- prychnęła.
-Ale Michael jest wyrozumiały i nie naciska w przeciwieństwie co do niektórych.
-No aż mi go żal. Najpierw był z tą szmatą, która powiedzmy sobie szczerze, ale dupy nie urywa. W ogóle to się dziwię, że w niej moczył, bo jak ja bym była facetem to bym jej kijem przez szmatę nie dotknęła. A potem co? Dwa lata na ręcznym jedzie. I Ty myślisz, że ile on jeszcze tak pociągnie?- wybuchłam śmiechem.
-I z czego rżysz?
-No, bo mówisz to z takim przejęciem jakby był co najmniej śmiertelnie chory, a ja miałabym dla niego magiczne lekarstwo.
-Ja bym na Twoim miejscu przeszukała jego szafeczki.
-Po co?
-No na pewno znajdziesz tam jakieś świerszczyki i kasety.
-Nie przesadzaj, Michael taki nie jest.
-Ten Twój Michael, który wygląda jak aniołek jest przede wszystkim facetem.
-Nie miej do mnie pretensji, bo tak się ciągle jakoś składa, że wszyscy nam przerywają, a jak chciałam ostatnio to zrobić to jemu zachciało się oglądania bajek...- zaczęła się chichrać.
-O Boże serio? To trzeba było mu zrobić bajkę, ale w łóżku.
-Już Ci mówiłam nie martw się o nasze sprawy. Wszystko jest jak w najlepszym porządku.- kogo ja chciałam oszukać?
-Zobaczymy niedługo. Dobra będę się już zbierać, eh trochę się denerwuję.
-No co Ty. Nie masz czego, Stef na pewno się ucieszy.- przytuliłam ją.
-Dziękuję.
-Nie ma za co i daj znać jak Ci tam z nim poszło.- uśmiechnęłam się. Odprowadziłam ją do drzwi i poszłam do kuchni coś przekąsić.
-Michael coś dzisiaj jadł?- spytałam Jess, która myła naczynia.
-Tak, spokojnie pilnuję go.
-To dobrze, a kto do niego dzwonił?- usiałam przy stole.
-Ktoś tam ze studia.
-A Jerm jest w domu?
-Tak u siebie z jakimś kolegą. Matko kiedy on się stąd wyprowadzi?- spojrzała na mnie.
-Został tydzień.- westchnęłam. Tak też już go miałam dość, a zwłaszcza jego bezczelnego zachowania w moim i Michaela stosunku. Żałuję, że tak go broniłam, myślałam po prostu, że chce wszystko naprawić.
-Jak mnie wkurzy to sama go wywalę na zbity pysk. A Ty co taka dziwna?
-Ja? Wydaję Ci się.
-No widzę przecież.
-Jestem zmęczona i...głodna.- to w sumie była prawda.
-O i to rozumiem. Zaraz odgrzeję Ci obiad.
-Daj spokój, zjem jakieś jabłko i...
-Nawet mnie nie denerwuj.
-No dobrze tylko nie nawal mi całego talerza, tyle to nawet Michael by nie zjadł.
-Wyście to się dobrali.- prychnęła na co się zaśmiałam.
*****
Słysząc dzwoniący telefon odłożyłam laptop, który leżał na moich kolanach i szybko odebrałam.
-Halo?
-I co myślałaś, że dam Ci spokój?- znieruchomiałam na dźwięk tego głosu. Po chwili usłyszałam szyderczy śmiech Sebastiana. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-No to się myliłaś. Jackson tym razem Cię nie obroni.
-Odczep się w końcu ode mnie!
-Ja bym na Twoim miejscu uważał. Jeszcze będziesz moja.
-Nigdy...po moim trupie.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-A właśnie jak już jesteśmy na temacie trupów...To, że mieszkasz w Neverlandzie nie znaczy, że jesteś bezpieczna. Ja mam dostęp wszędzie i do wszystkich...-przerwałam mu natychmiast.
-Spierdalaj White!- rozłączyłam się nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Skąd on ma mój numer? Regularnie go zmieniam, to niemożliwe...Myślałam, że dał mi już spokój. Nawet tutaj nie mogę być bezpieczna. Gdzie jest tylu ochroniarzy, są kamery, przede wszystkim jest Michael i ja nie jestem bezpieczna. Właśnie Michael...Wybiegłam z naszej sypialni i wparowałam do jego gabinetu, ale zostałam tam tylko stertę papierów na biurku. Przeszukałam całe piętro, ale nigdzie go nie znalazłam. Przecież miał być w gabinecie i pisać piosenkę. Zaczęłam się poważnie martwić. Może jest na zewnątrz, w wesołym miasteczku, albo zoo? Ruszyłam w stronę schodów, ale przechodząc obok pokoju Jerma, zatrzymałam się. Może on go widział? A co mi tam, zapytam się. Zapukałam, a po chwili usłyszałam głośne „proszę!”. Weszłam od razu. Leżał na łóżku i oglądał telewizję czyli nic nowego. Na mój widok uśmiechnął się.

