Witajcie
kochani!
Czas
na rozdział drugi chociaż najchętniej wrzuciłabym z pięć naraz
żebyście wgłębili się w tą historię Dzisiaj
mam nie co więcej do powiedzenia. Powinnam to zrobić na początku,
ale lepiej później niż wcale. Akcja w tym opowiadaniu będzie
toczyć się powoli przynajmniej starałam się żeby tak było, w
przeciwieństwie do niektórych u których już w szóstym rozdziale
główna bohaterka jest z Michaelem, w kolejnym rozdziale biorą ślub
i nagle mają piątkę dzieci. Co dla mnie jest absurdem i kompletnie
nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Miłość czy przyjaźń muszą
się rozwijać, muszą mieć etapy i u mnie tak będzie. Bardzo
rozśmieszyły i zaskoczyły pozytywnie mnie Wasze komentarze i
stosunek do Madonny. Już tłumaczę dlaczego. Otóż ja tej kobiety
również nie lubię i mam zamiar to pokazać cechami jej charakteru.
Myślę, że to jak ją przedstawiłam jest prawdą po mimo, iż jej
nie znam osobiście. Potrzebowałam do tego opowiadania właśnie
takiej osoby jak ona. Czy będzie dalej z Michaelem? Czy Michael może
przekona jaka jest naprawdę? A może będzie nim tak manipulować,
że nie niczego nie zauważy? Chętnie bym Wam zdradziła, ale
niestety nie mogę bo to będzie bez sensu. Mogę jedynie powiedzieć,
że Madonna nie będzie grała tu pozytywnej roli. Chcę również
powiedzieć, że w moim opowiadaniu wydarzenia, które będą miały
tu miejsce nie wszystkie będą zgodne z prawdą, większość to
fikcja. Schodząc trochę z tematu bohaterów i akcji. Ze względu na
to, że nie długo czas do szkoły nad czym ogromnie ubolewam,
rozdziały nie będą tak często. Chciałabym je wrzucać raz na
tydzień, chyba że będę miała dużo czasu (w co wątpie). Ale, że
nie długo mam ferie, czyli dużooo czasu rozdziały będą często,
już się boję co to w wakacje będzie. Nie nadążycie czytać :D
Rozpisałam się trochę, no cóż to się nazywa wena. Bardzo
dziękuję Wam za komentarze, rady. Nie bójcie się zwracać mi
uwagi na moje błędy, bo to naprawdę pomaga. Tak więc zapraszam do
czytania i komentowania :)
*****
Obudziły
mnie pocałunki w szyję. Nie otwierałem oczu bo myślałem, że
tomi się tylko wydaje. Dopóki nie poczułem, że ktoś siada na
moim brzuchu. Zdziwiony otworzyłem powoli oczy. Myślałem, że mam
zwidy.
-Co Ty
robisz? - spytałem swojej dziewczyny.
-No ładnie
mnie witasz kotku, też się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęła
się słodko i zaczęła rozpinać swoją koszulę nocną.
-Nie
odpowiedziałaś na moje pytanie- odparłem chwytając ją za
nadgarstki. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Michael....
- zaczęła uwodzicielskim głosem -No przecież wiem, że tego
chcesz tak samo jak ja - chciała mnie pocałować, ale odwróciłem
twarz w drugą stronę.
-Nie wcale,
że nie chcę! -zepchnąłem ją z siebie i wstałem z łóżka.
-O co Ci
chodzi do cholery?!- stanęła na przeciwko mnie.
-O co mi
chodzi? Dlaczego wczoraj wróciłaś tak późno? Przepraszam nie
tylko wczoraj to się dzieje już dwa miesiące!
-Ale co?
Naprawdę nie rozumiem o co masz do mnie pretensje i nie krzycz na
mnie!
-Olewasz
mnie, to! - patrzyła na mnie jak na idiotę - Zachowujesz się jak
by mnie tutaj kompletnie nie było, ignorujesz mnie. Wychodzisz z
domu wcześnie rano i wracasz w nocy. Nie masz dla mnie w ogóle
czasu.
-Oj Mickey
przesadzasz jak zwykle -podeszła do mnie wolnym krokiem i położyła
dłonie na moich ramionach - Przecież wiesz, że szykuję nową
płytę, nakręcam teledysk, a to wym....-przerwałem jej.
