Witam!
Skarby
Wy moje kochane :D (tak muszę się trochę podlizać xD) Humor mam
zjebany na cały weekend - większość Moonwalkers wie dlaczego.
Pisałam drugą część rozdziału w nerwach, cała się trzęsąc
(normalnie delirka) jak widać niektóre osoby potrafią nawet do
takiego stanu doprowadzić człowieka. Ale mam dla Was dzisiaj
przeprosinową niespodziankę :D Na koniec sobie pogadam jeszcze,
tego wymaga sytuacja. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie dać
takiego tytułu rozdziału XDDD Chciałabym jeszcze ogromnie
podziękować Wam za tą liczbę wyświetleń, bez Was nie było by
tego bloga <3
PS:
Strasznie przepraszam wszystkich, że tak długo nie wstawiałam
rozdziału. Na swoje wytłumaczenie mam to, że zrobiłam sobie pełno
zaległości na blogach i wattpadzie, musiałam to wszystko po
nadrabiać i dowiedziałam się, że mam trzy zagrożenia...ale ja
wszystko poprawię! XD A po drugie no to był dla mnie mega trudny i
ważny rozdział, chciałam choć raz napisać go porządnie, a nie
byle jak „na kolanie” :) Dobra i tak wiecie co się będzie
działo więc...ten..wszyscy czytają na własną odpowiedzialność!
XD
Zapraszam
do czytania i komentowania!
******
-Ale...co...Ty?-
zakryłam usta ręką widząc jak Michael klęka przede mną, a w
dłoni trzyma czerwone, małe pudełeczko by po chwili je otworzyć.
Zaparło mi dech w piersiach na widok pięknego złotego pierścionka,
który mienił się w blasku księżyca. Po chwili usłyszałam jego
cudowny głos:
-Może
nie jestem idealnym kandydatem. Brak mi paru centymetrów...We
wzroście. Jestem dosyć kościsty, wybredny i w ogóle...Wiele razy
się kłóciliśmy, ale to się zmieni. Jeśli tylko powiesz jedno
króciutkie słowo, sprawię, że poczujesz się lepiej niż
Afrodyta. Mówię to ja - Twój Hefajstos. Wyjdziesz za mnie, moja
bogini?- przetwarzałam każdy wypowiedziany przez niego wyraz, a on
uparcie wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi. „No zgódź
się idiotko!”- usłyszałam irytujący głosik w mojej głowie.
-Nie
tego się spodziewałam...- nie kontrolowałam tych słów. To było
pierwsze co przyszło mi do głowy, mimo że brzmiało głupio, ale
to prawda, niczego się nie spodziewałam... Michaelowi zrzedła
mina, spojrzał na mnie zasmucony.
-Nie
podoba Ci się?- widziałam te ogromne zawiedzenie w jego oczach-
Czyli...- spuścił głowę.
-Tak...-
wyszeptałam.
-Co?
-Tak!-
krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Na jego twarzy
momentalnie zagościł szeroki uśmiech. Wstał z klęczek i objął
mnie mocno. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy, dopiero teraz
uświadomiłam sobie co przed chwilą się wydarzyło.
*******
Kiedy
powiedziała w końcu „tak” poczułem się najszczęśliwszym
facetem na świecie. Tuląc ją w ramionach czułem jak bym trzymał
w nich cały świat i już nigdy nie chciałem go puścić. Odsunąłem
się delikatnie by dokonać jeszcze jednego małego szczegółu.
Kiedy zakładałem na jej drżącą rękę pierścionek zauważyłem
jak po policzku spłynęła jej pojedyncza łza.
-Skarbie
dlaczego płaczesz?- odruchowo starłem ją kciukiem.
-Bo
jestem szczęśliwa. Michael tak bardzo Cię kocham.- uśmiechnąłem
się.
-Ja
Ciebie też.- nasze twarze zbliżyły się do siebie by po chwili
złączyć się w pięknym pocałunku. Nadal się całując upadliśmy
na koc.
Wiedziałem
co się zaraz wydarzy. Nie miałem wątpliwości, chciałem tego
bardzo, ale nie nie byłem pewien czy Victoria jest już gotowa. Tak
nawet w tej chwili mógłbym się opanować przed tym cholernym
pożądaniem, przed wykorzystaniem jej uległości i skosztowania jej
ciała, dlatego, że bardzo ją kocham.
-Kochanie...czy...Ty...-
z niechęcią oderwałem się od jej słodkich warg, spojrzała na
mnie z błyskiem w oczach- Na pewno tego chcesz?- spytałem ciężko
dysząc- Bo jak nie, to ja...- przerwała mi.
-Zamknij
się Jackson i rób to co do Ciebie należy.- nigdy nie widziałem w
niej takiej stanowczości, zaśmiałem się w odpowiedzi i
postanowiłem „robić to co do mnie należy”.
Victoria
oplatała mnie ciasno udami w pasie. Zacząłem od jej czułych
punktów, które miałem zakodowane w pamięci, jak mapę. Delikatne
pocałunki na szyi i obojczykach by po chwili zjechać niżej, na
dekolt. Lekko musnąłem językiem ścieżkę pomiędzy piersiami w
nagrodę słysząc cichutkie westchnienie. Dłonią zacząłem
masować jej udo, następnie wsuwając ją pod sukienkę. Jednym
ruchem zdjąłem z niej część garderoby i rzuciłem daleko za
siebie. Została tylko w samej koronkowej bieliźnie. Zlustrowałem
jej ciało, które wyglądało nadzwyczajnie pięknie w blasku
księżyca. Podniosła się i zaczęła rozpinać moją białą
koszulę, guzik po guziku. Dotykając przy tym moich napiętych
mięśni ramion, kiedy pozbawiła mnie już koszuli równie szybko
zajęła się spodniami. Pociągnęła mnie za loki przez co
delikatnie na nią upadłem znów rozpoczynając tortury na jej
ciele. Moje ręce powędrowały do zapięcia od stanika.
-Cholera.-
mruknąłem siłując się z zapięciem, które nie chciało ustąpić.