-Ooo no proszę kto postanowił mnie odwiedzić.
-Nie przyszłam Cię odwiedzić tylko zapytać czy wiesz gdzie jest Michael?
-Widziałem jak wchodził do biblioteki.- no tak...przecież tam nie sprawdzałam.
-Dzięki.- już chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.
-Czekaj, gdzie się tak spieszysz? Michael nie zając nie ucieknie.- zaśmiał się, chociaż nie wiem co było w tym śmiesznego- Mam wrażenie czy Ty mnie unikasz?
-Dobre masz wrażenie.- odpowiedziałam od razu.
-Ładnie dzisiaj wyglądasz.- zmierzył mnie wzrokiem po czym podszedł, blisko...za blisko.
-Już mówiłam, że nie ruszają mnie Twoje teksty, możesz je sobie wsadzić...
-...no fakt nie jesteś taka łatwa jak mi się wydawało.- myślałam, że się przesłyszałam. Zrobiłam zamach, żeby uderzyć go w twarz, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Ja bym się zastanowił czy na pewno chcesz to zrobić.
-Jesteś bezczelny!
-Nie, po prostu szczery.- wyrwałam swoją dłoń.
-Jesteście siebie warci Ty i Madonna! Co ona od razu wskoczyła Ci do łózka nie? Nie musiałeś się za bardzo wysilać. Dziwka pozostanie dziwką, ale nie myśl, że ze mną tak będzie.
-Jeszcze zobaczymy kotku.- uśmiechnął się zadziornie.
-W każdej chwili możesz stąd wylecieć. Wystarczy moje jedno słowo.
-Nie wiedziałem, że Michael jest takim pantoflarzem.- myślałam, że mu przywalę.
-Nie jest pantoflarzem, po prostu widzi co robisz. I wystarczy Twoja jedna głupia akcja i możesz zapomnieć o bracie i mieszkaniu tutaj więc lepiej uważaj i ode mnie też radzę Ci się odczepić.- przybliżył swoją twarz do mojej.
-Nie poddam się tak łatwo.- wyszeptał mi do ucha kładąc rękę na moim biodrze. Odepchnęłam go z całej siły i wyszłam trzaskając drzwiami. Boże co za kretyn! Żałuję, że tak go broniłam. Jak mogłam być tak głupia i myśleć, że się zmienił? Niestety, ale przekonywający to on potrafi być. Cała nabuzowana szybkim krokiem udałam się do
biblioteki. Wparowałam tam bez pukania.
-Michael Twój brat...- urwałam widząc ukochanego, który na dźwięk mojego głosu aż podskoczył. Mało tego za plecami coś chował, przypominało mi to jakieś gazety. Zmarszczyłam czoło i podeszłam do niego.
-Co znowu zrobił mój kochany braciszek?- powiedział z sarkazmem.
-Co tam chowasz?- spytałam podejrzliwie.
-Nic.- wzruszył ramionami.
-A ja coś widziałam. Nie udawaj debila.
-A takie tam bzdety.- machnął ręką. 
-Skoro to takie bzdety to chyba możesz mi je pokazać?- spuścił głowę. Szybkim ruchem wyrwałam mu te magazyny. Usiadłam na fotelu i zaczęłam je przeglądać. Już chyba bym wolała, żeby to były świerszczyki. Niby normalne gazety, gdyby nie te nagłówki i zdjęcia.