-Ja też
przygotowuję płytę do tego za pół roku mam trasę koncertową, a
mimo to mam dla Ciebie czas - przysunęła się do mnie bliżej -
Kochanie rozumiem Twoje zdenerwowanie, zaraz Ci to wszystko
wynagrodzę - uśmiechnęła się chytrze i wpiła się w moje usta,
a dłonią sunęła po moim torsie w dół.
-A ja tak -
zaśmiała się i rozdarła swoją koszulę, zostawając w samej
bieliźnie. Po czym zaczęła całować mnie po szyi.
-Nie!
Powiedziałem Ci coś. Czy Ty musisz załatwiać wszystkie problemy
przez łóżko?!
-O Boże! O
co Ci znowu chodzi? Nie podobam Ci się już, że nie masz ochoty na
seks? Kiedyś kochaliśmy się po trzy razy dziennie i jakoś Ci to
nie przeszkadzało! A może masz kochankę co?- spojrzała na mnie
wyczekująco.
-Co, jaką
kochankę?- zaśmiałem się - O zdradę mógłbym posądzić Ciebie
-podeszła do mnie szybkim krokiem.
-Uważasz,
że Cię zdradzam ?!
-Tak,
właśnie tak uw....... - nie dokończyłem, bo poczułem piekący
ból na policzku. Spojrzałem na nią z wyrzutem, za to ona wyglądała
jakby chciała to powtórzyć. Wściekły tym co przed chwilą
zrobiła jak najszybciej wyszedłem z naszej sypialni. Poszedłem do
pokoju gościnnego i ubrałem się jak najszybciej, nie chciałem jej
w tej chwili oglądać, a tym bardziej rozmawiać. Nawet za mną nie
poszła, nie przeprosiła. Nic! Było mi cholernie przykro z tego
powodu jak i z tego, że oskarżyła mnie o zdradę.Jak mogła? Nigdy
jej nie zdradziłem. Kocham ją i zrobiłbym dla niej wszystko. Ja w
przeciwieństwie do niej mam powody żeby oskarżać ją o zdradę.
Mijając salon zatrzymała mnie Jessica.
-Mike
wychodzisz o tej porze?
-Tak jadę
do studia - rzuciłem zakładając buty.
-To chociaż
zjedz śniadanie.
-Nie
dzięki, nie jestem głodny - uśmiechnąłem się sztucznie i
pocałowałem ją w policzek żeby się nie złościła.
-To do
cholery jasnej dla kogo ja gotuje w tym domu?! - krzyknęła za mną,
ale mnie już nie było w domu. Udałem się do garażu, w którym
zatrzymał mnie Lucas.
-O dzień
dobry szefie. Gdzie jedziemy?
-Dzień
dobry Luc. Ja jadę do studia, a Ty nie wiem gdzie chcesz jechać -
odparłem pospiesznie i niezbyt uprzejmie. Wsiadłem do czarnego BMW
i odpaliłem silnik. Wyjechałem z Neverlandu z piskiem opon.
Zostawiając za sobą zdezorientowanego ochroniarza. Wiem, że nie
powinienem jeździć sam, bo w końcu od tego mam ochroniarzy żeby
mnie pilnowali i dbali o moje bezpieczeństwo, a szoferów od wożenia
mnie. Za to im płacę. Tylko, że mam już tego dosyć, czuję się
jak pies uwiązany na smyczy. Chciałbym być czasami traktowany jak
zwykły, przeciętny człowiek, a nie jak super gwiazda. Dobrze, że
do toalety jeszcze za mną nikt nie chodzi. Gdy jadę sam samochodem
muszę naprawdę uważać żeby nikt mnie nie rozpoznał, bo to mogło
by się dla mnie źle skończyć. Niestety taka jest cena sławy.
Brak prywatności, a nawet śledzenie. Wszędzie gdzie jestem muszę
uważać co mówię, co robię, a już tym bardziej w telewizji albo
przy dziennikarzach. Chociaż to bez sensu, bo jak ja mówię prawdę
to oni i tak wypisują bzdury na mój temat. Same kłamstwa,
a ludzie w
to niestety wierzą. W tej chwili byłem tak zdenerwowany wszystkim,
że nie chciałem z nikim rozmawiać. Gdy stanąłem na czerwonym
świetle zacząłem nucić jakąś melodię i wystukiwać palcami
rytm o kierownicę. Po chwili w mojej głowie pojawiły się słowa.
Szybko stanąłem na poboczu drogi i wyciągnąłem ze schowka czystą
kartkę i długopis. W każdym aucie mam zapas kartek i długopisów
jakby dopadła mnie wena albo spotkałbym swoich fanów. Po chwili
zapisywałem tekst, a raczej urywki zdań, myśli i tak zaczęła
powstawać piosenka.