Vicki wtuliła się w moja szyję i zaczęła chichotać. To nie było
śmieszne, ani trochę. W pewnej chwili chyba za mocno go
pociągnąłem, bo usłyszałem dźwięk rwącego się materiału.
-Ej
to było mój ulubiony. Jak mogłeś?- spytała z udawanym
oburzeniem.
-To
nie była przecież moja wina...obiecuję, że kupię Ci nowy.-
przygryzłem jej wargę, po czym wpiłem się w jej słodkie usta,
językiem masując jej podniebienie.
Znów
zacząłem całować każdy milimetr jej skóry, widząc jak wije się
pode mną z rozkoszy, uśmiechnąłem się. Szyja, ramiona, piersi i
brzuch, pieściłem ustami każdą część jej wrażliwego ciała.
Robiąc każdą czynność kierowałem się tylko i wyłącznie
sercem, wiedziałem, że ten pierwszy raz musi być wyjątkowy i
utkwić w pamięci na zawsze. Nie przejmowaliśmy się tym co wypada
nam robić, a co nie. Po prostu robiliśmy to co podpowiada nam
serce. Nie spieszyłem się z niczym chciałem dać jej jak najwięcej
rozkoszy, chciałem móc powoli delektować się jej rozpalonym
ciałem. Kiedy zjechałem językiem na wewnętrzną stronę ud
usłyszałem ciche jęknięcia i co raz szybszy oddech Victorii,
która zacisnęła palce na moich barkach. Zębami zacząłem zsuwać
dolną część jej bielizny. Wspiąłem się na górę by móc znów
skosztować jej ust, jej policzki były lekko zarumienione co
wyglądało bardzo słodko.
Powaliła mnie na plecy i tym razem to ona była na górze. Poczułem jak jej dłonie zjeżdżają po moim rozgrzanym torsie, co raz bardziej w dół, przejechała nimi po moim kroczu, zacisnąłem wargi. Zaczęła się ze mną droczyć co chwile dotykając mojego „przyjaciela” by chwilę potem wsunąć rękę pod ściągacz bokserek. Poczułem falę gorąca przebiegającą przez mój kręgosłup. Wyjąłem jej rękę i zwinnie obróciłem na plecy. To ona tu była najważniejsza i to jej miałem dać największą rozkosz. Ustami schodziłem niżej robiąc wilgotne ślady na jej skórze, w końcu dotarłem do najwrażliwszego miejsca. Za pomocą języka zacząłem pieścić jej delikatną skórę. Wplotła ręce w moje loki, pociągając za nie od czasu do czasu. Powtarzała moje imię jak modlitwę pomiędzy każdym westchnieniem co dawało mi ogromną satysfakcje, wiedziałem, że jest jej dobrze i bardzo mnie to cieszyło. Podciągnąłem się do góry wtapiając się w jej usta. Nasze oddechy były przyspieszone, a napięcie rosło z każda minutą. Zsunęła moje bokserki i oplotła nogami w pasie, czułem, że jest już gotowa, że to ten moment. Spojrzałem w jej głębokie bursztynowe oczy po czym wyszeptałem krótkie „Kocham Cię”. Po chwili nasze rozpalone ciała połączyły się w jedność. Nie myślałem o niczym...nie byłem w stanie myśleć. Nie istniało nic poza nią, to była nasza noc, nasza chwila, a nasze jęki były niczym śpiew zakochanych bez pamięci w
sobie
ludzi. Z czcią całowałem każdy milimetr jej wilgotnego i drżącego
pode mną ciała. Poruszałem się jak w tańcu, ruszając delikatnie
biodrami by nie sprawić jej bólu. Poczułem jak jej dłonie
zaciskają się na moich pośladkach, zwiększyłem tempo starając
się by dalej robić to z wyczuciem i delikatnością. W żaden
sposób nie chciałem zrobić jej krzywdy, więc traktowałem ją jak
szkło bojąc się, że przez każdy mój gwałtowny ruch może się
rozbić na milion małych kawałeczków. Cały czas podziwiałem jej
nagie ciało, które lśniło od potu. Serce coraz bardziej
przyspieszało swój rytm. Nasze ciała niemalże parowały. Ruchami
bioder
zataczałem kółka, żeby dać jej jak najwięcej rozkoszy. W końcu
nadszedł moment finiszu, Victoria wbiła paznokcie w mój kark.
Przez nasze ciała przeszedł dobrze znany już dreszcz. Opadłem
delikatnie na ukochaną, chowając twarz w jej mokrych włosach.
Tkwiliśmy chwilę w nieruchomym uścisku, a ja nadal czułem jak
cała drży. Leżeliśmy tak aż do chwili, w której nasze oddechy
się nie uspokoiły. Oparła swoje czoło o moje i spojrzała na mnie
zamglonym wzrokiem. Pocałowałem ją namiętnie i przeturlałem się
na plecy, automatycznie wtuliła się w mój bok przerzucając mi
swoją nogę przez pas. Chwyciłem drugi koc, który leżał tuż
obok mojej głowy i przykryłem nas.
-Byłaś...cudowna.-
wydyszałem, kreśląc kciukiem niewidzialne znaczki na jej plecach.
Zarumieniła się i schowała twarz w zagłębienie mojej szyi,
zaśmiałem się.
-Ty
też.- wyszeptała.
-Nie
zrobiłem Ci krzywdy?- tak bałem się, że może dlatego mało mówi,
bo zrobiłem coś nie tak. Podniosła się podpierając na łokciu,
spojrzała mi w oczy dotykając mojego policzka.
-Dlaczego
tak myślisz?
-Bo
nic nie mówisz.- uśmiechnęła się nieśmiało.
-Nie
wiem co powiedzieć...z wrażenia.- zaśmiałem się przyciągając
do siebie bliżej.
-A
nie żałujesz?
-Nigdy
nie będę żałować tej nocy.- powiedziała poważnie i pocałowała
moją pierś- Chodźmy już spać.- ziewnęła zamykając zmęczone
oczy.