-Czy to nowa kochanka Jacksona, a może wreszcie postanowił wydorośleć i założyć rodzinę?...Ewidentnie widać, że nowa dziewczyna Michaela Jacksona jest z nim tylko dla zrobienia kariery w show biznesie. A może łączą ich tylko stosunki seksualne? Jacko jest znany z traktowania kobiet na jedną noc, a jego każdy pseudo związek kończył się klapą. Czyżby piosenkarz nie spełniał wygórowanych wymagań swoich partnerek?...Michael zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Najpierw Brooke Shields czyli młodzieńcza miłość, później znalazł pocieszenie u boku Oli Ray, następnie Madonna, która do dzisiaj nie może się pozbierać po zdradzie narzeczonego, Tatiana Thumbtzen czyli kolejny romans i zabawa pana Jacksona, który lubi grać na uczuciach kobiet. Teraz spotyka się z Victorią Lancaster. Czy ten idealny związek przetrwa? Najpierw przyjaciele, a teraz zakochana po uszy w sobie para, chodzą nawet pogłoski, że Victoria jest w ciąży, ale niestety nie z Michaelem...- nie wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam na Michaela, który miał twarz schowaną w dłoniach. Co to ma być?! Jaka ciąża?!
-Po cholerę czytasz te szmaty?!- rzuciłam w niego tymi gazetami. Podeszłam do okna, które otworzyłam na oścież. Musiałam ochłonąć.
-Chciałem tylko...
-...no co chciałeś?! Boże ja Cię nie rozumiem. Czytasz najpierw artykuły tych hien, a potem płaczesz, bo nikt Cię nie rozumie i o wszystko oskarża!
-Vicki przestań...- podszedł szybko do mnie i chciał przytulić, ale się odsunęłam.
-A może Ty też uważasz, że jestem z Tobą dla kasy co?- odwrócił głowę i milczał. Byłam w szoku. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Jak on mógł?
-Aha rozumiem. Skoro wierzysz w te plotki to nie mamy o czym rozmawiać.- wyminęłam go i pobiegłam do sypialni. Byłam wściekła i rozgoryczona. To znaczy, że mnie nie kocha, że to wszystko co między nami było...to fikcja? Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Słyszałam jak za mną biegnie, ale zdążyłam wpaść do sypialni i zamknąć drzwi na klucz. Zsunęłam się po ścianie i zakryłam twarz.
-Victoria otwórz! To nie tak jak myślisz, daj mi to wytłumaczyć proszę.- nie miałam zamiaru go słuchać.
-Jak nie otworzysz to wyważę drzwi!- prychnęłam.
-To sobie wyważaj!
-Proszę bardzo!- tak jak obiecał tak zrobił. Uderzył w drzwi z ogromną siłą, które połamały się na pół. Nie sądziłam, że będzie do tego zdolny. Odrzucił kawałek drewna, które jeszcze przed chwilą robiło za drzwi i ukucnął obok mnie. Starałam nie dać po sobie poznać, że zrobiło to na mnie wrażenie.
-Wysłuchaj mnie błagam.
-Daj mi spokój.- warknęłam.
-Nie dam Ci spokoju dopóki mnie nie wysłuchasz.
-Przecież jestem z Tobą tylko po to, żeby zrobić karierę w show biznesie po co chcesz mi się w ogóle tłumaczyć?- zakpiłam.
-Nie prawda. Kochasz mnie, a ja kocham Ciebie. Nie milczałem dlatego, że wierzę w te plotki tylko dlatego, bo było mi głupio. Miałaś rację we wszystkim...jestem idiotą, że ciągle
czytam te gazety. To była ciekawość, ta cholerna ciekawość.
-I co czujesz się już lepiej po zaspokojeniu ciekawości?- syknęłam.
-Nie, nie czuję się lepiej. Czuję się jeszcze gorzej. Nie chcę żebyś przeze mnie płakała.- otarł moje łzy kciukiem- Przepraszam już więcej tego nie zrobię. Wyrzucę wszystkie brukowce jakie tylko mam, nawet nie będę oglądać telewizji tylko mi wybacz.- spojrzał mi głęboko w oczy. Nie umiałam się na niego długo gniewać.
-Jesteś kretynem...- zrezygnowany chciał wyjść, ale w ostatniej chwili złapałam go za rękę.
-...ale Cię kocham.- jego kąciki ust momentalnie się podniosły.
-Jeszcze raz przepraszam.- wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wokół własnej osi- Mam po prostu odchyły jak każda sławna osoba i niestety musisz ze mną wytrzymać.- zaśmiałam się. Postawił mnie na ziemi.
-Nie sądziłam, że aż takie odchyły.
-Uwierz ja też nie...-wybuchnęliśmy śmiechem.

-Chciałaś mi coś powiedzieć o Jermainie?
-Yyyy nie to już nie ważne.- machnęłam ręką uśmiechając się sztucznie.
-Na pewno?
-Tak.
-To co obejrzymy może coś?
-A co z...- wskazałam na delikatnie mówiąc zepsute drzwi.
-Nie przejmuj się, rano będą już nowe.