Nie wracaj więcej błagać
I tak mam to gdzieś
Raz po raz dawałem Ci wszystkie moje pieniądze
Nie masz już żadnej wymówki
Nie ma takiego szczytu, którego nie mógłbym zdobyć
Wszystko dzieje się po mojej myśli
Bo jest to czas,kiedy masz rację
I wiesz, że musisz walczyć
Kto się śmieje ostatni, kochanie, czy nie wiesz
To jest wybór,którego dokonaliśmy
I decyzja ta będzie podjęta
Kto się śmieje,kochanie
Więc po prostu zostawcie mnie w spokoju
Zostawcie mnie w spokoju
Zostawcie mnie w spokoju -Przestańcie!
Po prostu przestańcie mnie śledzić
-To jest to
- powiedziałem do siebie uradowany tym, że właśnie napisałem
nowy utwór. Przez tą chwilę nawet zapomniałem o kłótni z Mad.
Jak najszybciej udałem się do studia żeby jeszcze dziś dopracować
piosenkę,którą nazwałem Leave me alone. Może to nie będzie hit,
ale na pewno znajdzie się na mojej jeszcze nie wydanej płycie Bad.
Gdy już dotarłem na miejsce, zaparkowałem samochód i udałem się
do ogromnego wieżowca.
-Dzień
dobry - przywitałem się z Niną, która jest tu sekretarką.
-Dzień
dobry panie Jackson - uśmiechnęła się do mnie serdecznie - Podać
panu kawy?
-Nie,
dziękuję - odparłem i już miałem odejść, ale przypomniałem
sobie coś i zawróciłem.
-Nino?
-Tak panie
Jackson?
-Czy jest
już Quincy Jones?-zapytałem z nadzieją. Spojrzała do jakiegoś
zeszytu.
-Nie, pan
Jones dzwonił i powiedział, że nie będzie go dzisiaj - znów się
uśmiechnęła. Ma bardzo piękny uśmiech i w ogóle jest piękną
kobietą. Boże o czym ja myślę? Przecież mam dziewczynę.
Zamyśliłem się. Nawet nie wiem kiedy to pytanie wyszło z moich
ust.
-Masz
chłopaka? - dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co
właśnie powiedziałem.
-Yyyyy....ja....
- zaczęła się jąkać, zarumieniła się i spuściła wzrok. Ale
ze mnie idiota! Jak mogłem zapytać się czy ma chłopaka? Miałem
ochotę podejść do ściany i walnąć w nią kilka razy głową.
Musiałem to szybko odkręcić.
-Przepraszam,
nie powinienem. To nie moja sprawa - spojrzałem niepewnie na
dziewczynę, która chyba nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Nic się
nie stało - uśmiechnęła się nieśmiało - Wracając do pańskiego
pytania nie, nie mam chłopaka.
-Zapamiętam...to
znaczy....eeee....przepraszam, że przerwałem Ci w pracy. Muszę już
iść. Miłego dnia - dodałem i jak najszybciej pokierowałem się
do windy, nie czekając nawet na
reakcję
sekretarki. Co mi w ogóle odbiło? Nina pewnie teraz myśli, że
jestem jakimś kobieciarzem. Przecież wszyscy w studio wiedzą, że
jestem z Mad. Jak to do niej dojdzie...nie będzie zadowolona,
chociaż w końcu nic takiego nie zrobiłem, ale ona jest strasznie
zazdrosna. Gdy dojechałem windą na wskazane piętro, poszedłem do
pokoju nagraniowego. Dzisiaj będę musiał popracować bez Quinc'ego
. Fakt, że mam dwóch dźwiękowców, ale Q bardzo mi pomaga przy
nagrywaniu i doradza, on ma najlepsze pomysły. Tak więc zabraliśmy
się do roboty. Najpierw dopracowałem tekst, co chwilę coś
skreślając lub dopisując. Później zajęliśmy się melodią, co
zajęło najwięcej czasu. Jack i Sam musieli wracać już do domu,
bo robiło się późno, a ja nie chciałem ich przytrzymywać całą
noc. Zostałem sam. Usiadłem na chwilę i jeszcze raz spojrzałem na
tekst. Czytałem go chyba z pięć razy. Oczy zaczęły mi się
powoli zamykać, a literki rozmazywać. Nawet nie wiedząc kiedy
zasnąłem oparty o konsolę mikserską.
******