-Michael?
-Tak?
-Kocham
Cię najbardziej na świecie.
-Ja
Ciebie też...ja Ciebie też.- szepnąłem odgarniając jej długie
włosy z czoła. Odpłynęła od razu do krainy snów. Ja nie mogłem
zasnąć z napływu tych wszystkich emocji, więc wpatrywałem się w
spokojną twarz pogrążonej w śnie Victorii. Mojej
ukochanej...mojej narzeczonej.
*******
Obudziło
mnie delikatne łaskotanie w łopatkę i powiew chłodnego wiatru na
mojej skórze.
Odwróciłam
się w stronę ukochanego. Otworzyłam jedno, a potem drugie oko i
spojrzałam na rozpromienioną twarz Michaela.
-Wszystko
mnie boli, nie wyspałam się, a Ty mnie jeszcze budzisz.- rzuciłam
z wyrzutem robiąc „smutną minkę”.
-To
ma być dla mnie komplement?- wyszczerzył się, w tym momencie
dopadły mnie wspomnienia z naszej wspaniałej nocy. Przygryzłam
wargę uśmiechając się zalotnie, podciągnęłam się do góry i
chwyciłam jego podbródek po czym złożyłam delikatny lecz
namiętny pocałunek na jego ustach. To miała być odpowiedź na
jego pytanie. Słońce grzało niesamowicie, ale wiał też chłodny
wiaterek przez co nie było tak gorąco. Właśnie...po chwili zdałam
sobie sprawę, że jestem zupełnie naga, mało tego ten kocyk za
wiele nie zakrywał. Wyrwałam go Michaelowi i nakryłam się nim
bardziej. Spojrzał na mnie rozbawiony.
-Nie
śmiej się ze mnie. Jestem goła więc...logiczne, że...
-...ale
ja już wszystko widziałem...chyba.- dodał po chwili, walnęłam go
w ramię, przez co znowu zaczął się śmiać.
-Ale
wtedy było ciemno.- skwitowałam chcąc zakończyć temat. Byłam
przykryta po samą szyję, co musiało wyglądać komicznie patrząc
na to, że Michaela zakrywa tylko skrawek koca. Tym razem to on mi go
zabrał.
-Ej
no!- zaczęliśmy nawzajem wyrywać sobie koc i się siłować. O
nie, ja nie zamierzałam się poddać. Myśli, że jak jest facetem
to wygra? Wcale nie jest taki silny, powaliłabym go jednym ruchem.
Pociągnęłam za materiał tak mocno, że rozerwał się na pół, a
Michael upadł na mnie ciężko dysząc. Strzelił szelmowski uśmiech
i poruszył zabawnie brwiami.
-I
co pani teraz zrobi?- spytał przygryzając wargę w seksowny sposób
wodząc oczami po całej mojej twarz, jego wzrok w końcu zatrzymał
się na moich ustach.
-Rozerwałeś
koc, głupku.- postanowiłam zwalić wszystko na niego.
-To
Ty go rozerwałaś i teraz nie mamy nic do przykrycia, byłaś bardzo
niegrzeczna i spotka Cię surowa kara.- w jego oczach dostrzegłam
dobrze mi znany błysk. Doskonale wiedziałam co ma na myśli.
Zarzuciłam mu ręce na kark.
-Mam
się bać?
-Mhmmm.-
wymruczał przygryzając płatek mojego ucha. Jego ciepły oddech
przyprawiał mnie o dreszcze.
-Ale
chyba nie będzie bolało?- zaśmiał się.
-Nie,
będzie bardzo przyjemnie.- wzięłam jego twarz w swoje dłonie
całując gorąco w usta.
******
Jechałam
właśnie samochodem w stronę centrum na spotkanie z Alex i Niną.
Był weekend więc miałam wolne, Michael musiał jechać na cały
dzień do studia, a ja nie chciałam nudzić się sama w pustym domu.
Zaparkowałam auto w podziemnym parkingu i ruszyłam do głównego
wejścia centrum handlowego. Zrobiłam sobie mocny makijaż i wzięłam
okulary przeciwsłoneczne, które zakrywały mi pół twarzy - tak
właśnie myślałam, że dzięki temu nikt mnie nie rozpozna.
Nie
chciałam i nie miałam czasu na przebrania w stylu Michaela.
Odnalazłam naszą ulubioną kawiarnię, która znajdowała się na
pierwszym piętrze i zajęłam stolik na samym końcu pomieszczenia.
Ściągnęłam płaszcz, kładąc go na krześle obok i cierpliwie
czekałam na przyjaciółki. Spojrzałam na mój serdeczny palec,
który zdobił piękny pierścionek z brylantem. Zdjęłam go i
zaczęłam oglądać z każdej strony, uśmiechając się sama do
siebie. Nie mogłam spuścić z niego wzroku, był po prostu
wspaniały, delikatny ale z wyraźną elegancją. Podejrzewam, a
jestem wręcz pewna, że Michael nie wybierał go sam, widać w tym
kobiecą rękę. Jednak nie były mi potrzebne żadne brylanty.
Wyszłabym za niego, nawet jakby oświadczył mi się z tulipanem w
ręce, kochałabym go nawet jeśli pracowałby jako mechanik
samochodowy, nie mając przy tym milionów na koncie. Kochałabym go
bez względu na wszystko. Zamknęłam na chwilę oczy, by móc
odtworzyć w głowie jeszcze raz całą scenę, która do końca
życia zostanie zakodowana w mojej pamięci. Niestety nie dane mi
było na długo pogrążyć się we własnych myślach, bo z transu
wyrwały mnie radosne głosy przyjaciółek. Otworzyłam gwałtownie
oczy i jak najszybciej wsunęłam pierścionek na palec widząc jak
Nina i Alex zbliżają się do stolika przy, którym siedziałam.