-Powinieneś je teraz naprawić.
-Nie mam takich zdolności, ale za to mam inne.
-Ty masz w ogóle jakieś zdolności?- zarzuciłam mu ręce na kark.
-Nawet mogę Ci zaprezentować.
-W takim razie czekam.- uśmiechnął się po czym pocałował mnie namiętnie. Oderwałam się od niego.
-Tak to każdy potrafi.- rzuciłam obojętnie. Postanowiłam go sprowokować.
-Taaak?
-Mhmm.
-Ciekawe czy tak też każdy potrafi.- pchnął mnie lekko na komodę.
-Jaka brutalność panie Jackson.
-Ty mnie jeszcze nie widziałaś brutalnego.
-Chętnie zobaczę.
-Nie chcesz zobaczyć. -rzucił z uśmiechem. Podszedł do mnie powoli. Chwycił mnie stanowczo w tali i zaczął całować, najpierw delikatnie, ale z każdą chwilą zaczął to robić zachłanniej. Przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze przez co delikatnie ją rozchyliłam, a jego język znalazł mój. Jeszcze nigdy tak mnie nie całował, ale podobało mi się to. Z taką delikatnością i dzikością zarazem. Przycisnął mnie mocniej do siebie. Dobrze, że siedziałam na komodzie, bo powoli rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
Poczułam jak mój telefon wibruje mi w spodniach.
-Co tak wibruje?- oderwał się ode mnie. Zaśmiałam się, wyciągnęłam telefon i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Tak słucham?- rzuciłam z uśmiechem.
-Skarbie dlaczego się rozłączyłaś?- uśmiech momentalnie zszedł z twarzy, a pojawił się strach. Spojrzałam na Michael, który nie wiedział co się dzieje.
-Daj mi spokój!- krzyknęłam i z impetem rzuciłam telefon na komodę. Rozdrażniona usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę.
-Kto to był?- Michael usiadł obok mnie.
-Sebastian...- mruknęłam.
-Co?!
-Błagam nie denerwuj się.- przytuliłam się do niego, westchnął głęboko.
-Długo do Ciebie wydzwania?
-To był już drugi raz dzisiaj. 
-Co Ci mówił?
-Że w końcu będę jego i nawet Ty mnie nie obronisz, i że nie jestem bezpieczna. Michael...boję się.
-Nie masz czego, załatwię to. Obiecuję, że nic Ci nie zrobi. Nie pozwolę Cię skrzywdzić.- pogłaskał mnie po włosach.
-Ale ja się boję o Ciebie.- ścisnęłam skrawek jego koszuli.
-Mnie tym bardziej nic nie zrobi. Pożałuje, że się w ogóle urodził.- poczułam jak napina mięśnie.
-Nie rób tylko nic głupiego.
-Nic się nie martw. Kocham Cię.- pocałował mnie w czoło.
-Ja Ciebie też.- zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością.
 ******
2 dni później...
-Michael czy Ty jesteś tego pewny?- Janet dalej nie była przekonana co do mojego pomysłu, a raczej decyzji, od której zależało wiele w moim życiu.
-Oczywiście, że tak.- chodziłem podekscytowany po całym gabinecie.
-Wiesz, że ja lubię Victorię, ale powinieneś się dobrze zastanowić. Najpierw robisz, a potem myślisz. Nie chcę żebyś podejmował takie decyzje pochopnie.
-Posłuchaj ostatnio mało przez moją głupotę jej nie straciłem. Jestem pewien i nie muszę więcej się zastanawiać. Kochamy się i to chyba normalne, że chcę to w końcu zrobić.
-Och no nie nerwicuj się tak. Po prostu się martwię. W Mad też byłeś zapatrzony jak w obrazek.
-Błagam nie wspominaj mi o tej...kobiecie.- stanąłem w miejscu- Nie psuj mi humoru. Madonna dla mnie nie istnieje, nie znam w ogóle takiej osoby. Nie rozumiem, czemu wszyscy mi ciągle o niej przypominacie. Tak wszyscy chcą żebym do niej wrócił czy co?
-Nie, przypominają żebyś już nigdy nie popełnił takiego błędu.
-Nie martw się nie popełnię. Wiem, że byłem kretynem, a ona to wykorzystała, ale Victorii jestem pewien, ufam jej. To jak pomożesz mi czy mam poprosić Jess?
-No oczywiście, że pomogę. O której po nią jedziesz?
-Za dwie godziny.
