28 grudnia 2015

Rozdział 1. Nie potrzebuję pomocy.

Witajcie !
Wrzucam pierwszy rozdział, jest krótki, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba :D Liczę na komentarze :)
Życzę miłego czytania.
*****
Pierwsze promienie słońca wpadły do jego sypialni budząc go przy tym. Powoli otwierał oczy i leniwie się przeciągnął. Przewrócił się na drugi bok by spojrzeć, która godzina. Elektroniczny zegar wskazywał 8:00. Dopiero? Mogłem jeszcze pospać - powiedział sobie w myślach.
-Kochanie śpisz? - zwrócił się do miejsca obok gdzie powinna spać jego dziewczyna. No właśnie, powinna... Westchnął głęboko. Już nie pamiętał kiedy budził się ostatnio obok swojej ukochanej. Ciągle się mijają albo w domu, albo w studiu, w którym ona spędza coraz więcej czasu. Postanowił, że zejdzie na dół. Dzisiaj nie jechał do studia. Postanowił zrobić sobie kilka dni wolnego.
Kiedy już miał zamiar wstać zauważył małą karteczkę leżącą na stoliczku nocnym.
Wziął ją do ręki, a jej treść brzmiała tak:


Kochanie pojechałam dziś szybciej do studia. Mam nadzieję, że nie jesteś zły? Wrócę późno, nie czekaj na mnie.
Całuski Mad


-Nic nowego - prychnął pod nosem. Mimo, że nie dał tego po sobie poznać zrobiło mu się przykro. Tak chciał spędzić z nią miło ten dzień, tak jak kiedyś. Tym bardziej, że zrobił sobie wolne w studio. No, ale trudno. Jeżeli woli ciągłe nagrywanie kolejnych hitów. Dla niego muzyka również jest ważna w życiu, ale nie najważniejsza. Najważniejsza jest rodzina, której z całych sił pragnie, ale jak można stworzyć rodzinę skoro jest się praktycznie samym? To nie jest już miłość do muzyki to pracoholizm. Michael postanowił jednak, że poczeka wieczorem na Madonnę i porozmawia z nią. Poważnie porozmawia. Jednak spojrzał na telefon. Może zadzwonić do niej? Przeszło mu przez głowę. Nie zastanawiając się dłużej wykręcił numer.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Rozłączył się. To bez sensu. Po co w ogóle zadzwonił? Przecież i tak wiedział, że nie odbierze. Po codziennej rutynie w łazience zszedł na dół, do kuchni.
-Dzień dobry Jess - przywitałem się z moją wieloletnią kucharką, która właśnie przygotowywała śniadanie.
-Nie wiem czy taki dobry Mike. Coś się stało? - zapytała patrząc na mnie dziwnie, po czym podała mi talerz.

-A dlaczego coś miało się stać? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie i zabrałem się za jedzenie porcji naleśników.
-Wydajesz się być jakiś smutny. Jak nie siedzisz w studiu, w którym ostatnio spędzasz mało czasu to chodzisz z kąta w kąt, snujesz się po całym domu taki nieobecny. - powiedziała siadając naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądając.
-Nic się nie stało. - wywróciłem oczami.
-Nie rób tego, bo Ci tak zostanie. - zaśmiała się.
-Bardzo śmieszne, naprawdę. - stwierdziłem z poważną miną, nie rozumiejąc co w tym śmiesznego. - Nic złego się nie dzieje. Po prostu...wiesz...no...- zacząłem się jąkać, szukając w głowie jakiejś dobrej wymówki - Te przygotowania, nagrywania, castingi, w ogóle czasami jestem zmęczony tym i to wszystko - Popatrzyła na mnie podnosząc jedną brew do góry.
-Ciekawe jakim nagrywaniem jesteś zmęczony, skoro w studiu spędzasz może dwie godziny dziennie, a wydanie płyty zbliża się wielkimi krokami, a o trasie to ja nie wspomnę. Naprawdę Michael aktor z Ciebie marny. -powiedziała szczerą prawdę, na co się zmieszałem i spuściłem wzrok.
-Mów.- ponagliła mnie.
-Eh....-tylko tyle zdążyłem z siebie wydusić, bo mi przerwała.
-Albo nie! Sama zgadnę. - pokiwałem tyko głową - Madonna?
-Skąd wiesz?
-No proszę Cię. Ty naprawdę tego nie widzisz?- spojrzałem na nią zdziwiony.