-No
cześć dziewczyny.- rzuciłam witając się z nimi całusem w
policzek. Złożyłyśmy zamówienia, a Nina zaczęła gadać jak
najęta. Byłam do tego przyzwyczajona, ona zawsze dużo mówiła i
zwykle jej słuchałam, ale nie teraz...Znowu się „zawiesiłam”,
byłam strasznie rozkojarzona, a to za sprawą wspomnień, pięknych
wspomnień z poprzedniej nocy i ranka. Na samą myśl o dotyku
Michaela poczułam stado motyli w brzuchu, zrobiło mi się strasznie
duszno, ale nie przejmując się tym dalej wpatrywałam się tempo w
jeden punkt uśmiechając się przy tym delikatnie.
-Halo...ziemia
do Victorii.- Alex pomachała mi ręką przed oczami. Oprzytomniałam
w końcu prostując plecy i patrząc na nie wyczekująco.
-Co?
-Cały
czas do Ciebie mówię, a Ty nawet na mnie nie spojrzałaś. Może
pochwalisz się nam o czym tak intensywnie myślisz. I kto jest
ważniejszy od nas?- obie patrzyły na mnie zaciekawione.
-O
niczym nie myślę.- zachichotałam i zaczęłam bawić się włosami
nawijając je sobie na palec. Nina spojrzała na mnie dużymi oczami.
-Zrobiliście
to!- rzuciła takim tonem jakbym co najmniej kogoś zabiła.
Spuściłam wzrok nie wiedząc co powiedzieć, oczywiście moje
policzki od razu nabrały purpurowego koloru. Czy ja zawsze muszę
się tak rumienić?
-I
nawet się nam nie pochwaliłaś?!- spojrzałam na nią z
politowaniem. Nie chciałam jej mówić, bo wiedziałam jaką zrobi z
tego sensacje.
-Może
mam Ci jeszcze szczegóły opowiedzieć?- pokiwała ochoczo głową
uśmiechając się przy tym szeroko, Alex parsknęła śmiechem.
-Powiedz
mi czemu Alex nie interesują takie rzeczy?
-Jak
to nie? Przecież każdego interesuje jaki Michael Jackson jest w
łóżku!- zirytowana powiedziała to na tyle głośno, że wszystkie
osoby znajdujące się w kawiarni spojrzały na nas. Czułam na sobie
ciekawskie, przeszywające spojrzenia. Od razu spuściłam głowę.
-Trzeba
się ewakuować.- szepnęłam bojąc się, że każdy mnie już
rozpoznał czego oczywiście nie chciałam. Rzuciłam na stół sto
dolarów i jak najszybciej wyszłyśmy stamtąd, niemalże biegiem.
Spojrzałam wkurzona na przyjaciółkę.
-Odbiło
Ci?!
-O
co Ci chodzi?
-Trzeba
było głośniej się wydzierać. Niech od razu cała Ameryka się
dowie, że spałam z Michaelem! Przyjadą dziennikarze, zrobią kilka
zdjęć i jutro będziesz na okładkach pierwszych stron gazet. Tak
bardzo tego chcesz?!- nerwowo wymachiwałam rękami. W pewnym
momencie przestałam widząc ich miny, podążyłam wzrokiem w
kierunku, którym się przyglądały. Okazało się, że chodzi o
pierścionek zaręczynowy. Spojrzałam na ich zdziwione twarzy, które
po chwili wypełnił ogromny uśmiech.
-Oświadczył
Ci się?!- krzyknęły razem. Moje zdenerwowanie od razu minęło jak
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pokiwałam głową
uśmiechając się przy tym. Rzuciły mi się na szyję.
-No
w końcu ruszył tą swoją zajebistą, królewską dupę!- zaśmiałam
się.
-No,
ale opowiadaj wszystko od początku.- złapały mnie pod rękę i
zaprowadziły na ławkę.
-Wczoraj
po pracy Michael przyjechał po mnie i powiedział, że ma dla mnie
niespodziankę. Jechaliśmy samochodem chyba z pięć godzin, ale dla
tego widoku było warto...- rozmarzyłam się na chwilę.
-No,
ale gdzie on Cię w końcu zabrał?- spytała podekscytowana Alex.
-Nad
morze, dokładniej na piękną plażę. Nikogo nie było oprócz nas.
Spacerowaliśmy brzegiem aż dotarliśmy na właściwe miejsce.
Świece, szampan, a nad nami piękny zachód słońca...-dziewczyny
słuchały jak zahipnotyzowane i ani śmiały się odezwać.
-Klęknął
przede mną, wyjął pierścionek i wygłosił jakże epicką mowę.-
zaśmiałam się przypominając sobie co dokładnie mi powiedział.
-A
potem...- Nina poruszyła zabawnie brwiami. Pokręciłam rozbawiona
głową
-Tak.
-Ej
no powiedz cokolwiek. Ja ci zawsze mówię!- szturchnęła mnie.
-Nina
daj jej spokój, ruszą tą swoją wybujałą wyobraźnią i sama
domyśl się jak mogło być.
-Dziękuję,
na Ciebie zawsze mogę liczyć.- przytuliłam się do ramienia Alex.
-Ja
zawsze...
-....tak
Ty zawsze jesteś chętna do opowiadania szczegółów ze swoich
przygód, a ja
potem
przez pół dnia nic nie jem, bo ilekroć patrzę na to jedzenie to
przez oczami stajesz mi Ty ze swoim napalonym Włochem.
-E
tam przesadzasz.- machnęła ręką. Na chwilę zapadła cisza, która
nie trwała długo.
-Ale
cokolwiek! No jaki on jest?- spojrzałam na nią z politowaniem- Ej
widzę, że serio musiało być fajnie skoro Ty tak mało mówisz.
Sprzęcik nie zawiódł?- szturchnęła mnie.
-Nina
rusz szarymi komórkami i zastanów się jaki zawodowy tancerz może
być w łóżku.
-Czyli,
że jak w końcu było?- strzeliłam facepalm'a.
-Zajebiście
dobrze mi było!- krzyknęłam poirytowana. Znowu ściągając na
siebie spojrzenia ciekawskich ludzi. Przechodziła obok nas jakaś
starsza pani, która najwyraźniej wszystko słyszała, bo zatrzymała
się kręcąc głową.