-Mamy mało czasu. Chociaż pokaż mi to cudo.- zaśmiałem się i pociągnąłem ją za rękę do sypialni.
*******
Weszłam do gabinetu i zobaczyłam, że ktoś siedzi na moim krześle, ale odwrócony jest w stronę okna. Wystarczyła mi ta burza kruczoczarnych loków i już wiedziałam kto to.
-A pan nie pomylił czasami biura?- spytałam zakładając ręce na piersiach. Zaśmiał się.
-Nie, o ile mi wiadomo pracuje tu taka piękna pani.
-A jak ma na imię? Może panu pomogę.- wstał i podszedł do mnie.
-Victoria zna ją pani?
-Chyba dobrze pan trafił. 
-Witaj kochanie.- pocałował mnie w usta. 
-To jak gotowa?
-Tak wezmę tylko torebkę. Myślałam, że będziesz czekać w samochodzie. Na coś się umawialiśmy.- chwyciłam torebkę w rękę. Poczułam jak obejmuje mnie od tyłu.
-Ja nie pamiętam żebyśmy się na coś umawiali.- wyszeptał.
-No tak, Ty nigdy nie pamiętasz takich rzeczy, a raczej nie chcesz pamiętać. To gdzie jedziemy?
-Niespodzianka.- przewróciłam oczami. A czego ja się spodziewałam? Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z biura. O dziwo nikogo nie spotykając po drodze.
-Powiesz mi chociaż czy długo będziemy jechać?- spytałam kiedy byliśmy już w samochodzie.
-Bardzo długo.
-To ja idę spać, włącz radio i obudź mnie jak już dojedziemy.
-I coś jeszcze pani sobie życzy?
-Możesz dać mi ewentualnie buzi i na razie mi wystarczy.- zaśmiał się i spełnił moją prośbę. Zamknęłam oczy i ułożyłam się wygodnie, usłyszałam muzykę w radiu.
-Boże...wyłącz tego Jacksona, bo już przereklamowany jest. Ileż można go słuchać? To aż uszy puchną.- znowu się zaśmiał, mało tego podgłośnił.
-Menda.- mruknęłam.
-Też Cię kocham.
-A spadaj.
-Na razie nie mogę, bo prowadzę.
-To bądź już cicho, bo chcę spać.
-A może ja chcę porozmawiać?
-Pogadaj sobie do radia, bardzo Cię lubi jak widać. Daleko jeszcze?
-Jedziemy dopiero 10 minut. Nie jest Ci za zimno?
-Troszeczkę.- po chwili poczułam na sobie coś ciepłego i miękkiego. Otworzyłam jedno oko.
-Jaki Ty kochany dzisiaj jesteś.
-Zawsze jestem, tylko mnie nie doceniasz.
-Zawsze Cię doceniam. Wyłącz te jego piski i mi lepiej zaśpiewaj kołysankę.- nie odpowiedział tylko zaczął śpiewać. Mówiłam już, że kocham I Just Can't Stop Loving You? To teraz mówię. Nie wiem jak to robił, ale jego głos był bardzo usypiający. Chyba nawet nie zdążył dojść do refrenu, a ja już smacznie spałam. 
*******
Kiedy dojechaliśmy na plażę był już wieczór, a do tego piękny zachód słońca, idealnie. Tak jak chciałem. Wyciągnąłem kluczyk ze stacyjki i spojrzałem na moją ukochaną. Tak słodko spała, że nie chciałem jej budzić, ale musiałem.
-Vickuś kotku wstawaj.- nachyliłem się nad nią i pocałowałem w policzek. Otworzyła zaspane oczy.
-Jesteśmy na miejscu?
-Tak.
-To dobrze, tyłek mnie już boli od tego siedzenia.- zaśmiałem się.
-Mogę Ci wymasować.- wyszczerzyłem się.
-Erotoman.- skwitowała.  
 
-Od razu erotoman. To tylko masaż, ale później będzie czas na takie rzeczy. Teraz chodź.- wyszliśmy z auta. Chwilę później spacerowaliśmy brzegiem morza trzymając się za ręce. Spojrzałem na Victorię. Wyglądała bardzo pięknie. Znaczy zawsze wygląda pięknie, ale teraz...Wiatr rozwiewał jej długie włosy, słońce oświetlało jej słodką twarz i ten piękny uśmiech, w którym zakochałem się na zabój.
-Zmierzamy w konkretnym kierunku?