-Czego?
-Że Cię kompletnie olewa? W tym domu to ona jest gościem, przychodzi tu jak do jakiegoś hotelu, przynieś, wynieś, pozamiataj i co jeszcze? Wy jesteście w związku, a zachowujecie się jak znajomi, nawet nie jak przyjaciele, nie przepraszam jak ona chce się bzykać to wtedy przypomina sobie o Tobie.
-Nie mów tak o niej...- poprosiłem.
-Ale taka jest prawda, królowa się znalazła od siedmiu boleści. -prychnęła - Czy Ty nie widzisz jak ona traktuje wszystkich w około, ja już nie mówię, że ma się ze mną zaprzyjaźniać. Wystarczy, że będzie chociaż miła dla pracowników i dla mnie. Jej wymuszone i sztuczne "dziękuję" nawet by mi wystarczyło. A to jak ona traktuje Ciebie zostawię bez komentarza. - już otwierałem usta żeby coś powiedzieć, ale równie szybko je zamknąłem, bo nie wiedziałem jak mogę się obronić.
- Posłuchaj Mike wiesz, że jesteś dla mnie jak młodszy brat, czy kiedykolwiek Cię okłamałam? - pokiwałem przecząco głową - No właśnie, to widać na kilometr, że wam się nie układa. Strasznie się zamknąłeś w sobie odkąd ją poznałeś, zmieniłeś się, nie uśmiechasz się w ogóle, chodzisz taki przygnębiony aż nie mogę na Ciebie patrzeć, jakby wyleciała z Ciebie cała radość z życia. Co się z Tobą stało? Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz ?-zastanawiałem się nad jej słowami. Wiedziałem, że ma rację, ale nie chciałem jej tego przyznać. Nie chciałem pokazać, że jestem słaby. Dalej się nie odzywałem.
-Jeżeli nie chcesz ze mną o tym porozmawia... - zrobiła pauzę - To może...znam dobrego specjalistę i...-nie dokończyła bo wstałem gwałtownie od stołu, przewracając przy tym niechcący krzesło.
-Chcesz mnie wysłać do wariatkowa?!- nie dowierzałem własnym uszom.
-To nie tak...posłuchaj to dobry psycholog, on...
-Nie wtrącaj się w moje życie! To moja sprawa i sam sobie z tym poradzę, nie potrzebuje tych Twoich specjalistów!- krzyknąłem zdenerwowany i wyszedłem z kuchni jak najszybciej. Na korytarzu chwyciłem w ręce kapelusz i okulary. Postanowiłem się przejść i ostudzić emocje. Neverland jest taki piękny jesienią, zresztą tu jest wspaniale o każdej porze roku. Zacząłem rozmyślać nad słowami Jess. Miała rację, strasznie się zmieniłem, ale moim zdaniem przesadza i dramatyzuje. Jakiego psychologa? Przecież ja jestem normalny, nie potrzebuje rozmowy z obcymi ludźmi, którzy będą tak zachwyceni, że siedzi przed nimi Michael Jackson, że będą mieli gdzieś moje problemy. To, że rzadko widuję się z Mad, to nie znaczy, że musimy się od razu rozstawać, bo tak twierdziła Jessica, a przynajmniej to dała mi do zrozumienia. Zawsze kieruję się tym, że problemy się rozwiązuje, a nie od nich ucieka, tak jak ja to dotychczas robiłem i dzisiaj mam zamiar ten problem rozwiązać. Porozmawiamy i wyjaśnimy sobie wszystko. Może wyjedziemy gdzieś ? Przydałyby się nam wakacje, najlepiej w jakimś ciepłym kraju. A Jessica chciała mi tylko pomóc. Będę musiał ją przeprosić, zdecydowanie za ostro zareagowałem, wiem że chce dla mnie dobrze, ale teraz muszę pobyć sam.