-Jaka
ta dzisiejsza młodzież niewychowana.- mruknęła i odeszła.
Spojrzałam na dziewczyny i w tym samym momencie zaczęłyśmy się
śmiać.
-No,
ale Vicki powiedz w jakiej pozycji to robiliście!- Nina nie mogła
się powstrzymać i krzyknęła za kobietą, która się odwróciła
zmierzyła nas wzrokiem i poszła dalej, a my nadal się śmiałyśmy.
-Nina,
opanuj się.- rzuciłam powstrzymując kolejną falę śmiechu.
-No
co? Dziadek pewnie nie chce jej już bzykać, to do nas się
przypieprza i zazdrości.
-Dobra
ja proponuję stąd iść, bo wszyscy już nas mają za napalone
wariatki.- Alex jak zwykle miała świetny pomysł.
-Jesteśmy
tylko napalone...
-No
Ty zawsze jesteś, to nie nowość.- posłała mi całusa.
-To
co laski idziemy na szał zakupów!- no tak mogłam się tego
spodziewać. Jak większość kobiet lubię zakupy, ale nie z Niną.
Z nią się nie da ich robić, po prostu ja wiem, że mogę nie wyjść
z tego żywa.
-Nie
błagam tylko nie to. Ja nie potrzebuję nic kupować, wszystko mam.
Jak chcesz idź sobie sama.
-A
właśnie, że nie masz. Chodź marudo. Patrz Alex nigdy nie
protestuje.
-Ja
jestem niestety zbyt uległa, wolę dla świętego spokoju iść.
-No
i za to Cię kocham!- wzięła mnie i Alex pod ramię i wepchnęła
do pierwszego lepszego sklepu.
******
Boli
mnie głowa, plecy, stopy....dosłownie wszystko a „zwiedziłyśmy”
dopiero dwa piętra. Ta galeria ma ich sześć. W duchu modliłam
się, żeby zadzwonił do mnie ktoś z jakąś śmiertelnie ważną
sprawą. Jak zwykle w weekendy nie odebrałabym telefonu, tak teraz
zrobiłabym to z uśmiechem na ustach. Przekładałam znudzona
wieszaki, byłyśmy akurat na dziale delikatnie mówiąc z „zabawkami
dla dorosłych”. Nie chciałam tu iść, no ale co ja mam do
powiedzenia?
-Vicki
zobacz co możesz kupić Michaelowi na urodziny.- moja pomysłowa
przyjaciółka podbiegła do mnie z bananem na twarzy. Zadowolona
dała mi do ręki...pejcz? Spojrzałam na nią przerażona, a ona
poruszyła brwiami szczerząc się jak głupia. Wywróciłam oczami,
jak zwykle myślała tylko o jednym.
-Za
dużo Grey'a.- powiedziałam z Alex w tym samym momencie, przybiłyśmy
sobie piątki.
-Puknij
się w czółko.- powiedziałam pokazując co właśnie powinna
zrobić.
-Oj
nie znacie się.- odwróciła się napięcie i odeszła gdzieś, ale
zaraz przyszła z kolejnym wieszakiem. Były na nim czarne koronkowe
stringi i tego samego koloru gorset.
-Oooo
na pewno nie.- pokręciłam przecząco głową- Sama to sobie kup.
-Ja
w to raczej nie wejdę.- wskazała na swój zaokrąglony brzuszek.
Schyliłam się.
-Maluchu
pamiętaj, że masz jeszcze normalną ciocię, jak Twoja
niezrównoważona mamusia Cię wkurzy to zawsze możesz do mnie
przyjść. Od czasu do czasu przyda Ci się normalne towarzystwo.
-Ej
nie demoralizuj mi dziecka!- odsunęła się łapiąc za brzuch.
-Nie
kupię tego...czegoś, więc nawet mnie nie denerwuj. I tak wcisnęłaś
mi już przezroczystą koszule nocną, która ledwo tyłek mi
zakrywa.
-Ale
przecież i tak Michael to z Ciebie zedrze.- rozłożyła ręce.
-A
tego nie?- wyjęłam z torby dosłownie kawałek materiału.
-No
wiesz ja tam nie wiem w jaki sposób wy to robicie, ale...
-Nie,
wychodzę.- obróciłam się napięcie i ruszyłam w kierunku
wyjścia.
-Victoria
przestań, hormony jej buzują!- krzyknęła za mną roześmiana
Alex.
-Taaa
hormony.- prychnęłam pod nosem odwracając się na chwilę w ich
stronę- Chyba dawno Cię nikt nie przeleciał!- wyszłam ze sklepu
zostawiając je same.
Tak
wkurzyłam się i miałam prawo. No ileż można? Tylko na zmianę
Michael, seks, Michael, seks. Ja wiem, że moja przyjaciółka jest
wścibska i wszystko chciałaby wiedzieć, no ale bez przesady! To
było do przewidzenia, że jak powiem Ninie o wszystkim to zrobi z
tego sensacje, dlatego jak najdłużej chciałam utrzymać to w
tajemnicy. Nie mam zwyczaju chwalić się każdej napotkanej osobie o
tym co dzieje się za drzwiami mojej sypialni. To jest moje prywatna
sprawa. Może jestem zbyt ostrożna i przewrażliwiona, ale
podejrzewam, że już cała galeria dowiedziała się, że wczoraj
kochałam się z Michaelem. Wiedzą gdzie, jak było, a nawet że mi
się oświadczył. Co chwile ktoś się na mnie dziwnie patrzył co
strasznie
mnie
irytowało. Opierałam się o poręcz i spoglądałam w dół,
usłyszałam za sobą głos dziewczyn.
-Vicki
no sorry, Alex miała rację, to hormony. No wiesz jakie są kobiety
w ciąży.- uśmiechnęła do mnie przymilnie.
-Nie,
nie wiem. Rozumiem, że ma się wtedy dużą ochotę na seks, no ale
bez przesady.- zaśmiała się.
-Och
no...przyrzekam, że już więcej nie powiem nic o Michaelu. To jak
wybaczysz mi?- zrobiła maślane oczka.