-Tak.- uśmiechnąłem się delikatnie. Byłem trochę zdenerwowany, pomimo że nie było tego po mnie widać. Bałem się, że się nie zgodzi. Że może ją wystraszę, a może nie jest jeszcze gotowa. Po prostu ją kocham, wiem że to miłość na całe życie. I na co mam czekać?
-Michael?
-Tak?
-Coś się dzieje?
-Nie, dlaczego?
-Dziwnie się zachowujesz od rana.- powiedziała niepewnie. Kurcze zaczęła coś podejrzewać, odchrząknąłem.
-Wydaję Ci się.
-Ale na pewno, bo...  
 -...o jesteśmy na miejscu.- zaczęła się rozglądać, a po chwili stanęła jak wryta w ziemię z podziwem wymalowanym na twarzy. Po tej części plaży było więcej skał, dużo złotego piasku, morze było koloru turkusowego, a zachodzące słońce dawało romantyczny klimat. Koce, zapalone pochodnie, szampan, truskawki...wszystko tak jak miało być. Spojrzałem niepewnie na Victorię.

 
-Tu jest wspaniale...nie wiem co powiedzieć.- wyszeptała rzucając mi się na szyję. Uśmiechnąłem się.
-Cieszę, że Ci się podoba.- przełknąłem ślinę i odsunąłem się delikatnie.
-Mike co jest?- teraz albo nigdy. Tylko, żeby się zgodziła. Złapałem ją za dłoń i uklęknąłem.
-Ale...co..Ty...- zakryła usta ręką. Wyjąłem z kieszeni czerwone pudełeczko i otworzyłem je.
-Może nie jestem idealnym kandydatem. Brak mi paru centymetrów...We wzroście. Jestem dosyć kościsty, wybredny i w ogóle...Wiele razy się kłóciliśmy, ale to się zmieni. Jeśli tylko powiesz jedno króciutkie słowo, sprawię, że poczujesz się lepiej niż Afrodyta. Mówię to ja - Twój Hefajstos. Wyjdziesz za mnie, moja bogini?- cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Próbowałem cokolwiek wyczytać z jej twarzy. Czułem się jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi, a Vicki dalej stała nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
-Nie tego się spodziewałam...
                                
                                                                                                     ciąg dalszy nastąpi wkrótce....

********
I co zatkało kakao? :D Bolą mnie plecy, chce mi się spać, ale jestem szczęśliwa, że dałam radę skończyć ten rozdział. Jak myślicie, że Victoria się zgodzi? (ja już wiem, tak jeszcze kilka godzin temu sama nie wiedziałam xDD). Teraz wiecie jak to jest, gdy ktoś przerwie Wam w najlepszym momencie. Niestety co będzie dalej dowiecie się za tydzień, a uwierzcie, że będzie się działo to mogę Wam zagwarantować. Pewnie niektórzy uznają, że Michael chyba na głowę upadł. Są ze sobą zaledwie trzy miesiące, a ten się już oświadcza. Dla mnie to idealny moment :) Czekam na Wasze wszystkie szczere opinie. Proszę też anonimków o pozostawienie po sobie śladu, dla mnie to naprawdę ważne :) Przepraszam za błędy, sprawdzałam, ale jak widzicie jest późno więc możliwe, że coś przeoczyłam. Tak wiem też, że rozdział dupy nie urywa, ale cóż...starałam się :D
PS: Martynko słońce Ty moje XD dziękuję Ci za pomoc, za te zajebiste oświadczyny, takie w stylu mojego Michaela :****
Dobranoc <3

5 komentarzy:

  1. Jestem!
    Świetny rozdział. Dla mnie mogę czytać te pół dnia ^^ Nina jako mama? Bomba! Tego się nie spodziewałam. Naszych zakochańców ciągnie do siebie, ale nic nigdy nie wychodzi. Kurcze ja tu z gaci wyjdę bez pomocy rąk prędzej niż do czegoś dojdzie xD Michaś wieczny celibat ma biedak. Samym oglądaniem i świerszczykami chyba żyje XD I po jakiego huja on czyta te szmatławce? Potem tylko kłótnie z tego są -,- Niech jeszcze raz spojrzy za okładkę to go trzepnę, że aż spadnie z krzesła. Jak zwykle Viki nie ma spokoju. Czy oni kurwa się uwzięli? Tu telefonicznie Sebastian, a w domu codziennie ohydny ryj Jerma. Mam nadzieję, że Miki w porę coś z tym zrobi nim np. Jerm uknuje coś co ich skłóci. Janet taka niepewna tych oświadczyn, ale na co czekać? Znają się bardzo długo, parą troszkę są, ale się dogadują. Jestem jak najbardziej za! A Michael spryciarz zatrzymać ją chce xD Liczył na seksy a tu dupa. To może teraz coś będzie? Nie powiem, ja tu żądzę mam, a Ty się znęcasz. Przytoczę tekst mojego kolegi ( Pozdro Bartek ;*) i Michaś też pewnie na to liczy : Na kolana i do rana xDD Bo ona powie "Tak"? Musi, bo inaczej siłą ją wpakuje w suknię! XD Ty się lepiej ode mnie z dala trzymaj, bo ja w gotowości jestem, aby wpierdol Ci taki dać za przerwanie. Grr....-,- Jak możesz? Why?? Grzeczna byłam ;D
    Weny. Czemu czekam na nn :)
    ~Kasia
    Ps. Zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zalogowana Wazia melduje się!