4 godziny później...
Wróciłem wreszcie do domu z zamiarem przeproszenia Jess. Nie chcę żeby więź, która się między nami utworzyła została zerwana. Już chciałem iść do jej pokoju, gdy usłyszałem, że ktoś śpiewa w... kuchni? No tak Jessica uwielbia śpiewać, a zwłaszcza moje piosenki.
Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem w tamtym kierunku. Oparłem się o framugę i czekałem aż mnie zauważy. Stałem tak z pięć minut, w pewnym momencie odwróciła się, a gdy mnie zobaczyła zalała się rumieńcem.
-Zaraz będzie obiad, siadaj - rzuciła i chciała wyjść i mnie ominąć, ale złapałem ją za nadgarstek i przytuliłem do siebie.
-Przepraszam - mruknąłem w jej włosy - Nie chciałem na Ciebie nakrzyczeć, poniosło mnie - odsunęła się delikatnie ode mnie i spojrzała w oczy.
-Przeprosiny przyjęte. - uśmiechnąłem się - Ale obiecaj, że zastanowisz się nad pójściem do psychologa.
-O Boże. -jęknąłem zrezygnowany - No dobrze, zastanowię się. - powiedziałem dla świętego spokoju. Na jej twarzy zagościł triumfalny uśmiech.
-A teraz myj łapy i siadaj, bo wystygnie - rzuciła wychodząc z kuchni.
-Jess, ale ja naprawdę nie jestem głodny.....-wróciła się i spojrzała na mnie takim wzrokiem „Jak tego nie zjesz to dostaniesz w łeb".
-Dobra zmieniłem zdanie, strasznie zgłodniałem. -dodałem pospiesznie widząc, że moja kucharka bierze do ręki drewnianą łychę.
-No i to rozumiem, smacznego - uśmiechnęła się i wyszła. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na talerz, na którym była moja ulubiona potrawa - risotto z warzywami. Zajrzałem tylko gdzie jest Jessica i gdy upewniłem się, że „teren czysty" udałem się do sali tanecznej. W mojej głowie pojawiły się pomysły na nowe ruchy, więc postanowiłem je przećwiczyć. Dla mnie taniec jest najlepszy na wszystko, zawsze mi pomaga. Tańcem można wyrazić uczucia lub wyrzucić te negatywne emocje. Gdy tańczę mogę wszystko. Zamknąłem drzwi na klucz żeby nikt mi nie przeszkadzał, po czym włączyłem muzykę. Wnętrze wypełniło pierwsze takty Bad, a ja od razu poddałem się muzyce. Zamknąłem oczy i nie zastanawiając się nad ruchami, czy też co mam w danej chwili zrobić zacząłem wirować po parkiecie
. Nie zauważając nawet ile czasu minęło czy godzina, dwie czy trzy, zrobiłem sobie w końcu krótką przerwę i spojrzałem na zegar, który wisiał na ścianie. Pokazywał 23:00. Zdziwiłem się trochę, że minęło aż tyle godzin, bo mi zdawało się jakbym przetańczył dopiero dwie. W końcu jednak dopadło mnie zmęczenie, więc wyłączyłem muzykę, pogasiłem światła i wziąłem szybki prysznic. Położyłem się do łóżka, zupełnie zapominając o rozmowie z moją dziewczyną. 

*******


18 komentarzy:

  1. Hej!
    Wreszcie się doczekaliśmy :3 Bardzo ciekawie się zapowiada ta historia.
    Nie będę na razie za dużo gadać, bo trochę Ci już powiedziałam, ale a propos treści, to już jak zobaczyłam "Madonna", to wiedziałam, że okaże się szmatą. Po co tej biedny Mike ją trzyma w tym domu?
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy :)
    Alex :)

    P.S. Może zrób zakładkę "Spam"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.2 - spamuj u mnie w 'Strefie...' nowymi notkami :)

      Usuń
    2. Cieszę, że Ci się podoba Olu . Na pewno zrobię tą zakładkę :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu ❤
    Notka cudowna, nie wiem czy to wina tej 'złej' czcionki, ale przecinki stawia się po wyrazie, a nie przed wyrazem (wybacz, ale chcę pomóc). No, ale historia zapowiada się baaardzo ciekawie ze względu na tą białą kure jaką jest Madonna. Pierwszy raz spotykam się z takim motywem co bardzo mi się podoba i zarazem ciekawi. Co tu dużo mówić? Cieszy mnie to, że w końcu wzięłaś byka za rogi i zabrałaś się za tego bloga. Uwierz mi, że tego nie pożałujesz bo to naprawde piękna przygoda :*
    Czekam z ogromną niecierpliwością na następną notke licząc, że w tamtej pojawi się główna bohaterka.
    Życze Ci masyy weny! :*
    Pozdrawiam, Marysia :*
    Ps: Tamto gówno na górze to moje konto, na którym byłam zalogowana XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo Marysiu, postaram się żeby następny rozdział był bez błędów :*