-Dobra
małpo, ale to był ostatni raz. I wybaczam tylko ze względu na to,
że jesteś w ciąży. Chociaż nawet jakbyś nie była to Twoja...
-...wiesz,
że mam trudny charakter.
-Niestety
wiem.
-Ale
za to mnie kochasz!
-No
powiedzmy.- rzuciłam bez emocji.
-Dziewczyny
ja muszę już wracać, mam jakieś pilne zebranie w szkole.-
powiedziała Alex wystukując coś na klawiaturze swojego telefonu.
-W
sobotę?
-Uwierz
mi, że też jestem zdziwiona, ale jak trzeba to trzeba.- westchnęła
zrezygnowana.
-To
ja też będę się już zbierać. Masz czym wrócić?- zwróciłam
się do Niny.
-Tak
Stefuś po mnie przyjedzie.- parsknęłyśmy śmiechem z Alex.
-Te
Twoje ksywki...
-No
co? On lubi jak tak na niego mówię!- pożegnałyśmy się i każda
poszła w swoją stronę. Kiedy szłam w kierunku głównego wyjścia
poczułam na sobie intensywny wzrok. Chciałam to zignorować, ale po
chwili nie mogąc powstrzymać ciekawości obróciłam się za
siebie. I to był błąd...W sklepie z męską odzieżą zauważyłam
Sebastiana, który stał za szklaną szybą i uśmiechał się do
mnie głupkowato. Poczułam jak moje nogi robią się jak z waty, nie
mogłam się ruszyć.
Patrzyłam
przerażona w jego szare oczy, które wyrażały tylko nienawiść.
Pomachał mi, a ja dalej stałam na środku jak taka idiotka i
kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Widząc jak wychodzi
ze sklepu i rusza w moją stronę odzyskałam sprawność ruchu.
Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec i tak też zrobiłam.
Pobiegłam wręcz na parking, słyszałam jak Sebastian biegnie za
mną, ale nie odwróciłam się nawet na chwilę. Kiedy dotarłam już
do swojego samochodu drżącymi rękami próbowałam wyjąć klucze z
torebki, a kiedy to mi się udało spadły mi na ziemię.
-Cholera
jasna.- podniosłam je szybko, ale nawet nie zdążyłam wsadzić ich
w zamek, bo poczułam jak czyjeś ciało przyciska mnie do maski
samochodu.
-A
Ty gdzie się wybierasz?- trzymał kurczowo moje nadgarstki. Zaczęłam
cała dygotać ze strachu. Nie wiedziałam czy mam krzyczeć czy
próbować się wyrwać, każda opcja wydawała się dla mnie bez
sensu. Patrzyłam tylko jak zahipnotyzowana w jego oczy.
-Proszę...puść
mnie.- wyszeptałam łamiącym głosem. Zaśmiał się szyderczo
łapiąc za mój podbródek.
-No
i gdzie jest ten Twój bohater? Nie ma go...jesteśmy sami i nikt nie
przybiegnie Ci z pomocą. Tym razem mi nie uciekniesz skarbie.
-Puść
mnie skurwielu!- zaraz pożałowałam tych słów. Zamachnął się i
uderzył z całej siły w mój twarz. W oczach zebrały mi się łzy,
czułam okropnie piekący ból i metaliczny smak krwi w ustach. Nie
chciałam widzieć jak teraz wyglądam.
-Lepiej
uważaj na słowa, bo tym razem nie będę litościwy.- zaczęłam
bez opamiętania płakać, wręcz wyć. Modliłam się w duchu, żeby ktoś
mi teraz pomógł, ale byłam sama...
-I
przestań beczeć!- szarpnął mnie z całej siły za ramię.
-Przepraszam,
Sebastian puść mnie...błagam.- próbowałam opanować łzy, ale
one jak na złość dalej leciały po moich policzkach.
-Będziesz
już grzeczna?
-Tak.-
puścił mnie na chwilę i wyciągnął swój telefon, chyba chciał
do kogoś zadzwonić. Teraz musiałam wykorzystać sytuacje.
Wymierzyłam mu cios nogą prosto w krocze i
popchnęłam
z całej siły przez co przewrócił się upadając na ziemię.
-Kurwa
mać...- zawył z bólu i skulił się łapiąc za bolące miejsce-
Ty dziwko, pożałujesz!- jak najszybciej tylko mogłam otworzyłam
drzwi do auta i zamknęłam się od środka, nie zwracając uwagi na
to, że ten psychol podniósł się z ziemi i zaczął walić
pięściami w szybę samochodu próbując otworzyć drzwi. Cała
trzęsąc się szybko odpaliłam samochód i z piskiem opon
wyjechałam z parkingu. Boże co ja mu takiego zrobiłam, że ciągle
mnie prześladuje? Znowu zalałam się rzewnymi łzami, obraz stawał
się coraz bardziej rozmazany, wcisnęłam pedał gazu. Moje dłonie
cały czas drżały przez co nie mogłam spokojnie utrzymać
kierownicy. Spojrzałam w lusterko czy czasami za mną nie jedzie,
wtedy usłyszałam głośny klakson. Wróciłam wzrokiem przed
siebie, przez chwilę nieuwagi zjechałam na przeciwny pas, wprost na
mnie jechała ogromna ciężarówka. Wszystko działo się tak
szybko...przed oczami przeleciało mi całe życie, byłam
sparaliżowana przez starach, a ciężarówka była coraz bliżej
mnie. Serce waliło mi jak młotem. Zamknęłam oczy i pociągnęłam
gwałtownie kierownicę w bok. Ponownie usłyszałam głośny
klakson, otworzyłam oczy i dostrzegłam, że jestem już na swoim
pasie. Oparłam głowę o zagłówek, a w duchu zaczęłam dziękować
Bogu. Mało bym nie spowodowała wypadku! Zatrzymałam się na
najbliżej stacji benzynowej. Musiałam ochłonąć. Spojrzałam w
lusterko. Wyglądałam tragicznie. Potargane włosy, zaczerwieniony
policzek, rozcięta warga i rozmazany makijaż. Jak widać los nie
szczędził mi przygód. Jeszcze kilka godzin temu byłam
najszczęśliwszą kobietą na świecie, a przed chwilą o mało nie
zginęłam. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, całe moje życie
stanęło mi przed oczami, włącznie z dzieciństwem, jak mój tata
w każdą niedzielę zabierał mnie do wesołego miasteczka, dzień w
którym zdałam maturę, a godzinę później byłam pijana, bar w
którym poznałam Michaela...dzień,w którym wyznał mi, że mnie
kocha. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą
natychmiast starłam.