    Pierwsze, co pomyślałam o tytule, że Vicki wpadła z Michaelem. XD A tu takie zdziwienie. No wiesz co... Majkuś już by mógł być ojcem. XD
    "Ładuj naboje i do boju" XDD NIe no... ja nie żyyję :D Ten tekst mnie zabił. XD Ale trafny. Majkel mógłby ruszyć z Vicki dupe (if you know, what I mean B) i by powstał mały Jackson XD
    O FAK O FAK MICHAEL OŚWIADCZYŁ SIĘ VICKI. Kobieta musi się zgodzić! Bo jak nie, to nakopię Ci do tyłka!
    Ech. :/ Tak jak Kasia, nie za bardzo przepadam za Jermaine'm. Weź go wyjeb z tego opo. >.< Będzie najlepiej.
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i jestem <333
    Ej, jak zobaczyłam tytuł rozdziału to takie:
    WTF?! Viki wiatropylna jest czy przez sen się ten teges i nawet nic nie wiedzą? XD
    No ale się wyjaśniło i meeega mnie cieszy szczęście Niny :D Tylko, trochę reakcja Viki mnie zdziwiła i poniekąd... Nawet zdenerwowała. No kurde, nazywa się jej przyjaciółką, tak? Powinna się z nią cieszyć, a nie ma jej czego zazdrościć bo prawda jest taka, że gdyby chciała mogłaby być tak samo szczęśliwa jak Nina, a skoro nie jest pewna w tych sprawach, zwleka. to nie moze o to nikogo innego winić poza sobą.
    Co do Sebastiana to szkoda wgl gadać. Pierdolenie że Viki nie jest bezpieczna - i po chuj ją straszy, skoro póki co może jej jedynie skoczyć i obtoczyć? W Neverlandzie nie dostanie jej, psychiczne fanki się dostać nie mogą a on wejdzie? Dżizas, przecenia się gościu bo z Mike'm niech lepiej nie konkuruje, bo mu może buty wylizać co najwyżej.
    Jerm? Ja od początku mówiłam że gówno zawsze gównem pozostanie. Ludzie się nie zmieniają, nie aż tak, nie wieżę w te piękne zmiany charakteru, przebaczenia i inne chuje. Nie ważne czy mąż, brat, siostra, matka czy pijak z ulicy, każdy człowiek jest jaki jest i nic tego nie zmieni.
    Dobra idąc dalej: nie zaczaiłam tej akcji z brukowcami xD Oboje się zachowali jak dzieci normalnie no xD
    Najpierw Viki z tym wybuchem o artykuły, jakby bogu winny był ten Jackson xD
    Przecież nie jego wina, że prasa zawsze robi wszystko na potrzebę sensacji. Teraz świat się na kasie opiera, nie patrzą że kosztem innych ludzi. Ok, niepotrzebnie to czytał ale aż taki wybuch na niego mnie zdziwił. Pewnie sama bym przeczytała na jego miejscu z ciekawości, jakbym miala akurat pod ręką takie pismo. Wiadomo, nie szukałabym na siłę aby widzieć wszystko, ale jakbym miała pod ręką na bank bym zajrzała.
    Potem zaś Michaś mnie wkurwił, bo faktycznie dał Viki do zrozumienia, jakby wierzył w te głupie artykuły. Grunt, że się dogadali i wyjaśnili wszystko.
    No i mój the best dzisiejszego rozdziału: OŚWIADCZYNY !<333
    Zaczynając od Twojego pytania: nie, nie jest za szybko. Znają się tyle lat już, że na co w sumie czekać?