      Usuń
  4. Jestem i czytam, a jak przeczytam to napisze kommnet :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dotarłam i ja ! <3
    Co do trzcionki to zgodze się - przydałaby się jakaś 'lżejsza', aby się płynniej czytało.
    Ogólnie historia sie zapowiada bomba!
    Madonna? Mhm, jako kobity jakoś nigdy jej nie wielbiłam, zobaczymy jaka się okaże u Ciebie, bo póki co już denerwuje mnie jej podejście. 'Problemy się rozwiązuje, a nie od nich ucieka' - pamiętam jak tego u mnie w kom użyłaś, jak ochrzaniałaś moją Miśkę xD
    Ale jest to bardzo mądre, z tym że moja Michelle głupia więc to poradzić xD
    Kochana ciesze się ogromnie, że się w końcu doczekałam!<3
    Nasza 'Królowa Komentarzy' zaczyna własną karierę - nareszcie! <333
    Pozdrawiam, masy cierpliwości życzę i abyś się odnalazła w bloggerowym świecie jako pisarka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: dodałam oczywiście Twojego bloga na moją listę na swoim 'Remember to be Happy'.
      O nowych możesz mnie powiadamiać w zakładce: ' Info o nowościach na waszych blogach'
      <333

      Usuń
    2. Pamiętliwa jesteś Patryniu, z tym moim komem u Ciebie :D
      Jaka ze mnie tam królowa ? Ale skoro już tak mówisz to bardzo mi miło i dziękuje za ten komentarz :)

      Usuń
  6. Bardzo dobry, bardzo ładny styl pisania, I tak samo jak ja robisz spację przed przecinkami i Ci je potem wyrzuca do następnego wersu :P
    Co do treści to ciekawy pomysł, tylko jak słyszę bądź czytam o tej niby królowej popu Madonnie to mi się scyzor w kieszeni otwiera. Czekam na nexta i liczę, że Madonna trafi tam gdzie jej miejsce....czyli do szmaciarni:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci Jasmin , bardzo się cieszę, że podoba Ci się mój styl pisania . Tak z tymi przecinkami to prawda :D
      Co do odczuć w stosunku do Madonny to zobaczymy gdzie trafi ;)

      Usuń
  7. No Wow!
    Coś czuję, że Jess ma charakterek i już ona Majkula ustawi. A co do Madonny, to, jak mówi moja koleżanka, tępa dzida z niej.
    Masz super styl. I bardzo łatwo i fajnie się czyta.
    I oczywiście wszystko się super zapowiada ;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ;)
    Karolina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle o czymś zapomniałam..
      Jeśli tylko pojawi się coś nowego, napiszesz mi? Tutaj -> michaeljackson-innahistoria.blogspot.com

      Usuń
  8. Zacznę od tego, że akurat Madonny to się spodziewałam, że jej nie polubię xD Natomiast za to już lubię Jessicę. Dobrze, że doradza Michaelowi i mu pomaga. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc wstawiaj jak najszybciej.
    Pozdrawiam kochana ♥

    OdpowiedzUsuń

  9. Heyo!! Wreszcie wpadam. I nie żałuje.
    Nienawidzę Madonny! Co ona sobie myśli...szkoda gadać.
    Jessica...już ją lubię. Oj dziewczyna pozmienia w życiu Miśka. I bardzo dobrze.
    Z resztą nawet nie wiesz jak się cieszę, ze masz własnego bloga XD
    Czuje że szykuje się kolejne cudowne opowiadanie o Michaelu.
    I już teraz życzę ci tysięcy wyświetleń na blogu.
    A teraz idę na drugi rozdział komentować!
    Pozdrawiam. Liberian Girl

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka!
    Wpadłam dosłownie jakieś 5 minutek temu, a już nie mogę doczekać się trzeciej części opowiadania. Piszesz świetni, a historia wydaje się być ciekawa. Mam nadzieję, że Twój blog się rozwinie, ponieważ zapowiada się bardzo ciekawie!

    OdpowiedzUsuń