Musiałam
się ogarnąć, co nie było łatwe. Jedyne czego potrzebowałam to
wtulić się w mojego narzeczonego, poczuć się w końcu
bezpiecznie. Wzięłam nawilżoną chusteczkę i wytarłam z twarzy
rozmazany tusz. Nie było sensu maskować czerwonego miejsca na
policzku pudrem, bo to i tak nie wiele by zakryło. Wzięłam kilka
głębszych oddechów i ruszyłam w stronę Neverlandu, tym razem się
nie spieszyłam, jechałam bardzo ostrożnie.
Godzinę
później byłam na miejscu. Widząc złotą bramę przed sobą
ucieszyłam się jak nigdy.
-W
końcu w domu.- szepnęłam wjeżdżając na posesję. Zaparkowałam
samochód w garażu, wzięłam torby z zakupami i wysiadłam. Kiedy
szłam ścieżką w stronę domu naprzeciw mnie kierował się
Robert. Super, jeszcze jego mi tutaj brakowało.
-Victoria...co
Ci się stało?- spytał patrząc z uwagą na moją twarz.
-Miałam
mały wypadek, ale to nic takiego.- machnęłam ręką uśmiechając
się sztucznie, chciałam go wyminąć, ale mnie zatrzymał.
-Jak
to nic takiego? To trzeba natychmiast opatrzyć! Michael jak zobaczy,
że coś Ci się stało to mnie chyba zabije. Rano wyjechałaś tak
szybko z Neverlandu, że nawet nie udało mi się Ciebie dogonić.
Przepraszam, powinienem Cię pilnować, to wszystko moja wina.-
złapał się za głowę.
-Robert
przestań, to nie jest Twoja wina. Nie miałeś na to wpływu, a z
Michaelem porozmawiam osobiście więc nie masz czym się martwić.
To był tylko nieszczęśliwy wypadek.
-Nie
wydaję mi się. Ktoś Cię pobił, nie jestem ślepy.- podszedł do
mnie bardzo blisko i kciukiem delikatnie by nie zadać mi bólu
zaczął gładzić mój policzek, a później rozciętą wargę.
Speszyłam się jego bliskością, odsunęłam się jak poparzona i
spojrzałam w bok.
-Naprawdę
nic się nie stało, dziękuję że się o mnie martwisz, ale poradzę
sobie. A teraz wybacz, ale jestem zmęczona i chcę się położyć.-
skłamałam chcąc zakończyć niewygodną dla mnie dyskusję. Nie
odezwał się już więc jak najszybciej udałam się do domu.
Weszłam do środka i oparłam się o drzwi ciężko oddychając.
Przymknęłam oczy i czekałam aż mój oddech trochę się uspokoi.
-Eghemm.-
usłyszałam głośne chrząknięcie, otworzyłam gwałtownie i
ujrzałam przed sobą Michaela, który stał z założonymi rękami i
przyglądał mi się.
-A
Ty nie powinieneś być w studiu?
-Wróciłem
tylko na chwilę po klika dokumentów, ale zostanę chyba na dłużej
skoro tu się dzieją takie ciekawe rzeczy. A Ty powinnaś mieć
takie dobre kontakty z ochroniarzami?- rzucił oschłym tonem. Jego
zazdrość zaczynała mnie już męczyć.
-Przed
chwilą prawie nie straciłam życia, a Ty mi robisz jakieś chore
sceny zazdrości?- podeszłam do niego. Jego wzrok zatrzymał się na
mojej twarzy, a
dokładniej
na pewnym miejscu. Po chwili zrobił się blady i spojrzał na mnie
dużymi oczami.
-Co
za sukinsyn Ci to zrobił?!- złapał mnie za ramiona. Widząc jak w
moich oczach zbierają się łzy, przytulił mnie mocno do siebie.
Zaprowadził mnie do łazienki, żeby opatrzyć ranę. Ja usiadłam na
wannie, a Michael kucnął przede mną i zaczął z dokładnością
oglądać moją twarz, z apteczki wyjął jakąś maść i delikatnie
zaczął wcierać ją w mój zaczerwieniony policzek, a na wardze
zalepił plasterek. Ułożył dłonie na moich kolanach i próbował
nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, ale miałam spuszczoną głowę.
-Opowiesz
mi co się stało?- spytał tym razem spokojnie. Nie odzywałam się.
-Kotku
proszę powiedz mi.- dotknął mojego podbródka,
westchnęłam.
-Ufasz
mi?- pokiwałam głową.
-Pomogę
Ci tylko powiedz co się stało.- poprosił mnie po raz kolejny.
Wiedziałam, że się zdenerwuje i dlatego wahałam się czy to dobry
pomysł żeby mu powiedzieć. Zdecydowałam jednak, że to zrobię,
nie chciałam go okłamywać. Zaczęłam po kolei, ze szczegółami
opowiadać jak spotkałam Sebastiana, jak mnie uderzył, groził, jak
mu uciekłam, a na koniec prawie nie spowodowałam wypadku. Z
kolejnym następnym faktem widziałam jak szczęka Michaela zaciska
się coraz mocniej.
-Boże
jak dobrze, że nic Ci się nie stało.- wziął mnie w swoje
ramiona, potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego, mogłam w końcu
poczuć się bezpiecznie.