    Ostatnio zapytałam moją znajomą, co w przyszłym roku ślub bierze (jest starsza ode mnie o 2 lata), zapytałam ją czy jest pewna że w tym wieku itd, a ona mi odpowiedziała: albo się traktujemy na serio albo nie.
    I myślę, że jej odpowiedź jest najlepszą i najmądrzejszą z możliwych. Ok, gdyby się znali kilka tygodni, miesięcy... Ale znają się tyle czasu, ufają sobie, kochają się i szanują - czemu czekać? Na co? Albo kocham, albo nie. Albo myślę z przyszłością o niej/nim, albo nie. Są dorośli, podejmują dorosłe decyzje.
    Oczywiście liczę, że Viki się zgodzi. Bo czemu by miała się nie zgodzić? Kocha go przecież, ufa mu. Wątpliwość w odpowiedzi byłaby jednoznacznie wątpliwością w sprawie tej miłości, więc liczę, że nie spierdoli Viki nic w tak ważnym dla nich momencie.
    Super rozdział <3
    Mega mega mega się mi go dzisiaj czytało, no i ta końcówka która pozwoli mi spokojnie spać, a zarazem zostawia ziarno niepewności :D
    Czekam na nexta oczywiście!
    Pisz mi szybko!!!! <3
    Pozdrawiam, weny itd;*********** <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka!
    Nosz tego się również nie spodziewałam. "Hefajstos oświadczył się swojej Afrodycie", no nareszcie!
    Notka wyszła świetnie :D Chociaż dziś ponarzekam na Victorię za ta akcje z brukowcami. Rzuciła się na niego jak kurcze co najmniej krew miał na ręku. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie ukrywajmy, że jest ona słabością nie jednego człowieka. Miał prawo czytać chociaż na moim miejscu w ogóle nie powinien do tego zaglądać. Niech sobie piszą co chcą, niech obsmarowują ze wszystkich stron, ale prawda jest tylko jedna. Pewnie nie dość, że podniosło mu to ciśnienie to miał taką akcje z Victorią. Ah te szmatławce tyle złego powodują.
    Nina w ciąży? Świetna wiadomość, może w końcu zamiast suszyć głowię Victorii będzie miała inne zajęcie. Dziecko to piękny dar i jeśli jest on poczęty z miłości jest on jeszcze większym szczęściem. ^^
    Jerm mi podpada i to coraz to bardziej, ja serio wierzyłam, że on będzie grzeczny jak aniołek. Ale najwyraźniej się myliłam. Niech on już taki hop do przodu nie będzie bo wyleci na zbity pysk z Neverlandu, a wtedy Michaela poprę.
    Sebastian? Sferę blogową ogarnęła chmara takich skurwieli. wtf? Niech spada na drzewo, a Victoria niech się tak tym pajacem nie przejmuje bo dopóki jest przy Michaelu myślę, że jej włos z głowy nie spadnie.
    No i ostatnia scena! @#$%! Cudo :D Cieszy mnie fakt, że z inicjatywy Michaela (zresztą to i tak działka mężczyzn) ich związek wskoczy na wyższy level. Również myślę, że Victoria się zgodzi, a jeśli nie to własnoręcznie wcisnę jej ten pierścionek zaręczynowy na rękę. Ma przed sobą samego Hefajstosa, który kocha ją nad życie, kocha, szanuje i troszczy się trzymając ją jak serce na dłoni. Takich facetów szukać ze świecą. Myślę, przeczuwam .. Czy wydarzy się coś więcej na tej plaży? hehehe :D
    Czekam z niecierpliwością na następną notkę :D
    Życzę masy weny. Trzymaj się ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No hej, słońce Ty moje 😙😂
    Kiedy zobaczyłam tytuł tego rozdziału byłam, lekko mówiąc, w szoku. Pierwsza myśl: Victoria w ciąży?! Zaraz, ale oni się chyba nie tentegosili, czy to ja coś przegapiłam? 😂
    Co do Jermaina... No, zaufałam mu, myślałam, że się zmienił, a tu się okazało, że jest zwykłym kobieciarzem -,- Nie wie co ze swoim sznurkiem zrobić to niech do burdelu idzie, a nie do Victorii się przystawia! No sorry, ona jest już zajęta 😜
    Oświadczyny Michaela były takie romantyczne, na plaży... jak słodko 😍 (Ps. Nie ma za co 😂 Polecam się na przyszłość, jakbyś potrzebowała kolejnej "porywającej" mowy Michaela to wiesz, gdzie sie zgłosić 😉 )
    Weny 😙

    OdpowiedzUsuń