-Gdybym
Cię stracił...nigdy bym sobie tego nie wybaczył.- wyszeptał mi do
ucha. Zamknęłam oczy i napawałam się jego bliskością lecz nie
na długo, po chwili wyrwał mi się gwałtownie i zaczął chodzić po całym pomieszczeniu.
-Ale
temu skurwielowi nie popuszczę. Myślałem, że zrozumiał moje
ostrzeżenie, ale jak tak chce się bawić to teraz ja się z nim
zabawię, zobaczymy czy...
-...Michael
co Ty chcesz znowu zrobić?- podeszłam do niego.
-Nie
martw się. Już nigdy go nie spotkasz. Wiem, że obiecałem, że nie
pozwolę Cię skrzywdzić, ale nie spodziewałem się, że może
posunąć się do czegoś takiego.- w jego oczach zobaczyłam
niewyobrażalną złość, jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany.
Wybiegł z łazienki, zdezorientowana poszłam za nim. Chciał wyjść
z domu, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam.
-Błagam
nie zostawiaj mnie samej.- jęknęłam wtulając się w jego ramię.
-Obiecuję,
że wrócę za klika godzin, a Ty najlepiej się połóż. Kocham
Cię.- cmoknął mnie szybko w usta i wyszedł. Po prostu wyszedł, a
ja znowu zostałam sama. Martwiłam się strasznie o niego, nie
chciałam żeby zrobił coś głupiego, coś czego może potem
żałować do końca życia. Ale pozostało mi tylko czekać i mieć
nadzieję, że za kilka godzin zobaczę go całego i zdrowego.
Poszłam na górę do sypialni i tak jak mi kazał położyłam
się na łóżku. Chcąc zapomnieć o tych strasznych wydarzeniach z
dzisiejszego dnia postanowiłam się przespać.
*****
Obudziłam
się w środku nocy. Otworzyłam zaspane oczy, ale praktycznie nic nie
widziałam, bo wszędzie było ciemno.
-Michael?
-Jestem
już skarbie.- poczułam jak przytula się do moich pleców.
Odetchnęłam z ulgą.
-Gdzie
byłeś tak długo?
-Porozmawiamy
rano, a teraz śpij.- pocałował mnie w ramię.
-Ale
będziesz tu ze mną?
-Zawsze
z Tobą będę.- uśmiechnęłam się delikatnie, byłam zmęczona
więc nie zadając już żadnych pytań zamknęłam oczy i ze
spokojem mogłam zasnąć wiedząc, że Michael jest przy mnie i
najważniejsze : nic mu nie jest.
******
Nie
wiem normalnie od czego zacząć...bo mam dużo do powiedzenia, czyli
jak zwykle xD Pierwsze słowa Vicki kiedy Michael się jej oświadczył
brzmiały „Nie tego się spodziewałam...” - to nie miała być
wątpliwość, że się waha czy przyjąć te oświadczyny może dla
niektórych to tak zabrzmiało. To miało wyrażać zdziwienie i no
zdziwienie jak cholera, bo naprawdę się tego nie spodziewała więc
tak powiedziała. No dobra...mieliście też pomyśleć, przez to
„Pewnie się nie zgodzi”, to miało wywołać tylko wątpliwość
u Was :) Wiecie ja na jej miejscu powiedziałabym „Ja
pierdole...nie wierzę” xD Dlatego wolałam ująć to delikatnie i
to było pierwsze co jej przyszło do głowy i nawet nie wiedziała
kiedy te słowa wypowiedziała (no muszę bronić bohaterki mojego
opo :). Dobra teraz hot...
O
Jezu, Boże, Matko i wszyscy święci, to było...straszne. Jak
widzicie po mojej reakcji nie jestem z tego zadowolona. To nie tak,
że ja się zmuszałam do pisania tej sceny. Chciałam i obiecałam
to w końcu napisać. Ale w ocenie tego hota bierzcie pod uwagę, że
to moje pierwsze opowiadanie i mam tylko 17 lat, a przez moje życie
nic ciekawego się nie wydarzyło - tak próbuję się bronić xD
W
ogóle dałam sobie wyzwanie, żeby napisać to oczami Michaela
(fajnie przez chwilę być facetem XD) więc jak coś będzie nie tak
to zwalać na Jacksona, on odwalał całą robotę nie ja! :D, dwa
lata miał celibat i biedny trochę wyszedł z wprawy xD
Czuję
się strasznie, mam wyrzuty sumienia (nie pytajcie, bo zesikacie się
ze śmiechu jak wam powiem) taaa. Ale mam nadzieję, że chociaż
trochę Wam się podobało. Starałam się żeby było w tym uczcie,
ale też nie samo „wkładanie - wykładanie” XDD
Miało
być delikatnie, no bo to ten „pierwszy raz” - jak dla kogo :D I
ja wiem, że może seks na plaży wygodny nie jest, znaczy nie wiem
ale xD toż to takie romantyczne : „Spocony Jackson w piasku na tle
morza” - musiałam :D Chciałam wspomnieć jeszcze, że pisanie
samej sceny miłosnej zajęło mi 4 godziny...tak w tym momencie
możecie się śmiać, ale ja mówię poważnie xD Miałam dużo
chwilowych „zawiasów” przez co zaraz się wkurzałam, rzucałam
czym popadnie w laptopa i klęłam ciągle, dobrze że to była noc i
nikt nie widział moich wyczynów xD Mam taki charakter po prostu, że
byle gówno potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Rozdział miał
być na wieczór (klimat chciałam stworzyć, ale zasłonicie sobie
zasłony i będzie git xD) nie mogłam już wytrzymać więc
wstawiłam go teraz :)
Do
nexta! Znaczy nie wiem czy on w ogóle będzie, bo właśnie idę
utopić się w mojej studni, na moim własnym podwórku XD
A
tak na poważnie, błagam powiedzcie mi bardzo szczerze. Jak mi
poszło? Co się nie podobało? A może z czymś przegięłam? Będę
wiedziała co poprawić, na przyszłość.
Piszcie
wszystko co Wam na serduchu leży, ja lubię długieee komy :D
Pozdrawiam
Basia <333